wtorek, 21 kwietnia 2020

Rozdział 41

Scena, która wydarzyła się chwilę temu, to było za dużo do przyjęcia jak na jeden raz. Szybkie schwytanie Śmierciożerców, którzy uciekli z Azkabanu oraz uwolnienie dyrektorki i pracowników Ministerstwa z ich rąk. Dokonała tego trójka uczniów, można byłoby rzec, że słynne złote trio, ale zamiast Rona był Draco. Zupełnie przypadkowo, ponieważ McGonagall wezwała tylko dwójkę Gryfonów, a Ślizgon uparł się, żeby wtedy z nimi iść. Jednak, jak to zawsze w każdej bitwie bywa, jest ktoś, kto ucierpi i niekoniecznie jest to tylko ta zła strona. Tak było i tym razem. Hermiona dostała zaklęciem, które było kierowane w stronę Ślizgona. Zasłoniła Draco z miłości, którą go darzyła. Nie wiedziała, czy z tego wyjdzie, więc wyznała mu, co do niego czuje. Chciała, żeby wiedział, że był kimś ważnym w jej życiu. Zawsze gdzieś w okolicy, dbał o nią i troszczył się, ale nie chciał się przyznać, więc po prostu tłumaczył, że to tylko po to, aby nie musiał za nią wykonywać pracy i obowiązków. Czuł się za nią w pewien sposób odpowiedzialny, choć nie wiedział dlaczego, albo po prostu nie rozumiał. Od zawsze było mu wmawiane, że miłość i dobro to cecha ludzi słabych i daleko dzięki nim nie zajdzie. Liczy się czystość krwi i tylko takim osobom należy się szacunek. Drugim warunkiem było bogactwo, a jeśli ktoś posiadał te dwie cechy, był kimś. Tego go zawsze uczono, więc to wszystko, co dała mu Gryfonka podczas ostatniego roku w Hogwarcie, było takie nowe i dziwne. Niestety również nie do końca zrozumiałe, ale to w życiu normalne – strach przed czymś nowym jest jego nieodłączną częścią. Człowiek nie wie, co ma wybrać albo co będzie dla niego odpowiednie, dlatego obawia się tych decyzji.
Teraz siedzieli na zimnej podłodze w korytarzu Ministerstwa, gdyż zostali wyproszeni przez Magomedyków w momencie, w którym przybyli.
- Wiem przez jaki ból ona przechodzi - odezwał się po dłużej chwili ciszy Draco, przeczesując włosy palcami. - Takim samym poczęstowałeś mnie na szóstym roku.
- Nie wiedziałem wtedy jak działa Sectumsempra, ani że wymyślił ją Snape. Jednak on potrafił cofnąć działanie tego zaklęcia. Widziałem jak dyrektorka próbowała coś zadziałać, ale rany, zamiast się goić, jedynie się nie powiększały - odpowiedział, choć trudno mu było pogodzić się z tym, że jego przyjaciółka leży tam w ciężkim stanie i nie wiadomo, jakie będą tego skutki.
- Miałem ją chronić, a to ona ochroniła mnie - podsumował blondyn i różdżką usunął ślady krwi ze swojego ciała. - Mnie, swojego wroga. To nawet mój ojciec chciał mnie poświęcić.
- Już nie wroga, Malfoy – zaprzeczył. - Zrobiła to, bo cię kocha.
- No właśnie, w życiu bym się nie spodziewał, że to o mnie chodzi - wtedy mu się coś przypomniało. - Potter, a jak powiedziałem, że z nim jest coś nie tak i może jest brzydki to żeś nie zaprzeczył.
- No chyba byś nie chciał, żebym uważał, że jest inaczej. Dziwnie by to było odebrane - dodał Harry.
Wtedy drzwi, za którymi rozegrała się cała akcja zaczęły się otwierać. Natychmiast oboje podnieśli się, czekając na to, jakie wieści usłyszą. Starsza kobieta w białej szacie pisała coś jeszcze na kawałku pergaminu, a z nią podążało dwóch innych Magomedyków, w tym jeden był im dobrze znany.
- Oliwer, co z nią? - spytał natychmiast Harry i poprawił okulary.
- Została teleportowana do św. Munga, krwawienie ustało, ale przez kilka dni na pewno będzie spała. W tym czasie będzie miała opatrywane rany maściami. Nic więcej wam teraz nie powiem, bo musimy czekać jak się obudzi. Przepraszam, ale muszę iść, napiszę do ciebie później, to może coś więcej będę wiedział - wyjaśnił szybko i podążył za resztą. Chwilę później się teleportowali. W tym samym czasie do środka zaprosiła ich dyrektorka.
- Musimy teraz złożyć raport z tego, co się stało, jeden z aurorów zaraz się pojawi, aby zabrać więźniów. Co do panny Granger to nie wolno jej na razie odwiedzać, będzie pilnowana i szczegółowo badana, czy to zaklęcie nie wywoła żadnych większych ran - powiedziała i kilka minut później każdy musiał opowiedzieć cała sytuację raz jeszcze. Wszyscy chcieli już wrócić do siebie, odpocząć i przeanalizować zaistniałą sytuację po swojemu, ale z drugiej strony wiedzieli, że prędzej czy później i tak któryś z aurorów wezwałby ich z powrotem do ministerstwa, więc skoro są na miejscu to można to załatwić od ręki. Jedyne co nie było obowiązkowe to zdawanie relacji reporterom "Proroka codziennego". Nie wiadomo skąd, ale pojawili się zaraz po aurorach i chcieli wiedzieć, co się wydarzyło, aby zdążyć jeszcze na jutrzejszy numer wydania. Oczywiście jedynie Minister Magii powiedział kilka zdań, a reszta próbowała uniknąć zdjęć, którzy fotoreporterzy natarczywie robili. Kiedy było po wszystkim, razem z McGonagall wrócili do Hogwartu. W salonie głównym Gryffindoru i w lochach zaczynały się właśnie imprezy, który były zaplanowane po dzisiejszym meczu Quiddicha, ale oboje nie mieli na nie ochoty. Draco zaproponował, że jak chce odpocząć i mieć trochę ciszy, to Harry może iść z nim na siódme piętro. Chłopak nie zaoponował i chwilę później znaleźli się w dormitorium prefektów naczelnych.
- Tylko jak chcesz tu spać, to zostaje ci kanapa - stwierdził blondyn i podszedł do barku nalać sobie szklankę Ognistej. Chciał się rozluźnić. Gestem spytał Gryfona, czy też chce, a ten kiwnął twierdząco głową. - Moje łóżko dzielę tylko z Granger - dodał Malfoy i podał mu szklankę zapełnioną do połowy.
- Hermiona nie ma łatwo w tym roku, ciągle wydarza jej się coś złego, a chyba nie znam bardziej uczciwej, mądrej i pomocnej osoby - powiedział tak jakby do siebie Harry i upił łyk. Nie przepadał za tego typu trunkami, ale teraz po prostu musiał odreagować. Po chwili kontynuował swój monolog - tyle w życiu poświęciła.. Zrezygnowała dla mnie z ostatniego roku nauki, żeby pomóc mi szukać horkruksów, ryzykowała w wielu sytuacjach, usunęła pamięć swoim rodzicom, wiedząc, że jak się to wszystko skończy to zostanie sama.
- Co? Jak to usunęła pamięć ? - zaciekawił się Draco.
- Zrobiła to, aby ich chronić. Śmierciożercy swego czasu tępili rodziny mugoli, a oni byli narażeni, więc uznała, że to będzie najlepsze rozwiązanie. Sam nie wiem, czy byłbym na to gotowy.
- Merlinie, nic nie wiedziałem - stwierdził blondyn i, kiedy wypił resztę, wrzucił szklankę w palący się kominek. Harry zrobił dokładnie to samo, po czym wstał, kierując się w stronę drzwi. - Jednak nie zostajesz?
- Chcę ją zobaczyć, nawet jeśli jest nieprzytomna. Chcę wiedzieć, że nic jej nie zagraża, że mogę być spokojny - wytłumaczył Gryfon.
- Idę z tobą - odparł Ślizgon. - Tylko czy McGonagall nie zauważy, że teleportowaliśmy się poza Hogwart?
- Jakoś jej to wytłumaczę – stwierdził Harry, a następnie w kilka sekund zmienił swoje położenie. Malfoy podążył za nim. Nie pomyśleli o jednym. Gdzie mają jej szukać. Szpital św. Munga był dość spory, miał kilka pięter i jeszcze więcej korytarzy. Był wieczór, więc odwiedziny o tej porze były wykluczone, zatem zapytanie kogoś z personelu odpadało, a zaglądanie do każdego z pokoi tym bardziej. Postanowili, że napiszą do Oliwera, który od jakiegoś czasu tutaj pracuje. Zawarli na pergaminie, w którym dokładnie miejscu się znajdują i wysłali sowę. Nie musieli długo czekać, gdyż za chwilę zza rogu wyszedł owy dawny Gryfon.
- Co wy tu robicie? - spytał cicho i lekko oburzony - przecież wiecie, że nie wolno jej odwiedzać.
- Musimy ją zobaczyć, tylko na chwilę - wyjaśnił błagalnie Harry.
- Dobra, ale na chwilę i załóżcie to - zgodził się i podszedł do wieszaka, na którym wisiały białe fartuchy. Podał im, a kiedy założyli, szli ciemnym korytarzem przez dłuższą chwilę.
Na piątym piętrze, po prawej stronie były drzwi bez szyby. Obok nich siedział ponury czarodziej z głową spuszczoną w dół.
- Bądźcie cicho, to może się nie obudzi i ominą nas problemy - poprosił i całą trójką weszli do środka. Pomieszczenie było duże, ale w środku znajdowało się tylko jedno łóżko, na którym leżała ona. Niewielkie oświetlenie dawała jedna świeczka na stoliku obok. Po cicho podeszli do jej łóżka, a Oliwer zamknął za nimi drzwi. Miała kilka ran, ale były one już opatrzone i nie wyglądały na poważne zranienia. Leżała nieruchomo, ale poprzez ruch klatki było widać, że oddech jest spokojny i wyrównany.
- Tak u was wygląda ochrona chorych? Przecież to kpina - oburzył się Draco patrząc cały czas na Gryfonkę, a Harry wtedy usiadł na skraju łóżka i złapał ją za rękę.
- Jutro z rana to zgłoszę - powiedział Oliwer, nasłuchując czy nikt nie idzie - dobra, a teraz wracajcie do Hogwartu.
- Informuj nas na bieżąco - poprosił Harry i skierował się w stronę wyjścia, natomiast Ślizgon stał nadal tak, jakby nie usłyszał polecenia.
- Malfoy - ponaglił go Wood.
- Dajcie mi jeszcze chwilę. Wiecie jaka to rzadkość widzieć ją jak przez dłuższą chwilę nie mówi ani jednego słowa? - spytał, a wtedy Harry powiedział coś na ucho Oliwerowi. Ten kiwnął głową i poinformował go, że ma minutę, a oni czekają na korytarzu. Ślizgon spełnił prośbę, a kiedy pożegnali się to z powrotem wrócili do zamku. Na szczęście nie zostali zauważeni i kiedy weszli na siódme piętro to zmęczenie wygrało i obydwoje poszli spać.

Następnego dnia w Wielkiej Sali trwało śniadanie. Zmęczenie promieniowało z twarzy wielu osób, gdyż nocne imprezy trwały trochę dłużej niż było to zamierzone. Na szczęście spory zapas eliksirów na kaca bardzo im pomógł. Nikt jednak nie wiedział, jakie wydarzenia miały miejsce tej nocy.
Prawie każdy uczeń otrzymał właśnie nowe wydanie „Proroka codziennego”. Dzięki niemu wieść obeszła wszystkich. Na pierwszej stronie było zdjęcie Ministra Magii, który przemawiał, a w tle ruszające się postaci. Jak ktoś się dobrze przyjrzał, mógł dostrzec również McGonagall. W Wielkiej Sali zapanowała cisza i każdy skupił się na nowych informacjach.
Dziś w nocy miało miejsce niebezpieczne wydarzenie. Trzech Śmierciożerców napadło na Ministerstwo i obezwładniło wszystkich tam przebywających. Gdyby nie pojawienie się trójki uczniów z Hogwartu,  nie wiadomo jakby się to skończyło. Owi wspomniani uczniowie to prawie słynne Złote trio, jednak zamiast Rona Wesley’a pojawił się Draco Malfoy (dawny Śmierciożerca - przyp. red.). W ciągu kilku chwil doprowadzili do uratowania zakładników. Z bólem zawiadamiamy, że podczas tej akcji Hermiona Granger została raniona zaklęciem Sectrumsempra i obecnie przebywa w szpitalu św. Munga, gdzie jest hospitalizowana i na razie nie wolno jej odwiedzać. Miała być strzeżona, jednak z naszych źródeł wiemy, że tutaj pewne kwestie zawiodły. Resztę przeczytacie na stronie 5.”
Wtedy do Wielkiej Sali weszło dwóch chłopaków, na których od razu został zwrócony wzrok pozostałych uczniów. Można było usłyszeć kilka szeptów. Oni jednak nie przejęli się zbytnio, tylko każdy z nich poszedł w stronę swojego stołu. Wiedzieli, że czeka ich mnóstwo pytań od przyjaciół. Pierwszy miał się z tym zmierzyć Harry. Opowiedział im, jak doszło do całej sytuacji, pomijając wyznanie Hermiony do Draco. Jedynie Ron nie był z tego zadowolony, ale kiedy usłyszał, że pojawienie się tam Ślizgona nie było do końca zamierzone, odpuścił.
- Wiedziałem, że u nas jest impreza, więc Malfoy zaproponował, że mogę spać u nich na kanapie. Sam też zrezygnował z imprezy i obaj się położyliśmy - zakończył opowiadanie i dopiero wtedy nałożył sobie jajecznicy na talerz. Zerknął tylko na gazetę, aby zobaczyć, czy jest jego jakieś zdjęcie, ale na szczęście udało się tego uniknąć.
- Bieda Hermiona - dowiedziała Ginny. - Nie rozumiem, czemu nie można jej odwiedzać.
- Ma odpoczywać i będzie badana, czy nie ma większych powikłań, jest pilnowana - wyjaśnił Gryfon, a reszta siedziała i spijała słowa z jego ust.
- Pilnowana? - spytał Seamus. - To trochę zabrzmiało tak, jakby była Śmierciożerczynią.
- W Proroku była napisane, że pewne kwestie zawiodły - dodał Ron, spoglądając jeszcze raz na gazetę.
- Co? - zdziwił się Wybraniec - Jakie kwestie? Jak tam byliśmy to rzeczywiście osoba, która pilnowała Hermiony spała, ale skąd oni się o tym dowiedzieli? - wziął gazetę do ręki, by dowiedzieć się szczegółów. Obiecał sobie, że jeśli będzie tam chociaż małe kłamstwo, to nie zostawi tak tego w ten sposób. Treść była następująca:
„Panna Granger miała być strzeżona, aby nic nie zarażało jej zdrowiu. Niestety osoba, która była wtedy na zmianie, przespała na krześle całą noc, nie wiedząc co się dzieje. Ktoś niepostrzeżenie wszedł do sali, w której leży Gryfonka, bo na ścianie widniał napis, który prezentujemy na zdjęciu.”
Pod tą krótką notką zamieszczono fotografię pokazującą ścianę, na której było napisane „Radzę lepiej pilnować panny Granger, bo następnym razem tak łatwo nie odpuszczę”.
Harry musiał chwilę pomyśleć. Odłożył gazetę, wziął łyk soku i dotarło do niego, kto mógł za tym stać. Spojrzał na stół Slytherinu, szczególnie na jednego blondyna. Ten również zerknął wtedy na niego i z dumą kiwnął głową. No tak, on został z nią na chwilę sam, a znając jego kontakty i wpływy, musiał jeszcze w nocy wysłać sowę do redakcji. Wiedział, że prawdopodobnie ma to zostać w tajemnicy, jak ich wizyta w św. Mungu, dlatego postanowił nie zdradzać, że zna więcej szczegółów.
- Myślę, że po tym artykule coś się zmieni. Lepiej mówcie jak impreza - zmienił szybko temat, a jego przyjaciele zaczęli opowiadać, jak minęła im uprzednia noc.

Draco zaraz po śniadaniu wrócił do siebie.  Jego przyjaciele chcieli znać szczegóły wydarzeń w Ministerstwie, ale on odpowiadał zdawkowo. Sam nie wiedział ile może albo ile chce im powiedzieć. Był nadal zmęczony wczorajszym meczem i wieczorem. Nie miał nawet czasu pomyśleć o wszystkim i przeanalizować tego, co powiedziała mu Gryfonka.  Granger, ta najbardziej uparta laska jaką znał, zakochała się w nim. To było nie do pomyślenia, że tyle lat wzajemnego wyzywania, kpin oraz wyśmiewania doprowadzi do takiego wyznania. Jak ona to sobie wyobrażała? Musiał przyznać, że była dla niego kimś ważnym - coraz bardziej chciał się jej radzić i z nią dyskutować, ale to wszystko. Żadnej miłości z tego nie będzie, jedynie przyjaźń. Najbardziej się dla niego liczyło to, żeby wyzdrowiała. Obiecał sobie, że jak tylko się wybudzi, szczerze z nią porozmawia. Im szybciej to załatwi tym lepiej. Dotarło do niego też to, że jest jej ogromnie wdzięczny za jej ochronę, więc czas się odwdzięczyć. Skoro Granger jest zakochana, to oznacza, że potrzebuje kogoś, kto będzie się nią opiekował i zwyczajnie potrzeba jej chłopaka. Do głowy wpadł mu pomysł, że on się tym zajmie.

Nie wiedział, czy dobrze robi, mówiąc o tym wszystkim przyjacielowi, ale nie miał wyjścia. Blaise był jedyną osobą, z którą trzymał się blisko. Mówili sobie o wszystkim i zawsze mogli na siebie liczyć, niezależnie od tego, czy ta osoba popierała dany pomysł czy nie. Wysłał sowę do czarnoskórego Ślizgona z prośbą o przybycie na siódme piętro. Kiedy Zabini się pojawił, Draco nalał sobie i jemu po szklance Ognistej i opowiedział o zajściu z zaklęciem i o wyznaniu Hermiony. Przyjaciel mu nie przerywał, jedynie czekał aż skończy, bo widział, że Malfoy ma w głowie jakiś plan i nie wezwał go tu tylko po to, aby się z nim napić.
- Hermiona się w tobie zakochała? - spytał już któryś raz, nadal w to nie wierząc.
- Ja też byłem w szoku, ale to nie ma szans bycia - odpowiedział mu blondyn. - Dlatego wpadłem na pomysł, jak zrobić tak, żeby nie tracić kontaktu z Granger, ale pozostać w takiej relacji, jaka jest obecnie - wyjaśnił w końcu.
- Czyli czekaj? Jak mam ci pomóc? Nie chcesz z nią być?
- Zabini, nie wiem… Nie. My nie pasujemy do siebie, możemy się kolegować, ale nic więcej - mówił tak, jakby nadal się wahał, jednak coś w środku podpowiadało mu, że to jest jedyna opcja. Liczył tylko na to, że jak się skończy szkoła to będzie mógł ją czasem spotkać i spytać co u niej. Nie był obecnie w nikim zakochany i było mu z tym dobrze. Przyzwyczaił się do bycia samemu, ale też nie zamykał się na bliższe kontakty z dziewczynami. Chciał trafić na kogoś, na kim będzie mógł polegać oraz nie będzie go oceniał tylko przez pryzmat bogactwa i wyglądu. - Musimy zeswatać ją z kimś innym.
- Co? Chyba nie chodzi ci o to, że nie jest czystej krwi, czy to, że jest Gryfonka? - dopytywał dalej Blaise, ale odstawił szklankę, bo sprawa była poważna i chciał chociaż raz podejść do tematu poważnie. Jego związek się rozwijał i widział, ile daje mu relacja z Ginny.
- Już dawno przestało mi to przeszkadzać, ale po prostu to nie przejdzie. Odpuść. Wezwałem cię, bo trzeba zeswatać Granger z Woodem - powiedział w końcu Draco i też odłożył szklankę.
- Woodem? A czemu akurat z nim?
- A komu mam ją oddać? Temu rudemu wieprzowi, żeby ją znowu skrzywdził? Wood wydaje się w porządku, a mi zależy, żeby była szczęśliwa - odpowiedział, choć wiedział, że powiedział za dużo.
- Chcesz żeby była szczęśliwa, czyli ci na niej zależy. Pomogę ci, ale żebyś potem nie żałował swojej decyzji.
- Nie będę - odparł krótko blondyn. - A teraz bierz pergamin i pisz do niego, żeby zbliżył się do Granger, bo ona się zakochała we mnie i jak nie chce, żeby była nieszczęśliwa i choć trochę mu na niej zależy, niech spróbuję ją odciągnąć ode mnie.
- Dobra, wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć -  Blaise wzniósł ręce ku górze i zabrali się do pracy. Następnie wezwali sowę i dali jej mały liścik. Kiedy zniknęła im z oczu, Draco wiedział, że nie ma już odwrotu.

Szpital św. Munga to spory budynek mieszczący się w Londynie. Leczono tu poważne przypadki  różnych klątw, ale pacjentami byli również czarodzieje, którzy muszą odpocząć po urazach. Takim pacjentem była Hermiona Granger. Minęły dwa dni odkąd Gryfonka tutaj trafiła po zajściu w Ministerstwie. Wybudziła się dziś nad ranem i czuła się na tyle dobrze, że chciała wrócić do zamku, jednak kilku Magomedyków uparło się, że muszą zrobić dodatkowe badania. Gryfonka pamiętała całe zdarzenie, włącznie z wyznaniem Draco miłości. Zrobiła to po raz drugi, ale tym razem liczyła, że może coś się zmieni. Była przygotowana na dwie wersje i nawet jeśli ponownie usłyszy "zostańmy przyjaciółmi" to obiecała sobie, że się z tym pogodzi. Za miesiąc jest koniec szkoły i każde z nich pójdzie w swoją stronę. Miała tylko nadzieję, że od czasu do czasu będą mogli się spotkać. Bała się teraz pierwszego spotkania z nim i na samą myśl skręcało ją w żołądku, a z drugiej strony chciała mieć to już za sobą.
Był środowy poranek. Nie lubiła tak bezczynnie leżeć, więc w liście do swojego przyjaciela zawarła prośbę, aby przywiózł jej notatki i ewentualne prace domowe. Chciała czymś zająć myśli, a poza tym pierwsze egzaminy kończące szkoły zaczynały się już za dwa dni, więc jej ambicja nie pozwalała na bezczynne leżenie.
- O, Harry, czekałam na ciebie od rana - powitała go, kiedy ten wszedł do sali niosąc w ręku to, o co poprosiła go w liście. Podszedł do jej łóżka, pocałował w czoło i usiadł na krześle, które stało obok.
- Jutro wychodzisz ze szpitala, więc na spokojnie mogłaś powtórzyć sobie wszystko w Hogwarcie - upomniał ją, ale znał ją doskonale i wiedział, że nauka była i będzie dla niej najważniejsza. - W dodatku marudzenie Malfoy'a o tym, czy jesteś pilnowana, czy masz wszystko, kto cię odwiedza... – wymieniał. - A jak kazałem mu napisać list i samemu wypytać to uznał, że aż tak to go to nie interesuje.
- Oh Harry, boję się tego pierwszego spotkania z nim... Boję się ponownego odrzucenia. A tobie nic nie mówił o tym zdarzeniu? - dopytywała już któryś raz, choć doskonale znała odpowiedź.
- Nie wiem nic, akurat w tej kwestii milczy. Chcesz znać moje zdanie? - spytał, a ta kiwnęła głową - Malfoy się boi, chyba nie wie, jak się w tym odnaleźć i potrzebuje czasu, więc jeśli... - ale Gryfon nie dokończył, bo do sali wszedł Oliwer.
- Wybaczcie, że wam przeszkadzam, ale jak przechodziłem korytarzem to usłyszałem, że rozmawiacie o Draco. Napisał do mnie jakiś czas temu i opisał, że się w nim zakochałaś, ale to nie wyjdzie i mam się za ciebie zabrać, bo jestem jedynym normalnym kandydatem - wyjaśnił po krótce, a oni patrzyli na niego ze zdziwieniem.
- Czyli bawi się w swatkę?  Świetnie. Chociaż znamy już jego zdanie na ten temat - wzruszyła ramionami Hermiona i lekko posmutniała.
- Hej - pogłaskał ją po poliku Wood. - Ja cię tak nie zostawię. On uświadomił mi coś ważnego i niech głupek wie, co traci - pocieszył ją, a ta się delikatnie uśmiechnęła. Usiadł z drugiej strony łóżka. Od zawsze go lubiła, a od pewnego czasu nawet trochę bardziej, ale nie chciała działać pochopnie, wszystko w swoim czasie.
- Jakieś to dziwne dla mnie - odezwał się po chwili ciszy Harry. - Z jednej strony ciągle się o ciebie wypytuje, martwi, szuka ci chłopaka. Na marginesie, nadal jednak nie wiem, czemu o mnie najpierw nie pomyślał - zażartował i podrapał się po brodzie, aby rozładować trochę napięcie. - Jednak nawet do ciebie nie napisał ani Cię nie odwiedził.
- Próbował! - odparł Oliwer. - No tak, wczoraj o północy chciał wejść, ale go nie wpuścili. Ma miesięczny zakaz na wejście do budynku odkąd oczernił szpital i jego pracowników - wtedy wyjaśnił im, że wyszło na jaw, że to on zostawił napis na ścianie i napisał do "Proroka codziennego". Podobno któryś ze skrzatów tam pracujących go wydał, a szef się zdenerwował, więc powiesił na każdych drzwiach informację z jego zdjęciem oraz krótką notką „Udowadniamy panu, że ochrona w naszym szpitalu jest niezawodna”. Cała trójka zaczęła się śmiać.
- Serio? A ja nic nie widziałem - skomentował Harry.
- Bo wchodzisz wejściem przez mój kominek i nadal trochę ryzykuję, ale czego się nie robi dla dawnych przyjaciół. A, i przyniosłem kolejny eliksir wzmacniający - podał Hermionie, a ona od razu go wypiła. - Magomedyk uznał, że jutro po śniadaniu możesz wrócić do zamku. A teraz uciekam, bo muszę odwiedzić jeszcze kilku pacjentów. Zajrzę wieczorem, dotrzymam ci jeszcze towarzystwa - po czym wyszedł i zamknął za sobą drzwi.
- Zawiedzona? - zapytał cicho Harry. – Podjęciem przez Malfoy’a takiej samej decyzji jak poprzednio?
- Byłam na to przygotowana - wzruszyła ramionami. - Ale trochę czasu minie, zanim uda mi się o tym zapomnieć. Na szczęście mam czym zająć myśli - wskazała głową na stolik, na którym leżał stos pergaminów. Porozmawiali jeszcze chwilę, po czym Harry stwierdził, że musi już wracać, żeby nie spóźnić się na kolejną lekcję, a ta poprosiła go, aby rozpisał jej prace domowe i zostawił w jej dormitorium, by mieć już wszystko przygotowane jak wróci do zamku.
Harry, kiedy przeniósł się do zamku i spojrzał na zegarek, wiedział, że jest spóźniony. Czym prędzej zszedł na trzecie piętro na zajęcia ze Slughornem. Zależało mu na tym przedmiocie, ponieważ eliksiry go interesowały, a na posadę Aurora wymagany był z nich egzamin. Słyszał, że ktoś za nim biegnie, ale nie przejmował się tym, ponieważ uznał, że nie tylko dla niego czas leci za szybko.
- Harry, poczekaj! - krzyknęła i w końcu go dogoniła. - Ja też się spóźniłam.
- Może gdybyś nie spędzała każdej wolnej chwili z Zabinim, to byś się wyrobiła - oznajmił krótko i zwolnił tempo do truchtu. Trudno mu było wybaczyć, że wybrała kogoś innego, mimo tego, że to ona zrobiła pierwszy krok w stronę ich związku.
- Nie spędzałam teraz z nim czasu, chciałam wiedzieć co u Hermiony - spytała w końcu.
- W porządku, jutro będzie już z nami - wyjaśnił i zrobiło mu się przykro, że tak ostro zareagował. Zatrzymał ją i złapał za rękę. - Co ma on, czego nie mam ja? - widać było, że zamurowało ją to nagłe pytanie. Stała po prostu i patrzyła mu w oczy. Nie wiedziała, w którym momencie wypuściła swoją torbę oraz ile trwała ta chwila, ale kiedy drzwi od sali się otworzyły, natychmiast od siebie odskoczyli. To był profesor Slughorn.
- O! To wy, zapraszam do środka - po czym otworzył drzwi szerzej. - Nie spóźniliście się dużo, proszę, zajmijcie swoje miejsca. I proszę randki zostawiać na popołudnia - dodał z uśmiechem pod nosem.  Profesor nie wiedział, że ta dwójka nie jest już razem, ale Harry'emu ten komentarz nie przeszkadzał. Spojrzał się tylko w kąt, gdzie akurat siedział czarnoskóry Ślizgon i zrobił minę w stylu satysfakcji, a ten ze złości złamał pióro, które trzymał w ręce. – Proszę, podzielcie się w pary. Odkąd doszło do tej grupy pięć osób jest trochę ciasno, ale myślę, że damy radę.
Uczniowie posłusznie wykonali polecenie. Profesor miał rację, bo osoby, który nie zaliczyły siódmego roku, musiały teraz dołączyć do obecnego rocznika, dlatego mieli wspólne zajęcia. Draco spytał swojego przyjaciela, czy ten miałby problem, jeśli sparowałby się z Gryfonem. Blaise uznał, że to dobry pomysł, bo on pójdzie do Ginny. Kiedy profesor rozdzielił zadania, wszyscy zabrali się do pracy.
- Byłeś u Granger, prawda? - spytał Draco, jak tylko dosiadł się do Harry'ego.
- Byłem - odpowiedział zdawkowo i zaczął czytać recepturę eliksiru, który muszą uwarzyć.
- Wszystko u niej w porządku? - dopytywał dalej blondyn?
Harry w między czasie spoglądał na swoją byłą dziewczynę, która musiała się ostro tłumaczyć z sytuacji sprzed drzwi.
Nie uszło to uwadze Draco, który może i nie popierał nowego związku przyjaciela, ale postanowił się nie wtrącać ponieważ widział, że Blaise jest szczęśliwy. - Potter, ty mnie w ogóle słuchasz?
- Malfoy, zawsze ci powtarzam, że sam możesz ją o to zapytać – brunet odpowiedział w końcu, choć miał już powoli dość jego ciągłych pytań, więc postanowił się z nim trochę zabawić. – A poza tym, nie pomyślałeś przecież o mnie jako o jej potencjalnym chłopaku, więc nie dziw się, że nie chce z tobą gadać – dodał i z trudem powstrzymał śmiech, który cisnął mu się na usta. Postanowił, że nie będzie patrzył na jego twarz, tylko zajmie się pracą, którą musi z nim wykonać.
- Co? O czym tym mówisz? – blondyn spytał zdziwiony, bo naprawdę nie rozumiał, o co chodzi Harry’emu.
- Nie chcesz być z Hermioną? Okay, twoja strata, ale żeby od razu oddawać ją do Wooda, nie mówiąc nic mi? - powiedział ciszej, bo nie chciał, żeby sekret jej przyjaciółki wyszedł na jaw.
- Skąd o tym wiesz? Zresztą, nieważne. A co, źle wybrałem? Chce dla niej dobrze - tłumaczył się Draco i było widać, że naprawdę się przejął.
- Chodzi o to, że może ja chciałem się zakręcić obok niej? Co, o tym nie pomyślałeś?
- Merlinie, ty? - zdziwił się jeszcze bardziej, ale jak zobaczył minę Harry'ego to dopowiedział: - On się obok niej kręcił jak tu był, za to ona ciągle do niego chodziła, więc wybór wydawał mi się jasny. Zrozum, chcę mieć kontakt z Granger, ale tylko od czasu do czasu. Nie udałoby się nam... A co? Z Woodem będzie nieszczęśliwa? – to było silniejsze od niego, więc się dopytał. Wiedział, że sam sobie zaprzecza.
- W sumie to daruje ci, bo lepszego kandydata chyba nie ma. No może oprócz mnie, ale tu sprawa jest zakończona, bo jednak chyba moje serce należy do kogoś innego - wtedy Harry spojrzał w kąt na Ginny, po której było widać, że nie dogadała się ze swoim chłopakiem. Draco spojrzał za nim.
- Mów co z Woodem - ponaglił go. - Zgodził się w sprawie z Granger? Nic mi nie odpisał.
- No zgodził się, zgodził. Wspomniał coś o tym, że Hermiona jutro wychodzi, ale nie chce, żeby wracała do Hogwartu, bo będzie zazdrosny - Harry nieźle się bawił, ale chciał też poznać prawdziwy stosunek Draco do tej sytuacji. Wiedział, że jest jakieś drugie dno, które tylko on zna. Postanowił jeszcze bardziej podkoloryzować sytuację. - Tak między nami to nawet chyba dziś chce szczerze z nią porozmawiać.
- Porozmawiać? - powtórzył za nim ostatnie słowo.
- No tak, chce w szpitalu zrobić jakąś romantyczną kolację, wiesz, świeczki i wszystkie sprawy, które robi się na randkach. A teraz to, co trzymasz w ręce, wlej do kociołka, bo inaczej nam nie wyjdzie - zmienił szybko temat, ale wiedział, że Ślizgon będzie chciał wiedzieć więcej, nawet jeżeli odruchowo posłuchał polecenia Gryfona.
- Tak szybko chce z nią porozmawiać? Może niech poczeka aż wyzdrowieje.
- Hermiona jest zdrowa, a on nie chce czekać, bo boi się, że ktoś może mu ją odbić. Jak u niej byłem dziś to też przyszedł i powiedział, że jej nie chcesz i że dobrze robisz, bo teraz ma wolne pole do popisu - na te słowa Harry’ego Ślizgonowi pękła w ręce fiolka z niebieskim płynem, który miał wlać. Ciesz okazała się czymś palącym, więc profesor Slughorn poszedł z nim do Skrzydła Szpitalnego, aby opatrzyli mu dłoń. Gryfon był z siebie zadowolony powodzenia swojego planu, a teraz postanowił przemyśleć, czy rzeczywiście ma jakieś szanse odzyskać Ginny.
Draco sam nie wiedział jak to się stało, że ta fiolka pękła. Nie ścisnął jej mocno, więc ewidentnie coś wpłynęło na niego na tyle mocno, by zmusić go do zniszczenia jej siłą woli. Siedział teraz na jednym z łóżek, a pani Pomfrey kończyła smarować rany jedną z maści i zaczynała bandażować. Kilka razy spytała go o coś, ale ten odpłynął już myślami. Z jednej strony był zadowolony, że Granger zna jego zdanie, że może teraz skupi swoje uczucia na kimś innym, co oznaczałoby załatwienie sprawy. Powtarzał to zdanie cały czas w głowie, jak chciał, żeby w końcu okazało się prawdą. Nie wiedział, skąd u niego takie zainteresowanie i dlaczego ta obojętność, która zawsze przy nim była, teraz gdzieś wyparowała. Jutro Hermiona wróci do zamku i będzie musiał z nią porozmawiać. Wiedział, że to go nie ominie i nawet był zadowolony. Lubił mieć wszystko wyjaśnione i jasne. Dopiero teraz do niego dotarło, że przecież jeśli ona się dziś zgodzi, żeby być z Woodem, to wspólne noce w jednym łóżku nie będą możliwe, a miejsce do spania w dormitorium jest tylko jedno. Co prawda, jest jeszcze kanapa, na której będzie pewnie on spał, ponieważ jest winny Granger przysługę. Zaśmiał się pod nosem na tą myśl. Trochę słaba rekompensata za uratowanie życia.
- Panie Malfoy, wszystko w porządku? - spytała już któryś raz Pani Pomfrey i ostatecznie skończyła opatrywanie, wiążąc mały supełek na wierzchu dłoni.
- Mogę już iść? - upewnił się, a jak wychodził usłyszał jeszcze, że ma się wieczorem zgłosić na zmianę opatrunku. Spojrzał na zegarek i zobaczył, że eliksiry dobiegły końca. Chciał odnaleźć swojego przyjaciela, który zapewne miał jego rzeczy. Nie zajęło mu to dużo czasu.
- O Blaise, dzięki. Jak z Wiewiórą? - spytał, bo przez to zdarzenie nie był pewny, jak ta sytuacja się zakończyła.
- Nijak. Obraziła się, jak jej wytknąłem, że znowu się spotyka z nami naraz - wzruszył ramionami czarnoskóry Ślizgon i podał mu jego torbę. - Jak ręka?
- Ręka w porządku, bardziej gorzej to wyglądało niż bolało. A spotyka się? Moim zdaniem to zbieg okoliczności, bo Potter był rano u Granger i przez to się spóźnił - wyjaśnił mu i ruszyli razem na kolejne zajęcia.
- Tak? To chyba trochę przegiąłem. Spróbuję to potem odkręcić. A właśnie, co u Hermiony?
- Jest w porządku i jutro wraca do Hogwartu, a jak dobrze pójdzie to Wood będzie jej chłopakiem - powiedział jakby od niechcenia Draco. - Uprzedzając twoje następne pytanie, nie, nie odpisał mi, tylko Potter mi o tym powiedział.
- Czyli kłopot się sam rozwiązał?
- No powiedzmy - odparł krótko Malfoy, po czym razem z Blaisem wszedł na wróżbiarstwo. Dla Draco była to godzina wolna, bo profesor Traweley była dla niego bardzo łaskawa i pozwalała mu na więcej niż innym. Także mógł rozmawiać ile chciał bez żadnych konsekwencji, a na koniec i tak miał ocenę powyżej oczekiwań.
- A po co chcesz się spotykać z Woodem? - dociekał Zabini, bo jego przyjaciel przez przypadek się mu wygadał.
- Muszę mu powiedzieć o długu wdzięczności wobec Granger i jej koszmarów oraz uświadomić go, że jak ją skrzywdzi to załatwię go naprawdę porządnie - mówił cicho, bo nie chciał, aby ktoś usłyszał, że łączy go taka relacja z Gryfonką. – W Azkabanie powitają mnie wtedy z radością.
- No to jednak ci trochę na niej zależy - szturchnął go w ramię Zabini i uśmiechnął się prowokacyjnie.
- Zależy to za duże słowo, ale chce ją trochę chronić przez pewien czas, w końcu mam u niej dług wdzięczności. Gdyby nie ona to pewnie ja bym wylądował w Mungu – tłumaczył, jakby chciał usprawiedliwić swoje zakłopotanie myśli.
Reszta dnia minęła szybciej niż się spodziewali. Nastał wieczór i Draco siedział w swoim dormitorium na kanapie, spoglądając w kominek. O tej porze roku skrzaty już nie paliły, więc była tam tylko imitacja prawdziwego płomienia. Słowa Harry'ego ciągle krążyły mu w głowie. Był ciekawy jak, według tego całego Wooda, wygląda randka. Ciekawość nie dawała za wygraną. Postanowił się przebrać i jakimś cudem wejść do szpitala, aby podsłuchać i podejrzeć jakie zamiary ma wspomniany Gryfon. Kiedy był gotowy, podszedł do okna i chwilę później stał już na korytarzu szpitala. Na szczęście nie spotkał nikogo i ostrożnie zmierzał w stronę pokoju, w którym leżała jego współlokatorka.

Hermiona była z siebie zadowolona. Odkąd wyszedł Harry wzięła się od razu do pracy i nadrobiła zaległości oraz powtórzyła sobie notatki na jutrzejszy egzamin. Dzień minął jej szybko i kiedy spojrzała na zegarek, wybiła godzina dwudziesta. Wiedziała, że zaraz ma się zjawić Oliwer i przynieść jej ostatni eliksir do wypicia. Nie miała czasu się nad tym wszystkim zastanowić, ale wiedziała, że jutro czeka ją poważna rozmowa, dzięki której wyjaśni się jej relacja z Draco. Niczego nie planowała, bo los jej wtedy nie sprzyjał, więc uznała, że najlepiej będzie jak odda się w ręce losu.
- Mogę? - spytał Oliwer i wyrwał ją z zadumy. Kiwnęła głową, a ten usiadł obok niej i przez chwilę na siebie patrzyli. - Nie wiem, jak mam zacząć - rozpoczął w końcu.
- Coś się stało? - spytała, bo obawiała się, że jednak będzie musiała zostać dłużej w szpitalu.
- Nie, spokojnie. Po prostu chciałem porozmawiać o nas. To znaczy, czy ja mam u ciebie jakieś szanse? Będę mógł cię zaprosić na randkę? - wyznał w końcu, choć było widać, że mówił niepewnie i z wysiłkiem. Kiedy Gryfonka chciała coś powiedzieć, oboje usłyszeli jakiś hałas dochodzący z korytarza. Nie za bardzo mogli zrozumieć o co chodzi, więc dawny Gryfon wstał i uchyl drzwi, ale nie wyjrzał. Dwóch starszych mężczyzn kłóciło się z jednym młodszym, który, jak twierdził, chciał odwiedzić swoją dziewczynę. Wtedy coraz głośniej było słychać przyśpieszające kroki, aż w ciągu kilku sekund do sali, w której leżała Hermiona, wpadł Draco, a zaraz za nim wspomniana dwójka magomedyków.
- W porządku, on jest tu na moje polecenie - obronił go Oliwer, skłamał, choć nie wiedział, czemu mu pomaga. - Miał dostarczyć ważne informacje o Śmierciożercach, którzy zaatakowali pacjentkę - dopiero wtedy odpuścili i wyszli z sali. - Co ty tu Malfoy robisz? Wiesz, że masz zakaz.
- Muszę pogadać z Granger, to pilne - oznajmił, ale nawet nie spojrzał na Gryfonkę. Tylko Oliwer zerknął w jej stronę, a ta kiwnęła na znak, że się zgadza. Młody Magomedyk wiedział, że Ślizgon jest uparty i nie odpuści.
- Dobra, ale nie masz dużo czasu i ona ma mieć spokój - poinformował Draco, po czym wyszedł z sali i zamknął za sobą drzwi. Blondyn podszedł do jej łóżka i usiadł na skraju. Panowała cisza, a on przyglądał się Hermionie tak, jakby dopiero pierwszy raz ją widział i chciał zapamiętać każdy fragment jej wyglądu. Chwilę później wydarzyło się coś, na co tak bardzo czekała.



                                   



*Witajcie, mam nadzieję, że rozdział się spodobał :) Wszystkie wnioski proszę zostawić poniżej :)

10 komentarzy:

  1. Świetny rozdział widze ze sie rozkręcasz;) wena dopisuje z tego sie cieszę. Już czekam na kolejny. Pozdrawiam, ściskam mocno <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :) Wena dopisuje powoli, a praca nad następnym rozdziałem rozpoczęta :)

      Usuń
  2. Cześć :) właśnie skończyłam czytać Twojego bloga i jestem pod wrażeniem, na pewno zostanę tu na dłużej. Twoje opowiadanie to jedno z takich gdzie chcesz przeczytać je do końca bo ciekawi cię co będzie dalej, a z drugiej strony nie chcesz bo tak dobrze się czyta, w każdym razie bardzo wciagą i czekam na więcej. Można wiedzieć kiedy następny rozdział? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :D Postaram się do końca tygodnia :D

      Usuń
  3. Rozdział był świetny, chcę więcej więc niecierpliwie oczekuje następnego. Możesz zdradzić kiedy pojawi się następny?

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest świetny. Nieźle Draco kombinował żeby swatać Hermione z Woodem. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :D Pracuje nad nowym rozdziałem, choć wena nie współpracuje, a brak czasu też nie pomaga tworzyć..:D

      Usuń
  5. Świetnie mi się czyta twoje opowiadanie, masz bardzo ładny styl pisania. Czekam na wiecej

    OdpowiedzUsuń