niedziela, 20 listopada 2016

Rozdział 26

Kiedy wszyscy już usiedli do stołu i zaczęli nakładać sobie pokarmy na talerze, ponownie zabrzmiał dzwonek do drzwi.
- Spodziewamy się kogoś jeszcze ? - spytał Harry, a Hermiona pokręciła przecząco głową. Kiedy już miał wstać otworzyć, do salonu wszedł niespodziewany gość w stroju Mikołaja.
- Ho ho ho, czy są tu jakieś grzeczne dzieci ? - powiedział dziwny głos i wszedł do salonu. Zapanowała idealna cisza. Wszyscy przyglądali się niewysokiej postaci w czerwonym stroju. Po chwili Harry przerwał milczenie.
- Przepraszam, ale my nie zamawialiśmy usługi "Mikołaj do domu" - upomniał grzecznie gospodarz domu. Mikołaj wzruszył ramionami, zdjął worek z pleców i powoli zaczął wyjmować niewielkie, kolorowe pudełka z małymi karteczkami przyklejonymi na górze. Zaczął chodzić dookoła stołu i kłaść obok każdego podarunek. Zdziwienie na twarzach innych pogłębiało się coraz bardziej. Każdy odpowiedział krótkie "dziękuję" i ponownie zapanowała cisza. Tajemniczy Mikołaj ukłonił się nisko i bez słowa skierował się w stronę drzwi wyjściowych. Hermiona nie mogła tak tego zostawić. Ruszyła za tajemniczym gościem.
- Przepraszam, chwileczkę - krzyknęła, a Mikołaj się odwrócił - oczekuje pan jakiejś zapłaty? - spytała jednocześnie starając  się rozpoznać tajemniczą postać. Było to trudniejsze niż jej się wydawało, ponieważ ogromna, biała broda przyklejona była na pół twarzy. Nie uzyskała jednak odpowiedzi, jedynie drobny gest przeczący głową - może zostanie pan z nami na kolacji ? - próbowała w jakiś sposób zatrzymać tajemniczego Mikołaja, aby się w końcu czegoś dowiedzieć. Tym razem również nie uzyskała odpowiedzi. Skryty w sobie gość poklepał jedynie worek, który był jeszcze do połowy zapełniony - rozumiem, że ma pan jeszcze dużo pracy...chwileczkę, proszę tu zaczekać, wracam za minutkę - powiedziała gryfonka i pobiegła do salonu. Tak jak obiecała, wróciła szybko i podała intrygującemu Mikołajowi szklane pudełko z piernikami w środku - proszę chociaż to wziąć - podała mu, a ten bez wahania schował go do dużej kieszeni płaszcza, pokiwał głową i wyszedł na zewnątrz. Hermiona krzyknęła jeszcze za nim "Wesołych świąt", ale nie była pewna, czy to usłyszał. Postanowiła wrócić do swoich gości.
- I co, dowiedziałaś się kto się przebrał ? - zapytał zaciekawiony Harry.
- Niestety nie - odpowiedziała smutno i usiadła na swoim miejscu, gdzie obok leżało czerwone pudełeczko owinięte złotą wstążką.
- Nie przejmuj się - wtrącił Seamus - proponuję zjeść te wszystkie dania, póki jeszcze są ciepłe, a następnie zabrać się za rozpakowywanie prezentów. Kto jest za, ręka w górę - dodał, a wszyscy unieśli zgodnie swoje dłonie.

W Malfoy Manor kolacja była bardziej uroczysta, w mniejszym gronie i bez większych niespodzianek. Jak na arystokratyczną rodzinę przystało. W salonie, obok dużej choinki ozdobionej w odcienie srebra, przy stole siedziały trzy osoby.
- Draco, opowiedz mi, jak w tym roku wyglądał bal Bożo Narodzeniowy ? - spytała seniorka Rose, upijając łyk wytrawnego wina.
- Przykro mi babciu, ale nie mogę Ci odpowiedzieć na to pytanie, gdyż jeszcze się nie odbył. Dyrektorka przełożyła go na styczeń - odpowiedział zgodnie z prawdą.
- A czy Ty, wnuczku będziesz go organizował ? - dopytywała dalej. Rose zawsze interesowała się życiem swojego wnuczka. Mimo tego, że jej syn wybrał złą drogę, to zawsze wierzyła, że dla Draco nie jest jeszcze za późno. Podczas wojny ukryła się w małym miasteczku, w domku, który od dawna stał pusty. Narcyza go znalazła i pomogła w urządzeniu, aby kobiecie niczego tam nie brakowało. Kiedy jej syn trafił do Azkabanu, dostała list, że może wracać. Od tamtej pory Narcyzę traktuje jak własną córkę.
-Tak babciu. Jestem prefektem naczelnym, a więc należy to do moich obowiązków - upił łyk i po chwili dodał - a Ty jak się czujesz? Co z Twoim zdrowiem ?
- Czuję się już o wiele lepiej.  Myślę, że jeszcze mogłabym poderwać jakiegoś kawalera - uśmiechnęła się do wnuczka i zakończyła posiłek.
- Oj babciu - odpowiedział jej Draco i pokręcił głową. On również bardzo ją lubił. Ze swojego dzieciństwa pamiętał przede wszystkim stanowczość i żelazne zasady ojca, ale miał kilka dobrych wspomnień i to one właśnie były związane z babcią.
- Dziękuję Narcyzo, wszystko było przepyszne. Może teraz rozpakujemy prezenty? - zaproponowała Rose i podeszła do choinki.
- Niech tak będzie - odpowiedziała Narcyza i wezwała do siebie skrzata, aby uprzątnął stół i pozmywał naczynia.

Przy Privet Drive 4 kończyło się właśnie rozpakowywanie prezentów. Zostały jedynie te, które przyniósł tajemniczy Mikołaj. Każdego ciekawiło, co dostał od nieznajomego i czy podarunek był trafiony.
- Ej, ja dostałem zestaw małego pirotechnika - skomentował Finnigan, który jako pierwszy otworzył swój prezent.
- Ja mam bon zniżkowy do tego nowego sklepu z rzeczami do Quiddicha - wtrącił Ron.
- Mój raczej już mi się nie przyda - powiedział Nevill - to książka ''Jak poderwać dziewczynę i sprawić, żeby nie uciekła na pierwszej randce?" - przeczytał tytuł i pocałować swoją dziewczynę, która otrzymała kolejną parę kolczyków, w kształcie rzodkiewek.
- Ja też dostałam książkę. Jak tylko dowiem się, kim był ten Mikołaj, to skopię mu tyłek! - krzyknęła Ginny - "Nerwica - jak nad nią panować?", no bardzo śmieszne, na prawdę - dodała po chwili, kiedy wszyscy się zaśmiali - nawet Ty Harry jesteś przeciwko mnie ? No dalej, pochwal się tym, co Ty dostałeś ?
- To co Ron. Bon zniżkowy do sklepu z Quiddichem czyli całkiem użyteczny. A Ty Hermiono ?
 - Pamiętacie nasze ostatnie wyjście do Hogsmeate ? Oglądaliśmy wtedy pióra. Na wystawie pojawił się najnowszy i najdroższy model. I właśnie ja je dostałam. Jest śliczne, prawda ? - mówiła przejęta Hermiona.
- Tak, to to pióro - skomentował Harry i podszedł, aby je bliżej obejrzeć. Myślał, że może jest na nim jakiś grawer, ale niestety się pomylił - jedno jest pewne. Ten Mikołaj musi nas znać od dłuższego czasu.
- A czy warto się nad tym zastanawiać ? Skoro nam to wszystko podarował, to oznacza, że nas lubi. Wróg raczej nie byłby taki uprzejmy. Może zagramy w Ekspodującego Durnia ?
- zaproponowała Luna.
- Masz rację. W końcu jesteśmy tu po to, aby dobrze się bawić, a nie tylko zamartwiać - poparł ją Nevill. Chwilę później nikt już nie pamiętał o tym, a jedynie zastanawiał się jak zostać zwycięzca w czarodziejskiej grze.

Następny tydzień minął szybko. Częstym gościem na Privet Drive 4 była Ginny. Uświadomiła sobie, że prawdziwym uczuciem darzy tylko Harry'ego, a Blaise, to ślizgon, który od zawsze był znany z tego, że podrywa wszystkie dziewczyny. Sama przed soba przyznała, że może w pewnych momentach czuła przy nim szybsze bicie serca, ale to było chwilowe. Bała się tylko tego, że kiedy go zobaczy,to wszystko wróci, ale postanowiła, że drugi raz mu nie ulegnie. Nastał ostatni dzień roku. Hermiona nie czuła się za dobrze. Od dwóch dni miała gorączkę i męczył ją katar. Do tego to bolące gardło...Stała właśnie w kuchni i nalewała kawę do dużego dzbanka, kiedy w okno zastukała sowa. Gryfonka bez wahania otworzyła szybkę, odebrała pocztę i wręczyła sówce kawałek piernika. Następnie nałożyła na tacę filiżanki, talerz z przekąskami, a pod pachą zabrała to, co przyniosła sowa i udała się do salonu.
- Mam kawę i pocztę, Ron proszę pomóż mi - poprosiła gryfona, a ten wykonał jej polecenie. Zabrał od niej tacę i postawił na stole rozlewając dla każdego ciepłego napoju.
- To do Ciebie Ginny...Harry, Twój list i "Prorok codzienny"....o Ron i dla Ciebie, reszta jest zaadresowana do mnie - mówiła i podawała listy. Każdy otrzymał przypominającą wiadomość z Hogwartu, że do jutra do kolacji każdy ma się zjawić w szkole.
- Jak to do jutra ? - zdziwił się Ron.
- No tak, dyrektorka mówiła to przed wyjazdem. Trzeba słuchać uważnie - pouczyła go Hermiona i przeglądała dalsze listy.
- Ona ma rację, ja też to słyszałam - wtrąciła Ginny - dyrektorce chodzi o to, żeby nie imprezować zbytnio i wrócić normalnie do szkoły. Co roku było tak, że kilka osób przyjeżdżało parę dni po terminie, a i tak musieli się zgłaszać do skrzydła szpitalnego po eliksiry wzmacniające.
- Dostałam list od Mikołaja ! - krzyknęła nagle Hermiona.
- Co ? - powiedzieli jednocześnie gryfoni.
- No tak, na kopercie jest napisane: "Hermiona Granger, osoba, która była ładnie ubrana podczas kolacji Bożego Narodzenia i podarowała mi słoik z piernikami" - przeczytała i szybko otworzyła kopertę, w której znajdował się niedługi list. Czytała po cichu i była pod wrażeniem.
"Witaj. To ja, Mikołaj, który przyniósł Wam prezenty. Mam nadzieję, że się podobały. Zapewne zastanawiasz się kim jestem, ale na chwilę obecną nic Ci nie zdradzę. Jeśli będziesz chciała mi odpisać i rozwinąć naszą konwersację, to stuknij różdżką w kopertę i powiedz: "Tajemniczy Mikołaj". Wtedy ten list do mnie dotrze. Mam nadzieję, że mi odpowiesz. Czekam z niecierpliwością".
- No co jest tam napisane? Wyznał w końcu kim jest? - spytał zaciekawiony Ron.
- Słucham? Aaa..nie, niestety nie. Podziękował za pierniki - odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Ostatnio myślałem o tej osobie. Zna nas, wiem co lubimy, albo jacy jesteśmy...nie Ginny, żadna aluzja do Ciebie - dodał po chwili, kiedy spojrzał na minę swojej dziewczyny - moim zdaniem tym Mikołajem jest Oliver Wood - po tym zdaniu zapadła chwilowa cisza.
- Jak się nad tym zastanowić, to możesz mieć rację - skomentowała Ginny - w końcu jak był na stażu w Hogwarcie, to czas spędzał głównie z Tobą...
- Może macie racje...Tylko po co te podchody? - spytała, ale wiedziała, że jest to pytanie retoryczne. Jednak czy to możliwe, że Oliver się w niej zakochał? Jak to? On? Nigdy jakoś nie mieli się ku sobie. Zawsze była to tylko przyjaźń. Wiedziała jedno. Musi sobie to na spokojnie przemyśleć i nie robić nic pochopnie. Jej przemyślenia przerwał dźwięk zegara, który wybił godzinę osiemnastą.
- Musimy się zaraz zbierać ! - krzyknęła Ginny i szybko pobiegła do pokoju Harry'ego, aby się przyszykować. Imprezę sylwestrową organizował Seamus u siebie w domu.
- Hermiona, jesteś pewna, że z nami nie idziesz ? - dopytywał Harry.
- Nadal źle się czuję i wolę zostać w domu. Położę się wcześniej spać - odpowiedziała spokojnie i wysmarkała w chusteczkę noc.
- Może z Tobą zostanę ? Nie będziesz czuła się samotnie? - zmartwił się Ron. Mimo tego, że nie byli już razem i wiedział, że nie stworzą już związku, to nadal się o nią troszczył i zaczął traktować jak siostrę.
- Nie, idź z nimi. Spokojnie, ja obejrzę jakiś film, wypiję eliksir wzmacniający i się położę - odparła i skierowała się do kuchni, aby zrobić sobie ciepłej herbaty.
 - Jeszcze nie poszła na imprezę, a już jej potrzebny eliksir wzmacniający - zażartował Harry.
- Słyszałam ! - krzyknęła gryfonka i również się zaśmiała. Pół godziny później trójka gryfonów była już w przedpokoju i zakładała ciepłe płaszcze.
- Bawcie się dobrze - powiedziała na odchodne, kiedy już wychodzili. Sama ubrała szlafrok, wzięła duży koc i udała się do salonu. Włączyła telewizor, okryła się szczelnie i popijała gorący napój. Nie mogła się jednak skupić na filmie, ponieważ jej uwagę zwracał list od tajemniczego Mikołaja. Przeczytała go kilka razy i coraz bardziej jej świadomość podpowiadała, że może to być Oliver. Postanowiła, że wejdzie w tą jego "grę". Wzięła pustą kartkę, pióro i zaczęła tworzyć krótką odpowiedź.
"Witaj tajemniczy Mikołaju. Prezenty jak najbardziej w gust, jednak na chwilę obecną lepiej się nie ujawniaj, ponieważ Ginny może zrobić Ci krzywdę. Dziękuję za komplement na zaadresowanej kopercie. Czy istnieje szansa na spotkanie?"
W szufladzie znalazła kopertę , włożyła do niej list, stuknęła różdżką i powiedziała "tajemniczy Mikołaj". Chwilę później z jej rąk list się ulotnił i nie było po nim śladu. Gryfonka wróciła na kanapę i dopiero teraz skupiła się na transmitowanym filmie.

Tymczasem w Malfoy Manor młody dziedzic majątku leżał u siebie w pokoju i rozmyślał o tym, co się wydarzyło w minionym tygodniu. Narcyza razem z Rose wyjechała na wypoczynek i mają wrócić dopiero na początku stycznia, kiedy on już będzie w szkole. Kilka razy odwiedził go Blaise, aby poużalać się nad własnym losem i ciągle powtarzał, że Ginny jeszcze do niego wróci. Draco, jako przyjaciel oczywiście go pocieszał i obiecał w tym pomóc, choć nie widział w tym żadnego sensu. Przecież ślizgoni mogą mieć każdą kobietę. Tylko dlaczego akurat interesują się tymi, które są nieosiągalnie? Może dlatego, aby udowodnić sobie, że niemożliwe nie istnieje. Cieszył się, że trochę odpoczął przez ten tydzień. Zrobił w końcu porządek w swoim pokoju i powyrzucał rzeczy, których nie używał już od dawna. Leżał teraz i zastanawiał się jak ma przeprowadzić rozmowę z Granger, aby nie wyszło na to, że chce mieć z nią kontakt, ale też, aby ona nie pomyślała, że mogą się przyjaźnić. Przemyślenia przerwało stukanie sowy w okno. Wziął od niej pocztę i zaczął przeglądać. Standardowo nowe wydanie "Proroka codziennego", kolejna prośba od szefa sklepu z rzeczami do Quiddicha o zostanie twarzą nowego modelu miotły i dwa listy z Hogrartu. Jeden przypominający o tym, że jutro do kolacji ma się pojawić w szkole, a drugi? No właśnie zawsze przychodził tylko jeden. Czym prędzej go otworzył i zaczął czytać.
- No to się Granger ucieszy...

* Witajcie ! Mam nadzieję, że nie zawiodłam Waszych oczekiwań i rozdział się spodobał :) Następny standardowo za tydzień. A tymczasem liczę na ślad w postaci komentarza niżej :) To mój motywator do dalszej pracy ! :) Buziaki ! 

niedziela, 13 listopada 2016

Rozdział 25

* Witajcie po tak długiej przerwie ! Mam nadzieję, że jeszcze pamiętacie to opowiadanie. Przepraszam, że mnie tak długo nie było, ale Umed robi swoje :) Chcę podziękować Arcanum Felis za pomoc przy początku rozdziału. Dzięki Tobie poszło to dalej :) Miłego czytania !


Nadszedł ostatni dzień przed wyjazdem na święta. W Wielkiej Sali panowała ożywiona atmosfera, ponieważ uczniowie opowiadali o tym, gdzie i jak spędzą ferie. Przy okazji podziwiali dekoracje, które wprowadziły do szkoły magiczną atmosferę i co za tym idzie w dobry nastrój. Przy stole Gryffindoru trwała zażarta dyskusja dotycząca kolacji świątecznej, którą wyprawiali Harry z Hermioną. Uczniowie dopytywali o szczegóły, ale gospodarze byli bardzo tajemniczy, ponieważ nie chcieli opowiadać o swoich pomysłach na forum publicznym. Wspólnie postanowili, że powiedzą jedynie, kto jest zaproszony na kolację.
Seamus bacznie obserwował Harry’ego i próbował wyciągnąć od chłopaka ważne informacje, ale niestety nie było to zbyt łatwe. Nie chciał wyjść na natręta, ale niestety to było silniejsze od niego.
- Macie dla nas jakieś atrakcje? - zapytał, jakby od niechcenia, przegryzając czekoladowy pierniczek. Harry i Hermiona wymienili porozumiewawcze spojrzenia i chytre uśmiechy, po czym popatrzyli na swojego kolegę.
- Tak, Seamus, zapewniam cię, że będziesz się świetnie bawił - odpowiedziała Hermiona, ale więcej szczegółów nie zdradzę, bo nie chcę wam psuć niespodzianki.
- Ale…- Harry posłał mu ostrzegawcze spojrzenie.
- Seamus, proszę cię, przestań ciągle dopytywać -  Finnigan wydął usta i zrobił duże oczy, co Gryfoni skomentowali krótkim śmiechem. Chłopak nie chciał się poddać, dlatego przybliżył się do Wybrańca.
- Harry, mój kolego, proszę powiedz chociaż kogo zaprosiliście. Tylko tyle! Obiecuję, że potem przestanę was męczyć - oznajmił, kładąc rękę na piersi. Hermiona uśmiechnęła się szeroko.
- To akurat nie jest tajemnicą. Zaprosiliśmy ciebie, Neville’a z dziewczyną, Ginny, Rona i Lunę -  Seamus uniósł brew z zaskoczeniem, po czym lekko się uśmiechnął.
- Świetnie. Już nie mogę się doczekać — skomentował krótko. W dobrych nastrojach Gryfoni udali się do pokoju wspólnego. Hermiona skierowała się do swojego dormitorium, by po raz ostatni móc spróbować pojednać się ze swoim współlokatorem. Poza tym nie chciała wyjeżdżać bez pożegnania. Szła korytarzami Hogwartu i rozmyślała o zbliżających się świętach. Uwielbiała je i nie chciała zaprzątać sobie głowy kłótniami z blondynem. Domyślała się, że gdyby nie spróbowała z nim porozmawiać, zadręczałaby się przez całe ferie. Weszła do dormitorium i zobaczyła go na kanapie w salonie. Czytał nowe wydanie Proroka Codziennego i nawet nie zaszczycił jej spojrzeniem. Cóż, mogła się tego spodziewać.
Westchnęła przeciągle i poszła do swojego pokoju. Parę minut później wróciła do salonu. Jeszcze raz na niego spojrzała, ale nadal ją ignorował, dlatego podeszła do stolika i położyła na nim małą paczuszkę. Potem obeszła stolik i usiadła na kanapie. Wydawało się jej, że jego brew zadrgała nieznacznie, ale możliwe, że to złudzenie, bo siedział tak prosto, jakby był z kamienia.
- Malfoy, posłuchaj - zaczęła niepewnym głosem - nie wiem, dlaczego tak się zachowujesz wobec mnie, ale chciałabym ci powiedzieć, że jest mi z tego powodu bardzo przykro. Oczywiście, nie oczekiwałam, że będziemy się przyjaźnić, ale przynajmniej moglibyśmy się tolerować. Mimo wszystko chcę ci życzyć wesołych świąt i dużo zdrowia dla twojej mamy - wstała, a on nawet na nią nie spojrzał.
- A jeszcze jedno. Na stole zostawiłam prezent dla ciebie. Mam nadzieję, że ci się spodoba — dodała i wyszła z dormitorium. Nie odwracając się za siebie, szła do pokoju wspólnego Gryffindoru. Przynajmniej tam nie czuła się jak intruz.

Kiedy Hermiona zamknęła drzwi, Draco spojrzał w tamtą stronę i ze złością rzucił gazetę na kanapę. Chciał z nią porozmawiać. Brakowało mu tego, ale nie mógł, bo postanowił, że ograniczy kontakty z nią do minimum. Od tamtej pamiętnej sytuacji, kiedy prawie się pocałowali, zrozumiał, że przekroczył jakieś granice. Możliwe, że od jakiegoś czasu notorycznie je przekraczał, a dopiero tamto zdarzenie mu to uświadomiło. Pomyśli o tym wszystkim podczas świąt. Tak, to dobra decyzja i jedyna właściwa. Do tego czasu nie będzie się do niej odzywał ani słowem. Kątem oka zauważył zawiniątko na stole. Zastanawiał się, co dziewczyna mogłaby mu podarować, szczególnie że ostatnio tak ją traktuje. Wyciągnął rękę po prezent i aż jęknął z szoku. Kiedy rozwiązał tasiemkę, pudełeczko zaczęło rosnąć do normalnych wymiarów i przed jego oczami pojawiła się paczka mugolskich słodyczy, które niedawno tak polubił. Uśmiechnął się pod nosem i zaczął przeglądać pudełko. Na samym dnie leżał niebieski sznurek, którego przeznaczenia nie znał i kolejne pudełko w ciemnozielonym kolorze. Uniósł brew ze zdziwieniem, sięgnął po nie i otworzył. W środku nie było nic poza małą karteczką. Malfoy, to pudełeczko na Twoje EGO. Schowaj je tu i zacznij wreszcie zachowywać się jak arystokrata. H.G.
Parsknął śmiechem, kręcąc przy tym głową. Tylko Gryfonka byłaby zdolna do czegoś takiego. Nikt inny nie byłby na tyle… odważny. Westchnął pod nosem, zabrał wszystko ze stołu i udał się do swojego pokoju, żeby dokończyć pakowanie.

W pokoju wspólnym Gryffindoru jak zwykle panował rozgardiasz, ale wyczuwało się świąteczną atmosferę. Hermiona przeszła przez dziurę pod portretem i jęknęła z zaskoczenia. Na jednym z foteli przy kominku siedział Harry razem z Ginny, która mocno się do niego przytulała. Panna Granger zamrugała dwa razy, myśląc, że to sen. Jednak sen okazał się rzeczywistością.  Nagle poczuła, że ktoś stoi obok niej, ale nie spojrzała w tamtym kierunku, tylko nadal przyglądała się parze na fotelu.
- Ja też byłem tym zaskoczony - powiedział Seamus wyraźnie rozbawionym tonem.
Zerknęła na niego kątem oka. Chyba śmiał się z jej miny, ale teraz nie miało to dla niej żadnego znaczenia. Uśmiechnęła się lekko.
- Wrócili do siebie? - zapytała, a on w odpowiedzi skinął głową - Kiedy?
- Po śniadaniu poszli porozmawiać, a odkąd wrócili do pokoju wspólnego nie mogą się od siebie odkleić - zażartował. Wzruszyła ramionami.
- Cóż, dobrze dla nich. Fajnie, że pogodzili się akurat teraz -  Chłopak przytaknął i przybliżył się do niej.
- Hermiono, moglibyśmy porozmawiać na osobności? - spytał prawie szeptem.
- Jasne - odpowiedziała krótko. Poszli w kierunku schodów, prowadzących do dormitoriów. Zatrzymali się blisko ściany. Hermiona rzucała w stronę Seamusa nieufne spojrzenia. Nie lubiła takich sytuacji, bo od razu miała w głowie czarne scenariusze. Ponagliła go gestem ręki.
- Coś się stało? - dopytywała. Chłopak uśmiechnął się pod nosem.
- Hermiono, chciałem zapytać, co byś chciała dostać na święta? -  Dziewczyna poczuła, że na jej policzkach pojawia się lekki rumieniec. Uśmiechnęła się szeroko.
- Seamus, wystarczy mi twoja obecność - odpowiedziała. Wiedziała, że ta odpowiedź go nie satysfakcjonuje. Pokręcił przecząco głową.
- Nie wygłupiaj się. Pytam poważnie. W święta ludzie dają sobie prezenty. Założę się, że ty i Harry kupiliście coś dla swoich gości - powiedział spokojnym tonem. Chwilę się wahała, ale skinęła głową, co skomentował cichym prychnięciem.
- Okay, kupiliśmy, ale to drobiazgi. Cóż, jeśli chcesz mi coś kupić, to wolałabym, żeby to była niespodzianka. Chodźmy do innych. Może w coś zagramy? — zaproponowała, a chłopak skinął głową. Przepuścił ją przodem i razem udali się w kierunku kominka.


Ten dzień minął wszystkim szybciej niż się wydawało. Mimo tego, że nie było żadnych zajęć, uczniowie potrafili wykorzystać czas w korzystny sposób. Grali w magiczne gry, przesiadywali w Wielkiej Sali, aby podziwiać dekoracje i jeść słodkie pyszności, które zostały zrobione przez skrzaty, a jeszcze inni wybrali się do Hogsmeate, aby kupić ostanie prezenty dla swoich najbliższych. Zegar wybił godzinę dwudziestą pierwszą. Na siódmym piętrze dwóch prefektów naczelnych siedziało w salonie, przy blasku kominka i trzaskających iskier ognia.
Każde z nich było zaczytane w swojej lekturze, udając, że osoba siedząca w salonie wcale jej nie interesuje. Czy rzeczywiście tak było ? Oczywiście, że nie. Hermiona czytała trzeci raz tą samą stronę, gdyż jej myśli były zupełnie gdzie indziej. Krążyły wokół planu działania jak zacząć rozmowę, aby blondyn jej nie zbył i nie zaczął wyzywać. Natomiast Draco również nie mógł skupić się na czytanym tekście. Prowadził wewnętrzną walkę, z którą nie mógł sobie poradzić. Chciał z nią porozmawiać, ale obiecał sobie, że musi to wszystko przemyśleć. Tak. Nic pochopnie. Wiedział, że im dłużej będzie tu siedział, tym przegra ze swoim postanowieniem. Wstał z fotela, zgarnął książkę i poszedł do swojej sypialni. Położył się na łóżku i próbował zasnąć, jednak sen nie chciał przyjść tak szybko. Szczególnie jeśli na suficie nadal widniał napis, który gryfonka zostawiła jakiś czas temu... Draco usnął dopiero nad ranem. Długo myślał i stwierdził, że to nie ma sensu. Po co czekać do czasu powrotu ze świątecznych ferii, skoro może z nią porozmawiać już teraz? Wiedział, że zachował się nieodpowiednio. Ona była dla niego miła, złożyła mu życzenia, dała świąteczny prezent i chce z nim dojść do porozumienia, a on udaje obrażonego,bo co? Bo doszło do dwuznacznej sytuacji? Okay, wtedy im przerwano, zrobiło się gęsta atmosfera, ale ona nadal chciała z nim tworzyć normalne, koleżeńskie stosunki. Wiedziała, że przekroczyli granice, których nie powinno się przekraczać, ale szybko sobie to poukładała w głowie. Wstał szybko z łóżka i poszedł do jej sypialni. Zapukał w drzwi, ale nie uzyskał żadnej odpowiedzi. Postanowił, że zajrzy do środka. Wszystkie dekoracje, które mu przeszkadzały w salonie, przeniosła do siebie. Niestety, nie dostrzegł jej w środku. Pomyślał, że pewnie poszła już na śniadanie. Najwyżej złapie ją jeszcze przed wyjazdem albo już w samym pociągu. Z tą myślą wziął prysznic i udał się do Wielkiej Sali. Kiedy tylko wszedł ujrzał swojego przyjaciela, który siedział smutny i dłubał widelcem w jajecznicy.
- Co się stało ? - spytał Draco i usiadł obok czarnoskórego ślizgona. Kiedy nie usłyszał odpowiedzi, szturchnął go w rękę i ponownie zapytał - co się stało ?
- Mówiłeś coś ? - zareagował w końcu Blaise.
- Pytam, czy coś się stało ?
- Ginny wróciła do Pottera - odpowiedział krótko i ponownie zaczął dłubać w talerzu.
- Co ? Jak to ? - zdziwił się Draco i upił łyk soku.
- Widziałem ich wczoraj jak spacerują po Błoniach i odkleić się od siebie nie mogli - odpowiedział i spojrzał w stronę stołu Gryffinoru, gdzie rudowłosa siedziała wśród Finnigana i Longbottoma. Draco również spojrzał w tamtą stronę, ale nie znalazł obiektu, który go najbardziej interesował.
- Słuchaj, widziałeś gdzieś może Granger? - zaciekawił się Malfoy.
- Co ? Granger? Aaa tak, teleportowała się z Potter'em już do ich domu - odpowiedział Blaise i odsunął od siebie talerz. Wiedział, że nic nie zje. Za bardzo przejmował się rudowłosą gryfonką, w której się zakochał. Na początku myślał, że trochę z nią poflirtuje, a potem porzuci. Przecież zawsze tak robi. W końcu ślizgoni są z tego znani. Jednak wiedział, że to coś poważnego. Obiecał, że tak łatwo się nie podda i w tej kwestii nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
- Jak to ? To można było wcześniej wyjechać ? - zdziwił się Draco.
- Nie, ale dyrektorka miała do nich jakąś sprawę, którą mieli załatwić jeszcze przed świętami i z tego względu zwolniła ich wcześniej. Wiem, bo przez przypadek podsłuchałem ich rozmowę - dodał Blaise, kiedy zobaczył zdziwioną minę przyjaciela - a po co Ci Hermiona ?
- Po nic. Z ciekawości spytałem - odparł krótko i poczuł uczucie...żalu. Tak, to dobre słowo.
Teraz będzie musiał czekać przeszło tydzień, aby z nią porozmawiać. Trudno. Przecież to tylko Granger.
- Ej, słuchasz mnie ? - teraz to Blaise musiał wyrywać go z zadumy.
- Co ? Tak, tak - odpowiedział bez zastanowienia.
- No to się zbieraj, bo za pół godziny odjeżdża pociąg - powtórzył Blaise i razem ruszyli do wyjścia.

Harry z Hermioną wracali właśnie z torbami pełnych zakupów w stronę domu. Cieszyli się, że dyrektorka dała im małą sprawę do załatwienia w Ministerstwie. Dzięki temu mieli trochę więcej czasu na przygotowanie kolacji, która miała odbyć się już jutro.
- Myślę, że trochę przesadziliśmy z tymi zakupami - powiedziała Hermiona.
- A ja myślę, że nie. Pamiętaj, że na kolacji ma się pojawić Ron i Seamus, a wiesz, że oni potrafią zjeść każdą ilość - skomentował Harry.
- Fakt, z tym muszę się zgodzić - zaśmiała się gryfonka - a zmieniając temat, to bardzo się cieszę, że znowu jesteś z Ginny.
- Opłacało się powalczyć. Myślę, że Blaise tylko by się nią zabawił, a ja dzięki niemu odkryłem, że kocham ją ponad życie...a co z Malfoy'em? - zapytał nagle. I tu Hermiona się na chwilę zamyśliła. Nie wiedziała co ma mu powiedzieć. Z jednej strony było jej przykro, że nie doszli do porozumienia, ale z drugiej to tylko jej współlokator, w dodatku ślizgon, który przez wiele lat ją poniżał. Tak, nie powinna się nim przejmować. Jak mogła być tak naiwna, aby wierzyć w to, że mogą być przyjaciółmi. Ślizgoni się nie zmieniają, to fakt.
- W sumie nic istotnego. Wróciliśmy do relacja wrogów. Wiesz, próbowałam się z nim pojednać, ale nic z tego. Nawet mi nie wytłumaczył skąd ta nagła zmiana jego zachowania względem mnie - wytłumaczyła.
- A Ty pewnie liczyłaś na coś więcej?
- Harry, liczyłam tylko na to, że możemy się normalnie dogadywać. Jednak z perspektywy czasu wyszło, że jest to jednak niemożliwe. Dobrze, może zmieńmy temat - zaproponowała, a Harry kiwnął głową i otworzył jej drzwi do domu. Kiedy weszli, zanieśli zakupy do kuchni,a Harry wstawił wodę na gazie.
- Zanim zaczniemy przygotowania i dekorowanie to napijemy się kawy.

 W Malfoy Manor również trwały przygotowania do świąt Bożego Narodzenia. O wiele lepiej wyglądała kobieta, która w tej chwili stała w kuchni i przygotowywała masę na ciasteczka.
Klątwa, którą rzucił Lucjusz na swoją żonę opuściła jej ciało na stałe. A to wszystko dzięki młodej gryfonce, która postanowiła zmienić jej syna na lepsze. Kiedy dosypywała mąki do ciasta usłyszała dzwonek do drzwi. Poszła otworzyć, gdyż bardzo czekała na tą osobę.
- Witaj synu ! - krzyknęła i przyciągnęła go do siebie, aby porządnie przytulić - stęskniłam się za Tobą.
- Witaj matko. Ja również - postawił torbę na ziemi i zaczął przyglądać się swojej rodzicielce. Wyglądała zupełnie inaczej. Miała w sobie sporo energii, na policzkach pojawiły się rumieńce, a i mógł przyrzec, że kilka kilogramów również jej przybyło.
- Chodź, wstawiłam wodę na herbatę - zaproponowała i udała się w stronę kuchni,a Draco podążył za nią równym krokiem. Nadal nie mógł uwierzyć w przemianę jego matki. Ta kobieta po prostu tryskała energią. Kiedy wszedł do kuchni i rozejrzał się dookoła jego zdziwienie się jeszcze bardziej powiększyło. Mianowicie znajdowało się tam tyle potraw, że jeszcze tylu nie widział. No dobrze, nie wliczając w Hogwarcie, ale tam to wszystko przygotowują skrzaty i dla większej ilości osób.
- Matko, czy spodziewamy się kogoś na jutrzejszej kolacji ? - spytał w końcu, kiedy zestawił blachę z ciastem z krzesła, aby na nim usiąść.
- Tylko babcia ma przyjechać. A chciałeś kogoś zaprosić ? - zaciekawiła się kobieta.
- Nie..a dla kogo szykujesz taką ucztę ?
- Dla nas Draco. Posłuchaj mnie teraz uważnie - odłożyła masę ciasteczkową, wytarła ręce w małą ściereczkę i zajęła drugie krzesło obok niego - odkąd zamknęli Twojego ojca, a moja klątwa minęła, poczułam, że czas najwyższy coś zmienić. Za dużo było cierpień i ulegania złu. Do naszego domu wpuściłam więcej światła... i nie chodzi tu tylko o zasłony - dodała po chwili, kiedy zobaczyła, że syn się rozgląda - jutrzejszą kolacją rozpoczynamy wolne i beztroskie życie i...- nie dokończyła, bo Draco jej przerwał:
- Mamo, czujesz ten zapach?
- Na brodę Merlina! Mój indyk! - krzyknęła i natychmiast podbiegła do piekarnika. Uchyliła niewielki drzwiczki, z których natychmiast wydostał się sporej wielkości kłęb dymu. Draco bez wahania wyciągnął różdżkę i jednym machnięciem go usunął - chyba będę musiała wybrać się na jeszcze jedne zakupy - skomentowała po chwili.
- Matko, może ja się wybiorę? Przy okazji kupię prezenty...- zaproponował z nadzieją, że matka się na to zgodzi.
- Dobrze, może tak będzie lepiej. Idź teraz do siebie, rozpakuj się na spokojnie, a ja przyszykuję listę i potem Cię zawołam - Draco tylko kiwnął głową, zabrał torbę i udał się na piętro. Po drodze podziwiał nowy wystrój domu. Od ostatniego jego pobytu przybyło więcej mebli, zieleni i obrazów. Po chwili otworzył drzwi do swojego pokoju. Tylko tutaj się nic nie zmieniło. Położył się na łóżku i zaczął myśleć o słowach matki.

Następnego dnia...

Nastał w końcu dzień tak długo wyczekiwany przez wszystkich. Mianowicie Boże Narodzenie. Czas uroczystej kolacji, refleksji i spotkań z najbliższymi. Przy Privet Drive 4 od samego rana również trwały ostatnie przygotowania. Domownicy włożyli sporo pracy, aby goście, którzy przybędą wieczorem czuli się jak u siebie w domu. Wszędzie wisiały kolorowe łańcuchy lampek, które oświetlały całe pomieszczenia nadając świąteczny klimat. W salonie po środku stał duży, okrągły, nakryty białym obrusem stół, w rogu stała pachnąca choinka, a pod nią prezenty. Z kuchni wydobywał się zapach pieczonego indyka oraz kilku ciast.
- Harry, podaj mi proszę te koraliki - poprosiła Hermiona stojąc przy blacie i dekorując korzenne pierniczki.
- Proszę - odpowiedział Harry i podał jej miseczkę - właśnie dostałem ostatnią sowę z potwierdzeniem przybycia na dzisiejszą kolację. Super !
- Ja też się cieszę. Która godzina ? - spytała wkładając kolejną porcję pierników.
- Dochodzi szesnasta - odpowiedział spokojnie zerkając na zegarek.
- O Matko ! która ?! - krzyknęła, nastawiła odpowiedni czas na piekarniku, zdjęła z siebie fartuszek i pobiegła w stronę schodów prowadzących na piętro. W połowie nich się zatrzymała i odwróciła w stronę zdziwionego przyjaciela:
- No co tak stoisz ? Za godzinę będą goście. Idź się przebrać - krzyknęła i po chwili już jej nie było. Harry wzruszył ramionami i posłusznie poszedł do swojego pokoju. Wiedział, że mają jeszcze sporo czasu i nie rozumiał tej presji, ale nie miał zamiaru się kłócić w tak szczególny dzień.

W Malfoy Manor również trwały ostatnie przygotowania. Draco zakładał właśnie białą koszulę w swoim pokoju. Przywołał do siebie skrzata domowego. Mimo, że Narcyza postanowiła sama zajmować się domem i gotowaniem, to nie zwolniła swojego wieloletniego sługi, gdyż wiedziała, że od czasu do czasu przyda się jego pomoc.
- Zanieś te prezenty pod choinkę w salonie. To wszystko. Możesz odejść - powiedział krótko i ponownie przejrzał się w lustrze, aby poprawić kołnierzyk. Zapiął spinki na rękawach i po chwili był gotowy, aby zejść na dół. Wszystko było już gotowe. Stół uginał się pod nadmiarem potraw. Po wielką choinką znajdowała się ogromna ilość prezentów.
- Witaj babciu - Draco przywitał się podchodząc do sędziwej już osoby, która właśnie siedziała w salonie na fotelu. Pocałował ją w policzek i poszedł do kuchni.
- O Draco, dobrze, że jesteś. Zanieś te talerze na stół - powiedziała Narcyza i po chwili podążyła krokiem za synem. Zegar stojący w rogu wybił godzinę siedemnastą.
- Dziękuję Wam za zaproszenie. Nawet nie wiecie, ile to dla mnie znaczy - powiedziała starsza kobieta o imieniu Rose, która właśnie zasiadała do stołu. Była to matka Lucjusza. Bardzo doświadczona przez życie i przez wyrodnego syna. Kobieta zawsze miała lepszy kontakt ze swoją synową i wnuczkiem. Cieszyła się, że wojna zakończyła się na korzyść dobra, a jej syn w końcu odbędzie zasłużoną karę.
- Babciu, nie masz za co dziękować. Jesteśmy rodziną - odpowiedział jej Draco i również zasiadł do stołu. Narcyza kiwnęła głową i powiedziała:
- Uroczystą kolację czas zacząć.

Na Privet Drive 4 zegar również informował domowników, że wybiła godzina siedemnasta. Harry siedział w salonie na fotelu i czekał na Hermionę. Sam na dzisiaj wybrał ciemne spodnie i białą koszulę w kropki. Po chwili usłyszał dźwięk otwieranych drzwi na piętrze. Kilka sekund później stanęła już przed nim.
- I jak wyglądam ? Może być ? - spytała niepewnie wkładając w ucho malutki kolczyk w kształcie perełki. Założyła na siebie koronkową, ale nieprześwitującą czarną koszulkę z krótkim rękawem, którą wciągnęła w kremową spódnicę siegającą za kolano. Do tego założyła szpilki na niewielkim obcasie.
- Wow, wyglądasz olśniewająco - powiedział Harry i podszedł do niej, aby okręcić ją wokół własnej osi - Ron oszaleje - dodał po chwili, a wtedy usłyszeli dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę - zaproponowała Hermiona. Okazało się, że całą grupę, którą zaprosili, pojawiła się razem - witajcie, zostawcie tutaj kurtki, płaszcze,a  potem zapraszam do salonu - dodała i wymieniła kilka uścisków.
- Pięknie wyglądasz. Rozumiem, że dla mnie się tak wystroiłaś - powiedział Finnigan, który jako pierwszy wyszedł z tłumu i przywitał się z Harry'm.
- Seamus, jak zwykle zabawny - skomentowała gryfonka i poszła do kuchni, aby wstawić wodę na herbatę.
- Siadajcie, dla każdego jest miejsce - dodał Harry i podszedł do Ginny, aby się z nią bliżej przywitać. Dopiero po chwili wszyscy zorientowali się, że przecież Nevill miał przyjść ze swoją dziewczyną.
- Nevill, czy Ty aby czasem nie miałeś przyprowadzić swoją ukochaną ? - zaciekawił się Seamus.
- Przecież przyprowadziłem - odparł krótko, złapał Lunę za rękę i złożył krótki pocałunek na jej ustach.
- A no to w takim razie gratulacje ! - krzyknął Finnigan. Wtedy Hermiona wyszła z kuchni z pieczenią w rękach.
- Jedzenie - powiedzieli jednocześnie Ron z Seamus'em, a reszta zaczęła się śmiać. Kiedy wszyscy już usiedli do stołu i zaczęli nakładać sobie pokarmy na talerze, ponownie zabrzmiał dzwonek do drzwi.
- Spodziewamy się kogoś jeszcze ? - spytał Harry, a Hermiona pokiwała przecząco głową. Kiedy już miał wstać otworzyć, do salonu wszedł niespodziewany gość w stroju Mikołaja.
- Ho ho ho, czy są tu jakieś grzeczne dzieci ?


* Mam nadzieję, że zachęciłam do dalszego śledzenia tego opowiadania :) Proszę, zostaw po sobie ślad w postaci komentarza :) Dla mnie to motywacja do dalszej pracy :)