piątek, 1 grudnia 2017

Rozdział 37

- O nie!  Z tego co mówiłaś, to coś poważnego, że nawet miałem ci nie przerywać. Siadaj więc i mów - powiedział tonem nieznoszącym odmowy. Hermiona chcąc nie chcąc wzięła głęboki oddech i próbowała zacząć rozmowę.
- Ok, niech będzie - jednak nie chciało jej to przyjść z łatwością. Co chwilę spoglądała to na niego, to na podłogę. Z nerwów nawet zaczęła splatać i wykręcać palce.
- Chcesz się do czegoś przyznać? - dopytywał - zniszczyłaś moją miotłę? okłamałaś mnie z czymś? chcesz zerwać ze mną kontakt? - za każdym razem gryfonka kręciła przecząco głową - to może mi to napisz.
- Próbowałam. Nawet kilka razy, ale jakoś za każdym razem niszczyłam list - przyznała szczerze.
- Matko Granger, to coś ty zrobiła? Zabiłaś kogoś? - zakpił, gdyż na prawdę nie domyślał się, co ona chce mu przekazać. Kiedy już otwierała usta, do dormitorium wszedł Theodor.
- No witajcie. Wybaczcie, że mnie nie było, ale powiem wam, że cały dzień spędziłem z Blaise'm. Udało mi się go namówić na wyjście do Hogsmeade. Trochę nam zeszło. A co u was? - spytał znienacka i usiadł pomiędzy nimi na kanapie - coś mnie ominęło? I co tutaj robią te kule?
- Słuchaj, to Malfoy ci wszystko opowie, bo trochę tego jest, a ja w tym czasie skoczę do Harry'ego, bo coś mu obiecałam - odpowiedziała szybko gryfonka i zanim ślizgon zaprotestował, ona była już na korytarzu.
- Co jej się stało? Powiedziałem coś nie tak? - zmartwił się Nott.
- Nie, po prostu chciała o czymś ze mną pogadać, ale nie wie jak mi to powiedzieć - wyjaśnił i napił się łyk soku.
- To co tu robią te kule i co robiliście cały dzień?

Hermiona z jednej strony odetchnęła z ulgą, ale sprawa nadal pozostawała niewyjaśniona. Postanowiła, że musi przestać chociaż na chwilę o tym myśleć, aby zobaczyć czy to  zauroczenie nie jest chwilowe. Udała się więc do pokoju wspólnego Gryffindoru, aby spędzić czas ze swoimi przyjaciółmi.
- Cześć wszystkim. Co porabiacie? - przywitała się z małą grupką siedzącą przy kominku. Grali oni właśnie w jakąś nową grę.
- Hermiona! - krzyknął Seamus - no ja myślałem, że już nigdy nie znajdziesz dla nas czasu. Tylko ci ślizgoni i ślizgoni. Siadaj z nami - zaprosił ją i nalał jej soku.
- Czy to prawda z Malfoy'em? On straci wzrok? - spytała znienacka Luna, choć wiedziała, że gryfonka niechętnie o nim rozmawia.
- Widzę, że plotki się szybko rozchodzą, ale nie, nie straci wzroku - odpowiedziała zgodnie z prawdą. Nie chciała opowiadać im tej historii, ponieważ miało to zostać w tajemnicy, a poza tym to do końca nie wiedziała jakie są przyczyny tych wszystkich przypadłości - posłuchajcie, nie rozmawiajmy o ślizgonach. Przyszłam tutaj, aby trochę od nich odpocząć. Mogę się przyłączyć do tej gry?
- Jasne, a ty Luno, proszę, zastopuj swoją ciekawość - upomniał swoją ukochaną Nevill. Kiedy Ron tłumaczył zasady, do okna zastukała sowa z małym liścikiem. Harry podszedł do niej i zaczął czytać treść.
- Wygląda na to, że ja z Hermioną nie pogramy. Musimy się udać do dyrektorki - oznajmił i wzruszył ramionami.
- Znowu jakaś misja? - dopytywał Ron.
- Nie wiem, nie ma podanych szczegółów.
- No to wam dotrzymałam towarzystwa - westchnęła gryfonka i wstała, aby razem ze swoim przyjacielem udać się do gabinetu McGonagall. Kiedy już chciała zmierzać korytarzem w górę, Harry złapał ją za rękę.
- O co chodzi? - zdziwiła się.
- Ściemniałem. To był list od dyrektorki, ale dziękowała nam za pomoc przy ostatniej misji i życzyła udanego wieczoru. Wyciągnąłem cię stamtąd, abyśmy szczerze porozmawiali. Tylko może nie tutaj. Jakieś pomysły?
- Pokój życzeń? - zaproponowała i kilka chwil później siedzieli już w ukrytym pomieszczeniu na dwóch fotelach przy gorącej czekoladzie.
- Zapytam wprost Czy ty coś czujesz do Malfoy'a?
- To aż tak widać? - zmartwiła się nagle, bo nie chciała, aby ta informacja wyszła na jaw wśród innych uczniów. Przynajmniej nie do  nie do momentu, aż sama się do tego nie przyzna.
- Wiesz, nie wiem czy to tak widać, ale jak ostatnio powiedziałaś o nim po imieniu, to zacząłem rozumieć, że chyba coś jest na rzeczy.
- Słuchaj, dla mnie jest to trudny i trochę dziwny temat...nawet nie wiem, w którym momencie zaczełam czuć do niego coś więcej...uważasz, że robie błąd? - lubiła te momenty, kiedy mogła zwierzyć się komuś ze swoich problemów i zwątpień, a w dodatku wiedziała, że to co powie, nie pójdzie dalej. Z racji, że Ginny wyjechała, to drugą najbliższą osobą jest właśnie Harry. Po dłuższym zastanowieniu była nawet zadowolona, że podstępem wyciągnął ją z pokoju wspólnego Gryffindoru. Liczyła, że pomoże on jej podjąć właściwą decyzję.
- Hermiona, w większości przypadków jest tak, że jeśli ludzie spędzają ze sobą dużą ilość czasu, to nawet jeśli na początku się nie lubią, to z czasem uprzedzenia mijają, a pojawia się przyjaźń, a nawet miłość. I wy jesteście tego najlepszym przykładem - powiedział spokojnie i upił łyk czekolady. Gryfonka była dla niego jak rodzina. Nie raz mu pomogła i kochał ją jak siostrę. Nie wiedział, co ma o tej sprawie myśleć, postanowił, że najpierw wybada całą sprawę.
- Problem jest taki, że obawiam się jego reakcji na moje wyznanie - stwierdziła smutno.
- Nie dowiesz się, dopóki z nim nie porozmawiasz.
- I tu jest drugi problem. Kilka razy próbowałam już zacząć rozmowę, jednak albo brakowało mi odwagi albo kiedy już byłam zdecydowana, to zawsze nam coś przerwało.
- Im szybciej to zrobisz tym lepiej. Jak dalej będziesz zwlekać, to bardziej będzie ciebie to męczyło - poradził jej - ale pamiętaj, że jeśli on zrobi ci krzywdę, to będzie miał ze mną do czynienia.
- Dziękuję ci Harry, ale myślę, że w razie potrzeby poradzę sobie z nim sama.

Na siódmym piętrze, kiedy to dwójka ślizgonów opowiedziała już sobie dokładnie, co robili w dzień, nastał późny wieczór. Siedzieli oni właśnie w salonie i zajadali fasolki wszystkich smaków, gdy weszła gryfonka.
- No ładny przykład dajesz innym Granger. Ty, jako prefekt naczelny wracasz do dormitorium w środku nocy? - zażartował Draco.
- Nikt mnie nie widział. Poza tym mam trochę więcej przywilejów - odparła - a teraz wybaczcie, ale jestem zmęczona. Idę spać i i wam też to radzę.
- A powiesz chociaż gdzie byłaś? - spytał zaciekawiony - dla kogo odrzuciłaś tak wspaniałych, przystojnych i jedynych w swoim rodzaju ślizgonów?
- Gdybyś chociaż raz posłuchał to, co do ciebie mówię, to byś wiedział - odpowiedziała z przekąsem - ale skoro już tak bardzo chcesz wiedzieć, to spędziłam czas z równie przystojnym, mądrym i bardzo odważnym Harry'm - dodała po chwili i zniknęła za drzwiami swojej sypialni.
- Taa, Potter przystojny - powiedział Draco i oboje zaczęli się śmiać.
- Słyszałam to Malfoy! - krzyknęła lekko oburzona.
- A nie uczono cię, że nie ładnie podsłuchiwać? - odkrzyknął, ale nie usłyszał już odpowiedzi. Theodor więc postanowił, że pójdzie już do siebie. Draco przy pomocy kul powoli doszedł do swojego pokoju. Wchodząc do niego doznał małego szoku. Na jego łóżko ktoś siedział.
- No witam. Czemu zawdzięczam wizytę o tak późnej porze? - zmartwił się, bo przeczuwał, że musi być to coś poważnego, inaczej spokojnie ta sprawa mogłaby poczekać do rana.
- Przebadałem historie i wszystkie pana przypadki raz jeszcze. Poszukałem i okazało się, że ktoś już kiedyś przechodził przez to, co panicz teraz. Co prawda było to dobre kilkadziesiąt lat temu, ale jednak. Najpierw diagnoza utraty wzroku, która okazuje się błędna, potem omdlenie i chwilowy brak czucia w nogach. Przykro mi to stwierdzić, ale wszystko wskazuje na to, że to klątwa.
- Klątwa? Jaka klątwa? Mój ojciec ma z tym coś wspólnego?
- Nie, na pewno nie. Klątwa ta zdarza się bardzo rzadko i człowiek się z nią już rodzi. Nie ma większego wytłumaczenia dlaczego akurat pana to trafiło.
- Jak dalej postępuję ta klątwa? Jakie są dlasze objawy?  - dopytywał lekko przerażony tym, co właśnie uslyszał.
- Klątwa postępuje powoli, ale tylko w momencie zmiany uczuć. Objawy są silniejsze, im większe są uczucia do danej osoby.
- Zmiany uczuć? Przecież ja nie jestem w nikim zakochany - odpowiedział zdezorientowany.
- Prawdopodobnie mózg wyczuł, że jest osoba, do której pan czuję trochę więcej niż przyjaźń, ale mniej niż miłość - tłumaczył dalej - im większe uczucie będzie, tym objawy będą się pogarszać i będzie ich coraz więcej. Z doświadczenia wiem, że z uczuciem nie da się wygrać ani nie da się go też w żaden sposób kontrolować.
- Granger - powiedział cicho i krótko po czym zamyślił się nad tym chwilę - a jak skończyła się ta sprawa z tamtą osobą? Też miała kogoś, na kim jej zależało?
- Tak, dzięki temu odkryto tą klątwę. Zakochał się w swojej przyjaciółce i nic nie mógł na to poradzić. Klątwa przy prawdziwej miłości prowadzi  do śmierci. Miał do wyboru kilka tygodni przy boku ukochanej albo długie życie w samotności.
- I co wybrał? - spytał szybko.
- Samotność. Wyjechał i odciął się od wszelkich kontaktów. Jedyne całe w tym pocieszenie jest takie, że cały czas szukam eliksiru na wyleczenie lub zastopowanie oraz to, że żyjemy w trochę lepszych czasach, gdzie składniki są bardziej dostępne. Postaram się zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby mógł pan prowadzić normalne życie - obiecał i położył mu rękę na ramieniu - jednak teraz niestety muszę pana opuścić, bo czas wracać do szpitala. Wolałem to panu powiedzieć osobiście niż pisać list. Będziemy w kontakcie - dodał i teleportował się poza Hogwart. Draco był w totalnym szoku. Nie mógł i przede wszystkim nie chciał uwierzyć, w to co przed chwilą usłyszał. Życie co chwilę szykowało mu nowe niespodzianki. Kiedy już myślał, że wszystko mu się układa i jest przez chwilę szczęśliwy, to zaraz pojawiało się coś, co to niszczyło. I tak było w tym przypadku. Położył się na łóżku, aby to wszystko przemyśleć, gdyż wiedział, że będzie to bezsenna noc.

Nastał ranek. Wiosenne słońce przebijało się przez okna, informując uczniów, że nastał nowy dzień. Hermiona obudziła się wyspana i z nową nadzieją. Postanowiła, że im szybciej to zrobi, tym lepiej. Wzięła szybki prysznic i zapukała do sypialni ślizgona.
- Dzień dobry, mogę na chwilę? - spytała i usiadła na skraju jego łóżka. Leżał w ubraniu, z widocznymi oznakami zmęczenia na twarzy, ale nie przejęła się tym, ponieważ myślała, że po prostu dłużej posiedział ze swoim przyjacielem - pamiętasz, jak wczoraj chciałam ci coś powiedzieć, ale nie zdążyłam, bo Theodor nam przeszkodził? - Draco nie odpowiedział, tylko pokiwał głową, wtedy ona złapała go za rękę i zaczęła - posłuchaj mnie uważnie. Kiedy dowiedziałam się, że mam z tobą mieszkać byłam wściekła, ba! ja sobie w głowie przypominałam zakazane zaklęcia, aby w odpowiednim czasie użyć ich na tobie...denerwowałeś mnie tą swoją pewnością siebie w wyzywaniu mnie, robiłeś mi na złość każdym kroku...jednak w momencie, kiedy okazałeś mi wsparcie, gdy ja byłam załamana po zerwaniu z Ronem, moje zdanie na twój temat powoli ulegało zmianie. Przestałam już wtedy traktować cię jak wroga...te sprawy i obowiązki, przez które byliśmy skazani na swoje towarzystwo pomogło mi zrozumieć, że jesteś innym człowiekiem niż dałeś poznać się światu...tak na prawdę potrafisz troszczyć się o innych i jak chcesz to możesz być miły, można z tobą porozmawiać na każdy temat...przepraszam, że robię przerwy, ale wiedz, że nie jest mi łatwo. Jakiś czas temu zauważyłam, że znaczysz dla mnie coś więcej. Zaczęło mi na tobie zależeć bardziej niż dotychczas...Każde nasze małe zbliżenie w postaci przytulenia, czy spędzenia nocy w jednym łóżku było dla mnie czymś wyjątkowym...to ciepło, które od ciebie biło..Draco, ja ciebie kocham - powiedziała i poczuła ulgę na sercu, że w końcu  to z siebie wydobyła, jednak zapadła chwilowa cisza. Ślizgon słuchał uważnie każdego słowa, gdyż nikt inny nie powiedział mu nigdy tak pięknego wyznania. Wiedział, że Hermiona jest kimś wyjątkowym i ciężko mu będzie z niej zrezygnować. Po tych słowach upewnił się, że on też do niej coś czuję. Jednak nie mógł zapomnieć o wydarzeniach dzisiejszej nocy i rozmowie z magomedykiem.
- Zaskoczyłaś mnie - zaczął niepewnie i podciągnął się do pozycji siedzącej - ale nie zrozum mnie źle. Ja traktuje ciebie wyłącznie jako przyjaciółkę, nic więcej... Hej, nie rób takiej miny i obiecaj, że nie będziesz płakać - dodał, kiedy zobaczył smutny wyraz twarzy. Przybliżył się do niej, złapał jedną ręką jej policzek i powiedział - pewnego dnia zjawi się ktoś, kto przytuli cię tak mocno, że wszystkie twoje rozbite kawałki skleją się w całość. Jednak nie będę to ja - po tych słowach gryfonka wyszła bez słowa. Nie chciała, aby dostrzegł łzy zbierające się powoli do tego, aby polecieć po rozgrzanych ze wstydu policzkach.

Było jej przykro, to na pewno. Myślała, że on też do niej coś czuje, ale tak bardzo się pomyliła. Chciała się zapaść pod ziemi, a łzy dały już upust i płynęły bez końca. Wybiegła z dormitorium , gdyż nie mogła zostać tu ani chwili dłużej. Nie zniosłaby ponownego spotkania ze ślizgonem. Nic nie będzie takie samo. Cała przyjacielska relacja, którą budowali przez dłuższy czas, zniknęła. Wiedziała, że teraz on będzie chciał złapać dystans. Nie miała mu tego za złe, ponieważ na jego miejscu zapewne zrobiłaby to samo. Z zamyśleń wyrwało ją zderzenie ze swoim przyjacielem.
- Hej, Hermiona, ty płakałaś? Co się stało? - spytał zatroskany i przytulił ją, aby mogła się trochę uspokoić. Kilka chwil później zabrał ją do pokoju życzeń, aby dowiedzieć się, co ją tak wyprowadziło z równowagi i doprowadziło do stanu płaczu. Podał jej eliksir na uspokojenie i czekał, aż ona się pierwsza odezwie.
- Przyznałam się Malfoy'owi, że go kocham, a on stwierdził, że traktuje mnie tylko jak przyjaciółkę i nic więcej nas nie połączy - powiedziała na jednym wydechu.
- Myślałem, że on darzy cię takim samym uczuciem...a płaczesz, bo coś ci zrobił, czy po prostu jest ci przykro?
- Harry, on nie zrobi mi krzywdy, tego jestem pewna. Jest mi smutno, bo odrzuciła mnie osoba, na której tak bardzo mi zależy - stwierdziła i oparła głowę na jego ramieniu.
- Może był w szoku? Przemyśli to sobie i zmieni zdanie - próbował ją pocieszać, choć sam w to nie wierzył. Wiedział, że ślizgon zawsze ma wszystko ułożone i jeśli raz coś powie, to zostaje przy tym.
- Nie sądzę. Najgorsze jest to, że on teraz będzie mnie unikał, a ja będę cierpieć jeszcze bardziej - przyznała smutno - pójdę mu na rękę i wyprowadzę się z dormitorium. Nie chcę, aby czuł się niekomfortowo w mojej towarzystwie.
- Jesteś pewna? Nie ma innego rozwiązania? Przecież jeśli nie będziesz go widzieć, to jeszcze bardziej będziesz tęsknić i cierpieć - gryfonka nie odpowiedziała mu od razu. W głowie próbowała wpaść na inny plan, który byłby najlepszy dla wszystkich - Jest! - krzyknęła z entuzjazmem po chwili - mam inny pomysł. Później Ci wyjaśnię - dodała i wybiegła ile sił w nogach. Wpadła do Skrzydła Szpitalnego, gdzie miała swoją małą skrytkę, o której tylko ona wiedziała. Wyjęła zawartość, pobiegła czym prędzej na siódme piętro i schowała się za jednym z filarów. Wiedziała, że to jedyny sposób. Tylko tak może naprawić błąd, który przekreślił jej relację ze ślizgonem. Wyciągnęła mały przedmiot z kieszeni, założyła łańcuszek na szyję i pokręciła dwa razy w tył. Wszystko wokół zaczęło wirować, a kiedy ustało wzięła głęboki oddech i weszła do dormitorium.
- No ładny przykład dajesz innym Granger. Ty, jako prefekt naczelny wracasz do dormitorium w środku nocy? - gdy usłyszała te słowa, wiedziała, że się udało. Zmieniacz czasu zadziałał.
- Nikt mnie nie widział. Poza tym mam trochę więcej przywilejów - odparła tak jak poprzednio - a teraz wybaczcie, ale jestem zmęczona. Idę spać i i wam też to radzę.
-  A powiesz chociaż gdzie byłaś? - spytał zaciekawiony - dla kogo odrzuciłaś tak wspaniałych, przystojnych i jedynych w swoim rodzaju ślizgonów?
- Gdybyś chociaż raz posłuchał to, co do ciebie mówię, to byś wiedział - również odparła jak uprzednio - ale skoro już tak bardzo chcesz wiedzieć, to spędziłam czas z równie przystojnym, mądrym i bardzo odważnym Harry'm - po czym weszła do swojej sypialni i usiadła na łóżku. Słyszała przez drzwi, że drwią z Harry'ego, ale już nie chciała reagować. Położyła się na boku i choć kochała Draco, to obiecała sobie, że zostawi tą informację wyłącznie dla siebie.


*Witajcie. Rozdział był gotowy już dwa dni temu, ale z braku czasu wstawiam dopiero teraz. Jak wrażenia? Dobrego popołudnia! :)