- Granger, dobrze się czujesz? - zapytał Draco, widząc dziwną minę dziewczyny.
- Tak, jest okay. Mam rozumieć, że ostatnia dzisiejsza atrakcja została już wybrana? - odpowiedziała z przekąsem, otrzepując śnieg z płaszcza. Chłopak uśmiechnął się szerzej, ale mina mu zrzedła, kiedy Hermiona pogroziła mu palcem.
- Bądź świadomy tego, że jeśli się upijesz, to zostawię cię tutaj samego i wrócę do Hogwartu. Będziesz zdany jedynie na siebie - popatrzył na nią z politowaniem.
- Mam ci przypomnieć, kto jakiś czas temu tak się upił z Gryfonami, że ledwo trafił do dormitorium? - wymamrotała pod nosem coś o pamiętliwych Ślizgonach z przerośniętym ego, a widząc jego szaleńczy wzrok, machnęła ręką i powiedziała:
- Nie wracajmy do tego. Chodź, czas ucieka - piętnaście minut później byli na miejscu. Nad głównym wejściem powieszono kolorowe lampki, które układały się w napis Kraina rozrywki. Kiedy weszli do środka doznali małego szoku. Mimo że była czternasta, w klubie bawiło się mnóstwo osób.
- Nie wiedziałem, że mugole są tak rozrywkowi i bawią się w środku dnia. Nie macie żadnych obowiązków, czy jak? - zapytał Draco z ciekawością, rozglądając się dookoła. Hermiona nie zdążyła odpowiedzieć, bo podszedł do nich młody chłopak i wziął ich płaszcze. Na wszelki wypadek dziewczyna zostawiła torebkę przy sobie. Korzystając z okazji, blondyn włożył tam swoją różdżkę. Potem przeszli bliżej środka i popatrzyli po sobie. Arystokrata uśmiechnął się szeroko.
- To od czego zaczynamy? Myślisz, że mają tu whisky? - zapytał, pocierając ręce z radości. W odpowiedzi dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Nie wiem, ale możemy zapytać barmana - zaproponowała i zaczęli wypatrywać baru. Wtedy podeszła do nich kelnerka z tacą pełną kolorowych ciasteczek.
- Witamy w Krainie rozrywki. Zachęcam do spróbowania smakołyków i życzę udanej zabawy - powiedziała, podsuwając im pod nosy tacę. Hermiona od razu wzięła dwa ciastka.
- Ja dziękuję - mruknął Draco - Nie lubię słodyczy, a poza tym koleżanka wzięła za nas oboje.
Kelnerka kiwnęła głową i odeszła.
- Nie wiesz co tracisz. W środku tego ciastka jest płynna, ciepła czekolada. Mmmm… pyszności! - zachwycała się Gryfonka. Blondyn skrzywił się.
- Dobrze, że nie rzuciłaś się na całą tacę - zażartował, a kiedy zobaczył, że chciała coś odpowiedzieć, kontynuował wypowiedź: - Lepiej poszukajmy baru, bo chciałbym spróbować tutejszych trunków.
Kiedy dotarli do baru, oczy Ślizgona zaświeciły się z radości. Ilość trunków przeszła jego najśmielsze oczekiwania. Były ustawione kolorystycznie na półkach sięgających aż do sufitu. Nagle za barem pojawił się młody chłopak z czarującym uśmiechem na ustach.
- Witajcie, co podać? - zapytał, przecierając ścierką głęboką szklankę.
- A co mógłbyś nam zaproponować? - odpowiedział pytaniem na pytanie Draco, ciesząc się jak małe dziecko z tego, że za chwilę wypije coś mocniejszego. Barman odwrócił się i zaczął szukać czegoś konkretnego, a on zwrócił się do Hermiony: - Słuchaj, Granger, zapłać za mnie, a ja ci później oddam, dobrze?
- Niech będzie, ale nie szalej za bardzo - mruknęła. W tym momencie barman na nich spojrzał.
- To nasze menu, jestem pewien, że znajdziecie coś dla siebie, a poza tym to jestem Jakob. Tutaj wszyscy mówią do mnie po imieniu - wyjaśnił, wręczając im kartę trunków.
Draco był zajęty studiowaniem karty, dlatego Hermiona uśmiechnęła się do barmana i zapytała:
- To nowy klub, prawda?
- Tak, otworzyliśmy go tydzień temu. W okolicy nie było żadnej knajpy i jak widać po ilości klientów, to był strzał w dziesiątkę. Codziennie odwiedzają nas tłumy, a to wszystko dzię…
- Jakob, w tej chwili chodź posprzątać zaplecze. Dawno nie widziałem tu takiego bałaganu! - przerwał mu otyły mężczyzna, który prawdopodobnie był jego szefem.
- Już idę. Znajdźcie wolny stolik, a jak coś wybierzecie, poproście jedną z kelnerem i ona przyniesie wasze zamówienie. Na pewno je rozpoznacie wśród tłumu, bo chodzą z tacami pełnymi czekoladowych…
- Jakob! - krzyknął szef.
- Idę! Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy - mruknął, a potem zniknął z pola widzenia.
Hermiona poczuła, że się rumieni. Mimo że go nie znała, była nim zauroczona. Nie dane jej było tego dokładnie przemyśleć, ponieważ usłyszała głos Dracona:
- Chodź, Granger, widzę pusty stolik.
Przytaknęła i poszła krok w krok za nim. Kiedy zajęli miejsca, blondyn przywołał kelnerkę.
- W czym mogę służyć? Może spróbujecie naszych ciasteczek? - spytała niewinnym głosem, chociaż jej wygląd w ogóle o tym nie świadczył. Miała na sobie krótką spódniczkę, która ukazywała zgrabne nogi i białą bluzkę ze sporym dekoltem. Draco popatrzył na nią i uśmiechnął się lekko.
- Chętnie - powiedział i wziął dwa ciastka, a potem Hermiona zrobiła to samo.
- Myślałam, że nie lubisz słodyczy - syknęła, nachylając się do niego.
- Cóż, wszystko zależy od tego, kto je podaje.
Hermiona przewróciła oczami i burknęła pod nosem, że idzie poszukać toalety.
Kilka minut później wracała do głównej sali i nagle ktoś złapał ją w pasie, ciągnąc do małego pokoiku. Chciała krzyknąć, ale gdy się odwróciła, zorientowała się, że to Jakob.
- Posłuchaj mnie, Hermiono. Dzisiaj jestem zajęty i nie mamy okazji spokojnie porozmawiać, ale gdybyś chciała, to tutaj jest mój numer telefonu i adres. Mam nadzieję, że się odezwiesz, a teraz muszę wracać do pracy, bo mój szef jest dzisiaj kłębkiem nerwów - powiedział i chwilę później zniknął. Dziewczyna stała całkowicie zszokowana, ale jakiś czas później schowała karteczkę do torebki i wróciła do swojego towarzysza. Siedział przy stoliku z zadowoloną miną. Zauważyła, że wypił już dwa drinki i zjadł sześć ciastek.
- Gdzie byłaś? Już myślałem, że się obraziłaś albo że byłaś o mnie zazdrosna - zakpił, odsuwając jej krzesło, aby mogła usiąść. Chciała coś powiedzieć, ale nagle wyjął spod stolika dwa czekoladowe ciastka.
- To dla ciebie - dodał, uśmiechając się szeroko - Widzisz, pomyślałem o tobie. Jestem taki przezorny. Słysząc jego wypowiedź, zachichotała i po chwili oboje się śmiali. Nagle DJ zagrał ulubioną piosenkę Hermiony. Otworzyła szeroko oczy i utkwiła wzrok w blondynie.
- To moja ulubiona piosenka! Może zatańczymy? - spytała, mając nadzieję, że jej nie odmówi.
- Chętnie, Granger - odparł krótko i wyciągnął ją na parkiet. Utwory były dość szybkie, więc nie musieli się obawiać, że będą tańczyć coś wolnego. Nagle Gryfonka zauważyła specjalny parkiet do gry tanecznej i od razu pobiegła w tamtą stronę, ciągnąc za sobą blondyna.
- To super urządzenie. Musisz stanąć na jednym polu, a ja na drugim. W tych ekranach pojawią się tancerze, a my mamy za zadanie powtarzać ich ruchy. Na koniec zostaną przyznane punkty i jedno z nas zwycięży. Wchodzisz w to? - zapytała podekscytowanym tonem.
- No pewnie! Włączaj!
Draco był po wrażeniem tego mugolskiego urządzenia. Stanął w wyznaczonym miejscu i czekał, aż maszyna zostanie uruchomiona.
- Na początek musimy przybić piątkę. Wtedy system nas zidentyfikuje - wyjaśniła i uniosła dłoń. On delikatnie ją klepnął i czekał na dalsze instrukcje.
- Tylko pamiętaj, że to odbicie lustrzane. Uwaga, zaczynamy! - krzyknęła.
Grali w tę grę przez dłuższy okres czasu, aż do momentu, kiedy ustawiła się za nimi długa kolejka. Kiedy usiedli przy stoliku, aby trochę odpocząć, uśmiechy nie schodziły z ich twarzy. Najwidoczniej taka odskocznia od codzienności była im potrzebna. Trochę szumiało im w głowach od wypitych drinków, ale nie zamierzali jeszcze opuścić tego miejsca. Zdziwili się, gdy zauważyli kelnerkę, chociaż żadne jej nie wołało. Kobieta uśmiechnęła się i poczęstowała ich łakociami. Nie mieli sumienia jej odmówić. Ten krótki posiłek sprawił, że wróciła i energia i jeszcze mogli się pobawić.
- Może zobaczymy jakieś inne atrakcje klubu? - zaproponował Draco, wstając z miejsca i oferując Hermionie swoje ramię. O dziwo, nie protestowała, tylko szła z nim ramię w ramię.
- Wiesz co, mam ochotę potańczyć, a ty jesteś świetnym tancerzem! W sumie z nikim tak dobrze się nie bawiłam - powiedziała szczerze.
Wypite drinki i słodkości sprawiły, że dwójka czarodziei zapomniała o całym świecie. Nie mieli pojęcia, że słowa które wypowiadają i ich szalone pomysły, doprowadzą do poważnych kłopotów.
Tymczasem do Hogwartu wrócili już młodzi czarodzieje. Na samej górze zamku odbywała się poważna rozmowa w gabinecie dyrektorki. Harry wraz z Zabinim siedzieli na przeciw McGonagall i wpatrywali się w jej srogie spojrzenie.
- Czy jesteście pewni, że to już wszystkie informacje, które chcecie mi przekazać? - spytała ponownie dyrektorka i zapisała coś na kartce leżącą przed nią.
- Tak, pani profesor. Ja bym się tak bardzo nie przejmował i poza tym to ufam, że...- odpowiedział jej Blaise dość nonszalanckim tonem.
- Słucham? Panie Zabini, czy sądzi pan, iż nagłe zniknięcie pary głównych prefektów oraz żadnych oznak życia od trzech dni to jest fakt, którym nie trzeba się przejmować?
*Witajcie drodzy czytelnicy! Jak rozdział? :) Jestem ciekawa czy nie zawiodłam Waszych oczekiwań :) Piszcie! :)