piątek, 26 lutego 2016

Rozdział 10

"Kłamstwo wyszło na jaw"

- Kutwa Granger, zdecyduj się czy idziesz czy stoisz, bo...- i dostrzegł powód, dla którego się zatrzymała. Przy jednym z okien, na parapecie siedziała Katie, a między jej nogami stał Ron. Całowali się tak namiętnie, że nie zauważyli krzesła, które niechcący przewrócili oraz pary prefektów patrzących wprost na nich.
- Czy my Wam nie przeszkadzamy ? - pierwszy odezwał się Malfoy, a oni natychmiast od siebie odskoczyli.
- To nie tak jak myślisz, wysłuchaj mnie, proszę...- próbował się tłumaczyć Ron, kiedy zobaczył, że jego dziewczyna zaczyna płakać.
- Nie pogrążaj się Weasley. Z racji, że chodzicie po korytarzu w czasie ciszy nocnej każde z Was traci po dwadzieścia punktów,a teraz macie iść do siebie, bo jeśli Was dziś jeszcze zobaczę, to wzywam dyrektorkę - powiedział oficjalnym tonem Draco. Bell natychmiast uciekła, a Ron chciał się dalej tłumaczyć.
- Proszę Cię, wybacz mi. Kocham Cię i nie chcę Cię stracić - mówił, powoli się do niej zbliżając.
- Chyba nie chcesz stracić referatów i prac domowych, które za Ciebie odrabiała- wtrącił się Malfoy i zastawił mu drogę.
- Odsuń się, bo chcę jej wszystko wytłumaczyć. To był jednorazowy błąd, który już się więcej nie powtórzy, nie mam zamiaru...- nie dokończył, bo w tym momencie Draco stracił cierpliwość i uderzył rudzielca z całej siły w twarz. Nie nawidził ,jak ktoś kłamie.
Hermiona, kiedy to zobaczyła zaczęła biec w stronę siódmego piętra.
- Wstawaj Weasley i do siebie, bo dwa razy powtarzać nie będę - dodał Draco i poszedł dalej, bo przecież dyżur nadal trwał. Był obowiązkowy, bo gdyby coś złego się wydarzyło, a nie byłoby przy tym żadnego prefekta, to ponoszą za to odpowiedzialność. Postanowił zejść do lochów i obudzić Zabini'ego, aby towarzyszył mu w dyżurze.
 - Blaise, obudź się, słyszysz. Chodź ze mną - mówił i klepał go w ramię.
- Co ? Już ranek? A wydawało mi się, że dopiero usnąłem - odpowiedział zaspanym głosem.
- Nie, ale Granger jest niezdolna do patrolu, pójdziesz ze mną ? - zaproponował.
- Coś Ty jej znowu zrobił ? - zapytał podnosząc się i zakładając bluzę.
- Wszystko Ci opowiem, jak już stąd wyjdziemy - powiedział Draco. Blaise poszedł do łazienki, aby obmyć twarz zimną wodą. Po dziesięciu minutach chodzili już po zamku.
- No to opowiadaj - zachęcił go Zabini, a Draco jak obiecał, tak zrobił. Streścił mu całe spotkanie z gryfonami.

Hermiona biegła zapłakana. Łzy zamazywały jej drogę. Kilka razy się potknęła, ale utrzymała równowagę. Zastanawiała się, czy to prawda. Była to chyba ostatnia rzecz, o jaką mogła by posądzić swojego ukochanego. Jeszcze we wakacje proponował jej ślub, a teraz ?  Nie rozumiała dlaczego ją tak potraktował. Kochała go najmocniej na świecie. Darzyła go uczuciem, którego on nie potrafił docenić. W jednym momencie straciła chęci do wszystkiego. Kiedy weszła do dormitorium, z zamkniętymi oczami skierowała się prosto do sypialni. Położyła się na łóżku , wyczarowała paczkę chusteczek i przykryła kołdrą. Chciała, aby jutra nie było.

Ron, kiedy tylko wrócił do pokoju wspólnego Gryffindoru dostrzegł, że przed kominkiem ktoś siedzi. Fotel był odwrócony tyłem, więc nie widział dokładnie kim jest ta osoba. Po chwili usłyszał głos:
- Ron, to Ty?
- Yyy,tak, a co o chodzi ? - odpowiedział niepewnie.
- To ja, Harry, gdzieś Ty był do tej pory ? - mówiąc to wstał, odłożył książkę i zobaczył w jakim stanie jest jego przyjaciel. Z nosa leciała mu krew, a w ręce trzymał kawałek materiału nią nasączony.
- Ron ! Co Ci się stało? - pobiegł do niego i zaczął się przyglądać.
- Malfoy chyba złamał mi nos - odpowiedział szczerze siadając przed kominkiem.
- Co ? Dlaczego ? Bo chodziłeś po korytarzu nocą? Myślałem, że jak kogoś złapie, to odejmuje punkty, a nie się znęca.  Zaraz pójdę z tym do dyrektorki, przecież...- nie dokończył, bo przerwał mu Weasley.
- To prawda, punkty odjął, ale oberwałem za coś innego i chyba mi się należało.
- Co Ty gadasz ? Chyba jeszcze jesteś w szoku...Poczekaj, na szóstym roku Luna naprawiła mi złamany nos. Też wtedy oberwałem od Malfoya. Jak to było?...Ok, mam. Siedź prosto i się nie ruszaj. Trochę zaboli...Episkey ! - machnął różdżką i było słychać delikatne chrupnięcie.
- Dzięki. Pójdę do łazienki, obmyję twarz i zaraz tu wrócę, bo chyba musimy porozmawiać - powiedział Ron i wstał kierując się w stronę schodów. Harry zastanawiał się o co może chodzić. Domyślał się, że zrobił coś złego. Był jego przyjacielem i chciał mu pomóc. Po kilku minutach wrócił i usiadł na sofie obok Pottera.
- Tylko wysłuchaj mnie do samego końca - Harry pokiwał głową - To zaczęło się zaraz po wakacjach. Bardzo kocham Hermionę, ale ona jest taka niedostępna w okazywaniu uczuć. Żadnych pocałunków, już o czymś więcej nie mówiąc. Zawsze mnie odsuwała, twierdziła, że nie jest gotowa. Bolało mnie to, bo myślałem, że już mnie nie chce. Kiedyś jak się z nią o to pokłóciłem to wyszedłem na korytarz, a tam spotkałem Katie Bell. Zaczęliśmy rozmawiać i jakoś tak wyszło, że się pocałowaliśmy. Oczywiście na drugi dzień unikaliśmy się, bo każde chciało o tym zapomnieć, ale to chyba było silniejsze od nas. Zaczęliśmy się spotykać po kryjomu. Chowaliśmy się po kątach. Nie potrafiłem zerwać z nią kontaktu,a z drugiej strony kochałem i nadal kocham Hermionę. Dzisiejszego wieczoru postanowiłem to zakończyć, bo już mnie to męczyło. Chciałem powiedzieć Bell, że to ostatnie spotkanie, ale wymknęło nam się to z pod kontroli i zaczęliśmy się całować. Wtedy zza rogu wyszła Hermiona z Malfoyem.
Chciałem jej to wszystko wyjaśnić, ale ona uciekła, a Malfoy dał mi w pysk. Nie wiem co mam teraz robić - zakrył twarz rękoma. W pokoju zapanowała niezręczna cisza.
- Powiedz coś - zaczął Ron.
- Słuchaj. To w jaki sposób potraktowałeś Hermionę jest okropne. To, że jest nieśmiała w tych sprawach, to nie znaczy, że jej się znudziłeś. Stary, ona tak Cię kochała, odrabiała twoje zaległości, usprawiedliwiała u profesorów, a Ty ją zdradzałeś ?! Zraniłeś ją bardzo. Ona Ci tego nie wybaczy i ja chyba też - odpowiedział Hary.
- Nie zostawiaj mnie z tym samym. Nie poradzę sobie - prosił Weasley.
- Jakoś nie przeszkadzało Ci to, że nas wszystkich okłamywałeś. Wiesz co, ja wychodzę,bo obawiam się, że za chwilę  mogę zrobić to samo, co Malfoy - dodał i wyszedł, zostawiając go samego w ciemnym pomieszczeniu.

Dwóch ślizgonów właśnie kończyło patrol. Na szczęście okazał się być spokojny. Zmierzali teraz w stronę lochów, aby odprowadzić Blaise'a, bo nie lubił chodzić sam po ciemku. Zobaczyli sowę, która leciała w ich stronę. Na początku pomyśleli, że to od dyrektorki,ale się pomylili. Kiedy odwinęli mały rulonik przeczytali :
" Malfoy, spotkaj się ze mną teraz na czwartym piętrze. To pilne. Harry Potter."
- Idziesz ze mną ? - spytał Draco przyjaciela.
- No jasne. Może się na coś przydam - odpowiedział.
Kiedy dotarli na miejsce, gryfon już na nich czekał, więc podeszli do niego.
- Nie mogłeś przyjść sam ? - zapytał Harry.
- Widocznie nie mogłem. Blaise zastępuje Granger. Mów o co chodzi, bo chcę iść spać - odpowiedział szybko.
- Mam do Ciebie prośbę.
- No proszę , wybraniec ma do mnie sprawę. No słucham Cię Potter - zdziwiło go to bardzo.
- Chodzi o Hermionę. Po tym co zrobił jej Ron, ona się załamie i będzie chciała odizolować się od całego świata. Żadne wizyty ani użalanie nie są jej potrzebne. Proszę Cię, abyś oprócz mnie nikogo do niej nie wpuszczał. Ja załatwię sprawę z dyrektorką. Dasz radę ? - mówił szybko, bo wiedział, że jak teraz tego nie powie, to już w ogóle. Nie bardzo podobał mu się pomysł wchodzenia w pakt z Draco, ale wyboru nie miał. Budził wśród innych pewnego rodzaju respekt i wiedział, że większość się go boi albo nie chce się mu sprzeciwiać. Uznał, że Malfoy to idealny kandydat na ochroniarza, tym bardziej, że razem mieszkają.
- Tylko Ciebie ? Myślę, że bardziej przyda jej się Ginny, bo to w końcu dziewczyna i chyba lepiej ją zrozumie - powiedział Blaise nie czekając na reakcję przyjaciela.
- Może masz rację... Malfoy, to w takim razie mnie i Ginny - dodał Harry.
- Średnio obchodzi mnie stan psychiczny Granger - odpowiedział w końcu.
- Tak ? A po ryju to Ronowi dałeś - zaśmiał się Harry.
- Tu chodzi o ogólne traktowanie kobiet, a nie o nią samą. Co ja z tego będę miał ? - zapytał.
- A co chcesz ? - szybko odpowiedział, bo zależało mu, aby się zgodził.
- Możesz załatwić nietykalność od aurorów mojej matce ? Dostała ostatnio list, że jest na liście rezerwowych do przesłuchania, a jej stan zdrowia nie jest najlepszy  - Malfoy już od dawna myślał, żeby o to poprosić Harry'ego, ale był zbyt dumny. Teraz on sam do niego przyszedł, więc postanowił to wykorzystać.
- Bez problemu. Wyślę sowę do Ministerstwa z samego rana. Rozumiem, że się zgadzasz ? - Harry wolał się upewnić.
- Niech będzie Potter - odpowiedział, po czym pociągnął Blaise'a za rękę i każdy poszedł w swoją stronę.

Była już pierwsza w nocy. Harry postanowił, że zanim położy się spać, załatwi jeszcze sprawę z dyrektorką. Dobrze wiedział, że mimo tego jak Hermiona uwielbia się uczyć,nie pojawi się na zajęciach. Będzie chciała uniknąć wszelkich pytań i wszechobecnego zainteresowania tą sprawą. Kiedy stanął pod drzwiami gabinetu zapukał mocniej, z racji późnej godziny i prawdopodobnego już snu McGonagall. Zdziwił się, bo po chwili usłyszał "Proszę".
- Potter ? A co Cię do mnie sprowadza o tej godzinie ? - spytała odkładając na bok stos jakiś ważnych papierów i wskazując fotel naprzeciwko.
- Myśłałem, że pani już śpi...- zdziwiła go jej nocna praca.
- Dyrektor szkoły nie ma łatwo, ale chyba nie troska o moją osobę Cię tu sprowadza, prawda? - wstała i podała mu filiżankę herbaty.
- Przychodzę tu w sprawie Hermiony...- opowiedział jej całą historię łącznie z tym, o co poprosił Draco.
- To straszne. Jak tak można postępować z drugą osobą? Jest mi na prawdę przykro. Tylko powiedz mi chłopcze, co ja mogę zrobić w tej sytuacji ? - zmartwiła się stanem swojej uczennicy.
- Pani dyrektor, proszę ją zwolnić z zajęć przez najbliższy tydzień. Myślę, że tyle jej wystarczy, aby się pozbierać po zranieniu przez Rona. Mogę obiecać, że dołożę wszelkich starań, żeby wszystko nadrobiła - prosił upijając kolejny łyk.
- Wiesz, że normalnie nie mogłabym się na coś takiego zgodzić, bo w przyszłości coraz więcej osób by przychodziło ze swoimi problemami..Myślę, że dla panny Granger mogę zrobić wyjątek. Wielokrotnie przyczyniła się do ratowania szkoły oraz jest wzorową uczennicą.
Dobrze Potter, niech będzie. Tydzień i ani dnia dłużej. Teraz zmykaj już prosto do łóżka. Dobranoc - powiedziała i wstała otworzyć mu drzwi.
- Dziękuję i dobranoc - wyszedł z uśmiechem na twarzy. Wracał do siebie pogrążony w myślach, co będzie dalej? Czy ich wspólna przyjaźń przetrwa tą próbę ?

Draco, kiedy wracał z lochów, (bo wstąpił jeszcze na dwie szklaneczki ognistej ) zastanawiał się nad rozmową ze swoim przyjacielem. Blaise był mu wdzięczny za to, że poszedł na układ z Potter'em, gdyż wtedy będzie mógł częściej spotykać się z Ginny w jednym pomieszczeniu. On też ma z tego pewne korzyści. Dzięki temu, że pomoże zapewnił bezpieczeństwo swojej matce. Tylko ile musi włożyć w to poświęcenia...Ma ochraniać Granger, swojego największego wroga. Został wystawiony na kolejną próbę złagodzenia uprzedzeń. Nie chciał o tym teraz myśleć. Był senny i zmęczony. Postanowił, że rano opracuje sobie cały plan działania. Wszedł do dormitorium. Pierwsze co zrobił, to zabezpieczył wejście zaklęciem, gdyby rudzielec wpadł na pomysł odwiedzin i przepraszania. Światło w salonie było zapalone, a drzwi do sypialni jego współlokatorki otwarte. Postanowił tam zajrzeć. Na podłodze leżało pełno mokrych chusteczek,a ona spała opatulona kołdrą po sam czubek nosa. Chociaż tyle dobrego, że prześpi do rana, a nie będzie mu ryczeć za ścianą. Poszedł do siebie. Gdy tylko położył się na łóżku zasnął bez problemu.

Obudziła się wcześnie rano. Słońce dopiero wschodziło, a w pokoju panował półmrok. Czuła się okropnie. Zdradzona, zła, niepotrzebna. Nie miała zamiaru wstawać z łóżka. Nie widziała w tym żadnego sensu. Przewróciła się na bok z myślą, że ponownie zaśnie. Niestety, ciszę zakłóciło pukanie w parapet. Chcą nie chcąc musiała wstać. Podeszła i otworzyła okno. Wleciała sowa, która miała przywiązany list od jej przyjaciela.
"Droga Hermiono. Przykro mi, że spotkało Cię coś takiego. Wczorajszego wieczoru Ron do wszystkiego mi się przyznał. Jestem na niego wściekły. Przyjdę do Ciebie po zajęciach. Byłem też u dyrektorki i jesteś zwolniona z zajęć przez kilka dni, aby się uspokoić. Niczym się nie martw. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Twój Harry." Nic nie odpisała. Ponownie otworzyła okno i wypuściła puchacza. Kochany Harry. Nigdy jej nie zawiódł i wszystko załatwił, żeby nie miała problemów. Położyła się, ale nie mogła już usnąć. Leżała i na wspomnienie wczorajszego wieczoru łzy ponownie napłynęły jej do oczu.

Budzik zadzwonił o godzinie siódmej. Natychmiast go wyłączył. Z racji, że miał jeszcze sporo czasu do śniadania, postanowił poleżeć i pomyśleć co ma dalej robić . Z jednej strony będzie miał spokój od jej ciągłego gadania i marudzenia, ale z drugiej będzie mu brakować tych  wspólnych sprzeczek i  awantur. Było mu strasznie żal swojej współlokatorki. Oczywiście nie chciał się sam przed sobą do tego przyznać. Przecież to tylko Granger. Obiecał coś Potter'owi i miał zamiar tego dotrzymać. Nic poza tym. Żadnych litości. Wstał, naszykował ubrania i poszedł się wykąpać. Oczekiwał, że jak co rano odbędzie się wyścig między nią a nim do łazienki, w którym wygra, a Granger będzie krzyczeć i go wyzywać. Nic takiego się jednak nie stało. W salonie panowała cisza. Skierował się, więc do jej sypialni. Pchnął delikatnie drzwi i zobaczył, że leży na boku i płacze.
- Żyjesz jeszcze Granger, czy już się pocięłaś ? - zaczął rozmowę, ale nie uzyskał odpowiedzi.
Popatrzyła na niego przez chwilę, ale zaraz znowu się przykryła.
- Granger, żartowałem. Przestań się nad sobą użalać. Zbieraj tyłek i na śniadanie - tym razem już nie czekał, czy coś powie, czy nie. Zamknął jej drzwi. Wziął szybki prysznic, spakował torbę i mimo tego, że do śniadania zostało jeszcze trochę czasu wyszedł z dormitorium. Chciał dać jej czas.

W Wielkiej Sali zaczęło się śniadanie. Nikt poza wąskim gronem nie wiedział o sytuacji, jaka wydarzyła się wczorajszej nocy. Harry wraz z Ginny siedział na samym końcu stołu. W tamtej części zawsze można było spokojnie porozmawiać, bo praktycznie nikt tam nie jadał.
- Rozmawiałam z nim wczoraj. Przyszedł w nocy zapłakany. Co go napadło, aby zrobić takie świństwo Hermionie ? - zaczęła rozmowę młoda Weasley nakładając sobie owsianki.
- Czuł się źle z tym, że nie okazywała mu fizycznie uczuć - odpowiedział spokojnie przegryzając tosta.
- Bronisz go ? - prawie krzyknęła, ale powstrzymała się w ostatniej chwili, bo nie chciała zwracać na siebie uwagi innych.
- Nie Skarbie, tylko powtarzam to, co mi wczoraj powiedział. Z tego co wiem, on ją nadal kocha i chcę prosić o wybaczenie - odpowiedział Harry swojej dziewczynie.
- Co robimy ? - spytała ze smutkiem, bo martwiła się, że ich wspólna przyjaźń jest zagrożona.
- Moim zdanie trzeba dać jej czas. Ona na pewno nie chce teraz żadnej litości...Nie przyszła na śniadanie, więc zaniosę jej kanapki przed zajęciami. O patrz ! Twój brat do nas idzie. Popełnił błąd, ale chociaż my go nie przekreślajmy - zaproponował. Ron nadal był jego przyjacielem i nie chciał wybierać pomiędzy nimi. Podszedł do nich niepewnym krokiem.
- Mogę ? - zapytał, trzymając talerz i szczućce w ręce.
- Siadaj, ale nie licz, że wszystko jest ok. Należy Ci się porządny opieprz - odpowiedziała Ginny przesuwając się w bok.
- Pomóżcie mi, proszę. Dostałem nauczkę i dopiero teraz do mnie dociera, co zrobiłem. Chcę być tylko z nią - mówił załamanym głosem. Miał podkrążone oczy, bo nie spał w ogóle w nocy. Zastanawiał się , jak naprawić swój błąd, ale nic nie wymyślił.
- Stary, jesteśmy na Ciebie wkurzeni, też potrzebujemy czasu, aby Ci wybaczyć. Jednak każdy popełnia jakieś błędy i czasami warto dać drugą szansę - odezwał się do niego po raz pierwszy od wczoraj.
- Zgadzam się z Harry'm,w końcu jesteś moim bratem...Po prostu musisz jej pokazać, że Ci zależy. Udowodnić, jak bardzo żałujesz swojego błędu. Tylko nie teraz. Daj jej trochę czasu na przemyślenia - dodała Ginny.
- Jakim ja byłem debilem... - powiedział Ron i zakrył dłońmi twarz.
- To prawda. I to największym jakiego znam - odezwał się Harry.

W tym samym czasie przy stole Slytherinu
Draco i Blaise siedzieli razem zajadając tosty. Rano dowiedzieli się, że ich przyjaciółka Pansy wyjechała do ciężko chorej matki i nie wiadomo kiedy ponownie wróci do Hogwartu.
Jednak bardziej przejmowali się tematem pewnej gryfonki.
- Nie przyszła na śniadanie. Nawet nie wiedziałem, że laski tak bardzo to przeżywają - pierwszy odezwał się czarnoskóry ślizgon.
- A co Ty byś zrobił, gdybyś zobaczył, że Twoja laska obściskuje się po kątach z innym ? - zapytał Draco przeglądając "Proroka codziennego".
- Jak to co? Obił tamtemu mordę, a ją olał i normalnie funkcjonował. Nie ta, to inna - odpowiedział pewnie popijając sok z dyni.
- No widzisz, ale to jest Granger i będzie się użalać nad swoim marnym losem - zaśmiał się odkładając gazetę na bok.
- Ciekawe, czy Ginny ją dziś odwiedzi? Jak będzie u niej, to wyślesz sowę ? - zapytał go już dziś o to ze trzy razy.
- Tak, przecież już pytałeś. Właśnie, bo jest sprawa. Nie sądzę, że Granger pójdzie dziś na dyżur, a ja obiecałem Potter'owi, że nikogo do niej nie wpuszczę. Możesz ją w tym czasie popilnować ? - Draco pod względem obietnic był bardzo rzetelny i zawsze je do końca wypełniał.
- No jasne. Żaden problem. O zobacz, ta miernota się spóźniła - wskazał palcem na Rona, który akurat wszedł do Wielkiej Sali.
- Mam go gdzieś - odpowiedział szczerze,a w tym momencie wleciało kilka sów. Jedna podleciała do niego. Odwinął mały rulonik i przeczytał:
" Dostałem rano odpowiedź z Ministerstwa. Twoja matka i Ty zostaliście całkowicie oczyszczeni z wszelkich zarzutów. Tak, dobrze przeczytałeś, Ty też.  Liczę, że się kiedyś jakoś odwdzięczysz. Na chwilę obecną proszę Cię o pomoc przy Hermionie. Harry Potter."
Uśmiechnął się i podał kartkę przyjacielowi. Cieszył się, bo teraz może być spokojny o swój los. Wiedział, że ma ogromny dług u Potter'a oraz, że kiedyś go spłaci.

Harry, z talerzem kanapek poszedł na siódme piętro. Kiedy wszedł i zobaczył w jakim stanie jest jej sypialnia, odłożył śniadanie na szafkę i uprzątnął bałagan. Usiadł na skraju łóżka i zaczął głaskać po głowie. Hermiona po chwili wtuliła się w jego klatkę, a łzy nadal leciały jej po policzkach. Położył się całkowicie i mocniej do siebie tuląc.
- Spokojnie, jestem tu. Obiecuję, że dołożę wszelkich starań, abyś miał spokój. Wiem, że go teraz potrzebujesz - mówił ze spokojem w głosie, a ona nadal milczała.
- Przyszedłem tylko na chwilę, aby przynieść ci coś do jedzenia i zaraz idę na zajęcia. Dostałaś rano wiadomość ? - zapytał,a Hermiona tylko pokiwała głową - to dobrze. Pamiętaj, że jak coś się będzie działo, to wyślij mi sowę - pocałował w czoło i wyszedł. Po raz pierwszy widział swoją przyjaciółkę w takim stanie.

Czas do obiadu minął szybko. Draco między przerwami zaglądał do niej,aby sprawdzić czy wszystko jest dobrze. Kilka osób pytało, co się dzieję z Hermioną, ale Ginny odpowiadała, że jest chora i potrzebuje odpoczynku. Ron siedział na lekcjach, ale nic nie notował. Myślami był zupełnie gdzie indziej. Harry po obiedzie zaniósł posiłek Hermionie, ale zauważył, że nie ruszyła jeszcze śniadania. Tym razem zmusił ją do tego, aby wstała i poszła się wykąpać, a on w tym czasie pościelił łóżko i naszykował jej duży koc. Kiedy wróciła, była ubrana w rozciągnięty dres i miała niedbale związane włosy w koka. Położyła się ponownie, wyczarowała sobie nową porcję chusteczek i szczelnie okryła. Nadal milczała i co chwila pojawiała się nowa porcja łez. Harry nie mógł znieść takiego widoku, więc udał się na popołudniowe lekcje.

Hermiona nadal czuła się okropnie. Nikt ją jeszcze tak mocno nie skrzywdził. Zastanawiała się, gdzie popełniła błąd. Bała się, że cała szkoła będzie się śmiać, z tego, jaka jest naiwna. W głowie słyszała już te żarty: " Kiedy ona mu pisała pracę, on zabawiał się z Bell. Haha", "A wiecie, że kiedy Ron znikał z lekcji ona go tłumaczyła u profesorów,że źle się czuje". Wiedziała, że musi być gotowa, aby się z tym zmierzyć. Umieć przejść obojętnie na zaczepki z podniesioną głową. Jednak jeszcze nie teraz. Na chwilę obecną czuła się bezpiecznie tylko w swojej sypialni. Wyjęła z nocnej szafki kawałek pergaminu i pióro. Napisała krótki list i wysłała go do Harry'ego. Nadal przed oczami miała obraz całującego się Rona z Katie. Nowa porcja łez napłynęła jej do już napuchniętych, zaczerwienionych i piekących oczu.

Trwała właśnie lekcja Obrony przed Czarną Magią. Profesor Dumbledore skończył z nimi rozdział o podwodnych potworach. Siedział jak zwykle na biurku.
- Cieszę się, że tak łatwo przychodzi mi współpraca z wami. Możemy spokojnie zacząć już tematy z przyszłego semestru - powiedział przeglądając spis treści w podręczniku.
- A co jeśli skończymy książkę przed końcem roku ? - zapytał Draco.
- Myślę, że mam dla pana dobrą wiadomość. Wtedy zrobię egzamin i więcej nie będziecie musieli pojawiać się w mojej klasie - uśmiechnął się odkładając książkę i podchodząc do tablicy.
- Hurra ! - krzyknął Draco z drwiącym uśmieszkiem.
- Tak, dokładnie panie Malfoy. Ja też się cieszę, że nie będę oglądał niektórych osób. Jednak zanim zaczniemy nowy temat, to napiszecie mi w parach referat. Będzie to wasze przygotowanie z materiałem - wziął swoją różdżkę i zaczął pisać na tablicy.
- "Wszystko... co... wiemy... o Śmierciożercach.... Ich wady i... wady, bo... zalet nie.... mają." - czytał na głos Blaise.
- Ah dziękuję panie Zabini, jednak to temat dla gryfonów. Nie przyjmuję żadnych sprzeciwów - odwrócił się ponownie i zaczął pisać dalej.
- "Wszystko...co...wiemy....o Mugolakach...Ich wady i ....zalety - tym razem przeczytał Draco.
- Dziękuję panie Malfoy. To temat dla ślizgonów. Nie...- nie dane mu było dokończyć.
- Przyjmuję żadnych sprzeciwów. Tak, to już wiemy, ale czy nie popełnił pan błędu ? - dodał Draco bujając się na krześle.
- Nie. Śmierciożercy nie mają żadnych zalet, a mugole owszem i to całkiem dużo - odpowiedział mu spokojnie.
- Taa, szczególnie taka Granger...Normalnie skarbnica zalet - kpił na głos ze swojej współlokatorki.
- Zamknij się Malfoy ! - zdenerwował się Ron.
- Uuu Weasley, nie zgodzisz się ze mną ? Myślałem, że przyznasz mi rację, skoro sam ostatnio...- nie dokończył, bo przerwał mu profesor.
- Wybaczą mi panowie, ale proszę tę rozmowę dokończyć po zakończeniu lekcji. Na pracę czekam dwa tygodnie. Myślę, że tyle czasu powinno Wam wystarczyć. A teraz dziękuję za uwagę. Możecie iść - podszedł do drzwi i zdjął z nich zaklęcie.
- Ron, napiszesz ze mną ten referat ? - zapytał Harry Rona, kiedy wspólnie wychodzili z sali.
- Słucham? Ty chcesz ze mną pracować ? - dziwił się rudzielec.
- No tak. Drugi raz nie zaproponuję. Jestem na Ciebie zły, ale w końcu się przyjaźnimy, co nie ? - odpowiedział klepiąc go po ramieniu.
- Dzięki Stary. Nie mogę się na niczym skupić. Tęsknię za nią. Myślisz, że będzie chciała ze mną porozmawiać ? - zastanawiał się Weasley, ale Harry zajęty był już czytaniem wiadomości od Hermiony, którą właśnie otrzymał przez sowę.
"Harry, dziękuję Ci za to, że się o mnie martwisz, ale ja potrzebuję czasu. Proszę Cię, abyś już dzisiaj do mnie nie przychodził. Chcę być sama. H." -
- Co ? Ah nie, myślę, że jeszcze nie jest gotowa na spotkanie z Tobą - odpowiedział Harry chowając papier do kieszeni.
- To teraz wróżbiarstwo. Ta lekcja będzie nudna bez Hermiony - dodał Ron.
- Niestety tak - odpowiedział Harry i udali się w stronę sali profesor Trelawney.

Lekcje dobiegły końca. Wszyscy zmierzali właśnie do Wielkiej Sali. Draco poczuł, że ktoś wkłada mu coś do kieszeni. Było dość ciasno, więc nie mógł dostrzec kto dokładnie. Kiedy usiadł już na swoim miejscu sięgnął ręką kawałek zgniecionego pergaminu.
"Hermiona mi napisała, że chce być dzisiaj sama i nie chce żadnych gości. Mam sprawę. Możesz jej zanieść kolacje? " Spojrzał na stół Gryffindoru. Kiwnął głową w momencie, kiedy Harry spojrzał się na niego.
- O co chodzi ? - zaciekawił się Blaise widząc jak Draco czytał jakąś wiadomość.
- Mam zanieść Granger kolacje. Napisała do Potter'a, że nie chce nikogo dzisiaj widzieć - wytłumaczył nakładając sobie na talerz pieczeń.
- Masz zamiar mu pomagać ? - zapytał pełny nadziei, że Draco może zmienił zdanie co do niektórych osób.
- Przez najbliższy czas tak, bo mam względem niego ogromny dług wdzięczności. Wiesz dobrze, że nie łatwo jest załatwić uniewinnienie w Ministerstwie - odpowiedział szykując drugi talerz obok.
- No chyba, że jest się Potter'em...- zaśmiał się Zabini.
- Dobra, tylko co taka Granger je ? Co mam jej naszykować ? - zastanawiał się Malfoy.
- Naszykuj jej kilka tostów - zaproponował i podał mu koszyk z pieczywem.

Hermiona właśnie się obudziła, spojrzała na zegarek i zobaczyła, że przespała całe popołudnie. Głowa ją bardzo bolała i piekły oczy. Usłyszała jak ktoś wchodzi do dormitorium i kieruje kroki wprost do jej sypialni. Przykryła się szczelniej kocem.
- Granger kolacja - powiedział Malfoy wchodząc bez pukania. Ona nadal leżała i nic nie mówiła. Zobaczył, że na szafce obok znajdują się talerze ze śniadaniem i obiadem w nienaruszalnym stanie.
- Słuchaj Granger, masz coś jeść. Bo jak nie, to Cię uśpię, zawołam panią Pomfrey, żeby podłączyła jakieś kabelki i wtedy dostaniesz pokarm prosto do żołądka. Zastanów się co jest lepsze - dodał i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Zastanawiała się od kiedy zależy mu na jej stanie zdrowia. Wiedziała, że pewnie Harry go o to poprosił. Odwróciła się na drugi bok i ponownie zaczęła płakać. Wiedziała jedno, że na zajęcia może nie chodzić, ale jednak dyżur to coś innego. Z reszta wiedziała, że Malfoy jej nie odpuści, więc kiedy zbliżała się godzina dwudziesta druga wstała z łóżka, założyła buty i wyszła do salonu.
- Wybierasz się gdzieś Granger? - zapytał Draco wiążąc sobie buty - w tym stanie i stroju? Kpisz sobie ze mnie ? Gdyby nas razem zobaczyli moja reputacja ucierpi. Wracaj do łóżka - dodał i kierował się w stronę drzwi wejściowych. Gryfonka stała i nadal patrzyła na niego.
- Granger, dwa razy nie będę powtarzał. Kiedyś Ty pójdziesz za mnie - po czym wyszedł i nie czekał na żadną jej reakcję. Hermiona postała jeszcze chwilę i posłusznie wróciła do łóżka.

Draco miał dobry humor. Myślał, że będzie się z nim kłóciła albo protestowała. A tu nic. Bez problemu się z nim zgodziła. Zastanawiał się dlaczego nie może zawsze być taka spokojna i ugodowa. Nie, to niemożliwe. To jest Granger. Prędzej czy później wróci to stanu krzyków i histerii. Zobaczył, że w jego stronę idzie jego przyjaciel.
- Jednak została ? - zapytał Blaise.
- Chciała iść, ale ją powstrzymałem. Wracam za dwie godziny. Popilnujesz jej mimo tego, że nie spotkasz swojej ukochanej? - zapytał Malfoy.
- No oczywiście. Jesteś moim kumplem i zawsze Ci pomogę - odpowiedział Blaise i poszedł na siódme piętro. Gdy tylko przekroczył próg, od razu skierował się do sypialni gryfonki.
Siedziała na łóżku i jadła tosty, które przyniósł jej współlokator. Wziął krzesło, które stało przy biurku, postawił przy łóżku i usiadł. Patrzyła na niego zdziwiona.
- Spokojnie, przyszedłem tu z pewną sprawą do Ciebie - chciała odłożyć kanapkę z powrotem na talerz, ale ją powstrzymał - nie, nie, jedz sobie spokojnie,a ja będę mówił, dobrze? - zapytał i czekał na jej reakcję, ale ona tylko pokiwała głową.
- Nie przyszedłem tu, żeby rozmawiać na Twój temat , o to nie musisz się martwić -
wyciągnął z kieszeni złożoną na kilka części kartkę pergaminu - to mój referat do McGonagall. Napisałem go w całości, ale wydaje mi się, że jest pełno błędów i jest jakieś niespójne, możesz mi je sprawdzić ? - zapytał podając jej wypracowanie, a ona ponownie pokiwała twierdząco głową.
- Dziękuję Hermiono. Widzę, że już zjadłaś. Może chcesz się iść wykąpać ? Ja w tym czasie posprzątam ten bałagan - patrzył na nią, ale nie widział żadnej reakcji - więc użyję hasła tego roku : Nie przyjmuję żadnych sprzeciwów - odstawił krzesło na miejsce. Hermiona wstała, zabrała piżamę i poszła do łazienki. W tym czasie Blaise posprzątał i pościelił jej łóżku. Następnie wyszedł do salonu i usiadł na kanapie przed kominkiem. Po kilku minutach wyszła i nie patrząc na czarnoskórego ślizgona, udała się do siebie, zamykając drzwi.
W tym momencie do salonu wszedł Draco.
- Co tak szybko ? - zapytał Zabini.
- McGonagall mnie zwolniła. A tu jak ? Spokojnie? - dopytywał się Malfoy nalewając sobie szklaneczkę ognistej.
- Tak. Zjadła Twoje kanapki, wykąpała się i chyba poszła spać - tłumaczył, kierując się do wyjścia - Stary, ja idę spać, bo jestem zmęczony. Do jutra - dodał i wyszedł.
Draco również miał dosyć dzisiejszego dnia, więc poszedł do siebie, aby po chwili odpłynąć w głęboki sen.

Z samego rana obudziły go dziwne odgłosy. Spojrzał na zegarek,była dopiero szósta. Myślał,że może jednak to sen. Odwrócił się na drugi bok,zamknął oczy i ponownie to usłyszał. Wstał, aby sprawdzić,co się dzieje. Okazało się, że to w pokoju gryfonki. Kiedy tam wszedł zobaczył Hermionę, która siedzi skulona na łóżku, a nad nia stoi Ron.
- Proszę Cię, wysłuchaj mnie, nadal Cię kocham i będę o Ciebie walczył, daj mi szansę - prosił, wymachując rękoma.
- Weasley, kutwa, obudziłeś mnie. Idź sobie stąd - stał w drzwiach i obserwował zapłakaną dziewczynę, która się cała trzęsła.
- Nie do Ciebie przyszedłem. Odwal się Malfoy ! - krzyknął.
- A co, Bell ma okres i nie możesz sobie ulżyć ? - zaśmiał sie Draco, po czym dodał - jeśli nie chcesz, żebym znowu obił Ci mordę, to wyjdź stąd, bo nie jesteś u siebie, a poza tym z tego co widzę, Granger nie chce z Tobą gadać - odszedł na bok, aby szerzej otworzyć drzwi.
Ron bez słowa opuścił dormitorium.

-Granger, nic Ci nie jest? - zapytał ją podchodząc do łóżka. Ona pokręciła przecząco głową, położyła się i odwróciła do ściany. Postanowił, że teraz się wykąpie, a zanim pójdzie na śniadanie, to zajrzy do niej i uprzedzi, że zablokuje drzwi, aby nikt jej nie nachodził. Pół godziny później, ubrany i naszykowany otworzył drzwi do jej sypialni. Wtedy doznał szoku. Ona zniknęła...


*Dziękuję,że ze mną jesteś :) Mam nadzieję, że rozdział Ci się spodobał. Liczę na komentarz z Twojej strony ze szczerą oceną :) Dodałam też zakładkę "Obserwatorzy", więc będzie mi miło, jeśli się tam dodasz :) Dobrego wieczoru !

wtorek, 23 lutego 2016

Rozdział 9

"Świętowanie"

-Patrzcie! Zza trybun powoli wyłania się ręka. Tak! Złoty znicz złapał Harry Potter. Gryffindor wygrywa ! Tego można było się spodziewać ! - krzyczał Jordan. Fala okrzyków radości zaczęła zalewać czerwoną trybunę. Podskoki, oklaski i wiwaty nie miały końca. Ginny natychmiast podleciała do swojego ukochanego i rzuciła się, aby go wycałować. Za chwilę dołączyła do nich reszta drużyny. Hermiona, kiedy usłyszała głos komentatora zaczęła radośnie podskakiwać. Była pewna jednego.  Bezpiecznie ukończy rok szkolny, bo jedyną osobą, która mogła w tym zaszkodzić był Malfoy. Wygrała zakład. Oznacza to, że nie może jej przezywać, uderzyć ani zabić. Wiedziała, że jest honorowy i jeśli coś obieca, to tego się trzyma.
- Ginny, jesteśmy uratowane. Wygrałyśmy te głupie zakłady - powiedziała Hermiona przytulając się do młodej Weasley. 
- Tak ! To był mój pierwszy i ostatni raz, kiedy dałam się tak podejść - obiecywała.
- Gryffindor górą - krzyknęła kasztanowłosa, a cała reszta, która znajdowała się obok powtórzyli za nią.

Ślizgoni po ogłoszeniu wyników natychmiast skierowali się w stronę zamku. Nie chcieli patrzeć na radość przeciwników. Oczywiście nie mieli żalu do swojego kapitana. Wiedzieli, że na pewno dał z siebie wszystko, ale zabrakło mu szczęścia. Draco, kiedy wylądował na boisku był wściekły. Pierwsze, co powiedział to siarczyste "Ku**a", a potem zobaczył Zabini'ego.
- Sorry Stary, że Was zawiodłem. Robiłem, co mogłem - zaczął rozmowę.
- Nikt Cię nie wini. Nie masz się czym przejmować, przecież na wiosnę jest rewanż- uspokajał go Blaise - jedyne, czego mi szkoda, to tego zakładu z Ginny. Nie mam co liczyć, że założy się drugi raz albo w ogóle się ze mną umówi.
- Będziemy nad tym pracować, pomogę Ci. W sumie to ja też przegrałem... Słuchaj,teraz będę miał darmową terapię anty agresji. Muszę się powstrzymać , żeby jej nie przezywać ani nie uderzyć. To będzie na prawdę trudne - skomentował Draco swoją obecną sytuację.
- No z tym to się wkopałeś... Z tego co usłyszałem, to wieczorem robią jakąś imprezę, może my też sobie zrobimy ?  - zaproponował, choć doskonale wiedział, że się na to zgodzi. 
- Jasne, muszę odreagować. Przynieś kilka butelek i posiedzimy u mnie - odpowiedział. 
- To ja idę się teraz wykąpać i za godzinę jestem u Ciebie - dodał Zabini.

Gryfoni organizowali imprezę w swoim pokoju wspólnym. Rozpoczynała się dopiero za godzinę, aby każdy miał czas na naszykowanie, wykąpanie i przebranie się po meczu. Hermiona udała się więc do siebie. Była w znakomitym humorze. Kiedy przekroczyła próg dormitorium od razu zwróciła uwagę na zegary przedstawiające ilość punktów. Gryffingor-dziewięćdziesiąt, a Slytherin-osiemdziesiąt. Nalała sobie soku z dyni i usiadła na kanapie. Zobaczyła na stole referat i przypomniała sobie wiadomość, którą przysłał jej współlokator przed meczem. Rzeczywiście były błędy w trzeciej i dwudziestej linijce. Wyjęła różdżkę i natychmiast je poprawiła. Wtedy do salonu wszedł Draco.  
- Wygrałaś Granger - zaczął rozmowę i podszedł do barku, aby nalać sobie szklankę ognistej.
- Aż tak Ci szkoda, że nie będziesz się nade mną znęcał ? - odpowiedziała, bo wyczuła, że jest zły.
- Szczerze mówiąc to tak, ale skoro dałem słowo to mam zamiar je dotrzymać - powiedział siadając na jednym z foteli i biorąc łyk swojego ulubionego trunku.
- Mam nadzieję. Widzisz, ja zawsze mam rację, nie warto się ze mną spierać - dodała dolewając sobie soku.
- Granger, czy Ty zawsze musisz się tak mądrować ? Wygraliście przez szczęście. Następnym razem będzie inaczej - starał się nad sobą panować. W tym momencie przez otwarte okno wleciała sowa. Hermiona natychmiast odwiązała mały rulonik, a kiedy zobaczyła od kogo jest ta wiadomość postanowiła czytać na głos.
" Panno Granger, Panie Malfoy z racji meczu i planowanych imprez wieczornych postanowiłam odwołać Wasz dzisiejszy dyżur. Natomiast jutro normalnie udajecie się na patrol. Proszę o wyciszenie ścian, aby nie przeszkadzać innym, którzy nie będą uczestniczyć w świętowaniu. Życzę udanej zabawy. Z poważaniem. Minevra McGonagall. Dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie." 
- Tego podpisu nie musiałaś czytać - zaśmiał się Draco.
- Naśmiewasz się z tego, a ostatnio sam to robisz. Czekaj, jak to było? ..."Draco Malfoy. Najlepszy współlokator i obiekt westchnień żeńskiej części uczniów w Hogwarcie." - przypomniała mu jego ostatnią wiadomość.
- Sama prawda Granger. Tyle lasek Ci zazdrości, że mieszkasz tu ze mną...- rozmarzył się. Akurat z tym miał rację. Wszystkie ślizgonki były wpatrzone w swojego prefekta. Podziwiały go i uważały za ideał. Kiedy tylko przechodził korytarzem cicho szeptały za jego plecami. 
- Uwierz mi, że są wyjątki, nawet więcej niż myślisz - prowadziła dalej tą rozmowę. 
- Tak ? - zdziwił się.
- No oczywiście , że są. Te mądre, ładne i inteligentne omija Cię z daleka - zażartowała.
- Chyba nie mówisz o sobie..lokowany pudlu - zaczął się głośno śmiać i wypił kolejny łyk.
- Tleniony dupek - odpowiedziała krótko. Draco uśmiechnął się, wstał, ściągnął z siebie koszulkę i rzucił ją w kąt. Hermiona zmierzyła go wzrokiem. Musiała przyznać sama przed sobą, że jego ciało prezentuje się całkiem nieźle. Tylko co z tego, skoro jego charakter był nie do zaakceptowania. A poza tym wygląd to nie wszystko. 
- Po pierwsze, nie tlenione  tylko naturalne, a po drugie idę się wykąpać, bo nie chcę mi się z Tobą gadać - skierował się stronę łazienki.
- Malfoy - krzyknęła za nim, a ten zatrzymał się na chwilę.
- Koszulkę sprzątnij do kosza na pranie - wskazała palcem na kąt, gdzie leżała.
- Wspomniałem Ci już, że zachowujesz się jak moja żona? - mówiąc to, posłusznie wrócił się po bluzkę i zabrał ze sobą. W sumie sam nie wiedział, dlaczego to zrobił.
- Tak, kiedy zwróciłam Ci uwagę, jak trzymałeś nogi na stole.
- No właśnie Granger , więc opanuj się trochę, bo za dużo sobie pozwalasz,a nawet nie jesteś moją koleżanką - po czym wszedł do łazienki i trzasnął drzwiami. Hermiona posiedziała jeszcze chwilę po czym poszła do swojej sypialni, aby się przebrać.  Zastanawiała się czy tak dużo wymaga? Oczywiście, że nie. Sprzątanie po sobie to normalna czynność, szczególnie jeśli nie mieszka się samemu. Był chyba jedyną osobą, której tak bardzo nie tolerowała.

Kiedy wszedł pod prysznic skierował letni strumień wody na twarz, aby się orzeźwić. "Cholerna Granger. Ona będzie mi mówić, że ma po sobie sprzątać. Wolne żarty. Tylko z drugiej strony po co jej słucham? Chyba dla świętego spokoju, żeby tyle nie gadała. O tak, to lubi najbardziej. Mądrować się i pouczać. Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział, że będę mieszkał z nią w jednym dormitorium i wytrzymam miesiąc bez zabicia jej, to bym go wyśmiał. Teraz jednak muszę się pilnować. Wróciłem do szkoły na pewnych warunkach,, a w dodatku jeszcze ten przegrany zakład. Wspólne mieszkanie, wspólne patrole, wspólne organizowanie imprez. 
Los chyba na prawdę postanowił ze mnie zakpić. Dobrze, że nie jestem tu sam. Mam przyjaciela, który zawsze mnie wspiera i zrobiłby dla mnie wszystko. Wiem, że zawsze mogę na niego liczyć, chociaż czasem ma głupie i szalone pomysły." Przerwał przemyślenia i wykąpany wyszedł z łazienki. Na szczęście Granger sobie poszła i miał nadzieję, że już jej dzisiaj nie zobaczy. Założył czyste ubrania i naszykował szklanki oraz kilka butelek, który zostały mu w barku. Wtedy do dormitorium wszedł Blaise, ale nie był sam. Przyprowadził dwie długonogie blondynki. To miał być męski wieczór,ale widocznie on zmienił plany. Poprosił go na chwilę na bok :
- Stary, co to ma być ? 
- Chyba kto. Piękne panienki, które są dla nas gotowe zrobić wszystko o czym tylko marzymy - odpowiedział nie spuszczając wzroku z dziewczyn, które zaczęły cicho szeptać na kanapie.
- A co z tą Twoją Weasley ? - zaciekawił się, bo przecież kilka godzin temu jego przyjaciel był bardzo zakochany i nawet nie spojrzałby na inną.
- Siedzi i całuje się z Potterem, to dlaczego ja nie mogę się zabawić ? - tłumaczył.
- Piłeś coś ? - zakpił, bo domyślił się o jaką zabawę mu chodzi.
-Nie...to znaczy troszkę..może jedną buteleczkę przy kąpaniu - odpowiedział, lekko podtrzymując się biblioteczki.
- No dobra, niech posiedzą z nami, ale spać tu na pewno nie będą, bo jak Granger je rano zastanie to ...- machnął ręką, a Blaise zrobił zdziwioną minę.
- Ty się jej boisz ? - spytał.
- Boję ? Kpisz sobie ze mnie? Jest o głowę niższa. Tylko to ja później będę wysłuchiwał przez tydzień, że nie mieszkam tu sam,że jestem dupkiem, że robię burdel i takie tam...a to jej gadanie jest gorsze niż klątwa cruciatus - zaczęli się śmiać i dosiedli się do dziewczyn, aby rozpocząć wieczór pełen wrażeń. 

W tym samym czasie zaczynała się impreza w pokoju wspólnym Gryffinodru. Na stołach poustawiane były talerze z przekąskami oraz napoje i alkohol dla chętnych. W rogu stał kolorowy megafon, z którego leciała muzyka. Cały salon był przystrojony w serpentyny, które same się obracały. Harry wyczarował tacę pełną kieliszków z szampanem i zaczął rozdawać każdemu po kolei. 
- Uwaga, chciałbym wznieść toast ! - krzyknął,a w pokoju zapanowała cisza - jesteśmy tu, aby  świętować nasze zwycięstwo nad ślizgonami. Dziękuję za wsparcie, wiarę w nas i kibicowanie. Wasze zdrowie!  - podniósł delikatnie kieliszek do góry,  a reszta powtórzyła za nim. Po chwili muzyka zaczęła głośniej grać i wszyscy ruszyli do tańca. Hermiona podeszła do Harry'ego.
- Widziałeś gdzieś Rona ? - spytała ciągnąc go delikatnie na bok.
- Nie. A znowu gdzieś zniknął ? - zdziwił się, bo widział go niedawno, jak pomagał Nevill'owi rozkładać przekąski i napoje. Nawet sam zamienił z nim kilka zdań.
- Tak. Na pewno nie ma go w salonie, musiał wyjść. Pójdę go poszukać - stwierdziła i chciała odejść, ale ją zatrzymał. 
- Spokojnie, może jest w toalecie - uśmiechnął się - a teraz zapraszam do tańca. No chyba mi nie odmówisz ? 
- Oczywiście, że nie - poszli na środek parkietu, gdzie wspólnie zatańczyli do kilku piosenek.  Nevill nie mógł opędzić się od dziewczyn, które kiedyś by nawet na niego nie spojrzały.Cieszył się, że dał sobie spokój z Luną, bo przez to nie widział, ile lasek jest w niego wpatrzonych. Postanowił to dzisiaj wykorzystać i świetnie się bawić. Seamus, który nie lubił tańczyć dał się namówić kilku koleżankom. Natomiast młoda Weasley siedziała teraz w jednym z foteli i popijała piwo kremowe.
- Czemu tak sama siedzisz ? - zaczęła Hermiona, również trzymając w ręcę butelkę piwa.
- Nogi mnie rozbolały - odpowiedziała przesuwając się, aby zrobić dla niej miejsce - cztery piwa to trochę za dużo jak na moją głowę...do końca imprezy jeszcze długo, może masz jakiś eliksir trzeźwiący ? - spytała, bo nie chciała iść spać, a czuła, że ciało odmawia jej posłuszeństwa.
 - Mam podobny, ale u siebie  w sypialni. Przynieść Ci ? - zaproponowała, bo sama chętnie z niego skorzysta, gdyż procenty również ją męczyły.
- Pójdę z Tobą, może spacer mi trochę pomoże - powoli wstały z fotela.
- Wiesz, to piwo jest takie dobre, że aż trudno zrezygnować po jednej butelce - zaśmiała się kasztanowłosa i skierowały się w stronę wyjścia.

Dzisiejszego wieczoru alkoholu nie żałowali sobie też ślizgoni. Dziewczyny po kilku szklankach ognistej zrobiły się bardziej odważne i teraz jedna z nich siedziała na kolanach u Draco, a druga przytulała się do jego przyjaciela. Widząc, że sytuacja wymyka się spod kontroli postanowili przejść się po zamku. Nie chcieli zrobić czegoś, co by później żałowali. Przeprosili je na moment i wyszli z dormitorium. 
- Chyba przesadziłem z ilością, łep mi pęka...dobrze kojarzę, że one zaczęły się do nas kleić ? - zaczął rozmowę czarnoskóry.
- I to jak..chyba myślą, że coś z tego będzie. Nie możemy sobie na to pozwolić, bo nasza reputacja zmaleje...- odpowiedział Draco.
-  Masz rację. Muszą wiedzieć, że nie jesteśmy pierwszymi lepszymi, których łatwo jest zaciągnąć do łózka...Mamy swoją pozycję i szacunek wśród ludzi...Ty, a po co je w ogóle przyprowadziłem ? -zastanawiał się Blaise.
- Dobre pytanie. Mówiłeś coś o tej rudej - przypominał mu ich początkową rozmowę.
- Aaa no tak..Miałem się zabawić, aby o niej zapomnieć, ale chyba nie umiem...- powiedział ze smutkiem w głosie. Idąc korytarzem w dół usłyszeli jakieś dziwne dźwięki. Postanowili sprawdzić skąd dochodzą. Kręciło im się nadal w głowie, więc musieli uważać, żeby się nie wydało, że szpiegują. To były zciszone głosy :
"- Kocham Cię bardzo mocno, ale może już wracajmy, bo zauważą, że nas nie ma.
- Spokojnie, Hermiona razem z moja siostrą siedzą nawalone i nie bardzo kojarzą, co się wokół nich dzieje...mamy tylko czas dla siebie.
- No skoro tak mówisz, to zostajemy tu całą noc."
Draco pociągnął Blaise'a za rękę. Skierowali się w przeciwną stronę.
- Ten nadal ciągnie na dwa fronty, no co za debil...- zaczął Zabini.
- Obiecałem sobie, że nie będę się w to wtrącać. Chodź, wracamy. Powiemy, żeby sobie poszły i dopijemy resztę. Słyszałeś ? Twoja ukochana się upiła - zmienił temat, bo nie chciał, aby jego przyjaciel znowu uderzył Weasley'a, tym razem mógł mieć przez to kłopoty.

Gryfonki, kiedy weszły do dormitorium na siódmym piętrze doznały szoku. Na kanapie spały dwie blondynki, wszędzie leżały puste butelki po alkoholu, a kilka książek spadło z regału. 
Stały w szoku i nie mogły się ruszyć. 
- Widzisz to co ja ? Czy może za dużo wypiłam i mam zwidy ? - zapytała Hermiona.
- Muszę Cię zmartwić, ale wygląda na to, że masz dwie nowe współlokatorki - zażartowała Ginny obserwując cały salon. 
- Tu nie ma nic śmiesznego. Maaalfoy!! - krzyknęła na cały głos, ale nigdzie go nie było.
- Widocznie wyszedł. Co masz zamiar zrobić ? - zapytała Ginny,a Hermiona postała chwilę delikatnie się chwiejąc.
- Zaraz zobaczysz - podeszła do ślizgonek i zaczęła je szturchać w ramię, aby je obudzić.
- Czego ? - zapytała zaspanym głosem jedna ze ślizgonek. 
- Ja Ci dam czego ! Wstawaj, jedziemy do Azkabanu ! Malfoy kazał Was przywieść - blondynki zrobiły zdziwione miny, a młoda Weasley stała z boku i słuchała tego, co dalej wymyśli jej przyjaciółka.
- Gdzie ? - pytały dalej.
- Czy wy używacie czasem mózgu ? Ahh, no tak. Jak można używać czegoś, czego się nie posiada. Każda dziewczyna, która zostaje zaproszona na imprezę przez Malfoya zostaje potem wywieziona do Azkabanu, aby tam przez dziesięć lat myć i karmić więźniów...- mówiła wolniej niż zwykle, bo alkohol nadal znajdował się w jej organizmie. 
- Ale to nie Draco nas zaprosił - próbowały się bronić.
- A kto ? - włączyła się nagle do rozmowy Ginny.
- Blaise. Z tego Azkabanu to my rezygnujemy i powiedz Draco, żeby się do nas nie zbliżał - odpowiedziała druga i wybiegły szybko z dormitorium. 

W tym samym czasie
Zmierzali schodami na górę z powrotem na siódme piętro. Spacer, na który się wybrali miał im pomóc trochę wytrzeźwieć. Jednak nie przyniósł zamierzonego efektu. Byli już na szóstym piętrze, kiedy usłyszeli : "Maaalfoy!!"
- Oho, Granger wróciła. Idziemy, bo jeszcze pozabija te Twoje koleżanki - ożywił się Draco. 
- Chyba jednak nie  - odpowiedział Blaise i wskazał na schody, po których zbiegały dwie przestraszone blondynki.
- Nie zbliżajcie się do nas nigdy więcej ! Nigdy ! - i zaczęły biec szybciej niż dotychczas.
- Co ? - zapytał zdziwiony Blaise.
- Chyba wiem o co chodzi - powiedział i po chwili weszli do środka. Kiedy otworzyli drzwi zobaczyli na środku dwie pijane gryfonki. Draco bez zastanowienia złapał za rękę Hermionę i pociągnął w stronę swojej sypialni. Próbowała się wyrwać, ale on okazał się silniejszy.
Gdy weszli zatrzasnął drzwi i zaczął :
- Granger, co Ty odwalasz ? Znowu puściłaś tą bajeczkę o Azkabanie ? 
- Ja odwalam? Przychodzę do siebie, aby zabrać..z resztą nie ważne, a tu te lalunie rozwalone na kanapie i pełno butelek, więc się ich szybko pozbyłam - odpowiedziała.
- Nie mogłaś w inny sposób ? - dalej dążył temat.
- Nie ! To jedyne, co przyszło mi na myśl w stanie upojenia alkoholowego ! - powiedziała, a Draco zaczął się głośno śmiać.
- Granger, Ty po pijaku jesteś niemożliwa ! Nawet wtedy używasz mądrych stwierdzeń.
- Jak zawsze - wzruszyła ramionami - a teraz wybacz, ale wracam do salonu, bo obawiam się, że Ginny go za chwilę zabiję - i chciała wyjść, ale ją zatrzymał.
- Poczekaj Granger, daj im chwilę , niech sobie w spokoju porozmawiają - puścił jej rękę i usiadł na swoim łóżku - oboje jesteśmy wstawieni, więc rano i tak nie będziemy tego pamiętać, a im dajmy czas - i chyba tym ją zachęcił. Zrobił to dla Blaise'a. Chciał mu dać czas na działanie. Inaczej nigdy by nie zaproponował Granger, aby została. Jednak czego nie robi się dla przyjaciół? 
- Malfoy, szczerość za szczerość ? - spytała i  usiadła na podłodze pod ścianą.
- Ok, ale Ty pierwsza odpowiadasz. Ufasz swojemu chłopakowi ? - wiedział, że na trzeźwo tego pytania by nie zadał, ale po pijanemu...
- Skąd to pytanie ? - zdziwiła się, ale gdy nie odpowiadał postanowiła mówić dalej - oczywiście, że tak, kocham go i wiem, że nigdy by mnie nie skrzywdził.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz - powiedział szeptem.
- Słucham ?
- Nic, nic. Twoje pytanie do mnie - szybko odparł.
- Myślę, że Ty możesz mi odpowiedzieć na to pytanie, bo w końcu byłeś na moich urodzinach, a w dodatku trzeźwy. Wydaję mi się, że wiesz skąd mam ten śliczny wisiorek - ujęła go delikatnie w palce i zaczęła obracać małą, bordową kuleczkę.
- Granger, odpowiedź masz w szufladzie, przy której siedzisz - uśmiechnął się pd nosem.
Hermiona spojrzała na niego, zrobiła zdziwioną minę i podniosła się, aby zajrzeć do środka.
Wysunęła ją w swoją stronę i ujrzała małe pudełeczko. Wyjęła je, otworzyła, ale było puste.
Jedynie mała karteczka ze zdjęciem takiego naszyjnika, jaki znajdował się na jej szyi. 
- Malfoy, to od Ciebie go dostałam ? Ale przecież Ty mnie nienawidzisz - mówiła już sennym głosem. 
- Granger tak mnie wychowano. Kiedy ktoś obchodzi swoje święto należy wręczyć mu mały podarunek .Tyle i więcej mnie o nic nie pytaj - ale ona już tego nie słyszała, bo odpłynęła w ramiona Orfeusza. Draco postanowił zajrzeć co dzieję się w salonie, ale zanim wyszedł przykrył ją kocem.

Kiedy Malfoy zaciągnął Hermionę do swojej sypialni, Ginny natychmiast postanowiła wyjaśnić kilka kwestii. Skoro już zostali sami, to warto było to wykorzystać.  
- Co Ty odwalasz Zabini ?! Zapraszasz mnie na kawę, mówisz, że się zmieniłeś, a na drugi dzień sprowadzasz sobie dwie blondynki do zabawy ! O co ci chodzi ? - krzyczała gryfonka chodząc po całym salonie.
- Zazdrosna jesteś ? - natychmiast zapytał, kiedy skończyła swoje krzyki.
- Słucham ? Chyba oszalałeś ! Tylko próbuję zrozumieć dlaczego bawisz się moim kosztem ? 
- Ja? To Ty mi ranisz serce będąc z Potterem ! Skoro mnie nie chcesz, to postanowiłem spróbować szczęścia u innej. To o co się tak właściwie wściekasz ? - podszedł do niej bliżej.
- Jeśli by Ci na mnie zależało, to bardziej byś się postarał, a nie po jednym dniu rezygnował! - gdyby była trzeźwa, to prawdopodobnie nigdy by tego nie powiedziała. Sama nie rozumiała swojego zachowania. Po chwili poczuła, że przyciągnął ją do siebie i zaczął całować. Natychmiast odsunęła się na kilka kroków i strzeliła go w policzek.
- Jeszcze jeden taki numer, a policzymy się inaczej ! - po czym wybiegła z dormitorium. Wtedy do salonu wszedł Draco. 
- Stary i jak Ci poszło ? - zapytał, kiedy zobaczył, że młodej Weasley już nie ma.
- Stwierdziła, że bawię się jej uczuciami, a kiedy ją pocałowałem, strzeliła mi w pysk - odpowiedział nadal rozmasowując czerwone miejsce.
- No nieźle. Myślałem, że bardziej się postarasz. Ja dla Ciebie zagadywałem Granger, żeby Wam nie przeszkodziła. Tyle moich cierpień na nic...
- Ja jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa - dodał Blaise - wiesz co, ja chyba na dziś mam dość. Idę do siebie. Do jutra - zanim jeszcze wyszedł machnął trzy razy różdzką i w salonie zaczął panować porządek. Malfoy poszedł do siebie, przelewitował Granger do jej łóżka i sam po kilku minutach zasnął.

Ranek nastał szybciej niż by się tego spodziewała. Obudził ją silny ból głowy. Nie pamiętała zupełnie niczego z wczorajszego wieczoru. Kojarzyła tylko, że gdzieś wyszła z Ginny. Kiedy wstała, zobaczyła, że usnęła w ubraniach. Postanowiła jak najszybciej wziąć prysznic. Zabrała potrzebne rzeczy i  wyszła z sypialni. Na ten sam pomysł wpadł jej współlokator. Oboje popatrzyli na siebie i zaczęli biec. Ponownie szybszy okazał się Draco. Miał juz zatrzasnąć drzwi, kiedy postanowił jej coś powiedzieć.
- Granger, spróbuj mi coś odwalić, a wtedy zapomnę, że obiecałem nietykalność ! - dopiero teraz zamknął drzwi i przekręcił kluczyk w zamku.
- Dupek ! - krzyknęła i usiadła na kanapie, aby poczekać. Ból głowy wzrastał. Wtedy przypomniało jej się, że ma zapas eliksiru na kaca. Szybko pobiegła do swojej szafki i wypiła jednym łykiem. Wystarczyło kilka sekund, aby ślad po wczorajszej imprezie zniknął na stałe. Zerknęła na zegarek. Do śniadania została niecała godzina.
- Malfoy ! Pospiesz się ! - krzyknęła, ale nie usłyszała żadnej odpowiedzi. Wtedy wstała i i zaczęła walić pięściami w drzwi. Nagle się otworzyły, ale nie do końca. Wychylił się z nich Draco w owiniętym ręczniku w pasie. 
- Czego ? Drzwi chcesz rozwalić ? - spytał. 
- Chcę się wykąpać, a Ty zamiast być dżentelmenem, to wpychasz się na siłę ! Gdzie Twoja kultura osobista ?! Gdzie maniery ? - krzyczała patrząc mu prosto w oczy.
- Kurde Granger, na kacu jesteś jeszcze gorsza niż zwykle. Za pięć minut wyjdę - nie czekając na odpowiedź zamknął je ponownie. Wiedziała, że dalsza kłótnia nie ma sensu, więc postanowiła poczekać. Był punktualny i wyszedł już całkowicie ubrany. 
- Granger, tyle razy Ci mówiłem, żebyś uważała z alkoholem, bo Ci nie służy - zaśmiał się.
- Ja już wiem lepiej co mi służy a co nie - odpowiedziała i trzasnęła drzwiami. 

Draco przed śniadaniem poszedł do lochów, aby spotkać się z Blaise'em. Wszedł do jego sypialni i zastał go jak siedział na fotelu z referatem w ręce.
- Jak się spało? - zaczął rozmowę i się przywitał.
- W ogóle nie spałem. Przemyślałem kilka spraw i tak łatwo się nie poddam. Jeśli ona myśli, że jednego dnia będzie zazdrosna , a następnego olewała, to jest w błędzie. A co 
Cię do mnie sprowadza? - zapytał odkładając swoje wypracowanie do szuflady.
- Granger na kacu - zaśmiał się Draco.
- Rozumiem. A to co zrobiła ? - spytał.
- Chciała rozwalić drzwi do łazienki, kiedy nie chciałem jej wpuścić - oboje zaczęli się śmiać - dobra, chodź na śniadanie. 

Kiedy Hermiona wyszła z łazienki, w salonie czekała na nią Ginny. 
- Hej, co tu robisz ? - spytała.
- Pomyślałam, że wpadnę i zobaczę jak się czujesz. Wczoraj tak szybko wybiegłam po tej kłótni z Zabinim, że...- nie dane jej było dokończyć, bo jej przerwała.
- Jakiej kłótni? Ja zupełnie nie pamiętam , co się wczoraj działo... - tłumaczyła wycierając włosy w ręcznik.
- Kiedy Malfoy zaciągnął Cię do sypialni, to wtedy ja z...
- Co?! Dupek ! Nic mi rano nie powiedział..- przysiadła się do Ginny - wiesz co, chyba pora wypróbować myślodsiewnię. 
- No chyba tak - młoda Weasley pokiwała głową - przecież Malfoy Ci prawdy nie powie.
Hermiona wyjęła małą fiolkę i za pomocą różdżki umieściła w niej delikatną srebrnoszarą nić. 
- Wchodzisz ze mną w te wspomnienia ? - zapytała kasztanowłosa wlewając w półokrągłą misę zawartość fiolki.
- Oczywiście - odpowiedziała i po chwili zanurzyły głowy. Pierwsze co zobaczyły, to ich chwiejne kroki, kiedy wchodziły do salonu. Potem akcję ze ślizgonkami i wreszcie sytuację  w sypialni Malfoya. Były w szoku.
- To Malfoy dał Ci ten łańcuszek ? - pierwsza odezwała się Ginny.
- Tylko dlaczego ? Przecież on wtedy był trzeźwy - dziwiła się Hermiona.

Gryfonki  poszły na śniadanie, a następnie cały dzień pisały referaty i wypracowania. 
Nawet nie wiadomo kiedy nadszedł wieczór i godzina dwudziesta druga. Hermiona postanowiła, że zapyta Draco, dlaczego podarował jej wtedy prezent. Wyszli na korytarz.
- Malfoy, mam pytanie - zaczęła, ale on nic nie odpowiedział, więc postanowiła mówić dalej - dlaczego podarowałeś mi ten łańcuszek ?
- Granger, myślałem, że po pijaku nic nie pamiętasz - zdziwił się. 
- Myślodsiewnia mi pomogła, a więc ? - dociekała dalej.
- Granger, nie męcz. Skoro widziałaś wczorajszy wieczór, to odpowiedź pewnie też - próbował ją zbyć,bo szczerze mówiąc sam nie wiedział, co nim wtedy kierowało.
- Tylko...- chciała coś dodać, ale usłyszała dźwięk przewracanego krzesła i czyjeś głosy. Natychmiast ruszyli w tamto miejsce. Hermiona była kilka kroków w przodzie, bo Draco nie spieszył się zbytnio. Rozglądał się na boki oglądając obrazy na ścianach. Wtedy wpadł na nią.
- Kutwa Granger, zdecyduj się czy idziesz czy stoisz, bo...- i dostrzegł powód, dla którego się zatrzymała...


*Przepraszam Cię za ten rozdział. Wiem, słaby jest i pewnie sporo błędów, ale miałam mały kryzys. Mimo wszystko mam nadzieję, że mój blog nadal będzie przez Ciebie odwiedzany. Proszę, zostaw po sobie ślad, abym miała motywację do dalszej pracy. Pokaż, że mnie wspierasz ! :)
 

piątek, 19 lutego 2016

Rozdział 8

"Mecz Quiddicha"

Obudził się z samego rana. Spojrzał na zegarek, dopiero szósta. Wiedział, że już nie uśnie, bo za bardzo przejmował się dzisiejszym dniem. Była pierwsza sobota października, a to oznaczało jedno. Mecz z Gryffindorem. Zrobili sporo treningów, wymienili cały skład, zastosowali nową technikę... nie ma szans, aby przegrali. Z taką myślą szedł do łazienki. Będąc w salonie zauważył, że drzwi do sypialni jego współlokatorki są otwarte, a to nowość. Z ciekawości postanowił sprawdzić dlaczego. Nie chciał przyznać się przed samym sobą, że po prostu chciał zobaczyć czy wszystko jest w porządku. Podszedł bliżej i wtedy usłyszał zciszone głosy:
"- Hermiona, musisz coś z tym zrobić.
- Spokojnie Harry, zajmę się tym jak tylko będzie bardziej bolało.
- To wygląda coraz gorzej i nie sądzę, że samo się poprawi.
- Obiecuję Ci, że jak uznam, że jest źle, to sama się zgłoszę.
- Dobrze, ale zmieniając temat, to Ron znowu późno wrócił. Wiesz co wszyscy plotkują?
- Wiem, bo Nevill się wygadał. Co o tym sądzisz?
- Uważam tak samo. On po prostu znika, bo szykuję oświadczyny dla Ciebie."
Po tych słowach poszedł prosto pod prysznic, bo uważał, że jak dalej posłucha tych bzdur, to zacznie się głośno śmiać. To się zdziwi jaką niespodziankę szykuje dla niej Weasley. A tak poza tym, to co Potter robi tu tak wcześnie? I czym ma się zająć Granger? Nie zauważył, żeby źle się czuła albo wyglądała, bo jak on twierdzi , to gorzej być nie może. Skierował zimny strumień wody na twarz, aby się orzeźwić i pomyśleć.
Minął pierwszy miesiąc w szkole. Do tej pory nic złego nie zrobił, nie dostał też żadnego upomnienia od dyrektorki.  Myślał o matce, bo jak na razie dostał tylko jeden list, z którego niewiele wynikało. Wiedział, że nie może jej zawieść, bo wtedy zupełnie się załamie, a tego by nie chciał. Szybko pozbył się tej myśli. Dzisiaj nie może zajmować się innymi problemami, musi skupić się na wygranej. W końcu jest kapitanem i od niego wiele zależy.

Kilka chwil wcześniej
Hermiona od kilku dni miała niespokojne sny. Prześladował ją koszmar, w którym Belatrix wycina napis "Szlama" na jej przedramieniu. Czuła ponownie okropnie piekący ból. Niestety był to sen, który w przeszłości się wydarzył, tylko czemu to wspomnienie powraca? Nagle poczuła, jak ktoś klepie ją delikatnie w rękę. Otworzyła oczy, aby sprawdzić czy dzieje się to naprawdę.
- Harry? - zdziwiła się jego wizytą. Spojrzała na zegarek, było przed szóstą. - co tu robisz, o tak wczesnej godzinie?
- Przyszedłem do Ciebie, bo nie mogę spać. Chyba jesteś jedyną osobą, którą jak obudzę o każdej porze, to nie będzie zła, a jeszcze ze mną porozmawia. - uśmiechnął się do niej.
- To prawda - podniosła się do pozycji siedzącej - ale co Cię martwi? - zapytała lekko zaspanym głosem.
- Przeżywam dzisiejszy mecz - wyznał szczerze przecierając oczy.
- Ty też? Malfoy wczoraj pół wieczoru przesiedział przed kominkiem z kartkami i wszystko rozpisywał. Ja rozumiem, że punkty są ważne, ale żeby tak bardzo się martwić, żeby nie spać? To chyba przesada.
- I kto to mówi ? Przypomnę Ci te słowa przed egzaminami - zaczęli się śmiać.
-  To co innego, bo od ocen zależy bardzo wiele, ale cóż, mamy inne systemy wartości. - nagle na jej twarzy pojawił się grymas i złapała się za przedramię.
- Hermiona, musisz coś z tym zrobić - popatrzył na nią z ogromną troską.
- Spokojnie Harry, zajmę się tym jak tylko będzie bardziej bolało.
- To wygląda coraz gorzej i nie sądzę, że samo się poprawi.
- Obiecuję Ci, jak uznam, że jest źle, to sama się zgłoszę.
- Dobrze, ale zmieniając temat, to Ron znowu późno wrócił. Wiesz co wszyscy plotkują?
- Wiem, bo Nevill się wygadał. Co o tym sądzisz? - interesowało ją jego zdanie, bo w sumie to najbliższy przyjaciel i powinien wiedzieć więcej.
- Uważam tak samo. On po prostu znika, bo szykuję oświadczyny dla Ciebie - złapał ją za rękę - bardzo zależało mu na jej szczęściu. Zaraz po Ginny była drugą najważniejszą kobietą w jego życiu. Zawsze mu pomagała i wspierała. Nigdy się na niej nie zawiódł.
- Bardzo się cieszę, ale niech się pospieszy, bo nie wytrzymam - w tym momencie usłyszeli jak ktoś puszcza wodę w łazience.
- Oho, chyba Twój przeciwnik też nie może spać - zauważyła Hermiona.
-Zdziwi się, jak mnie tu zobaczy - dodał Harry zciszonym głosem.
- Nawet tu nie zajrzy, traktuję mnie jak powietrze - wytłumaczyła.
- Ale wiesz...człowiek bez powietrza nie może żyć - po tym stwierdzeniu dostał poduszką w głowę i to podwójnie. Siedzieli tak i rozmawiali do samego śniadania. Harry postanowił, że zostanie u niej i razem udadzą się do Wielkiej Sali na posiłek. W momencie kiedy ona się kąpała i szykowała, on przeglądał jej notatki i referaty, bo wiedział, że każde zapamiętane zdanie z jej pracy przyniesie mu wyższą ocenę. Nie była na niego o to zła, nawet sama mu czasami sugerowała, co powinien spisać. O godzinie ósmej pojawili się na śniadaniu.

Draco, kiedy wyszedł z łazienki postanowił zabrać potrzebne rzeczy i udać się do swojego przyjaciela. Nie miał zamiaru psuć sobie od rana humoru towarzystwem Pottera. Jeszcze się go dzisiaj naogląda. Przed siódmą wszedł do lochów i zrobił pobudkę pewnemu ślizgonowi.
- Blaise ! Wstawaj ! Dzisiaj ważny dzień - krzyczał do poduszki, pod którą znajdowała się schowana głowa. Co jak co, ale pospać to on lubił. Zawsze do ostatniej chwili.
- Stary, mamy godzinę do śniadania, zlituj się - prosił zaspanym głosem.
- Nie ma mowy. Idź pod prysznic, bo musimy pogadać. Mam dla Ciebie plan, dotyczącej rudej Weasley - Draco zawsze wiedział, jak dobierać argumenty, które go przekonają.
- Co? - nagle Zabini się ożywił - jaki ? - dociekał.
- Jak się zbierzesz i będziesz gotowy, to wtedy pogadamy. - nie odpuszczał mu dalej.
- Ej, a w ogóle dlaczego tu przyszedłeś tak z samego rana ? Zawsze widzieliśmy się na śniadaniu - dopiero teraz do niego dotarło, żeby o to zapytać.
- Potter jest u Granger i nie miałem ochoty go oglądać - wyjaśnił mu powód dlaczego zjawił się  o tak wczesnej porze.
- A co on u niej robił ? Może spał ?
- Nie, musiał przyjść rano, bo ja po dyżurze siedziałem jeszcze nad taktyką w salonie i nikogo nie było. Dobra, koniec gadania, idź się wykąp i jak wrócisz to przedstawię Ci cały plan - Zabini niechętnie zszedł z łóżka, zabrał rzeczy i poszedł do łazienki. Jednak był się w stanie poświęcić, jeśli w grę wchodziła pewna gryfonka. Gdy był już gotowy usiedli na łóżku i zaczęli rozmawiać. Pierwszy zaczął Draco :
- Wiesz, że nie przepadam za tą wiewiórką, ale jesteś moim kumplem i chcę Ci pomóc. Może na początku spróbuj ją gdzieś zaprosić.
- To nie wchodzi w grę. Ona mnie unika, a jak już się spotykamy na korytarzu to przytula się i całuje z Potterem, aby mi pokazać, że mam się odczepić - odpowiedział załamany.
- W takim razie zagramy to inaczej. Wyślij jej sowę, że chcesz porozmawiać. Wtedy zaproponuj jej kawę, a jeśli odmówi, to powiedz, że to tylko jedno spotkanie i chyba nie chce, aby Potter się dowiedział o wydarzeniach na urodzinach Granger.
- Mam ją szantażować ? - oburzył się ślizgon wstając z łóżka.
- A masz inny pomysł? Przynajmniej masz pewność, że się z Tobą umówi, bo będzie chciała chronić swój związek, a Ty małymi kroczkami będziesz ją zdobywać, aż w końcu ją odbijesz i po problemie - uśmiechnął się do Blaise'a, bo był dumny ze swojego planu.
- Jaki z Ciebie optymista. To nie będzie takie łatwe jak Ci się wydaję, ale ok, spróbuję. - podszedł do szuflady, wyciągnął małą karteczkę, wziął pióro i napisał:
"Ginny, proszę Cię o spotkanie. Będę czekał po śniadaniu na piątym piętrze. Blaise".
Przywołał i wysłał sowę.
- To teraz trzeba czekać. Mam nadzieję, że się pojawi. - dodał Zabini.
Po chwili wyszli z lochów i udali się na śniadanie.

W Wielkiej Sali od rana było wielkie poruszenie. Każdy rozmawiał tylko na jeden temat.
Nawet wśród profesorów. Mecz miał odbyć się dopiero o piętnastej, ale już od rana każdy miał wymalowane na policzkach barwy drużyny, której kibicuje. Przy stole gryfonów trwały zacięte rozmowy.
- Posłuchajcie, nie możemy dać się im sprowokować na boisku, bo oni na to liczą i proszę, bądźcie ostrożni, bo lubią agresywną grę - instruował ich kapitan.
- Mamy podzielonych kibiców. Po dwa domy na drużynę - powiedział Ron rozglądając się po całej sali. Stresował się meczem, mimo tego,iż ostatnio pokazał, że potrafi sobie świetnie poradzić, nawet bez eliksiru szczęścia.
- Seamus, my dzisiaj pokażemy, że nie warto z nami zadzierać, nie? - Ginny poklepała po plecach swojego kompana w grze. Zostali wybrani ścigającymi, czyli oprócz szukającego najważniejsze osoby na boisku.
- Jasne, rozwalimy ślizgonów. Tylko wiecie co mnie martwi ? Malfoy podobno wykupił pół rzeczy z tego nowego sklepu z gadżetami do quiddicha - powiedział Finnigan. Kiedy szedł na śniadanie usłyszał rozmowę przeciwników na ten temat.
- Spokojnie, już raz mieli lepsze miotły niż my i to im niezbyt pomogło, więc teraz też tak będzie - uspokajał ich Harry - o godzinie czternastej wszyscy muszą być na boisku, więc nie spóźnijcie się - dodał.
- Nie masz się co martwić, masz najlepszych ludzi w zespole - zapewnił go Seamus.
W tym momencie wleciały sowy z poranną pocztą. Było ich całkiem sporo niż zazwyczaj, bo rodzice wysyłali listy, aby dodać otuchy graczom. Do Harry'ego jak zwykle dotarł nowy numer "Proroka codziennego",  którym dzielił się z Hermioną. Zauważył także małą, dodatkową paczuszkę. Natychmiast ją otworzył. W środku było kilka kolorowych kulek i list:
"Drogi panie Potter, jako opiekunka Waszego domu postanowiłam wesprzeć drużynę drobiazgiem, który się przyda w dzisiejszym meczu. Proszę rozdać każdemu zawodnikowi po jednej i wetrzeć ją w trzonek miotły. Uchroni ona przed zniszczeniami i atakami tłuczków. Z poważaniem. Minevra McGonagall, dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Zaskoczyło go to i natychmiast zerknął na stół nauczycielski. Zobaczył dyrektorkę i delikatnie kiwnął głową, a ona odpowiedziała mu uśmiechem. Ginny również dostała niespodziewaną przesyłkę. Był to mały, zwinięty rulonik z wiadomością od czarnoskórego ślizgona. Nie wiedziała co ma o tym sądzić, ale stwierdziła, że pójdzie na to spotkanie, bo inaczej nie da jej spokoju.

Ginny zaraz po śniadaniu udała się na piąte piętro. Chciała mieć to już za sobą. Zastanawiała się, po co to spotkanie, skoro ostatnio sobie wszystko wyjaśnili. Gdy dotarła na miejsce on już czekał. Podeszła do niego na bezpieczną odległość.
- Po co chciałeś się spotkać ? - zapytała poważnym tonem.
- Nie musisz się niczego obawiać, chciałem tylko porozmawiać, a dokładnie zaprosić na kawę - śmiało odpowiedział, choć ręce mu się trzęsły.
- Co ?! Zabini , Ty już do reszty oszalałeś. My się nie lubimy ! Mało tego, dla Ciebie jestem zdrajczynią krwi ! - wykrzykiwała chodząc w tą i z powrotem.
- Już nie, kiedyś  może tak, ale teraz nie. Zmieniłem się, a przynajmniej się staram. Chcę naprawić kontakty...- próbował ją uspokoić.
- Mowy nie ma ! Zacznij od kogoś innego, a mi daj spokój - chciała odejść, ale złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie, ta od razu się odsunęła.
- Chodzi mi tylko o jedną kawę... No chyba, że chcesz, aby Potter dowiedział się, że ze mną spałaś w jednym łóżku - nie chciał używać tego argumentu, ale musiał.
-  Nie uwierzy Ci ! - zaprotestowała.
- Może i nie, ale jeśli dam mu swoje wspomnienie w fiolce i poproszę, aby je obejrzał w myślodsiewni u Granger... - kombinował dalej, bo wiedział, że więcej może nie nadarzyć się szansa do takiej rozmowy.
- Wiesz co Zabini, jedyna okazja,kiedy zgodziłabym się iść z Tobą na kawę, to wasza wygrana w dzisiejszym meczu - zaśmiała się i odwróciła się, aby odejść.
- Zgoda ! - krzyknął - niech będzie.
- Chyba nie wiesz o co chcesz się założyć. Nigdy z nami nie wygracie - odpowiedziała z pełną satysfakcją.
- Zobaczymy. To jak ? Jeśli wygramy, to idziesz ze mną na kawę, a jeśli Wy wygracie, to co wtedy?
- Nic. Nie będzie kawy - powiedziała i odeszła w stronę pokoju wspólnego gryfonów. Szła i zastanawiała się czy dobrze zrobiła.

Hermiona zaraz po śniadaniu poszła do siebie na siódme piętro. Stwierdziła, że do czasu obiadu pouczy się swojego referatu, który muszą wygłosić za tydzień. Usiadła w salonie na kanapie z nadzieją, że w ciszy będzie mogła się skupić.
Jak bardzo się pomyliła. Zdążyła przeczytać kilka zdań, kiedy do salonu wpadł Draco.
- Malfoy? Co Ty tu robisz ? -zapytała, kiedy tylko przekroczył próg dormitorium.
- Mieszkam - złośliwie odpowiedział, chociaż dobrze wiedział o co pyta.
- Od kiedy Ty się taki dowcipny zrobiłeś? Myślałam, że siedzisz ze śizgonami i opracowujecie technikę - próbowała poznać prawdziwy powód.
- Ty myślisz Granger? To coś nowego. - lubił ją denerwować. Sprawiało mu to przyjemność.
- Oh, jesteś tak żałosny, że musisz używać moich tekstów...z resztą nie ważne po co przyszedłeś, bądź cicho, bo chce się uczyć - zakomunikowała i ponownie zwróciła wzrok na swoją pracę. Draco nie miał określonej rzeczy do zrobienia. Po prostu przyszedł, żeby odpocząć i się zrelaksować. Miał ochotę na szklaneczkę ognistej, ale zrezygnował z niej w dniu dzisiejszym, bo musi mieć dobrą orientację i refleks.
- Wiem, że pewnie gryfoni siedzą teraz i ustalają taktykę na mecz, ale my ślizgoni już dawno to przepracowaliśmy, więc mamy do popołudnia wolne - wytłumaczył i rozsiadł się w fotelu.
- My również, więc możesz się śmiało szykować na przegraną - odłożyła kartkę na stół, bo wiedziała, że w jego towarzystwie nie nauczy się za wiele.
- Nie bądź tego taka pewna Granger, myślę, że to będzie Wasza porażka - odpowiedział pewnie kładąc nogi na stole.
- Po pierwsze Malfoy, zabieraj nogi ze stołu, nie mieszkasz tu sam, a po drugie mogę się założyć o to, że wygramy - chyba sama nie wierzyła, że to powiedziała.
- Pouczasz mnie, jakbyś była moją żoną - mówiąc to zdjął posłusznie nogi na podłogę - zakład Granger ? Kusząca propozycja - na jego twarzy pojawił się duży uśmiech.
- Żoną ? Chyba w Twoich snach...- zakpiła - nie zakładam się z ludźmi, którzy go nie dotrzymują.
- A skąd ta pewność ? Mam swój honor i jak coś obiecam, to się z tego wywiązuję - wyjaśnił, bo zaciekawił go ten pomysł z zakładem.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł...- zastanawiała się czy dobrze postępuje.
- Ok Granger, widzę, że wymiękasz. Zawsze tylko dużo gadasz, a jak masz coś zrobić, to się wycofujesz...- siedział pewnie i obserwował jej reakcję. Trzeba było przyznać, że Draco był mistrzem w przekonywaniu innych do swoich racji.
- Słucham? Ja wymiękam? Dobra Malfoy, możemy się założyć. - założyła ręcę na piersi i czekała na jego propozycję.
- Tylko o co ? - musiał się chwilę zastanowić. Wiedział, że taka sytuacja szybko się nie powtórzy.
- Jeszcze nie wiem, dajmy sobie czas na zastanowienie. Najpóźniej przed meczem się znajdziemy i powiemy czego od siebie oczekujemy, stoi ? - zaproponowała.
- Niech będzie. Nie wycofasz się ? - zawahał się, bo tak dobrze jej nie znał.
- Możesz być pewny, że nie. - wstała i skierowała się do wyjścia. Po chwili odwróciła się i dodała :
- Malfoy, tylko żadnych sprośnych i zboczonych nagród, jasne? - spytała.
- Mam swój honor - odpowiedział z uśmiechem. Hermiona nic nie odpowiedziała tylko po prostu wyszła. Postanowiła pilnie porozmawiać z Ginny i przyznać się do tego, że dała się tak łatwo podpuścić, ale słowo się rzekło i odwrotu nie ma.

Był z siebie bardzo zadowolony. Nie planował tego, jakoś tak samo wyszło. Zastanawiał się, czego może zażądać od Granger. Na pewno musi być to coś ,co ją ośmieszy albo upokorzy. A może będzie mu pisać referaty przez miesiąc ? Nie, z tym sobie radzi i to całkiem nieźle.
Ewentualnie może sprzątać całe dormitorium. Chociaż to za słaba prośba. To musi być coś wyjątkowego, bo prawdopodobnie to jedyna taka okazja.  Z zamyśleń wyrwał go Zabini, który przyszedł streścić swoje spotkanie z młodą Weasley. Usiadł w drugim fotelu.
- Przyszła na spotkanie, oczywiście trochę się denerwowała na tą propozycję, wypomniała mi to, że nazywałem ją zdrajczynią krwi, a na koniec stwierdziła, że pójdzie ze mną na kawę, jak wygrają ślizgoni - opowiadał Blaise, a Draco w między czasie czytał wypracowanie, które Hermiona zostawiła na stole.
- Czyli musisz się dziś bardzo postarać , masz motywację. W sumie ja też..- zaśmiał się nie odrywając wzroku od pergaminu.
- Wszystko zależy od...zaraz, co? Co to znaczy "w sumie ja też"? - zdziwił się bardzo, na to co usłyszał. Musiał od razu to wyjaśnić.
- Też się założyłem kto wygra, w sumie to przez przypadek.
- Z kim ? I przede wszystkim o co? - dopytywał.
- Z Granger. Była bardzo przekonana o wygranej swoich przyjaciół, a poza tym to ona pierwsza zaczęła temat zakładu, ja tylko pociągnąłem go dalej - tłumaczył Draco.
- Widzę, że teraz nie mamy wyjścia. A co jest stawką ?
- Mamy się wspólnie zastanowić i przed meczem powiedzieć czego chcemy - odpowiedział przyjacielowi, po czym poszedł po dwie szklanki i sok z dyni.
- A już miałem nadzieję, że może podasz ognistą...- zasmucił się Blaise.
- Wiem, że na jednej by się nie skończyło, a ja mam zamiar dzisiaj wygrać. Będziemy świętować wieczorem - pocieszał go podając mu szklankę do ręki.
- A wiesz już czego będziesz chciał od Granger ? - interesowało go to bardzo, bo wiedział na co może stać swojego przyjaciela, a szczególnie w stosunku do tej gryfonki.
- Jeszcze nie, ale wiem jedno. Zapamięta to na długo - po czym zaczęli się śmiać.

Hermiona długo szukała swojej najbliższej przyjaciółki. Nie było jej w pokoju wspólnym , w jadalni, na błoniach, obeszła prawie cały zamek. Już miała się poddać, ale przypadkowo natknęła się na nią na schodach.
- Gdzie byłaś ? Wszędzie Cię szukałam - zapytała lekko poddenerwowanym głosem.
- U Hagrida. Musiałam się odprężyć i pozbierać myśli - wyjaśniła, choć po niej również było widać, że coś przeżywa.
- Musimy porozmawiać. Zrobiłam straszną głupotę - nagle usiadła na jednym ze schodków.
- Ty też ? - odpowiedziała siadając obok niej - to, która pierwsza mówi ?
- Może ja. Założyłam się z Malfoy'em o dzisiejszą wygraną w meczu. Stawki jeszcze nie ustaliliśmy, mamy się zdecydować i przed meczem powiedzieć - bała się jej reakcji, spodziewała się krzyków, ale doznała zaskoczenia.
- Ja założyłam się z Blaise'em o to samo. Chciał zaprosić mnie na kawę, a ja w nerwach powiedziałam, że jak wygrają, to się zgodzę - przez chwilę obie siedziały w ciszy.
- Ginny, proszę Cię, postaraj się i zrób co w Twojej mocy. Wierzę w Ciebie i Twoje zdolności - powiedziała Hermiona łapiąc ją za rękę.
- A jak to się stało, że Ty z Malfoy'em ?
- Podszedł mnie. Był przekonany o ich wygranej, a ja powiedziałam,że mogę się założyć, że przegrają, jakoś samo tak wyszło..- odpowiedziała i położyła jej głowę na ramieniu.
- Ja chyba Harry'emu o tym nie powiem, nie chcę, żeby przed meczem się denerwował i Ty Ronowi też nie mów- zakomunikowała Ginny, a Hermiona tylko pokiwała głową, że się zgadza.

Dziewczyny posiedziały chwilę w ciszy, a następnie poszły do pokoju wspólnego. Chciały sprawdzić jak reszta radzi sobie przed meczem.  Wszyscy byli w doskonałych humorach.
- Jak wygramy ten mecz, to wieczorem organizujemy imprezę - zaproponował Nevill.
- Nie poznaję Cię. Ty wychodzisz z taką inicjatywą ? - zdziwił się Seamus.
- No oczywiście ! W końcu kiedyś trzeba zacząć życie pełne wrażeń - odpowiedział siedząc przed małym lustrem i poprawiając barwy na policzkach.
- Dobra, dobra, będziemy świętować jak ogramy ślizgonów. Teraz macie myśleć o technice i skupieniu...O Ginny, dobrze , że jesteś, bo już się martwiłem - Harry podszedł i się przywitał. Po chwili zobaczył Hermionę, która weszła zaraz za nią - o, to teraz rozumiem, że byłaś bezpieczna.
- Hermiona, chodź na chwilę ze mną - poprosił Nevill i podał jej rękę. Wyszli na korytarz - zaraz do nich wrócimy, ale chciałem Ci tylko powiedzieć o Lunie.
- Oh, no tak, zupełnie zapomniałam o tej sprawie. To słucham. - ożywiła się nagle. Było jej głupio, bo to jej zaufał i opowiedział, a ona nawet nie zapytała jak sobie poradził.
- Unikałem jej przez tydzień, choć łatwo nie było. Ona też jakoś nie szukała ze mną kontaktu, więc sam się przekonałem, że nic z tego nie będzie.
- Nie jest Ci przykro ? - zdziwiła się, bo jak to mówił uśmiechał się cały czas.
- W ogóle. Uświadomiłem sobie, że to było tylko zauroczenie i minęło mi szybciej niż myślałem. Gdyby nie Ty, pewnie dalej bym za nią ganiał z przyzwyczajenia.
- Nie masz za co, przecież sam do tego wniosku doszedłeś, więc koniec sprawy - przytuliła się do niego. Wtedy zauważyła, że zaczął używać ładniejszych perfum niż dotychczas.
- Wiesz co Nevill ? Myślę, że znajdziesz sobie dziewczynę szybciej niż myślisz - uśmiechnęli się i wrócili z powrotem do gryfonów. Hermiona od razu podeszła do Rona, który siedział samotnie w kącie. Położyła mu głowę na ramieniu, a ten objął ją w pasie.
- Czym się tak bardzo martwisz ? - zapytała zatroskana.
- Meczem. Ostatnio myślałem, że wypiłem ten eliksir, a teraz...
- Cii - położyła mu palec na ustach - musisz uwierzyć w siebie, w swoje możliwości, jesteś na prawdę świetny jako obrońca - chciała mu dodać otuchy.
- Dziękuję Ci, zawsze mnie wspierasz - zbliżył się do niej jeszcze bardziej.
- Pamiętaj, że bardzo mocno Cię kocham i możesz na mnie liczyć w każdej sytuacji - po tych słowach uśmiechnął się i delikatnie ją pocałował. Ona mu zezwoliła, a nawet zaczęła się bardziej wczuwać i przejmować inicjatywę. Zdziwił się bardzo. Zaczął się zastanawiać, czy dobrze robi będąc z dwoma jednocześnie, ale taki układ mu bardzo odpowiadał. Po chwili usłyszeli ciche "uuu" i oderwali się od siebie. Byli zawstydzeni tą sytuacją.
- Czułości będą wieczorem, a teraz chciałem Wam wszystkim coś powiedzieć - powiedział kapitan i wszyscy podeszli bliżej do kominka, przy którym stał.
- Rano dostałem list od McGonagall. Postanowiła nas wesprzeć i zakupiła dla nas te kulki - wyciągnął z kieszeni mały woreczek i zaczął rozdawać każdemu z graczy - przed meczem rozgniećcie je w trzon miotły. Mają one służyć jako ochrona przed tłuczkami.
- Super - krzyknęli jednocześnie Ron i Seamus.
- Od zawsze wiedziałem, że ona tylko udaję taką sztywną - dodał Nevill.

Zbliżała się pora obiadu. Wszyscy ruszyli w stronę Wielkiej Sali, aby się porządnie najeść.
Hermiona przeżywała ten mecz nie mniej niż gracze. Założyła się o wygraną. Była zła na siebie, że mam za długi język i łatwo daje się sprowokować. Obiecała sobie, że nad tym popracuje. Z zamyśleń wyrwał ją głos Draco tuż za plecami.
- Granger, chodź na chwilę - nie czekał na jej reakcję, tylko zszedł na boczny korytarz. Wiedziała o co mu chodzi, więc posłusznie za nim poszła.
- Dobra, załatwmy to szybko. Jeśli wygramy, to do końca szkoły mnie nie zabijesz, nie uderzysz, nie będziesz przezywał, stoi? - szybko zaczęła, bo chciała mieć to już za sobą.
- Nie za dużo wymagasz ? - spytał, bo raczej spodziewał się czegoś innego. Myślał,że zażąda jakiejś rzeczy albo zaproszenia.
- Malfoy, przecież jesteś pewny swojej wygranej, więc o co Ci chodzi ? - oburzyła się.
- W sumie, to mogę się na to zgodzić - pomyślał chwilę i pokiwał głową.
- A Ty czego chcesz jeśli jakimś cudem wygracie? - bała się zadać to pytanie.
- I tu jest problem Granger, bo jeszcze nie wiem,ale najpóźniej przed samym meczem Ci powiem, jeśli nie będę mógł osobiście, to wyślę sowę - mówił szybko, bo nie chciał, aby mu przerwała.
- Niech będzie, ale jeśli nie otrzymam żadnej wieści, to uznam, że jednak stchórzyłeś - stwierdziła i nie czekając na jego odpowiedź po prostu poszła w stronę Wielkiej Sali.

Stał przez chwilę w szoku. Tak szybko zakończyła, że nie zdążył jej o czymś powiedzieć, ale stwierdził, że napisze jej to razem z tym, co ma zrobić, jeśli wygrają. Po chwili podszedł do niego Blaise.
- Idziesz ? - zapytał, bo widział już z daleka, że stoi i nad czymś myśli.
- Tak, tak - odpowiedział i ruszył za przyjacielem.
- Czego sobie zażyczyła Granger ? Szpilki, kiecka czy biżuteria ? - zaśmiał się.
- I tu się Stary zdziwisz. Do końca szkoły mam jej nie zabić, nie uderzyć, nie przezywać.
- Co? - na chwilę zamilkł, bo nie wiedział, co ma powiedzieć - jestem w szoku.
- A nie mówiłem Ci, że ona jest jakaś dziwna ? - zaśmiał się Draco.
- No dobra, a wymyśliłeś czego Ty zażądasz ? - zapytał, bo wiedział,że długo myślał nad tym jak ją upokorzyć.
- Jeszcze nie, a czasu coraz mniej. Zastanawiałem się nad tym, aby pisała mi pracę przez miesiąc. Wiesz..dzięki temu miałbym sporo czasu dla siebie - odpowiedział zastanawiając się czy to dobry pomysł.
- Referaty możesz pisać sam, bo jesteś z tego niezły. Lepiej pomyśl o czymś mocniejszym, bo taka akcja może się więcej nie powtórzyć - radził, bo nie chciał, aby Draco stracił jedyną szansę.
- No może masz rację, pomyślę jeszcze o tym, a teraz zjedz porządną porcję, bo musisz mieć dużo siły - powiedział zasiadając do stołu obok innych ślizgonów.

Godzina piętnasta zbliżała się wielkimi krokami. Uczniowie powoli zajmowali najlepsze miejsca na trybunach. Loża nauczycielska również się wypełniała. Oprócz profesorów siedział tam główny komentator czyli Lee Jordan. Co prawda ukończył już Hogwart, ale dostał zaproszenie i zgodził się w nim uczestniczyć. Zawodnicy obu drużyn nadal znajdowali się w swoich szatniach i czekali na oficjalną zapowiedź. Hermiona wraz z Nevillem zmierzali na boisko, kiedy podleciała do nich sowa i usiadła na jej ramieniu. Gryfonka odwinęła szybko rulonik, bo wiedziała od kogo i w jakiej sprawie.
"Granger, jeśli myślałaś, że się rozmyślę, to byłaś w błędzie. Zastanawiałem się trochę, co mogę chcieć w zamian. Gdybyś nie była szlamą moim wrogiem, to kazałbym Ci zaprosić mnie na kolację, ale skoro nim jesteś...Jeśli wygramy to do świąt wykonujesz za mnie wszystkie szlabany, jakie otrzymam. Żadnych sprzeciwów. Ty postawiłaś swój warunek do końca roku, więc ciesz się, że ja tak nie zrobiłem. Podczas naszej ostatniej rozmowy szybko uciekłaś, a chciałem Ci coś jeszcze powiedzieć. Na stole zostawiłaś swój referat, więc z ciekawości przeczytałem. Chciałem sprawdzić, jak swoje wypracowania pisze największy kujon szkoły. W trzeciej i dwudziestej linijce masz małe błędy, popraw je jeśli nie chcesz kompromitacji. Z poważaniem. Draco Malfoy. Najlepszy współlokator i obiekt westchnień żeńskiej części uczniów w Hogwarcie." Hermiona po przeczytaniu tego małego liściku powiedziała krótkie "Dupek".
- Słucham ? - zapytał zdziwiony Longbottom.
- Nie do Ciebie, spokojnie - odpowiedziała i dostrzegła, że pod koniec jest jeszcze coś napisane drobnym druczkiem. "P.S. Pewnie po przeczytaniu nazwałaś mnie dupkiem. Ahh, jak żałuję, że nie mogę tego usłyszeć osobiście." Był jedyną osobą, która tak szybko wyprowadzała ją z równowagi. Jak śmiał ruszać jej prace? Nie lubiła jak ktoś wytyka jej błędy, a szczególnie, jeśli robi to Malfoy. Szybko poprawił jej się humor, kiedy przekroczyli próg boiska. Dominowały dwa kolory : Czerwień i zieleń. Znaleźli wolne miejsca i czekali na rozpoczęcie widowiska. Nagle poczuła, że ktoś z tyłu zasłania jej oczy rękoma. Próbowała wyczuć po dotyku kim jest ta osoba, ale bezskutecznie.
- George Weasley ! Jak dobrze Cię widzieć. Co tu robisz ? - pytała zaskoczona Hermiona.
- Przyjechałem zobaczyć, jak mój młodszy braciszek kompromituje się na boisku - jak zwykle dobry humor go nie opuszczał. Przywitał się z nią i Nevillem.
- Nie mów tak, poradzi sobie świetnie, zobaczysz - próbowała bronić Rona.
- Ten to miał szczęście do dziewczyny, ale idę do Jordana. Zobaczymy się później - dodał i już po chwili zniknął im w tłumie. Nagle na trybunach zapanowała cisza. Na środku boiska stała skrzynia, a obok niej profesor Rolanda Hooch, sędzia w dzisiejszym meczu.
- Dzień dobry wszystkich zgromadzonych. Na początku powitajmy obie drużyny. Gryffindor, Slytherin zapraszam - w tym momencie wylecieli ze swoich szatni i pofrunęli w powietrze.
Każda z drużyn zatoczyła kółko wokół kibiców, co tylko zachęciło do głośnych wiwatów.
- Kapitanem drużyny Lwa jest Harry Potter, a drużyny Węża Draco Malfoy. Tak się złożyło, że oboje są szukającymi, więc od nich zależy, kiedy ten mecz się zakończy. To ma być czysta i ładna rozgrywka. Nie życzę sobie żadnych fauli i złośliwości. Uwaga ! - krzyknęła i otworzyła górną pokrywę skrzyni, w której znajdowały się cztery piłki.
- I zaczęło się. Kafel, tłuczki i znicz poszybowały w górę. Gracze od razu ruszyli do boju - zaczął komentować Jordan - widzę, że w obu drużynach zaszły zmiany. Zaraz się przekonamy, czy wyszły im na dobre... Widać, że Seamus wraz z Ginny ruszyli prosto na przeciwników, podają sobie często kafla, co wychodzi im na dobre, ponieważ gracze Slytherinu czują się zagubieni i...proszę państwa mamy pierwszy gol dla Gryffindoru - cała czerwona strefa na trybunach zaczęła klaskać, a Lee wbił punkty na tablicę.
Teraz Blaise strzelił gola. Z końca trybun zajętego przez kibiców Ślizgonów wzbił się w powietrze ryk radości, a Lee zaklął tak brzydko, że profesor McGonagall spróbowała odebrać mu magiczny megafon. Obiecał jednak, że postara się powstrzymywać.  Dziesięć do dziesięciu.
- Ginny, Słoneczko szykuj się na kawę - krzyknął Zabini w stronę młodej Weasley.
- To dopiero początek - odpowiedziała i ruszyła dalej do boju. Poczuła, że jeden z tłuczków przez nieuwagę trafił w jej miotle, ale nic się nie stało. Kulki jednak działają. Harry i Draco na razie trzymali się wysoko nad boiskiem obserwując swoje drużyny. Czekali, aż pojawi się znicz i będą mogli wkroczyć do akcji i pokazać na co ich stać.
- Gryfoni znowu przy kaflu. Ruszają do przodu...ślizgoni wychodzą im na przeciw i...stracili ją, Zabini rusza do ataku z kaflem pod pachą. Wychodzi na to, że będzie to atak jeden na jednego. Atakujący-obrońca. Uwaga, wszyscy wstrzymali oddech. Tak! Ron obronił ! - komentował Jordan. Hermiona, która siedziała na trybunach razem z innymi kibicami bardzo przeżywała każdy moment meczu. Chyba po raz pierwszy od tylu lat. Przeszło jej kilka razy przez myśl, aby użyć zaklęcia, które wspomoże drużynę, ale jej uczciwość nie pozwoliła na to. Zdawała sobie sprawę, że źle by się z tym czuła i nie mogłaby sobie darować. Zostało jej tylko wierzyć w nową technikę opracowaną przez Harry'ego.
- Ślizoni nie wyglądają na zadowolonych, widać to po ich determinacji i szybkości w pogoni za kaflem. Nie poddają się...Utworzyli trójkąt. Środkowy trzyma kafel, a pozostali go ochraniają , co przeszkadza gryfonom w ataku...okiwali Rona i mamy kolejny punkt dla Slytherinu - krzyczał Jordan i ponownie wbił punkty na tablice. "Ginny, proszę, postaraj się" - myślała Hermiona łapiąc co jakiś czas Nevill'a za rękę.
- Spokojnie, wygramy to. Nie wiedziałem, że tak bardzo lubisz quiddicha - zaśmiał się Longbottom, bo nawet on tak tego nie przeżywał.
- Tak, od kilku godzin to mój ulubiony sport - próbowała powiedzieć to ze spokojem w głosie. W tym czasie ślizgoni ponownie wbili punkt.
- Trzydzieści do dziesięciu ! Gryfoni ! Apeluję do Was ! Weźcie się do pracy, bo inaczej wygrają te ...- nie dokończył, bo McGonagall wyrwała mu mikrofon.
- Jordan, nie potrafisz zachować bezstronności, tak nie zachowuje się komentator - i oddała mu go z powrotem.
- Przepraszam, jakieś zakucenia przerwały mi transmisję. Już jestem. - kontynouwał dalej - a cóż ja widzę? Czyżby nasi kapitanowie się ożywili ? Tak ! Zobaczyli złoty znicz i wkraczają do gry. Lęcą równocześnie. Oboje przecież dosiadają najszybszych "błyskawic"...Zniknęli gdzieś za polem widzenia, więc wróćmy do tego co się dzieje tu bliżej. Seamus  z Ginny jako ścigający przechodzą samych siebie. Dzięki temu, że tak często go sobie podają, ślizoni nie mają szans...uwaga , po raz kolejny zbliżają się do przeciwników i...wbiją kafla ! tak ! Trzydzieści i do dwudziestu ! - ożywił się Lee. Jeden z tłuczków trafił jednego ze śizgonów. Leciał w dół z ogromną szybkością. Profesorowie akurat patrzyli w niebo w poszukiwaniu kapitanów. To był moment. Hermiona wyciągnęła różdżkę i wypowiedziała zaklęcie, które spowolniło upadek.
- Uwaga ! Hermiona Granger uratowała życie jednemu z przeciwników. Trafił go tłuczek i stracił przytomność. Drodzy profesorowie, proszę następnym razem uważać, a teraz sędzia ustanowiła pięć minut przerwy - natychmiast pojawiła się pielęgniarka i zabrała rannego do skrzydła szpitalnego. Gracze mieli chwilę, aby odpocząć i zastanowić się nad dalszą grą.
- Dobra, oni gdzieś latają za zniczem, więc musimy sobie sami radzić. Myślę, że taktyka z częstym podawaniem wychodzi świetnie. Rozwalmy ich ! - krzyknęła Ginny , a po chwili usłyszeli gwizdek wznawiający grę. Zarówno Gryfoni jak i ślizgoni nie odpuszczali. Punkty na tablicy pojawiały się szybko. Wynik był wyrównany. Siedemdziesiąt do siedemdziesięciu.
- Uwaga , widzę naszych kapitanów, wrócili. Świetnie ! - krzyknął komentator, a całą widownia automatycznie wzbiła wzrok w górę. Dwóch zmęczonych szukających i mały, szybki punkcik, za którym podążali. Złoty znicz widocznie miał dzisiaj dobry dzień i postanowił porobić z nich żarty. Przepychali się, jeden wyprzedzał drugiego i odwrotnie.
- Dobrze dobrze, niech kapitanowie sobie latają, a my zwróćmy uwagę na innch graczy, którzy również pokazują, że są w świetnej formie. Seamus zdobył już dwa gole. Dziewięćdziesiąt do siedemdzie...o przepraszam, kolejny gol. Czyli obecnie mamy sto do siedemdziesięciu. Brawo Gryfoni ! Jednak nie zapominajmy, że wygrywa drużyna, której kapitan złapię złoty znicz - powiedział komentator i przerwał na chwilę.
Dochodziła godzina szesnasta, a kibice nadal byli tak ożywieni jak na początku. Hermiona obiecała sobie, że nigdy więcej nie da się wrobić w jakiś głupi zakład, przez który musi się tak denerwować. Nawet przez chwilę pomyślała, że jest jej wszysto jedno kto wygra. Jednak stwierdziła, że Malfoy będzie robił wszystko , aby dostawać jak najwięcej szlabanów, a ona będzie musiała dobrowolnie się zgłaszać za niego. O nie ! Nigdy w życiu. Nagle z zamyśleń wyrwał ją głos komentatora.

- Patrzcie ! Zza trybun powoli wyłania się ręka. Tak ! Złoty znicz złapał...


*Dziękuję Ci, że czytasz mojego bloga :) Napisz, co o tym rozdziale sądzisz poniżej :) Będzie mi bardzo miło :)

wtorek, 16 lutego 2016

Rozdział 7

"Dziwne układy"

Harry i Hermiona schowali się u niej w sypialni. Drzwi zostawili lekko uchylone, aby dokładnie widzieć reakcję Malfoya. Nikt więcej nie wiedział o tym planie. Draco podszedł do kominka, przy którym stała dużej wielkości skrzynia. W pierwszej kolejności pomyślał, że może jego współlokatorka się wyprowadza, ale szybko pozbył się tej myśli. Z daleka było czuć od niej magię. Wyciągnął różdżkę, tak dla własnego bezpieczeństwa. Uchylił powoli górną klapę.
Na początku zaczęła się wydobywać duża ilość pary , a następnie dostrzegł zjawę, a przynajmniej tak mu się wydawało. Cofnął się kilka kroków w tył i dopiero wtedy zobaczył czym ta zjawa jest. To był dementor. Duży, unoszący się w powietrzu w połatanej szacie. Ze strachu nie mógł się poruszyć. Czuł jak całe jego ciało sztywnieje. Gdyby wtedy Granger nauczyła go patronusa, nie miałby teraz żadnego problemu, aby się go pozbyć. Nawet nie wiedział,w którym momencie stracił przytomność. W tej chwili z pokoju wyszła gryfonka.
 - Expecto patronum - powiedziała spokojnie Hermiona. Zaraz za nią wyszedł Harry, który nie mógł wytrzymać ze śmiechu.
- Dziękuję Ci za pomoc. Na początku miałam tutaj przynieść tą szafę, przy której Remus Lupin uczył nas jak sobie radzić z boginem,ale w sumie miałeś rację. Nie wiadomo, co by z tej szafy wyszło, bo czego taki Malfoy się boi? - komentowała zaistniałą sytuację.
- No właśnie, a Tobie chodziło,aby to był dementor. Dobrze, że mi się przypomniało jak on mnie pierwszy raz uczył i ta skrzynia, w której jeden był ukryty. Myślę, że nauczkę już dostał i zrozumie, aby następnym razem nie oszukiwać. - dodał Harry.
- Ja go przeniosę do jego sypialni,a może Ty zajmij się tą skrzynią, aby trafiła z powrotem na swoje miejsce - zaproponowała unosząc Draco w powietrzu, dzięki swojej różdżce.
- Nie ma problemu. To w takim  razie zobaczymy się później. - tym samym sposobem uniósł skrzynię i opuścił dormitorium. Hermiona była z siebie dumna. Dobrze wiedziała, że jak się obudzi będzie myślał, że to był tylko sen, ale miała nadzieję, że może da mu to do myślenia następnym razem. Kiedy opuściła jego sypialnie do salonu wpadła Ginny.
- Odpisał ! Zabini odpisał ! - krzyczała, trzymając związany rulonik w ręce.
- To dlaczego jeszcze nie przeczytałaś ?- spytała, widząc , że kartka jest nie rozwinięta.
- Bo się bałam. Chcesz pierwsza ? - podała jej wiadomość trzęsąc się z obawy, co mogła zrobić będąc pod wpływem alkoholu.
- Chodź do mojego pokoju, w każdej chwili może Malfoy się obudzić - odebrała mały rulonik.
- A to on śpi? Myślałam, że był na śniadaniu. - zdziwiła się rudowłosa.
- Był, ale widocznie potem czymś się zmęczył - ośmiała się i po chwili razem usiadły na jej łóżku. Hermiona postanowiła, że będzie czytać na głos.
"Ginny, zaskoczyło mnie Twoje pytanie i tym bardziej nie rozumiem, dlaczego nie chciałaś się spotkać. Między nami nic nie było. Poprosiłaś, abym odprowadził Cię do łóżka , więc to zrobiłem. Chwilę później usnęłaś, a ja obok Ciebie. To cała historia. Blaise."
- Widzisz, a tak się bałaś. Następnym razem uważaj z alkoholem - zaśmiała się Hermiona, poklepując ją po ramieniu.
- I kto to mówi ? Osoba, która nie pamięta od kogo dostała wisiorek - odgryzła się Ginny.
- To prawda. Nadal nie wiem kto mi go podarował, ale może wkrótce się dowiem. Dlaczego wszyscy tak rano wybiegli ze śniadania? Nevill coś krzyknął, ale nie usłyszałam - spytała, bo w sumie wtedy przy stole gryfonów została tylko ona i Harry.
- McGonagall zadała wypracowania na jutro tym osobom, które były u Ciebie na urodzinach. Wiesz, to była transakcja wiązana. Ona nam zezwoliła na imprezę, ale w zamian mamy oddać rolkę papieru o transmutacji zwierząt w rzeczy codziennego użytku - wytłumaczyła.
- Ah, teraz rozumiem. Tyle poświęcenia dla mnie. Jesteście kochani - objęła ją i przytuliła.
- Dobra, ja uciekam, bo przecież się samo nie napiszę. Widzimy się na obiedzie. - dodała Ginny, a po chwili zniknęła za drzwiami dormitorium. Hermiona poczuła wyrzuty sumienia. Postanowiła, że pójdzie i im pomoże. Wychodząc z sypialni natknęła się na Malfoya.
- Dziwnie coś wyglądasz. Marnie spałeś? - Zapytała go, choć o mało nie zaczęła się śmiać. Miał podkrążone oczy i ręce jeszcze to tej pory mu się trzęsły.
- Granger, uważaj, bo pomyślę, że się martwisz - zakpił, idąc w stronę łazienki.
- Ty myślisz? Niespotykane zjawisko. Podam tą informację do "Proroka codziennego" - zaczęła się głośno śmiać.
- Granger, idź już sobie, bo może się to źle dla Ciebie skończyć - był wykończony swoim realistycznym snem i nie miał na nic ochoty.
- Uważaj, bo się Ciebie boję - po czym wyszła i zamknęła drzwi.
- Może powinnaś - odpowiedział, ale ona już tego nie słyszała.

Hermiona była w znakomitym humorze. Plan się udał. Malfoy wystraszony. Dostała myślodsiewnie taką jaką sobie wymarzyła. Dzień był słoneczny, więc czego chcieć więcej?  Szła i wspominała wczorajszy wieczór. Jedyne co ją martwiło, to ilość punktów. Slytherin miał osiemdziesiąt , a Gryffindor tylko dziesięć. Postanowiła, że od jutra zacznie się częściej zgłaszać na lekcjach, aby trochę ich nadrobić, bo w sumie ona sama straciła trzydzieści na wróżbiarstwie. Z zamyśleń wyrwał ją głos Pansy, który dobiegał z małego schowka na miotły.
- Hermiona ! Psst. Tu. - skręciła z trasy i ledwo zmieściła się w małym pomieszczeniu.
- Pansy? Co się stało? - spytała zdziwiona, bo dlaczego nie zagadała do niej na korytarzu.
- Zaliczyłam patrosuna na zadowalający , super nie? - widać, że naprawdę była z siebie dumna.
- To wspaniale, ale przecież dużo pracy było Twojej, więc gratuluję - uścisnęła jej rękę po czym zapytała - ale dlaczego nie mogłaś mi tego powiedzieć na korytarzu ?
- Wiesz..chyba na razie wolę, aby nasza znajomość była tajemnicą. Nie gniewaj się, ale..- Hermiona złapała ją ponownie i odpowiedziała.
- Spokojnie, rozumiem, a teraz uciekam, bo tu mi trochę niewygodnie. - zaśmiała się i poszła po pokoju wspólnego Gryffindoru, aby pomóc innym w pisaniu referatu.

Draco zdążył się już uspokoić. Siedział na kanapie popijając ognistą i czytając gotowy już referat na zajęcia. Nagle do salonu wpadł Zabini.
- Co porabiasz? - zaczął rozmowę siadając obok niego.
- Kończę sprawdzanie pracy na OPCM. Jak tam sprawy z rudą? - spytał i podał mu drugą szklankę.
- Napisała do mnie rano, żebym wytłumaczył jej co między nami zaszło, więc napisałem prawdę. Myślę, że ona żałuję, że ze mną spała, a raczej obok mnie. Co ona w nim widzi? - zdenerwował się dolewając sobie trunku.
- Jak to co ? To wybraniec. Od zawsze był blisko niej, bo przecież Weasley to jego kumpel, więc w końcu się spyknęli - zaśmiał się odkładając pracę na stół.
- Urodą on nie grzeszy, niski, okularnik i do tego przez całą szkołę lewituje jakąś starą skrzynie - na te słowa Draco zakrztusił się ognistą, wypluł część , a Blaise zaczął klepać go po plecach, żeby się nie udusił.
- Co?! Jaką skrzynię ? Kiedy ? - pytał szybko Draco.
- Taką dużą , czarną zamkniętą na kilka spustów. Jak do Ciebie szedłem , to go mijałem. Wszyscy się na niego dziwnie patrzyli. A czemu pytasz? - zaskoczyło go to, że akurat tym szczegółem się zainteresował.
-  A to wredna szlama ! Już ona mnie popamięta ! Niech tylko wróci ! - chodził zdenerwowany po salonie i wymachiwał rękoma.
- O czym Ty mówisz? Mi chodzi o Pottera, co ma z tym wspólnego Granger ? - zaciekawił się ciemnoskóry ślizgon.
- Ten lokowany pudel kazał Bliznowatemu przynieść tu tą skrzynie. Kiedy ją otworzyłem wyleciał dementor. Stary, przecież wtedy zaliczyłem patronusa dzięki eliksirowi, który ważyliśmy całą noc, więc jak miałem sobie dać z nim radę?  - tłumaczył mu sytuację z rana.
- Więc co zrobiłeś ? - zapytał, kiedy Draco na chwilę zamilkł.
- Chyba zemdlałem, nie pamiętam. Ocknąłem się dopiero u siebie - po czym usiadł z powrotem na fotel i jednym duszkiem wypił całą szklankę ognistej. Blaise zaczął się głośno śmiać, ale kiedy zobaczył minę przyjaciela przestał, bo nie chciał go bardziej denerwować.
- Co zamierzasz zrobić ?
- Jeszcze nie wiem, ale odechce się jej głupich żartów na mnie. Najpierw akcja z drzwiami, a teraz ta skrzynia. Chyba zapomniała z kim mieszka i komu należy się szacunek. Trzeba jej o tym przypomnieć - uśmiechnął się do przyjaciela. - tylko jak ona się o tym dowiedziała?
- No właśnie. Tak sobie teraz myślę...tą wiadomość rano o spotkanie na skraju lasu to też jej sprawka. Wiesz co, chodź do mnie,tam pomyślimy co z tym zrobić - dodał. Draco przed wyjściem zamknął drzwi do swojej sypialni mocnym zaklęciem.

Droga do lochów prowadziła przez kilka pięter w dół. Po drodze przestraszyli kilku młodszych uczniów, aby pokazać, kto tak na prawdę rządzi w tej szkole. Na ostatniej prostej usłyszeli dziwne dźwięki dochodzące z łazienki, która nigdy nie była czynna, ze względu na Jęczącą Martę. Nikt normalny tam nie wchodził, dlatego postanowili sprawdzić, kto tam jest. Podeszli bliżej, bo drzwi były delikatnie uchylone. Usłyszeli:
" - A jak ona się domyśla?
- Nie sądzę, własnie siedzi w pokoju wspólnym i piszę dla mnie referat na jutro,  naiwna kretynka"
- Ron, ja już nie chcę się ukrywać, chowamy się po kątach, a ostatnio nakrył nas Malfoy z Zabinim, myślisz, że jej powiedzieli?
- Nawet jeśli , to ona i tak im nie uwierzy, nie martw się. Wytrzymamy jakoś ten rok, a potem weżniemy ślub, obiecuję.
- A kiedy z nią zerwiesz ?
- Pod koniec egzaminów, ale nie musisz być zazdrosna, bo ona udaje niedostępną. Dla mnie liczysz się tylko Ty. A teraz pokaż na co Cię stać" - zbliżyli się i zaczęli całować. Postali jeszcze przez moment, po chwili pierwszy ruszył Zabini.
- Idziemy, bo się porzygam. - pociągnął za sobą Malfoya. Ten też zrobił  zniesmaczoną minę i poszedł za przyjacielem. Gdy dotarli do lochów od razu skierowali się do sypialni.
- To sobie Granger wybrała chłopaka - śmiał się Draco.
- Miałem ochotę tam wejść i mu ponownie walnąć, ale to i tak nic nie zmieni. Nie chcę być w jego skórze kiedy się dowie, po co z nią był. Granger mu nie daruje - dodał Zabini.
- Racja. Ona ostatnio polubiła zemsty, więc jak się wprawi, to...- machnął ręką.
- Szczerze, to trochę mi jej szkoda. Ja do niej nic nie mam i jak się wkurzę na tego rudzielca, to jej wszystko powiem i pomogę jej w zemście - odważnie powiedział, choć dobrze wiedział, że nie spodoba się to jego przyjacielowi. Weszli do pokoju.
- Będziesz miał okazję się na nim wyżyć na najbliższym meczu. Niecałe dwa tygodnie zostały, więc może dopracujemy taktykę? - wstał, zebrał kilka kartek z biurka Blaise'a i zaczął rozrysowywać ulepszoną taktykę.

Dzięki pomocy Hermiony wszyscy zdążyli uporać się z referatami w ciągu godziny. Do obiadu zostało im jeszcze trochę czasu, więc Harry postanowił zrobić wtedy małe zebranie dotyczące najbliższego meczu ze ślizgonami.
- Jak wiecie czas biegnie szybko, mieliśmy tylko jeden trening, a to za mało. Proszę, aby dzisiaj po obiedzie zebrać cały zespół na polu quiddicha i trochę poćwiczymy.
- My będziemy na pewno - odpowiedział Nevill obejmując Hermionę ramieniem - oczywiście pokibicować z trybun.
- Dzięki, ale zwracam się teraz bezpośredni do graczy. Jeśli ktoś się nie pojawi, uznam, że rezygnuje z drużyny. Przykro mi, ale muszę tak zadecydować. Wygraną jest dodatkowe pięćdziesiąt punktów do puli, a dla nas to cenna zdobycz - chodził po pokoju i mówił dalej - Seamus i Ginny zostaniecie ścigającymi, wasza szybkość i reflekt w tym roku jest idealna na tę pozycję, więc..- ale nie dokończył, bo przerwał mu Finnigan.
- Stary, mówisz poważnie? Schodzę z rezerwowych ? - zdziwił się, bo nigdy jeszcze nie grał.
- Tak, pamiętaj, że liczę na Ciebie - podszedł i podał mu rękę. Po chwili :
- Wracając to tego co mówiłem, to rozrysowałem taktykę, ale chyba wolę ją pokazać, jak już będziemy w powietrzu. Ron jednak zostanie na pozycji obrońcy. Ostatnio gdzieś znika i nie mogę ryzykować. - popatrzył pytająco na Hermionę.
- Na mnie nie patrz, ja nic nie wiem, napisałam za niego referat i powiedział, że zobaczymy się dopiero w Wielkiej Sali. - szczerze odpowiedziała pokazując zwój pergaminu w ręce.
- Chyba muszę z nim porozmawiać - spojrzał na zegarek - a teraz idziemy na obiad, bo już czas.
Kiedy wychodzili z pokoju wspólnego Miona powiedziała, że skorzysta jeszcze z toalety i spotkają się na miejscu. Jak wyszła korytarz był już pusty. Gdy zmierzała na posiłek poczuła, jak ktoś wciąga ją do pomieszczenia na miotły. Znowu. To był Draco.
- Czego chcesz Malfoy? - wykrzyczała. Ten złapał ją za nadgarstki i przycisnął do ściany.
- Posłuchaj mnie Granger. Myślisz, że jesteś taka zabawna podrzucając skrzynki z dementorami? - zaczęła się śmiać.
- A co ? Strach Cię obleciał? Okłamałeś mnie wtedy , więc Ci się należało ! - wtedy zcisnął ją mocniej jednocześnie się do niej zbliżając.
 - Masz szczęście, że jestem na warunkowym. Wywiń mi jeszcze jeden numer, a obiecuję, że Cię zabiję i wtedy będzie mi wszystko jedno czy trafię do Azkabanu. Przynajmniej będę tam z satysfakcją, że dzięki mnie jest jednej szlamy mniej ! - po czym puścił ją i wyszedł. Hermiona stała chwilę w szoku. Chyba zaczęła się go bać. Uspokoiła oddech i udała się na obiad z myślą, że nikomu o tym nie powie, a jego zacznie po prostu unikać.

Wszedł na Wielką Salę pewnym krokiem. Odczuwał satysfakcję, że nastraszył Granger. Widział strach w jej oczach, a właśnie o to mu chodziło. Miała się w końcu nauczyć, że mieszka z arystokratą i należy mu się szacunek. Opowiedział Blaise'owi o całej sytuacji.
- Myślisz, że odpuści robienie Ci żartów ? - zapytał nakładając sobie na talerz pieczeń.
- Ona zacznie mnie traktować jak powietrze, będzie schodzić mi z drogi, w końcu będę miał spokój. - mówiąc to patrzył na stół Gryffonów, gdzie akurat siedziała.
- O popatrz ! - wskazał głową na Rona, który właśnie wszedł spóźniony i szybko podbiegł do Hermiony, aby się przywitać, ona się tylko uśmiechnęła i podała mu pracę, jaką dla niego wykonała - rudzielec przyszedł. Trochę im zeszło w tej łazience.
- Nie przypominaj mi tego przy jedzeniu. - Draco zrobił wykrzywioną minę.
- Przed chwilą pieprzył się z inną, a teraz przychodzi z uśmiechem zabrać referat, który dla niego wykonała. Na jego miejscu nie mógł bym spojrzeć w lustro - komentował Zabini nie spuszczając z niego wzroku.
- A jakby stanął nago...? wyobraź sobie ten obwisły brzuch , wszędzie te piegi i wszystko rude...- chciał mówić dalej, ale Blaise podniósł rękę w górę, co oznaczało, że ma dość.
- Stop Stary, teraz Ty nie obrzydzaj. Dzisiaj moja ulubiona pieczeń i mam zamiar zjeść porządną porcję. - po czym dołożył sobie solidny kawałek mięsa.
- Dawno wspólnie nie ćwiczyliśmy. Może to nadrobimy dzisiaj ? - zaproponował.
- Tak szczerze, to trochę mi się nie chcę - odpowiedział Blaise.
- Okey, skoro chcesz za jakiś czas wyglądać jak rudzielec to proszę bardzo..- Draco wiedział, co powiedzieć, aby namówić przyjaciela.
- Dobra, dobra. Przekonałeś mnie. Po obiedzie idziemy. Tylko w jakie miejsce? - zapytał. Hogwart nie miał w sobie żadnej sali przeznaczonej do treningów.
- Jest pokój życzeń. Zawsze można pomyśleć o sprzętach i dać sobie wycisk. - Draco już dawno o tym myślał, ale nie chciał iść tam sam.
- No tak, jesteś genialny - krzyknął poklepując go po plecach.
- Wiem - odpowiedział dumnie, po czym resztę pory obiadowej spędzili w ciszy.

Po obiedzie Hermiona wraz z Nevill'em usiedli na trybunach, aby podziwiać trening gryffonów. Harry jako kapitan czuwał nad całym zespołem. Z daleka było widać, jak tłumaczy im krok po kroku całą strategię.
- Czy możemy porozmawiać ? - zapytał Longbottom.
- Jasne, a coś się stało? - zapytała. Wiedziała, że zawsze był chłopakiem skrytym w sobie. Wszyscy się z niego naśmiewali i wątpili w to , czy jest prawdziwym czarodziejem. Jednak zmienili o nim zdanie podczas wojny. Pokazał wtedy swoją odwagę i chęć walki. Sprzeciwił się samemu Voldemortowi. Dziewczyny zauważyły też, że wyprzystojniał. Stał się po prostu dorosłym mężczyzną.
- Nie strasznego. Myślałem, że między mną a Luną może być coś więcej. We wakacje kilka razy ją odwiedziłem, pisaliśmy do siebie, nawet u Ciebie na urodzinach przetańczyliśmy prawie całą noc, a gdy zapytałem ją czy chciałaby ze mną chodzić odpowiedziała, że nie. Zaproponowała przyjaźń...a myślałem, że ten etap mamy już za sobą. - wysłuchała to co ma do powiedzenia nie przerywając mu. Domyślała się, że to w tej sprawie chce się doradzić.
- Tak szczerze mówiąc Nevill, to Luna zawsze trochę odstawała ze swoimi teoriami od innych. Może watro dać jej trochę czasu na przemyślenie całej sprawy. Nie widziałam nigdy, żeby chodziła z jakimś chłopakiem. Prawdopodobnie będziesz jej pierwszym. - próbowała mu dodać troche otuchy.
- To w takim razie co mam zrobić ?
- Coś wymyślimy, obiecuję. A powiedz mi, czy często spędzacie ze sobą dużo czasu ? - chciała go dokładnie wypytać i spróbować się postawić na miejscu Luny.
- Od początku roku chodzę za nią, wszędzie zapraszam, pomagam w zielarstwie, proponuję spacery..- wymieniał po kolei.
- To może tu jest problem.  Może za bardzo się narzucasz? Wiem, że chcesz dobrze, ale co za dużo to nie zdrowo. Postaraj się przez najbliższy tydzień rozmawiać z Luną tylko jeśli to konieczne. W ten sposób zobaczysz czy jej też na Tobie zależy. - zaproponowała.
- Może to jest jakiś pomysł...Postaram się,a co jeśli ona w ogóle nie zauważy braku mojej obecności ? - zmartwił się na samą myśl.
- Myślę, że na to pytanie znasz już odpowiedz. - wiedziała, że to pytanie retoryczne.
- To znaczy, że ona nie odwzajemnia mojego uczucia i warto się z tym pogodzić - wyjaśnił.
- Myślę, że lepiej bym tego nie ujęła. - poklepała go po ramieniu. - Teraz ja Cię o coś zapytam, dobrze? - kiwnął głową.
- Odkąd zamieszkałam na siódmym piętrze zauważyłam, że z Ronem coś się dzieje. Próbowałam z nim rozmawiać, ale udaje, że wszystko jest w porządku i mam się nie martwić. Jesteś z nim w sypialni, może wiesz coś więcej? - spojrzała na niego oczami pełnych troski.
- Niestety, sam nie wiele wiem. Rzadko z nami teraz przesiaduje, wraca późno, chłopaki plotkują, że może szykuje oświadczyny dla Ciebie - zaśmiał się, a Hermiona otworzyła szeroko usta ze zdziwinienia.
- No co Ty ?! Jest taki kochany - zarumieniła się na samą myśl, że Ron szykuję dla niej niespodziankę.
- Także może nie ma się czym martwić, dajmy mu trochę czasu, niech wie, że my się niczego nie domyślamy. - Hermiona spojrzała na przyjaciela i ona również dostrzegła, że zmienił się     i to na dobre. W tym momencie na miotle podleciał do nich Harry.
- I co ? Jesteście pod wrażeniem nowej techniki ? Jak to wygląda z trybun ? - pytał trochę zmęczony i jednocześnie ciekawy ich opinii. Oni popatrzyli na siebie, nie wiedzieli co mają mu odpowiedzieć, gdyż zagadali się i nie zwracali wcale uwagi na graczy.
- Myślę, że jak zwykle ogracie ślizgonów bez najmniejszego problemu - bezpiecznie odpowiedziała jako pierwsza.
- No tak tak, ale co sądzicie o tej taktyce ? - dociekał Harry.
- Myślę, że jest niepowtarzalna i jedyna w swoim rodzaju. Tylko Ty mogłeś na nią wpaść - powiedział Nevill puszczając oczko do swojej towarzyszki.
- Dzięki,cieszę się, że Wam się podoba, a teraz wracam dalej do treningu - i po chwili odleciał w stronę pola quiddicha, a oni zaczęli się głośno śmiać.

Popołudnie minęło szybko. Słońce zachodziło już za horyzont zamku. Większość uczniów spędziło ten dzień na powietrzu, gdyż wrzesień był nadzwyczaj ciepły. Po kolacji każdy udał się do swoich pokojów, aby przygotować się do jutrzejszych zajęć. Kiedy minęła godzina dwudziesta ktoś zapukał do dormitorium na siódmym piętrze. Otworzyła gryfonka i i zobaczyła trójkę pierwszaków z godłem węża na piersi.
- Zapraszam, wchodźcie. Malfoy jest u siebie - skierowali się od razu do jego sypialni.
Nie chciała sobie wyobrażać jak on prowadzi te korepetycje i bardzo im współczuła.
Po chwili rozległo się ponowne pukanie. Tym razem byli to jej uczniowie. Dwójka chłopców i jedna dziewczynka. Jak zwykle w jej sypialni czekał dla nich naszykowany sok z dyni, ciasteczka i kilka słoików z małymi płomykami w środku.
- Fajny ten ogień w słoiku, może mnie kiedyś Pani nauczy - zaczął mały blondynek o imieniu Tom, który był najśmielszy z całej trójki.
- Bardzo Was proszę, abyście mówili mi po imieniu, zawsze to powtarzam, ale ciągle zapominacie - zaśmiała się Hermiona szykując kilka kartek.
 - Dobrze, będziemy - odpowiedziała Juliet.
- To z czym dzisiaj problem ? -spytała siadając obok nich przy okrągłym stoliku.
- Z transmutacją proszę pa...Hermiono - poprawił się Fred.
- Dla wszystkich na początku jest trudna,ale z czasem odkryjecie jej piękno - próbowała zachęcić ich do tego przedmiotu. Nagle usłyszeli jakieś dźwięki dochodzące z salonu.
- Wyjmiijcie swoje notatki, a ja tylko sprawdzę co się dzieję i zaraz do Was wracam - uśmiechnęła się i wyszła z pokoju. To co zobaczyła trochę ją zdziwiło. W kącie przy bibliotece siedział mały chłopiec z podkurczonymi nogami, głowę miał schowaną między nimi, a rękoma obejmował kolana. Spojrzała pytająco na Draco, ale on tylko wzruszył ramiona i patrzył na niego z góry. Hermiona podeszła po niego i kucnęła tuż przed nim.
- Co się stało ? Malfoy Ci coś zrobił ? - zapytało cicho. Chłopiec podniósł głowę i spojrzał na nią. Miał zaczerwienione oczy, co oznaczało, że płakał. Po chwili się odezwał :
- Nie będę z nikim rozmawiał,a szczególnie z taką szlamą jak Ty - po czym ponownie schował głowę między nogami. Draco delikatnie się uśmiechnął, kiedy to usłyszał. Popatrzyła na niego i nie wiedziała co ma zrobić.
- O proszę, rośnie nam drugi Malfoy - powiedziała cicho, ale stwierdziła, że mu tak łatwo nie odpuści. Wstała i teraz mówiła do niego z góry.
- Posłuchaj mnie. Po pierwsze nie sądzę, że znasz znaczenie tego słowa, pewnie je gdzieś usłyszałeś i teraz postanowiłeś się popisać. Po drugie przyszedłeś tu na korepetycje, a nie siedzenie w kącie i obrażanie. Jeśli masz problem, to zgłoś się z nim do osoby, której ufasz. Po trzecie za obrażanie prefekta załatwiłeś sobie dwutygodniowy szlaban. Jutro z rana dostaniesz sowę od dyrektorki, co będzie Twoją karą. To tyle co miałam Ci do zakomunikowania, a teraz pozwól, że udam się do swojego pokoju, aby pomóc Twoim kolegom z roku w nauce, bo im w porównaniu do Ciebie zależy - mówiła to ze spokojem i opanowaniem. Jak powiedziała tak to zrobiła. Do chłopca nagle dotarło co się stało. Popatrzył na Malfoya, a ten kiedy wchodził do jego sypialni powiedział :
- Zapomniałem Cię uprzedzić, że lepiej z nią nie zaczynać, bo jest nieco drażliwa - zaśmiał się podstawiając mu krzesło, aby usiadł. Resztę korepetycji minęło już w spokoju. Zbliżała się godzina patrolu, więc musieli pożegnać uczniów. Gdy zegar wybił godzinę dwudziestą drugą udali się na dyżur.

Hermiona postanowiła wypytać Draco o tego chłopca. Szli korytarzem w dół, kiedy spytała:
- Malfoy, co to za sprawa z tym chłopcem ? Nie pytam dlaczego mnie nazwał szlamą, bo to wiadome, ale dlaczego płakał?
- Granger, a skąd mam to wiedzieć ? Ja mu nic nie zrobiłem. Wybiegł nagle z pokoju i usiadł w tym kącie, potem przyszłaś Ty, chłopak się przestraszył i potem już normalnie było - odpowiedział jej szczerze, ale nawet na nią nie patrząc.
- Dziwne, może trzeba było go o to zapytać ? - spojrzała na niego wyczekująco.
- Granger,  w porównaniu do Ciebie nie jestem wścibski, więc zakończmy ten temat - oburzył się, bo nie lubił wtrącania się w cudze sprawy. Usłyszeli jakieś głosy dochodzące z dwóch miejsc naraz. Z jednej strony oznaki szarpaniny, a z drugiej głos przypominał, jak dwie osoby się przytulają i całują. Draco szybko pomyślał i stwierdził:
- Granger, idziesz tam , gdzie się biją, ja do tych drugich - sam nie wiedział, dlaczego to zaproponował,ale chyba na razie nie chciał, aby się dowiedziała co wyprawia jej chłopak.
- Dlaczego ja do bójki? Ty jesteś facetem - zaprzeczyła szybko.
- Granger, nie dyskutuj, to pewnie gryffoni, więc idź tam, bo jak ja pójdę, to zegar punktów będzie wskazywał liczbę na minusie - i tym argumentem ją przekonał. Nic mu nie odpowiedziała tylko ruszyła dalej. Daleko nie musiała iść, bo nagle zobaczyła cienie, które się szarpią, by po chwili wyjść zza rogu i rozdzielić ich różdżką.
- Wiecie która jest godzina ? Widzę, że koniecznie chcecie stracić kilka punktów - było to dwóch chłopaków ze Slytherinu, kojarzyła ich z czwartego roku.
- A to Szl...- próbował jeden skomentować jej pojawienie, ale mu przerwała:
- Za każdy użyty wyraz "szlama" tracicie pięćdziesiąt punktów, więc co chciałeś powiedzieć ? - miała powoli dosyć tego, że jest tak nazywana.
- Yyy..SZANOWNA Pani prefekt...tak właśnie SZANOWNA ! bardzo przepraszamy i już nas nie ma - krzyknęli i po kilku sekundach zniknęli w lochach.

W tym samym czasie w innej części korytarza
Szedł zdenerwowany w stronę tych dziwnych dźwięków. Dobiegały z wnęki, która była schowana w ścianie między obrazami. Oczywiście intuicja go nie zmyliła.
- No proszę, widzę, że spotykamy się ponownie - zakpił widząc zmieszane miny Rona i Kate - punktów Wam nie odejmę, bo już nie mam z czego.
- Malfoy, daj nam spokój. Nic Ci złego nie robimy - bronił się ponownie.
- Mi nie, ale Granger już tak. Zależy Ci na tym, żeby Was nakryła? Nie ma problemu, zaraz tu będzie - naśmiewał się dalej z nich - wiesz co Weasley, mam gdzieś ten Wasz cały dziwny układ, ale będąc czarodziejem czystej krwi i nie myśleć...
- O co Ci Malfoy chodzi? - denerwował się, że po raz kolejny został nakryty.
- O to, że obściskujesz się z nią na korytarzach, które patroluje Granger. Spadajcie stąd, ale jak Was jeszcze raz napotkam, to ją zawołam - po czym odszedł od nich, a oni uciekli w przeciwnym kierunku. Szedł i zastanawiał się, dlaczego tak postępuję, co mu to da, że kryje ich przed Granger? Nagle ją zobaczył.
- Dwóch ślizgonów z czwartego roku się biło, ale to był ich pierwszy raz, więc dałam tylko pouczenia, a u Ciebie? - wyrwała go tym pytaniem z zamyśleń.
- Jakaś dwójka z Rawenclaw. Też pouczenie. - ruszyli dalej na patrol, ale okazał się być spokojny. O północy przekroczyli próg dormitorium. Hermiona szybko usnęła, za to Malfoy'owi zajęło to dłużej, bo zastanawiał się nad tym czy postępuje właściwie.

Następnego dni Draco postanowił więcej nie mieszać się w tą sprawę. Jeśli się wyda, to trudno, co go to obchodzi? Może w końcu Granger opanuje się z tym swoim mądrowaniem.
Na śniadaniu,kiedy opowiadał Blaise'owi wczorajszą akcję na patrolu głos zabrała dyrektorka
- Bardzo proszę wszystkich o uwagę. Jest na sali pewien uczeń, który chciałby zabrać teraz głos. Proszę, abyście go do końca wysłuchali. Zapraszam Cię tu - wskazała na niego ręką.
- O co chodzi ? Wiecie może? - spytał Harry zajadając tosty.
- Mogę się domyślać. On chodzi do Malfoya na korepetycje. Wczoraj siedział w kącie i płakał, więc podeszłam do niego, a on powiedział, że nie będzie rozmawiał ze szlamą - opowiadała przyjaciołom, kiedy mały chłopiec zmierzał do stołu profesorów.
- No co Ty ? I co zrobiłaś ? - dociekała Ginny.
- Powiedziałam mu kilka słów i na koniec dodałam, że rano otrzyma szlaban od dyrektorki, ale nie zdążyłam jej o tym jeszcze powiadomić - w tym momencie usłyszeli:
- Wczoraj zrobiłem coś, czego teraz żałuję. Nazwałem pewną osobę Szlamą - na sali można było usłyszeć ciche szepty - choć do końca nie wiedziałem co to oznacza. Z wyrzutami sumienia obudziłem w nocy panią dyrektor i do wszystkiego się przyznałem. Dostałem tygodniowy szlaban i miałem napisać sto razy zdanie : "Nie będę używał słów, których nie znam znaczenia oraz nie będę nikogo przezywał". Miałem publicznie się do tego przyznać, a więc to czynię. Jeszcze raz bardzo przepraszam. - zszedł z podestu i poszedł na swoje miejsce. Dyrektorka ponownie zabrała głos :
- Myślę, że ta sytuacja Was czegoś nauczy. Możecie ponownie wrócić do śniadania.
- On jest dopiero na pierwszym roku, a już zabawia się w małego Malfoy'a - skomentował Harry.
- Ważne, że zrozumiał swój błąd - uśmiechnęła się Hermiona.
- Mówiłaś, że płakał. Wiadomo dlaczego? - zapytał Seamus.
- Niestety nic nie wiem, ale nie będę go o to pytać. Powiedziałam mu, że jak ma problem, to niech porozmawia z osoba, której ufa. To co mamy pierwsze ? - spytała zmieniając temat.
- Naszą ulubioną Obronę przed czarną magią - odpowiedział Nevill z uśmiechem na ustach.
- No to się zbieramy ! - skomentował Seamus i udali się w stronę lochów.
Kiedy weszli, profesor jak zwykle rzucił zaklęcie na drzwi, aby nikt nie wyszedł.
- Witam ponownie. Wiecie czego ostatnio się dowiedziałem ? - zapytał siadając na biórku.
- Nie, ale się pewnie zaraz dowiemy - zakpił Malfoy.
- Otóż to ! Zawsze wiedziałem, że ślizgoni sa inteligentni...mianowicie, podobno żaden nauczyciel tego przedmiotu nie uczył dłużej niż rok, to prawda?
W klasie zapanowała cisza, po czym pierwszy odezwał się Harry:
- Najpierw uczył nas Quirrell, ale zginął jak Voldemord opuścił jego ciało.
- Lockhart stracił pamięć - kontynuowała Hermiona.
- Potem był Lupin, który musiał zrezygnować, bo rozeszła się wieść, że jest wilkołakiem, a niektórym rodzicom by się to nie spodobało. W sumie on był najlepszy - powiedział Ron.
- Dalej był Alastror Moody, a tak naprawdę to pod jego postacią był Barty Crouch Jr - mówił Seamus, ale profesor mu przerwał :
- Coś słyszałem,że udało mu się to dzięki eliksirowi wielosokowemu,  ale gdzie wtedy był prawdziwy Moody?
- Crouch uwięził go w kufrze na dziewięć miesięcy - odpowiedział Finnigan.
- Na piątym roku była Dolores Umbrindge - odezwał się w końcu Draco.
- O tej słyszałem, że lubiła donosić...to znaczy ślizgonów - zaśmiał się profesor.
- A na szóstym Snape, ten był najgorszy - dopowiedział Nevill.
- No i jesteście na siódmym roku i macie mnie - klepnął się w klatkę ręką i uśmiechnął.
- Widzi Pan jednak, że jak to głosi legenda..każdy nauczyciel OPCM jest tylko rok, więc proszę się nie przyzwyczajać - powiedział Malfoy.
- Spokojnie, postaram się to zmienić, a teraz skoro dowiedziałem się całej prawdy przejdziemy w końcu do tematu lekcji. Dziś chciałbym Was nauczyć zaklęcia, którego będziecie używać, jeśli ktoś będzie chciał się wkraść do Waszej głowy.
- Oklumencja. Polega na oczyszczeniu umysłu ze wszystkich myśli i emocji, co uniemożliwi penetrację z zewnątrz i poznanie ich. - odezwała się Hermiona.
- Dokładnie panno Granger, dziesięć punktów dla Gryffindoru.  Jest to jednak trudna nauka. Proszę dobrać się w pary i poćwiczymy. Jeden będzie próbować dostać się do myśli drugiego, a ten spróbuje to zablokować. - tłumaczył nauczyciel,  a inni dobrali się tak, jak siedzieli w ławkach.
- Uwaga, dla osób "atakujących" to zaklęcie brzmi "legilimens", proszę próbujcie.
Ćwiczyli całą godzinę. Harry, który był z Ronem świetnie opanował tą sztukę, gdyż Snape używał go na nim. Reszta była zmęczona, bo jednak wymaga to dużego wysiłku. Dowiedzieli się, że będą to ćwiczyć tak długo, aż się nauczą. Kiedy lekcja się zakończyła, udali się na przerwę.

Kolejne dni mijały im szybko na lekcjach, referatach i pracach domowych. Hermiona zdobyła jeszcze dwadzieścia punktów dla swojego domu. Zegar teraz wskazywał czterdzieści gryffindoru do osiemdziesięciu stytherinu. Ron nadal ukrywał się z Katie po kątach, ale nie zostali nakryci. Nastał dzień pierwszego października, co oznaczało jedno. Mecz quiddicha.


*Dziękuję Ci bardzo za to, że śledzisz moją opowieść. Zostaw po sobie ślad w postaci komentarza :) Będzie mi bardzo miło :)