sobota, 4 lutego 2017

Rozdział 31

W gabinecie dyrektora trwała zażarta dyskusja między McGonagall a Harrym i Zabinim.
- Jesteście pewni, że to wszystkie informacje, które chcieliście mi przekazać? - spytała kobieta i zapisała coś na kartce leżącej przed nią.
- Tak, pani profesor. W sumie nie ma co panikować. Jestem przekonany, że… - odpowiedział Blaise dość nonszalanckim tonem.
- Słucham? Panie Zabini, sądzi pan, że nie powinniśmy się przejmować zniknięciem Prefektów Naczelnych i tym, że nie dają znaku życia od trzech dni? - zapytała z oburzeniem Minerva, patrząc srogo na chłopaka.
- Przepraszam, być może źle się wyraziłem. Chodziło mi o to, że Draco potrafi poradzić sobie w każdej sytuacji i jeżeli będzie miał możliwość, na pewno poinformuje nas o tym gdzie są - mruknął Ślizgon pokorniejszym tonem.
- Możliwe, że ma pan rację, ale z każdą minutą martwię się coraz bardziej. Wysłałam już sowę do Ministerstwa i oczywiście obiecali, że zaczną ich szukać. Potter, jesteś jakiś zamyślony. Mam wrażenie, że wpadłeś na jakiś pomysł, prawda? - spytała, patrząc na Wybrańca. Chłopak skinął głową.
- Tak, ale nie jestem przekonany, że moje przypuszczenia są trafne. Kiedy Voldemort żył wysyłał polecenia swoim podwładnym, nawet jeśli nie byli w pobliżu, prawda? - zapytał, chociaż nie oczekiwał na odpowiedź  - Wchodził do ich umysłów i przekazywał wiadomości. Malfoy jest śmiercio…
- ŻE CO?! Potter, masz błędne informacje! Draco nie jest śmierciożercą! - oburzył się Blaise, nie chcąc wracać do przeszłości.
- Daj mi skończyć wypowiedź. Wiem, że się zmieniliście, ale wydaje mi się, że cząstka łączności na zawsze zostaje w organizmie. Może dzięki temu będziemy mogli ich zlokalizować.
- Domyślam się, o co panu chodzi, panie Potter, ale wydaje mi się, że taką moc posiadał tylko Voldemort - mruknęła McGonagall.
- Swego czasu byłem z nim połączony, więc może uda mi się wejść do umysłu Malfoya i się z nim porozumieć?
- Cóż, niechętnie muszę przyznać, że to dobry pomysł - powiedział Blaise.
- Ale jak pan chce to zrobić, panie Potter? Nie wiemy jak daleko są.
- Spróbuję to zrobić w ich dormitorium - wyjaśnił.
- Dobrze, ale jeżeli coś ustalicie, powiadomcie mnie od razu. Powodzenia.
Harry skinął głową i wstał z krzesła, po czym skierował się do drzwi. Blaise odwrócił się w jego stronę i powiedział:
- Czekaj, Potter, pójdę z tobą.
A potem obaj wyszli na korytarz i stamtąd prosto do dormitorium Prefektów Naczelnych..

Londyn.
W „Krainie rozrywki” impreza rozkręciła się na całego. Tłum młodych ludzi bawił się, nie zdając sobie sprawy z tego, że już dawno powinni wrócić do normalnego życia i codziennych obowiązków. W tłumie była także para czarodziejów, którzy całkowicie zatracili się w zabawie. Obecnie siedzieli przy stoliku i zaczynali kolejną partię gry w karty.
- Dalej, Malfoy, zdecyduj się na jakąś kartą, bo przegramy - mówiła Hermiona rozbawionym tonem, jedząc kolejne ciastko.
- Wiem, co robię, ale może…
Wtedy usłyszał znajomy głos, ale nie mógł się skupić i przypomnieć sobie, do kogo należy.
Malfoy, słyszysz mnie? Malfoy?
- Słyszałaś? - spytał dziewczynę.
- Co słyszałam? - odpowiedziała zdziwiona.
Malfoy, gdzie jesteś? Zabierz stamtąd Hermionę i wyjdźcie na zewnątrz.
- Właśnie to - mruknął. Przerwał grę, złapał Hermionę za rękę i pociągnął na bok.
- Muszę się przewietrzyć. Chodź ze mną - poprosił. Widząc jej zrezygnowaną minę, po prostu zaciągnął ją w głąb sali, szukając wyjścia. Nagle koło nich stanęła kelnerka z tacą pełną ciastek.
Malfoy, rób co mówię.
- Dziękujemy - powiedział stanowczo Draco - Chodź, Granger.
- Może jednak? - nalegała kelnerka.
- Nie rozumiesz słowa „nie”?! - krzyknął i w końcu zauważył główne wyjście. Szybko przeszedł w tamtą stronę, ignorując skwaszoną minę Hermiony. Chwilę później byli na dworze i wtedy zrozumiał, kto próbował się z nim skontaktować.
- Potter, słyszysz mnie? Potter, zabierz nas stąd! - krzyknął, co bardzo rozbawiło dziewczynę.
- Malfoy, co ty mówisz? Harry’ego tu nie ma - powiedziała, ale on zignorował jej słowa. Posadził ją na chodniku i rozejrzał się dookoła.
Gdzie jesteście? Słyszysz mnie? Gdzie jesteście?
Draco nie znał tej ulicy, dlatego zerknął na rozbawioną Hermionę.
- Granger, gdzie my jesteśmy? - zapytał.
- Baker Street - odparła krótko i zaczęła się śmiać.
- Potter, Baker Street w Londynie. Pośpiesz się - dodał i usiadł obok Hermiony, czekając na przybycie Gryfona. Modlił się do Merlinia, żeby ta rozmowa w jego myślach, nie była tylko złudzeniem. Nie wiedział, która jest godzina, ale wydawało mu się, że późna, bo zatrząsł się z zimna. Kręciło mu się w głowie i trafił panowanie nad ciałem.
Nagle trzasnęło i zauważył dwie postacie.
- Draco, w coś ty się wpakował? - spytał Blaise, podając mu dłoń.
- Stary, to naprawdę ty? Merlinie, nigdy tak się nie cieszyłem na twój widok - powiedział uradowany, wstając z chodnika - Dzięki Potter - mruknął, do Wybrańca, który pomagał wstać Hermionie.
- Nie ma czasu na rozmowy. Wracajmy do Hogwartu - powiedział Gryfon.
- McGonagall was chyba udusi - dodał Zabini, a potem wszyscy teleportowali się do skrzydła szpitalnego.

Dwa dni później
- Zdajecie sobie sprawę z tego, że kilka dni temu wykazaliście się wielką nieodpowiedzialnością i brakiem kultury? Mało brakowało, żeby mugole dowiedzieli się o waszych zdolnościach! Kiedy byliście w śpiączce, pozwoliłam sobie pobrać kilka waszych wspomnień i to, co tam ujrzałam, przeszło moje najgorsze oczekiwania. Upijanie się, wulgarne zachowanie, hazard, a także użycie zaklęcia Bombarda, aby zniszczyć łazienkę z powodu długiej kolejki to wielka przesada, panno Granger. Panie Malfoy, proszę się tak ironicznie nie uśmiechać, pan także nie wykazał się elokwencją. Rozbieranie się na stole w takt głośnej muzyki w obecności wulgarnych dziewcząt nie zasługuje na pochwałę. Na dodatek o waszym pobycie w Londynie dowiedział się Minister Magii i dostaję od niego sowy, w których pyta, czy aby na pewno nikt z mugolskiego świata nie dowiedział się, że istnieje coś takiego jak magia. To niedopuszczalne, że dwoje młodych, zdolnych i myślałam, że dobrze wychowanych czarodziei zachowywało się w taki sposób. Chcę wam przypomnieć, że za tydzień odbędzie się Bal Bożonarodzeniowy, który przeniesiono z grudnia. Oczywiście nadal nie dostałam listy waszych pomysłów. Nie przyjmuję żadnych tłumaczeń. Myślę, że na chwilę obecną, to wszystko, co chciałam wam przekazać  - oświadczyła McGonagall, stojąc między dwoma łóżkami, na których leżeli Prefekci Naczelni. Kiedy skończyła mówić, skierowała się do wyjścia, ale zanim wyszła, obróciła się w ich stronę i dodała:
- Cieszę się, że jesteście cali i zdrowi.
Prefekci w odpowiedzi kiwnęli głowami i poczekali aż kobieta wyjdzie ze skrzydła szpitalnego, żeby mogli spokojnie wyjaśnić sobie kilka spraw.
- Dobra, zanim zaczniesz panikować i obwiniać mnie o wszystko, powiem, że plan balu opracowałem podczas świąt i w każdej chwili możesz na niego zerknąć. A w ogóle ile pamiętasz z naszego świętowania? I  jak się czujesz? - zapytał szybko Draco, nie dając dziewczynie szansy na odezwanie się.
- Malfoy, ja też mam wstępny zarys planu. Z naszego wypadu nie pamiętam zbyt wiele i ciągle boli mnie głowa. Ostatnia sytuacja, którą pamiętam to moment, kiedy rozmawialiśmy z jakimś chłopakiem przy barze - odpowiedziała spokojnie i złapała się za głowę. W tym momencie do skrzydła szpitalnego wszedł Harry.
- Widzę, że już się obudziliście. Zastanawiam się, co w was wstąpiło? - zapytał, siadając na łóżku Hermiony, patrząc na nią zmartwionym wzrokiem.
- Nie marudź, Potter, tylko mów co wiesz, bo my niewiele pamiętamy - ponaglił go Draco.
- Z tego co wiem, wybraliście się do Londynu świętować wasze pogodzenie się, przynajmniej taką wiadomość mi zostawiłaś. Razem z McGonagall pobraliśmy wspomnienia i obejrzeliśmy je w Myślodsiewni. Wydaje mi się, że bez problemu wrócilibyście go Hogwartu, gdyby nie kelnerka, która na was wpadła i niby przypadkiem zgubiła ulotki reklamujące klub. To tam częstowali was ciastkami z czekoladą, prawda? - zapytał, a prefekci skinęli głowami - No właśnie. W ich nadzieniu były składniki, które wyłączają racjonalne myślenie. Człowiek zapomina o obowiązkach i  pragnie jedynie się bawić. Ale nie martwicie się, bo dzięki temu McGonagall nie jest tak bardzo zła. Oczywiście zadbałem o to, żeby nikt was nie pamiętał i nasłałem na lokal inspekcję - dodał z dumą.
- McGonagall powiedziała, że to ty nas tu sprowadziłeś. Jak długo nas nie było? - spytała Hermiona.
- Trzy dni - mruknął i domyślając się tego, o czym myśli jego przyjaciółka, dodał: - Wszystkie notatki z lekcji masz na biurku razem z pocztą.
- Dziękuję Harry.
- Potter, ja też dziękuję. W sumie nie po raz pierwszy - wtrącił Draco.
- Mam wrażenie, że nie ostatni - zażartował Wybraniec - No nic, ja muszę iść, bo zaraz razem z McGonagall udamy się do Ministerstwa.
Pomachał im na pożegnanie i wyszedł na korytarz. Wtedy podeszła do nich pani Pomfrey z eliksirami wzmacniającymi.
- Ile jeszcze będziemy tu leżeć? - spytał blondyn.
- Najmniej trzy dni i nie przyjmuję żadnych sprzeciwów - powiedziała stanowczym tonem, po czym poszła do swojego pokoju. Kiedy zniknęła z pola widzenia, Draco obrócił się w stronę Hermiony i mruknął konspiracyjnym tonem:
- Nie wiem jak ty, ale ja uważam, że powinniśmy stąd wiać.
- Jestem za.
Po czym powoli wstali z łóżek i szybko uciekli na siódme piętro. Kiedy weszli do dormitorium, Hermiona pobiegła do swojego pokoju, aby przejrzeć zaległą korespondencję. Liczyła na to, że wśród listów znajdzie wiadomość od nieznajomego. Oczywiście, miała rację. Wskoczyła na łóżko i otworzyła kopertę.

Hermiono,
Zadałaś mi trzy pytania, na które oczywiście odpowiem:
1. Skąd wiedziałem, jakie prezenty kupić? Cóż, znam Was od kilku lat.
2. Dlaczego postanowiłem napisać do Ciebie? Wydajesz się najbardziej ogarniętą Gryfonką i od jakiegoś czasu bardzo mnie intrygujesz.
3. Kilka słów o sobie… cóż, na to pytanie niestety nie udzielę odpowiedzi, ponieważ nie chcę, żebyś poznała moją tożsamość. Ale nie martw się, za jakiś czas zdradzę kilka informacji.
Cieszę się, że nadal do mnie piszesz i mam wrażenie, że niebawem się spotkamy.
Mikołaj

Hermiona tak się zaczytała, że nie zauważyła blondyna stojącego w progu jej sypialni. Był ciekawy, co ją tak zainteresowało.
- Granger, już trzeci raz pytam, czy chcesz pierwsza się wykąpać? - mruknął poirytowany, opierając się o ścianę i próbując zwrócić na siebie jej uwagę.
- Słucham? Aaa, nie, nie. Możesz iść pierwszy. Chcę przejrzeć listy - odpowiedziała i wzięła resztę kopert z komody.
- Co cię tak zainteresowało? Kiedy czytałaś ten list, miałaś oczy wielkości galeonów. Czyżby otwierali nową księgarnię? A może przyjęli cię na stanowisko sprzątaczki biblioteki? -zironizował, po czym zdjął koszulę, aby wyprowadzić ją z równowagi.
- Nie wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? Poza tym, jeśli myślisz, że zaimponuje mi twoje niby wyrzeźbione ciało, to grubo się mylisz - odpowiedziała, uśmiechając się zadziornie i udała, że pisze coś na pergaminie.
- Granger, nie umiesz kłamać. Rumienisz się - dodał i wyszedł, bo domyślał się, że Hermiona zaraz rzuci w niego poduszką, ale kiedy zamykał drzwi, usłyszał, że nazwała go dupkiem.
Hermiona postanowiła na razie nie odpisywać na list Mikołaja. Chciała się przekonać, czy rzeczywiście zależy mu na znajomości z nią. Przez wypad do Londynu miała trochę zaległości, dlatego dzisiaj chciała się trochę pouczyć. Ale najpierw powinna się odświeżyć, dlatego skierowała się do szafy po czyste ubrania. Nagle usłyszała huk dobiegający z łazienki. Wybiegła do salonu i nadsłuchiwała.
- Granger! Jesteś tam? Możesz tu przyjść? Nic nie widzę! - krzyknął Draco przerażonym głosem. Przewróciła oczami i założyła ręce pod boki.
- Mam wejść do łazienki? No chyba zwariowałeś! Pewnie to twój kolejny błyskotliwy pomysł - odpowiedziała. Dobrze go znała i wiedziała, że czasem chodzą mu po głowie dość głupie pomysły. Zazwyczaj to ona była obiektem jego żartów, dlatego postanowiła zignorować jego prośby.
- Ale… ale ja nic nie widzę! Wejdź i pomóż mi się stąd wydostać. Przysięgam, to nie podstęp - poprosił. Przez chwilę zastanawiała się, co zrobić. Czy powinna mu zaufać czy nie przejmować się jego krzykami. Po chwili jęknęła i powiedziała:
- Dobra, wejdę, ale jeżeli to jakiś głupi żart, to przysięgam, że rzucę w ciebie najgorszymi klątwami jakie znam, a dobrze wiesz, że wiele z nich mam opanowane do perfekcji. Blondyn jęknął, a ona chwyciła klamkę.
- Poczekaj! - krzyknął - Stoję nago pod prysznicem i nie mogę zlokalizować ręcznika. Nie chciałbym żebyś zemdlała z wrażenia.
- Masz chyba za duże mniemanie o sobie. Prędzej zemdleję ze śmiechu, ale okay, wejdę tyłem i podam ci ręcznik, który wisi przy drzwiach. Może tak być? - zapytała, nie dając mu czasu na odpowiedź. Weszła do środka i podała mu ręcznik, a on szybko owinął się nim w pasie.
- Dobra, możesz się odwrócić - powiedział Draco. Po raz kolejny spełniła jego prośbę. Blondyn stał pod prysznicem i tarł rękami oczy. Pokręciła głową z dezaprobatą i przytrzymała mu ręce, aby dobrze obejrzeć jego oczy. Okolice oczu były zaczerwienione, a spojówki powiększone i zamglone.
- Nie trzyj ich, bo wszystko pogarszasz. Ja tu nic nie poradzę, musi to zobaczyć pani Pomfrey. Chodź, pomogę ci przejść do salonu - powiedziała i pociągnęła go w swoją stronę.
- Ale ja mam na sobie tylko ręcznik. Nie pokażę się tak nikomu - mruknął, mrugając kilkakrotnie oczami, mając nadzieję, że to minie. Hermiona zauważyła czyste stroje chłopaka na krześle przy ścianie. Wzięła je do ręki i podała mu.
- Jakoś nie przeszkadza ci to, że ciągle się przede mną rozbierasz. Ale nieważne… To twoje ubrania. Załóż je, a ja poczekam w salonie. Zawołaj mnie, jak będziesz gotowy, pomogę ci przejść - oświadczyła i wyszła z łazienki. Pochodziła chwilę po salonie, zastanawiając się, co dolega Malfoyowi. To było bardzo dziwne, podejrzewała, że jego dolegliwości mają związek z ich wypadem do Londynu. Z rozmyślań wybił ją głos chłopaka.
- Jestem gotowy!
- Idę - odpowiedziała i weszła do łazienki. Popatrzyła na niego i zaczęła się śmiać.
- Z czego się śmiejesz? Tu nie ma powodów do śmiechu! Oczy mnie szczypią, a ty się śmiejesz jak wariatka - warknął, ale tak naprawdę było mu bardzo przykro.
- Nie śmieję się z tego. Śmieszą mnie spodnie założone tył na przód i koszulka na lewą stronę. Nawet nie chcę wiedzieć, jak założyłeś slipy - wymamrotała, ale od razu pożałowała swoich słów.
- Zawsze możesz sprawdzić - mruknął i złapał się za pas w spodniach, żeby je opuścić w dół.
- Nie! - krzyknęła w panice - Wystarczy, że założysz dobrze spodnie i koszulkę. Odwrócę się, a ty się ubierz.
Trzy minuty później wzięła go za rękę i zaprowadziła do salonu. Opadł na kanapę, a ona pobiegła po panią Pomfrey.

Nadeszła pora kolacji, podczas której uczniowie dyskutowali o zbliżającym się balu. Wszyscy lubili takie wydarzenie, bo chociaż na chwilę mogli zapomnieć o codzienności i ubrać się w coś innego. Dodatkowym atutem były tańce i szaleństwo do białego rana. Przy stole Gryffindoru rozmawiano też na inne tematy.
- Hermiono, wiesz coś o Malfoyu? - zapytał Harry.
- Nie i nawet pani Pomfrey nie wie, co mu było. Zakropiła jego oczy i po godzinie widział normalnie, ale nie była w stanie obiecać, że to się nie powtórzy. Obawiam się, że to było spowodowane naszym pobytem w Londynie. Ja na razie nie mam żadnych objawów, ale może to kwestia czasu? - mruknęła, patrząc na stół Ślizgonów.
- Raczej nie, ponieważ razem z McGonagall dokładnie przejrzeliśmy wasze wspomnienia i nic nie wskazuje na to, że mogliście uszkodzić sobie wzrok - pocieszył ją i także zerknął na stół domu węża - On teraz wygląda jak wampir. Uważaj, żeby w nocy nie zakradł się do twojego pokoju i nie ugryzł cię w szyję.
Słysząc jego słowa, kilka najbliżej siedzących osób zaśmiało się. Wybraniec skrzywił się.
- W sumie lepiej będzie jeśli mu o tym nie powiesz.
Hermiona wzruszyła ramionami.
- Nawet nie mam zamiaru, ale przynajmniej imię ma podobne, prawda? Draco Dracula - zakpiła i ponownie się roześmiali, co zwróciło uwagę osób z sąsiednich stołów.
- Dobra, dość tych śmiechów. Powiedz nam, co zaplanowaliście na bal - powiedział Seamus, chcąc zmienić temat.
- Nic szczególnego. Jak to na balu. Zapewne na początku zorganizujemy jakiś konkurs, a potem zespół muzyczny rozrusza całe towarzystwo - odpowiedziała wymijająco, nie chcąc, żeby ktoś się dowiedział, że jeszcze nie mają ustalonego planu - Mam nadzieję, że macie partnerki.
- Oczywiście - odparli chórem Neville i Seamus.
- Harry? - zapytała, patrząc wyczekująco na przyjaciela.
- Harry idzie ze mną - odezwała się Ginny i uśmiechnęła się do Wybrańca - No nic, ja idę dokończyć referat - dodała i chwilę później zniknęła im z oczu. Hermiona, Neville i Seamus wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- Jesteście zaskoczeni? - zapytał Ron - Chyba nie myśleliście, że pójdzie z Zabinim. Porozmawiałem z nią w święta i sama przyznała mi rację, że ten związek był pomyłką.
- Od kiedy ona ci się zwierza? - zaciekawił się Seamus.
- Odkąd zrozumiała, że jestem najmądrzejszy z całego rodzeństwa - odparł, upijając łyk soku dyniowego. Gryfoni skomentowali jego wypowiedź gromkim śmiechem.
- Hermiono, a ty z kim idziesz? - spytał Neville.
- Z Malfoyem. Stwierdziliśmy, że tak będzie najlepiej, bo gdybyśmy szli z innymi partnerami, moglibyśmy zaniedbać swoje obowiązki. Ale podejrzewam, że Malfoy szybko się upije i będę musiała sama wszystko robić - oświadczyła, kręcąc głową z bezsilności.
- Zawsze możesz liczyć na nas - mruknął Ron.
- Nie, zawsze mi pomagacie, ale tym razem macie się bawić, zrozumiano? - powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu. Chłopaki w odpowiedzi skinęli lekko głowami, bo wiedzieli, że sprzeciwianie się jej nie ma najmniejszego sensu.

Tydzień do balu minął bardzo szybko. Zdecydowanie za szybko dla Prefektów Naczelnych, którzy mieli wiele pracy: omówić ze skrzatami menu (o dziwo, Draco okazał im szacunek), wynająć zespół muzyczny, zorganizować wystrój sali, napisać mowę na wieczór i oczywiście mieć elegancki strój. Hermiona znalazła osobę, która zajmie się jej fryzurą, paznokciami i makijażem. Nadeszła sobota. Dzień balu. Na zewnątrz panował mróz, a w sypialni na siódmym piętrze zaczął dzwonić budzik.
- Merlinie, tylko nie to. Jest tak wcześnie! Daj mi jeszcze godzinkę - mruknęła Hermiona, patrząc na budzik, który dzwonił bez opamiętania. Mimo ogromnej niechęci, wyłączyła go i powoli wstała z łóżka. Sięgnęła po ubrania i powolnym krokiem udała się do łazienki, aby wziąć prysznic. Kiedy przeszła do salonu, zdziwiła się, że nigdzie nie ma jej współlokatora. On zawsze był rannym ptaszkiem i nie miał problemów ze wstawaniem. Wzruszyła ramionami i weszła do łazienki. Kilka minut później siedziała na kanapie i analizowała plan balu.
- Dzień dobry, Granger. Wyspana? - powitał ją Draco, wchodząc do dormitorium.
- Niezbyt, a gdzie ty byłeś? - zapytała.
- Zespół wysłał sprzęt, musiałem go odebrać i rozpakować - wyjaśnił i podszedł do barku, żeby nalać sobie soku dyniowego.
- Jak to? Przecież mieli go przywieść po południu.
- Mieli, ale najwidoczniej plany się zmieniły - odparł krótko i wzruszył ramionami - Jesteś gotowa na dzień pełen pracy i wrażeń?
- Tak, chociaż teraz marzę o filiżance kawy.
- No to chodźmy, musimy zobaczyć, czy wszystko gotowe, a poza tym niedługo będzie śniadanie. Hermiona wstała z kanapy i wtedy usłyszeli pukanie do drzwi...

*Witajcie kochani czytelnicy! Rozdział miałam wstawić w poniedziałek, ale skoro został ukończony szybciej :) Jak wrażenia?