piątek, 10 kwietnia 2020

Rozdział 40

Hermiona miała dość nauki na dziś. Nie dokończyła wszystkiego, gdyż jej myśli krążyły w zupełnie innym temacie.  Posprzątała wszystko na jedną kupkę i wtedy usłyszała pukanie do drzwi.
- Proszę - odpowiedziała krótko i odwróciła się - O Harry, dobrze, że wpadłeś, siadaj.
- Minąłem się z Malfoy'em na schodach i lepiej uważaj, bo roznosi plotki, że jesteśmy razem - zaśmiał się gryfon - powiedziałem mu, że to brednie, ale nie wiem, czy mi uwierzył.
- Tak, odkąd spławiłam Notta to próbują się dowiedzieć, kto jest moim wybrankiem. Chcesz soku? - spytała, a on kiwnął głową.
- A skąd u niego taka ciekawość tym?
- No jak to po co? Żeby mieć nowy temat do dokuczania mi i denerwowania - odpowiedziała i wzruszyła ramionami - a co cię do mnie sprowadza?
- W sumie to chyba unikanie Ginny. Siedzi w salonie u nas, bo Zabini jest zajęty - wytłumaczył i poruszał pogrzebaczem w kominku.
- Taaa zajęty, właśnie w tym momencie upija się z Malfoyem pocieszając Theodora, jak to bardzo złamałam mu serce - zaśmiała się.

W tym samym czasie w lochach impreza się rozkręcała na dobre. Pokój wspólny zamienił się teraz w parkiet dla grupy ludzi tańczących do muzyki, biesiadujących na kilku kanapach i popijających drinki.
- Zabini, mieliśmy się spotkać tylko we trójkę – upomniał kolegę Draco, kiedy tylko zobaczył, co się dzieje w jego dawnym salonie.
- Sytuacja lekko wymknęła się spod kontroli – winowajca próbował się bronić  i poklepał go po ramieniu. - Ale za to spójrz na Notta! - Wskazał palcem w róg salonu, gdzie wspomniany Ślizgon trzymał na kolanach jakąś blondynkę i całował się nie zważając na to, czy ktoś ich widzi.
- Szybko się pocieszył po Granger, z resztą mówiłem, że on nie jest stały w uczuciach - skomentował Draco. - Może pójdziemy do ciebie, bo tu się nie da normalnie pogadać.
- No dobra, to chodź do mnie – zaproponował, ale kiedy zmierzali już schodami do jego sypialni, obaj zostali złapani za rękę. Odwrócili się i zobaczyli swojego przyjaciela.
- A wy dokąd? Nie mieliście mnie pocieszać? - spytał Theodore i zachwiał się lekko, choć nie wypił za wiele.
- Chyba sam sobie świetnie poradziłeś - zaśmiał się Draco i kiwnął głową w stronę blondynki, z którą przed chwilą się całował.
- Aaa Astoria, no tak..-  podrapał się w głowę. - Mam nadzieję, że nie masz mi za złe? - spytał niepewnie.
- Ja? Niby czemu? Astoria to siostra Dafne, ale nie wiążę z nią żadnej przyszłości - wyjaśnił Draco i w sumie się zdziwił. Znał się z Astorią, kilka razy rozmawiali, ale ona była dwa lata młodsza i jakoś nie planował rozwijać z nią żadnej relacji. - A teraz albo idziesz z nami, albo zostajesz tu. Mamy do obgadania sprawy z Granger i ...
- Yyy... jak to ma się tyczyć Hermiony to ja podziękuję. Mam zamiar poświęcić czas komuś, kto rzeczywiście jest mną zainteresowany - wyjaśnił i, nie czekając na żadną reakcję swoich przyjaciół, po prostu wrócił do fotela, na którym wcześniej siedział. Ślizgoni wzruszyli ramionami i poszli do sypialni, biorąc ze sobą dwie butelki Ognistej. Kiedy rozlali po pierwszej szklance, Draco opowiedział Blaise’owi o spotkaniu z Harrym.
- No więc mówię ci, tu musi chodzić o Wooda – podsumował. – Tylko jak się teraz tego dowiedzieć? Granger mi nic nie powie.
- No jak to jak, bardzo prosto - wzruszył ramionami czarnoskóry. Podszedł do szuflady, wyciągnął z niej kawałek pergaminu, pióro i napisał kilka zdań. Po czym wezwał sowę i z dumą usiadł na łóżku.
- Co ty zrobiłeś? - zaciekawił się Malfoy i upił kolejny łyk.
- Zaraz się dowiesz - odpowiedział i nie minęło kilka minut, a sowa zastukała w okno. Podszedł, wziął małe zawiniątko i gestem wezwał Draco, aby usiadł obok niego.

„Witaj Ginny. Powiem Ci, że zaskoczyła mnie Twoja wiadomość. Nie mam nic przeciwko, aby Ron się ponownie umówił z Hermioną. My jedynie się przyjaźnimy. Oczywiście, to zostaje między nami, choć proszę, nie stawiaj mnie więcej w takiej sytuacji.
O.W.”

- Nic nie rozumiem, nasłałeś na Granger tego wieprza? - spytał zdziwiony Draco i jeszcze raz zaczął czytać wiadomość.
- No nie, napisałem do Wooda w imieniu Ginny , czy ma coś przeciwko, żeby Ron zaprosił ją na randkę, bo wie, że mają dobry kontakt i spytałem, czy kręci coś z Hermioną - wyjaśnił dumnie.
- Dobrze pomyślane - pochwalił blondyn. - Jednak to nadal nie wyjaśnia, w kim się Granger zakochała - podsumował i upił łyk. Po kilku minutach stwierdzili, że z czasem i tak się tego dowiedzą, a teraz zejdą do salonu i zabawią się w ich starym, dobry stylu.

Minęło kilka dni, które były bardzo aktywne, szczególnie dla kilku uczniów. Jedni poświęcili je na naukę, ponieważ egzaminy końcowe zbliżały się nieubłaganie. Inni natomiast na jeszcze więcej treningów, bo decydująca rozgrywka była sporym wydarzeniem dla każdego z czterech domów. Hermiona nadal walczyła ze swoimi uczuciami i, jak na złość, obiekt jej zainteresowań wydawał się być coraz bardziej interesujący. Mimo że chciała jakoś go unikać, albo chociaż czasem zajmować czymś innym myśli, to wcale nie było takie łatwe, ponieważ wspólne noce w jednym łóżku, nauka czy wspólne obowiązki na to nie pozwalały. Cała wzajemna wrogość już dawno wyparowała, ale małe docinki zostały.
Draco natomiast starał się na wszystkie sposoby dowiedzieć kim jest osoba, o której Gryfonka nie może zapomnieć. Niestety, nie było to takie łatwe. Ten tydzień spędził w większości na powietrzu, ćwicząc ze swoją drużyną nową technikę, potem wracając i ćwicząc jeszcze w swojej nowej siłowni, zrobionej z sypialni Gryfonki. Próbował to pogodzić z nauką do egzaminów, gdyż zależało mu na samych Wybitnych.
Kiedy obudził się rano, jego współlokatorka jeszcze spała. Obrócił się na bok, tak że leżeli teraz twarzami do siebie, jednak, jak zawsze, w odpowiedniej odległości. Nie musiał jednak czekać, bo ona w niedługim czasie otworzyła oczy.
- No to, Granger, kto to jest? - spytał z uśmiechem na ustach, podpierając się na łokciu.
- Merlinie, kiedy Ci się to znudzi? - zapytała ziewając i będąc lekko już znudzona tymi samymi pytaniami. Spojrzała na zegarek i z racji, że była sobota, to mogła poleżeć trochę dłużej, tym bardziej, że prawie całą noc zarwała na naukę.
- Nie ładnie jest odpowiadać pytaniami na zadawane pytania – odparł. - Jesteś najbardziej upartą laską jaką znam.
- A wiesz, że powtarzanie się non stop też jest nieładne? - próbowała zmienić temat.
- Nie rozumiem, czemu robisz z tego taką tajemnicę, choć mam pewną teorię - podburzał ją zalotnie się uśmiechając. Teraz to ona podparła się na łokciu. - Albo on jest brzydki i pryszczaty, i ..
- Ej, dzięki - rzuciła w niego poduszką. - Tak nisko oceniasz mój gust?
- Albo po prostu zakochałaś się w dziewczynie - dokończył i oboje zaczęli się śmiać.
- Tylko ty mogłeś wpaść na coś tak durnego - dodała po chwili i uznała, że może pójdzie się wykąpać, bo inaczej on jej nie da spokoju. Z dłuższego leżenia nici. Kiedy weszła do łazienki usłyszała pukanie. - No przecież jestem tu niecałą minutę - oburzyła się.
- Mam propozycję - krzyknął zza drzwi . - Dzisiaj jest mecz. Jeśli złapię złoty znicz to powiesz mi, kto to jest - powiedział szybko i podekscytowanie, jednak nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Odczekał jeszcze chwilę, ale nadal nic.
– Ok, Granger, wiedziałem, że stchórzysz - odszedł kilka kroków. - Wtedy drzwi łazienki się uchyliły i wyjrzała głowa Hermiony.
- Ja nigdy nie tchórzę - oburzyła się i pogroziła palcem. Wtedy już wiedział, że się zgodzi i standardowo wyszło na jego.
- No więc mamy zakład. Jeśli ja wygram to mówisz mi, w kim to największy kujon Hogwartu się zakochał, a jeśli przegram to zapraszam cię na najlepszą kolację w twoim życiu - podsumował i wyciągnął w jej stronę rękę. Ta lekko przygryzła wargę, po czym uścisnęła ją na znak zgody.
No jak ona mogła się ponownie w coś takiego wpakować. Jednak trudniej jest negocjować z kimś, w kim się jest zakochanym.
- A wiesz co by się stało, jeśli pociągnąłbym cię teraz w swoją stronę? - spytał, kiedy dostrzegł kątem oka, że Gryfonka stoi za drzwiami, okrywając się tylko ręcznikiem.
- Tak, rzuciłabym w ciebie wszystkie zaklęcia, jakie tylko znam - pogroziła i dla pewności zabrała dłoń i zamknęła drzwi. Co prawda od kilku dni myślała o próbie porozmawiania z nim jeszcze raz i powiedzenia o swoich uczuciach, ale za każdym razem w głowie wracały myśli sprzed kilku tygodni, kiedy to Ślizgon mówi, że mogą się jedynie przyjaźnić.
- Granger! - krzyknął jeszcze Draco, będąc zadowolonym z siebie, że wpadł na taką intrygę - Jak mi powiesz kto to, to może ci nawet z nim pomogę.
- Nawet nie wiesz, co mówisz - opowiedziała ciszej i wróciła do kąpieli. Westchnęła głęboko, zastanawiając się, jak ona rozwiąże ten problem, kiedy już dojdzie do tej szczerej konwersacji.
Na obiedzie nie było innego tematu do rozmów, tylko dzisiejszy, wieczorny mecz. Kiedy Gryfonka weszła do Wielkiej Sali, rozejrzała się dookoła. Ten widok nie pomógł jej w stresie, który ją męczył od rana. Na własne życzenie, dodała sama w myślach. Prawie wszyscy mieli namalowane czerwone lub zielone barwy na policzkach, głośno dyskutując o zakładach, które właśnie są zbierane. Starannie omijała wszystkie osoby i usiadła obok swoich przyjaciół.
Mimo tego, że dziś na obiad była jej ulubiona pieczeń w sosie, tylko popatrzyła na nią.
- Co się stało? - spytała Ginny, a wszyscy wokół momentalnie na nią spojrzeli. Wiedziała, że tylko dwójka z nich jest wtajemniczona w sprawę.
- A problemy ze współlokatorem - odparła krótko i, chcą zmienić temat, dodała. - Jak emocje przed meczem? Gotowi?
- Oczywiście! - krzyknęli jednocześnie Seamus i Neville, po czym przybili sobie piątkę.
- Poczekaj chwilę, jak reszta wyjdzie to porozmawiamy - powiedziała cicho Ginny tak, aby reszta nie słyszała, a ona kiwnęła głową.
- Słyszałem, że Ślizgoni mają zupełnie nową taktykę - stwierdził Dean, dokładając sobie kolejną porcję. – Hermiono, nic nie wiesz? Nie słyszałaś?
- Wiesz, że jestem tą osobą, przy której można rozmawiać o taktyce, a ja i tak nie wiem, o co chodzi - zaśmiała się, ukrywając swój prawdziwy stan. – Jedyne co mogłam zrozumieć kiedyś to to, że mają mieć coś od Bułgarów.
- No mi to mówi, że będzie mocna i agresywna gra - skomentował Harry, czując na sobie ogromną presję. Od zawsze od niego wymagali trochę więcej niż od innych, a dodatkowa wygrana z niegdysiejszym wrogiem dodatkowo zagrzewała do mobilizacji i ostatecznego udowodnienia, że Gryffindor to jednak klasa.
- Już raz ich ograliśmy i teraz zrobimy to ponownie - mówił Ron. - A szczególnie Zabiniego - po tych słowach jego siostra posłała mu gniewne spojrzenie, a on wtedy postanowił odpuścić. - Ok, ale pamiętaj, że to nasz przeciwnik i masz mu nie dawać forów. A poza tym ja nigdy nie będę z nim kumplem. - dodał Ron i kiedy wypił na jeden raz sok z dyni wyszedł zdenerwowany z Wielkiej Sali. Trudno mu było pogodzić się z tym, że jego siostra chodzi ze Ślizgonem. Od zawsze uważał ich za pewnych siebie dupków, którzy jedyne co potrafią to śmiać się z innych. Harry'emu też nie było łatwo patrzeć na to wszystko, ale on wychodził z założenia, że jeśli ona jest szczęśliwa to z czasem się z tym pogodzi. Jednak nie był to dzień na takie rozmowy i nikt przy stole nie śmiał skomentować tego krótkiego spięcia.
- A o której umawiamy się na świętowanie? - spytała Luna, aby zmienić temat i rozluźnić atmosferę.
- No proponowałbym dwudziestą pierwszą.Rozmawiałem z McGonagall i ona wyjeżdża do Ministerstwa około dwudziestej - skwitował Harry - mamy wyciszyć ściany i nie wychodzić poza salon główny Gryffindoru. Dodała też jeszcze, żeby w żadnym wypadku Seamus nie miał dostępu do wszelakich ogni, kiedy już świętowanie się zacznie.
- Nie mam pojęcia o co jej chodzi - oburzył się Finnigan, a wszyscy się zaczęli śmiać. Kiedy przy stole został tylko Harry i Ginny, wtedy Hermiona opowiedziała im o zakładzie, a oni obiecali, że zrobią co w ich mocy, aby nie dawać mu satysfakcji.

Czas do popołudnia minął niesamowicie szybko. Wybiła godzina meczu – tego ważnego, od którego tyle zależy. Tak jak na przykład zwycięstwo w Pucharze Domów, szczególnie, że dla niektórych uczniów był to już ostatni rok w Hogwarcie. Jednak to nie jedyna przyczyna. Mianowicie rozchodziło się o zakład między Gryfonką a Ślizgonem. Trybuny były zapełnione po brzegi, tłum szalał i próbował przekrzykiwać się wzajemnie. Zawodnicy obu drużyn byli już w powietrzu i czekali, aż profesor Hooch przywita wszystkich zgromadzonych i przypomni, że ma być to czysta i uczciwa gra. Po chwili, kiedy już ustaliła wszystko z drużynami, kiwnęła głową w stronę najmniejszej trybuny, gdzie zasiadali profesorzy i zaproszeni goście.
- Witam wszystkich serdecznie - powitał zawodników i kibiców brat Rona. Został zaproszony jako były zawodnik drużyny, by komentować rozgrywkę. Zasiadł tam, gdzie zazwyczaj można było dojrzeć Lee Jordana, ale tym razem ten miał jakieś pilne sprawy i nie mógł się pojawić. - Upomniano mnie, że mam być bezstronny, ale Ron, jeśli przez ciebie Gryffindor przegra, obiecuję, że co noc będę ci podkładał do łóżka pająki - po tych słowach można było słyszeć salwy śmiechu. Kilka sekund później kafel był już w górze i zaczęła się bitwa o zwycięstwo.
Gryfoni dobrze zaczęli mecz, Seamus zdobył dwie bramki, a taktyka wymyślona przez kapitana okazała się trafna, bo Ślizgoni byli zawsze krok za nimi. Ron, będąc w górze, wziął pałkę i posłał tłuczka w Blaise’a, przez co ten zachwiał się, ale nic mu się nie stało. Pani Hooch zarządziła rzut wolny, który wykonywał kapitan drużyny Slytherinu. Tabela wyników wskazywała 20 : 10. Kolejny gol dla Ślizgonów zdobył Nott, przez co wynik się wyrównał. Kiedy Draco wzleciał wyżej niż zawodnicy, by obserwować z góry ich poczynania, jego wzrok powędrował na trybuny z czerwonymi flagami. Zajęło mu chwilę, zanim ją odnalazł. Zrobił rundkę wokół boiska, by stworzyć pozory, że niby spogląda na grę i rozgląda się za zniczem.
- Nadal myślisz, że wygrasz? - spytał z uśmiechem i pewnością siebie.
- Jak zawsze. Do boju Gryffindor! - krzyknęła i zaczęła wesoło podskakiwać.
- Zobaczymy - odpowiedział i, kiedy odlatywał, puścił jej oko. Był bardzo zdeterminowany, aby to jego drużyna odniosła zwycięstwo. Po kilku chwilach był już z powrotem w górze i dalej obserwował grę. To samo było z Harrym, który widział, że obaj profesjonalnie przygotowali swoje drużyny. Co prawda był zły na Rona, przez to, że zachował się w taki sposób w stosunku do Blaise'a, ale szybko mu przeszło, bo sam chętnie by się jakoś na nim odgryzł. Minęła połowa regulaminowego czasu i tabela wskazywała 60 : 80 dla Slytherinu. Wtedy na środku pojawiło się coś małego, błyszczącego, co od razu skupiło na sobie uwagę dwóch kapitanów. Bez wahania ruszyli za zwinną, małą kuleczką ze skrzydełkami. Tłum, kiedy dostrzegł co się dzieje, zaczął głośniej wiwatować. Również drużyny nie odpuszczały, ponieważ chciały udowodnić, kto się lepiej przygotował. Ginny, mimo tego, że jej chłopak grał w przeciwnej drużynie, nie miała zamiaru mu odpuszczać i kilkukrotnie go kiwała, tarasowała drogę i nawet obroniła kilka jego strzałów, choć nie było to w jej obowiązku. Chciała mu w pewien sposób zaimponować. On nie był na nią zły, jedynie kiwał głową i krzyczał, że odpłaci mu za to w inny sposób. Chciał się z nią podroczyć po to, żeby zdenerwować Rona, by rudzielec nie był w stanie skupić się na grze. Dzięki temu wpadały kolejne punkty dla Ślizgonów. Trybuny z nadzieją wypatrywały dwóch kapitanów, którzy jakiś czas temu zniknęli gdzieś w powietrzu.
- A co jeśli się coś stało z kapitanami? - spytał George Weasley, ale kiedy zobaczył minę dyrektorki to od razu kontynuował. - No nic złego, pewnie usiedli gdzieś na błoniach i popijają na zgodę whiskey, a zawodnicy się tu muszą za nich męczyć... No dobrze, już dobrze, ale pani dyrektor powinna być przyzwyczajona do moich żartów! Chciałem rozluźnić atmosferę i... I proszę państwa! Powrócił złoty znicz i powrócili ścigający, co za emocje! Widać, że dziś nieźle się z nimi bawi, skoro odciągnął ich taki kawał. Znowu nam zniknęli! - krzyknął, kiedy polecieli za wysokie trybuny, jednak nie trwało to tak długo. – O, już widzę złoty znicz, widzę rękę która go trzyma i... Tak, to niestety ręka Malfoy'a. Merlinie, jak mogłeś na to poz... - nie dane mu było dokończyć, bo dyrektorka od razu wyrwała mu mikrofon. Kibice w zielonych barwach nie mogli powstrzymać radości aż tak, że popękało kilka ławek od ich skoków. To było pewne – Puchar Domów otrzymuje Slytherin, wszędzie będą zielone ozdoby, ale to dopiero na zakończeniu roku. Harry podleciał do swojego przeciwnika, aby podać mu rękę i pogratulować. Tak było w dobrym stylu.
- Gratuluję wygranej, Malfoy - powiedział smutno Gryfon. - Tym razem byłeś lepszy.
- Wiesz mi, że nigdy mi tak nie zależało na wygranej jak dziś. Po prostu musiałem i...
- Wiem o zakładzie. Tylko mam prośbę. Jak już się dowiesz, o kogo chodzi to zachowaj się należycie, ona i tak ma już za dużo stresu - poprosił Harry.
- Mam nawet swoją teorię, że może jest jakiś brzydki... - zażartował i wtedy w ich stronę zaczął lecieć Blaise. Gryfon postanowił się wycofać, ale na odchodne dopowiedział, że Malfoy może mieć trochę racji. Nie chciał mieć jednak żadnego kontaktu z nadchodzącym Ślizgonem, więc poleciał do szatni, aby przeprosić drużynę.
- Także wybaczcie, że was zawiodłem - powiedział i usiadł na ławce.
- Nie zawiodłeś.
- Bredzisz.
- Gadasz głupoty. W końcu to tylko mecz, a i tak wszyscy wiedzą, że to na Gryfonów można zawsze liczyć - pocieszali go.
- Mam nadzieję, że nie odwołujesz imprezy? - spytał Seamus, a reszta popatrzyła na niego z wyczekiwaniem.
- Nie, wszystko już gotowe. Myślałem, że będziecie bardziej mną zawiedzeni - dodał, kiedy zobaczył, że drużyna wcale nie jest smutna.
- Zawiedzeni? Stary, rozwaliłeś Voldemorta, więc jak możemy się o coś na ciebie gniewać? - pocieszył go Neville, a reszta pokiwała głowami. - To o dwudziestej wszyscy w salonie.

Na trybunach została tylko jedna osoba. Była to Gryfonka, która chyba po raz pierwszy w życiu nie widziała, co ma robić. Zdawała sobie sprawę, że prędzej czy później będzie musiała się z tym zmierzyć. Dlatego, kiedy zobaczyła swoich przyjaciół wychodzących z szatni, podeszła do nich, aby razem z nimi wrócić do zamku. W drodze wszyscy zaczęli wymyślać żarty dotyczące meczu. Jeden z nich brzmiał, że po prostu Harry'emu znudziło się wygrywanie wszystkiego i dał raz poczuć Ślizgonom jak to jest. Kiedy reszta poszła trochę do przodu, dwoje przyjaciół zostało w tyle.
- Będziesz dziś wieczorem u nas? - spytał Harry, choć doskonale wiedział, że jego przyjaciółka nie ma ochoty na zabawę.
- Wiesz, może wpadnę. Nie wiem, kiedy Malfoy zażyczy sobie rozmowy i czy jestem gotowa na to, żeby znowu usłyszeć „zostańmy przyjaciółmi” - wzruszyła ramionami i kroczyła tak, jakby chciała, aby droga się wydłużała.
- Pamiętaj, że ja zawsze jestem dla ciebie, jakby się coś działo to napisz do mnie albo przyjdź. Z resztą myślę, że dzisiaj w lochach też będzie impreza i rozmowa cię ominie - próbował dodać jej otuchy, choć widział, że średnio mu to wychodzi.
- Jak ja mam zacząć? Co powiedzieć? Ostatnie moje wyznanie było od serca i, jak widać, nie podziałało...
- Zazwyczaj to ja radziłem się ciebie i teraz nawet nie wiem co powiedzieć – odpowiedział jej brunet.
- Sama się wpakowałam w ten zakład i im szybciej się z niego wywiążę tym lepiej... A nie wiesz po co McGonagall została wezwana do Ministerstwa? - zmieniła temat, aby choć przez chwilę jej myśli zajęły się innym tematem.
- Podobno chodzi o kilku Śmierciożerców, ale szczegółów mi nie podała – wyjaśnił Potter. - Moim zdaniem Ministerstwo boi się, że ci, których jeszcze nie schwytali, mogą stworzyć konkretną grupę, aby pomścić swojego Pana. Sama mogłaś się przekonać, jak bardzo są  niebezpieczni – wspomniał sytuację, kiedy w zeszłym semestrze z nimi walczyli, a ona wylądowała w skrzydle szpitalnym. - Powiedziałem jej, że gdyby była potrzebna moja pomoc to niech wyślę sowę.
- Ja też chętnie pomogę. Wolę sto razy walczyć ze Śmierciożercami niż iść na tę rozmowę - skomentowała i chyba po raz pierwszy dzisiaj się uśmiechnęła. Po rozstaniu się z przyjaciółmi poszła na siódme piętro. Z jednej strony liczyła, że może jej współlokator pójdzie od razu świętować do lochów, a z drugiej chciała mieć to już za sobą. Gdy weszła do dormitorium, on właśnie wychodził z łazienki, owinięty ręcznikiem w pasie z mokrymi włosami. Do tego ten zapach jego żelu roznoszący się po całym salonie. Hmm, to jednak nie będzie łatwe zadanie.
- Ooo, Granger, dobrze, że jesteś. Tak, tak, gratulujesz mi, jesteś pełna podziwu i tak dalej, ale z racji, że mamy napięty grafik to już ci mówię, jaki jest plan wieczoru. O dwudziestej mam imprezę w lochach, czyli do niej jest jakieś półtorej godziny. Ja muszę na chwilę teraz zniknąć, ale jak wrócę to ustaw w salonie kilka tych swoich słoików z płomykami. O dziewiętnastej siadamy, ty mi mówisz kim jest twój wybranek, a potem ja idę świętować - mówił szybko przechodząc między salonem a sypialnią, aby się ubrać. Zupełnie nie czekał na jakąś jej reakcję czy odpowiedź. Kiedy oznajmił wszystko, co miał do zakomunikowania, poprawił lekko koszulę i jednym pstryknięciem teleportował się w tylko jemu znajome miejsce. Hermiona jeszcze chwilę stała w miejscu, zastanawiając się co wymyślił. Po chwili wzruszyła ramionami i kilkoma ruchami różdżki wyczarowała małe słoiczki. Porozstawiała je tak, aby oświetliły całe pomieszczenie. Miała jeszcze chwilę, więc usiadła na kanapie wpatrując się w kominek i układając w głowie to, co ma mu powiedzieć. Kiedy zegar wybił dziewiętnastą usłyszała charakterystyczny dźwięk i obok niej pojawił się Ślizgon. Ustawił na stole srebrną tacę, a do Gryfonki doleciał zapach.
- Tylko mi nie mów, że to są..
- Tak, to są - przerwał jej i zdjął górną część srebrnej zastawy. W środku były dwa talerze, na których znajdowały się naleśniki w sosie cytrynowym. Te same, na które kiedyś go zabrała.
- Ale przecież to ty wygrałeś, a kolacja miała być jak ja wygram - dziwiła się.
- Granger, ja ci powiedziałem, że zabiorę cię na najlepszą kolacje w twoim życiu i wierz mi, wyglądałaby ona zupełnie inaczej - powiedział i widząc, że nadal ma zaskoczoną minę dodał - po prostu wiem, że ciężko zdradzić ci ten sekret, więc uznałem, że ja też dam coś od siebie, żeby ta rozmowa lepiej szła.
- To mnie zaskoczyłeś, ale jak tam trafiłeś? Jak zapłaciłeś? - dopytywała dalej, kiedy on zaczął rozkładać porcję dla niej i dla siebie. Wstał jeszcze po wino do swojego barku i rozlał na dwa kieliszki.
- Niech to zostanie tajemnicą. Poza tym nie mamy za dużo czasu, a ty jak się rozgadasz, to trudno cię wyhamować. Tak sobie jeszcze pomyślałem, że może... - wtedy przez okno wleciał Patronus w kształcie kota. Podleciał nad dwójkę prefektów naczelnych i zaczął przemawiać głosem profesor McGonagall:
Panna Granger i Pan Potter są wzywani do Ministerstwa na posiedzenie w sprawie ucieczki dwóch Śmierciożerców z Azkabanu. Proszę zabrać ze sobą różdżki, gdyż może dojść do konfrontacji. Proszę zachować to w miarę możliwości w tajemnicy.
Wtedy kot się rozpłynął, a Gryfonka wstała, pobiegła do swojej szuflady i do małej torebki włożyła kilka fiolek z kolorowymi płynami. Zgarnęła różdżkę, a do dormitorium wpadł Wybraniec.
- Wiadomo kto uciekł? - spytał Malfoy, gwałtownie podnosząc się z podłogi. Przestraszył się, że może chodzić o jego ojca.
- Nie - odparł szybko Harry. - Gotowa? – w odpowiedzi na pytanie Harry’ego, Hermiona kiwnęła głową. - Dziwne, że wysłała Patronusa, zamiast sowy. To musi być coś naprawdę ważnego.
- Idę z wami - stwierdził Draco.
- Co?! - krzyknęli obydwoje na raz.
- No idę, lepiej będę znał ich zagrania, a poza tym, jak ostatnio Granger z tobą poszła to nie była bezpieczna, a ja wolę tego dopilnować, bo...
- Nie będę za nią obowiązków wypełniał - dokończyli ponownie Gryfoni jednym głosem.
- A poza tym to mi się spieszy do rozmowy z Granger, więc zależy mi, aby szybko zeszło - wyjaśnił i wyciągnął rękę, a oni popatrzyli na siebie i w sumie przystali na zabranie go. Wiedzieli, że nie odpuści.
 Kilka sekund później pojawili się w jednym z pomieszczeń w Ministerstwie. Wylądowali na głównym holu. Była późna godzina, więc nie spodziewali się tutaj dużej ilości osób, ale było zdecydowanie za cicho. Poszli więc w stronę sali, w której zazwyczaj odbywają się wszystkie rozmowy organizacyjne.  W pewnej chwili zza ściany rozległ się huk. Podeszli bliżej, ale na tyle bezpiecznie, żeby spokojnie ocenić sytuację. Gryfonka wychyliła się i dojrzała przez uchylone drzwi, że dyrektorka i Minister Magii siedzą pod ścianą związani linią, kilku czarodziei, których ona znała tylko z widzenia, leżało teraz wystraszonych i pilnowanych przez postać w czarnym kapturze, a ostatnim, co udało jej się dostrzec, była jeszcze jedna postać podobnie ubraną do poprzedniej, która chodziła dookoła i w ręku obracała różdżkę. Niestety nie dane jej było słyszeć co mówią. Wróciła do chłopaków i szeptem przekazała to, co widziała. W krótkiej chwili ustalili plan działania. Dwójka Gryfonów wpadła do pomieszczenia i oboje krzyknęli Drętwota. Z racji, że Śmierciożercy nie spodziewali się dodatkowych gości to natychmiast padli nieruchomo na ziemię. Draco miał się zająć zabraniem im różdżek i skrępowaniem. Potem Gryfonka zaczęła uwalniać związanych.
- W samą porę panno Granger, w samą porę - mówiła wdzięcznie dyrektorka. - A co tu robi pan Malfoy?
- On po prostu był przy tym, jak otrzymaliśmy Patronusa i uznaliśmy, że dodatkowa różdżka zawsze się przyda.
- Natychmiast wysyłam sowę do Azkabanu, bez rozprawy trafią tam za atak na Ministerstwo - dodał Kingsley Shacklebolt, kiedy jego ręce zostały uwolnione. - Ale zaraz mamy tu dwóch, a jak dobrze kojarzę to zaatakowało nas trzech i…
Wtedy bardzo szybko zadziało się coś, co zostało odebrane przez uczestników za wydarzenie w zwolnionym tempie. Z korytarza niespodziewanie wbiegła kolejna zakapturzona postać i na ślepo rzuciła zaklęcie Sectumsempra. Powodowało ono wiele ran ciętych na skórze. Harry momentalnie go unieszkodliwił, jednak kilka sekund za późno. Prawdopodobnie jeden ze Śmierciożerców rozpoznał syna Lucjusza i chciał mu dać nauczkę za to, że przeszedł na drugą stroną. Zaklęcie leciało prosto w stronę Draco, jednak Hermiona mu przeszkodziła.  Upadła na zimną podłogę upuszczając wszystko, co trzymała. Ból był silny i rozrywający.
- Granger?! Coś ty zrobiła, czemu mnie zasłoniłaś? – krzyczał blondyn, rzucając się, by podtrzymać jej głowę, gdy reszta wzywała magomedyków. - Pośpieszcie ich!
- Malfoy, ja... ja mu-muszę ci coś powiedzieć - próbowała mówić, choć sprawiało jej to ból. - Bo ta osoba... W której się zakochałam to…
- Cicho, nie mów nic, nie teraz - mówił i swoją koszulą starał się zatamować krwawiące rany. Pomagał mu Harry, który również poświęcił część swoich ubrań.
- Ja… Nie wiem, czy będę miała okazję..
- Co ty bredzisz! Oczywiście, że będziesz miała - przerywał jej i wypatrywał, czy z korytarza nie widać już magomedyków.
- Malfoy - ścisnęła mu rękę, a ten spojrzał na nią. - To w tobie się zakochałam - wyznała i chciała zabrać rękę.
- Ale sobie Granger moment wybrałaś - zaśmiał się, ale po chwili dotarły do niego jego słowa.
– Czekaj! Co? - krzyknął, ale ona czuła, że powoli odpływa i najpierw zniknął dźwięk, a potem i obraz. Zemdlała.


*Witajcie! Dziękuję, że tu jesteś :D Zostaw po sobie ślad w postaci komentarza :D I zdrowych świąt! :D 

15 komentarzy:

  1. Takiego obrotu spraw sie nie spodziewalam, ale bardzo mi sie to podoba, że cały czas potrafisz trzymać mnie w napięciu i mnie zaskakiwać. Życzę Ci weny i połamania pióra. Mam nadzieję że następny rozdział już się rodzi w twojej głowie. Wesołych, spokojnych oraz zdrowych świąt! Odpocznij��❣

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze dziękuję za komentarz :) Po drugie to cieszę się, że trzymałam w napięciu, o to chodziło :) Jest pomysł na kolejny rozdział :) Tobie również zdrowych :)

      Usuń
  2. Rozdział bardzo mi się podoba i już nie mogę się doczekać kolejnego. Bardzo podoba mi się reakcja Draco gdy Hermiona wyznała mu miłość, bardzo chce zobaczyć jak dalej potoczy się to opowiadanie. Wesołych Świąt!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz <3 Wesołych i zdrowych świąt <3

      Usuń
  3. Najlepszy fanfik jaki czytałam, czekam na kolejną część. Może zdradzisz kiedy sie pojawi? heheh Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci :D Najpóźniej do końca tygodnia będzie nowy rozdział :)

      Usuń
  4. No, teraz przeczytałam wszystko :D niezły zwrot akcji i to poświęcenie Hermiony! Jestem ciekawa czy Malfoy w tej sytuacji odpowie to samo co za pierwszym razem. Ale jego gest z jej ulubionym daniem był dobry :)
    Dodaje u siebie link z Twoim opowiadaniem, bede śledzić :)
    I zapraszam do siebie: https://w-poszukiwaniu-lepszego-jutra.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Rajciu! Kolejna osoba, którą kojarzę z dawnych lat blogowania. Super, że jeszcze ktoś tutaj jest :) Też pisałam w latach 2016 :) a nawet odrobinę wcześniej. Zupełnie nie odnajduję się w nowych blogach i nie wiem gdzie ich szukać ;) Sporo mam do nadrobienia skoro jest tutaj aż 40 rozdziałów. Podziwiam samozaparcie.
    Ściskam!
    http://precious-fondness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, postanowiłam dokończyć opowiadanie, bo ono zostanie, a takie niedokończone nie dawało mi spokoju :) Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  6. Jestem pełna podziwu :) bardzo fajne opowiadanie, jestem bardzo zdziwiona że wcześniej na niego nie wpadłam :) Nie mogę się doczekać dalszych losów tej pary.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że moje opowiadanie przypadło Ci do gustu :) Pracuję nad kolejnym rozdziałem :) Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  7. Tak się wyciągnęłam w to opowiadanie że całe przeczytałam w jeden dzień. Zdradzisz kiedy pojawi się nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja wena ma teraz małą przerwę i średnio chce współpracować, ale max do środy opublikuję :) Cudownie się czyta, że opowiadanie tak wciągnęło, że poszła na raz :)

      Usuń
  8. Świetny rozdział!!! zakończenie wisienka na torcie :)

    OdpowiedzUsuń