poniedziałek, 5 grudnia 2016

Rozdział 27

Jeden list przypominał o tym, że jutro do kolacji ma się pojawić w szkole, ale czego mógłby dotyczyć drugi? Zawsze przychodził tylko jeden. Pospiesznie go otworzył i przeczytał.
— No to się Granger ucieszy — mruknął sarkastycznie pod nosem.
Ubrał się ciepło, spakował najpotrzebniejsze rzeczy i teleportował się na Privet Drive 4. Kiedy stanął przed drzwiami, chwilę zastanowił się nad tym, co powie. Nawet nie zorientował się, że położył rękę na świątecznie ozdobionej kołatce. Kilka sekund później drzwi się otworzyły.
- Malfoy? Co ty tu robisz? - spytała zaskoczona Hermiona. Draco skanował ją wzrokiem, a raczej to jak była ubrana. Nie wyglądała zbyt… zachwycająco. Włosy spięła w niedbałego koka, nos czerwienił się od kataru, a dodatkowo miała na sobie gruby, wełniany szlafrok.
- Granger, wpuścisz mnie do środka, czy będziemy tu rozmawiać? - zagaił, nie spuszczając z niej wzroku. - Jest zimno, a ty wyglądasz tak, jakbyś się przeziębiła.
Uniosła brew ze zdziwieniem i wpuściła go do środka. Gdy przeszedł przez próg, szybko zamknęła drzwi i stanęła obok niego z rękami założonymi pod boki.
- Powieś tu swój płaszcz i powiedz wreszcie, co cię tu sprowadza -  uśmiechnął się pod nosem.
- Wszystko w swoim czasie - odpowiedział wymijająco, co bardzo ją zirytowało. Przeszli do salonu i wtedy wręczył jej tajemniczy list. Spojrzała na niego pytającym wzrokiem.
- Co to jest? - zapytała. Westchnął przeciągle.
- List, który dotyczy także ciebie. Przeczytaj, a ja zrobię sobie kawę - mruknął i przeszedł do kuchni. Bardzo dobrze znał układ tego mieszkania, ponieważ kiedyś już tutaj był. Przeszło miesiąc temu podjął się trudnego zadania sprowadzenia współlokatorki do Hogwartu, która po zdradzie Rona bardzo się załamała i nie chciała nikogo widzieć. W tym samym czasie Hermiona rozłożyła list i zaczęła czytać:

Szanowny Panie Malfoy,
Ministerstwo wydało nowe rozporządzenie, z którego wynika, że jutro z samego rana  pan i panna Granger powinniście pojawić się w Hogwarcie, żeby przywitać i oprowadzić po szkole nowych wizytatorów. Z tego co mi wiadomo mają przybyć do szkoły o dziewiątej. 
Proszę o wszystkim poinformować pannę Granger. Z tego co wiem, dzisiejszy wieczór spędza w domu. Nie przyjmuję żadnych sprzeciwów.
Z poważaniem,
Minerva McGonagall
Dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie

- Że co? - jęknęła zdziwiona dziewczyna i usiadła na kanapie.
- Łagodnie zareagowałaś - skomentował blondyn, przechodząc z kuchni do salonu. Zmierzył ją wzrokiem i usiadł na kanapie, obserwując przy okazji dalszy rozwój sytuacji.
- Skąd McGonagall wiedziała, że będę w domu? Po co w szkole wizytatorzy? Dlaczego nie wysłała tego listu do mnie? - pytała Hermiona samą siebie, śledząc wzrokiem treść listu.
Draco uniósł jedną brew.
- Mnie się pytasz? -  Zmroziła go wzrokiem, co skomentował ironicznym uśmiechem.
- Nie, po prostu czasem rozmawiam z kimś mądrym - odpowiedziała, wskazując samą siebie -  Cóż, nie ma co tracić czasu. Pójdę się spakować, napiszę list do Harry’ego i jeszcze dziś wrócimy do Hogwartu. Będziemy mieli czas, żeby się przygotować. Co o tym sądzisz? - 
Uznała, że powinna zapomnieć o tym co było i iść naprzód. Owszem zachował się źle wobec niej, ale ona nie chciała się z kim kłócić. Nie chciała wprowadzać nerwowej atmosfery, szczególnie przed jutrzejszym zadaniem, które powierzyła im dyrektorka.
- Granger, ja też muszę się spakować, dlatego trochę zmodyfikujemy twój plan. Spakuj się, a ja tu poczekam. Potem teleportujemy się do mnie i stamtąd prosto do Hogwartu. Może tak być? - spytał, upijając łyk napoju.
- Niech będzie - Wstała z kanapy i skierowała się w stronę schodów na piętro. Draco w tym czasie rozglądał się po salonie. Oprócz świątecznych ozdób, których w jego mniemaniu było stanowczo za dużo, na ścianach wisiało wiele zdjęć. Osoby uchwycone na fotografiach uśmiechały się szeroko i aż go zemdliło od tej słodkości. Usiadł na kanapie i dopił resztę kawy. Piętnaście minut później Hermiona zeszła po schodach, trzymając w ręce walizkę.
- Jestem gotowa - powiedziała głośno, zwracając tym samym jego uwagę. Zerknął na nią i mało brakowało żeby jęknął z zaskoczenia. Wyglądała zupełnie inaczej. Czarne rurki pasowały do jasnego swetra, a włosy splotła w warkocz.
- Wyglądasz o wiele lepiej - wymamrotał. Uśmiechnęła się lekko.
- To był komplement? - spytała, nie ukrywając zaskoczenia. Chciał coś powiedzieć, ale nie dała mu szansy dojść do głosu. Spojrzała na torbę, którą ustawił w korytarzu.
- Co masz w tej torbie? - mimowolnie popatrzył w tamtą stronę i wtedy przypomniał sobie, że zabrał ją ze sobą.
- Niedługo się tego dowiesz, ale teraz napisz wiadomość do Pottera i się zbieramy odpowiedział, przenosząc jej torbę do przedpokoju. Początkowo chciał jej to wyjaśnić tutaj, ale skoro zgodziła teleportować się do jego posesji, postanowił skorzystać z okazji i nie marnować ani sekundy swojego cennego czasu. Kilka sekund później wylądowali w salonie Malfoy Manor. Draco, jak na dżentelmena przystało, zabrał płaszcz Gryfonce i zaniósł do przedpokoju. Gdy wrócił, siedziała na kanapie i rozglądała się dookoła. Podszedł bliżej i usiadł naprzeciwko niej.
- Może najpierw zacznę od zawartości mojej torby, bo chciałbym to wyjaśnić zanim będziemy w Hogwarcie. Dostałem od Ciebie prezent na święta. Pudełko na moje ego, cóż nawet tego nie skomentuję i Tobie też nie radzę, bo mogę być niemiły. Naprawdę, Granger, przestań się tak ironicznie uśmiechać. Zapewniam Cię, że z moim ego jest wszystko w porządku. Dałaś mi też słodycze i ten niebieski sznurek. Możesz mi wyjaśnić, do czego on służy? - zapytał, wyjmując wszystko z walizki. Hermiona w odpowiedzi uniosła rękę do góry.
- Spójrz na mój nadgarstek - powiedziała. Chłopak popatrzył na jej rękę i po chwili dostrzegł, że ma na niej identyczny sznurek we wrzosowym kolorze.
- Dobra i co z tego? Ja też mam go sobie zawiązać na ręce? - dopytywał, a z każdym wypowiedzianym słowem, upewniał się, że ten pomysł jest bardzo absurdalny. Dziewczyna skinęła głową.
- No tak. Czarodzieje wierzą, że ten sznurek przynosi szczęście, a niektórzy nawet uważają, że między sznurkami występują połączenia kolorystyczne, które łączą je w pary - mówiła z przejęciem. Oczywiście pominęła fakt, że przeczytała o tym w Żonglerze, który dostała od Luny, ale nie zaszkodziło trochę podkoloryzować. Draco zamrugał dwa razy, a potem nachylił się w jej stronę.
- Granger, czy ty jesteś aż tak zdesperowana, żeby wierzyć w takie głupoty? Litości! - 
machnął ręką i zaczął wyjmować kolejne rzeczy z walizki.
- Z racji tego, że jestem dobrze wychowany… nie no Granger, nie rób takiej miny, to nie jest śmieszne, co ja chciałem? A tak, ja także mam coś dla ciebie - mruknął, podając jej dwa pudełka - Jeden jest ode mnie, a drugi od mojej matki. Hermiona otworzyła szeroko oczy.
- Merlinie, kompletnie o niej zapomniałam! Jest już w domu? Jak się czuje? - spytała z przejęciem. Ślizgon uśmiechnął się lekko, widząc jej ekscytację, ale szybko jego twarz przybrała maskę obojętności.
- Matka czuje się świetnie, ale teraz nie ma jej w domu, bo pojechała z babcią w góry i wrócą na początku stycznia - wyjaśnił - Dobra, Ty rozpakuj prezenty, a ja idę na górę się spakować.
Po czym skierował się na piętro, zostawiając ją samą w salonie.

Hermiona spoglądała na odchodzącego Ślizgona, nie potrafiąc ukryć zdziwienia i dobrego humoru. Ciekawiło ją to, dlaczego tak odpowiada jej towarzystwo chłopaka. Gdyby ktoś kilka tygodni temu powiedział jej, że będzie siedzieć w Malfoy Manor uśmiechnięta od ucha do ucha, to kazałaby mu się popukać w głowę. O dziwo nawet przeziębienie trochę ustąpiło.
Mimochodem spojrzała na dwa prezenty, które obecnie spoczywały na jej kolanach. Każdy był starannie owinięty złotą wstążką. Pociągnęła za jedną z nich i pudełko otworzyło się w cztery strony. Zauważyła przezroczystą kulę, a w środku niewielką dziewczynkę patrzącą jej w oczy. Do podarunku doczepiono karteczkę:

Spokojnych świąt Bożego Narodzenia. Dotknij różdżką kuli, a wtedy pokaże co potrafi.

Narcyza Malfoy
PS. Jeszcze raz dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłaś.


Dziewczyna uśmiechnęła się, wyjęła różdżkę z kieszeni spodni i końcem dotknęła kulę. Kilka sekund później postać zaczęła tańczyć balet. W tle cicho brzmiała muzyka poważna, którą Gryfonka tak bardzo lubiła. W jej głowie było tysiące myśli, które w dużej mierze dotyczyły tego, skąd rodzina Malfoyów tak wiele o niej wie? To było miłe, ale także… niepokojące.
Odgoniła złe myśli, odłożyła ten piękny prezent i wzięła się za rozpakowywanie podarunku od Dracona. Zastanawiała się, co mógłby jej dać. W sumie nie spodziewała się niczego spektakularnego, chociaż z nim nigdy nic nie wiadomo. Najpierw zobaczyła nietypowy kwiat róży. Nie miał kolców na łodydze, a płatki były w kolorze wrzosowym. Zapach od razu ją oszołomił. Pokręciła głową, otrząsając się z szoku i zauważyła książkę "Jak z przemądrzałej kujonki zmienić się w prawdziwą kobietę?"
- Dupek - zawołała, nie zdając sobie sprawy z tego, że Draco schodzi po schodach. Kiedy dotarło do niej, że powiedziała to na głos, zakryła usta ręką, ale było już za późno, ponieważ chłopak stał nonszalancko oparty o drzwi do salonu i kręcił głową z politowaniem.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo mi tego brakowało. Mam rozumieć, że w taki sposób wyrażasz swój zachwyt? Cóż, wystarczyłoby zwykłe „dziękuję” -  Hermiona chciała coś powiedzieć, ale przerwał jej gestem ręki - Dobra, Granger, nie traćmy czasu. Niedługo dwudziesta pierwsza, więc powinniśmy się zbierać. Skierował się do przedpokoju po płaszcze. Kiedy podszedł do dziewczyny, ta spojrzała na niego nieufnie i zapytała:
- W jakiej księgarni kupiłeś tę książkę? - Draco przewrócił oczami.
- Granger, myślałem, że jesteś spostrzegawcza. Ta książka jest napisana przeze mnie dla Ciebie. To jedyny egzemplarz, a na pierwszej stronie znajduje się dedykacja - wyjaśnił, pomagając jej założyć płaszcz - ale przeczytasz ją dopiero w Hogwarcie - wziął do lewej ręki ich walizki, a prawą wystawił w jej stronę. Jednak Hermiona stała jak wryta. Nie mogła zrozumieć, co tu się na Merlina wyprawia? On napisał dla niej książkę? Ale, po co? Z zadumy wyrwał ją głos chłopaka.
- Chyba muszę to wpisać na listę swoich osiągnięć - mruknął sarkastycznym tonem, co skomentowała pytającym spojrzeniem - Mój prezent sprawił, że chociaż przez chwilę nie wiesz, co powiedzieć -  otworzyła usta, żeby odpłacić mu podobną ripostą, ale złapał ją za rękę, poczuli ucisk w okolicach pępka i teleportowali się z trzaskiem. W salonie prefektów naczelnych błysnęło delikatne światło i dwójka czarodziejów pojawiła się obok stolika. Rozejrzeli się dookoła siebie ze zdziwieniem, ponieważ było bardzo ciemno.
- Co tu tak ciemno? Lumos - powiedział Draco, kiedy ustawił walizki na ziemi. O dziwo zaklęcie nie podziałało - Lumos! - powtórzył, ale nadal nic się nie działo - Merlinie, co się dzieje? Granger, może ty spróbujesz?
- Lumos! - krzyknęła dziewczyna, ale także nie zapaliła światła - Poczekaj chwilę - kucnęła przy swojej walizce i wyjęła z niej mały przedmiot - latarkę. Włączyła ją i chociaż odrobinę rozjaśniła pomieszczenie. Nagle zauważyła kartkę leżącą na stole. Intuicja podpowiadała jej, że to coś ważnego. Oczywiście miała rację. Wzięła ją do ręki i przeczytała:

Szanowna panno Granger, panie Malfoy,
Jeżeli przybyliście do Hogwartu dzisiejszego wieczoru, to mam dla Państwa złą wiadomość. W ostatni dzień roku w całym zamku magia jest niemożliwa. To stara tradycja podtrzymywana od wielu lat. W dodatku w tym dniu nie pracują skrzaty domowe, co oznacza, że nikt nie pali w kominkach. Szczerze mówiąc, bardzo Wam współczuję, ponieważ ta noc nie będzie należała do najcieplejszych. Mam wielką nadzieję, że sobie poradzicie. Z samego rana wszystko wróci do normy, a o dziewiątej zapraszam na śniadanie, podczas którego otrzymacie dalsze instrukcje odnośnie oprowadzania przybyłych gości.

Z poważaniem
Minerva McGonagall
Dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.

PS. Jeżeli przybyliście rano, możecie uznać tę wiadomość za nieaktualną.

Przez chwilę oboje stali w ciszy i niemałym szoku. Dopiero teraz zaczęli wyczuwać zimno i chłód. Hermiona z włączoną latarką, która i tak nie dawała za wiele światła, poszła do łazienki i odkręciła powoli kurek. Wychodzi na to, że z dzisiejszego prysznica nici. Wzruszyła ramionami i wróciła do salonu. 
- Dobra Granger, użycz mi tego dziwnego urządzenia, bo muszę znaleźć grubą bluzę i dresy - powiedział, a gryfonka podała mu latarkę. Kiedy skierował się do swojego pokoju, ona wzięła swoją torbę i ruszyła do siebie. Kiedy była mała w jej miasteczku często były awarie prądu, więc nauczyła się odnajdywać w ciemnościach. Postawiła torbę na ziemi, podeszła do szafy i przebrała się w strój dresowy, do tego założyła grube skarpetki. Po chwili znajdowała się już w swoim łóżku przykryta kołdrą i dodatkowym kocem. Czekała, aż w końcu poczuje chociaż w małym stopniu odrobinę ciepła. Nic z tego. Wtedy usłyszała pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziała cichutko, gdyż przykryta była do tego stopnia, że widać jej było tylko oczy. 
- Granger, oddaje - podszedł i położył jej latarkę na biurku - i co? Trochę Ci cieplej? 
- Nie - odpowiedziała krótko i ponownie schowała się po kołdrą. 
- Dobra Granger, chodź...


* Witajcie :) I jak wrażenia po rozdziale ? Chętnie zapoznam się z Twoją opinią :) a w następnym  rozdziale dowiecie się trochę więcej o tajemniczym Mikołąju :) 

niedziela, 20 listopada 2016

Rozdział 26

Kiedy wszyscy już usiedli do stołu i zaczęli nakładać sobie pokarmy na talerze, ponownie zabrzmiał dzwonek do drzwi.
- Spodziewamy się kogoś jeszcze ? - spytał Harry, a Hermiona pokręciła przecząco głową. Kiedy już miał wstać otworzyć, do salonu wszedł niespodziewany gość w stroju Mikołaja.
- Ho ho ho, czy są tu jakieś grzeczne dzieci ? - powiedział dziwny głos i wszedł do salonu. Zapanowała idealna cisza. Wszyscy przyglądali się niewysokiej postaci w czerwonym stroju. Po chwili Harry przerwał milczenie.
- Przepraszam, ale my nie zamawialiśmy usługi "Mikołaj do domu" - upomniał grzecznie gospodarz domu. Mikołaj wzruszył ramionami, zdjął worek z pleców i powoli zaczął wyjmować niewielkie, kolorowe pudełka z małymi karteczkami przyklejonymi na górze. Zaczął chodzić dookoła stołu i kłaść obok każdego podarunek. Zdziwienie na twarzach innych pogłębiało się coraz bardziej. Każdy odpowiedział krótkie "dziękuję" i ponownie zapanowała cisza. Tajemniczy Mikołaj ukłonił się nisko i bez słowa skierował się w stronę drzwi wyjściowych. Hermiona nie mogła tak tego zostawić. Ruszyła za tajemniczym gościem.
- Przepraszam, chwileczkę - krzyknęła, a Mikołaj się odwrócił - oczekuje pan jakiejś zapłaty? - spytała jednocześnie starając  się rozpoznać tajemniczą postać. Było to trudniejsze niż jej się wydawało, ponieważ ogromna, biała broda przyklejona była na pół twarzy. Nie uzyskała jednak odpowiedzi, jedynie drobny gest przeczący głową - może zostanie pan z nami na kolacji ? - próbowała w jakiś sposób zatrzymać tajemniczego Mikołaja, aby się w końcu czegoś dowiedzieć. Tym razem również nie uzyskała odpowiedzi. Skryty w sobie gość poklepał jedynie worek, który był jeszcze do połowy zapełniony - rozumiem, że ma pan jeszcze dużo pracy...chwileczkę, proszę tu zaczekać, wracam za minutkę - powiedziała gryfonka i pobiegła do salonu. Tak jak obiecała, wróciła szybko i podała intrygującemu Mikołajowi szklane pudełko z piernikami w środku - proszę chociaż to wziąć - podała mu, a ten bez wahania schował go do dużej kieszeni płaszcza, pokiwał głową i wyszedł na zewnątrz. Hermiona krzyknęła jeszcze za nim "Wesołych świąt", ale nie była pewna, czy to usłyszał. Postanowiła wrócić do swoich gości.
- I co, dowiedziałaś się kto się przebrał ? - zapytał zaciekawiony Harry.
- Niestety nie - odpowiedziała smutno i usiadła na swoim miejscu, gdzie obok leżało czerwone pudełeczko owinięte złotą wstążką.
- Nie przejmuj się - wtrącił Seamus - proponuję zjeść te wszystkie dania, póki jeszcze są ciepłe, a następnie zabrać się za rozpakowywanie prezentów. Kto jest za, ręka w górę - dodał, a wszyscy unieśli zgodnie swoje dłonie.

W Malfoy Manor kolacja była bardziej uroczysta, w mniejszym gronie i bez większych niespodzianek. Jak na arystokratyczną rodzinę przystało. W salonie, obok dużej choinki ozdobionej w odcienie srebra, przy stole siedziały trzy osoby.
- Draco, opowiedz mi, jak w tym roku wyglądał bal Bożo Narodzeniowy ? - spytała seniorka Rose, upijając łyk wytrawnego wina.
- Przykro mi babciu, ale nie mogę Ci odpowiedzieć na to pytanie, gdyż jeszcze się nie odbył. Dyrektorka przełożyła go na styczeń - odpowiedział zgodnie z prawdą.
- A czy Ty, wnuczku będziesz go organizował ? - dopytywała dalej. Rose zawsze interesowała się życiem swojego wnuczka. Mimo tego, że jej syn wybrał złą drogę, to zawsze wierzyła, że dla Draco nie jest jeszcze za późno. Podczas wojny ukryła się w małym miasteczku, w domku, który od dawna stał pusty. Narcyza go znalazła i pomogła w urządzeniu, aby kobiecie niczego tam nie brakowało. Kiedy jej syn trafił do Azkabanu, dostała list, że może wracać. Od tamtej pory Narcyzę traktuje jak własną córkę.
-Tak babciu. Jestem prefektem naczelnym, a więc należy to do moich obowiązków - upił łyk i po chwili dodał - a Ty jak się czujesz? Co z Twoim zdrowiem ?
- Czuję się już o wiele lepiej.  Myślę, że jeszcze mogłabym poderwać jakiegoś kawalera - uśmiechnęła się do wnuczka i zakończyła posiłek.
- Oj babciu - odpowiedział jej Draco i pokręcił głową. On również bardzo ją lubił. Ze swojego dzieciństwa pamiętał przede wszystkim stanowczość i żelazne zasady ojca, ale miał kilka dobrych wspomnień i to one właśnie były związane z babcią.
- Dziękuję Narcyzo, wszystko było przepyszne. Może teraz rozpakujemy prezenty? - zaproponowała Rose i podeszła do choinki.
- Niech tak będzie - odpowiedziała Narcyza i wezwała do siebie skrzata, aby uprzątnął stół i pozmywał naczynia.

Przy Privet Drive 4 kończyło się właśnie rozpakowywanie prezentów. Zostały jedynie te, które przyniósł tajemniczy Mikołaj. Każdego ciekawiło, co dostał od nieznajomego i czy podarunek był trafiony.
- Ej, ja dostałem zestaw małego pirotechnika - skomentował Finnigan, który jako pierwszy otworzył swój prezent.
- Ja mam bon zniżkowy do tego nowego sklepu z rzeczami do Quiddicha - wtrącił Ron.
- Mój raczej już mi się nie przyda - powiedział Nevill - to książka ''Jak poderwać dziewczynę i sprawić, żeby nie uciekła na pierwszej randce?" - przeczytał tytuł i pocałować swoją dziewczynę, która otrzymała kolejną parę kolczyków, w kształcie rzodkiewek.
- Ja też dostałam książkę. Jak tylko dowiem się, kim był ten Mikołaj, to skopię mu tyłek! - krzyknęła Ginny - "Nerwica - jak nad nią panować?", no bardzo śmieszne, na prawdę - dodała po chwili, kiedy wszyscy się zaśmiali - nawet Ty Harry jesteś przeciwko mnie ? No dalej, pochwal się tym, co Ty dostałeś ?
- To co Ron. Bon zniżkowy do sklepu z Quiddichem czyli całkiem użyteczny. A Ty Hermiono ?
 - Pamiętacie nasze ostatnie wyjście do Hogsmeate ? Oglądaliśmy wtedy pióra. Na wystawie pojawił się najnowszy i najdroższy model. I właśnie ja je dostałam. Jest śliczne, prawda ? - mówiła przejęta Hermiona.
- Tak, to to pióro - skomentował Harry i podszedł, aby je bliżej obejrzeć. Myślał, że może jest na nim jakiś grawer, ale niestety się pomylił - jedno jest pewne. Ten Mikołaj musi nas znać od dłuższego czasu.
- A czy warto się nad tym zastanawiać ? Skoro nam to wszystko podarował, to oznacza, że nas lubi. Wróg raczej nie byłby taki uprzejmy. Może zagramy w Ekspodującego Durnia ?
- zaproponowała Luna.
- Masz rację. W końcu jesteśmy tu po to, aby dobrze się bawić, a nie tylko zamartwiać - poparł ją Nevill. Chwilę później nikt już nie pamiętał o tym, a jedynie zastanawiał się jak zostać zwycięzca w czarodziejskiej grze.

Następny tydzień minął szybko. Częstym gościem na Privet Drive 4 była Ginny. Uświadomiła sobie, że prawdziwym uczuciem darzy tylko Harry'ego, a Blaise, to ślizgon, który od zawsze był znany z tego, że podrywa wszystkie dziewczyny. Sama przed soba przyznała, że może w pewnych momentach czuła przy nim szybsze bicie serca, ale to było chwilowe. Bała się tylko tego, że kiedy go zobaczy,to wszystko wróci, ale postanowiła, że drugi raz mu nie ulegnie. Nastał ostatni dzień roku. Hermiona nie czuła się za dobrze. Od dwóch dni miała gorączkę i męczył ją katar. Do tego to bolące gardło...Stała właśnie w kuchni i nalewała kawę do dużego dzbanka, kiedy w okno zastukała sowa. Gryfonka bez wahania otworzyła szybkę, odebrała pocztę i wręczyła sówce kawałek piernika. Następnie nałożyła na tacę filiżanki, talerz z przekąskami, a pod pachą zabrała to, co przyniosła sowa i udała się do salonu.
- Mam kawę i pocztę, Ron proszę pomóż mi - poprosiła gryfona, a ten wykonał jej polecenie. Zabrał od niej tacę i postawił na stole rozlewając dla każdego ciepłego napoju.
- To do Ciebie Ginny...Harry, Twój list i "Prorok codzienny"....o Ron i dla Ciebie, reszta jest zaadresowana do mnie - mówiła i podawała listy. Każdy otrzymał przypominającą wiadomość z Hogwartu, że do jutra do kolacji każdy ma się zjawić w szkole.
- Jak to do jutra ? - zdziwił się Ron.
- No tak, dyrektorka mówiła to przed wyjazdem. Trzeba słuchać uważnie - pouczyła go Hermiona i przeglądała dalsze listy.
- Ona ma rację, ja też to słyszałam - wtrąciła Ginny - dyrektorce chodzi o to, żeby nie imprezować zbytnio i wrócić normalnie do szkoły. Co roku było tak, że kilka osób przyjeżdżało parę dni po terminie, a i tak musieli się zgłaszać do skrzydła szpitalnego po eliksiry wzmacniające.
- Dostałam list od Mikołaja ! - krzyknęła nagle Hermiona.
- Co ? - powiedzieli jednocześnie gryfoni.
- No tak, na kopercie jest napisane: "Hermiona Granger, osoba, która była ładnie ubrana podczas kolacji Bożego Narodzenia i podarowała mi słoik z piernikami" - przeczytała i szybko otworzyła kopertę, w której znajdował się niedługi list. Czytała po cichu i była pod wrażeniem.
"Witaj. To ja, Mikołaj, który przyniósł Wam prezenty. Mam nadzieję, że się podobały. Zapewne zastanawiasz się kim jestem, ale na chwilę obecną nic Ci nie zdradzę. Jeśli będziesz chciała mi odpisać i rozwinąć naszą konwersację, to stuknij różdżką w kopertę i powiedz: "Tajemniczy Mikołaj". Wtedy ten list do mnie dotrze. Mam nadzieję, że mi odpowiesz. Czekam z niecierpliwością".
- No co jest tam napisane? Wyznał w końcu kim jest? - spytał zaciekawiony Ron.
- Słucham? Aaa..nie, niestety nie. Podziękował za pierniki - odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Ostatnio myślałem o tej osobie. Zna nas, wiem co lubimy, albo jacy jesteśmy...nie Ginny, żadna aluzja do Ciebie - dodał po chwili, kiedy spojrzał na minę swojej dziewczyny - moim zdaniem tym Mikołajem jest Oliver Wood - po tym zdaniu zapadła chwilowa cisza.
- Jak się nad tym zastanowić, to możesz mieć rację - skomentowała Ginny - w końcu jak był na stażu w Hogwarcie, to czas spędzał głównie z Tobą...
- Może macie racje...Tylko po co te podchody? - spytała, ale wiedziała, że jest to pytanie retoryczne. Jednak czy to możliwe, że Oliver się w niej zakochał? Jak to? On? Nigdy jakoś nie mieli się ku sobie. Zawsze była to tylko przyjaźń. Wiedziała jedno. Musi sobie to na spokojnie przemyśleć i nie robić nic pochopnie. Jej przemyślenia przerwał dźwięk zegara, który wybił godzinę osiemnastą.
- Musimy się zaraz zbierać ! - krzyknęła Ginny i szybko pobiegła do pokoju Harry'ego, aby się przyszykować. Imprezę sylwestrową organizował Seamus u siebie w domu.
- Hermiona, jesteś pewna, że z nami nie idziesz ? - dopytywał Harry.
- Nadal źle się czuję i wolę zostać w domu. Położę się wcześniej spać - odpowiedziała spokojnie i wysmarkała w chusteczkę noc.
- Może z Tobą zostanę ? Nie będziesz czuła się samotnie? - zmartwił się Ron. Mimo tego, że nie byli już razem i wiedział, że nie stworzą już związku, to nadal się o nią troszczył i zaczął traktować jak siostrę.
- Nie, idź z nimi. Spokojnie, ja obejrzę jakiś film, wypiję eliksir wzmacniający i się położę - odparła i skierowała się do kuchni, aby zrobić sobie ciepłej herbaty.
 - Jeszcze nie poszła na imprezę, a już jej potrzebny eliksir wzmacniający - zażartował Harry.
- Słyszałam ! - krzyknęła gryfonka i również się zaśmiała. Pół godziny później trójka gryfonów była już w przedpokoju i zakładała ciepłe płaszcze.
- Bawcie się dobrze - powiedziała na odchodne, kiedy już wychodzili. Sama ubrała szlafrok, wzięła duży koc i udała się do salonu. Włączyła telewizor, okryła się szczelnie i popijała gorący napój. Nie mogła się jednak skupić na filmie, ponieważ jej uwagę zwracał list od tajemniczego Mikołaja. Przeczytała go kilka razy i coraz bardziej jej świadomość podpowiadała, że może to być Oliver. Postanowiła, że wejdzie w tą jego "grę". Wzięła pustą kartkę, pióro i zaczęła tworzyć krótką odpowiedź.
"Witaj tajemniczy Mikołaju. Prezenty jak najbardziej w gust, jednak na chwilę obecną lepiej się nie ujawniaj, ponieważ Ginny może zrobić Ci krzywdę. Dziękuję za komplement na zaadresowanej kopercie. Czy istnieje szansa na spotkanie?"
W szufladzie znalazła kopertę , włożyła do niej list, stuknęła różdżką i powiedziała "tajemniczy Mikołaj". Chwilę później z jej rąk list się ulotnił i nie było po nim śladu. Gryfonka wróciła na kanapę i dopiero teraz skupiła się na transmitowanym filmie.

Tymczasem w Malfoy Manor młody dziedzic majątku leżał u siebie w pokoju i rozmyślał o tym, co się wydarzyło w minionym tygodniu. Narcyza razem z Rose wyjechała na wypoczynek i mają wrócić dopiero na początku stycznia, kiedy on już będzie w szkole. Kilka razy odwiedził go Blaise, aby poużalać się nad własnym losem i ciągle powtarzał, że Ginny jeszcze do niego wróci. Draco, jako przyjaciel oczywiście go pocieszał i obiecał w tym pomóc, choć nie widział w tym żadnego sensu. Przecież ślizgoni mogą mieć każdą kobietę. Tylko dlaczego akurat interesują się tymi, które są nieosiągalnie? Może dlatego, aby udowodnić sobie, że niemożliwe nie istnieje. Cieszył się, że trochę odpoczął przez ten tydzień. Zrobił w końcu porządek w swoim pokoju i powyrzucał rzeczy, których nie używał już od dawna. Leżał teraz i zastanawiał się jak ma przeprowadzić rozmowę z Granger, aby nie wyszło na to, że chce mieć z nią kontakt, ale też, aby ona nie pomyślała, że mogą się przyjaźnić. Przemyślenia przerwało stukanie sowy w okno. Wziął od niej pocztę i zaczął przeglądać. Standardowo nowe wydanie "Proroka codziennego", kolejna prośba od szefa sklepu z rzeczami do Quiddicha o zostanie twarzą nowego modelu miotły i dwa listy z Hogrartu. Jeden przypominający o tym, że jutro do kolacji ma się pojawić w szkole, a drugi? No właśnie zawsze przychodził tylko jeden. Czym prędzej go otworzył i zaczął czytać.
- No to się Granger ucieszy...

* Witajcie ! Mam nadzieję, że nie zawiodłam Waszych oczekiwań i rozdział się spodobał :) Następny standardowo za tydzień. A tymczasem liczę na ślad w postaci komentarza niżej :) To mój motywator do dalszej pracy ! :) Buziaki ! 

niedziela, 13 listopada 2016

Rozdział 25

* Witajcie po tak długiej przerwie ! Mam nadzieję, że jeszcze pamiętacie to opowiadanie. Przepraszam, że mnie tak długo nie było, ale Umed robi swoje :) Chcę podziękować Arcanum Felis za pomoc przy początku rozdziału. Dzięki Tobie poszło to dalej :) Miłego czytania !


Nadszedł ostatni dzień przed wyjazdem na święta. W Wielkiej Sali panowała ożywiona atmosfera, ponieważ uczniowie opowiadali o tym, gdzie i jak spędzą ferie. Przy okazji podziwiali dekoracje, które wprowadziły do szkoły magiczną atmosferę i co za tym idzie w dobry nastrój. Przy stole Gryffindoru trwała zażarta dyskusja dotycząca kolacji świątecznej, którą wyprawiali Harry z Hermioną. Uczniowie dopytywali o szczegóły, ale gospodarze byli bardzo tajemniczy, ponieważ nie chcieli opowiadać o swoich pomysłach na forum publicznym. Wspólnie postanowili, że powiedzą jedynie, kto jest zaproszony na kolację.
Seamus bacznie obserwował Harry’ego i próbował wyciągnąć od chłopaka ważne informacje, ale niestety nie było to zbyt łatwe. Nie chciał wyjść na natręta, ale niestety to było silniejsze od niego.
- Macie dla nas jakieś atrakcje? - zapytał, jakby od niechcenia, przegryzając czekoladowy pierniczek. Harry i Hermiona wymienili porozumiewawcze spojrzenia i chytre uśmiechy, po czym popatrzyli na swojego kolegę.
- Tak, Seamus, zapewniam cię, że będziesz się świetnie bawił - odpowiedziała Hermiona, ale więcej szczegółów nie zdradzę, bo nie chcę wam psuć niespodzianki.
- Ale…- Harry posłał mu ostrzegawcze spojrzenie.
- Seamus, proszę cię, przestań ciągle dopytywać -  Finnigan wydął usta i zrobił duże oczy, co Gryfoni skomentowali krótkim śmiechem. Chłopak nie chciał się poddać, dlatego przybliżył się do Wybrańca.
- Harry, mój kolego, proszę powiedz chociaż kogo zaprosiliście. Tylko tyle! Obiecuję, że potem przestanę was męczyć - oznajmił, kładąc rękę na piersi. Hermiona uśmiechnęła się szeroko.
- To akurat nie jest tajemnicą. Zaprosiliśmy ciebie, Neville’a z dziewczyną, Ginny, Rona i Lunę -  Seamus uniósł brew z zaskoczeniem, po czym lekko się uśmiechnął.
- Świetnie. Już nie mogę się doczekać — skomentował krótko. W dobrych nastrojach Gryfoni udali się do pokoju wspólnego. Hermiona skierowała się do swojego dormitorium, by po raz ostatni móc spróbować pojednać się ze swoim współlokatorem. Poza tym nie chciała wyjeżdżać bez pożegnania. Szła korytarzami Hogwartu i rozmyślała o zbliżających się świętach. Uwielbiała je i nie chciała zaprzątać sobie głowy kłótniami z blondynem. Domyślała się, że gdyby nie spróbowała z nim porozmawiać, zadręczałaby się przez całe ferie. Weszła do dormitorium i zobaczyła go na kanapie w salonie. Czytał nowe wydanie Proroka Codziennego i nawet nie zaszczycił jej spojrzeniem. Cóż, mogła się tego spodziewać.
Westchnęła przeciągle i poszła do swojego pokoju. Parę minut później wróciła do salonu. Jeszcze raz na niego spojrzała, ale nadal ją ignorował, dlatego podeszła do stolika i położyła na nim małą paczuszkę. Potem obeszła stolik i usiadła na kanapie. Wydawało się jej, że jego brew zadrgała nieznacznie, ale możliwe, że to złudzenie, bo siedział tak prosto, jakby był z kamienia.
- Malfoy, posłuchaj - zaczęła niepewnym głosem - nie wiem, dlaczego tak się zachowujesz wobec mnie, ale chciałabym ci powiedzieć, że jest mi z tego powodu bardzo przykro. Oczywiście, nie oczekiwałam, że będziemy się przyjaźnić, ale przynajmniej moglibyśmy się tolerować. Mimo wszystko chcę ci życzyć wesołych świąt i dużo zdrowia dla twojej mamy - wstała, a on nawet na nią nie spojrzał.
- A jeszcze jedno. Na stole zostawiłam prezent dla ciebie. Mam nadzieję, że ci się spodoba — dodała i wyszła z dormitorium. Nie odwracając się za siebie, szła do pokoju wspólnego Gryffindoru. Przynajmniej tam nie czuła się jak intruz.

Kiedy Hermiona zamknęła drzwi, Draco spojrzał w tamtą stronę i ze złością rzucił gazetę na kanapę. Chciał z nią porozmawiać. Brakowało mu tego, ale nie mógł, bo postanowił, że ograniczy kontakty z nią do minimum. Od tamtej pamiętnej sytuacji, kiedy prawie się pocałowali, zrozumiał, że przekroczył jakieś granice. Możliwe, że od jakiegoś czasu notorycznie je przekraczał, a dopiero tamto zdarzenie mu to uświadomiło. Pomyśli o tym wszystkim podczas świąt. Tak, to dobra decyzja i jedyna właściwa. Do tego czasu nie będzie się do niej odzywał ani słowem. Kątem oka zauważył zawiniątko na stole. Zastanawiał się, co dziewczyna mogłaby mu podarować, szczególnie że ostatnio tak ją traktuje. Wyciągnął rękę po prezent i aż jęknął z szoku. Kiedy rozwiązał tasiemkę, pudełeczko zaczęło rosnąć do normalnych wymiarów i przed jego oczami pojawiła się paczka mugolskich słodyczy, które niedawno tak polubił. Uśmiechnął się pod nosem i zaczął przeglądać pudełko. Na samym dnie leżał niebieski sznurek, którego przeznaczenia nie znał i kolejne pudełko w ciemnozielonym kolorze. Uniósł brew ze zdziwieniem, sięgnął po nie i otworzył. W środku nie było nic poza małą karteczką. Malfoy, to pudełeczko na Twoje EGO. Schowaj je tu i zacznij wreszcie zachowywać się jak arystokrata. H.G.
Parsknął śmiechem, kręcąc przy tym głową. Tylko Gryfonka byłaby zdolna do czegoś takiego. Nikt inny nie byłby na tyle… odważny. Westchnął pod nosem, zabrał wszystko ze stołu i udał się do swojego pokoju, żeby dokończyć pakowanie.

W pokoju wspólnym Gryffindoru jak zwykle panował rozgardiasz, ale wyczuwało się świąteczną atmosferę. Hermiona przeszła przez dziurę pod portretem i jęknęła z zaskoczenia. Na jednym z foteli przy kominku siedział Harry razem z Ginny, która mocno się do niego przytulała. Panna Granger zamrugała dwa razy, myśląc, że to sen. Jednak sen okazał się rzeczywistością.  Nagle poczuła, że ktoś stoi obok niej, ale nie spojrzała w tamtym kierunku, tylko nadal przyglądała się parze na fotelu.
- Ja też byłem tym zaskoczony - powiedział Seamus wyraźnie rozbawionym tonem.
Zerknęła na niego kątem oka. Chyba śmiał się z jej miny, ale teraz nie miało to dla niej żadnego znaczenia. Uśmiechnęła się lekko.
- Wrócili do siebie? - zapytała, a on w odpowiedzi skinął głową - Kiedy?
- Po śniadaniu poszli porozmawiać, a odkąd wrócili do pokoju wspólnego nie mogą się od siebie odkleić - zażartował. Wzruszyła ramionami.
- Cóż, dobrze dla nich. Fajnie, że pogodzili się akurat teraz -  Chłopak przytaknął i przybliżył się do niej.
- Hermiono, moglibyśmy porozmawiać na osobności? - spytał prawie szeptem.
- Jasne - odpowiedziała krótko. Poszli w kierunku schodów, prowadzących do dormitoriów. Zatrzymali się blisko ściany. Hermiona rzucała w stronę Seamusa nieufne spojrzenia. Nie lubiła takich sytuacji, bo od razu miała w głowie czarne scenariusze. Ponagliła go gestem ręki.
- Coś się stało? - dopytywała. Chłopak uśmiechnął się pod nosem.
- Hermiono, chciałem zapytać, co byś chciała dostać na święta? -  Dziewczyna poczuła, że na jej policzkach pojawia się lekki rumieniec. Uśmiechnęła się szeroko.
- Seamus, wystarczy mi twoja obecność - odpowiedziała. Wiedziała, że ta odpowiedź go nie satysfakcjonuje. Pokręcił przecząco głową.
- Nie wygłupiaj się. Pytam poważnie. W święta ludzie dają sobie prezenty. Założę się, że ty i Harry kupiliście coś dla swoich gości - powiedział spokojnym tonem. Chwilę się wahała, ale skinęła głową, co skomentował cichym prychnięciem.
- Okay, kupiliśmy, ale to drobiazgi. Cóż, jeśli chcesz mi coś kupić, to wolałabym, żeby to była niespodzianka. Chodźmy do innych. Może w coś zagramy? — zaproponowała, a chłopak skinął głową. Przepuścił ją przodem i razem udali się w kierunku kominka.


Ten dzień minął wszystkim szybciej niż się wydawało. Mimo tego, że nie było żadnych zajęć, uczniowie potrafili wykorzystać czas w korzystny sposób. Grali w magiczne gry, przesiadywali w Wielkiej Sali, aby podziwiać dekoracje i jeść słodkie pyszności, które zostały zrobione przez skrzaty, a jeszcze inni wybrali się do Hogsmeate, aby kupić ostanie prezenty dla swoich najbliższych. Zegar wybił godzinę dwudziestą pierwszą. Na siódmym piętrze dwóch prefektów naczelnych siedziało w salonie, przy blasku kominka i trzaskających iskier ognia.
Każde z nich było zaczytane w swojej lekturze, udając, że osoba siedząca w salonie wcale jej nie interesuje. Czy rzeczywiście tak było ? Oczywiście, że nie. Hermiona czytała trzeci raz tą samą stronę, gdyż jej myśli były zupełnie gdzie indziej. Krążyły wokół planu działania jak zacząć rozmowę, aby blondyn jej nie zbył i nie zaczął wyzywać. Natomiast Draco również nie mógł skupić się na czytanym tekście. Prowadził wewnętrzną walkę, z którą nie mógł sobie poradzić. Chciał z nią porozmawiać, ale obiecał sobie, że musi to wszystko przemyśleć. Tak. Nic pochopnie. Wiedział, że im dłużej będzie tu siedział, tym przegra ze swoim postanowieniem. Wstał z fotela, zgarnął książkę i poszedł do swojej sypialni. Położył się na łóżku i próbował zasnąć, jednak sen nie chciał przyjść tak szybko. Szczególnie jeśli na suficie nadal widniał napis, który gryfonka zostawiła jakiś czas temu... Draco usnął dopiero nad ranem. Długo myślał i stwierdził, że to nie ma sensu. Po co czekać do czasu powrotu ze świątecznych ferii, skoro może z nią porozmawiać już teraz? Wiedział, że zachował się nieodpowiednio. Ona była dla niego miła, złożyła mu życzenia, dała świąteczny prezent i chce z nim dojść do porozumienia, a on udaje obrażonego,bo co? Bo doszło do dwuznacznej sytuacji? Okay, wtedy im przerwano, zrobiło się gęsta atmosfera, ale ona nadal chciała z nim tworzyć normalne, koleżeńskie stosunki. Wiedziała, że przekroczyli granice, których nie powinno się przekraczać, ale szybko sobie to poukładała w głowie. Wstał szybko z łóżka i poszedł do jej sypialni. Zapukał w drzwi, ale nie uzyskał żadnej odpowiedzi. Postanowił, że zajrzy do środka. Wszystkie dekoracje, które mu przeszkadzały w salonie, przeniosła do siebie. Niestety, nie dostrzegł jej w środku. Pomyślał, że pewnie poszła już na śniadanie. Najwyżej złapie ją jeszcze przed wyjazdem albo już w samym pociągu. Z tą myślą wziął prysznic i udał się do Wielkiej Sali. Kiedy tylko wszedł ujrzał swojego przyjaciela, który siedział smutny i dłubał widelcem w jajecznicy.
- Co się stało ? - spytał Draco i usiadł obok czarnoskórego ślizgona. Kiedy nie usłyszał odpowiedzi, szturchnął go w rękę i ponownie zapytał - co się stało ?
- Mówiłeś coś ? - zareagował w końcu Blaise.
- Pytam, czy coś się stało ?
- Ginny wróciła do Pottera - odpowiedział krótko i ponownie zaczął dłubać w talerzu.
- Co ? Jak to ? - zdziwił się Draco i upił łyk soku.
- Widziałem ich wczoraj jak spacerują po Błoniach i odkleić się od siebie nie mogli - odpowiedział i spojrzał w stronę stołu Gryffinoru, gdzie rudowłosa siedziała wśród Finnigana i Longbottoma. Draco również spojrzał w tamtą stronę, ale nie znalazł obiektu, który go najbardziej interesował.
- Słuchaj, widziałeś gdzieś może Granger? - zaciekawił się Malfoy.
- Co ? Granger? Aaa tak, teleportowała się z Potter'em już do ich domu - odpowiedział Blaise i odsunął od siebie talerz. Wiedział, że nic nie zje. Za bardzo przejmował się rudowłosą gryfonką, w której się zakochał. Na początku myślał, że trochę z nią poflirtuje, a potem porzuci. Przecież zawsze tak robi. W końcu ślizgoni są z tego znani. Jednak wiedział, że to coś poważnego. Obiecał, że tak łatwo się nie podda i w tej kwestii nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
- Jak to ? To można było wcześniej wyjechać ? - zdziwił się Draco.
- Nie, ale dyrektorka miała do nich jakąś sprawę, którą mieli załatwić jeszcze przed świętami i z tego względu zwolniła ich wcześniej. Wiem, bo przez przypadek podsłuchałem ich rozmowę - dodał Blaise, kiedy zobaczył zdziwioną minę przyjaciela - a po co Ci Hermiona ?
- Po nic. Z ciekawości spytałem - odparł krótko i poczuł uczucie...żalu. Tak, to dobre słowo.
Teraz będzie musiał czekać przeszło tydzień, aby z nią porozmawiać. Trudno. Przecież to tylko Granger.
- Ej, słuchasz mnie ? - teraz to Blaise musiał wyrywać go z zadumy.
- Co ? Tak, tak - odpowiedział bez zastanowienia.
- No to się zbieraj, bo za pół godziny odjeżdża pociąg - powtórzył Blaise i razem ruszyli do wyjścia.

Harry z Hermioną wracali właśnie z torbami pełnych zakupów w stronę domu. Cieszyli się, że dyrektorka dała im małą sprawę do załatwienia w Ministerstwie. Dzięki temu mieli trochę więcej czasu na przygotowanie kolacji, która miała odbyć się już jutro.
- Myślę, że trochę przesadziliśmy z tymi zakupami - powiedziała Hermiona.
- A ja myślę, że nie. Pamiętaj, że na kolacji ma się pojawić Ron i Seamus, a wiesz, że oni potrafią zjeść każdą ilość - skomentował Harry.
- Fakt, z tym muszę się zgodzić - zaśmiała się gryfonka - a zmieniając temat, to bardzo się cieszę, że znowu jesteś z Ginny.
- Opłacało się powalczyć. Myślę, że Blaise tylko by się nią zabawił, a ja dzięki niemu odkryłem, że kocham ją ponad życie...a co z Malfoy'em? - zapytał nagle. I tu Hermiona się na chwilę zamyśliła. Nie wiedziała co ma mu powiedzieć. Z jednej strony było jej przykro, że nie doszli do porozumienia, ale z drugiej to tylko jej współlokator, w dodatku ślizgon, który przez wiele lat ją poniżał. Tak, nie powinna się nim przejmować. Jak mogła być tak naiwna, aby wierzyć w to, że mogą być przyjaciółmi. Ślizgoni się nie zmieniają, to fakt.
- W sumie nic istotnego. Wróciliśmy do relacja wrogów. Wiesz, próbowałam się z nim pojednać, ale nic z tego. Nawet mi nie wytłumaczył skąd ta nagła zmiana jego zachowania względem mnie - wytłumaczyła.
- A Ty pewnie liczyłaś na coś więcej?
- Harry, liczyłam tylko na to, że możemy się normalnie dogadywać. Jednak z perspektywy czasu wyszło, że jest to jednak niemożliwe. Dobrze, może zmieńmy temat - zaproponowała, a Harry kiwnął głową i otworzył jej drzwi do domu. Kiedy weszli, zanieśli zakupy do kuchni,a Harry wstawił wodę na gazie.
- Zanim zaczniemy przygotowania i dekorowanie to napijemy się kawy.

 W Malfoy Manor również trwały przygotowania do świąt Bożego Narodzenia. O wiele lepiej wyglądała kobieta, która w tej chwili stała w kuchni i przygotowywała masę na ciasteczka.
Klątwa, którą rzucił Lucjusz na swoją żonę opuściła jej ciało na stałe. A to wszystko dzięki młodej gryfonce, która postanowiła zmienić jej syna na lepsze. Kiedy dosypywała mąki do ciasta usłyszała dzwonek do drzwi. Poszła otworzyć, gdyż bardzo czekała na tą osobę.
- Witaj synu ! - krzyknęła i przyciągnęła go do siebie, aby porządnie przytulić - stęskniłam się za Tobą.
- Witaj matko. Ja również - postawił torbę na ziemi i zaczął przyglądać się swojej rodzicielce. Wyglądała zupełnie inaczej. Miała w sobie sporo energii, na policzkach pojawiły się rumieńce, a i mógł przyrzec, że kilka kilogramów również jej przybyło.
- Chodź, wstawiłam wodę na herbatę - zaproponowała i udała się w stronę kuchni,a Draco podążył za nią równym krokiem. Nadal nie mógł uwierzyć w przemianę jego matki. Ta kobieta po prostu tryskała energią. Kiedy wszedł do kuchni i rozejrzał się dookoła jego zdziwienie się jeszcze bardziej powiększyło. Mianowicie znajdowało się tam tyle potraw, że jeszcze tylu nie widział. No dobrze, nie wliczając w Hogwarcie, ale tam to wszystko przygotowują skrzaty i dla większej ilości osób.
- Matko, czy spodziewamy się kogoś na jutrzejszej kolacji ? - spytał w końcu, kiedy zestawił blachę z ciastem z krzesła, aby na nim usiąść.
- Tylko babcia ma przyjechać. A chciałeś kogoś zaprosić ? - zaciekawiła się kobieta.
- Nie..a dla kogo szykujesz taką ucztę ?
- Dla nas Draco. Posłuchaj mnie teraz uważnie - odłożyła masę ciasteczkową, wytarła ręce w małą ściereczkę i zajęła drugie krzesło obok niego - odkąd zamknęli Twojego ojca, a moja klątwa minęła, poczułam, że czas najwyższy coś zmienić. Za dużo było cierpień i ulegania złu. Do naszego domu wpuściłam więcej światła... i nie chodzi tu tylko o zasłony - dodała po chwili, kiedy zobaczyła, że syn się rozgląda - jutrzejszą kolacją rozpoczynamy wolne i beztroskie życie i...- nie dokończyła, bo Draco jej przerwał:
- Mamo, czujesz ten zapach?
- Na brodę Merlina! Mój indyk! - krzyknęła i natychmiast podbiegła do piekarnika. Uchyliła niewielki drzwiczki, z których natychmiast wydostał się sporej wielkości kłęb dymu. Draco bez wahania wyciągnął różdżkę i jednym machnięciem go usunął - chyba będę musiała wybrać się na jeszcze jedne zakupy - skomentowała po chwili.
- Matko, może ja się wybiorę? Przy okazji kupię prezenty...- zaproponował z nadzieją, że matka się na to zgodzi.
- Dobrze, może tak będzie lepiej. Idź teraz do siebie, rozpakuj się na spokojnie, a ja przyszykuję listę i potem Cię zawołam - Draco tylko kiwnął głową, zabrał torbę i udał się na piętro. Po drodze podziwiał nowy wystrój domu. Od ostatniego jego pobytu przybyło więcej mebli, zieleni i obrazów. Po chwili otworzył drzwi do swojego pokoju. Tylko tutaj się nic nie zmieniło. Położył się na łóżku i zaczął myśleć o słowach matki.

Następnego dnia...

Nastał w końcu dzień tak długo wyczekiwany przez wszystkich. Mianowicie Boże Narodzenie. Czas uroczystej kolacji, refleksji i spotkań z najbliższymi. Przy Privet Drive 4 od samego rana również trwały ostatnie przygotowania. Domownicy włożyli sporo pracy, aby goście, którzy przybędą wieczorem czuli się jak u siebie w domu. Wszędzie wisiały kolorowe łańcuchy lampek, które oświetlały całe pomieszczenia nadając świąteczny klimat. W salonie po środku stał duży, okrągły, nakryty białym obrusem stół, w rogu stała pachnąca choinka, a pod nią prezenty. Z kuchni wydobywał się zapach pieczonego indyka oraz kilku ciast.
- Harry, podaj mi proszę te koraliki - poprosiła Hermiona stojąc przy blacie i dekorując korzenne pierniczki.
- Proszę - odpowiedział Harry i podał jej miseczkę - właśnie dostałem ostatnią sowę z potwierdzeniem przybycia na dzisiejszą kolację. Super !
- Ja też się cieszę. Która godzina ? - spytała wkładając kolejną porcję pierników.
- Dochodzi szesnasta - odpowiedział spokojnie zerkając na zegarek.
- O Matko ! która ?! - krzyknęła, nastawiła odpowiedni czas na piekarniku, zdjęła z siebie fartuszek i pobiegła w stronę schodów prowadzących na piętro. W połowie nich się zatrzymała i odwróciła w stronę zdziwionego przyjaciela:
- No co tak stoisz ? Za godzinę będą goście. Idź się przebrać - krzyknęła i po chwili już jej nie było. Harry wzruszył ramionami i posłusznie poszedł do swojego pokoju. Wiedział, że mają jeszcze sporo czasu i nie rozumiał tej presji, ale nie miał zamiaru się kłócić w tak szczególny dzień.

W Malfoy Manor również trwały ostatnie przygotowania. Draco zakładał właśnie białą koszulę w swoim pokoju. Przywołał do siebie skrzata domowego. Mimo, że Narcyza postanowiła sama zajmować się domem i gotowaniem, to nie zwolniła swojego wieloletniego sługi, gdyż wiedziała, że od czasu do czasu przyda się jego pomoc.
- Zanieś te prezenty pod choinkę w salonie. To wszystko. Możesz odejść - powiedział krótko i ponownie przejrzał się w lustrze, aby poprawić kołnierzyk. Zapiął spinki na rękawach i po chwili był gotowy, aby zejść na dół. Wszystko było już gotowe. Stół uginał się pod nadmiarem potraw. Po wielką choinką znajdowała się ogromna ilość prezentów.
- Witaj babciu - Draco przywitał się podchodząc do sędziwej już osoby, która właśnie siedziała w salonie na fotelu. Pocałował ją w policzek i poszedł do kuchni.
- O Draco, dobrze, że jesteś. Zanieś te talerze na stół - powiedziała Narcyza i po chwili podążyła krokiem za synem. Zegar stojący w rogu wybił godzinę siedemnastą.
- Dziękuję Wam za zaproszenie. Nawet nie wiecie, ile to dla mnie znaczy - powiedziała starsza kobieta o imieniu Rose, która właśnie zasiadała do stołu. Była to matka Lucjusza. Bardzo doświadczona przez życie i przez wyrodnego syna. Kobieta zawsze miała lepszy kontakt ze swoją synową i wnuczkiem. Cieszyła się, że wojna zakończyła się na korzyść dobra, a jej syn w końcu odbędzie zasłużoną karę.
- Babciu, nie masz za co dziękować. Jesteśmy rodziną - odpowiedział jej Draco i również zasiadł do stołu. Narcyza kiwnęła głową i powiedziała:
- Uroczystą kolację czas zacząć.

Na Privet Drive 4 zegar również informował domowników, że wybiła godzina siedemnasta. Harry siedział w salonie na fotelu i czekał na Hermionę. Sam na dzisiaj wybrał ciemne spodnie i białą koszulę w kropki. Po chwili usłyszał dźwięk otwieranych drzwi na piętrze. Kilka sekund później stanęła już przed nim.
- I jak wyglądam ? Może być ? - spytała niepewnie wkładając w ucho malutki kolczyk w kształcie perełki. Założyła na siebie koronkową, ale nieprześwitującą czarną koszulkę z krótkim rękawem, którą wciągnęła w kremową spódnicę siegającą za kolano. Do tego założyła szpilki na niewielkim obcasie.
- Wow, wyglądasz olśniewająco - powiedział Harry i podszedł do niej, aby okręcić ją wokół własnej osi - Ron oszaleje - dodał po chwili, a wtedy usłyszeli dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę - zaproponowała Hermiona. Okazało się, że całą grupę, którą zaprosili, pojawiła się razem - witajcie, zostawcie tutaj kurtki, płaszcze,a  potem zapraszam do salonu - dodała i wymieniła kilka uścisków.
- Pięknie wyglądasz. Rozumiem, że dla mnie się tak wystroiłaś - powiedział Finnigan, który jako pierwszy wyszedł z tłumu i przywitał się z Harry'm.
- Seamus, jak zwykle zabawny - skomentowała gryfonka i poszła do kuchni, aby wstawić wodę na herbatę.
- Siadajcie, dla każdego jest miejsce - dodał Harry i podszedł do Ginny, aby się z nią bliżej przywitać. Dopiero po chwili wszyscy zorientowali się, że przecież Nevill miał przyjść ze swoją dziewczyną.
- Nevill, czy Ty aby czasem nie miałeś przyprowadzić swoją ukochaną ? - zaciekawił się Seamus.
- Przecież przyprowadziłem - odparł krótko, złapał Lunę za rękę i złożył krótki pocałunek na jej ustach.
- A no to w takim razie gratulacje ! - krzyknął Finnigan. Wtedy Hermiona wyszła z kuchni z pieczenią w rękach.
- Jedzenie - powiedzieli jednocześnie Ron z Seamus'em, a reszta zaczęła się śmiać. Kiedy wszyscy już usiedli do stołu i zaczęli nakładać sobie pokarmy na talerze, ponownie zabrzmiał dzwonek do drzwi.
- Spodziewamy się kogoś jeszcze ? - spytał Harry, a Hermiona pokiwała przecząco głową. Kiedy już miał wstać otworzyć, do salonu wszedł niespodziewany gość w stroju Mikołaja.
- Ho ho ho, czy są tu jakieś grzeczne dzieci ?


* Mam nadzieję, że zachęciłam do dalszego śledzenia tego opowiadania :) Proszę, zostaw po sobie ślad w postaci komentarza :) Dla mnie to motywacja do dalszej pracy :) 

środa, 21 września 2016

Rozdział 24

Tymczasem na siódmym piętrze nadal trwały rozmowy dotyczące zbliżenia pewnych dwóch osób. Harry próbował dalej pocieszać swoją przyjaciółkę.
- Hermiona, spokojnie. To, że między Wami doszło do małego zbliżenia, nie oznacza, że wydarzyło się coś złego.
- No nie wiem...moim zdaniem to za szybko...w dodatku sama go sprowokowałam- mówiła ze smutkiem w głosie - a najgorsze jest to, że gdy on wszedł tu po Wasze różdżki, to zachowywał się tak, jakby się nic nie stało.
- Pamiętaj, że to tylko Malfoy. Nigdy nie wiadomo, co mu wtedy chodziło po głowie - dodał i wstał, aby nalać im soku z dyni.
- Myślę, że moje zachowanie wynikało z dwóch przyczyn. Po pierwsze brakuje mi od pewnego czasu zwykłych czułości, a po drugie trzeba przyznać, że Malfoy do najbrzydszych nie zależy, a od kiedy zaczął więcej ćwiczyć to już w ogóle - mówiła popijając sok.
- Wszystko rozumiem, ale nie mogłaś znaleźć sobie inny obiekt westchnień ? - spytał, a ona się zaśmiała - powiedziałem coś nie tak?
- Nie, po prostu Malfoy zawsze jak pisał do mnie jakąś wiadomość, to podpisywał się właśnie jako obiekt moich westchnień - wytłumaczyła.
- Miał rację ? Czujesz coś do niego ?
- Nie ! Oczywiście, że nie. Dla mnie to tylko znajomy i wątpię, aby kiedyś poszło to dalej. Zaczęliśmy się po prostu tolerować.
- Widzę, że pracowaliście nad planem na Bal Bożonarodzeniowy - stwierdził, kiedy dostrzegł na stole kilka zapisanych pergaminów.
- Tak, co prawda dopiero zaczynaliśmy, ale wy nam przeszkodziliście...Harry, wytłumacz mi, co się wydarzyło na korytarzu ?
- Szedłem korytarzem w stronę biblioteki, a wtedy z naprzeciwka ujrzałem Ginny z Zabinim. Wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że jak mnie mijali, to mnie szturchnął. Wtedy zapytałem, o co mu chodzi, a on do mnie, żebym się w końcu pogodził z faktem, że Ginny jego wybrała i mam jej dać spokój - opowiadał dolewając sobie soku.
- I co było dalej ? - dociekała gryfonka.
- Wtedy ja z uśmiechem na ustach dodałem, że gdyby jego wybrała, to poszłaby z nim na bal, a nie ze mną. Chyba mu się to nie spodobało, bo wyciągnął różdżkę, a resztę już znasz - dodał.
- Coś czuję, że czekają mnie dzisiaj dwie poważne rozmowy...Najpierw z Malfoy'em, a potem z Ginny - stwierdziła Hermiona.
- Spokojnie, za tydzień będziemy już w domu, razem z naszymi przyjaciółmi podczas świątecznej kolacji - pocieszał ją Harry.
- Może teraz uzgodnimy kilka szczegółów, pomyślimy nad jadłospisem, listą gości i prezentami ? - zaproponowała, a on tylko pokiwał twierdząco głową.

Tymczasem w lochach dwóch ślizgonów siedziało na podłodze wśród zielonych ścian i stanie znacznej nietrzeźwości. Ogólnym tematem ich rozmów były dwie gryfonki, które ostatnio za bardzo namieszały w ich spokojnym i arystokratycznym życiu.
- Nie wiem jak Ty, ale ja stanowczo ograniczam kontakt z tym lokowanym pudlem - stwierdził Draco i upił kolejny łyk ognistej.
- Ja nie wiem co mam zrobić...podoba mi się Ginny i zależy mi na niej, tylko jak się dowiedziałem, że zgodziła się iść z Bliznowatym na bal, to chyba oznacza, że jeszcze się waha - odpowiedział Zabini.
- Nie możesz znaleźć sobie kogoś z poza Gryffindoru?
- Co mam poradzić, jeśli to ona mi się najbardziej podoba? Będę o nią walczył - stwierdził krótko i dopił do końca trunek ze swojej szklanki.
- Rób co chcesz, ale pamiętaj kto rządzi w tej szkole i nie pozwól jej wejść sobie na głowę - poradził mu Draco.
- Ma się rozumieć...a teraz powiedz mi, co zamierzasz z Hermioną ? W końcu prawie się pocałowaliście - przypomniał mu Blaise.
- Nie wiem jak do tego doszło. Byłem zmęczony, ona zaczęła masować mi plecy, a wiadomo, że na każdego faceta zadziała taki dotyk...ale na szczęście pojawiłeś się Ty, a ja się opanowałem. Myślę, że ona za dużo sobie wyobrażała - skomentował, a wtedy zegar wybił godzinę rozpoczynającą kolację - jesteś głodny ?
- Nie - odpowiedział krótko czarnoskóry ślizgon.
- Ja też nie, ale chyba już pójdę do siebie. Miałem ostatnio przerwę od picia, więc teraz boli mnie głowa. Może potem wpadnę. Trzymaj się - dodał Draco i wyszedł w stronę siódmego piętra. Kiedy szedł korytarzem, to wszyscy, którzy zmierzali do Wielkiej Sali spoglądali na jego chwiejny krok. Nie miał zbytnio siły, aby to komentować, więc po prosto szedł dalej.
Gdy wszedł do dormitorium doznał małego szoku. Cały salon był wystrojony w świątecznych dekoracjach. Po środku stała ogromna choinka. Nad kominkiem zwisały małe, kolorowe skarpetki, a na suficie było pełno podwieszonych, zielonych gałązek.
- Granger, co to ma być ?! - krzyknął Draco, kiedy rozejrzał się dookoła.
- Za tydzień są święta, więc pomyślałam, że może...-chciała mu odpowiedzieć, wieszając ostatnią ozdobę na choince, ale jej przerwał.
- Stop Granger. Po pierwsze, Ty mało myślisz, a po drugie to zapytałaś się, czy ja się zgadzam na to ? Przypominam Ci, że nie mieszkasz tu sama! - krzyknął i wszedł do swojego pokoju trzaskając drzwiami.
- Nie przejmuj się nim - powiedział Harry i podszedł ją przytulić.
- Harry, on ma rację. Idź na kolacje, a ja poprzenoszę to wszystko do swojego pokoju. Nie wiedziałam, że on nie lubi świąt - odpowiedziała i wyjęła różdżkę.
- Nie jestem głodny, więc Ci pomogę, a potem pójdziemy do mnie i posiedzisz trochę z nami - dodał i wspólnie zabrali się do pracy.

Godzinę później w pokoju wspólnym Gryffindoru trwały zacięte dyskusje. Mianowicie podczas kolacji dyrektorka ogłosiła, że tegoroczny bal Bożonarodzeniowy odbędzie się dopiero w styczniu.
- Wiadomo dlaczego? Powiedziała coś więcej? - dopytywała Hermiona.
- Niestety nie - odpowiedział jej Nevill.
- Z jednej strony to dobrze, bo będę miała więcej czasu na organizację - dodała Hermiona.
- A czemu Cię nie było na kolacji ? - dociekał Seamus.
- A daj spokój. Przystroiłam całe dormitorium w świąteczne ozdoby, a ten jak wszedł pijany, to zaczął krzyczeć, że nie mieszkam tu sama i mam to sprzątnąć, więc tak zrobiłam. Wiecie, lepiej mu się nie sprzeciwiać - odpowiedziała i poczęstowała się ciasteczkami, które jak co roku skrzaty zostawiają w tym okresie.
- Ja i Hermiona chcemy Wam coś ogłosić - wtrącił nagle Harry i wstał, aby każdy mógł go dobrze wiedzieć.
- Hermiona, pokaż rękę - zażartował Seamus - nie widzę żadnego pierścionka - podszedł do niej bliżej i zaczął ją dokładnie oglądać - nie, brzuszek też się nie powiększył.
- Bardzo śmieszne Seamus, ale to nie o to chodzi - odpowiedziała mu gryfonka.
- W tym roku chcemy zorganizować kolację świąteczną u nas w domu. Z tego powodu byłoby nam miło, gdybyście się na niej pojawili - powiedział w końcu Harry.
- No pewnie, bardzo chętnie, tylko kiedy ? - zapytał Nevill.
- Wyślemy Wam zaproszenie zaraz po tym, jak rozjedziemy się na ferie - wyjaśniła gryfonka.
- Szykuje się niezła impreza - skomentował Seamus.
- Upominam Cię tylko, żebyś nie przynosił żadnych fajerwerek - poprosiła Hermiona, a wszyscy zaczęli się głośno śmiać.

Draco obudził się kilka minut po godzinie dwudziestej pierwszej. Bół głowy był niedosniesienia, dlatego pierwsze co zrobił, to podszedł do swojej szafki z eliksirami i wypił kilka na raz. Spojrzał na zegarek i stwierdził, że zdąży się jeszcze wykąpać przed rozpoczęciem dyżuru. Kiedy wszedł do salonu zaczął się zastanawiać. Pamiętał, że jak wrócił, to zrobił awanturę swojej współlokatorce o ozdoby, które tu porozwieszała, a teraz wszystko zniknęło. Kiedy miał wchodzić do łazienki dostrzegł, że drzwi do jej pokoju są uchylone, więc postanowił tam zajrzeć i wtedy się wszystko wyjaśniło. Znajdowało się tam wszystko, co jeszcze godzinę temu było w salonie. Pokręcił głową i poszedł pod prysznic. Kiedy chciał wyjść, przypomniał sobie, że nie zabrał czystych ubrań. Owinął ręcznik poniżej pasa i wyszedł do salonu. Na jego nieszczęście siedziała tam Hermiona. Nie zwrócił na nią uwagi, tylko poszedł prosto do siebie, ubrał się i nie wychodził stamtąd, aż zegar wybił godzinę rozpoczynającą dyżur.
- Dobra Granger, wracamy do starych ustaleń. Ja biorę korytarze od pierwszego do czwartego, a Ty od piątego do siódmego - powiedział krótko i ruszył.
- Malfoy, czekaj! - krzyknęła - musimy porozmawiać.
- Granger, o co Ci chodzi ?
- Możesz mi powiedzieć, co się stało, że mnie traktujesz w ten sposób ? - zapytała spokojnie.
- Może to, że jesteś szlamą ? - odpowiedział krótko i poszedł w swoją stronę. Hermiona postała tak chwilę i również ruszyła na patrol. Nie wiedziała dlaczego zrobiło jej się przykro. Zawsze jego docinki nie bolały ją tak jak teraz. Myślała, że mogą się normalnie kolegować. Mogła nawet spokojnie stwierdzić, że go trochę polubiła. Kilka łez poleciało jej po policzkach. Kiedy wróciła do swojej sypialni, zobaczyła, że do wyjazdu na ferie zimowe zostało jeszcze cztery dni. Inaczej sobie wyobrażała rozjazd do domu.  Myślała, że złożą sobie z Malfoy'em życzenia, wymienią się małymi drobiazgami i od nowego roku będzie się już wszystko układać. Jednak teraz postanowiła, że przez ostatnie dni będzie go unikać na tyle, na ile się da. Nie chciała psuć sobie okresu przedświątecznego, który tak bardzo lubiła.

Następnego dnia na śniadaniu panowała ożywiona atmosfera. Mianowicie był to ostatni dzień przed wyjazdem na święta...


* Witajcie w to środowe popołudnie. Szkoda mi Hermiony, a Wam ? Co sądzicie o postępowanieu Ginny ? Myślicie, że Draco złoży życzenia Hermionie ? Komentujcie ! To moja motywacja do dalszej pracy :) 

czwartek, 11 sierpnia 2016

Rozdział 23

" Powrót do punktu wyjścia"

*Witajcie po tak długiej przerwie. Wracam do ponownego, regularnego pisania :) Ten rozdział jest króciutki, ale tylko dlatego, abyście mogli wrócić kilka rozdziałów wstecz i  przypomnieć sobie całą fabułę. Proszę, zostaw po sobie ślad, abym miała motywację do dalszej pracy. Obiecuję, rozdział co najmniej raz w tygodniu ! Miłego czytania ! :) 


Draco powiedział pod nosem siarczyste "ku**a" i również wyszedł za nią, aby sprawdzić, co się dzieje. Okazało się, że hałas, który był podobny do małych wybuchów to zaklęcia rzucane w jedną i w drugą stronę. Gryfonka spojrzała w lewo, a potem w prawo.
- Expelliarmus ! - krzyknęła, a po chwili różdżki walczących ze sobą poszybowały w jej stronę - co wy wyprawiacie ? 
- To on zaczął ! - krzyknął Blaise i wskazał palcem na swojego przeciwnika.
- Niech się odwali od Ginny, to dam mu spokój ! - odpowiedział Harry. Dopiero teraz zobaczyła młodą Weasley, która podniosła się z pozycji kucającej do wstania.
- Myślę, że to Ginny powinna zadecydować z kim chce być. Traktujecie ją jako wygraną w pojedynku. To nie jest normalne ! A teraz każdy ma iść  w swoją stronę, bo inaczej pójdę do dyrektorki i ona zadecyduje, co z Wami zrobić - dodała i weszła z powrotem do dormitorium.
- A nasze różdżki ? - oburzył się Blaise.
- Spokojnie, zaraz Ci przyniosę - odpowiedział Draco i wszedł za swoją współlokatorką. Ginny nie wiedząc co ma w tej chwili robić, uciekła, nie zwracając uwagi na krzyki swoich wielbicieli. Natomiast do Hermiony dopiero teraz dotarło, co wydarzyło się kilka minut wcześniej na kanapie, na której teraz siedzi. Zastanawiała się, dlaczego doprowadziła do takiej sytuacji między nią a ślizgonem. Nie potrafiła znaleźć odpowiedniego wytłumaczenia. 
- Granger, wszystko ok ? - zapytał Draco siadając obok niej, jednak w bezpiecznej odległości, bo do niego też zaczęło docierać co przed chwilą zrobił.
- Tak, potrzebuję chwili i możemy wrócić do dalszej pracy - odpowiedziała i odłożyła na stolik różdżki, które przed chwilą odebrała.
- Wezmę je i oddam... Czekają za drzwiami... Może dokończymy pracę nad balem po kolacji ? - zaproponował i zgarnął ze stołu dwie magiczne gałązki.
- Tak, to dobry pomysł - odpowiedziała krótko, ale nawet na niego nie spojrzała. Czuła się zawstydzona. Draco po chwili wstał i wyszedł na korytarz.
- Trzymajcie, ale następnym razem pójdę prosto do dyrektorki - zaczął krótko i oddał każdemu jego własność - chodź Blaise, wypijemy u Ciebie kilka szklanek ognistej, bo muszę z kimś porozmawiać - dodał po chwili i oboje skierowali się w stronę lochów. Gryfon wzruszył ramionami i wszedł do dormitorium prefektów, bo musiał się wytłumaczyć ze swojego zachowania. Zobaczył kasztanowłosą siedzącą skuloną na kanapie. Podszedł powoli i usiadł obok. Nie mówił nic, bo dobrze wiedział, że ona czasami potrzebuję posiedzieć w ciszy, a po niedługim czasie sama się odezwie. I tak też było w tym przypadku. 
- Harry, zanim zaczęliście z Zabinim walczyć na korytarzu prawie pocałowałam się z Malfoy'em - powiedziała szybko i czekała na reakcję swojego przyjaciela. 
- Słucham ? - zapytał spokojnie - jak do tego doszło ? 
- Pracowaliśmy nad planem na bal i w sumie ja zaczęłam całą akcję, zaczęłam mu masować kark,  a potem on mi i zapanowała cisza, a potem usłyszeliśmy Was i wybiegłam, aby zobaczyć co się dzieje - opowiadało szybko, aby mieć to już za sobą.
- Szczerze to jestem w szoku...nie wiem co powiedzieć...muszę Cię o to zapytać...żałujesz, że doszo pomiędzy Wami do takiej sytuacji ?

W tym samym czasie w lochach dwóch ślizgonów kończyło drugą butelkę. Siedzieli sami w pokoju wspólnym, gdyż większość uczniów o tej porze roku gromadziła się w Wielkiej Sali, aby podziwiać tegoroczne świąteczne ozdoby. 
- Stary, niemożliwe. Prawie pocałowałeś Hermione - dziwił się Blaise.
- Ja jestem Ci wdzięczny, że zacząłeś tą bitwę z Potter'em. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale dobrze, że do niczego nie doszło - odpowiedział Draco i pociągnął kolejnego łyka.
- Czy to oznacza, że żałujesz tego zbliżenia? - dopytywał dalej.
- Czy ja niewyraźnie mówię ? Ponownie muszę zwiększyć dystans pomiędzy mną a Granger.... 

czwartek, 5 maja 2016

Rozdział 22

"Przerwane sytuacje"

Stali cali mokrzy, wpatrzeni w siebie, w zupełnej, nieprzeszkadzającej nikomu ciszy, kiedy nagle usłyszeli dźwięk gwałtownie otwieranych drzwi w salonie. Natychmiast odskoczyli od siebie i wyszli, aby zobaczyć, kto wpadł z wizytą po północy.
- Blaise ? Potter ? - spytał zdziwiony Draco. Zaraz za nim wyszła gryfonka.
- Hermiona ? Co wy tam razem robiliście ?- zdziwił się Harry.
- Nawalił nam prysznic i próbowaliśmy go naprawić. Jednak nam kurek wystrzelił i cała woda wyleciała na nas - wymyślił na szybko i zaczął wycierać się ręcznikiem - a Wy ?
- Usłyszeliśmy jak Hermiona krzyczy, więc postanowiliśmy to sprawdzić - wytłumaczył Harry.
- Krzyczała, bo boi się wody. Może się rzadko myję...-zaśmiał się Draco, a gryfonka po raz kolejny go uderzyła.
- Dobra, skoro już mamy wyjaśnione, to chyba możecie iść do siebie ? - zapytał Draco.
- Skoro już tu jestem, to skorzystam z okazji i wpadnę na chwilę do Hermiony, bo mam dla niej wiadomości, na które czeka - stwierdził gryfon i skierował się prosto do jej sypialni. Gryfonka wysuszyła się jednym zaklęciem i poszła za nim zostawiając ślizgonów samych.
- A nie mówiłem, że Potter się w niej buja ? - zapytał pewnie Zabini.
- Mówiłeś. A co Ty w ogóle robiłeś o tej porze na korytarzu ? - zaciekawił się i również wziął różdżkę, aby się wysuszyć.
- Wracaliśmy ze spaceru z Ginny i jak ją odprowadziłem, to usłyszałem krzyk Hermiony, a resztę już znasz - wytłumaczył - dobra, skoro wszystko ok, to ja wracam do siebie. Widzimy się na śniadaniu - dodał i wyszedł.
- No na razie - odpowiedział Draco i poszedł do siebie, chociaż wiedział, że tak łatwo nie zaśnie, skoro za ścianą jest jeszcze jedna dodatkowa osoba. W tym samym czasie gryfoni usiedli na jej łóżku.
- O co chodzi Harry ? Jakie wieści ? - zainteresowała się Hermiona.
- Oj, to był tylko pretekst, aby wkurzyć Malfoy'a. Jak się czujesz ? Mnie to tej pory boli głowa, chociaż już wypiłem dwa eliksiry - odpowiedział Harry trzymając się za czoło.
- Ze mną jest już ok. A co Ty robiłeś o tej godzinie na korytarzu ?
- Śledziłem Ginny z Zabinim. Wiesz, chyba sprawa jest przegrana. Jak on tylko coś powie, to ona się śmieje. Z daleka widać, że jest szczęśliwa - powiedział smutno.
- Spokojnie, porozmawiam z nią jutro i postaram się wypytać o wszystko - powiedziała i poklepała go po ramieniu.
- Dziękuję, wiedziałem, że na Ciebie mogę liczyć. Jednak teraz idę do siebie, bo obawiam się im dłużej tu siedzę, tym Malfoy robi się bardziej czerwony - zaśmiał się i wstał.
- Z jakiego powodu ? - spytała.
- Myślę, że doskonale wiesz. Dobranoc - powiedział i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Hermiona przebrała się w piżamę i szybko odpłynęła w ramiona Morfeusza.

Nastał dzień piętnatego grudnia. Błonia Hogwartu były całkowicie pokryte śniegiem. Mroźne powietrze dawało o sobie znać. Hermionę obudziły przedzierające się przez zaszronione szyby promienie słoneczne. Spojrzała na zegarek i już wiedziała, że zaspała. Poprzedniej nocy była w pokoju wspólnym gryfonów i tam świętowali urodziny Nevilla. Wróciła o trzeciej nad ranem i zapomniała nastawić budzika. Zerwała się czym prędzej z łóżka, zabrała co potrzebne i wybiegła. W salonie zobaczyła, że jej współlokator również zmierza w stronę łazienki. Standardowo nie obyło się bez przepychanki.
- Malfoy'ku, proszę - powiedziała gryfonka próbując wejść jako pierwsza.
- Granger, co to jest Malfoy'ek ? - zapytał zdziwiony, kiedy przestał się śmiać.
- Zdrobnienie od Malfoy. Proszę, wpuść mnie pierwszą, bo nie chcę się spóźnić na śniadanie - prosiła dalej.
- A co ja  tego będę miał ? - spytał, ale nadal stał przed drzwiami łazienki.
- Przywiozę Ci coś dobrego i słodkiego, tak jak ostatnio - stwierdziła na szybko i nie zwracając już na nic uwagi wepchnęła się do środka zamykając drzwi na klucz. Draco pokręcił głową i postanowił, że ponownie musi się iść wykąpać do łazienki prefektów. Kiedy wychodził na korytarz powtarzał pod nosem "Malfoy'ek" z uśmiechem na ustach.
Podczas śniadania jak co dzień przyleciały sowy z poranną pocztą. W tym dwie, od dyrektorki, która poprosiła prefektów o krótkie spotkanie zaraz po śniadaniu. Pierwsza w gabinecie pojawiła się gryfonka.
- Proszę wejdź - zaczęła dyrektorka i wskazała na jeden z dwóch foteli, a wtedy do gabinetu wszedł Draco - o świetnie, że już jesteś - dodała i usiadła za biurkiem.
- Pani dyrektor, zaraz zaczynają się lekcję, a u profesora Dumbledore'a nie wolą się spóźniać - powiedziała gryfonka lekko zdenerwowanym głosem.
- Spkojnie panno Granger, spotkanie nie potrwa długo, a Aberforth'a powiadomiłam. Bal Bożonarodzeniowy już tydzień, a jeszcze nie otrzymałam od Was żadnych pomysłów na piśmie do zaakceptowania - zaczęła spoglądając na oby dwoje prefektów.
- Wszystko będzie załatwione na czas. Do jutra do obiadu przyniosę osobiście konspekt całego wieczoru. Po prostu musimy dopracować kilka szczegółów - odpowiedział Draco i kopnął delikatnie gryfonkę w kostkę, aby to potwierdziła.
- Ależ naturalnie, do jutra najpóźniej - powiedziała szybko.
- Na to liczę. Pamiętajcie, że pracujecie na swoją opinię, którą muszę Wam wystawić po zakończeniu roku. Dobrze, skoro mam od Was takie zapewnienie, to zapraszam jutro - dodała i wstała, aby otworzyć im drzwi. Kiedy tylko znaleźli się na korytarzu, zaczęli o tym dyskutować.
- Malfoy, przez Ciebie musiałam skłamać ! - krzyknęła - mamy dopracować kilka szczegółów, tak ? Przecież my nic nie mamy.
- Granger, może Ty niczego nie masz. Napisałem kilka pomysłów na pergaminie i wczoraj wieczorem chciałem je z Tobą omówić. Myślałem, że skoro poprosiłaś mnie, abym sam patrolował, to wrócisz ok północy i przedstawię Ci je. Wróciłaś o trzeciej, chwiejnym krokiem, wywaliłaś stolik i nawet nie spostrzegłaś, że siedzę na kanapie - odpowiedział spokojnie, bo wiedział, że nic złego nie zrobił.
- Urodziny się trochę przedłużyły i tak wyszło. Dzisiaj wszystko opracujemy. Tylko kiedy ? - spytała skruszonym głosem.
- Proponuję po lekcjach przed kolacją, a jak nie zdążymy ze wszystkim, to jeszcze przed patrolem...a i mogłabyś opanować się z tym alkoholem, bo ostatnim czasem pijesz więcej ode mnie - dodał i otworzył jej drzwi do sali z zajęciami.
- Witajcie. Pani dyrektor Was przetrzymała ? - zapytał, kiedy odwrócił się od tablicy.
- Tak. Bylibyśmy wcześniej, ale Granger widziała mnie rano bez koszulki i chodzi trochę rozmarzona, przez co wolniej wszystko robi - zaśmiał się i w jednej chwili dostał książką po głowie od Hermiony.
- Widzę, że humor Wam dopisuje. Usiądźcie na swoich miejscach i notujcie, bo dzisiaj jest bardzo ważny temat.
- Naprawdę widziałaś Malfoy'a bez koszulki ? - zapytał Harry, kiedy gryfonka usiadła obok niego.
- No coś Ty, oczywiście, że kłamie - powiedziała zgodnie z prawdą i przesunęła jego notatki w swoją stronę - zapisałeś tylko temat ?
- Spóźniliście się zaledwie dziesięć minut, więc za wiele nie zdążyłem zapisać - wyjaśnił.
- Rzeczywiście nie za wiele - zaśmiała się i oddała mu z powrotem. Lekcje do obiadu minęły szybko. W Wielkiej Sali zebrali się już wszyscy uczniowie i z niecierpliwością czekali na pojawienie się potraw na stołach.
- Jestem okropnie głodny. Tak nas wymęczyli, że aż mnie rękach zabolała od pisania - stwierdził Harry rozmasowując sobie nadgarstek.
- Robiłeś notatki ? - spytała zdziwiona Ginny, która przed chwilą się dosiadła.
- Tak. Dwie lekcje siedziałem z nią i nie dało się nie pracować -powiedział i pocałował Hermionę w policzek - ale jestem jej wdzięczny, bo sporo też zapamiętałem.
- Siedziałem niedaleko Was i tylko słyszałem: "Pisz, notuj, wszystko widzę" - zaśmiał się Ron i zaczął nakładać sobie kilka ziemniaków na talerz.
- Spokojnie, jutro wezmę się za Ciebie - dodała Hermiona.
- Próbuj szczęścia - droczył się dalej Ron. Jedyną osobą, która nie miała ochoty na żarty była Ginny. Nie wiedziała, dlaczego przeszkodziło jej to, że były chłopak pocałował w policzek Hermionę i patrzy na nią w taki sposób. Nie byli już razem, a ona przecież zaczynała zakochiwać się w jednym ślizgonie. Nie mogła dłużej na to patrzeć.
- Wiecie co, nie jestem głodna. Spotkamy się później - powiedziała i wyszła z Wielkiej Sali.
- Co jej się stało ? - spytał zaskoczony zachowaniem siostry Ron.
- Po prostu nadal jest zazdrosna o Harry'ego - wyjaśniła Hermiona i upiła łyk soku.
- Jak to ? Przecież nie jesteście już razem, prawda ? - spytał, a Harry pokiwał głową.
- Harry, biegnij za nią. Chyba nie muszę Ci mówić co masz robić, prawda ? - powiedziała szybko gryfonka.
- Czy on nadal ją kocha ? - spytał Weasley, kiedy Harry już wybiegł.
- Tak i chce o nią walczyć - stwierdziła i upiła kolejnego łyka.
- Nadal męczy Cię kac ? Ja już się z nim uporałem - powiedział z uśmiechem Ron.
Po obiedzie Hermiona musiała odmówić mu wspólnego spaceru, ponieważ wiedziała, że musi usiąść ze swoim współlokatorem i popracować nad planem balu. Kiedy weszła do dormitorium, on już na nią czekał.
- Już jestem - powiedziała i usiadła obok niego na kanapie.
- Słuchaj, przeczytaj najpierw moje pomysły, a potem zaproponujesz coś swojego - zaproponował i podał jej kawałek zapisanego pergaminu. Czytając kilka razy uśmiechnęła się delikatnie, co nie uszło uwadze ślizgona.
- Całkiem niezłe Malfoy'ku, na prawdę - powiedziała po dłuższej chwili ciszy - niczego więcej bym nie dodawała oprócz motywu przewodniego całego balu - dodała.
- I zostaje jeszcze kwestia zapisania w propozycjach godziny zakończenia - stwierdził i kiedy Hermiona wstała, aby nalać sobie soku, do salonu wbiegł zadowolony Harry. Podniósł ją i zaczął okręcać.
- Harry ! - krzyknęła zaskoczona - postaw mnie na ziemi.
- Miałaś rację. Zaprosiłem ją na bal, a ona bez wahania się zgodziła - mówił cały czas się uśmiechając i po chwili postawił ją za ziemi.
- Potter, kutwa, tu się pracuje - wtrącił zdenerwowany Draco.
- A wybacz Malfoy. Już idę, tylko chciałem jej podziękować - dodał Harry, pocałował gryfonkę w policzek i po chwili już go nie było. Hermiona upiła w końcu łyk soku i z powrotem usiadła na kanapie. Widząc minę ślizgona, zaczęła głaskać go po policzku.
- No już, nie denerwuj się - mówiła spokojnie.
- Granger, bierzmy się w końcu do pracy zanim znowu ktoś nam przerwie - wziął jej rękę i odłożył na jej nogi - proponuję, aby bal trwał od godziny 18 do północy. Wiadomo, że roczniki od pierwszego do trzeciego...- chciał kontynować, ale gryfonka mu przerwała.
- Malfoy, wybacz, ale muszę siusiu. Obiecuję, że jak zaraz wrócę, to dokończymy - powiedziała i szybciutko pobiegła do łazienki. Po trzech minutach wyszła, ale nie usiadła obok niego, tylko stanęła za kanapą i położyła mu ręce na ramionach.
- Czemu jesteś taki spięty i zdenerwowany ?  - spytała i zaczęła mu masować kark, a on zamknął oczy i czuł przyjemny dotyk.
- Granger, mam zły dzień..- odpowiedział spokojniejszym głosem,a ona nadal go masowała.
- Rozumiem, więc to powinno Ci pomóc. Dopiero jak się rozluźnisz, to wrócimy do dalszego planowania.
- A mogę ja spróbować Tobie wymasować ? - zapytał po dłuższej chwili, kiedy poczuł się już zrelaksowany.
- Gdzie mam usiąść ? - spytała ochoczo, a on podsunął się do oparcia kanapy, rozłożył nogi i zrobił miejsce, aby usiadła między nimi. Zrozumiała co ma zrobić. Siedziała teraz na kanapie plecami do niego. Objął ją ręką w pasie i przyciągnął bliżej. Następnie zaczął powoli masować jej szyję. Czuła gorący oddech na swoim karku. Wiedziała, że cisza, która panowała i napięcie sprzyja dalszemu rozwojowi sytuacji. Nie myślała, czy robi dobrze, czy nie. Była pewna jednego. Na pewno jej nie skrzywdzi, a od dłuższego czasu dużo myślała na jego temat. Pod wpływem delikatnego masażu odchyliła głowę na bok, a wtedy on złożył na jej szyi krótki pocałunek. Poczuła dreszcze na całym ciele. W pewnym momencie przestał dotykać jej karku, a złapał za dolne brzegi jej bluzki i powoli zaczął zdejmować. Nie protestowała. Wtedy usłyszeli głośne wybuchy na korytarzu.
- Musimy to sprawdzić - powiedziała Hermiona i natychmiast wstała. Wyjęła różdżkę i wybiegła na korytarz. Draco powiedział pod nosem siarczyste "ku**a" i również wyszedł za nią, aby sprawdzić, co się dzieje...

*Witajcie drodzy czytelnicy ! Jak rozdział ? Udusicie mnie za to, że po raz kolejny ktoś im przerwał ? Mam nadzieję, że nie. Wybaczcie, że tak krótko, ale następny będzie dłuższy :) Liczę na Twój komentarz z opinią :)

wtorek, 26 kwietnia 2016

Rozdział 21

"Mokra zemsta"

Draco, kiedy wszedł do swojej sypialni odkręcił korek i pociągnął sporego łyka swojej ulubionej, choć ostatnio odstawionej ognistej. Czuł się oszukany i wykorzystany. Położył się na swoim łóżku, aby opanować emocje. W innym wypadku prawdopodobnie rozwaliłby całe dormitorium. Nie mógł sobie wyobrazić, że gryfonka posunęła się do takiej zemsty na nim. Od kilku dni czuł, że może zmienić się na lepsze, że nie wszystko stracone. Nie wierzył, że tak łatwo dał się podejść. Pociągnął kolejnego łyka. W głowie słyszał wspomnienie głosu ojca, który mówił mu, że miłość i dobroć robią z Ciebie słabego człowieka. Rzucił butelką o ścianę. Zaklął głośno. Mimo tego, że go nienawidzi, to w tym akurat miał rację...

Hermiona nadal siedziała w salonie z podkulonymi nogami. Zastanawiała się czy ma iść do niego i od razu to wyjaśnić, czy może lepiej dać mu się uspokoić. Kiedy usłyszała huk, a chwilę później krzyk wiedziała co ma zrobić. Złożyła wszystkie swoje książki i zaniosła do swojej sypialni. Następnie wyszła z dormitorium kierując się do pokoju wspólnego gryfonów.
- Harry ! Harry, musimy pilnie porozmawiać  - krzyknęła, kiedy weszła do środka. Na szczęście nie było tam za dużo osób. Gryfon siedział w fotelu przed kominkiem i przeglądał pergaminy.
- Co się stało ? - zapytał zaskoczony jej nagłym pojawieniem.
- Może nie tutaj - powiedziała i rozejrzała się po pomieszczeniu.
- W sumie to za chwilę miałem iść z Ron'em do Hogsmeade, ale w takim wypadku muszę to odwołać - odpowiedział i wtedy po schodach zbiegł ich przyjaciel.
- Idziemy w trójkę ? - spytał, kiedy zobaczył gryfonkę.
- Oh myślę, że powinnam Rona wprowadzić w tą całą sytuację. Zawsze działaliśmy w trójkę - stwierdziła w końcu Hermiona i kiedy tylko wyszli z zamku opowiedziała mu o klątwie, o próbie zmiany charakteru ślizgona oraz o dzisiejszej kłótni z nim.
- Na koniec krzyknął siarczyste "ku**a", więc postanowiłam wyjść z dormitorium - skończyła.
- Posłuchaj, myślę, że powinnaś dać mu trochę czasu na oswojenie się z tym, w innym wypadku może przestać panować nad sobą i może Ci coś zrobić - odpowiedział jej Ron - oczywiście możesz być pewna, że nikomu o tym nie powiem i wszystko zostanie między nami. Przykro mi tylko, że nie ufałaś mi od początku.
- Oh Ron, to nie tak. Po prostu bałam się, że możesz być zazdrosny i nie zgodzisz się, aby miała bliższe spotkania z Malfoy'em - próbowała się bronić.
- Bo pewnie tak by było, ale przecież nie jesteśmy już razem i nie mogę Ci mówić, co masz robić, prawda ? - spytał, a Hermiona i Harry spojrzeli się na niego ze zdziwieniem.
- No tak...- powiedziała niepewnie - wszystko dobrze ?
- Tak. Ostatnio przemyślałem sobie kilka spraw i chyba pora już dorosnąć - dodał po chwili.
- Wracając do tematu Malfoy'a, to zgodzę się z Ron'em. Niech on to sobie przemyśli i ...- nie dane mu było dokończyć wypowiedzi.
- Tylko, że to nie jest do końca prawda. Ja nie byłam dla niego miła, bo musiałam. Na prawdę wierzyłam w to, że może się zmienić. Uwierzcie mi, że z nim można normalnie porozmawiać - stwierdziła szczerze.
- Wiecie co ? Chyba na trzeźwo tych opowieści o Malfoy'u nie zniosę - odparł krótko Ron.
- To idziemy do "Trzech mioteł" - zaproponował Harry, a oni się zgodnie z nim zgodzili.

Draco postanowił, że dzisiejszego dnia upiję się do takiego stanu, że nie będzie wiedział, co się wokół niego dzieje. Na podłodze leżała już jedna pusta butelka oraz druga roztrzaskana w drobny mak. Ślizgon siedział na podłodze oparty o ścianę, kiedy dostrzegł, że drzwi do jego sypialni się otwierają.
- Nawet tu nie wchodź Ty podła szl...- zaczął, ale ktoś mu przerwał.
- Ej, ej, spokojnie, to tylko ja. Czyżby mała sprzeczka między współlokatorami ? - zażartował Blaise i rozejrzał się po pokoju.
- A to Ty - odpowiedział wolniej niż zwykle, ponieważ alkohol zaczął plątać mu język - po pierwsze my się ciągle kłócimy, a po drugie to nie chce jej znać. Lepiej niech mi schodzi z oczu - mówił i pociągnął kolejny łyk.
- Dowiem się co Ci zrobiła ? - dopytywał dalej i jednym ruchem różdżki usunął potłuczoną butelkę i wylany alkohol.
- Zabawiła się mną. Ciekawe dokąd by to doszło, gdyby nie moja matka - odpowiedział i kiedy zobaczył zdziwioną minę przyjaciela kontynuował dalej - klątwa, którą mój ojciec rzucił na matkę znikała w momencie, kiedy ja stanę się dobrym człowiekiem i nie będę nikomu dokuczał. Dyrektorka kazała Granger mnie zmienić, aby ją wyleczyć. Rozumiesz ? Myślałem, że na prawdę można się jakoś z nią dogadać,a ona była dla mnie miła tylko z tego powodu,a by klątwa zniknęła. Nie było nic szczerego w jej zachowaniu...- zapanowała chwilowa cisza. Blaise nie wiedział, co ma powiedzieć. Postanowił, że nie przyzna się przyjacielowi, iż wiedział już o całej sprawie od gryfonki.
- Rozmawiałeś z nią o tym ? Co Ci powiedziała ? - zapytał Blaise.
- W sumie to tylko powiedziałem jej, że wiem o jej dziwnym planie  - stwierdził krótko.
- I jesteś wkurzony na nią, że wyleczyła Twoją matkę ? Słyszysz jak to brzmi ? - przekonywał dalej, że zbyt pochopnie ocenił całą sytuację.
- Bronisz jej ? Po tym co mi zrobiła ? - zdenerwował się Draco.
- A co Ci zrobiła ? Po prostu była miła. A spytaj siebie co Ty byś zrobił, gdyby dyrektorka Ciebie poprosiła o pomoc w sprawie matki Hermiony. Pomógłbyś ? Nie sądzę, raczej byś to wyśmiał. A ona ? Mimo tego, że od zawsze uważała Ciebie za tchórzliwą fretkę to postanowiła pomóc. Wiesz co, zastanów się nad tym i jak zmądrzejesz, to się odezwij - powiedział zdenerwowanym głosem Zabini i wyszedł nie czekając na żadną reakcję. Draco był w szoku. Nie wiedział, jak ma się zachować i co się stało z jego przyjacielem, który zawsze za nim był. Wstał i chwiejnym krokiem podszedł do swojej szafki i wyjął eliksir na kaca. Postanowił przemyśleć to wszystko na trzeźwo. Może rzeczywiście zareagował za ostro ? Gdyby dobrze to przemyśleć, to jednak pomogła jego matce choć wcale nie musiała. Postanowił, że jak tylko wróci, to z nią o tym porozmawia.

Gryfoni spędzili w karczmie całe popołudnie zamawiając sporej ilości piwa kremowego. Wrócili do zamku krótko przed kolacją w stanie mocnego upojenia alkoholowego. Mieli dużo szczęścia, bo na korytarzu nie spotkali nikogo. Trzymali się w mocnym uścisku i razem szli na siódme piętro, aby odprowadzić gryfonkę. Kiedy dotarli na miejsce, kopnęli drzwi i z głośnym hukiem wpadli do środka upadając na ziemię. Mimo bólu, który poczuli zaczęli się głośno śmiać. Wtedy ze swojego pokoju wybiegł Malfoy zaniepokojony okropnym hałasem.
- Kutwa, ja chyba śnie - stwierdził krótko i podszedł bliżej, aby obserwować całe zdarzenie. Stanął na przeciwko ich. Po chwili gryfoni podnieśli się z podłogi.
- Herrrmionaaa, my idziemyyy do siebieeee - powiedzieli i trzymając się pod rękę wyszli chwiejnym krokiem. Ona pokiwała głową i doszła do kanapy, aby się na niej położyć. Draco pokręcił głową i poszedł do siebie, aby przynieść koc. Kiedy ją przykrywał patrzyła na niego smętnym spojrzeniem.
- Co jest Granger ? Główka boli ? Więcej trzeba było wypić - zażartował - idę na kolację, nie ruszaj się stąd...chociaż w tym stanie, to nawet do kibla nie dojdziesz...a i jeszcze jedno, nie zarzygaj dywanu - mówił i szczelnie ją okrywał, bo cała się trzęsła. Ona nic ni powiedziała, więc wyszedł z dormitorium i poszedł prosto do Wielkiej Sali.
- Blaise, miałeś rację - zaczął, kiedy dosiadł się do swojego przyjaciela - przemyślałem sobie to wszystko i postanowiłem z nią o tym porozmawiać.
- Dobrze Stary, że zrozumiałeś. A tak w ogóle, to gdzie jest to nasze złote trio ? - zaciekawił się Zabini, kiedy dostrzegł trzy puste miejsca przy stole Gryffindoru.
- Granger leży nawalona w salonie, z resztą oni są w nie lepszym stanie. Przyprowadzili ją niedawno. Mówię Ci, ledwo weszli - opowiadał i nakładał sobie porcję zapiekanki.
- Co Ty gadasz ? - zaśmiał się - chciałbym to zobaczyć.
- Uwierz mi nie. I jeszcze ten smród piwa kremowego...- odpowiedział Draco. Po chwili do jego stolika podeszła dyrektorka.
- Draco, pozwól na chwileczkę na bok - powiedziała i odeszła kilka kroków dalej. Ten posłusznie wykonał jej polecenie - powiedz mi, gdzie jest panna Granger ?
- Leży w salonie z silnym bólem głowy - stwierdził zgodnie z prawdą.
- To może do niej zajrzę ? Zaniosę jakiś eliksir - zaproponowała.
- Spokojnie pani dyrektor, zaraz po kolacji jej coś podam ze swojej szafki. Czy to wszystko ?
- Nie. Chciałam Was dzisiaj poprosić na spotkanie w sprawie balu Bożonarodzeniowego, ale widzę, że to nie będzie możliwe. No nic, proszę do mnie przyjść, kiedy oboje będziecie na siłach - powiedziała i skierowała się do wyjścia. Draco kiwnął głową i wrócił na miejsce, aby dokończyć posiłek. Naszykował też kanapki na osobnym talerzu i zaniósł je na górę. Idąc po schodach modlił się, aby nie musiał sprzątać rzygowin swojej współlokatorki. Wszedł po cichu z nadzieją, że śpi. Usłyszał jednak dziwny szept:
- Malfoy, to nie tak....Harry, on się zmienił....nie robiłam nic z musu....to moja decyzja... - po chwili jednak było już słychać głośny oddech Hermiony. Prawdopodobnie mówiła przez sen. Położył talerz na stole, wziął jedną książkę i usiadł w fotelu zerkając kilka razy na śpiącą dziewczynę. Nawet nie wiedział, że tak szybko minął mu czas. Zerknął na zegarek. Do dyżuru zostało jeszcze piętnaście minut. Odłożył książkę i z kieszeni wyjął małą buteleczkę.
- Granger wstawaj - powiedział i delikatnie szturchnął ją w ramię. Hermiona po chwili otworzyła oczy i poczuła okropny ból głowy - masz, wypij to.
- Dziękuję - powiedziała niepewnie, bo nie wiedziała jak ma się zachować po ich ostatniej wymianie zdań. Wypiła całość i od razu jej stan się polepszył - Malfoy, posłuchaj...- zaczęła, ale on podniósł rękę i przerwał jej.
- Granger, porozmawiamy na dyżurze. Teraz idź się ogarnij, bo nie wyglądasz za dobrze - stwierdził i zmierzył ją wzrokiem od góry do dołu. Kiedy chodzili wzdłuż korytarzy, gryfonka opowiedziała mu całą historię od momentu jej wizyty u dyrektorki. Śligon nie odezwał się w ogóle, tylko słuchał uważnie każdego zdania.
- I to wszystko Malfoy. Może na początku było mi trudno przełamać się i zacząć normalnie Cię traktować, ale z czasem okazałeś się nawet do zniesienia - podsumowała i zerknęła na niego.
- Oj Granger, mimo wszystko będę Ci wdzięczny za to co zrobiłaś dla mojej matki. Teraz ja mam coś do powiedzenia. Na kolacji podeszła do mnie dyrektorka i spytała dlaczego Cię nie ma na kolacji. Powiedziałem jej, że leżysz nawalona i nawet nie wiesz co się wokół Ciebie dzieje, że narzygałaś na dywan, a ja musiałem to sprzątać i, że lepiej niech Cię nie odwiedza, bo każdy, kto do Ciebie podejdzie zostaje wyzwany od najgorszych - mówił z poważna miną, ale kiedy dostrzegł, że jej mina robi się coraz bardziej wystraszona, to postanowił przerwać swoją opowieść - spokojnie Granger, żartowałem. Powiedziałem, że boli Cię głowa i tyle - dodał i zaczął się głośno śmiać. Ona bez wahania uderzyła go w ramię.
- Malfoy, Ty dupku ! - krzyknęła, ale po chwili spytała już spokojniej - a coś jeszcze chciała ?
- Poprosiła, że jak tylko oboje będziemy zdrowi, to mamy się do niej zgłosić, aby porozmawiać o balu - wyjaśnił rozmasowując sobie rękę.
- Cii, słyszałeś ? - powiedziała nagle i zbliżyła się do łazienki prefektów - tam ktoś jest.
- Granger, może to Blaise z Weasley ? - zapytał nadal trzymając się za ramię.
- Nie, widziałam jak chodzili po błoniach. Chodź, musimy to sprawdzić - powiedziała i po cichu weszła do środka. On posłusznie wszedł za nią, mimo tego, że przecież nic nie słyszał. Zaczęła chodzić obok napełnionego basenu i nasłuchując. Kiedy usłyszała, że ślizgon jest tuż za nią, odwróciła się nagle i wepchnęła go do środka. Cieszyła się, że udało jej się go nabrać.
- Następnym razem odechce Ci się żartować ze mnie - zaśmiała się i kiedy zobaczyła, że dopływa do brzegu wybiegła natychmiast w stronę dormitorium. Wiedziała, że lada chwila się pojawi i będzie chciał się zemścić. Stanęła przy kominku czekając aż wejdzie. Wystarczyło kilka sekund, a drzwi zaczęły się powoli otwierać. Zdziwiła się, kiedy zobaczyła Draco z zamkniętymi oczami i ostrożnie wchodzącego do środka.
- Granger, następnym razem sprawdź, czy woda jest czysta czy z jakimiś kolorowymi płynami drażniącymi oczy - powiedział, a ona poczuła wyrzuty sumienia. Natychmiast do niego podbiegła i załapała za rękę.
- Malfoy, przepraszam. Chodź, zaprowadzę Cię do łazienki i przemyję Ci oczy - zaproponowała, a on pokiwał głową. Prowadziła go powoli, otworzyła drzwi i weszła z nim.
- Stań tutaj chwilkę, a ja wezmę wodę z kranu i przemyję Ci te oczy - powiedziała i puściła jego rękę. On wykorzystał moment i uśmiechnął się szyderczo. W jednej chwili podszedł ją od tyłu i złapał w pasie. Wciągnął ją pod kabinę prysznicową. Gryfonka tylko pisnęła.
- I co teraz Granger ? - zaśmiał się i trzymał ją w mocnym uścisku.
- Malfoy, tylko spróbuj, a pożałujesz ! - krzyknęła i chciała się wyrwać, ale przecież on jest silniejszy i wyższy, więc nie miała żadnych szans.
- Już nie mogę się doczekać - zaśmiał się ponownie i odkręcił kurek z zimną wodą. Gryfonka zaczęła krzyczeć. Aby uniknąć bezpośredniego strumienia wody, odwróciła się do niego przodem i wtuliła w klatkę. Postanowił przetrzymać ją do tego momentu, aż cała będzie mokra. Jemu było już wszystko jedno. Kiedy zaczął zakręcać kurek, oboje zaczęli się głośno śmiać. Popatrzyli sobie prosto w oczy i zapanowała cisza. Draco odgarnął kosmyk jej włosów za ucho, a ona się delikatnie zarumieniła. Wiedział, o czym marzył w tej chwili, tylko nie chciał zepsuć tej przyjemnej aury, która panowała między nimi. Stali cali mokrzy, wpatrzeni w siebie, w zupełnej, nieprzeszkadzającej nikomu ciszy, kiedy nagle usłyszeli dźwięk gwałtownie otwieranych drzwi...


*Witajcie :) Dzisiaj króciutko, ale obiecuję, że następny będzie miał co najmniej dziesięć stron :) Jak wrażenia po rozdziale ? :) Podobał się ? :)  

wtorek, 19 kwietnia 2016

Rozdział 20

"Obawy"

Po chwili Oliver spojrzał na zegarek. Była najwyższa pora, aby zejść na dół, gdzie miał czekać na niego specjalny powóz. Otworzył drzwi i :
- Blaise ?! - krzyknęła zdziwiona gryfonka.
- To ja już pójdę. Napiszę do Ciebie wieczorem. Trzymaj się  - powiedział Wood, pocałował  w policzek i po chwili zniknął im z pola widzenia.
- Chcesz mi to jakoś wytłumaczyć ? Czy dobrze zrozumiałem, że udawałaś swoje zainteresowanie Draco'nem ? Nie spodziewałem się tego po Tobie - oznajmił Blaise.
- Skoro już i tak klątwa została zdjęta, to mogę Ci wszytko opowiedzieć - stwierdziła i usiedli na jednym z łóżek w Skrzydle Szpitalnym. Mówiła o tym, że trudno jej było to utrzymać w tajemnicy, o początkowym zniechęceniu i o próbie zmiany zachowania jego charakteru.
- Mówisz poważnie ? - zapytał zdziwiony całą sytuacją.
- Tak i widzisz,  nie spodziewałam się, że moje małe kroki przyniosą jakiekolwiek rezultaty - stwierdziła zakładając kosmyk włosów za ucho - proszę Cię o jedno. Nie mów mu o tym, dobrze ? Nie chcę, żeby zmiany, jakie w nim zachodzą nagle zniknęły.
- Dobrze, zostawię tą całą sprawę dla siebie. Czyli wychodzi na to, że to o czym mi Draco mówił, to tylko część Twojego planu, tak ? - spytał niepewnie.
- A co Ci mówił ? - zaciekawiła się gryfonka.
- Nic wielkiego, po prostu mówił, że mimo tego, że przez tyle lat Cię obrażał i nienawidził, Ty jesteś dla niego miła - odpowiedział Blaise.
- Tak szczerze to na początku musiałam się do tego zmuszać, ale teraz zaczynam go tolerować i czasami da się z nim wytrzymać - zaśmiała się.
- On mówi dokładnie to samo - zażartował i spojrzał na zegarek - właśnie zaczęły się eliksiry.
- O matko ! - krzyknęła - biegniemy.
- A powiedz mi, jak się znalazłeś pod drzwiami ? - spytała, kiedy wybiegli na korytarz.
- Przyszedłem do pani Pomfrey, aby zmieniła mi opatrunek - i pokazał rękę owiniętą bandażem.
- Co Ci się stało ? - spytała, ale nie przestała biec.
- Powiedzmy, że też lubię eksperymentować jak Finnigan - odpowiedział i po chwili znaleźli się pod drzwiami - wchodzimy razem ?
- No tak - powiedziała i zapukała delikatnie w drzwi. Nie czekając na nic, weszli do środka.
- Witam spóźnionych - powiedział Slughorn, a cała grupa zwróciła na nich wzrok - cóż to Was zatrzymało po drodze ?
- Yyy..bo my właśnie...- kłopotała się Hermiona.
- My właśnie wracamy od pani Pomfrey. Miała mi zmienić opatrunek, ale była za bardzo zajęta odprowadzaniem Wood'a i poprosiła, aby to własnie Hermiona mi go zmieniła. Szukaliśmy jakiś bandaży, ale nie mogliśmy znaleźć, więc postanowiliśmy jak najszybciej przybiec na lekcje, aby za dużo nie stracić - powiedział opanowanym tonem Blaise.
- A panna Granger już się dobrze czuje ? - spytał, bo jeszcze wczoraj znajdowała się w skrzydle szpitalnym.
- Tak panie profesorze - odpowiedziała, nadal stojąc blisko ślizgona.
- Dobrze. Podzieliliśmy się już w pary do pracy, więc zajmijcie wolny stolik. Zaraz do was podejdę i powiem co robimy, jednak najpierw proszę zmienić koledze ten opatrunek - otworzył niewielką szafę, wyjął małe pudełko i podał gryfonce. Wtedy w sali coś wybuchło.
Każdy podskoczył z przerażenia i spojrzał w stronę dymu. Mogło oznaczać to jedno.
- Finnigan ! Ponownie wysadziłeś wywar ! Na dzisiaj już skończyłeś pracę. Możesz iść do siebie - powiedział zdenerwowany profesor - zanim jdnak wyjdziesz, posprzątaj po sobie. A pan Malfoy niech się do kogoś dołączy - dokończył. Hermiona posłusznie wzięła się za opatrywanie ręki czarnoskórego ślizogona.
- Wybacz, że Cię w to wplątałem - powiedział przepraszająco, a do ich stolika doszedł Draco.
- Spokojnie Blaise, nie ma problemu - odpowiedziała z uśmiechem.
-  Mogę się do Was dołączyć ? - zapytał Draco.
- Stary, głupio się pytasz. No jasne. Auł...- skrzywił się Zabini.
- No już, prawie skończyłam - zaśmiała się, a wtedy podszedł do nich profesor i wręczył im kawałek pergaminu z listą, co mają zrobić, aby uważyć eliksir.

Czas do obiadu minął szybko i każdy się cieszył, że po męczących dwóch lekcjach mogą w końcu na spokojnie porozmawiać. Usiedli do stołu i zaczęli sobie nakładać potrawy na talerz.
- To teraz możesz mi opowiedzieć, dlaczego się rano spóźniłaś - zaczął Harry.
- Po śniadaniu pobiegłam do Oliver'a , aby zdążyć się pożegnać i wtedy mi powiedział, że Narcyza wyzdrowiała. Stwierdził, że nie muszę już się Malfoy'em zajmować, a to wszystko podsłuchał Blaise, który przyszedł na zmianę opatrunku. Musiałam mu to wyjaśnić, bo jakby się Malfoy dowiedział, że tą sympatię udawałam, to nie chcę wiedzieć, co by się stało - opowiadała bardzo szybko, nakładając sobie na talerz porcję pieczeni.
- A udawałaś ? - zażartował Harry, ale nie uzyskał odpowiedzi, gdyż dyrektorka zastukała małą łyżeczką w swój kielich i w sali zapanowała cisza.
- Proszę o chwilę uwagi - powiedziała wstając od stołu - wspólnie z profesorami stwierdziliśmy, że warto nagradzać osoby, które rzeczywiście przykładają się do nauki. Mianowicie roczniki od pierwszego do czwartego dwa razy w miesiącu mogą wybrać się dodatkowo do Hogsmeate oraz opuścić jedną lekcję - w Wielkiej Sali wzniosły się salwy oklasków - to jeszcze nie koniec ogłoszeń - krzyknęła po chwili - z roczników od piątego do siódmego będziemy wybierać dwie osoby, które będą mogły się teleportować w dowolne miejsce bez żadnych konsekwencji. Z racji, że listopad już się kończy to wybiorę teraz dwie osoby, które dzisiejsze popołudnie spędzą w wybranym sobie miejscu, a więc z roku siódmego Hermiona Granger i Harry Potter, z roku szóstego ...- ale w tym momencie gryfoni przestali już słuchać dyrektorki.
- To wspaniale - powiedziała Hermiona biorąc kawałek pieczeni do ust.
- Warciarze - skomentował Seamus - minie Was wróżbiarstwo.
- Świetnie. To co robimy ? Może zajrzymy do nas ? - zaproponował Harry z uśmiechem.
- Warto powoli zacząć przygotowywać mieszkanko do świąt, skoro mamy zamiar zaprosić tyle osób - powiedziała Hermiona z nadzieją, że się zgodzi.
- To prawda. Może zrobimy jakąś rundkę po normalnych sklepach ? - zastanawiał się na głos.
- Idę się przebrać i naszykować. Jak coś to przyjdź potem po mnie - dodała Hermiona i wyszła z Wielkiej Sali.  Cieszyła się z takiego obrotu sprawy. Popołudnie spędzi z Harry'm. Chciała z nim porozmawiać bez obecności Rona, a szczęśliwy traf sprawił, że akurat dyrektorka dzisiaj wprowadziła nowe zasady. Idąc korytarzem zastanawiała się nad pytaniem Harry'ego. Czy rzeczywiście udawała swoją sympatię do swojego współlokatora ? Na początku pewnie tak było. Musiała włożyć sporo pracy, aby zacząć go normalnie traktować. Nigdy nie wybaczyła mu do końca tego, że przez tyle lat naśmiewał się z niej i jej przyjaciół. Od zawsze udawał się za lepszego. Jednak kilka razy przyłapała się na tym, że ukradkowo spogląda na niego, a on na nią, ale przecież to nic nie znaczy, prawda ? Z zamyśleń wyrwał ją huk spadających książek i prawdopodobnie upadającej osoby. Przyspieszyła krok, aby natychmiast zobaczyć, co się wydarzyło. To co ujrzała zaparło jej dech w piersiach. Zatrzymała się i z daleka obserwowała całą sytuację. Mianowicie na podłodze leżał mały chłopiec, prawdopodobnie z drugiego roku, obok porozrzucane były książki, które zbierał pewien ślizgon. To był Draco. Następnie pomógł mu wstać, poklepał po ramieniu i poszedł dalej z uśmiechem na twarzy.
Nie przejmował się wcale tym, że obok przechodzili inni uczniowie i patrzyli się na niego ze zdziwieniem. Ona również nie mogła dojść do siebie. Postała jeszcze chwilę, a następnie udała się do dormitorium, aby jak najszybciej to wyjaśnić.

Draco wszedł do salonu z zadowoloną miną. Sam nie wiedział dlaczego tak postąpił. Wracając z obiadu zobaczył tego chłopca, który przewraca się przez rozwiązane sznurowadło. Wszystko, co trzymał w rękach upadło mu na podłogę. Nie czekając na nic po prostu podszedł do niego i postanowił mu pomóc. Kiedy zbierał jego książki ujrzał na szacie godło Gryffindoru, jednak nie przeszkadzało mu w to w dalszej pomocy. Podał mu rękę i na odchodne powiedział, żeby następnym razem uważał na siebie. Widział, że obok przechodzą inni i spoglądają ukradkiem na całą sytuację. Natomiast był pewny, że nikt nie odważy się tego skomentować, ponieważ nadal cieszył się szacunkiem i wiele osób się go bało. Kilka lat temu ta sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. Prawdopodobnie minąłby tego małego gryfona z kpiąca miną. Jednak teraz nie potrafił tego zrobić. Położył się na kanapie, a wtedy do salonu weszła osoba, przez którą całe jego życie zaczyna się zmieniać na dobre i wcale z tego powodu nie narzekał.
 - Co to było ? - spytała szybko i usiadła na jednym z foteli.
- Ale co ? - zapytał, chociaż domyślał się  o co chodzi.
- No Malfoy ! - krzyknęła - wiesz o co mi chodzi. Pomogłeś temu małemu.
- A o to Ci chodzi. Sam nie wiem, jakoś tak wyszło - odpowiedział z udawaną obojętnością.
- Cieszę się, że tak postąpiłeś. Na prawdę - dodała i wstała kierując się w stronę swojej sypialni.
- Granger, gdzie się wybieracie z Potter'em ? - zaciekawił się Draco.
- Prawdopodobnie do naszego domu, a potem do paru sklepów - krzyknęła ze swojego pokoju pakując kilka rzeczy do małej torebki.
- A mogę mieć prośbę ? - spytał niepewnie.
- Prośbę ? Do mnie ? Myślę, że tak - odpowiedziała, kiedy zmieniała bluzkę.
- Możesz mi przywieźć z tego waszego mugolskiego świata coś słodkiego do spróbowania ?
- Myślę, że mogę spełnić tą prośbę. Szczególnie, że ostatnim czasem Twoje zachowanie jest godne naśladowania - powiedziała wychodząc do salonu.
- Wiesz co Ci powiem Granger ? Nigdy bym nie pomyślał, że kiedyś będziemy ze sobą normalnie rozmawiać - stwierdził z zamyśloną miną.
- Tak szczerze Malfoy to ja też nie - odpowiedziała siadając we fotelu.
- Przed obiadem dyrektorka wezwała mnie do siebie, aby powiedzieć, że moja matka wyzdrowiała i obecnie przebywa już w domu - powiedział chcąc podtrzymać rozmowę.
- To wspaniale - stwierdziła szybko udając zaskoczenie.
- Też się cieszę Granger. Jutro sobota, więc postanowiłem, że teleportuję się i spędzę z nią trochę czasu - mówił dalej patrząc w sufit.
- Dobry pomysł...- zamyśliła się, ale po chwili postanowiła zmienić temat - ten chłopak, któremu pomogłeś był ze Slytherinu, tak ?
- Z Gryffindoru - powiedział spoglądając na nią ze satysfakcją, a ona zrobiła zaskoczoną minę. W tym momencie usłyszeli pukanie do drzwi.
- Proszę ! - krzyknęła, a do środka wszedł Harry.
- Gotowa ? - zapytał, a ona pokiwała twierdząco głową i razem udali się do wyjścia. Kiedy wychodziła usłyszała głos dochodzący z kanapy:
- Baw się dobrze, Granger !

Gryfoni, kiedy tylko przekroczyli próg, złapali się za ręce. Oboje poczuli ukłócie w okolicy pępka, by po chwili znaleźć się w salonie swojego domu przy Privet Drive 4.
- Nie wiedziałem, że kiedyś to powiem, ale tęskniłem za tym miejscem - powiedział Harry chodząc i oglądając każdy element, jakby był po raz pierwszy w tym miejscu. Na ścianach pojawiło się kilka zdjęć, które ruszały się i uśmiechały. Przedstawiały one ich najbliższych przyjaciół. Były zrobione jeszcze przed wojną.
- Powiesiłam je, kiedy byłam tutaj ostatnio - dodała i usiadła w fotelu.
- Trochę się pozmieniało od tamtego czasu. Szczególnie to zdjęcie jest już nieaktualne - wskazał palcem na fotografię z lewej strony. Był tam on przytulający Ginny oraz ona obejmowana przez Rona. Co jakiś czas dziewczyny otrzymywała całusa w polik.
- To prawda. Jeśli chcesz, możesz je wyjąć - powiedziała, kiedy zobaczyła jego minę.
- Tak zrobię - wziął ramkę do ręki i zaczął ją otwierać z tyłu - wiesz, w sumie cieszę się, że dyrektorka wprowadziła taki punkt. W końcu możemy spokojnie porozmawiać bez dodatkowych świadków - dodał i usiadł obok niej.
- To samo chciałam powiedzieć - powiedziała i położyła mu głowę na ramieniu.
- Ej, co się dzieję ? Widzę, że od pewnego czasu chodzisz taka zamyślona.
 - Może pójdziemy na spacer po okolicy, wpadniemy do kilku sklepów i wtedy na spokojnie porozmawiamy ? - zaproponowała, a on pokiwał głową. Kilka minut później szli już długą alejką rozglądając się po okolicy.
- Zauważyłeś coś w zmianie zachowania u Malfoy'a ? - spytała niepewnie.
- Tak i nie tylko ja. Wszyscy plotkują po kątach, tylko nikt nie wie, że to wszystko dzięki Tobie - odpowiedział i uśmiechnął się do niej.
-No właśnie. Dzisiaj na obiedzie spytałeś mnie, czy rzeczywiście udawałam tą sympatię do niego i po dłuższym zastanawianiu muszę stwierdzić, że chyba nie. Co prawda mam nadal do niego żal za te wszystkie lata, ale ja chyba zaczynam go lubić...- ostatnie zdanie powiedziała ciszej.
- Czym się więc martwisz ? To, że go lubisz, nie jest przecież niczym złym, prawda ?
- Niby tak, ale mam przeczucie, że jeśli ja się zaangażuję w tą znajomość, w dalszą pracę nad nim to wydarzy się coś złego i wszystko zniknie jak bańka mydlana - dodała Hermiona.
- W sensie, że ponownie będziecie wrogami ? - dopytał Harry.
- Tak. Obawiam się, że ponownie będę cierpieć - powiedział i skręcili w małą uliczkę, gdzie znajdowały się przeróżne sklepy.
- To tylko złe przeczucia. Malfoy wie, że zmiana jaka w nim zachodzi jest dzięki Tobie i mimo tego co by się wydarzyło, będziesz ostatnią osobą, do której będzie miał pretensję - pocieszył ją i weszli do ich ulubionej cukierni, aby zakupić trochę słodyczy. Wyszli po dwudziestu minutach z dwoma torbami.
- Chyba przesadziliśmy - zaśmiała się Hermiona.
- Tak sądzisz ? Obawiam się, że jak wrócimy do Hogwartu, to wystarczy niecała godzina i tego nie będzie - zażartował Harry.
- Tęsknisz za Ginny ? - zapytała wprost, kiedy szli już dalej.
- Znasz mnie jak nikt inny - stwierdził - może odeślemy te torby, abyśmy mogli swobodnie dalej kupować ?
- Ok, może w tej uliczce ? - spytała i pokazała palcem. Obejrzeli się, czy nikogo nie ma i machnęli różdżkami.
- Od razu lepiej. Wracając do Ginny. To ona zadecydowała o zakończeniu związku. W święta chciałem jej się oświadczyć. Nawet pierścionek już kupiłem...ale znam już powód, dlaczego tak postąpiła - dopowiedział Harry.
- Ja się domyślałam, ale nie byłam pewna dopóki nie powiedziała mi o swoich wątpliwościach - stwierdziła Hermiona.
- Mówisz o Zabinim, tak ? - spytał, a ona pokiwała głową - kryją się po kątach, chodzą na spacery. Czasami wydaję mi się, że ona jest bardziej z nim szczęśliwa niż ze mną - powiedział smutno, a gryfonka złapała go za rękę.
- To nie to. Obawiam się, że Ginny przechodzi tymczasowe zauroczenie. Jeśli Ci na niej zależy, to walcz o nią.
- Tak myślisz ? - zdziwił się Harry.
- Oczywiście. Miłość Ginny do Ciebie trwa kilka lat, a do Blaise'a kilka tygodni - powiedziała stanowczo.
- Tak zrobię. Nie oddam jej ślizgonowi. A wiesz, że ostatnio jak rozmawiałem z Ron'em to mówił mi, że nie odpuści tak łatwo sprawy z Tobą ? Wie, że zrobił źle, bardzo tego żałuję, tylko szkoda, że tak późno - dodał Harry, ale nadal trzymał jej rękę.
- Tak szczerze, dla mnie nadal jest to świeża sprawa i jeśli zdecyduję się ponownie na związek z nim to na pewno nie w najbliższej przyszłości - stwierdziła i weszli do kolejnego sklepu. Tym razem z ubraniami. Gryfonka kupiła sobie nowe spodnie i buty, a Harry nową koszulę. Po nie całej godzinie wrócili ponownie do domu, włączyli sobie film i nałożyli po sporej porcji lodów.
- Mam propozycję - stwierdził nagle -jeśli żadne z nas przed ukończeniem trzydziestu lat nie znajdzie sobie odpowiedniego partnera, to razem weźmiemy ślub i stworzymy rodzinę.
- Wow, zaskoczyłeś mnie...ale znam Cię już na tyle długo, że mogę się zgodzić. Dobrze mi się z Tobą mieszka i wiem, że zawsze możemy na siebie liczyć oraz, że nie skrzywdzimy się wzajemnie - odpowiedziała szczerze i resztę popołudnia spędzili w przyjemnej atmosferze. Spakowali potrzebne rzeczy i teleportowali się do zamku krótko przed kolacją.

Draco nie mógł się skupić na popołudniowych lekcjach. Zastanawiał się nad ostatnim czasem, kiedy to jego współlokatorka leżała w skrzydle szpitalnym. Nie rozumiał dlaczego odwiedzał ją codziennie i martwił się, czy z tego wyjdzie. Przecież to jego wróg numer jeden. Bardzo chciał tak nadal myśleć, ale nie potrafił. Myślał co było powodem do zmiany jej zachowania i dlaczego nagle stała się miła i opiekuńcza. Po chwili jednak stwierdził, że co by to nie było bardzo się z tego powodu cieszy. Był zły strasznie na swojego ojca, że nigdy nie okazywał mu współczucia i miłości. Zawsze tylko stanowczość i wrogie nastawienie. Po lekcjach udał się do dormitorium z nadzieją, że gryfonka już wróciła i chwilę z nią porozmawia. Doszedł do takiego stanu, w którym jeśli się kogoś nie widzi, to zaczyna się za nim tęsknić. Zrezygnowany pustką w pomieszczeniu, podszedł do barku i nalał sobie soku z dyni. Zauważył też, że ostatnio jakoś nie ma ochoty na swoją ulubioną ognistą. Kiedy siedział na fotelu i przyglądał się płomieniom w kominku, drzwi się otworzyły i weszła ona.
- Malfoy, wróciłam. Tęskniłeś, prawda? - powiedziała uśmiechnięta i usiadła na kanapie. Nie czekając na jego odpowiedź położyła na stoliku małą paczuszkę - to dla Ciebie. Masz tu zbiór moich ulubionych słodkości. Mam nadzieję, że i Tobie posmakują - dodała. On sięgnął po nią i rozwinął różową wstążkę, którą było zawiązane.
- Granger, aż tyle ? - zdziwił się, kiedy zobaczył pełne opakowanie.
- Należało Ci się. Potraktuj to jako nagrodę - dodała i również nalała sobie soku - tylko nie jedz przed kolacją. Zostaw sobie na później - zaproponowała.
- Myślę, że to dobry pomysł. Zjemy na dyżurze - odpowiedział cały czas się uśmiechając.
- Ponownie chcesz razem patrolować ? A myślałam, że masz mnie już dosyć, bo jestem gadatliwa, marudna i...- chciała dalej wymieniać, ale jej przerwał.
- Granger, nie rozkręcaj się. Skoro już ze sobą normalnie rozmawiamy, to myślę, że jakoś to wytrzymam, a poza tym, kiedy będę wszystkiego próbował, to musisz mi opisywać co to jest - dodał, a wtedy zegar wybił godzinę pokazującą porę na kolację.
- Kolacja, idziemy ? - spytał i odłożył białe pudełeczko ponownie na stół.
- Razem ? - zdziwiła się tą propozycją.
- Jesteśmy prefektami, więc warto dawać innym przykład, że trzeba pokonywać uprzedzenia między domami - odpowiedział ze satysfakcją.
- Malfoy, zaczynam się Ciebie obawiać. Coraz bardziej zaczynasz mi się podobać - stwierdziła, a on się na nią dziwnie spojrzał.
- To znaczy Twoje zachowanie - sprostowała, ale on zaczął się śmiać.
- Jasne Granger...przecież wiem, że ci się podobam. Widziałem jak ostatnio na mnie patrzyłaś, kiedy byłem bez koszulki - przypomniał jej, a ona się zarumieniła.
- Chyba Ci się przyśniło. Raczej to było zdziwienie, że mimo tylu ćwiczeń jakie wykonujesz, osiągnąłeś tak niewiele - zaśmiała się idąc obok niego. Całą drogę do Wielkiej Sali droczyli się ze sobą nie zważając uwagi na dziwne spojrzenia innych uczniów. Kiedy weszli do środka każde poszło w stronę swojego stolika z uśmiechem na twarzy.
- Hermiona, co się dzieje z Malfoy'em ? - zaciekawił się Nevill - ostatnio jest taki miły dla wszystkich. Nawet mi odpuścił głupie żarty.
- Postanowił stać się dobrym człowiekiem - odpowiedziała i nalała sobie soku.
- Ciekawe jak długo wytrzyma w tym stanie - zastanawiał się Seamus.
- Oby jak najdłużej - dodał Harry.
- Daję mu najwyżej tydzień - skomentował Finnigan biorąc kęs tosta - potem wszystko wróci  do normy.
- Oh dajcie spokój. Malfoy się zmienia i nie prędko wróci do tamtego, złego wcielenia - próbowała bronić swojego współlokatora.
- Hermiona ma rację. Skoro nawet ją zaczął traktować normalnie, to wątpię, aby wrócił stary Malfoy - powiedział Nevill.
- To może mały zakład ? Jeśli w ciągu kilku dni nie zrobi nikomu nic złego, to ja stawiam Wam piwo, a jeśli kogoś obrazi, to wy mi stawiacie. Stoi ? - zaproponował dokładając sobie pieczonych ziemniaków. Reszta popatrzyła na siebie i wzruszyli ramionami.
- Niech będzie - odpowiedział Nevill i podał mu rękę. Ten odwzajemnił uścisk, a Harry go przeciął. Reszta kolacji upłynęła w spokojnej atmosferze. Następnie Hermiona wróciła do siebie, aby pouczyć się zaległych notatek. Rozłożyła książki i wzięła się do pracy.

Draco podczas kolacji dostrzegł, że wiele osób chętnie zadałoby mu kilka pytań na temat jego stosunków z gryfonką. I przede wszystkim co się wydarzyło, że to uległo zmianie. Sporo uczniów wzorowało się na nim, więc w wielu ślizgońskich głowach powstawał już plan przełamania niechęci do innych domów.
- Blaise, przyjacielu, kiedy umawiamy się na wspólny trening ? - zapytał Draco, kiedy wychodzili z Wielkiej Sali.
- Może teraz skoczymy ? Mamy prawie trzy godziny, zanim rozpoczniesz dyżur - zaproponował Blaise.
- Świetny pomysł. Idziemy - odpowiedział mu i poklepał po ramieniu - może od razu do pokoju życzeń? Pomyślimy też o łazience i jakiś strojach do przebrania.
- Niech będzie - dodał Blaise i ruszyli prosto do ściany, pod którą najczęściej otwierają się drzwi do tego magicznego pomieszczenia. Kiedy weszli do środka, rozejrzeli się dookoła i zaczęli się przebierać.
- Dlaczego masz taki dobry humor ? - zaciekawił się Zabini.
- Sam nie wiem. Po prostu nie mam powodów do smutku - odpowiedział Draco.
- A ja myślę, że to przez pewną, kasztanowłosą gryfonkę. Co wy tam wyprawiacie jak jesteście sami ? - zażartował Blaise.
- W sumie to nic szczególnego. Uczymy się, trochę rozmawiamy i odprowadzamy się wzajemnie...to znaczy najczęściej ona mnie odprowadza - wyjaśnił.
- Co robicie ? Odprowadzacie ? W jakim sensie ? - zaciekawił się ślizgon.
- Ona odprowadza mnie do drzwi sypialni, całuję w policzek i idzie do siebie - powiedział i ruszył do pierwszej maszyny, aby zacząć ćwiczenia.
- Nie skomentuję tego - dodał Blaise, uśmiechnął się i również podszedł do innego urządzenia. Chłopaki po skończonym treningu, poszli prosto do łazienki, która znajdowała się w tym samym pomieszczeniu. Wzięli orzeźwiającą kąpiel i wyszli na korytarz.
- Dobra, dzięki za dziś. Idę, bo zaraz zaczynam patrol. A Ty ? Jakie masz plany ? - zapytał Draco lekko zmęczonym głosem.
- Pewna rudowłosa dziewczyna czeka na mnie dwa korytarze stąd - odpowiedział Blaise.
- Tylko idźcie gdzieś, bo jak Was spotkamy, to niestety będziemy musieli odjąć punkty - powiedział poważnie i pogroził mu palcem.
- Ma się rozumieć - dodał Zabini, a po chwili obaj poszli w swoją stronę. Draco, kiedy przekroczył próg dormitorium od razu skierował się do jej sypialni oraz zapukał w drzwi.
- Już idę - krzyknęła głośno i po kilku sekundach wyszła do salonu.
- Czas zacząć dyżur - upomniał ją i podszedł do stolika, aby zabrać z niego paczuszkę.
- Tak, wiem. Po kolacji usiadłam do nauki i trochę mi zeszło - odpowiedziała spokojnie.
- Dobra Granger, mam nadzieję, że nie masz zamiaru mnie tym otruć - powiedział , kiedy ruszyli długimi korytarzami.
- Nie, oczywiście, że nie - upewniła go gryfonka, a on wyjął pierwszy smakołyk - to są banany w czekoladzie.
- Mmm, dobre. A co to są te barany ? - jadł i mówił jednocześnie.
- Nie barany, tylko banany. Takie owoce. W połączeniu z czekoladą dają super smak - zaśmiała się, kiedy przekręcił nazwę.
- No częstuj się - ponaglił, a ona pokręciła przecząco głową.
- Nie, dziękuję. Dzisiaj popołudniu zjadłam tyle, że nie mogę już na to patrzeć.
- A to ? - spytał, kiedy wyjął inny kształt przekąski.
- To są żelki. Trochę gumowate, ale zasmakują Ci - dodała i spoglądała na niego ukradkiem.
- Też dobre - odpowiedział i wziął kilka na raz. Minęło kilka chwil zanim ponownie wyjął coś innego do spróbowania. Tym razem był to mały, prostokątny, brązowy kwadracik.
- To jest toffi. Musisz uważać, bo łatwo przykleja się do zębów i trudno będzie Ci coś powiedzieć - skomentowała, ale było za późno, bo właśnie dostrzegła, że siłuje się ze smakołykiem, aby jak najszybciej go połknąć. Kiedy w końcu się z tym uporał rzekł:
- Granger, uprzedzam Cię. Jeśli będziesz za dużo gadać to włożę Ci kilka na raz - zażartował, ale gryfonka wiedziała, że jest do tego zdolny - już nie mogę, zostawię sobie resztę na kiedy indziej - dodał i zamknął z powrotem pudełeczko.
- Cieszę się, że Ci smakowało - powiedziała szczerze.
- Dziękuję Granger. A co robiliście dzisiaj popołudniu ? - zaciekawił się Draco.
- Byliśmy u siebie w domu, zajrzeliśmy do kilku sklepów, obejrzeliśmy sobie film, a na koniec Harry mi się oświadczył - wymieniała, a kiedy skończyła, ślizgon zrobił zaskoczoną minę.
- Co ?! - krzyknął - jak to ?
- No może oświadczył to za duże słowo. Po prostu stwierdziliśmy, że jeśli przed trzydziestką nie znajdziemy sobie partnerów, to weżniemy ślub i stworzymy rodzinę - wyjaśniła.
- Dziwny pomysł - odparł krótko.
- Bardziej szalony. A co z Twoją matką ? Mówiłeś, że wyzdrowiała - zmieniła temat.
- Tak. Ojciec rzucił na nią klątwę, ale lekarze ze św. Munga ją wyleczyli i podobno czuję się dobrze. Wróciła do domu i w końcu zaczęła pracę nad zmianą wnętrza. Poprosiłem dyrektorkę o wolne popołudnie i bez problemu się zgodziła. Powinien wrócić przed dyżurem, więc spokojnie, Twój boski współlokator wróci na czas - zażartował.
- Malfoy, Ty i Twoja skromność - pokręciła głową. Patrol okazał się spokojny. Nie zobaczyli nikogo, kto łamałby regulamin. Kiedy wrócili do dormitorium pierwsza odezwała się gryfonka.
- Idę się wykąpać, a potem spać - powiedziała cichym głosem.
- Granger, czekaj. Mam propozycję. Może wykąpiemy się razem ? - zaproponował.
- Słucham ? Malfoy, w Twoich snach - odpowiedziała krótko.
- Myślałem raczej o kąpieli w łazience prefektów - sprostował.
- Nie tym razem, ale może kiedyś....W sumie to nawet nie będę się kąpać. Przebiorę się w piżamkę i prosto do łóżka - stwierdziła i skierowała się prosto do siebie. Jednak po chwili się odwróciła - mam Cię odprowadzić ? - spytała.
- Granger, już myślałem, że zapomniałaś - odpowiedział z uśmiechem. Ona podeszła do niego i złapała go za rękę. Kiedy znaleźli się w jego sypialni on stanął na przeciwko niej.
- Dobranoc Malfoy - stanęła na palcach, aby pocałować go w policzek.
- Granger, pomożesz mi się przebrać ? - zapytał śmiało.
- Przebrać ? - spytała, ale on złapał ją za dwie ręce i przyłożył do dolnej krawędzi swojej koszulki. Ta bez wahania zaczęła ją powoli z niego ściągać. Następnie odłożyła ją na krzesło obok. Wtedy dostrzegła, że na brzuchu ma sporą ranę, która nie do końca się jeszcze zagoiła. Nie chciała go pytać skąd ja ma, ale postanowiła pomóc.
- Zaraz wrócę - powiedziała krótko i wyszła z pokoju. Po kilku sekundach wróciła z małym słoiczkiem z pomarańczową maścią.
- Połóż się proszę na plecach - poleciła, a on posłusznie to wykonał. Usiadła obok niego na skraju łóżka, odkręciła zakrętkę i zanurzyła w nim dwa palce . W dalszej kolejności zaczęła smarować powolnymi ruchami bliznę. Draco skrzywił się z bólu.
- Wiem, że to boli, ale wytrzymaj - powiedziała i kiedy skończyła, pochyliła się, aby podmuchać zaczerwienione miejsce. Poczuł wtedy przyjemny chłód.
 - Dziękuję Granger - powiedział po chwili, a ona nachyliła się i pocałowała go w czoło.
- Nie ma za co. Śpij dobrze - po czym wyszła i poszła prosto do siebie. Draco zanim usnął obiecał sobie, że tak łatwo nie odda jej Potter'owi.

Hermiona obudziła się z samego rana w dobrym humorze. Była sobota i zapowiedziała sobie, że ten dzień spędzi na nauce. Mianowicie nie zdążyła nadrobić jeszcze wszystkich zaległości. Szykując sobie ubrania, wspominała wczorajszy wieczór. Wiedziała, że cała złość na współlokatora za wszystkie lata zniknęła i już nie wróci. Zdziwiła się, że ten ślizgon miał także drugą, dobrą stronę, która czekała, aby ją odkryć. I ona tego dokonała. Jednak wiedziała, że to jeszcze nie koniec pracy nad jego charakterem. Z taką myślą wyszła do salonu. Na stole dostrzegła pergamin zapisany ładnym, znajomym charakterem pisma.
"Granger, rana się zagoiła do końca. Z racji, że mam jeszcze kilka spraw do załatwienia, musiałem teleportować się wcześniej. Wiem, że będzie Ci mnie brakowało, ale wrócę już po kolacji. Malfoy. Współlokator i obiekt Twoich westchnień" Po przeczytaniu uśmiechnęła się i poszła do łazienki, aby wziąć prysznic. Następnie zeszła na śniadanie. Spotkała tam tylko kilka osób, gdyż reszta przychodziła później w weekendy. Zjadła szybko, zamieniła kilka zdań z Seamus'em i wróciła do siebie. Spojrzała przez okno. Pojawiły się pierwsze płatki śniegu. Pomyślała, że jak co roku o tej porze, czyli pierwszego grudnia zima daje o sobie znać. Naszykowała sobie książki, kilka pergaminów i rozsiadła się z nim w salonie blisko kominka.
Spędziła tak kilka godzin. Kiedy zegar pokazał czas na obiad stwierdziła, że w sumie nie jest głodna, więc zejdzie dopiero na kolację. Chwilę usłyszała dźwięk teleportacji i na środku pojawił się jej współlokator.
- Dobrze się bawiłaś ? - spytał, choć od razu wyczuła, że to nie jest troska.
- Uczyłam się cały czas. Coś się stało ? - spytała niepewnym głosem.
- Nie spodziewałem się tego po Tobie ! - krzyczał, trzymając w ręku różdżkę.
- Ale czego ? - ponownie zapytała i odłożyła książkę.
- Matka powiedziała mi na czym polegała klątwa, którą rzucił na nią ojciec. Mówiła też, że to McGonagall poprosiła Cię o pomoc. Wiedziałem, że to Twoje zachowanie względem mnie jest udawane ! - nadal krzyczał i chodził nerwowo po salonie.
- To nie tak - próbowała się wytłumaczyć. Obawiała się, że ten moment musi kiedyś nadejść. Była zła na siebie, że kiedy tylko dowiedziała się o wyzdrowieniu Narcyzy nie porozmawiała z nim szczerze i wszystkiego nie wyjaśniła.
- To była zemsta za te wszystkie lata, tak ? Chciałaś się mną zabawić i upokorzyć? Dobrze się bawiłaś widząc jak zaczynam Tobie ulegać?!
- Nie mogłam Ci powiedzieć, że jeśli chcesz, aby Narcyza wyzdrowiała masz przestać innym dokuczać i...- chciała mówić dalej, ale przerwał jej.
- Tyle wiem Granger, ale żeby bawić się moimi uczuciami ?! To było podłe ! Nie mogę na Ciebie patrzeć ! - wykrzyczał, podszedł do barku, wyjął dwie butelki ognistej - mój ojciec miał rację. Miłość i dobroć robią z Ciebie słabego człowieka - dodał i poszedł do swojej sypialni trzaskając drzwiami. Jej przypuszczenia okazały się właściwe. Wszystko prysło jak bańka mydlana i to, co było dobre w zachowaniu ślizgona zniknęło i nie wiadomo, czy powróci...


*Witajcie ! :) W to popołudnie przychodzę do Was z nowym rozdziałem :) Hermiona i Draco byli na dobrej drodze do odnowienia relacji, jednak ślizgon jest zbyt emocjonalnym i honorowym człowiekiem, aby ktoś z niego kpił i stąd jego reakcja. Po prostu poczuł się urażony, Jak wasze wrażenia po rozdziale ? Jesteście zaskoczeni takim obrotem sprawy ? Piszcie i komentujcie ! Miłego popołudnia :)