poniedziałek, 5 grudnia 2016

Rozdział 27

Jeden list przypominał o tym, że jutro do kolacji ma się pojawić w szkole, ale czego mógłby dotyczyć drugi? Zawsze przychodził tylko jeden. Pospiesznie go otworzył i przeczytał.
— No to się Granger ucieszy — mruknął sarkastycznie pod nosem.
Ubrał się ciepło, spakował najpotrzebniejsze rzeczy i teleportował się na Privet Drive 4. Kiedy stanął przed drzwiami, chwilę zastanowił się nad tym, co powie. Nawet nie zorientował się, że położył rękę na świątecznie ozdobionej kołatce. Kilka sekund później drzwi się otworzyły.
- Malfoy? Co ty tu robisz? - spytała zaskoczona Hermiona. Draco skanował ją wzrokiem, a raczej to jak była ubrana. Nie wyglądała zbyt… zachwycająco. Włosy spięła w niedbałego koka, nos czerwienił się od kataru, a dodatkowo miała na sobie gruby, wełniany szlafrok.
- Granger, wpuścisz mnie do środka, czy będziemy tu rozmawiać? - zagaił, nie spuszczając z niej wzroku. - Jest zimno, a ty wyglądasz tak, jakbyś się przeziębiła.
Uniosła brew ze zdziwieniem i wpuściła go do środka. Gdy przeszedł przez próg, szybko zamknęła drzwi i stanęła obok niego z rękami założonymi pod boki.
- Powieś tu swój płaszcz i powiedz wreszcie, co cię tu sprowadza -  uśmiechnął się pod nosem.
- Wszystko w swoim czasie - odpowiedział wymijająco, co bardzo ją zirytowało. Przeszli do salonu i wtedy wręczył jej tajemniczy list. Spojrzała na niego pytającym wzrokiem.
- Co to jest? - zapytała. Westchnął przeciągle.
- List, który dotyczy także ciebie. Przeczytaj, a ja zrobię sobie kawę - mruknął i przeszedł do kuchni. Bardzo dobrze znał układ tego mieszkania, ponieważ kiedyś już tutaj był. Przeszło miesiąc temu podjął się trudnego zadania sprowadzenia współlokatorki do Hogwartu, która po zdradzie Rona bardzo się załamała i nie chciała nikogo widzieć. W tym samym czasie Hermiona rozłożyła list i zaczęła czytać:

Szanowny Panie Malfoy,
Ministerstwo wydało nowe rozporządzenie, z którego wynika, że jutro z samego rana  pan i panna Granger powinniście pojawić się w Hogwarcie, żeby przywitać i oprowadzić po szkole nowych wizytatorów. Z tego co mi wiadomo mają przybyć do szkoły o dziewiątej. 
Proszę o wszystkim poinformować pannę Granger. Z tego co wiem, dzisiejszy wieczór spędza w domu. Nie przyjmuję żadnych sprzeciwów.
Z poważaniem,
Minerva McGonagall
Dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie

- Że co? - jęknęła zdziwiona dziewczyna i usiadła na kanapie.
- Łagodnie zareagowałaś - skomentował blondyn, przechodząc z kuchni do salonu. Zmierzył ją wzrokiem i usiadł na kanapie, obserwując przy okazji dalszy rozwój sytuacji.
- Skąd McGonagall wiedziała, że będę w domu? Po co w szkole wizytatorzy? Dlaczego nie wysłała tego listu do mnie? - pytała Hermiona samą siebie, śledząc wzrokiem treść listu.
Draco uniósł jedną brew.
- Mnie się pytasz? -  Zmroziła go wzrokiem, co skomentował ironicznym uśmiechem.
- Nie, po prostu czasem rozmawiam z kimś mądrym - odpowiedziała, wskazując samą siebie -  Cóż, nie ma co tracić czasu. Pójdę się spakować, napiszę list do Harry’ego i jeszcze dziś wrócimy do Hogwartu. Będziemy mieli czas, żeby się przygotować. Co o tym sądzisz? - 
Uznała, że powinna zapomnieć o tym co było i iść naprzód. Owszem zachował się źle wobec niej, ale ona nie chciała się z kim kłócić. Nie chciała wprowadzać nerwowej atmosfery, szczególnie przed jutrzejszym zadaniem, które powierzyła im dyrektorka.
- Granger, ja też muszę się spakować, dlatego trochę zmodyfikujemy twój plan. Spakuj się, a ja tu poczekam. Potem teleportujemy się do mnie i stamtąd prosto do Hogwartu. Może tak być? - spytał, upijając łyk napoju.
- Niech będzie - Wstała z kanapy i skierowała się w stronę schodów na piętro. Draco w tym czasie rozglądał się po salonie. Oprócz świątecznych ozdób, których w jego mniemaniu było stanowczo za dużo, na ścianach wisiało wiele zdjęć. Osoby uchwycone na fotografiach uśmiechały się szeroko i aż go zemdliło od tej słodkości. Usiadł na kanapie i dopił resztę kawy. Piętnaście minut później Hermiona zeszła po schodach, trzymając w ręce walizkę.
- Jestem gotowa - powiedziała głośno, zwracając tym samym jego uwagę. Zerknął na nią i mało brakowało żeby jęknął z zaskoczenia. Wyglądała zupełnie inaczej. Czarne rurki pasowały do jasnego swetra, a włosy splotła w warkocz.
- Wyglądasz o wiele lepiej - wymamrotał. Uśmiechnęła się lekko.
- To był komplement? - spytała, nie ukrywając zaskoczenia. Chciał coś powiedzieć, ale nie dała mu szansy dojść do głosu. Spojrzała na torbę, którą ustawił w korytarzu.
- Co masz w tej torbie? - mimowolnie popatrzył w tamtą stronę i wtedy przypomniał sobie, że zabrał ją ze sobą.
- Niedługo się tego dowiesz, ale teraz napisz wiadomość do Pottera i się zbieramy odpowiedział, przenosząc jej torbę do przedpokoju. Początkowo chciał jej to wyjaśnić tutaj, ale skoro zgodziła teleportować się do jego posesji, postanowił skorzystać z okazji i nie marnować ani sekundy swojego cennego czasu. Kilka sekund później wylądowali w salonie Malfoy Manor. Draco, jak na dżentelmena przystało, zabrał płaszcz Gryfonce i zaniósł do przedpokoju. Gdy wrócił, siedziała na kanapie i rozglądała się dookoła. Podszedł bliżej i usiadł naprzeciwko niej.
- Może najpierw zacznę od zawartości mojej torby, bo chciałbym to wyjaśnić zanim będziemy w Hogwarcie. Dostałem od Ciebie prezent na święta. Pudełko na moje ego, cóż nawet tego nie skomentuję i Tobie też nie radzę, bo mogę być niemiły. Naprawdę, Granger, przestań się tak ironicznie uśmiechać. Zapewniam Cię, że z moim ego jest wszystko w porządku. Dałaś mi też słodycze i ten niebieski sznurek. Możesz mi wyjaśnić, do czego on służy? - zapytał, wyjmując wszystko z walizki. Hermiona w odpowiedzi uniosła rękę do góry.
- Spójrz na mój nadgarstek - powiedziała. Chłopak popatrzył na jej rękę i po chwili dostrzegł, że ma na niej identyczny sznurek we wrzosowym kolorze.
- Dobra i co z tego? Ja też mam go sobie zawiązać na ręce? - dopytywał, a z każdym wypowiedzianym słowem, upewniał się, że ten pomysł jest bardzo absurdalny. Dziewczyna skinęła głową.
- No tak. Czarodzieje wierzą, że ten sznurek przynosi szczęście, a niektórzy nawet uważają, że między sznurkami występują połączenia kolorystyczne, które łączą je w pary - mówiła z przejęciem. Oczywiście pominęła fakt, że przeczytała o tym w Żonglerze, który dostała od Luny, ale nie zaszkodziło trochę podkoloryzować. Draco zamrugał dwa razy, a potem nachylił się w jej stronę.
- Granger, czy ty jesteś aż tak zdesperowana, żeby wierzyć w takie głupoty? Litości! - 
machnął ręką i zaczął wyjmować kolejne rzeczy z walizki.
- Z racji tego, że jestem dobrze wychowany… nie no Granger, nie rób takiej miny, to nie jest śmieszne, co ja chciałem? A tak, ja także mam coś dla ciebie - mruknął, podając jej dwa pudełka - Jeden jest ode mnie, a drugi od mojej matki. Hermiona otworzyła szeroko oczy.
- Merlinie, kompletnie o niej zapomniałam! Jest już w domu? Jak się czuje? - spytała z przejęciem. Ślizgon uśmiechnął się lekko, widząc jej ekscytację, ale szybko jego twarz przybrała maskę obojętności.
- Matka czuje się świetnie, ale teraz nie ma jej w domu, bo pojechała z babcią w góry i wrócą na początku stycznia - wyjaśnił - Dobra, Ty rozpakuj prezenty, a ja idę na górę się spakować.
Po czym skierował się na piętro, zostawiając ją samą w salonie.

Hermiona spoglądała na odchodzącego Ślizgona, nie potrafiąc ukryć zdziwienia i dobrego humoru. Ciekawiło ją to, dlaczego tak odpowiada jej towarzystwo chłopaka. Gdyby ktoś kilka tygodni temu powiedział jej, że będzie siedzieć w Malfoy Manor uśmiechnięta od ucha do ucha, to kazałaby mu się popukać w głowę. O dziwo nawet przeziębienie trochę ustąpiło.
Mimochodem spojrzała na dwa prezenty, które obecnie spoczywały na jej kolanach. Każdy był starannie owinięty złotą wstążką. Pociągnęła za jedną z nich i pudełko otworzyło się w cztery strony. Zauważyła przezroczystą kulę, a w środku niewielką dziewczynkę patrzącą jej w oczy. Do podarunku doczepiono karteczkę:

Spokojnych świąt Bożego Narodzenia. Dotknij różdżką kuli, a wtedy pokaże co potrafi.

Narcyza Malfoy
PS. Jeszcze raz dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłaś.


Dziewczyna uśmiechnęła się, wyjęła różdżkę z kieszeni spodni i końcem dotknęła kulę. Kilka sekund później postać zaczęła tańczyć balet. W tle cicho brzmiała muzyka poważna, którą Gryfonka tak bardzo lubiła. W jej głowie było tysiące myśli, które w dużej mierze dotyczyły tego, skąd rodzina Malfoyów tak wiele o niej wie? To było miłe, ale także… niepokojące.
Odgoniła złe myśli, odłożyła ten piękny prezent i wzięła się za rozpakowywanie podarunku od Dracona. Zastanawiała się, co mógłby jej dać. W sumie nie spodziewała się niczego spektakularnego, chociaż z nim nigdy nic nie wiadomo. Najpierw zobaczyła nietypowy kwiat róży. Nie miał kolców na łodydze, a płatki były w kolorze wrzosowym. Zapach od razu ją oszołomił. Pokręciła głową, otrząsając się z szoku i zauważyła książkę "Jak z przemądrzałej kujonki zmienić się w prawdziwą kobietę?"
- Dupek - zawołała, nie zdając sobie sprawy z tego, że Draco schodzi po schodach. Kiedy dotarło do niej, że powiedziała to na głos, zakryła usta ręką, ale było już za późno, ponieważ chłopak stał nonszalancko oparty o drzwi do salonu i kręcił głową z politowaniem.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo mi tego brakowało. Mam rozumieć, że w taki sposób wyrażasz swój zachwyt? Cóż, wystarczyłoby zwykłe „dziękuję” -  Hermiona chciała coś powiedzieć, ale przerwał jej gestem ręki - Dobra, Granger, nie traćmy czasu. Niedługo dwudziesta pierwsza, więc powinniśmy się zbierać. Skierował się do przedpokoju po płaszcze. Kiedy podszedł do dziewczyny, ta spojrzała na niego nieufnie i zapytała:
- W jakiej księgarni kupiłeś tę książkę? - Draco przewrócił oczami.
- Granger, myślałem, że jesteś spostrzegawcza. Ta książka jest napisana przeze mnie dla Ciebie. To jedyny egzemplarz, a na pierwszej stronie znajduje się dedykacja - wyjaśnił, pomagając jej założyć płaszcz - ale przeczytasz ją dopiero w Hogwarcie - wziął do lewej ręki ich walizki, a prawą wystawił w jej stronę. Jednak Hermiona stała jak wryta. Nie mogła zrozumieć, co tu się na Merlina wyprawia? On napisał dla niej książkę? Ale, po co? Z zadumy wyrwał ją głos chłopaka.
- Chyba muszę to wpisać na listę swoich osiągnięć - mruknął sarkastycznym tonem, co skomentowała pytającym spojrzeniem - Mój prezent sprawił, że chociaż przez chwilę nie wiesz, co powiedzieć -  otworzyła usta, żeby odpłacić mu podobną ripostą, ale złapał ją za rękę, poczuli ucisk w okolicach pępka i teleportowali się z trzaskiem. W salonie prefektów naczelnych błysnęło delikatne światło i dwójka czarodziejów pojawiła się obok stolika. Rozejrzeli się dookoła siebie ze zdziwieniem, ponieważ było bardzo ciemno.
- Co tu tak ciemno? Lumos - powiedział Draco, kiedy ustawił walizki na ziemi. O dziwo zaklęcie nie podziałało - Lumos! - powtórzył, ale nadal nic się nie działo - Merlinie, co się dzieje? Granger, może ty spróbujesz?
- Lumos! - krzyknęła dziewczyna, ale także nie zapaliła światła - Poczekaj chwilę - kucnęła przy swojej walizce i wyjęła z niej mały przedmiot - latarkę. Włączyła ją i chociaż odrobinę rozjaśniła pomieszczenie. Nagle zauważyła kartkę leżącą na stole. Intuicja podpowiadała jej, że to coś ważnego. Oczywiście miała rację. Wzięła ją do ręki i przeczytała:

Szanowna panno Granger, panie Malfoy,
Jeżeli przybyliście do Hogwartu dzisiejszego wieczoru, to mam dla Państwa złą wiadomość. W ostatni dzień roku w całym zamku magia jest niemożliwa. To stara tradycja podtrzymywana od wielu lat. W dodatku w tym dniu nie pracują skrzaty domowe, co oznacza, że nikt nie pali w kominkach. Szczerze mówiąc, bardzo Wam współczuję, ponieważ ta noc nie będzie należała do najcieplejszych. Mam wielką nadzieję, że sobie poradzicie. Z samego rana wszystko wróci do normy, a o dziewiątej zapraszam na śniadanie, podczas którego otrzymacie dalsze instrukcje odnośnie oprowadzania przybyłych gości.

Z poważaniem
Minerva McGonagall
Dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.

PS. Jeżeli przybyliście rano, możecie uznać tę wiadomość za nieaktualną.

Przez chwilę oboje stali w ciszy i niemałym szoku. Dopiero teraz zaczęli wyczuwać zimno i chłód. Hermiona z włączoną latarką, która i tak nie dawała za wiele światła, poszła do łazienki i odkręciła powoli kurek. Wychodzi na to, że z dzisiejszego prysznica nici. Wzruszyła ramionami i wróciła do salonu. 
- Dobra Granger, użycz mi tego dziwnego urządzenia, bo muszę znaleźć grubą bluzę i dresy - powiedział, a gryfonka podała mu latarkę. Kiedy skierował się do swojego pokoju, ona wzięła swoją torbę i ruszyła do siebie. Kiedy była mała w jej miasteczku często były awarie prądu, więc nauczyła się odnajdywać w ciemnościach. Postawiła torbę na ziemi, podeszła do szafy i przebrała się w strój dresowy, do tego założyła grube skarpetki. Po chwili znajdowała się już w swoim łóżku przykryta kołdrą i dodatkowym kocem. Czekała, aż w końcu poczuje chociaż w małym stopniu odrobinę ciepła. Nic z tego. Wtedy usłyszała pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziała cichutko, gdyż przykryta była do tego stopnia, że widać jej było tylko oczy. 
- Granger, oddaje - podszedł i położył jej latarkę na biurku - i co? Trochę Ci cieplej? 
- Nie - odpowiedziała krótko i ponownie schowała się po kołdrą. 
- Dobra Granger, chodź...


* Witajcie :) I jak wrażenia po rozdziale ? Chętnie zapoznam się z Twoją opinią :) a w następnym  rozdziale dowiecie się trochę więcej o tajemniczym Mikołąju :)