- Spodziewamy się kogoś jeszcze ? - spytał Harry, a Hermiona pokręciła przecząco głową. Kiedy już miał wstać otworzyć, do salonu wszedł niespodziewany gość w stroju Mikołaja.
- Ho ho ho, czy są tu jakieś grzeczne dzieci ? - powiedział dziwny głos i wszedł do salonu. Zapanowała idealna cisza. Wszyscy przyglądali się niewysokiej postaci w czerwonym stroju. Po chwili Harry przerwał milczenie.
- Przepraszam, ale my nie zamawialiśmy usługi "Mikołaj do domu" - upomniał grzecznie gospodarz domu. Mikołaj wzruszył ramionami, zdjął worek z pleców i powoli zaczął wyjmować niewielkie, kolorowe pudełka z małymi karteczkami przyklejonymi na górze. Zaczął chodzić dookoła stołu i kłaść obok każdego podarunek. Zdziwienie na twarzach innych pogłębiało się coraz bardziej. Każdy odpowiedział krótkie "dziękuję" i ponownie zapanowała cisza. Tajemniczy Mikołaj ukłonił się nisko i bez słowa skierował się w stronę drzwi wyjściowych. Hermiona nie mogła tak tego zostawić. Ruszyła za tajemniczym gościem.
- Przepraszam, chwileczkę - krzyknęła, a Mikołaj się odwrócił - oczekuje pan jakiejś zapłaty? - spytała jednocześnie starając się rozpoznać tajemniczą postać. Było to trudniejsze niż jej się wydawało, ponieważ ogromna, biała broda przyklejona była na pół twarzy. Nie uzyskała jednak odpowiedzi, jedynie drobny gest przeczący głową - może zostanie pan z nami na kolacji ? - próbowała w jakiś sposób zatrzymać tajemniczego Mikołaja, aby się w końcu czegoś dowiedzieć. Tym razem również nie uzyskała odpowiedzi. Skryty w sobie gość poklepał jedynie worek, który był jeszcze do połowy zapełniony - rozumiem, że ma pan jeszcze dużo pracy...chwileczkę, proszę tu zaczekać, wracam za minutkę - powiedziała gryfonka i pobiegła do salonu. Tak jak obiecała, wróciła szybko i podała intrygującemu Mikołajowi szklane pudełko z piernikami w środku - proszę chociaż to wziąć - podała mu, a ten bez wahania schował go do dużej kieszeni płaszcza, pokiwał głową i wyszedł na zewnątrz. Hermiona krzyknęła jeszcze za nim "Wesołych świąt", ale nie była pewna, czy to usłyszał. Postanowiła wrócić do swoich gości.
- I co, dowiedziałaś się kto się przebrał ? - zapytał zaciekawiony Harry.
- Niestety nie - odpowiedziała smutno i usiadła na swoim miejscu, gdzie obok leżało czerwone pudełeczko owinięte złotą wstążką.
- Nie przejmuj się - wtrącił Seamus - proponuję zjeść te wszystkie dania, póki jeszcze są ciepłe, a następnie zabrać się za rozpakowywanie prezentów. Kto jest za, ręka w górę - dodał, a wszyscy unieśli zgodnie swoje dłonie.
W Malfoy Manor kolacja była bardziej uroczysta, w mniejszym gronie i bez większych niespodzianek. Jak na arystokratyczną rodzinę przystało. W salonie, obok dużej choinki ozdobionej w odcienie srebra, przy stole siedziały trzy osoby.
- Draco, opowiedz mi, jak w tym roku wyglądał bal Bożo Narodzeniowy ? - spytała seniorka Rose, upijając łyk wytrawnego wina.
- Przykro mi babciu, ale nie mogę Ci odpowiedzieć na to pytanie, gdyż jeszcze się nie odbył. Dyrektorka przełożyła go na styczeń - odpowiedział zgodnie z prawdą.
- A czy Ty, wnuczku będziesz go organizował ? - dopytywała dalej. Rose zawsze interesowała się życiem swojego wnuczka. Mimo tego, że jej syn wybrał złą drogę, to zawsze wierzyła, że dla Draco nie jest jeszcze za późno. Podczas wojny ukryła się w małym miasteczku, w domku, który od dawna stał pusty. Narcyza go znalazła i pomogła w urządzeniu, aby kobiecie niczego tam nie brakowało. Kiedy jej syn trafił do Azkabanu, dostała list, że może wracać. Od tamtej pory Narcyzę traktuje jak własną córkę.
-Tak babciu. Jestem prefektem naczelnym, a więc należy to do moich obowiązków - upił łyk i po chwili dodał - a Ty jak się czujesz? Co z Twoim zdrowiem ?
- Czuję się już o wiele lepiej. Myślę, że jeszcze mogłabym poderwać jakiegoś kawalera - uśmiechnęła się do wnuczka i zakończyła posiłek.
- Oj babciu - odpowiedział jej Draco i pokręcił głową. On również bardzo ją lubił. Ze swojego dzieciństwa pamiętał przede wszystkim stanowczość i żelazne zasady ojca, ale miał kilka dobrych wspomnień i to one właśnie były związane z babcią.
- Dziękuję Narcyzo, wszystko było przepyszne. Może teraz rozpakujemy prezenty? - zaproponowała Rose i podeszła do choinki.
- Niech tak będzie - odpowiedziała Narcyza i wezwała do siebie skrzata, aby uprzątnął stół i pozmywał naczynia.
Przy Privet Drive 4 kończyło się właśnie rozpakowywanie prezentów. Zostały jedynie te, które przyniósł tajemniczy Mikołaj. Każdego ciekawiło, co dostał od nieznajomego i czy podarunek był trafiony.
- Ej, ja dostałem zestaw małego pirotechnika - skomentował Finnigan, który jako pierwszy otworzył swój prezent.
- Ja mam bon zniżkowy do tego nowego sklepu z rzeczami do Quiddicha - wtrącił Ron.
- Mój raczej już mi się nie przyda - powiedział Nevill - to książka ''Jak poderwać dziewczynę i sprawić, żeby nie uciekła na pierwszej randce?" - przeczytał tytuł i pocałować swoją dziewczynę, która otrzymała kolejną parę kolczyków, w kształcie rzodkiewek.
- Ja też dostałam książkę. Jak tylko dowiem się, kim był ten Mikołaj, to skopię mu tyłek! - krzyknęła Ginny - "Nerwica - jak nad nią panować?", no bardzo śmieszne, na prawdę - dodała po chwili, kiedy wszyscy się zaśmiali - nawet Ty Harry jesteś przeciwko mnie ? No dalej, pochwal się tym, co Ty dostałeś ?
- To co Ron. Bon zniżkowy do sklepu z Quiddichem czyli całkiem użyteczny. A Ty Hermiono ?
- Pamiętacie nasze ostatnie wyjście do Hogsmeate ? Oglądaliśmy wtedy pióra. Na wystawie pojawił się najnowszy i najdroższy model. I właśnie ja je dostałam. Jest śliczne, prawda ? - mówiła przejęta Hermiona.
- Tak, to to pióro - skomentował Harry i podszedł, aby je bliżej obejrzeć. Myślał, że może jest na nim jakiś grawer, ale niestety się pomylił - jedno jest pewne. Ten Mikołaj musi nas znać od dłuższego czasu.
- A czy warto się nad tym zastanawiać ? Skoro nam to wszystko podarował, to oznacza, że nas lubi. Wróg raczej nie byłby taki uprzejmy. Może zagramy w Ekspodującego Durnia ?
- zaproponowała Luna.
- Masz rację. W końcu jesteśmy tu po to, aby dobrze się bawić, a nie tylko zamartwiać - poparł ją Nevill. Chwilę później nikt już nie pamiętał o tym, a jedynie zastanawiał się jak zostać zwycięzca w czarodziejskiej grze.
Następny tydzień minął szybko. Częstym gościem na Privet Drive 4 była Ginny. Uświadomiła sobie, że prawdziwym uczuciem darzy tylko Harry'ego, a Blaise, to ślizgon, który od zawsze był znany z tego, że podrywa wszystkie dziewczyny. Sama przed soba przyznała, że może w pewnych momentach czuła przy nim szybsze bicie serca, ale to było chwilowe. Bała się tylko tego, że kiedy go zobaczy,to wszystko wróci, ale postanowiła, że drugi raz mu nie ulegnie. Nastał ostatni dzień roku. Hermiona nie czuła się za dobrze. Od dwóch dni miała gorączkę i męczył ją katar. Do tego to bolące gardło...Stała właśnie w kuchni i nalewała kawę do dużego dzbanka, kiedy w okno zastukała sowa. Gryfonka bez wahania otworzyła szybkę, odebrała pocztę i wręczyła sówce kawałek piernika. Następnie nałożyła na tacę filiżanki, talerz z przekąskami, a pod pachą zabrała to, co przyniosła sowa i udała się do salonu.
- Mam kawę i pocztę, Ron proszę pomóż mi - poprosiła gryfona, a ten wykonał jej polecenie. Zabrał od niej tacę i postawił na stole rozlewając dla każdego ciepłego napoju.
- To do Ciebie Ginny...Harry, Twój list i "Prorok codzienny"....o Ron i dla Ciebie, reszta jest zaadresowana do mnie - mówiła i podawała listy. Każdy otrzymał przypominającą wiadomość z Hogwartu, że do jutra do kolacji każdy ma się zjawić w szkole.
- Jak to do jutra ? - zdziwił się Ron.
- No tak, dyrektorka mówiła to przed wyjazdem. Trzeba słuchać uważnie - pouczyła go Hermiona i przeglądała dalsze listy.
- Ona ma rację, ja też to słyszałam - wtrąciła Ginny - dyrektorce chodzi o to, żeby nie imprezować zbytnio i wrócić normalnie do szkoły. Co roku było tak, że kilka osób przyjeżdżało parę dni po terminie, a i tak musieli się zgłaszać do skrzydła szpitalnego po eliksiry wzmacniające.
- Dostałam list od Mikołaja ! - krzyknęła nagle Hermiona.
- Co ? - powiedzieli jednocześnie gryfoni.
- No tak, na kopercie jest napisane: "Hermiona Granger, osoba, która była ładnie ubrana podczas kolacji Bożego Narodzenia i podarowała mi słoik z piernikami" - przeczytała i szybko otworzyła kopertę, w której znajdował się niedługi list. Czytała po cichu i była pod wrażeniem.
"Witaj. To ja, Mikołaj, który przyniósł Wam prezenty. Mam nadzieję, że się podobały. Zapewne zastanawiasz się kim jestem, ale na chwilę obecną nic Ci nie zdradzę. Jeśli będziesz chciała mi odpisać i rozwinąć naszą konwersację, to stuknij różdżką w kopertę i powiedz: "Tajemniczy Mikołaj". Wtedy ten list do mnie dotrze. Mam nadzieję, że mi odpowiesz. Czekam z niecierpliwością".
- No co jest tam napisane? Wyznał w końcu kim jest? - spytał zaciekawiony Ron.
- Słucham? Aaa..nie, niestety nie. Podziękował za pierniki - odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Ostatnio myślałem o tej osobie. Zna nas, wiem co lubimy, albo jacy jesteśmy...nie Ginny, żadna aluzja do Ciebie - dodał po chwili, kiedy spojrzał na minę swojej dziewczyny - moim zdaniem tym Mikołajem jest Oliver Wood - po tym zdaniu zapadła chwilowa cisza.
- Jak się nad tym zastanowić, to możesz mieć rację - skomentowała Ginny - w końcu jak był na stażu w Hogwarcie, to czas spędzał głównie z Tobą...
- Może macie racje...Tylko po co te podchody? - spytała, ale wiedziała, że jest to pytanie retoryczne. Jednak czy to możliwe, że Oliver się w niej zakochał? Jak to? On? Nigdy jakoś nie mieli się ku sobie. Zawsze była to tylko przyjaźń. Wiedziała jedno. Musi sobie to na spokojnie przemyśleć i nie robić nic pochopnie. Jej przemyślenia przerwał dźwięk zegara, który wybił godzinę osiemnastą.
- Musimy się zaraz zbierać ! - krzyknęła Ginny i szybko pobiegła do pokoju Harry'ego, aby się przyszykować. Imprezę sylwestrową organizował Seamus u siebie w domu.
- Hermiona, jesteś pewna, że z nami nie idziesz ? - dopytywał Harry.
- Nadal źle się czuję i wolę zostać w domu. Położę się wcześniej spać - odpowiedziała spokojnie i wysmarkała w chusteczkę noc.
- Może z Tobą zostanę ? Nie będziesz czuła się samotnie? - zmartwił się Ron. Mimo tego, że nie byli już razem i wiedział, że nie stworzą już związku, to nadal się o nią troszczył i zaczął traktować jak siostrę.
- Nie, idź z nimi. Spokojnie, ja obejrzę jakiś film, wypiję eliksir wzmacniający i się położę - odparła i skierowała się do kuchni, aby zrobić sobie ciepłej herbaty.
- Jeszcze nie poszła na imprezę, a już jej potrzebny eliksir wzmacniający - zażartował Harry.
- Słyszałam ! - krzyknęła gryfonka i również się zaśmiała. Pół godziny później trójka gryfonów była już w przedpokoju i zakładała ciepłe płaszcze.
- Bawcie się dobrze - powiedziała na odchodne, kiedy już wychodzili. Sama ubrała szlafrok, wzięła duży koc i udała się do salonu. Włączyła telewizor, okryła się szczelnie i popijała gorący napój. Nie mogła się jednak skupić na filmie, ponieważ jej uwagę zwracał list od tajemniczego Mikołaja. Przeczytała go kilka razy i coraz bardziej jej świadomość podpowiadała, że może to być Oliver. Postanowiła, że wejdzie w tą jego "grę". Wzięła pustą kartkę, pióro i zaczęła tworzyć krótką odpowiedź.
"Witaj tajemniczy Mikołaju. Prezenty jak najbardziej w gust, jednak na chwilę obecną lepiej się nie ujawniaj, ponieważ Ginny może zrobić Ci krzywdę. Dziękuję za komplement na zaadresowanej kopercie. Czy istnieje szansa na spotkanie?"
W szufladzie znalazła kopertę , włożyła do niej list, stuknęła różdżką i powiedziała "tajemniczy Mikołaj". Chwilę później z jej rąk list się ulotnił i nie było po nim śladu. Gryfonka wróciła na kanapę i dopiero teraz skupiła się na transmitowanym filmie.
Tymczasem w Malfoy Manor młody dziedzic majątku leżał u siebie w pokoju i rozmyślał o tym, co się wydarzyło w minionym tygodniu. Narcyza razem z Rose wyjechała na wypoczynek i mają wrócić dopiero na początku stycznia, kiedy on już będzie w szkole. Kilka razy odwiedził go Blaise, aby poużalać się nad własnym losem i ciągle powtarzał, że Ginny jeszcze do niego wróci. Draco, jako przyjaciel oczywiście go pocieszał i obiecał w tym pomóc, choć nie widział w tym żadnego sensu. Przecież ślizgoni mogą mieć każdą kobietę. Tylko dlaczego akurat interesują się tymi, które są nieosiągalnie? Może dlatego, aby udowodnić sobie, że niemożliwe nie istnieje. Cieszył się, że trochę odpoczął przez ten tydzień. Zrobił w końcu porządek w swoim pokoju i powyrzucał rzeczy, których nie używał już od dawna. Leżał teraz i zastanawiał się jak ma przeprowadzić rozmowę z Granger, aby nie wyszło na to, że chce mieć z nią kontakt, ale też, aby ona nie pomyślała, że mogą się przyjaźnić. Przemyślenia przerwało stukanie sowy w okno. Wziął od niej pocztę i zaczął przeglądać. Standardowo nowe wydanie "Proroka codziennego", kolejna prośba od szefa sklepu z rzeczami do Quiddicha o zostanie twarzą nowego modelu miotły i dwa listy z Hogrartu. Jeden przypominający o tym, że jutro do kolacji ma się pojawić w szkole, a drugi? No właśnie zawsze przychodził tylko jeden. Czym prędzej go otworzył i zaczął czytać.
- No to się Granger ucieszy...
* Witajcie ! Mam nadzieję, że nie zawiodłam Waszych oczekiwań i rozdział się spodobał :) Następny standardowo za tydzień. A tymczasem liczę na ślad w postaci komentarza niżej :) To mój motywator do dalszej pracy ! :) Buziaki !