wtorek, 26 kwietnia 2016

Rozdział 21

"Mokra zemsta"

Draco, kiedy wszedł do swojej sypialni odkręcił korek i pociągnął sporego łyka swojej ulubionej, choć ostatnio odstawionej ognistej. Czuł się oszukany i wykorzystany. Położył się na swoim łóżku, aby opanować emocje. W innym wypadku prawdopodobnie rozwaliłby całe dormitorium. Nie mógł sobie wyobrazić, że gryfonka posunęła się do takiej zemsty na nim. Od kilku dni czuł, że może zmienić się na lepsze, że nie wszystko stracone. Nie wierzył, że tak łatwo dał się podejść. Pociągnął kolejnego łyka. W głowie słyszał wspomnienie głosu ojca, który mówił mu, że miłość i dobroć robią z Ciebie słabego człowieka. Rzucił butelką o ścianę. Zaklął głośno. Mimo tego, że go nienawidzi, to w tym akurat miał rację...

Hermiona nadal siedziała w salonie z podkulonymi nogami. Zastanawiała się czy ma iść do niego i od razu to wyjaśnić, czy może lepiej dać mu się uspokoić. Kiedy usłyszała huk, a chwilę później krzyk wiedziała co ma zrobić. Złożyła wszystkie swoje książki i zaniosła do swojej sypialni. Następnie wyszła z dormitorium kierując się do pokoju wspólnego gryfonów.
- Harry ! Harry, musimy pilnie porozmawiać  - krzyknęła, kiedy weszła do środka. Na szczęście nie było tam za dużo osób. Gryfon siedział w fotelu przed kominkiem i przeglądał pergaminy.
- Co się stało ? - zapytał zaskoczony jej nagłym pojawieniem.
- Może nie tutaj - powiedziała i rozejrzała się po pomieszczeniu.
- W sumie to za chwilę miałem iść z Ron'em do Hogsmeade, ale w takim wypadku muszę to odwołać - odpowiedział i wtedy po schodach zbiegł ich przyjaciel.
- Idziemy w trójkę ? - spytał, kiedy zobaczył gryfonkę.
- Oh myślę, że powinnam Rona wprowadzić w tą całą sytuację. Zawsze działaliśmy w trójkę - stwierdziła w końcu Hermiona i kiedy tylko wyszli z zamku opowiedziała mu o klątwie, o próbie zmiany charakteru ślizgona oraz o dzisiejszej kłótni z nim.
- Na koniec krzyknął siarczyste "ku**a", więc postanowiłam wyjść z dormitorium - skończyła.
- Posłuchaj, myślę, że powinnaś dać mu trochę czasu na oswojenie się z tym, w innym wypadku może przestać panować nad sobą i może Ci coś zrobić - odpowiedział jej Ron - oczywiście możesz być pewna, że nikomu o tym nie powiem i wszystko zostanie między nami. Przykro mi tylko, że nie ufałaś mi od początku.
- Oh Ron, to nie tak. Po prostu bałam się, że możesz być zazdrosny i nie zgodzisz się, aby miała bliższe spotkania z Malfoy'em - próbowała się bronić.
- Bo pewnie tak by było, ale przecież nie jesteśmy już razem i nie mogę Ci mówić, co masz robić, prawda ? - spytał, a Hermiona i Harry spojrzeli się na niego ze zdziwieniem.
- No tak...- powiedziała niepewnie - wszystko dobrze ?
- Tak. Ostatnio przemyślałem sobie kilka spraw i chyba pora już dorosnąć - dodał po chwili.
- Wracając do tematu Malfoy'a, to zgodzę się z Ron'em. Niech on to sobie przemyśli i ...- nie dane mu było dokończyć wypowiedzi.
- Tylko, że to nie jest do końca prawda. Ja nie byłam dla niego miła, bo musiałam. Na prawdę wierzyłam w to, że może się zmienić. Uwierzcie mi, że z nim można normalnie porozmawiać - stwierdziła szczerze.
- Wiecie co ? Chyba na trzeźwo tych opowieści o Malfoy'u nie zniosę - odparł krótko Ron.
- To idziemy do "Trzech mioteł" - zaproponował Harry, a oni się zgodnie z nim zgodzili.

Draco postanowił, że dzisiejszego dnia upiję się do takiego stanu, że nie będzie wiedział, co się wokół niego dzieje. Na podłodze leżała już jedna pusta butelka oraz druga roztrzaskana w drobny mak. Ślizgon siedział na podłodze oparty o ścianę, kiedy dostrzegł, że drzwi do jego sypialni się otwierają.
- Nawet tu nie wchodź Ty podła szl...- zaczął, ale ktoś mu przerwał.
- Ej, ej, spokojnie, to tylko ja. Czyżby mała sprzeczka między współlokatorami ? - zażartował Blaise i rozejrzał się po pokoju.
- A to Ty - odpowiedział wolniej niż zwykle, ponieważ alkohol zaczął plątać mu język - po pierwsze my się ciągle kłócimy, a po drugie to nie chce jej znać. Lepiej niech mi schodzi z oczu - mówił i pociągnął kolejny łyk.
- Dowiem się co Ci zrobiła ? - dopytywał dalej i jednym ruchem różdżki usunął potłuczoną butelkę i wylany alkohol.
- Zabawiła się mną. Ciekawe dokąd by to doszło, gdyby nie moja matka - odpowiedział i kiedy zobaczył zdziwioną minę przyjaciela kontynuował dalej - klątwa, którą mój ojciec rzucił na matkę znikała w momencie, kiedy ja stanę się dobrym człowiekiem i nie będę nikomu dokuczał. Dyrektorka kazała Granger mnie zmienić, aby ją wyleczyć. Rozumiesz ? Myślałem, że na prawdę można się jakoś z nią dogadać,a ona była dla mnie miła tylko z tego powodu,a by klątwa zniknęła. Nie było nic szczerego w jej zachowaniu...- zapanowała chwilowa cisza. Blaise nie wiedział, co ma powiedzieć. Postanowił, że nie przyzna się przyjacielowi, iż wiedział już o całej sprawie od gryfonki.
- Rozmawiałeś z nią o tym ? Co Ci powiedziała ? - zapytał Blaise.
- W sumie to tylko powiedziałem jej, że wiem o jej dziwnym planie  - stwierdził krótko.
- I jesteś wkurzony na nią, że wyleczyła Twoją matkę ? Słyszysz jak to brzmi ? - przekonywał dalej, że zbyt pochopnie ocenił całą sytuację.
- Bronisz jej ? Po tym co mi zrobiła ? - zdenerwował się Draco.
- A co Ci zrobiła ? Po prostu była miła. A spytaj siebie co Ty byś zrobił, gdyby dyrektorka Ciebie poprosiła o pomoc w sprawie matki Hermiony. Pomógłbyś ? Nie sądzę, raczej byś to wyśmiał. A ona ? Mimo tego, że od zawsze uważała Ciebie za tchórzliwą fretkę to postanowiła pomóc. Wiesz co, zastanów się nad tym i jak zmądrzejesz, to się odezwij - powiedział zdenerwowanym głosem Zabini i wyszedł nie czekając na żadną reakcję. Draco był w szoku. Nie wiedział, jak ma się zachować i co się stało z jego przyjacielem, który zawsze za nim był. Wstał i chwiejnym krokiem podszedł do swojej szafki i wyjął eliksir na kaca. Postanowił przemyśleć to wszystko na trzeźwo. Może rzeczywiście zareagował za ostro ? Gdyby dobrze to przemyśleć, to jednak pomogła jego matce choć wcale nie musiała. Postanowił, że jak tylko wróci, to z nią o tym porozmawia.

Gryfoni spędzili w karczmie całe popołudnie zamawiając sporej ilości piwa kremowego. Wrócili do zamku krótko przed kolacją w stanie mocnego upojenia alkoholowego. Mieli dużo szczęścia, bo na korytarzu nie spotkali nikogo. Trzymali się w mocnym uścisku i razem szli na siódme piętro, aby odprowadzić gryfonkę. Kiedy dotarli na miejsce, kopnęli drzwi i z głośnym hukiem wpadli do środka upadając na ziemię. Mimo bólu, który poczuli zaczęli się głośno śmiać. Wtedy ze swojego pokoju wybiegł Malfoy zaniepokojony okropnym hałasem.
- Kutwa, ja chyba śnie - stwierdził krótko i podszedł bliżej, aby obserwować całe zdarzenie. Stanął na przeciwko ich. Po chwili gryfoni podnieśli się z podłogi.
- Herrrmionaaa, my idziemyyy do siebieeee - powiedzieli i trzymając się pod rękę wyszli chwiejnym krokiem. Ona pokiwała głową i doszła do kanapy, aby się na niej położyć. Draco pokręcił głową i poszedł do siebie, aby przynieść koc. Kiedy ją przykrywał patrzyła na niego smętnym spojrzeniem.
- Co jest Granger ? Główka boli ? Więcej trzeba było wypić - zażartował - idę na kolację, nie ruszaj się stąd...chociaż w tym stanie, to nawet do kibla nie dojdziesz...a i jeszcze jedno, nie zarzygaj dywanu - mówił i szczelnie ją okrywał, bo cała się trzęsła. Ona nic ni powiedziała, więc wyszedł z dormitorium i poszedł prosto do Wielkiej Sali.
- Blaise, miałeś rację - zaczął, kiedy dosiadł się do swojego przyjaciela - przemyślałem sobie to wszystko i postanowiłem z nią o tym porozmawiać.
- Dobrze Stary, że zrozumiałeś. A tak w ogóle, to gdzie jest to nasze złote trio ? - zaciekawił się Zabini, kiedy dostrzegł trzy puste miejsca przy stole Gryffindoru.
- Granger leży nawalona w salonie, z resztą oni są w nie lepszym stanie. Przyprowadzili ją niedawno. Mówię Ci, ledwo weszli - opowiadał i nakładał sobie porcję zapiekanki.
- Co Ty gadasz ? - zaśmiał się - chciałbym to zobaczyć.
- Uwierz mi nie. I jeszcze ten smród piwa kremowego...- odpowiedział Draco. Po chwili do jego stolika podeszła dyrektorka.
- Draco, pozwól na chwileczkę na bok - powiedziała i odeszła kilka kroków dalej. Ten posłusznie wykonał jej polecenie - powiedz mi, gdzie jest panna Granger ?
- Leży w salonie z silnym bólem głowy - stwierdził zgodnie z prawdą.
- To może do niej zajrzę ? Zaniosę jakiś eliksir - zaproponowała.
- Spokojnie pani dyrektor, zaraz po kolacji jej coś podam ze swojej szafki. Czy to wszystko ?
- Nie. Chciałam Was dzisiaj poprosić na spotkanie w sprawie balu Bożonarodzeniowego, ale widzę, że to nie będzie możliwe. No nic, proszę do mnie przyjść, kiedy oboje będziecie na siłach - powiedziała i skierowała się do wyjścia. Draco kiwnął głową i wrócił na miejsce, aby dokończyć posiłek. Naszykował też kanapki na osobnym talerzu i zaniósł je na górę. Idąc po schodach modlił się, aby nie musiał sprzątać rzygowin swojej współlokatorki. Wszedł po cichu z nadzieją, że śpi. Usłyszał jednak dziwny szept:
- Malfoy, to nie tak....Harry, on się zmienił....nie robiłam nic z musu....to moja decyzja... - po chwili jednak było już słychać głośny oddech Hermiony. Prawdopodobnie mówiła przez sen. Położył talerz na stole, wziął jedną książkę i usiadł w fotelu zerkając kilka razy na śpiącą dziewczynę. Nawet nie wiedział, że tak szybko minął mu czas. Zerknął na zegarek. Do dyżuru zostało jeszcze piętnaście minut. Odłożył książkę i z kieszeni wyjął małą buteleczkę.
- Granger wstawaj - powiedział i delikatnie szturchnął ją w ramię. Hermiona po chwili otworzyła oczy i poczuła okropny ból głowy - masz, wypij to.
- Dziękuję - powiedziała niepewnie, bo nie wiedziała jak ma się zachować po ich ostatniej wymianie zdań. Wypiła całość i od razu jej stan się polepszył - Malfoy, posłuchaj...- zaczęła, ale on podniósł rękę i przerwał jej.
- Granger, porozmawiamy na dyżurze. Teraz idź się ogarnij, bo nie wyglądasz za dobrze - stwierdził i zmierzył ją wzrokiem od góry do dołu. Kiedy chodzili wzdłuż korytarzy, gryfonka opowiedziała mu całą historię od momentu jej wizyty u dyrektorki. Śligon nie odezwał się w ogóle, tylko słuchał uważnie każdego zdania.
- I to wszystko Malfoy. Może na początku było mi trudno przełamać się i zacząć normalnie Cię traktować, ale z czasem okazałeś się nawet do zniesienia - podsumowała i zerknęła na niego.
- Oj Granger, mimo wszystko będę Ci wdzięczny za to co zrobiłaś dla mojej matki. Teraz ja mam coś do powiedzenia. Na kolacji podeszła do mnie dyrektorka i spytała dlaczego Cię nie ma na kolacji. Powiedziałem jej, że leżysz nawalona i nawet nie wiesz co się wokół Ciebie dzieje, że narzygałaś na dywan, a ja musiałem to sprzątać i, że lepiej niech Cię nie odwiedza, bo każdy, kto do Ciebie podejdzie zostaje wyzwany od najgorszych - mówił z poważna miną, ale kiedy dostrzegł, że jej mina robi się coraz bardziej wystraszona, to postanowił przerwać swoją opowieść - spokojnie Granger, żartowałem. Powiedziałem, że boli Cię głowa i tyle - dodał i zaczął się głośno śmiać. Ona bez wahania uderzyła go w ramię.
- Malfoy, Ty dupku ! - krzyknęła, ale po chwili spytała już spokojniej - a coś jeszcze chciała ?
- Poprosiła, że jak tylko oboje będziemy zdrowi, to mamy się do niej zgłosić, aby porozmawiać o balu - wyjaśnił rozmasowując sobie rękę.
- Cii, słyszałeś ? - powiedziała nagle i zbliżyła się do łazienki prefektów - tam ktoś jest.
- Granger, może to Blaise z Weasley ? - zapytał nadal trzymając się za ramię.
- Nie, widziałam jak chodzili po błoniach. Chodź, musimy to sprawdzić - powiedziała i po cichu weszła do środka. On posłusznie wszedł za nią, mimo tego, że przecież nic nie słyszał. Zaczęła chodzić obok napełnionego basenu i nasłuchując. Kiedy usłyszała, że ślizgon jest tuż za nią, odwróciła się nagle i wepchnęła go do środka. Cieszyła się, że udało jej się go nabrać.
- Następnym razem odechce Ci się żartować ze mnie - zaśmiała się i kiedy zobaczyła, że dopływa do brzegu wybiegła natychmiast w stronę dormitorium. Wiedziała, że lada chwila się pojawi i będzie chciał się zemścić. Stanęła przy kominku czekając aż wejdzie. Wystarczyło kilka sekund, a drzwi zaczęły się powoli otwierać. Zdziwiła się, kiedy zobaczyła Draco z zamkniętymi oczami i ostrożnie wchodzącego do środka.
- Granger, następnym razem sprawdź, czy woda jest czysta czy z jakimiś kolorowymi płynami drażniącymi oczy - powiedział, a ona poczuła wyrzuty sumienia. Natychmiast do niego podbiegła i załapała za rękę.
- Malfoy, przepraszam. Chodź, zaprowadzę Cię do łazienki i przemyję Ci oczy - zaproponowała, a on pokiwał głową. Prowadziła go powoli, otworzyła drzwi i weszła z nim.
- Stań tutaj chwilkę, a ja wezmę wodę z kranu i przemyję Ci te oczy - powiedziała i puściła jego rękę. On wykorzystał moment i uśmiechnął się szyderczo. W jednej chwili podszedł ją od tyłu i złapał w pasie. Wciągnął ją pod kabinę prysznicową. Gryfonka tylko pisnęła.
- I co teraz Granger ? - zaśmiał się i trzymał ją w mocnym uścisku.
- Malfoy, tylko spróbuj, a pożałujesz ! - krzyknęła i chciała się wyrwać, ale przecież on jest silniejszy i wyższy, więc nie miała żadnych szans.
- Już nie mogę się doczekać - zaśmiał się ponownie i odkręcił kurek z zimną wodą. Gryfonka zaczęła krzyczeć. Aby uniknąć bezpośredniego strumienia wody, odwróciła się do niego przodem i wtuliła w klatkę. Postanowił przetrzymać ją do tego momentu, aż cała będzie mokra. Jemu było już wszystko jedno. Kiedy zaczął zakręcać kurek, oboje zaczęli się głośno śmiać. Popatrzyli sobie prosto w oczy i zapanowała cisza. Draco odgarnął kosmyk jej włosów za ucho, a ona się delikatnie zarumieniła. Wiedział, o czym marzył w tej chwili, tylko nie chciał zepsuć tej przyjemnej aury, która panowała między nimi. Stali cali mokrzy, wpatrzeni w siebie, w zupełnej, nieprzeszkadzającej nikomu ciszy, kiedy nagle usłyszeli dźwięk gwałtownie otwieranych drzwi...


*Witajcie :) Dzisiaj króciutko, ale obiecuję, że następny będzie miał co najmniej dziesięć stron :) Jak wrażenia po rozdziale ? :) Podobał się ? :)  

wtorek, 19 kwietnia 2016

Rozdział 20

"Obawy"

Po chwili Oliver spojrzał na zegarek. Była najwyższa pora, aby zejść na dół, gdzie miał czekać na niego specjalny powóz. Otworzył drzwi i :
- Blaise ?! - krzyknęła zdziwiona gryfonka.
- To ja już pójdę. Napiszę do Ciebie wieczorem. Trzymaj się  - powiedział Wood, pocałował  w policzek i po chwili zniknął im z pola widzenia.
- Chcesz mi to jakoś wytłumaczyć ? Czy dobrze zrozumiałem, że udawałaś swoje zainteresowanie Draco'nem ? Nie spodziewałem się tego po Tobie - oznajmił Blaise.
- Skoro już i tak klątwa została zdjęta, to mogę Ci wszytko opowiedzieć - stwierdziła i usiedli na jednym z łóżek w Skrzydle Szpitalnym. Mówiła o tym, że trudno jej było to utrzymać w tajemnicy, o początkowym zniechęceniu i o próbie zmiany zachowania jego charakteru.
- Mówisz poważnie ? - zapytał zdziwiony całą sytuacją.
- Tak i widzisz,  nie spodziewałam się, że moje małe kroki przyniosą jakiekolwiek rezultaty - stwierdziła zakładając kosmyk włosów za ucho - proszę Cię o jedno. Nie mów mu o tym, dobrze ? Nie chcę, żeby zmiany, jakie w nim zachodzą nagle zniknęły.
- Dobrze, zostawię tą całą sprawę dla siebie. Czyli wychodzi na to, że to o czym mi Draco mówił, to tylko część Twojego planu, tak ? - spytał niepewnie.
- A co Ci mówił ? - zaciekawiła się gryfonka.
- Nic wielkiego, po prostu mówił, że mimo tego, że przez tyle lat Cię obrażał i nienawidził, Ty jesteś dla niego miła - odpowiedział Blaise.
- Tak szczerze to na początku musiałam się do tego zmuszać, ale teraz zaczynam go tolerować i czasami da się z nim wytrzymać - zaśmiała się.
- On mówi dokładnie to samo - zażartował i spojrzał na zegarek - właśnie zaczęły się eliksiry.
- O matko ! - krzyknęła - biegniemy.
- A powiedz mi, jak się znalazłeś pod drzwiami ? - spytała, kiedy wybiegli na korytarz.
- Przyszedłem do pani Pomfrey, aby zmieniła mi opatrunek - i pokazał rękę owiniętą bandażem.
- Co Ci się stało ? - spytała, ale nie przestała biec.
- Powiedzmy, że też lubię eksperymentować jak Finnigan - odpowiedział i po chwili znaleźli się pod drzwiami - wchodzimy razem ?
- No tak - powiedziała i zapukała delikatnie w drzwi. Nie czekając na nic, weszli do środka.
- Witam spóźnionych - powiedział Slughorn, a cała grupa zwróciła na nich wzrok - cóż to Was zatrzymało po drodze ?
- Yyy..bo my właśnie...- kłopotała się Hermiona.
- My właśnie wracamy od pani Pomfrey. Miała mi zmienić opatrunek, ale była za bardzo zajęta odprowadzaniem Wood'a i poprosiła, aby to własnie Hermiona mi go zmieniła. Szukaliśmy jakiś bandaży, ale nie mogliśmy znaleźć, więc postanowiliśmy jak najszybciej przybiec na lekcje, aby za dużo nie stracić - powiedział opanowanym tonem Blaise.
- A panna Granger już się dobrze czuje ? - spytał, bo jeszcze wczoraj znajdowała się w skrzydle szpitalnym.
- Tak panie profesorze - odpowiedziała, nadal stojąc blisko ślizgona.
- Dobrze. Podzieliliśmy się już w pary do pracy, więc zajmijcie wolny stolik. Zaraz do was podejdę i powiem co robimy, jednak najpierw proszę zmienić koledze ten opatrunek - otworzył niewielką szafę, wyjął małe pudełko i podał gryfonce. Wtedy w sali coś wybuchło.
Każdy podskoczył z przerażenia i spojrzał w stronę dymu. Mogło oznaczać to jedno.
- Finnigan ! Ponownie wysadziłeś wywar ! Na dzisiaj już skończyłeś pracę. Możesz iść do siebie - powiedział zdenerwowany profesor - zanim jdnak wyjdziesz, posprzątaj po sobie. A pan Malfoy niech się do kogoś dołączy - dokończył. Hermiona posłusznie wzięła się za opatrywanie ręki czarnoskórego ślizogona.
- Wybacz, że Cię w to wplątałem - powiedział przepraszająco, a do ich stolika doszedł Draco.
- Spokojnie Blaise, nie ma problemu - odpowiedziała z uśmiechem.
-  Mogę się do Was dołączyć ? - zapytał Draco.
- Stary, głupio się pytasz. No jasne. Auł...- skrzywił się Zabini.
- No już, prawie skończyłam - zaśmiała się, a wtedy podszedł do nich profesor i wręczył im kawałek pergaminu z listą, co mają zrobić, aby uważyć eliksir.

Czas do obiadu minął szybko i każdy się cieszył, że po męczących dwóch lekcjach mogą w końcu na spokojnie porozmawiać. Usiedli do stołu i zaczęli sobie nakładać potrawy na talerz.
- To teraz możesz mi opowiedzieć, dlaczego się rano spóźniłaś - zaczął Harry.
- Po śniadaniu pobiegłam do Oliver'a , aby zdążyć się pożegnać i wtedy mi powiedział, że Narcyza wyzdrowiała. Stwierdził, że nie muszę już się Malfoy'em zajmować, a to wszystko podsłuchał Blaise, który przyszedł na zmianę opatrunku. Musiałam mu to wyjaśnić, bo jakby się Malfoy dowiedział, że tą sympatię udawałam, to nie chcę wiedzieć, co by się stało - opowiadała bardzo szybko, nakładając sobie na talerz porcję pieczeni.
- A udawałaś ? - zażartował Harry, ale nie uzyskał odpowiedzi, gdyż dyrektorka zastukała małą łyżeczką w swój kielich i w sali zapanowała cisza.
- Proszę o chwilę uwagi - powiedziała wstając od stołu - wspólnie z profesorami stwierdziliśmy, że warto nagradzać osoby, które rzeczywiście przykładają się do nauki. Mianowicie roczniki od pierwszego do czwartego dwa razy w miesiącu mogą wybrać się dodatkowo do Hogsmeate oraz opuścić jedną lekcję - w Wielkiej Sali wzniosły się salwy oklasków - to jeszcze nie koniec ogłoszeń - krzyknęła po chwili - z roczników od piątego do siódmego będziemy wybierać dwie osoby, które będą mogły się teleportować w dowolne miejsce bez żadnych konsekwencji. Z racji, że listopad już się kończy to wybiorę teraz dwie osoby, które dzisiejsze popołudnie spędzą w wybranym sobie miejscu, a więc z roku siódmego Hermiona Granger i Harry Potter, z roku szóstego ...- ale w tym momencie gryfoni przestali już słuchać dyrektorki.
- To wspaniale - powiedziała Hermiona biorąc kawałek pieczeni do ust.
- Warciarze - skomentował Seamus - minie Was wróżbiarstwo.
- Świetnie. To co robimy ? Może zajrzymy do nas ? - zaproponował Harry z uśmiechem.
- Warto powoli zacząć przygotowywać mieszkanko do świąt, skoro mamy zamiar zaprosić tyle osób - powiedziała Hermiona z nadzieją, że się zgodzi.
- To prawda. Może zrobimy jakąś rundkę po normalnych sklepach ? - zastanawiał się na głos.
- Idę się przebrać i naszykować. Jak coś to przyjdź potem po mnie - dodała Hermiona i wyszła z Wielkiej Sali.  Cieszyła się z takiego obrotu sprawy. Popołudnie spędzi z Harry'm. Chciała z nim porozmawiać bez obecności Rona, a szczęśliwy traf sprawił, że akurat dyrektorka dzisiaj wprowadziła nowe zasady. Idąc korytarzem zastanawiała się nad pytaniem Harry'ego. Czy rzeczywiście udawała swoją sympatię do swojego współlokatora ? Na początku pewnie tak było. Musiała włożyć sporo pracy, aby zacząć go normalnie traktować. Nigdy nie wybaczyła mu do końca tego, że przez tyle lat naśmiewał się z niej i jej przyjaciół. Od zawsze udawał się za lepszego. Jednak kilka razy przyłapała się na tym, że ukradkowo spogląda na niego, a on na nią, ale przecież to nic nie znaczy, prawda ? Z zamyśleń wyrwał ją huk spadających książek i prawdopodobnie upadającej osoby. Przyspieszyła krok, aby natychmiast zobaczyć, co się wydarzyło. To co ujrzała zaparło jej dech w piersiach. Zatrzymała się i z daleka obserwowała całą sytuację. Mianowicie na podłodze leżał mały chłopiec, prawdopodobnie z drugiego roku, obok porozrzucane były książki, które zbierał pewien ślizgon. To był Draco. Następnie pomógł mu wstać, poklepał po ramieniu i poszedł dalej z uśmiechem na twarzy.
Nie przejmował się wcale tym, że obok przechodzili inni uczniowie i patrzyli się na niego ze zdziwieniem. Ona również nie mogła dojść do siebie. Postała jeszcze chwilę, a następnie udała się do dormitorium, aby jak najszybciej to wyjaśnić.

Draco wszedł do salonu z zadowoloną miną. Sam nie wiedział dlaczego tak postąpił. Wracając z obiadu zobaczył tego chłopca, który przewraca się przez rozwiązane sznurowadło. Wszystko, co trzymał w rękach upadło mu na podłogę. Nie czekając na nic po prostu podszedł do niego i postanowił mu pomóc. Kiedy zbierał jego książki ujrzał na szacie godło Gryffindoru, jednak nie przeszkadzało mu w to w dalszej pomocy. Podał mu rękę i na odchodne powiedział, żeby następnym razem uważał na siebie. Widział, że obok przechodzą inni i spoglądają ukradkiem na całą sytuację. Natomiast był pewny, że nikt nie odważy się tego skomentować, ponieważ nadal cieszył się szacunkiem i wiele osób się go bało. Kilka lat temu ta sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. Prawdopodobnie minąłby tego małego gryfona z kpiąca miną. Jednak teraz nie potrafił tego zrobić. Położył się na kanapie, a wtedy do salonu weszła osoba, przez którą całe jego życie zaczyna się zmieniać na dobre i wcale z tego powodu nie narzekał.
 - Co to było ? - spytała szybko i usiadła na jednym z foteli.
- Ale co ? - zapytał, chociaż domyślał się  o co chodzi.
- No Malfoy ! - krzyknęła - wiesz o co mi chodzi. Pomogłeś temu małemu.
- A o to Ci chodzi. Sam nie wiem, jakoś tak wyszło - odpowiedział z udawaną obojętnością.
- Cieszę się, że tak postąpiłeś. Na prawdę - dodała i wstała kierując się w stronę swojej sypialni.
- Granger, gdzie się wybieracie z Potter'em ? - zaciekawił się Draco.
- Prawdopodobnie do naszego domu, a potem do paru sklepów - krzyknęła ze swojego pokoju pakując kilka rzeczy do małej torebki.
- A mogę mieć prośbę ? - spytał niepewnie.
- Prośbę ? Do mnie ? Myślę, że tak - odpowiedziała, kiedy zmieniała bluzkę.
- Możesz mi przywieźć z tego waszego mugolskiego świata coś słodkiego do spróbowania ?
- Myślę, że mogę spełnić tą prośbę. Szczególnie, że ostatnim czasem Twoje zachowanie jest godne naśladowania - powiedziała wychodząc do salonu.
- Wiesz co Ci powiem Granger ? Nigdy bym nie pomyślał, że kiedyś będziemy ze sobą normalnie rozmawiać - stwierdził z zamyśloną miną.
- Tak szczerze Malfoy to ja też nie - odpowiedziała siadając we fotelu.
- Przed obiadem dyrektorka wezwała mnie do siebie, aby powiedzieć, że moja matka wyzdrowiała i obecnie przebywa już w domu - powiedział chcąc podtrzymać rozmowę.
- To wspaniale - stwierdziła szybko udając zaskoczenie.
- Też się cieszę Granger. Jutro sobota, więc postanowiłem, że teleportuję się i spędzę z nią trochę czasu - mówił dalej patrząc w sufit.
- Dobry pomysł...- zamyśliła się, ale po chwili postanowiła zmienić temat - ten chłopak, któremu pomogłeś był ze Slytherinu, tak ?
- Z Gryffindoru - powiedział spoglądając na nią ze satysfakcją, a ona zrobiła zaskoczoną minę. W tym momencie usłyszeli pukanie do drzwi.
- Proszę ! - krzyknęła, a do środka wszedł Harry.
- Gotowa ? - zapytał, a ona pokiwała twierdząco głową i razem udali się do wyjścia. Kiedy wychodziła usłyszała głos dochodzący z kanapy:
- Baw się dobrze, Granger !

Gryfoni, kiedy tylko przekroczyli próg, złapali się za ręce. Oboje poczuli ukłócie w okolicy pępka, by po chwili znaleźć się w salonie swojego domu przy Privet Drive 4.
- Nie wiedziałem, że kiedyś to powiem, ale tęskniłem za tym miejscem - powiedział Harry chodząc i oglądając każdy element, jakby był po raz pierwszy w tym miejscu. Na ścianach pojawiło się kilka zdjęć, które ruszały się i uśmiechały. Przedstawiały one ich najbliższych przyjaciół. Były zrobione jeszcze przed wojną.
- Powiesiłam je, kiedy byłam tutaj ostatnio - dodała i usiadła w fotelu.
- Trochę się pozmieniało od tamtego czasu. Szczególnie to zdjęcie jest już nieaktualne - wskazał palcem na fotografię z lewej strony. Był tam on przytulający Ginny oraz ona obejmowana przez Rona. Co jakiś czas dziewczyny otrzymywała całusa w polik.
- To prawda. Jeśli chcesz, możesz je wyjąć - powiedziała, kiedy zobaczyła jego minę.
- Tak zrobię - wziął ramkę do ręki i zaczął ją otwierać z tyłu - wiesz, w sumie cieszę się, że dyrektorka wprowadziła taki punkt. W końcu możemy spokojnie porozmawiać bez dodatkowych świadków - dodał i usiadł obok niej.
- To samo chciałam powiedzieć - powiedziała i położyła mu głowę na ramieniu.
- Ej, co się dzieję ? Widzę, że od pewnego czasu chodzisz taka zamyślona.
 - Może pójdziemy na spacer po okolicy, wpadniemy do kilku sklepów i wtedy na spokojnie porozmawiamy ? - zaproponowała, a on pokiwał głową. Kilka minut później szli już długą alejką rozglądając się po okolicy.
- Zauważyłeś coś w zmianie zachowania u Malfoy'a ? - spytała niepewnie.
- Tak i nie tylko ja. Wszyscy plotkują po kątach, tylko nikt nie wie, że to wszystko dzięki Tobie - odpowiedział i uśmiechnął się do niej.
-No właśnie. Dzisiaj na obiedzie spytałeś mnie, czy rzeczywiście udawałam tą sympatię do niego i po dłuższym zastanawianiu muszę stwierdzić, że chyba nie. Co prawda mam nadal do niego żal za te wszystkie lata, ale ja chyba zaczynam go lubić...- ostatnie zdanie powiedziała ciszej.
- Czym się więc martwisz ? To, że go lubisz, nie jest przecież niczym złym, prawda ?
- Niby tak, ale mam przeczucie, że jeśli ja się zaangażuję w tą znajomość, w dalszą pracę nad nim to wydarzy się coś złego i wszystko zniknie jak bańka mydlana - dodała Hermiona.
- W sensie, że ponownie będziecie wrogami ? - dopytał Harry.
- Tak. Obawiam się, że ponownie będę cierpieć - powiedział i skręcili w małą uliczkę, gdzie znajdowały się przeróżne sklepy.
- To tylko złe przeczucia. Malfoy wie, że zmiana jaka w nim zachodzi jest dzięki Tobie i mimo tego co by się wydarzyło, będziesz ostatnią osobą, do której będzie miał pretensję - pocieszył ją i weszli do ich ulubionej cukierni, aby zakupić trochę słodyczy. Wyszli po dwudziestu minutach z dwoma torbami.
- Chyba przesadziliśmy - zaśmiała się Hermiona.
- Tak sądzisz ? Obawiam się, że jak wrócimy do Hogwartu, to wystarczy niecała godzina i tego nie będzie - zażartował Harry.
- Tęsknisz za Ginny ? - zapytała wprost, kiedy szli już dalej.
- Znasz mnie jak nikt inny - stwierdził - może odeślemy te torby, abyśmy mogli swobodnie dalej kupować ?
- Ok, może w tej uliczce ? - spytała i pokazała palcem. Obejrzeli się, czy nikogo nie ma i machnęli różdżkami.
- Od razu lepiej. Wracając do Ginny. To ona zadecydowała o zakończeniu związku. W święta chciałem jej się oświadczyć. Nawet pierścionek już kupiłem...ale znam już powód, dlaczego tak postąpiła - dopowiedział Harry.
- Ja się domyślałam, ale nie byłam pewna dopóki nie powiedziała mi o swoich wątpliwościach - stwierdziła Hermiona.
- Mówisz o Zabinim, tak ? - spytał, a ona pokiwała głową - kryją się po kątach, chodzą na spacery. Czasami wydaję mi się, że ona jest bardziej z nim szczęśliwa niż ze mną - powiedział smutno, a gryfonka złapała go za rękę.
- To nie to. Obawiam się, że Ginny przechodzi tymczasowe zauroczenie. Jeśli Ci na niej zależy, to walcz o nią.
- Tak myślisz ? - zdziwił się Harry.
- Oczywiście. Miłość Ginny do Ciebie trwa kilka lat, a do Blaise'a kilka tygodni - powiedziała stanowczo.
- Tak zrobię. Nie oddam jej ślizgonowi. A wiesz, że ostatnio jak rozmawiałem z Ron'em to mówił mi, że nie odpuści tak łatwo sprawy z Tobą ? Wie, że zrobił źle, bardzo tego żałuję, tylko szkoda, że tak późno - dodał Harry, ale nadal trzymał jej rękę.
- Tak szczerze, dla mnie nadal jest to świeża sprawa i jeśli zdecyduję się ponownie na związek z nim to na pewno nie w najbliższej przyszłości - stwierdziła i weszli do kolejnego sklepu. Tym razem z ubraniami. Gryfonka kupiła sobie nowe spodnie i buty, a Harry nową koszulę. Po nie całej godzinie wrócili ponownie do domu, włączyli sobie film i nałożyli po sporej porcji lodów.
- Mam propozycję - stwierdził nagle -jeśli żadne z nas przed ukończeniem trzydziestu lat nie znajdzie sobie odpowiedniego partnera, to razem weźmiemy ślub i stworzymy rodzinę.
- Wow, zaskoczyłeś mnie...ale znam Cię już na tyle długo, że mogę się zgodzić. Dobrze mi się z Tobą mieszka i wiem, że zawsze możemy na siebie liczyć oraz, że nie skrzywdzimy się wzajemnie - odpowiedziała szczerze i resztę popołudnia spędzili w przyjemnej atmosferze. Spakowali potrzebne rzeczy i teleportowali się do zamku krótko przed kolacją.

Draco nie mógł się skupić na popołudniowych lekcjach. Zastanawiał się nad ostatnim czasem, kiedy to jego współlokatorka leżała w skrzydle szpitalnym. Nie rozumiał dlaczego odwiedzał ją codziennie i martwił się, czy z tego wyjdzie. Przecież to jego wróg numer jeden. Bardzo chciał tak nadal myśleć, ale nie potrafił. Myślał co było powodem do zmiany jej zachowania i dlaczego nagle stała się miła i opiekuńcza. Po chwili jednak stwierdził, że co by to nie było bardzo się z tego powodu cieszy. Był zły strasznie na swojego ojca, że nigdy nie okazywał mu współczucia i miłości. Zawsze tylko stanowczość i wrogie nastawienie. Po lekcjach udał się do dormitorium z nadzieją, że gryfonka już wróciła i chwilę z nią porozmawia. Doszedł do takiego stanu, w którym jeśli się kogoś nie widzi, to zaczyna się za nim tęsknić. Zrezygnowany pustką w pomieszczeniu, podszedł do barku i nalał sobie soku z dyni. Zauważył też, że ostatnio jakoś nie ma ochoty na swoją ulubioną ognistą. Kiedy siedział na fotelu i przyglądał się płomieniom w kominku, drzwi się otworzyły i weszła ona.
- Malfoy, wróciłam. Tęskniłeś, prawda? - powiedziała uśmiechnięta i usiadła na kanapie. Nie czekając na jego odpowiedź położyła na stoliku małą paczuszkę - to dla Ciebie. Masz tu zbiór moich ulubionych słodkości. Mam nadzieję, że i Tobie posmakują - dodała. On sięgnął po nią i rozwinął różową wstążkę, którą było zawiązane.
- Granger, aż tyle ? - zdziwił się, kiedy zobaczył pełne opakowanie.
- Należało Ci się. Potraktuj to jako nagrodę - dodała i również nalała sobie soku - tylko nie jedz przed kolacją. Zostaw sobie na później - zaproponowała.
- Myślę, że to dobry pomysł. Zjemy na dyżurze - odpowiedział cały czas się uśmiechając.
- Ponownie chcesz razem patrolować ? A myślałam, że masz mnie już dosyć, bo jestem gadatliwa, marudna i...- chciała dalej wymieniać, ale jej przerwał.
- Granger, nie rozkręcaj się. Skoro już ze sobą normalnie rozmawiamy, to myślę, że jakoś to wytrzymam, a poza tym, kiedy będę wszystkiego próbował, to musisz mi opisywać co to jest - dodał, a wtedy zegar wybił godzinę pokazującą porę na kolację.
- Kolacja, idziemy ? - spytał i odłożył białe pudełeczko ponownie na stół.
- Razem ? - zdziwiła się tą propozycją.
- Jesteśmy prefektami, więc warto dawać innym przykład, że trzeba pokonywać uprzedzenia między domami - odpowiedział ze satysfakcją.
- Malfoy, zaczynam się Ciebie obawiać. Coraz bardziej zaczynasz mi się podobać - stwierdziła, a on się na nią dziwnie spojrzał.
- To znaczy Twoje zachowanie - sprostowała, ale on zaczął się śmiać.
- Jasne Granger...przecież wiem, że ci się podobam. Widziałem jak ostatnio na mnie patrzyłaś, kiedy byłem bez koszulki - przypomniał jej, a ona się zarumieniła.
- Chyba Ci się przyśniło. Raczej to było zdziwienie, że mimo tylu ćwiczeń jakie wykonujesz, osiągnąłeś tak niewiele - zaśmiała się idąc obok niego. Całą drogę do Wielkiej Sali droczyli się ze sobą nie zważając uwagi na dziwne spojrzenia innych uczniów. Kiedy weszli do środka każde poszło w stronę swojego stolika z uśmiechem na twarzy.
- Hermiona, co się dzieje z Malfoy'em ? - zaciekawił się Nevill - ostatnio jest taki miły dla wszystkich. Nawet mi odpuścił głupie żarty.
- Postanowił stać się dobrym człowiekiem - odpowiedziała i nalała sobie soku.
- Ciekawe jak długo wytrzyma w tym stanie - zastanawiał się Seamus.
- Oby jak najdłużej - dodał Harry.
- Daję mu najwyżej tydzień - skomentował Finnigan biorąc kęs tosta - potem wszystko wróci  do normy.
- Oh dajcie spokój. Malfoy się zmienia i nie prędko wróci do tamtego, złego wcielenia - próbowała bronić swojego współlokatora.
- Hermiona ma rację. Skoro nawet ją zaczął traktować normalnie, to wątpię, aby wrócił stary Malfoy - powiedział Nevill.
- To może mały zakład ? Jeśli w ciągu kilku dni nie zrobi nikomu nic złego, to ja stawiam Wam piwo, a jeśli kogoś obrazi, to wy mi stawiacie. Stoi ? - zaproponował dokładając sobie pieczonych ziemniaków. Reszta popatrzyła na siebie i wzruszyli ramionami.
- Niech będzie - odpowiedział Nevill i podał mu rękę. Ten odwzajemnił uścisk, a Harry go przeciął. Reszta kolacji upłynęła w spokojnej atmosferze. Następnie Hermiona wróciła do siebie, aby pouczyć się zaległych notatek. Rozłożyła książki i wzięła się do pracy.

Draco podczas kolacji dostrzegł, że wiele osób chętnie zadałoby mu kilka pytań na temat jego stosunków z gryfonką. I przede wszystkim co się wydarzyło, że to uległo zmianie. Sporo uczniów wzorowało się na nim, więc w wielu ślizgońskich głowach powstawał już plan przełamania niechęci do innych domów.
- Blaise, przyjacielu, kiedy umawiamy się na wspólny trening ? - zapytał Draco, kiedy wychodzili z Wielkiej Sali.
- Może teraz skoczymy ? Mamy prawie trzy godziny, zanim rozpoczniesz dyżur - zaproponował Blaise.
- Świetny pomysł. Idziemy - odpowiedział mu i poklepał po ramieniu - może od razu do pokoju życzeń? Pomyślimy też o łazience i jakiś strojach do przebrania.
- Niech będzie - dodał Blaise i ruszyli prosto do ściany, pod którą najczęściej otwierają się drzwi do tego magicznego pomieszczenia. Kiedy weszli do środka, rozejrzeli się dookoła i zaczęli się przebierać.
- Dlaczego masz taki dobry humor ? - zaciekawił się Zabini.
- Sam nie wiem. Po prostu nie mam powodów do smutku - odpowiedział Draco.
- A ja myślę, że to przez pewną, kasztanowłosą gryfonkę. Co wy tam wyprawiacie jak jesteście sami ? - zażartował Blaise.
- W sumie to nic szczególnego. Uczymy się, trochę rozmawiamy i odprowadzamy się wzajemnie...to znaczy najczęściej ona mnie odprowadza - wyjaśnił.
- Co robicie ? Odprowadzacie ? W jakim sensie ? - zaciekawił się ślizgon.
- Ona odprowadza mnie do drzwi sypialni, całuję w policzek i idzie do siebie - powiedział i ruszył do pierwszej maszyny, aby zacząć ćwiczenia.
- Nie skomentuję tego - dodał Blaise, uśmiechnął się i również podszedł do innego urządzenia. Chłopaki po skończonym treningu, poszli prosto do łazienki, która znajdowała się w tym samym pomieszczeniu. Wzięli orzeźwiającą kąpiel i wyszli na korytarz.
- Dobra, dzięki za dziś. Idę, bo zaraz zaczynam patrol. A Ty ? Jakie masz plany ? - zapytał Draco lekko zmęczonym głosem.
- Pewna rudowłosa dziewczyna czeka na mnie dwa korytarze stąd - odpowiedział Blaise.
- Tylko idźcie gdzieś, bo jak Was spotkamy, to niestety będziemy musieli odjąć punkty - powiedział poważnie i pogroził mu palcem.
- Ma się rozumieć - dodał Zabini, a po chwili obaj poszli w swoją stronę. Draco, kiedy przekroczył próg dormitorium od razu skierował się do jej sypialni oraz zapukał w drzwi.
- Już idę - krzyknęła głośno i po kilku sekundach wyszła do salonu.
- Czas zacząć dyżur - upomniał ją i podszedł do stolika, aby zabrać z niego paczuszkę.
- Tak, wiem. Po kolacji usiadłam do nauki i trochę mi zeszło - odpowiedziała spokojnie.
- Dobra Granger, mam nadzieję, że nie masz zamiaru mnie tym otruć - powiedział , kiedy ruszyli długimi korytarzami.
- Nie, oczywiście, że nie - upewniła go gryfonka, a on wyjął pierwszy smakołyk - to są banany w czekoladzie.
- Mmm, dobre. A co to są te barany ? - jadł i mówił jednocześnie.
- Nie barany, tylko banany. Takie owoce. W połączeniu z czekoladą dają super smak - zaśmiała się, kiedy przekręcił nazwę.
- No częstuj się - ponaglił, a ona pokręciła przecząco głową.
- Nie, dziękuję. Dzisiaj popołudniu zjadłam tyle, że nie mogę już na to patrzeć.
- A to ? - spytał, kiedy wyjął inny kształt przekąski.
- To są żelki. Trochę gumowate, ale zasmakują Ci - dodała i spoglądała na niego ukradkiem.
- Też dobre - odpowiedział i wziął kilka na raz. Minęło kilka chwil zanim ponownie wyjął coś innego do spróbowania. Tym razem był to mały, prostokątny, brązowy kwadracik.
- To jest toffi. Musisz uważać, bo łatwo przykleja się do zębów i trudno będzie Ci coś powiedzieć - skomentowała, ale było za późno, bo właśnie dostrzegła, że siłuje się ze smakołykiem, aby jak najszybciej go połknąć. Kiedy w końcu się z tym uporał rzekł:
- Granger, uprzedzam Cię. Jeśli będziesz za dużo gadać to włożę Ci kilka na raz - zażartował, ale gryfonka wiedziała, że jest do tego zdolny - już nie mogę, zostawię sobie resztę na kiedy indziej - dodał i zamknął z powrotem pudełeczko.
- Cieszę się, że Ci smakowało - powiedziała szczerze.
- Dziękuję Granger. A co robiliście dzisiaj popołudniu ? - zaciekawił się Draco.
- Byliśmy u siebie w domu, zajrzeliśmy do kilku sklepów, obejrzeliśmy sobie film, a na koniec Harry mi się oświadczył - wymieniała, a kiedy skończyła, ślizgon zrobił zaskoczoną minę.
- Co ?! - krzyknął - jak to ?
- No może oświadczył to za duże słowo. Po prostu stwierdziliśmy, że jeśli przed trzydziestką nie znajdziemy sobie partnerów, to weżniemy ślub i stworzymy rodzinę - wyjaśniła.
- Dziwny pomysł - odparł krótko.
- Bardziej szalony. A co z Twoją matką ? Mówiłeś, że wyzdrowiała - zmieniła temat.
- Tak. Ojciec rzucił na nią klątwę, ale lekarze ze św. Munga ją wyleczyli i podobno czuję się dobrze. Wróciła do domu i w końcu zaczęła pracę nad zmianą wnętrza. Poprosiłem dyrektorkę o wolne popołudnie i bez problemu się zgodziła. Powinien wrócić przed dyżurem, więc spokojnie, Twój boski współlokator wróci na czas - zażartował.
- Malfoy, Ty i Twoja skromność - pokręciła głową. Patrol okazał się spokojny. Nie zobaczyli nikogo, kto łamałby regulamin. Kiedy wrócili do dormitorium pierwsza odezwała się gryfonka.
- Idę się wykąpać, a potem spać - powiedziała cichym głosem.
- Granger, czekaj. Mam propozycję. Może wykąpiemy się razem ? - zaproponował.
- Słucham ? Malfoy, w Twoich snach - odpowiedziała krótko.
- Myślałem raczej o kąpieli w łazience prefektów - sprostował.
- Nie tym razem, ale może kiedyś....W sumie to nawet nie będę się kąpać. Przebiorę się w piżamkę i prosto do łóżka - stwierdziła i skierowała się prosto do siebie. Jednak po chwili się odwróciła - mam Cię odprowadzić ? - spytała.
- Granger, już myślałem, że zapomniałaś - odpowiedział z uśmiechem. Ona podeszła do niego i złapała go za rękę. Kiedy znaleźli się w jego sypialni on stanął na przeciwko niej.
- Dobranoc Malfoy - stanęła na palcach, aby pocałować go w policzek.
- Granger, pomożesz mi się przebrać ? - zapytał śmiało.
- Przebrać ? - spytała, ale on złapał ją za dwie ręce i przyłożył do dolnej krawędzi swojej koszulki. Ta bez wahania zaczęła ją powoli z niego ściągać. Następnie odłożyła ją na krzesło obok. Wtedy dostrzegła, że na brzuchu ma sporą ranę, która nie do końca się jeszcze zagoiła. Nie chciała go pytać skąd ja ma, ale postanowiła pomóc.
- Zaraz wrócę - powiedziała krótko i wyszła z pokoju. Po kilku sekundach wróciła z małym słoiczkiem z pomarańczową maścią.
- Połóż się proszę na plecach - poleciła, a on posłusznie to wykonał. Usiadła obok niego na skraju łóżka, odkręciła zakrętkę i zanurzyła w nim dwa palce . W dalszej kolejności zaczęła smarować powolnymi ruchami bliznę. Draco skrzywił się z bólu.
- Wiem, że to boli, ale wytrzymaj - powiedziała i kiedy skończyła, pochyliła się, aby podmuchać zaczerwienione miejsce. Poczuł wtedy przyjemny chłód.
 - Dziękuję Granger - powiedział po chwili, a ona nachyliła się i pocałowała go w czoło.
- Nie ma za co. Śpij dobrze - po czym wyszła i poszła prosto do siebie. Draco zanim usnął obiecał sobie, że tak łatwo nie odda jej Potter'owi.

Hermiona obudziła się z samego rana w dobrym humorze. Była sobota i zapowiedziała sobie, że ten dzień spędzi na nauce. Mianowicie nie zdążyła nadrobić jeszcze wszystkich zaległości. Szykując sobie ubrania, wspominała wczorajszy wieczór. Wiedziała, że cała złość na współlokatora za wszystkie lata zniknęła i już nie wróci. Zdziwiła się, że ten ślizgon miał także drugą, dobrą stronę, która czekała, aby ją odkryć. I ona tego dokonała. Jednak wiedziała, że to jeszcze nie koniec pracy nad jego charakterem. Z taką myślą wyszła do salonu. Na stole dostrzegła pergamin zapisany ładnym, znajomym charakterem pisma.
"Granger, rana się zagoiła do końca. Z racji, że mam jeszcze kilka spraw do załatwienia, musiałem teleportować się wcześniej. Wiem, że będzie Ci mnie brakowało, ale wrócę już po kolacji. Malfoy. Współlokator i obiekt Twoich westchnień" Po przeczytaniu uśmiechnęła się i poszła do łazienki, aby wziąć prysznic. Następnie zeszła na śniadanie. Spotkała tam tylko kilka osób, gdyż reszta przychodziła później w weekendy. Zjadła szybko, zamieniła kilka zdań z Seamus'em i wróciła do siebie. Spojrzała przez okno. Pojawiły się pierwsze płatki śniegu. Pomyślała, że jak co roku o tej porze, czyli pierwszego grudnia zima daje o sobie znać. Naszykowała sobie książki, kilka pergaminów i rozsiadła się z nim w salonie blisko kominka.
Spędziła tak kilka godzin. Kiedy zegar pokazał czas na obiad stwierdziła, że w sumie nie jest głodna, więc zejdzie dopiero na kolację. Chwilę usłyszała dźwięk teleportacji i na środku pojawił się jej współlokator.
- Dobrze się bawiłaś ? - spytał, choć od razu wyczuła, że to nie jest troska.
- Uczyłam się cały czas. Coś się stało ? - spytała niepewnym głosem.
- Nie spodziewałem się tego po Tobie ! - krzyczał, trzymając w ręku różdżkę.
- Ale czego ? - ponownie zapytała i odłożyła książkę.
- Matka powiedziała mi na czym polegała klątwa, którą rzucił na nią ojciec. Mówiła też, że to McGonagall poprosiła Cię o pomoc. Wiedziałem, że to Twoje zachowanie względem mnie jest udawane ! - nadal krzyczał i chodził nerwowo po salonie.
- To nie tak - próbowała się wytłumaczyć. Obawiała się, że ten moment musi kiedyś nadejść. Była zła na siebie, że kiedy tylko dowiedziała się o wyzdrowieniu Narcyzy nie porozmawiała z nim szczerze i wszystkiego nie wyjaśniła.
- To była zemsta za te wszystkie lata, tak ? Chciałaś się mną zabawić i upokorzyć? Dobrze się bawiłaś widząc jak zaczynam Tobie ulegać?!
- Nie mogłam Ci powiedzieć, że jeśli chcesz, aby Narcyza wyzdrowiała masz przestać innym dokuczać i...- chciała mówić dalej, ale przerwał jej.
- Tyle wiem Granger, ale żeby bawić się moimi uczuciami ?! To było podłe ! Nie mogę na Ciebie patrzeć ! - wykrzyczał, podszedł do barku, wyjął dwie butelki ognistej - mój ojciec miał rację. Miłość i dobroć robią z Ciebie słabego człowieka - dodał i poszedł do swojej sypialni trzaskając drzwiami. Jej przypuszczenia okazały się właściwe. Wszystko prysło jak bańka mydlana i to, co było dobre w zachowaniu ślizgona zniknęło i nie wiadomo, czy powróci...


*Witajcie ! :) W to popołudnie przychodzę do Was z nowym rozdziałem :) Hermiona i Draco byli na dobrej drodze do odnowienia relacji, jednak ślizgon jest zbyt emocjonalnym i honorowym człowiekiem, aby ktoś z niego kpił i stąd jego reakcja. Po prostu poczuł się urażony, Jak wasze wrażenia po rozdziale ? Jesteście zaskoczeni takim obrotem sprawy ? Piszcie i komentujcie ! Miłego popołudnia :) 

środa, 13 kwietnia 2016

Rozdział 19

"Troska o wroga?"

Draco szedł długimi korytarzami. Wczoraj mówił dyrektorce, że przecież może iść razem z nią. Na pewno jakoś by pomógł. Szczególnie jeśli chodziło o śmierciożerców. Był wściekły, że jego nie poprosiła o pomoc, skoro był długi czas w ich szeregach i znał praktycznie każdy ruch. W pewnym momencie zza rogu wyszła dyrektorka.
- Panie Malfoy, domyślam się, że zmierzał pan do mojego gabinetu, ale proszę mi uwierzyć, że nie tylko pan czyta "Proroka" i inni uczniowie również chcą wiedzieć. Proszę za mną. W Wielkiej Sali wydam specjalne ogłoszenie, z którego wszystko się pan dowie - powiedziała zaraz, kiedy tylko zobaczyła w jakim jest stanie. Ten nie odezwał się w ogóle, tylko posłusznie podążył za nią. Kiedy tylko weszli, wszystkie oczy były zwrócone na dyrektorkę. Draco wrócił z powrotem na swoje miejsce.
- Proszę o chwilę uwagi - zaczęła, kiedy stanęła na schodkach przy stole profesorskim - zapewne zdążyliście już przeczytać artykuł o waszej koleżance pannie Hermionie Granger. Myślę, że jestem Wam winna pewne wyjaśnienia. Chcę Was uspokoić, swoją misję wykonała do końca. Mianowicie wczoraj wieczorem udała się ona do Londynu, aby pomóc w złapaniu kilku groźnych śmierciożerców. Niestety dostała kilkoma zaklęciami na raz. Obecnie znajduję się ona w skrzydle szpitalnym w śpiączce i robimy wszystko, aby jak najszybciej wróciła do zdrowia - powiedziała i podeszła do nauczycieli, aby z nimi porozmawiać.
- Idziemy ! - krzyknął Harry i kilka osób natychmiast wybiegło z Wielkiej Sali. Nie zwracając na nic uwagi, w ciągu kilku sekund wbiegli do sali, gdzie leżała gryfonka. 
- Co wy tu wszyscy robicie ? - spytał zdziwiony Oliver, który wstał od łóżka Hermiony.
- McGonagall nam powiedziała co się stało. Wyjdzie z tego ? - spytał zdyszany Harry.
-  Na chwilę obecną trudno to określić. Trafiła do nas dwie godziny temu. Z racji, że jest nieprzytomna nie możemy jej podać żadnych eliksirów, jedynie smarujemy ją maściami - odpowiedział i popatrzył na nią.
- Możemy chwilę przy niej posiedzieć ? - spytał zmartwiony Ron.
- Tylko krótko, bo mnie pani Pomfrey udusi - odpowiedział i wziął ze stolika puste naczynie po zielonej mazi. 
- Spokojnie, posiedzimy tu, aż zaczną się lekcje - dodała Ginny i zajęła miejsce obok łóżka. Oliver kiwnął głową i wyszedł z sali. Chłopaki usiedli z obu jej stron i złapali ją za ręce.
- To moja wina - stwierdziła smutno Ginny.
- Jak to ? - zdziwili się jednocześnie.
- Rozmawiałyśmy o śmierci Pansy i o tym, że Malfoy z Zabinim bardzo to przeżywają i ja wtedy powiedziałam, że pewnie jakby się jej coś stało, to też będziecie się martwić, no i się stało - mówiła szybko, a Harry do niej podszedł i przytulił.
- Ginny, Słońce, to nie Twoja wina, rozumiesz ? - pocieszał ją. Była mu wdzięczna za ten gest, mimo tego, że już nie byli razem. Po chwili zapanowała cisza i spoglądali na osłabioną Hermionę. Zegar wybił godzinę rozpoczynającą lekcje. Chcąc nie chcąc, musieli się na nie udać.
-  Zajrzę do niej przed obiadem - powiedziała Ginny i pobiegła na lekcję. Oni również poszli na pierwszą lekcję, jakim była Obrona przed czarną magią. 

Draco nie miał apetytu, więc nic nie zjadł. Poczekał, aż Blaise dokończy i razem ruszyli na lekcje. Z racji, że profesora jeszcze nie było, stali przed salą i czekali na jego przyjście.
Po chwili zza rogu wyszli gryfoni. Draco bez wahania do nich podszedł.
- Potter, chodź na chwilę - powiedział i odeszli pod jedno z okien, aby nikt ich nie słyszał.
- Mów Malfoy - zachęcił go i spoglądał na Błonia.
- Wiesz co chce wiedzieć. Co z nią ? - spytał opierając się o parapet.
- Leży w śpiączce. Nie mogą jej podawać żadnych eliksirów, bo jest nieprzytomna. Smarują ją jakąś maścią. Ogólnie widać, że to ją zmęczyło i ma kilka drobnych zacięć na twarzy - odpowiedział nadal spoglądając w dal.
- Wiadomo kiedy wyzdrowieje ? - spytał odwracając się do innych, aby zobaczyć czy wszyscy nadal stoją przed salą.
- Niestety nie, ale nie musisz się martwić. Hermiona uprzedziła mnie, że jak jej się coś stanie, to mam za nią przejąć obowiązki. Mam zamiar się z tego wywiązać - odpowiedział spokojnie.
- Potter, co Ty pieprzysz ? Nie o to mi chodziło. Od dziś wracam na patrole. Sam i  tak sobie rady nie dasz - dodał i po chwili weszli do sali, gdyż nauczyciel zaprosił ich do środka.
Poniedziałek minął im szybko. Nauczyciele byli wyrozumiali, jeśli niektórzy uczniowie byli rozkojarzeni na ich lekcjach. Kiedy nastała godzina dwudziesta druga, Draco wyszedł na korytarz, aby po niedługiej przerwie ponownie ruszyć na patrolowanie.
- Potter, zrobimy tak jak ja z Granger. Ja wezmę korytarze od siódmego do piątego, a Ty od czwartego do lochów. Stoi ? - spytał Draco.
- Niech będzie. Co z odejmowaniem punktów ? - zapytał, bo wolał się upewnić, czy ma taki przywilej.
- Zastępujesz Granger, w dodatku jesteś z Gryffindoru, więc jeśli uznasz, że trzeba odjąć, to po protu to robisz. Masz jeszcze jakieś pytania ? 
- Nie - odpowiedział krótko i ruszył w przeciwną stronę.
-  To w takim razie o północy spotykamy się pod skrzydłem szpitalnym. Zajrzymy do Granger - dodał Malfoy i po chwili również ruszył w swoją stronę.

Hermiona czuła okropny ból w okolicach skroni. Ciało miała tak zmęczone, że mimo dużego wysiłku nie mogła poruszyć ani ręką ani nogą. Chciała otworzyć oczy, ale powieki były zbyt ciężkie. Męczyła ją ta cisza i ciągła ciemność. Nagle usłyszała dźwięk otwieranych drzwi a następnie zbliżające się do jej łóżka kroki. Czuła zmieszane zapachy męskich perfum. Poznała bez problemu, do kogo oba należą. Chciała się odezwać, ale nie mogła. Nagle dźwięki stały się wyraźniejsze.
- Nadal się nie wybudziła - zaczął Harry, a ona poczuła, że usiadł na skraju łóżka.
- Granger jest silna, wyjdzie z tego - dodał Draco, a jeśli dobrze usłyszała, to wziął krzesło, postawił obok niej i usiadł.
- To prawda. Gdyby nie ona, pewnie cała misja z horkruksami by się nie udała. Zawsze wiedziała co robić, zachowywała "zimną krew" w sytuacjach kryzysu - wymieniał i złapał ją za rękę. Chciała poruszyć palcami, aby pokazać, że słyszy, jest powoli dochodzi do siebie, ale mimo ogromnego wysiłku, nie ruszyła się nawet o pół cala.
- Nie rozumiem tylko dlaczego McGonagall mnie nie wysłała na tą całą misję. To ja przebywałem z nimi w szeregach - oburzył się Draco. 
- Słuchaj, nam w sobotę przerwali podwieczorek u Slughorna, bo Ministerstwo mnie wysłało w to samo miejsce. Tylko praktycznie mój wysiłek nic nie dał, bo oni się mnożą. Ciągle pojawiają się nowi. Z tego co wiem, to minister wpadł na pomysł, aby to ona tam pojechała. Podobno znała kilka mocnych zaklęć, które miała rzucić na to miejsce, gdzie się spotykają i wtedy każdy, który się tam pojawi od razu przenoszony jest do Azkabanu - wyjaśniał Harry, nadal trzymając ją za rękę.
- McGonagall mówiła, że ta misja jej się udała, tak? - dopytywał Draco.
- Bo się udała. Tylko, kiedy miała już się teleportować, to w ostatniej chwili rzucili na nią te zaklęcia i tak się tu znalazła - dodał. Wtedy poczuła, że ich rozmowa staje się coraz cichsza, coraz bardziej oddalała się od czucia dotyku dłoni Harry'ego. Ponownie wpadła w krainę snu...Za jakiś czas poczuła, że ponownie ktoś trzyma ją za rękę. Tym razem była to dłoń delikatniejsza i mniejsza. Ponownie chciała odwzajemnić uścisk, ale nic z tego. Próbowała otworzyć powieki, ale one nadal były ciężkie.
- Hermiono, jak źle, że tu leżysz. Właśnie teraz jesteś mi najbardziej potrzebna. Nie wiem, co mam robić. Z jednej strony tęsknię za Harry'm, ale z drugiej jest Blaise, z którym czuję się cudownie...Chłopakom też nie jest lżej, przychodzą tutaj codziennie, przynoszą kwiatki...Słuchaj, nawet Malfoy chodzi jakiś zgaszony i nieobecny...gdybyś chociaż dała znać, że mnie słyszysz, ale...- bardzo chciała ścisnąć jej rękę, ale ponownie czuła, że odlatuję w krainę, którą już dawno powinna opuścić...Nie wiedziała ile już tak leży, ale miała powoli dosyć tych przebłysków. Teraz, kiedy czuła, że ponownie znajduje się w skrzydle szpitalnym była cisza. Domyślała się, że pewnie wszyscy są na zajęciach. No właśnie, znowu opuszcza lekcje i znowu będzie musiała nadrabiać. Nagle usłyszała ciche kroki. Na pewno były to dwie osoby. Słyszała, jak biorą krzesła i siadają po obu stronach łóżka. 
- Wiesz co, w sumie spodobało mi się to odrabianie lekcji przy jej łóżku. Mam wrażenie, że ta jej wszechwiedza przechodzi na mnie - powiedział Blaise i słyszała, że otwiera jakąś książkę.
- Wszechwiedza Granger ? Już Ci współczuje. Uważaj, żeby to jej marudzenia i gadulstwo nie przeszło - zaśmiał się Draco. Musiała przyznać, że trochę zaczęło jej brakować tego kpiącego tonu jej współlokatora.
- To od czego zaczynamy ? - spytał Blaise, kiedy przestał się śmiać.
- Od eliksirów. Jest tylko jedno zadanie - odpowiedział Draco - mamy napisać procedurę stworzenia eliksiru poprawiającego wzrok.
- Zacznijmy od składników. To na pewno skrystalizowana woda...duszone mandragory - wymieniał i zapisywał Zabini.
- Piołun i cały róg jednorożca - dodał Draco. Wtedy wiedziała, że popełnił błąd i postanowiła spróbować coś powiedzieć. Nawet, jeśli jej się nie uda, to przecież nic nowego.
- Sproszkowany róg jednorożca - powiedziała powoli i zaczęła podnosić powieki. 
- Masz rację Blaise. Sproszkowany - odpowiedział nadal coś zapisując.
- Co ? Ja nic nie mówi...- i wtedy razem na nią spojrzeli. 
- Granger, Ty żyjesz ! - krzyknął Draco podnosząc się z krzesła.
- Tak szybko się mnie nie pozbędziesz - odpowiedziała lekko ochrypłym głosem i teraz obraz przed jej oczami stawał się ostrzejszy.
- Granger, a już miałem nadzieję - dodał Draco stojąc tuż nad nią.
- Idę po panią Pomfrey ! - krzyknął Blaise i wybiegł z sali.
- I dlatego przy mnie czuwałeś ? - spytała kpiąco chcąc się podnieść, jednak ból był tak silny, że natychmiast z tego zrezygnowała.
- Powoli Granger, dopiero co się wybudziłaś, a pewnie zaraz będziesz chciała na zajęcia iść - zażartował, zbierając z ziemi rzeczy, które upuścił.
- Dokładnie taki mam zamiar - odpowiedziała z delikatnym uśmiechem. Wtedy weszła pani Pomfrey z Zabinim.
- Hermiono, jak się czujesz ? - zapytała, a obok postawiła tacę z kolorowymi eliksirami.
- Dobrze, to znaczy boli mnie jeszcze wszystko, ale myślę, że dam radę na zajęciach - powiedział nadal z drobną chrypką.
- Kochanieńka, o czym Ty mówisz ? Poleżysz tu jeszcze kilka dobrych dni - odpowiedziała jej szykując małe buteleczki do podania.
- Ale...- chciała zaprotestować, jednak jej się to nie udało.
- Żadnego ale. A wy chłopcy proszę, abyście poszli do siebie. Ona potrzebuję teraz spokoju - zwróciła się do ślizgonów tonem, który nie uznawał sprzeciwu. Oni wzruszyli ramionami i posłusznie wyszli ze skrzydła szpitalnego.
-Pani Pomfrey, gdzie jest Oliver ? - spytała pijąc pierwszy eliksir.
- Zaraz go poproszę - odpowiedziała, zabierając ze sobą tacę z lekarstwami. Gryfonka rozejrzała się po sali. Obok niej w wazonie stał mały bukiet kwiatów, kilka kolorowych kartek i jej różdżka. Chwilę później drzwi się otworzyły.
- Hermiona ! -krzyknął - w końcu się obudziłaś. Nawet nie wiesz jak się cieszę z tego powodu - postawił obok dzbanek i szklankę.
- Oliver, jaki dzisiaj mamy dzień ? - spytała już pewniejszym głosem.
- Dwudziesty ósmy listopada - powiedział nalewając jej soku.
- Słucham ?! - krzyknęła, aż poczuła ból w klatce.
- Dobrze słyszałaś- podał jej szklankę - trafiły Cię aż cztery zaklęcia, a z racji, że byłaś nieprzytomna nie mogliśmy Ci podać żadnych wzmacniających eliksirów. Hermiona wypiła od razu całą zawartość.
- Przecież to znaczy, że za dwa dni kończysz tutaj praktyki ? Ohh nie, a mieliśmy jeszcze tyle spraw omówić...- powiedziała smutnym głosem.
- Spokojnie, będę tutaj wpadać przynajmniej raz w miesiącu, poza tym są sowy i możemy do siebie korespondować - uspokoił ją, siadając na skraju łóżka.
- Pani Pomfrey nie chce mnie stąd wypuścić, to chociaż możesz przekazać Harry'emu, aby przyniósł mi zaległe notatki ? - spytała z nadzieją.
- Hermiono, powinnaś jeszcze odpoczywać - próbował ją przekonać do swojej racji.
- Oliver, spałam prawie trzy tygodnie. Jestem wypoczęta, więc bardzo Cię o to proszę - powiedziała i delikatnie się uśmiechnęła.
- No dobrze, za bardzo Cię lubię, aby odmówić - stwierdził, pocałował ją w czoło i wyszedł z sali na korytarz, aby odszukać gryfona.

Nastał wieczór. Zegar pokazywał, że do dyżuru zostało jeszcze dobre pół godziny. Draco leżał na kanapie przed kominkiem i czytał swój gotowy referat na eliksiry. Co jakiś czas zastanawiał się nad czasem, który mu minął bez współlokatorki. Widział kilka plusów tego, że jej nie było. Mianowicie miał ciszę i spokój. Nikt mu nie marudził ani nie narzekał. Jednak sam przed sobą musiał się przyznać, że czasami brakowało mu tych ich sprzeczek. Tylko z nią te rozmowy były na poziomie. Wszystkie ślizgonki zawsze patrzyły na niego, jak na swojego przyszłego męża. Nigdy nie mógł z nimi porozmawiać na sensowne tematy,  żadna nie próbowała go zmienić. Z zadumy wyrwał go dźwięk otwieranych drzwi.
- Potter, czemu tak wcześnie ? Do dyżuru mamy jeszcze trochę czasu - spytał i podniósł się do pozycji siedzącej.
- To nie Potter - usłyszał cichą odpowiedź. Spojrzał na drzwi.
- Granger ?! - krzyknął zdziwiony. Ona przeszła do kominka, aby się trochę ogrzać, gdyż była tylko w piżamie - zwiałaś ze skrzydła szpitalnego ?
- Czuję się już dobrze. Spałam trzy tygodnie i jestem wypoczęta. Przebiorę się tylko i możemy iść na patrol - powiedziała, postała jeszcze chwilę przy ciepłych płomieniach, otarła ręce i ruszyła w stronę swojego pokoju.
- Granger, mowy nie ma. Poza tym Potter zaraz przyjdzie - mówił, będąc nadal zdziwiony nagłym pojawieniem się gryfonki.
- Nie przyjdzie. Przekonałam go, że mogę wracać do obowiązków - uśmiechnęła się delikatnie i zniknęła za drzwiami. Wystarczyło pięć minut, aby pojawiła się z powrotem. Miała na sobie jeansy i gruby sweter. Włosy jak zwykle związała w warkocz. 
- Nie podoba mi się to. Jak coś Ci się stanie, to wszyscy będą mieli do mnie pretensje - mówił i spoglądał na nią siedzącą na podłodze przy kominku.
- Wszystko robię na własną odpowiedzialność. Poza tym Oliver powiedział, że jakoś to wytłumaczy pani Pomfrey - wyjaśniła.
- Mówił Ci ktoś, że jesteś uparta ? - spytał kpiącym głosem.
- Wiele razy - odpowiedziała krótko i ponownie się uśmiechnęła. Kiedy zegar wybił dwudziestą drugą oboje opuścili dormitorium w celu rozpoczęcia patrolu. 
- Gdzie Ty idziesz ? - spytała, bo myślała, że ponownie będą się dzielić korytarzami.
- Będziemy dzisiaj razem chodzić. W górę i w dół. Jeśli zobaczę, że jakoś dajesz radę, to od jutra ponownie się rozdzielimy. I tu nie przyjmuję żadnych sprzeciwów - powiedział poważnie, ale na nią nie spojrzał.
- Dziękuję za troskę o mnie - odpowiedziała spokojnie, a Draco tylko kiwnął głową, bo nie wiedział co ma powiedzieć. Rzadko się zdarzało, że ktoś mu za coś dziękował. 
- Tęskniłeś za mną, prawda ? - spytała, bo chciała podtrzymać rozmowę i dowiedzieć się, czy nie zrobił nikomu żadnej krzywdy.
- Granger, możesz pomarzyć. W końcu miałem ciszę i spokój - odpowiedział kpiąco.
- Wiem, że nie mówisz poważnie. Tak na prawdę Ci się nudziło i nie miałeś z kim porozmawiać. A wiesz co ? Ja się przyznam i powiem, że brakowało mi trochę naszych sprzeczek - zaśmiała się, a Draco pokręcił głową.
- Granger, jesteś niemożliwa - dodał.
- Odpowiesz mi na coś szczerze ? - spytała szybko, bo wiedziała, że za chwilę jego humor może się zmienić i szansa na wypytanie będzie znikoma.
- No spytaj - odpowiedział krótko.
- Podczas mojej nieobecności zrobiłeś komuś coś złego albo śmiałeś się z kogoś ? - zapytała patrząc na niego swoimi brązowymi oczami. Nie odezwał się od razu. Musiał chwilę o tym pomyśleć. Jednak wiedział, że jeśli zaraz jej nie odpowie, to ona nie da mu spokoju.
- Nikogo nie skrzywdziłem - stwierdził zgodnie z prawdą.
- Bardzo się cieszę. A może chcesz spełnić jeszcze jeden dobry uczynek ? - dopytywała dalej.
- Granger, już żałuję, że zgodziłem się na wspólny patrol. Z Potter'em było lepiej. O co tym razem chodzi ? - zapytał trochę zdezorientowany.
- Nie chcę mi się spać, więc chciałabym posiedzieć nad notatkami. Użyczysz mi swoich ? Poprosiłam chłopaków, ale sami stwierdzili, że nie wszystko notowali.
- Czyli uważasz, że jestem zdolnym i pilnym uczniem ? - zaśmiał się.
- W pewnym stopniu tak, ale nie tak dobrym jak ja - odpowiedziała pewnie.
- Granger, niech będzie. Chyba jesteś pierwszą osobą, której użyczę swoich notatek - stwierdził zdziwiony, że tak łatwo się zgodził.
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz - zażartowała. Po skończonym dyżurze wrócili na siódme piętro. Draco tak jak obiecał, przyniósł do salonu wszystkie swoje pergaminy, na których notował przez ostatnie trzy tygodnie. Gryfonka wzięła swoje pióro i zasiadła w jednym z foteli, zaczynając je przeglądać.
- Nie idziesz spać ? - spytała, kiedy dostrzegła, że usiadł w drugim fotelu.
- Nie skończyłem czytać mojego referatu, więc jak tylko dokończę, to idę - odpowiedział i poszedł na chwilę do swojej sypialni. Po chwili przyniósł dodatkową kartkę - tutaj spisałem Ci też tematy referatów, które musisz oddać profesorom.
- Oh, dziękuję. Dzięki temu nie będę musiała się wypytywać innych i zaoszczędzę trochę czasu - powiedziała i odebrała od niego pergamin. Pracowali w ciszy. Hermiona co jakiś czas spoglądała na swojego współlokatora, który nadal z nią siedział w salonie. Kilka razy przyłapali się na wzajemnych spojrzeniach. Nawet nie wiadomo kiedy na zegarze pojawiła się godzina trzecia. 
- Czemu nie położysz się spać ? - spytała nadal pełna energii Hermiona.
- Co ? A tak, chyba się położę...a odprowadzisz mnie ? - spytał sennym głosem nie zdając sobie sprawy, co właśnie powiedział.
- Odprowadzić ? Jeszcze o tym pamiętasz ? - zapytała zdziwiona.
-  Tak Granger. W sumie wtedy było to całkiem miłe - odpowiedział i zaczął się powoli podnosić. Ona również to zrobiła i podeszła do niego podając mu rękę. On ją złapał i razem ruszyli w stronę jego sypialni. Kiedy stanęli na progu chciała go puścić, ale on wzmocnił uścisk i delikatnie pociągnął do wewnątrz. Nie protestowała, była po prostu ciekawa, co dalej zamierza zrobić. Puścił jej rękę i zdjął swoją koszulkę. Była zadowolona, że w pokoju panował półmrok, gdyż na policzkach pojawiły jej się rumieńce spowodowane widokiem jego klatki piersiowej. Tak silnej i ładnie wyrzeźbionej. 
- Odprowadziłam Cię, a teraz wracam do nauki. Śpij dobrze Malfoy - powiedziała zciszonym i zakłopotanym głosem, po czym wyszła zamykając drzwi.
- Dobranoc Granger i masz rację. Tęskniłem za Tobą - odpowiedział, ale ona już tego nie usłyszała.

Draco obudził się chwilę przed budzikiem, więc postanowił, że jeszcze chwilę poleży. Zastanawiał się, czy chęć nawiązania porozumienia ze współlokatorką wyjdzie mu na dobre i czy jego opinia nie zostanie zszargana. Musiał przyznać, że dobrze czuje się w jej towarzystwie. Jeszcze nikt nie traktował go w ten sposób. Po raz pierwszy poznawał wartości takie jak wzajemna i bezinteresowna pomoc oraz ciepło jakim się darzy drugą osobę. Kiedy wstał, naszykował sobie ubrania i wyszedł do salonu. Widok, jaki tam ujrzał spowodował uśmiech na jego twarzy. Na ziemi leżały porozkładane planowo kartki pergaminu, a ona spała skulona w kłębek na fotelu. Podszedł do niej i delikatnie szturchnął w ramię.
- Granger, obudź się - powiedział, a ona po chwili otworzyła oczy.
- Która godzina ? - spytała zaspanym głosem.
- Do śniadania zostało dwadzieścia minut - odpowiedział, nalewając sobie soku z dyni.
- Słucham ?! - krzyknęła i natychmiast się podniosła. Pobiegła do siebie, aby naszykować mundurek i spakować odpowiednie książki.
- Granger, wyluzuj trochę. Zdążysz - mówił nie przestając jej obserwować i śmiejąc się z niej.
- Lepiej idź się kąpać. Masz dziesięć minut. Inaczej rozwalę drzwi "bombardą" i nie będę zwracała uwagi, czy jesteś ubrany czy nie - krzyczała biegając z kąta w kąt. Po chwili jednak sprostowała - dobra, ostatnie zdanie to żart.
- Dzisiaj zrobię wyjątek. Możesz iść pierwsza pod prysznic. Ja się wykąpię w łazience prefektów - dodał i poszedł do swojego pokoju po torbę. Za chwilę wyszedł z dormitorium. Kilkanaście minut później znalazł się już w Wielkiej Sali siadając obok swojego przyjaciela.
- Jak tam Twoje sprawy z Weasley ? - spytał klepiąc go w ramię.
- Zmierzają w dobrym kierunku - odpowiedział Blaise zagryzając tosta - może dzisiaj odwiedzimy Hermionę po lekcjach ? 
- Nie ma takiej potrzeby. Granger wczoraj zwiała ze skrzydła szpitalnego,a w dodatku była ze mną na patrolu - odpowiedział Draco nakładając sobie owsianki.
- Co ? I Ty jej na to pozwoliłeś ? - zdziwił się.
- Słuchaj, sama mnie przekonywała, że czuję się dobrze. Poza tym całą noc siedziała nad zaległymi notatkami i rano nadal była wypoczęta - dodał Draco.
- Ja tam bym Ginny nie pozwolił, aby po takim wydarzeniu męczyła organizm - stwierdził Zabini i spojrzał na stół gryfonów, gdzie ona siedziała.
- Nie znasz Granger. Jej upartość nie zna granic - zaśmiał się, a w tym momencie do Wielkiej Sali wbiegła Hermiona poprawiając sobie mundurek.
- Widzisz ? Wszystko z nią jest dobrze - dopowiedział Draco, a Blaise przytaknął głową.

Hermiona, kiedy tylko usiadła do stołu, zaczęła sobie nakładać kilka tostów na talerz. Kilka osób spojrzało na nią ze zdziwieniem. 
- Co Ty tu robisz ? - spytał Ron.
- Przyszłam na śniadanie - odpowiedziała z uśmiechem.
- Wiesz o co pytam - powiedział z poważną miną.
- Ron, czuję się już dobrze. Wczoraj mówiłam Harry'emu, że wracam do szkolnego życia - dodała zajadając kilka kęsów na raz.
- Wiesz, że Oliver dzisiaj wyjeżdża ? - spytał Harry, zmieniając temat.
- Jak to ? Myślałam, że dopiero jutro - zdziwiła się, bo chciała z nim spędzić trochę czasu i podziękować za opiekę.
- Dostał list z pilnym wezwaniem, że w św. Mungu przyda się bardziej. Jeśli chcesz się pożegnać, to zrób to zaraz po śniadaniu. My już rano byliśmy i widzieliśmy, że jest już spakowany - poradził jej Harry. Ona napiła się łyk soku i nie zwracając na nikogo uwagi, pobiegła prosto do jego pokoju.
- Hermiona ? - zdziwił się jej poranną wizytą. 
- Oliver, czemu nie powiedziałeś, że musisz dzisiaj wyjechać ? - spytała i usiadła na łóżku.
- Nie było okazji, ale nie martw się. Nie wyjechałbym bez pożegnania - odpowiedział i podszedł do niej, aby ją przytulić.
- Kiedy teraz przyjedziesz ? Nie zdążyliśmy porozmawiać - stwierdziła ze smutkiem.
- Tydzień przed świętami. Spokojnie, jak tylko znajdę chwilę, to wyślę Ci list. Poza tym mam dla Ciebie dobrą wiadomość - powiedział  - Narcyza wyzdrowiała całkowicie. Teraz spokojnie możesz przestać udawać przed Malfoy'em, że się nim interesujesz.
- Wyzdrowiała, to cudownie ! - krzyknęła - a co jeśli Malfoy zrobi ponownie coś złego ? 
- Klątwa jest zdjęta do końca i nie może powrócić - powiedział spokojnie - czy to oznacza, że zrobiłaś z Malfoy'a dobrego człowieka ? 
- Nie sądzę. Jeszcze dużo pracy przed nim, jeśli tylko by chciał. Ja zrobiłam, co mogłam, aby uratować jego matkę - odpowiedziała i wzruszyła ramionami. Nie wiedzieli, że ktoś stoi pod drzwiami i podsłuchuje ich rozmowę...


* Jak myślicie ? Kto podsłuchał ich rozmowę ? Czy Hermiona rzeczywiście zrezygnuje z dalszej pracy nad Draco ? Mam nadzieję, że nie zawiodłam Was tym rozdziałem i nadal będziecie śledzić moją historię :) Dziękuję za każde wejście oraz komentarz tutaj :) Jesteście niesamowici ! 

sobota, 9 kwietnia 2016

Rozdział 18

"Zmiana zachowania ?"

Wszyscy popatrzyli na siebie ze zdziwioną miną. Zastanawiali się, co mogło się wydarzyć w tak krótkim czasie. Harry posłusznie wstał od stołu i poszedł prosto za dyrektorką i profesorem na korytarz. Kiedy wyszli Ginny natychmiast  się odezwała:
- Wiesz o co może chodzić ? - spytała po cichu.
- Nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że nie chodzi o jakąś kolejną ofiarę Śmierciożerców - odpowiedziała, a wtedy do gabinetu powrócił Slughorn.
- Przepraszam was, ale niestety musimy odwołać nasze dzisiejsze spotkanie. Nadrobimy sobie przy następnej okazji - powiedział krótko i wyszedł. Wszyscy popatrzyli na siebie porozumiewawczo, a kilka chwil później każdy zmierzał już do swoich pokoi.
- Powiedz mi, jak się czuje Malfoy ? - spytała Ginny, kiedy zostały same.
- A od kiedy martwisz się jego losem ? - żaśmiała się Hermiona.
- Nie o troskę mi chodzi. Pytam z ciekawości, bo jak byłam dzisiaj w bibliotece, to Blaise siedział załamany - odpowiedziała spokojnie.
- Blaise ? To już nie Zabini ? - zaśmiała się, ale zaraz dodała - Malfoy też kiepsko. Wcale im się nie dziwię. Stracili osobę ze swojej paczki. 
- To prawda. Pomyśl, jak chłopaki by się załamali, gdyby Tobie się coś stało - machnęła ręką.
- Nawet tak nie mów...Dobrze, idę do siebie, poczekam tam na Rona. Jak go spotkasz, to powiedz mu, że może już przyjść - powiedziała i skierowała się w stronę swojego dormitorium. Kiedy weszła, w salonie nikogo nie zastała, więc odrazu poszła do siebie.

Draco nie miał ochoty na żadne zabawy i spotkania. Leżał na swoim łóżku i zastanawiał się, dlaczego akurat Pansy musiała zginąć oraz czy rzeczywiście nie mógł jakoś temu zapobiec.  Z drugiej jednak strony nie miał przecież juz żadnych kontaktów ze śmierciożercami, więc nie znał ich planów i postanowień. Przyglądał się napisowi na suficie, kiedy usłyszał pukanie do drzwi. Wstał więc i otworzył, ale nikogo nie było. Domyślił się, że ktoś pewnie stoi za drzwiami głównymi. Kiedy je otworzył ujrzał rudego gryfona.
- Weasley? Czego tu chcesz ? - spytał kpiąco.
- Przyszedłem do Hermiony - powiedział i nie zwracając na niego uwagi wszedł do środka szturchając go w ramię.
- Nie nauczono Cię kultury ?  - zapytał i zamknął drzwi. 
- Odezwał się ten, który mógłby otrzymać medal kulturalnego człowieka - odpowiedział odwracając się do niego.
 - A Ty lepszy ? Może Tobie powinni wręczyć medal za wierność, co !? - krzyknął Draco, a wtedy do salonu weszła Hermiona.
- Co tu się dzieje ? - spytała, ale gdy zobaczyła ich wrogie miny, nie czekała na żadną odpowiedź - Ron, chodź do mnie.
- Granger, po tym wszystkim masz zamiar się jeszcze z nim zadawać ? - zapytał Draco, ale nie uzyskał odpowiedzi, bo oni weszli już do jej pokoju.
- Jak Ty z nim wytrzymujesz ?  -zapytał Ron siadając na jej łóżku. 
 - Z Malfoy'em ? W rzeczywistości nie jest wcale taki zły - zaśmiała się nalewając im soku.
- Dziękuję Ci, że mi pomożesz - powiedział i wręczył jej swoje wypracowania.
- Nie ma sprawy, chociaż powinieneś się w końcu nauczyć systematyczności - odpowiedziała i wzięła swoje pióro.
- A dlaczego tak szybko skończyliście spotkanie ? - spytał i wziął łyk soku.
- Wpadła McGonagall i powiedziała, że potrzebuje Slughorna... Zabrali też Harry'ego.... Nie wiem o co chodzi. Jedynie mam nadzieję, że nie chodzi o kolejną śmierć - mówiła jednocześnie kreśląc.
- Myślałem, że po wojnie wszystko się uspokoi, a oni zaczynają mordować siebie nawzajem. Przecież ta cała Parkinson z nimi trzymała, a oni ją zabili - mówił Ron.
- Zabili ją dlatego, ponieważ przeszła na naszą stronę - odpowiedziała nie przerywając pracy.
- A tak, chyba coś mówiłaś o jej przemianie...A właśnie ! Oliver wrócił do szkoły i prosił, abym Ci przekazał, że jak znajdziesz chwilę, to żebyś do niego przyszła - dodał. 
Rozmawiali jeszcze długo, ale kiedy Ron zorientował się, że Hermionę pochłonęły wypracowania, wziął z jej biurka egzemplarze "Proroka codziennego" i zaczął przeglądać. 
- Skończyłam - powiedziała, kiedy zegar wybił godzinę drugą w nocy - poprawiłeś się trochę w pisaniu. Nie było aż tak dużo błędów jak kiedyś.
- Dziękuję Ci jeszcze raz - powiedział i wstał z podłogi, aby ją przytulić. Nie odrzuciła go, ale czuła się nieswojo. 
- Wiesz, że zawsze Ci pomogę, ale myślę, że oboje jesteśmy zmęczeni i pora iść spać - odpowiedziała i razem wyszli do salonu, gdzie na kanapie siedział Draco z zamknięty oczami i z różdżką w ręku. 
- To mam propozycję. Może zostanę tutaj ? - zaproponował, biorąc od niej plik pergaminów.
- Po moim trupie Weasley. I tak za długo tu byłeś - odpowiedział mu Draco, otwierając oczy.
- Nie wracaj się Malfoy ! - krzyknął rudzielec.
- Ron, chyba będzie lepiej jeśli pójdziesz do siebie. Nie chcę tutaj żadnej awantury, a obawiam się, że jeśli byś został, nie byłaby to spokojna noc - powiedziała szczerze Hermiona i odprowadziła go do drzwi. Ten bez słowa wyszedł, a ona przysiadła się do swojego współlokatora.
- Po co tutaj tak długo siedziałeś ? - zaciekawiła się jego zachowaniem.
- Granger, tłumaczyłem Ci to wiele razy. Gdyby coś Ci się stało, wszystko zostaje na mojej głowie. Nigdy nie wiadomo, co temu rudzielcowi wpadłoby do głowy. Wolałem wszystkiego dopilnować - odpowiedział, chowając różdżkę do kieszeni.
- Czyli mogę Cię nazywać od dzisiaj moim ochroniarzem ? - zażartowała.
- Zapomnij - odpowiedział - idę spać - wstał z kanapy, a ona również to zrobiła. Kiedy skierował się do swojej sypialni, ona zaczęła iść za nim. Po chwili odwrócił się od niej. 
- Granger, zdajesz sobie sprawę z tego, że Twoja sypialnia jest tam ? - spytał pokazując palcem, a ona pokiwała głową - więc o co chodzi ?
- Chcę Cię odprowadzić  - zaśmiała się, a on pokręcił głową i dotknął jej czoła.
- Nie masz gorączki...Granger, jesteś niemożliwa - odpowiedział i podszedł do swoich drzwi, a ona za nim - odprowadziłaś. Mogę już iść spokojnie spać ?
- Za chwilę - powiedziała i po chwili pocałowała go w policzek - to za to, że się o mnie martwisz. Dobranoc - dodała i nie czekając na żadną jego reakcję po prostu poszła do siebie. Cieszyła się, że jej współlokator się zmienia. Obiecała sobie, że nauczy go czym jest przyjaźń, pomoc i miłość. Zadowolona z siebie usnęła w ciągu kilku minut. Draco stał jeszcze chwilę w szoku i też wszedł do swojej sypialni. Dziwiło go jej zachowanie. Przecież przez tyle lat się wzajemnie nienawidzili, on ją obrażał i poniżał. Sam nie wiedział, dlaczego postanowił jej bronić przed niebezpieczeństwem i dlaczego zaczął obchodzić go jej los. Z tymi myślami bił się długo, aż zasnął dopiero nad ranem. 

Hermiona obudziła się nad ranem, jak zwykle pół godziny przed budzikiem swojego współlokatora. Oczywiście była nie wyspana, z powodu pomocy Ronowi. Naszykowała sobie ubrania i poszła się wykąpać. W salonie panowała cisza, a przez okna przebijały się promienie jesiennego słońca. W kominku napalony był już ognień, zapewne robota skrzatów. Udała się do łazienki, wzięła pobudzający prysznic, ubrała się i poszła do swojego pokoju, aby w szufladce znaleźć odpowiedni eliksir. Wyjęła dwa, znalazła kawałek pergaminu i zanim wyszła, zostawiła coś na stoliku. Postanowiła, że przed śniadaniem kogoś odwiedzi.
- Hermiona? Co tu robisz o tak wczesnej godzinie ? - spytał.
- Przyszłam zobaczyć jak się miewasz. Twoja nieobecność się trochę przedłużyła - podeszła do niego i przytuliła na powitanie.
- Rzeczywiście, trochę nowych przypadków przybyło do szpitala św. Munga. Śmierciżercy, którzy nie zostali jeszcze złapani, robią co mogą, aby pokazać, na co ich stać - odpowiedział i odwzajemnił uścisk - może napijesz się herbaty?
- Chętnie. A do kiedy zostajesz u nas w szkole ? - spytała i usiadła na jednym z foteli.
- Do końca listopada. Jeśli pani Pomfrey wystawi mi pozytywną opinię, to od grudnia zaczynam pracę w św. Mungu - odpowiedział szykując dwie filiżanki i nastawiając wodę.
- Cieszę się, że jeszcze trochę z nami będziesz.  A powiedz mi, czy wiesz coś na temat Narcyzy Malfoy ? - spytała niepewnie.
- Tak, wiedziałem, że się nią interesujesz, dlatego powiedziałem Ronowi, aby Cię do mnie poprosił. Wczoraj rano magomedycy mówili, że jej stan się delikatnie poprawił i sami tego nie potrafią wytłumaczyć - odpowiedział podając jej herbatę.
- Na prawdę ? - zaciekawiła się i upiła łyk gorącego napoju.
- Tak. Poprosiłem, aby mnie na bierząco informowali, jeśli jej stan zdrowia ulegnie zmianie, więc będziesz miała stałe źródło wiedzy - zaśmiał się i poklepał po ramieniu. 
- Dziękuję Ci bardzo. Jak ja Ci się odwdzięczę ? - spytała zadowolona, że będzie wiedziała czy jej praca nie idzie na marne.
- Myślę, że spacer popołudniu po błoniach załatwi sprawę - zaproponował. 
- Nie ma problemu. W końcu jest niedziela, więc mamy wolne - odpowiedziała upijając łyk.
- A powiedz mi, czy Malfoy nadal Ci dokucza ? - zaciekawił się, bo ostatnio sytuacja niemiała się za dobrze.
- Wiesz co, już mniej. Zachodzi w nim pewna zmiana i...- nie dokończyła, bo zegar w jego pokoju pokazał, że czas na śniadanie.
- Może dokończysz mi popołudniu - zaproponował i ruszyli razem w stronę Wielkiej Sali.

W tym samym czasie w dormitorium na siódmym piętrze dźwięk budzika obudził pewnego ślizgona. Wstał z bolącą głową i niewyspaniem. Chcąc nie chcąc, musiał przyznać, że na własną odpowiedzialność. Zanim usnął obiecał sobie, że przestanie przejmować się swoją współlokatorką. Wiedział, że z tego nie może wyjść nic dobrego. Naszykował sobie ubrania i wyszedł do salonu. W drodze do łazienki zobaczył, że na stole leży mały flakonik i karteczka.
"Malfoy, wypij to proszę. Pomoże Ci zapomnieć o nieprzespanej nocy i doda energii." Pierwszy raz widział ten odcień eliksiru, ale postanowił go wypić. Rzeczywiście po kilku sekundach poczuł ulgę. Wykąpał się, ubrał i wyruszył na śniadanie. Kiedy wszedł do Wielkiej Sali podszedł od razu do swojego stołu. Siedział tam już jego przyjaciel.
- Jak się masz ? - spytał i nalewając sobie soku.
- W miarę. Pansy na pewno by nie chciała, abyśmy się zamartwiali - odpowiedział - podobno Wood wrócił do szkoły i ma zostać do końca miesiąca.
- Właśnie widzę - dodał, kiedy zobaczył jak Hermiona wchodzi roześmiana z Oliver'em. 
- Chyba mają się ku sobie. Przygotuj się, bo może nie długo będzie częstym gościem na siódmym piętrze - zażartował Blaise.
- Jeszcze jeden ? - spytał nakładając sobie tosty. 
- Jak to jeszcze jeden ? - zaciekawił się.
- Wczoraj Weasley siedział u niej do drugiej. Chyba mu sprawdzała wypracowania - odpowiedział nadal patrząc na stół Gryffindoru.
- A skąd wiesz, że do drugiej ? - dopytywał dalej.
- Bo nie spałem. Dobra, koniec tego tematu. Lepiej powiedz mi, co słychać między Tobą a tą młodą Wealey - zapytał zmieniając temat, bo na razie nie chciał mu o niczym mówić.
- Myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Dzisiaj rano dostałem od niej sowę z propozycją spaceru - powiedział z zadowoloną miną.
- Tylko nie zepsuj tego i nie rób nic za szybko - pouczył go Draco.
- Słuchaj, Ty też powinieneś sobie kogoś wypatrzeć - zaśmiał się i wziął łyk soku.
- Jasne...słuchać marudzenia i scen zazdrości - odpowiedział.
- Bez przesady. Za to one potrafią okazywać czułość...te drobne pocałunki...ahh - rozmarzył się Blaise, a Draco przypomniały się dwie sytuacje, w których pewna gryfonka pocałowała go raz w czoło, a ostatniej nocy w policzek i musiał przyznać, że było to całkiem przyjemne.

Po śniadaniu Hermiona udała się ze wszystkimi do pokoju wspólnego Gryffindoru, aby spędzić z nimi miło czas. Oliver niestety musiał wracać do pracy, bo kilku uczniów poważnie chorowało, a pani Pomfrey już nie dawała sobie sama rady. Ron poszedł do dyrektorki, aby oddać zaległe wypracowania i miał wygłosić jedno z nich. Ginny razem z Seamusem i Nevill'em siedzieli teraz przy kominku, aby się ogrzać. Hermiona postanowiła podejść do Harry'ego, który stał samotnie pod oknem i wyglądał przez nie. 
- Wszystko w porządku ? - spytała cicho i stanęła obok niego.
- Tak. Po prostu się zamyśliłem - odpowiedział i się uśmiechnął.
- Przed śniadaniem rozmawiałam z Oliver'em. Powiedział mi, że poprosił, aby przesyłanu mu informacje na temat Narcyzy, jeśli tylko jej stan się zmieni - powiedział, kiedy upewniła się, że nikogo nie ma w pobliżu.
- A jak się ona teraz czuje ? - zaciekawił się.
- Podobno jej stan się delikatnie polepszył, a wiesz co to oznacza? - zapytała podekscytowana.
- Tak, że Malfoy robi drobne uczynki - opowiedział Harry.
- Będę nadal nad nim pracować i...-  nie dokończyła , bo przerwał jej Seamus.
- Nad kim będziesz pracować ? - zaciekawił się, bo Hermiona ostatnie zdanie przypadkowo powiedziała trochę za głośno.
- Nad Malfoy'em. Na razie udało mi się go nauczyć, że brudne ubrania należy wyrzucać do specjalnego kosza w łazience, a nie po całym salonie - odpowiedziała szybko, a wszyscy w pokoju zaczęli się śmiać. W tym momencie wszedł Ron.
- Zaliczyłem na poowyżej oczekiwań ! - krzyknął i podbiegł do Hermiony. Złapał ją i zaczął okręcać - Dziękuję Ci. Gdyby nie Ty, to byłoby kiepsko.
- Ronaldzie stop ! - krzyknęła, bo poczuła, że zaczyna jej się kręcić w głowie. Ten po chwili ją postawił i uśmiechnął się przepraszająco - gratuluję, ale przecież większość to Twoja zasługa. Ja tylko naprowadziłam pewne poprawki - dodała.
- No tak, ale dzięki Tobie ruszyłem tyłek do pracy. Mogę Ci obiecać, że teraz będę się starał robić wszystko systematycznie - odpowiedział i usiadł na jednym z foteli.
- Jakie macie plany na popołudnie ? - zapytał Nevill.
- Ja idę na spacer - powiedziała Ginny.
- Ja też - dodała Hermiona.
- A czemu pytasz ? Masz jakąś propozycję ? - spytał Semus.
- Myślełem, że możemy wyskoczyć na jakieś piwo - odpowiedział.
- Przecież możemy sobie zrobić męskie wyjście - powiedział Harry poprawiając sobie okulary.
- Świetny pomysł - pochwalił go Ron, przegryzając czekoladowe żaby.
- To idziemy w czwórkę, tak ? - spytał Nevill.
- Może zabierzemy Olivera ? 
- Raczej Wam odmówi. Ma sporo pracy, a poza tym nie wolno mu pić, bo odbywa praktyki i w każdej chwili może być potrzebny - wtrąciła się Hermiona, choć nie podała im prawdziwego powodu, dla którego Oliver będzie miał zajęte popołudnie. Chciała uniknąć zbędnych komentarzy i żartów. Rozmawiali jeszcze na różne tematy, aż zegar wskazał godzinę obiadową, więc wspólnie udali się na kolejny posiłek.

Mimo chłodnego powietrza, sporo uczniów skorzystało z możliwości wybrania się do miasteczka. Hermiona, kiedy wyszła z Wielkiej Sali poszła do siebie na górę, aby przebrać się w cieplejsze ubrania. W salonie zastała swojego współlokatora. Leżał na kanapie i patrzył się w kominek. Poszła od razu do siebie, wzięła potrzebne rzeczy i przebrała się w łazience. Założyła zwykle jeansy i kremowy, gruby sweter zakładany przez głowę. Kiedy wyszła, postanowiła chwilę z nim porozmawiać. Usiadła na jednym z foteli.
- Wszystko w porządku ? - spytała splatając sobie warkocza.
- Granger, daj mi spokój - odpowiedział krótko.
- Czemu nie masz humoru ? Eliksir Ci rano nie pomógł ? 
- Wybierasz się gdzieś ? - zapytał zmieniając temat. 
- Na spacer po Błoniach. Spokojnie, nie musisz się o mnie martwić - zażartowała.
- Granger, jesteś ostatnią osobą,o którą bym się martwił - odpowiedział całkiem nieszczerze.
- Tak mówisz ? - spytała, kiedy doplotła już całego warkocza i związała gumką - wczoraj pilnowałeś, żeby Ron mi nic nie zrobił i powiem Ci, że było to całkiem miłe. Jednak skoro uważasz, że to nieprawda, to chyba już sobie pójdę, aby Cię więcej nie denerwować - wstała z fotela i skierowała się w stronę drzwi. Zanim wyszła dodała jeszcze :
- Dobrego popołudnia Malfoy - a następnie pobiegła na dół, bo przy wyjściu z zamku czekał na nią już jej towarzysz. 
- Gotowa ? - spytał i wystawił jej swoje przedramię.
- Oczywiście - uśmiechnęła się do niego i ujęła jego rękę. Ruszyli w dół w stronę jeziora.
- To teraz na spokojnie możesz mi opowiedzieć o Malfoy'u - zaczął, bo rano nie zdążyła mu dokończyć tego tematu.
- Ah tak...No właśnie. Postawiłam sobie cel, że go wychowam - odpowiedziała krótko.
- Słucham ? - zdziwił się Oliver.
- Dobrze słyszałeś. Malfoy wcale nie jest taki zły na jakiego wygląda. Po prostu zgrywa twardego, bo tak go wychował ojciec. Ja mu chcę pokazać czym jest dobro. I wiesz co ? Widzę pierwsze efekty. Zaczął wrzucać brudne ubrania do kosza w łazience, a nie jak zawsze po całym salonie - zaśmiała się i jego również to rozśmieszyło.
- A dokucza Ci jeszcze ? 
- Szczerze mówiąc, to nie. Nadal jest trochę opryskliwy, ale przyjamniej już mnie nie przezywa - powiedziała i skręcili w bok, aby dojść do ulubionego drzewa gryfonki. W pewnym momencie dostrzegli drugą parę. Z daleka było widać, że to czarnoskóry ślizgon i i rudowłosa gryfonka.
- Czy Ty widzisz to samo, co ja ? - zapytał Oliver, kiedy ujrzał ich siedzących na brzegu jeziora. Z daleka było widać, że Blaise zdejmuję bluzę i daję Ginny.
- Tak. Wiesz co, Ginny mówiła mi przy obiedzie, że chce go wyciągnąć na spacer, aby nie myślał już o śmierci Pansy - wyjaśniła.
- Słyszałem o tym. Może pójdziemy w drugą stronę i nie będziemy im przeszkadzać ? - zaproponował, a Hermiona pokiwała głową - swoją drogę, kilka lat temu nie do pomyślenia było, żeby nawiązała się jakaś nić porozumienia między ślizgonami a gryfoni.
- To prawda - przyznała rację i poszli dalej brzegiem Zakazanego Lasu. Spacerowali tak, aż do kolacji. Rozmawiali i planowali swoją przyszłą pracę. 

Podczas kolacji brakowało kilka osób przy stole gryfonów. Nie uszło to uwadze dyrektorki, która popatrzyła na puste miejsca ze zdziwioną miną.
- Ładna bluza - zaśmiała się Hermiona, kiedy usiadła obok swojej przyjaciółki.
- Blaise mi ją dał, kiedy było mi zimno. Byliśmy nad jeziorem i...- przerwała swoją wypowiedź, bo zobaczyła, że zaczyna się z niej śmiać.
- Oh Ginny, widziałam Was. Byłam na spacerze z Oliver'em. To nic złego, że zaczynacie się spotykać - dodała po chwili.
- A Ty coś z Wood'em ? - zaciekawiła się Ginny.
- Nie, oczywiście, że nie. Nawet dzisiaj mi mówił, że poznał kogoś w szpitalu św. Munga i wkrótce chce się jej oświadczyć - wyjaśniła.
- A szkoda, bo pasujecie do siebie - powiedziała i nałożyła sobie pieczeń na talerz.
- Wiesz gdzie są chłopaki ? - zapytała Hermiona biorąc łyk soku z dyni.
- Nie mam pojęcia. Ostatni raz ich widziałam na obiedzie. Planowali, co będą robić - wyjaśniła.
- Pewnie najedli się na mieście i teraz siedzą w pokoju wspólnym, grając w eksplodującego durnia - zaśmiała się Hermiona.
- To wielce prawdopodobne - dodała Ginny. Kiedy skończyły posiłek każda poszła w swoją stronę, ponieważ chciały się przygotować do jutrzejszych zajęć. Hermiona postanowiła się trochę ogrzać przy kominku w salonie. Sięgnęła z biblioteczki kilka książek i usiadła na jednym z foteli. Jej współlokator leżał nadal na kanapie, w ogóle się do niej nie odzywając.
- Wiesz co Ci Malfoy powiem ? - zaczęła i na chwilę odłożyła książkę.
- No powiedz, skoro już musisz - odpowiedział znudzonym głosem.
- Mój mąż będzie miał bardzo mądrą i opiekuńczą żonę - zaśmiała się.
- Już mu zazdroszczę - zakpił -  zapomniałaś dodać, że ten Twój mąż, o ile się znajdzie jakiś naiwny - w tym momencie Hermiona rzuciła w niego poduszką - będzie miał też bardzo gadatliwą i marudzącą żonę.
- Cieszę się, że wraca Ci dobry humor. Oczywiście to dlatego, że ja jestem w pobliżu - zaśmiała się, a w tym momencie do salonu wleciała sowa. Upuściła list, ale ten natychmiast uniósł się w górę i sam otworzył. Po chwili przemówił głosem Harry'ego:
" Hermiona...słuchaaaj, muuusisz namm pomóccc. Nie maaamy siłyyy na powróóótt. Możeszzz po naass przyjść i jakoś przetraaaansportować do zaamku ? Jesteśmy w "Trzeeech mioootłach". List opadł na ziemię.
- Zawsze mówiłem, że gryfoni nie mają mocnych głów do picia - zaśmiał się Draco.
- Ani słowa Malfoy - odpowiedziała mu Hermiona. Była zła na swoich przyjaciół, że oderwali ją od nauki. Odłożyła książki i poszła do swojego pokoju, aby spakować do swojej małej torebki różdżkę i kilka eliksirów. Po kilku minutach wróciła do salonu. Zaczęła zakładać płaszcz, szalik i czapkę, kiedy usłyszała:
- Czekaj Granger, pójdę z Tobą - powiedział i wstał z kanapy, aby się ubrać.
- Nadal uważasz, że się o mnie nie matrwisz ? - spytała.
- Granger, jest ciemno i pełno o tej porze dziwnych typów w knajpie. A jak Ci się coś stanie, to dyrektorka zwali na mnie całą winę - wyjaśnił i wystawił jej swoją rękę. Poczuli dziwne ukłucie w okolicach pępka i znaleźli się dokładnie przed drzwiami knajpy. Bez wahania weszli do środka i wcale nie musieli długo szukać. W rytm muzyki Gryfoni tańczyli na stołach, rozbijając przy tym kilka szklanek.
- Jak to Potter mówił ? Nie mają siły na powrót, tak ? - zaśmiał się oglądając ich z boku. Hermiona nic nie odpowiedziała, tylko podeszła do nich, jednym zaklęciem zciągnęła ich na ziemię i podała każdemu "eliksir trzeźwiący". Kiedy Hermiona przeprosiła właściciela i wszyscy wyszli na zewnątrz postanowiła dać im nauczkę.
- Dlaczego nie użyjemy teleportacji ? - zapytał Harry.
- A dlatego, że niezwłocznie po wypiciu eliksiru trzeźwości nie można. Poza tym jak mogliście być tak lekkomyślni ?! Co wy sobie myśleliście ?! Impreza w niedzielę ?! - szła i krzyczała, a oni słuchali ze spuszczonymi głowami.
- Granger, myślę, że dziś już sporo przemarzłaś. Może się teleportujesz ? -zaproponował Draco, a Hermiona wyczarowała im dodatkowe kurtki, po czym złapała  go za rękę. Chwilę później siedziała już w fotelu, okryta kocem i z ksiżżką w ręku. Draco nalał sobie szklankę ognistej i usiadł na drugim. Po pięciu minutach ktoś zaczął pukać do ich drzwi.
- Nie ma mnie - powiedziała cicho i schowała głowę pod koc.
- Granger mówi, że jej nie ma ! - krzyknął, a ona spojrzała na niego ze złością. Drzwi się otworzyły i weszła przez nie dyrektorka.
- Panno Granger już czas. Zabierz ze sobą różdżkę, eliksir wzmacniający i odpowiednią książkę do obrony - powiedziała, a gryfonka posłusznie wstała i poszła do swojego pokoju.
- O co chodzi ? - zapytał zaciekawiony Draco.
- Panna Granger ma do wykonania pewną misję. Uprzedzę pana kolejne pytanie. Powinna wrócić nad ranem, więc nie będzie musiał pan wykonywać żadnych prac za nią - odpowiedziała.
- A z kim wyrusza ? Bo obawiam się, że Potter nie będzie w stanie jej pomóc - dopytywał dalej popijając ze swojej szklanki.
- To misja dla jednej osoby. Jestem pewna, że sama sobie da radę ze wszystkimi przeszkodami - upewniła go, a w tym momencie do salonu weszła gryfonka.
- Pani dyrektor, przyjdę do pani gabinetu za pięć minut - powiedziała, a dyrektorka posłusznie pokiwała głową i wyszła.
- Co jest Granger ? - zapytał, bo zrozumiał, że chciała z nim porozmawiać. 
- Posłuchaj mnie teraz bardzo uważnie - zaczęła poważnie - gdyby coś mi się stało, Harry zastąpi mnie w moich obowiązkach. Jest o wszystkim poinformowany. Poczekaj - położyła mu palec na ustach - to nie wszystko. Zrób kilka dobrych uczynków, bardzo Cię o to proszę, dobrze ? Kiedyś zrozumiesz, dlaczego Cię o to prosiłam. Teraz już muszę iść. Trzymaj się Malfoy - powiedziała i pocałowała go w czoło. Wstała i skierowała się do drzwi.
- Granger, gdzie Ty jedziesz ? O co chodzi ? - zapytał zaskoczony, ale nie uzyskał odpowiedzi, bo ona już wyszła z dormitorium. Był zaskoczony tym, co tu przed chwilą się stało. Jeszcze kilka minut wcześniej nabijał się z pijanych gryfonów i z tego, jak jego współlokatorka robi im wyrzuty, a teraz prawdopodobnie ostatni raz widział tą lokowaną głowę. Wypił do końca ognistą ze szklanki i poszedł do gabinetu dyrektorki. Nie pukając, wszedł do środka.
- Jadę z Granger - powiedział i stanął na przeciwko jej biurka.
- Panie Malfoy to niemożliwe. Po pierwsze panna Granger jest już daleko stąd, a po drugie tylko w niej jest ostatnia nadzieja - odpowiedziała mu spokojnie.
- To co ja mam zrobić ? - spytał zawiedziony.
- Najlepiej jak wróci pan do siebie i położy się spać - wstała i wyjęła z biurka mały flakonik, a następnie mu go podała - to eliksir słodkiego snu. Wypij to proszę przed snem. Rano powinno być już po wszystkim - dodała i otworzyła mu drzwi. Ten nie mając innego wyboru po prostu wyszedł bez słowa i wrócił z powrotem do swojej sypialni. Wypił od razu cały eliksir i położył się spać. Kiedy rano się obudził, poszedł się wykąpać i szybko zszedł na śniadanie, by tam upewnić się, że gryfonka wróciła cała i zdrowa. W Wielkiej Sali natomiast uczniowie dopiero się zbierali. Usiadł przy swoim stole i po chwili przyszedł jego przyjaciel.
- Widziałeś może gdzieś Granger ? - zapytał od razu, kiedy tylko się pojawił. 
- Wiesz co, nie. A coś się stało ? - zaciekawił się ślizgon.
- Dyrektorka wysłała ją wczoraj wieczorem na jakąś misję i miała wrócić nad ranem - wyjaśnił i nalał sobie soku z dyni. W tym momencie wleciały sowy z poranną pocztą. Spojrzał na drzwi wejściowe i zobaczył wchodzących gryfonów. Jednak nie dojrzał wśród nich swojej współlokatorki. Odwiązał więc od nogi sowy "Proroka codziennego".
- Mogę przejrzeć ? - zapytał Blaise. 
- Jasne, ja zawsze przeglądam na nudnych lekcjach - odpowiedział i podał mu egzemplarz.
- Popatrz ! - krzyknął Blaise i położył mu gazetę przed talerzem. Na pierwszej stronie było ogromne zdjęcie czterech gryfonów, którzy pod wpływem alkoholu tańczyli na stołach, a tytuł głosił: "Wielcy bohaterowie nadal świętują zwycięstwo?"
- Stary, nie musisz mi tego pokazywać - odsunął z powrotem w jego stronę - wczoraj z Granger ich stamtąd zabieraliśmy - wyjaśnił i upił łyk. 
- To może to Cię zainteresuję. Piszą tu o Hermionie - powiedział Blaise i pokazał mu ponownie kolejny artykuł. Zaraz pod głównym temat widniało małe zdjęcie Hermiony, a pod nim było napisane: "Hermiona Granger nie żyje? Więcej na stronie 5".Draco szybko otworzył gazetę i zaczął czytać. "Wczoraj w godzinach wieczornych najpilniejsza uczennica Hogwartu, Hermiona Granger została wysłana na tajemniczą misję. O jej wyprawie zadecydowała dyrektorka Minevra McGonagall. Ze swoich źródeł wiemy, że chodziło o pomoc w schwytaniu kilku groźnych śmierciożerców. Ministerstwo otrzymało z samego rana informacje, iż kilka osób jest rannych oraz jedna nie żyje.Czy to właśnie o nią chodzi ? Nasi wysłannicy już zbierają informację i myślę, że w jutrzejszym wydaniu dowiecie się więcej". Draco spojrzał na stół profesorów, ale nie dojrzał dyrektorki. Rzucił gazetę na stół i poszedł w kierunku gabinetu McGonagall...


*Witajcie kochani ! :) Znowu mam wrażenie, że ten rozdział jest słaby..., ale nie mnie to oceniać :) Proszę, abyście zostawili po sobie ślad w postaci komentarza, bo wtedy mam motywację do dalszej pracy :) 

piątek, 1 kwietnia 2016

Rozdział 17

* Dzisiaj kilka zdań na początek. Przede wszystkim chciałam Wam podziękować za przeszło 7000 wejść na mojego bloga ! :) Jesteście wspaniali ! Musze Wam się przyznać, że przez cały tydzień nie zaglądałam tutaj, bo miałam sporo pracy i zrobiłam to dopiero rano. Zobaczyłam, że obiecałam Wam dzisiaj kolejny rozdział i żeby dotrzymać słowa, napisałam od rana kilka stron. Rozdział trochę krótszy niż zwykle i pewnie nie jest za dobry, ale zostawię to już Waszej ocenie ! :) Zapraszam do czytania :)

"Przerwany podwieczorek"

Sobota była dniem wolnym od zajęć oraz istniała wtedy możliwość wybrania się do Hogsmeade. Z samego rana do Hermiony przyszedł Seamus z różnymi referatami do sprawdzenia. Chciał, aby każdy był napisany poprawnie, a ona była osobą, która zawsze chętnie mu pomagała, a do tego miała najlepsze stopnie. Zawalił już kilka i nie mógł sobie pozwolić na więcej porażek.
- Ten był ostatni - zaczęła Hermiona po dłużej ciszy.
- Na Merlina , jak ja Ci się odwdzięczę ? - zapytał Seamus składając na kupkę pergaminy.
- Zastanowię się nad tym, a teraz chodź na śniadanie - uśmiechnęła się i razem wyszli do salonu. Na kanapie siedział Draco i przeglądał "Proroka codziennego". Spojrzał na nich kpiąco i z powrotem wrócił do czytania. Kiedy szli korytarzem dostrzegł ich Harry.
- A wy gdzie już od rana byliście ? - spytał.
- Byłem u Hermiony, żeby sprawdziła mi referaty - wyjaśnił i wskazał na plik, który trzymał.
- Tak wcześnie rano ? - zaciekawił się.
- Tak. Seamus musi oddać je do godziny dwunastej. A Ty skąd wracasz ? - zapytała Hermiona.
- Od Slughorna. Prosił mnie o pomoc przy przygotowaniu swojego gabinetu na dzisiejszy poczęstunek - odpowiedział Harry i razem weszli do Wielkiej Sali, gdzie większość uczniów już się zgromadziła. Przywitali się ze znajomymi, następnie zaczęli nakładać sobie jedzenie na talerze. Wtedy przy stole nauczycielskim wstał nauczyciel od eliksirów.
- Proszę o chwilę uwagi. Zanim usłyszycie, co ma do powiedzenia profesor McGonagall, chcę, żebyście wiedzieli, że w skutek tych okoliczności zrozumiem, jeśli nie pojawicie się na moim dzisiejszym podwieczorku - powiedział i kiwnął głową w stronę dyrektorki, po czym usiadł. Uczniowie spoglądali na siebie ze zdziwieniem. Nikt dobrowolnie nie zrezygnowałby z takiego zaproszenia.
- Mam bardzo smutną wiadomość - zaczęła McGonagall - wiem, że dla niektórych z was będzie to trudne do zaakceptowania... Jak wiecie, na wolności nadal jest kilku Śmierciożerców - zrobiła chwilową pauzę - natomiast aurorzy robią wszystko, aby ich złapać. Wczoraj napadli na swoją następną ofiarę. Wymordowali kolejną rodzinę, która przeszła na naszą stronę. Mianowicie rodzinę Parkinson, a w tym waszą koleżankę Pansy - dopowiedziała i spuściła głowę w dół. W Wielkiej Sali zaczęły się szepty i niedowierzania.
Każdy po kolei wstał i podniósł dwa palce w górę, co oznaczało, że oddaje się szacunek.
Dyrektorka po chwili dodała:
- Przez dwa najbliższe dni jesteście zwolnienie ze wszystkich swoich obowiązków, szlabanów i  wszelkich prac. Proszę, możecie wracać do śniadania - po czym z powrotem usiadła.
- Też mi nowość. Dzisiaj sobota, jutro niedziela czyli i tak zajęć nie ma. Z czego ona chce nas zwolnić ? - zbulwersował się Ron.
- Dobrze słuchałeś ? Jej chodziło o szlabany i dyżury, na przykład ja mam dwa wolne wieczory od patrolowania - odpowiedziała mu Hermiona.
- Chyba mamy - zaśmiał się Harry - trochę mi szkoda tej Pansy.
- Co? W zeszłym roku chciała Cię wydać Voldemordowi, a Tobie jest szkoda ? - ponownie oburzył się Ron.
- Słuchaj Ron, ona się zmieniła. Sama w tym roku kilka razy z nią rozmawiałam i widziałam u niej poprawę. Proszę Cię więc, nie oceniaj ludzi, z którymi nie zamieniłeś słowa - odezwała się Hermiona, bo miała już dość jego marudzenia.
- Hermiona, idziesz do Slughorna ? - zapytał Harry zmieniając temat.
- Oczywiście, że tak. Żałowałabym, gdybym nie poszła. A Ty ?
- Również się wybieram - odpowiedział krótko, a w tym czasie dostrzegli, że od stołu ślizgonów wstaje zdenerwowany Draco, wylewając sok i tucząc kilka talerzy. Następnie nie zwracając na nic uwagi, wychodzi z Wielkiej Sali.
- Nie dziwię się, że tak zareagował. Zawsze trzymali się razem, więc na pewno go to zabolało - skomentowała Hermiona.
- Jego zabolało ? Przecież on nie ma uczuć - odpowiedział jej Ron.
- Co się dzisiaj z Tobą dzieje ? Wszystko Ci przeszkadza. A poza tym, co Ty możesz o nim wiedzieć ? - zdenerwowała się i szybkim krokiem wyszła z Wielkiej Sali.
- Co znowu zrobiłem nie tak ? - zapytał Weasley.
- Myślę, że znasz odpowiedź na to pytanie - dodał Harry i dołożył sobie owsianki.

Draco był wstrząśnięty informacją, jaką usłyszał na śniadaniu. Na początku nie mógł w to uwierzyć. Sądził, że może zaszła jakaś pomyłka i za chwilę dyrektorka powie, że jednak nie o jej rodzinę chodziło. Pansy od zawsze była blisko niego, podejrzewał, że się w nim podkochuje, ale traktował ją tylko jako przyjaciółkę. Wiedział, że zawsze może na nią liczyć i w razie problemów wstawi się za nim. Wyszedł zdenerwowany z Wielkiej Sali i poszedł prosto do siebie. Wiedział, że tam będzie miał spokój od wszelakich pytań zaciekawionych osób. Kiedy wszedł do salonu nagle poczuł, że cała złość z niego schodzi. Ciało stało się bezsilne, usiadł na podłodze pod kominkiem, a kilka łez poleciało mu po policzkach. Natychmiast je wytarł, kiedy zobaczył, że do salonu weszła jego współlokatorka. Zdziwiło go jej zachowanie. Hermiona podeszła do niego i usiała obok w ogóle się nie odzywając. Następnie złapała jego rękę i objęła swoimi. Nie odrzucił jej bliskości. Czuł się dziwnie, ale przyjemnie. W domu nigdy nie mógł liczyć od rodziców na jakąkolwiek czułość, a ona, jego największy wróg po prostu postanowiła go wesprzeć. Nagle wstała, ale nie puściła jego ręki, jedynie delikatnie pociągnęła. Oczywiście zrozumiał, o co jej chodziło. Chciała, aby za nią poszedł. Nie miał siły, aby zastanawiać się, co robi. Po prostu wstał i po chwili znaleźli się w jego sypialni. Kiedy usiadł na łóżku, ona wyciągnęła różdżkę z kieszeni i przywołała eliksir słodkiego snu. Podała mu, a on posłusznie wypił i się położył. Przykryła go szczelnie kocem i pocałowała delikatnie w czoło. Zanim wyszła z sypialni dostrzegła, że prawie połowę ściany było już zapełnione kolorowymi pinezkami oraz to, że napis, który zostawiła kilka dni temu  na jego suficie nadal tam jest.

Hermiona, zaraz po wyjściu z dormitorium udała się do pokoju wspólnego Gryffindoru. Poprosiła Harry'ego w kąt salonu i opowiedziała mu całą historię sprzed kilku minut.
- Harry, proszę powiedz coś - poprosiła, kiedy od dłużej chwili się nie odzywał.
- Jestem zaskoczony Twoją reakcją... To znaczy zawsze było Ci żal, kiedy ktoś miał gorsze dni i chętnie się opiekowałaś, ale żeby Malfoy'em...? - zapytał.
- Sama byłam zdziwiona swoim zachowaniem, ale pierwszy raz widziałem go w takim stanie...siedział skulony, widziałam ślady po łzach...musiałam coś zrobić - wyjaśniła.
- Wiem, wiem, ale nie spodziewaj się, że on Ci za podziękuje - zaśmiał się Harry.
- Wiesz...nawet się przez chwilę nie zawahał, kiedy złapałam go za rękę - opowiadała z przejęciem.
- Hermiona, myślę, że dla niego to wszystko nowość. Nie sądzę, aby w przeszłości kiedyś tego doświadczał.
- Więc ja mu pokaże na czym polega troska, współczucie i miłość do drugiego człowieka. W końcu zdecydowałam się pomóc Narcyzie. A poza tym, on mi pomagał, kiedy ja miałam słabe dni - powiedziała Hermiona
- No nie wiem, czy to jest dobry pomysł...a jeśli się w nim zakochasz ? - zażartował Harry.
- W tym zapatrzonym w siebie dupku ? To niemożliwe - zaśmiała się, a wtedy podszedł do nich Ron.
- Co jest niemożliwe ? - zaciekawił się, kiedy usłyszał końcówkę rozmowy.
- A to Ronaldzie, że Twoje zachowanie się nigdy nie poprawi - odpowiedział mu z poważną miną, bo nadal była na niego zła.
- Chciałem Was przeprosić. Przed śniadaniem dostałem sowę od McGonagall. Dała mi ostrzeżenie, że jeśli w poniedziałek nie oddam zaległych referatów, to rozważy wniosek o pozbawienie mnie praw uczenia się w tej szkole - wyjaśnił im w końcu powód swojego zmartwienia. Oni popatrzyi na siebie i pokiwali głowami.
- Dlaczego od razu nam nie powiedziałeś ? - zapytał Harry.
- Wiedziałem, że zaraz usłyszę, że trzeba pracować systematycznie, to nie miałbym takich problemów i - chciał mówić dalej, ale Hermiona mu przerwała.
- I masz rację. Trzeba było pracować systematycznie, to teraz nie miałbyś takich problemów...ale przecież znamy się już tyle lat, więc powinieneś wiedzieć, że zawsze możesz na nas liczyć - dopowiedziała już spokojnie.
- Zgadzam się z nią całkowicie - dodał Harry.
- Idziesz teraz do siebie i piszesz po kolei każdą zaległą pracę. Harry powinien mieć moje notatki, więc śmiało możesz z nich czerpać. Wieczorem przynieś mi do sprawdzenia. Może być ? - zaproponowała i czekała na jego reakcję.
- Hermiono, jesteś niesamowita - powiedział z uśmiechem na ustach.
- Notatki są w drugiej szufladzie od góry. W między czasie zrób listę , co byś chciał z Miodowego Królestwa - dodał Harry. Ron kiwnął głową i udał się na górę.
- Może chcesz mi coś więcej opowiedzieć o tym, co zamierzasz dalej z Malfoy'em? - zaśmiał się Harry.
- Mam kilka pomysłów - odpowiedziała Hermiona i usiedli już teraz przed kominkiem, zajadając się ciastkami zostawionymi przez skrzaty.

Draco, kiedy się obudził spojrzał na sufit. Nadal widniał tam napis, który zostawiła jego współlokatorka. Jakoś nie spieszył się, aby go usunąć. Wtedy przypomniała mu się całą sytuacja po śniadaniu. Zastanawiał się, czy wydarzyło się to na prawdę, czy może jednak był to tylko sen. Widząc pustą buteleczkę po eliksirze, stwierdził, że jednak to prawda. Spojrzał na zegarek, do obiadu zostało jeszcze pół godziny. Wyszedł więc do salonu, aby napić się soku. Spotkał tam Hermionę, która siedziała i czytała jakąś książkę. Bez słowa nalał sobie do szklanki i usiadł na fotelu.
- Granger, dlaczego to zrobiłaś ? - zapytał po niedługiej chwili.
- Ale co ? - spytała niepewnie i odłożyła książkę na stół - chodzi Ci o to, że nie pozwoliłam Ci użalać się nad sobą na tej zimnej podłodze ? - Draco pokiwał twierdząco głową - nie mogłam patrzeć na Ciebie w takim stanie. To nie wróciłoby jej życia... Zawsze, jak byłam mała i kiedy płakałam, to tata do mnie podchodził, zanosił do łóżka, a na koniec całował w czoło.
- Czyli uważasz mnie za małe dziecko, tak ? - spytał.
- Czasami Twoje zachowanie na to wskazuje. A skoro już rozmawiamy, to chodź na chwilę do Twojej sypialni - zaproponowała i wstała.
- Granger, nie tak szybko. Najpierw się lepiej poznajmy... a jeśli uznam, że możesz być godna, aby w leżeć w moim łóżku, to wrócimy do tego tematu - zażartował.
- Malfoy ! - krzyknęła oburzona - po pierwsze ja już w nim spałam, z resztą sam mnie tam zaniosłeś, a po drugie nie o to mi chodziło. Rusz się - ponagliła i po chwili byli już w jego pokoju. Stanęli dokładnie przed ścianą na wprost łóżka.
- Dałam Ci miesiąc na wbijanie pinezek, jeśli kogoś skrzywdzisz. Dzisiaj jak tu zajrzałam i zobaczyłam połowę ściany w kolorowych punkcikach, to stwierdziłam, że czas przejść krok dalej. Pamiętasz te wszystkie osoby ? - zapytała.
- Jeśli podejdziesz bliżej, to zobaczysz, że do każdej przyczepiona jest informacja - odpowiedział. Hermiona podeszła do ściany. Rzeczywiście, przy każdym punkciku była mała karteczka z imieniem i nazwiskiem.
- Świetnie. W takim razie masz przeprosić te wszystkie osoby za swoje zachowanie - powiedział pewnie i spojrzała na niego wyczekująco.
- Co ?! Granger, mowy nie ma. Oni już pewnie o tym nie pamiętają - zdenerwował się Draco.
- Czy możesz spełnić moją prośbę ? Albo inaczej zadam pytanie. Co chcesz w zamian ? - zapytała po chwili.
- Granger, o co Ci tak właściwie z tym wszystkich chodzi ? - dociekał.
- Myślę, że kiedyś się dowiesz. A teraz po prostu to zrób, dobrze ? - próbowała dalej.
- Granger, nie próbuj robić ze mnie kogoś, kim nie jestem ! - krzyknął i wyszedł z dormitorium, zostawiając ją w niemałym zdziwieniu. Postanowiła komuś o tym opowiedzieć. Poszła więc do pokoju wspólnego gryfonów, aby porozmawiać z Harry'm. Oboje stwierdzili, że nie pójdą na obiad, tylko od razu skierują się do Hogsmeate. W drodze do miasteczka gryfonka opowiedziała mu całą historię. Jak zwykle jej wysłuchał i był trochę zdziwiony.
- Myślę, że za szybko oczekujesz od niego zmiany - powiedział, kiedy skończyła mówić.
- Słuchaj, mi chodzi tylko i wyłącznie o Narcyzę. Dobrze wiesz, jaki jest jej stan zdrowia - odpowiedziała.
- Wiem, ale nie zapominaj, że to jest Malfoy. On został wychowany na człowieka, któy nie zna litości i współczucia. Rozumiem, że chcesz go tego nauczyć, ale nie zrobisz tego w tydzień - dodał Harry.
- Zdaję sobie z tego sprawę. Tylko te jego zmiany nastroju. Raz żartuje, a za chwilę się wścieka - dodała wchodząc do "Trzech mioteł".
- To tak jak Ty czasem  - zaśmiał się i podszedł do baru, aby zamówić im po kremowym piwie.

W tym samym czasie Ginny udała się do biblioteki po książki dla siebie i swojego brata. Nie miała ochoty na wypad do miasteczka, dlatego postanowiła mu pomóc. Sama też miała kilka prac domowych i chciała je skończyć przed podwieczorkiem. Szukała książki o magicznych stworzeniach, kiedy dojrzała siedzącego w rogu czarnoskórego ślizgona. Siedział w kącie z podkurczonymi nogami i ze spuszczoną głową. Zastanawiała się, czy ma do niego podejść. Nie rozmawiali ze sobą od czasu wydarzeń z łazienki prefektów. Jednak od dłuższego czasu myślała, czy właściwie wtedy postąpiła. Po chwili podeszła do niego i usiadła obok.
- Blaise...-zaczęła cicho. On podniósł głowę i spojrzał na nią. Nie zwracając uwagi jak ona zareaguje po prostu przyciągnął ją do siebie i wtulił w jej ramię. Ona nie protestowała. Wiedziała czym jest spowodowane jego zachowanie. Chciała mu dodać otuchy.
- Blaise...- powtórzyła - dlaczego tu siedzisz ? - spytała.
- W naszym pokoju wspólnym jest za głośno i nie mogę zebrać myśli - odpowiedział i podniósł głowę z jej ramienia - przepraszam, że znowu się narzuciłem.
- Spokojnie, nic się nie stało. Rozumiem, że przejąłeś się śmiercią Pansy - powiedziała i złapała go za rękę.
- Ona nie powinna zginąć, nie ona - mówił ze smutkiem w głosie.
- Nie możesz się za to obwiniać. Siedząc tutaj, nie zwrócisz jej życia. Ona na pewno nie chciałaby, abyś się z jej powodu zamartwiał - próbowała go pocieszać.
- To co mam robić ? Udawać, że nic się nie stało ? - zapytał, spoglądając na nią.
- Nie w tym rzecz. Moim zdaniem powinieneś wybrać się na spacer, albo zająć się czymś, co pozwoli Ci chociaż przez chwilę o tym nie myśleć - zaproponowała nadal trzymając jego rękę.
- Wiesz co Ginny, tak zrobię - powiedział i zaczął się podnosić - a i jeszcze jedno. Chciałem Cię przeprosić za tamtą sytuację w łazience prefektów - dodał i skierował się do wyjścia z biblioteki.
- Nie szkodzi. Z jednej strony to było urocze - odpowiedziała, ale nie była pewna czy to usłyszał. Posiedziała jeszcze chwilę i również poszła do siebie, aby dokończyć swoją pracę.

W "Trzech miotłach" zgromadziło się już sporo osób. Gryfoni kończyli właśnie drugie piwo, kiedy do ich stolika podszedł Seamus z Nevill'em.
- Cześć Wam. Możemy się przysiąść ? - zapytał Nevill kładąc na stoliku swoje piwo.
- Oczywiście - odpowiedział Harry i przywołał różdżką dwa dodatkowe krzesła.
- Szkoda, że Was nie było na obiedzie - powiedział Seamus upijając łyk alkoholu.
- Coś Nas ominęło ? Jakieś przemówienie ? - dociekała Hermiona.
- Jakbyś zgadła. Dokładnie Malfoy'a - odpowiedział.
- Słucham ? Jakie przemówienie ? - zakrztusiła się piwem, kiedy to usłyszała.
- Najpierw podszedł do dyrektorki, chyba zapytać o zgodę, czy może coś powiedzieć. Z daleko było widać, że pokiwała głową - zaczął Nevill.
- Potem przyłożył różdżkę do gardła, aby go lepiej było słychać i wyjął jakąś kartkę z kieszeni. Wiecie, na początku myśleliśmy, że chcę coś powiedzieć na temat śmierci Parkinson, jakąś mowę albo wspomnienie, ale się pomyliliśmy - kontynuował Semus.
- Najpierw zaczął od góry czytać imiona i nazwiska niektórych osób. Ja też się tam znalazłem. A jak skończył, to... i tu nie uwierzycie...- zatrzymał się na chwilę.
- No mów - ponaglił go Harry.
- Przeprosił, że wyrządził im krzywdę i obrażał. Powiedział też, że postara się nad sobą panować - dopowiedział w końcu.
- No co Ty ? - powiedziała Hermiona.
- Wszyscy mówią, że to przez to, że zginęła Parkinson. Wiecie, że chce się zmienić - dodał Seamus.
- To chyba żałuję, że opuściłam ten obiad - powiedziała Hermiona.
- Ja też - dodał Harry. Resztę popołudnia spędzili wspólnie przy kilku kolejnych piwach.

 Po kolacji kilku uczniów udało się do siebie, aby przygotować się do podwieczorku u jednego z profesorów. Kiedy Hermiona była już gotowa wyszła ze swojego pokoju, a tam zastała swojego współlokatora. Usiadła obok niego na kanapie.
- Dziękuję Malfoy, że spełniłeś moją prośbę - zaczęła, wygładzając swoją sukienkę.
- Granger, nie wiem do czego to wszystko zmierza, ale wiedz, że każdą Twoją prośbę wykonuję z wielkim trudem -odpowiedział biorąc łyk swojej ognistej.
- Wyjąłeś pinezki ze ściany ? - zapytała.
- Tak. Skoro już ich przeprosiłem, to po problemie, nie ?
- Nie do końca. Pewnie też zauważyłeś, że zostały po nich ślady - pokiwał głową, biorąc kolejny łyk - no właśnie. W całym tym zadaniu chodziło mi o to, że mimo tego, że przeprosiłeś osobę, którą skrzywdziłeś, w jej głowie zostaje wspomnienie i niezbyt dobre zdanie na Twój temat. Chciałam, abyś się zastanowił, czy warto dalej tak traktować ludzi, aby w przyszłości nie mieć żadnych przyjaciół lub znajomych ? - powiedziała, a on tylko wzruszył ramionami. Hermiona spojrzała na zegarek i dodała :
- Jeśli zaraz nie wyjdziemy, to się spóźnimy - skomentowała.
- Granger, nie mam ochoty na żadne zabawy, kiedy Pansy leży martwa - odpowiedział i wstał idąc do swojej sypialni - a przy okazji zastanowię się na swoim życiem. Hermiona już nic nie odpowiedziała, tylko udała się na spotkanie. Wychodząc na korytarz spotkała Harry'ego, który czekał na nią za drzwiami.
- Dlaczego nie wszedłeś do środka ? - spytała zdziwiona.
- Z Malfoy'em nie jest najlepiej skoro zaczyna przepraszać. Nie wiadomo czy nie zrobiłby mi jakiejś krzywdy. Sama mówiłąś, że jego nastrój zmienia się w jednym momencie - zażartował i razem udali się pod gabinet profesora. Z bliższych znajomych byli Ginny i Seamus. Kilka osób z Ravenclawe i jedna z Hafflepuff.
- Zapraszam do środka. Cieszę się, że jednak kilka osób się pojawiło - powitał ich profesor i zaprosił do środka. Na środku stał okrągły stół, na którym znajdowały się przeróżne ciasta i przekąski. Kiedy wszyscy usiedli, profesor ponownie przemówił.
- Nie dziwię się, że brak osób ze Slytherinu. Straszne, to co wydarzyło się z Pansy - zaczął - szczerze mówiąc, myślałem, że skoro wygraliśmy, to takie sytuacje nie odbędą się w ogóle.
- Panie profesorze, dużo Śmierciożerców nadal jest na wolności. Myślę, że Ministerstwo robi wszystko, aby ich schwytać - odpowiedział Harry.
- To prawda...ale nie będziemy rozmawiać tutaj na tak przykre tematy. Proszę się częstować - wskazał na stół pełen słodkości - a w między czasie opowiadajcie, co chcecie robić po ukończeniu szkoły. Może zaczniemy od panny Granger?
- Na początku myślałam nad pracą w Ministerstwie, ale teraz zastanawiam się nad złożeniem dokumentów do szpitala św. Munga. Wszystko zależy od wyników egzaminów - odpowiedziała nakładając sobie kawałek czekoladowego ciasta.
- O proszę. Ambitnie. A pan Seamus ? - spojrzał na niego.
- Ja natomiast zastanawiam się nad stanowiskiem aurora, ale muszę jeszcze dużo popracować nad swoimi umiejętnościami - odpowiedział.
- Ooo, dobry pomysł. A myślał pan może nad czymś związanym z ogniem ? Profesor McGonagall wspominała, że jest pan świetny w pirotechnice - zaśmiał się, a za nim reszta.
- Można tak powiedzieć. Od początków w tej szkole jakoś wszędzie czarowałem iskierkami - odpowiedział trochę zawstydzony. W tym momencie do gabinetu wbiegła dyrektorka.
- Przykro mi, że muszę Wam przeszkodzić, ale pilnie potrzebuję Horacego - krzyknęła i spojrzała na wszystkich jego gości.
- Coś się stało Minevro? - zapytał zdziwiony.
- Tak i obawiam się, że pan Potter tez się przyda...