"Obawy"
Po chwili Oliver spojrzał na zegarek. Była najwyższa pora, aby zejść na dół, gdzie miał czekać na niego specjalny powóz. Otworzył drzwi i :
- Blaise ?! - krzyknęła zdziwiona gryfonka.
- To ja już pójdę. Napiszę do Ciebie wieczorem. Trzymaj się - powiedział Wood, pocałował w policzek i po chwili zniknął im z pola widzenia.
- Chcesz mi to jakoś wytłumaczyć ? Czy dobrze zrozumiałem, że udawałaś swoje zainteresowanie Draco'nem ? Nie spodziewałem się tego po Tobie - oznajmił Blaise.
- Skoro już i tak klątwa została zdjęta, to mogę Ci wszytko opowiedzieć - stwierdziła i usiedli na jednym z łóżek w Skrzydle Szpitalnym. Mówiła o tym, że trudno jej było to utrzymać w tajemnicy, o początkowym zniechęceniu i o próbie zmiany zachowania jego charakteru.
- Mówisz poważnie ? - zapytał zdziwiony całą sytuacją.
- Tak i widzisz, nie spodziewałam się, że moje małe kroki przyniosą jakiekolwiek rezultaty - stwierdziła zakładając kosmyk włosów za ucho - proszę Cię o jedno. Nie mów mu o tym, dobrze ? Nie chcę, żeby zmiany, jakie w nim zachodzą nagle zniknęły.
- Dobrze, zostawię tą całą sprawę dla siebie. Czyli wychodzi na to, że to o czym mi Draco mówił, to tylko część Twojego planu, tak ? - spytał niepewnie.
- A co Ci mówił ? - zaciekawiła się gryfonka.
- Nic wielkiego, po prostu mówił, że mimo tego, że przez tyle lat Cię obrażał i nienawidził, Ty jesteś dla niego miła - odpowiedział Blaise.
- Tak szczerze to na początku musiałam się do tego zmuszać, ale teraz zaczynam go tolerować i czasami da się z nim wytrzymać - zaśmiała się.
- On mówi dokładnie to samo - zażartował i spojrzał na zegarek - właśnie zaczęły się eliksiry.
- O matko ! - krzyknęła - biegniemy.
- A powiedz mi, jak się znalazłeś pod drzwiami ? - spytała, kiedy wybiegli na korytarz.
- Przyszedłem do pani Pomfrey, aby zmieniła mi opatrunek - i pokazał rękę owiniętą bandażem.
- Co Ci się stało ? - spytała, ale nie przestała biec.
- Powiedzmy, że też lubię eksperymentować jak Finnigan - odpowiedział i po chwili znaleźli się pod drzwiami - wchodzimy razem ?
- No tak - powiedziała i zapukała delikatnie w drzwi. Nie czekając na nic, weszli do środka.
- Witam spóźnionych - powiedział Slughorn, a cała grupa zwróciła na nich wzrok - cóż to Was zatrzymało po drodze ?
- Yyy..bo my właśnie...- kłopotała się Hermiona.
- My właśnie wracamy od pani Pomfrey. Miała mi zmienić opatrunek, ale była za bardzo zajęta odprowadzaniem Wood'a i poprosiła, aby to własnie Hermiona mi go zmieniła. Szukaliśmy jakiś bandaży, ale nie mogliśmy znaleźć, więc postanowiliśmy jak najszybciej przybiec na lekcje, aby za dużo nie stracić - powiedział opanowanym tonem Blaise.
- A panna Granger już się dobrze czuje ? - spytał, bo jeszcze wczoraj znajdowała się w skrzydle szpitalnym.
- Tak panie profesorze - odpowiedziała, nadal stojąc blisko ślizgona.
- Dobrze. Podzieliliśmy się już w pary do pracy, więc zajmijcie wolny stolik. Zaraz do was podejdę i powiem co robimy, jednak najpierw proszę zmienić koledze ten opatrunek - otworzył niewielką szafę, wyjął małe pudełko i podał gryfonce. Wtedy w sali coś wybuchło.
Każdy podskoczył z przerażenia i spojrzał w stronę dymu. Mogło oznaczać to jedno.
- Finnigan ! Ponownie wysadziłeś wywar ! Na dzisiaj już skończyłeś pracę. Możesz iść do siebie - powiedział zdenerwowany profesor - zanim jdnak wyjdziesz, posprzątaj po sobie. A pan Malfoy niech się do kogoś dołączy - dokończył. Hermiona posłusznie wzięła się za opatrywanie ręki czarnoskórego ślizogona.
- Wybacz, że Cię w to wplątałem - powiedział przepraszająco, a do ich stolika doszedł Draco.
- Spokojnie Blaise, nie ma problemu - odpowiedziała z uśmiechem.
- Mogę się do Was dołączyć ? - zapytał Draco.
- Stary, głupio się pytasz. No jasne. Auł...- skrzywił się Zabini.
- No już, prawie skończyłam - zaśmiała się, a wtedy podszedł do nich profesor i wręczył im kawałek pergaminu z listą, co mają zrobić, aby uważyć eliksir.
Czas do obiadu minął szybko i każdy się cieszył, że po męczących dwóch lekcjach mogą w końcu na spokojnie porozmawiać. Usiedli do stołu i zaczęli sobie nakładać potrawy na talerz.
- To teraz możesz mi opowiedzieć, dlaczego się rano spóźniłaś - zaczął Harry.
- Po śniadaniu pobiegłam do Oliver'a , aby zdążyć się pożegnać i wtedy mi powiedział, że Narcyza wyzdrowiała. Stwierdził, że nie muszę już się Malfoy'em zajmować, a to wszystko podsłuchał Blaise, który przyszedł na zmianę opatrunku. Musiałam mu to wyjaśnić, bo jakby się Malfoy dowiedział, że tą sympatię udawałam, to nie chcę wiedzieć, co by się stało - opowiadała bardzo szybko, nakładając sobie na talerz porcję pieczeni.
- A udawałaś ? - zażartował Harry, ale nie uzyskał odpowiedzi, gdyż dyrektorka zastukała małą łyżeczką w swój kielich i w sali zapanowała cisza.
- Proszę o chwilę uwagi - powiedziała wstając od stołu - wspólnie z profesorami stwierdziliśmy, że warto nagradzać osoby, które rzeczywiście przykładają się do nauki. Mianowicie roczniki od pierwszego do czwartego dwa razy w miesiącu mogą wybrać się dodatkowo do Hogsmeate oraz opuścić jedną lekcję - w Wielkiej Sali wzniosły się salwy oklasków - to jeszcze nie koniec ogłoszeń - krzyknęła po chwili - z roczników od piątego do siódmego będziemy wybierać dwie osoby, które będą mogły się teleportować w dowolne miejsce bez żadnych konsekwencji. Z racji, że listopad już się kończy to wybiorę teraz dwie osoby, które dzisiejsze popołudnie spędzą w wybranym sobie miejscu, a więc z roku siódmego Hermiona Granger i Harry Potter, z roku szóstego ...- ale w tym momencie gryfoni przestali już słuchać dyrektorki.
- To wspaniale - powiedziała Hermiona biorąc kawałek pieczeni do ust.
- Warciarze - skomentował Seamus - minie Was wróżbiarstwo.
- Świetnie. To co robimy ? Może zajrzymy do nas ? - zaproponował Harry z uśmiechem.
- Warto powoli zacząć przygotowywać mieszkanko do świąt, skoro mamy zamiar zaprosić tyle osób - powiedziała Hermiona z nadzieją, że się zgodzi.
- To prawda. Może zrobimy jakąś rundkę po normalnych sklepach ? - zastanawiał się na głos.
- Idę się przebrać i naszykować. Jak coś to przyjdź potem po mnie - dodała Hermiona i wyszła z Wielkiej Sali. Cieszyła się z takiego obrotu sprawy. Popołudnie spędzi z Harry'm. Chciała z nim porozmawiać bez obecności Rona, a szczęśliwy traf sprawił, że akurat dyrektorka dzisiaj wprowadziła nowe zasady. Idąc korytarzem zastanawiała się nad pytaniem Harry'ego. Czy rzeczywiście udawała swoją sympatię do swojego współlokatora ? Na początku pewnie tak było. Musiała włożyć sporo pracy, aby zacząć go normalnie traktować. Nigdy nie wybaczyła mu do końca tego, że przez tyle lat naśmiewał się z niej i jej przyjaciół. Od zawsze udawał się za lepszego. Jednak kilka razy przyłapała się na tym, że ukradkowo spogląda na niego, a on na nią, ale przecież to nic nie znaczy, prawda ? Z zamyśleń wyrwał ją huk spadających książek i prawdopodobnie upadającej osoby. Przyspieszyła krok, aby natychmiast zobaczyć, co się wydarzyło. To co ujrzała zaparło jej dech w piersiach. Zatrzymała się i z daleka obserwowała całą sytuację. Mianowicie na podłodze leżał mały chłopiec, prawdopodobnie z drugiego roku, obok porozrzucane były książki, które zbierał pewien ślizgon. To był Draco. Następnie pomógł mu wstać, poklepał po ramieniu i poszedł dalej z uśmiechem na twarzy.
Nie przejmował się wcale tym, że obok przechodzili inni uczniowie i patrzyli się na niego ze zdziwieniem. Ona również nie mogła dojść do siebie. Postała jeszcze chwilę, a następnie udała się do dormitorium, aby jak najszybciej to wyjaśnić.
Draco wszedł do salonu z zadowoloną miną. Sam nie wiedział dlaczego tak postąpił. Wracając z obiadu zobaczył tego chłopca, który przewraca się przez rozwiązane sznurowadło. Wszystko, co trzymał w rękach upadło mu na podłogę. Nie czekając na nic po prostu podszedł do niego i postanowił mu pomóc. Kiedy zbierał jego książki ujrzał na szacie godło Gryffindoru, jednak nie przeszkadzało mu w to w dalszej pomocy. Podał mu rękę i na odchodne powiedział, żeby następnym razem uważał na siebie. Widział, że obok przechodzą inni i spoglądają ukradkiem na całą sytuację. Natomiast był pewny, że nikt nie odważy się tego skomentować, ponieważ nadal cieszył się szacunkiem i wiele osób się go bało. Kilka lat temu ta sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. Prawdopodobnie minąłby tego małego gryfona z kpiąca miną. Jednak teraz nie potrafił tego zrobić. Położył się na kanapie, a wtedy do salonu weszła osoba, przez którą całe jego życie zaczyna się zmieniać na dobre i wcale z tego powodu nie narzekał.
- Co to było ? - spytała szybko i usiadła na jednym z foteli.
- Ale co ? - zapytał, chociaż domyślał się o co chodzi.
- No Malfoy ! - krzyknęła - wiesz o co mi chodzi. Pomogłeś temu małemu.
- A o to Ci chodzi. Sam nie wiem, jakoś tak wyszło - odpowiedział z udawaną obojętnością.
- Cieszę się, że tak postąpiłeś. Na prawdę - dodała i wstała kierując się w stronę swojej sypialni.
- Granger, gdzie się wybieracie z Potter'em ? - zaciekawił się Draco.
- Prawdopodobnie do naszego domu, a potem do paru sklepów - krzyknęła ze swojego pokoju pakując kilka rzeczy do małej torebki.
- A mogę mieć prośbę ? - spytał niepewnie.
- Prośbę ? Do mnie ? Myślę, że tak - odpowiedziała, kiedy zmieniała bluzkę.
- Możesz mi przywieźć z tego waszego mugolskiego świata coś słodkiego do spróbowania ?
- Myślę, że mogę spełnić tą prośbę. Szczególnie, że ostatnim czasem Twoje zachowanie jest godne naśladowania - powiedziała wychodząc do salonu.
- Wiesz co Ci powiem Granger ? Nigdy bym nie pomyślał, że kiedyś będziemy ze sobą normalnie rozmawiać - stwierdził z zamyśloną miną.
- Tak szczerze Malfoy to ja też nie - odpowiedziała siadając we fotelu.
- Przed obiadem dyrektorka wezwała mnie do siebie, aby powiedzieć, że moja matka wyzdrowiała i obecnie przebywa już w domu - powiedział chcąc podtrzymać rozmowę.
- To wspaniale - stwierdziła szybko udając zaskoczenie.
- Też się cieszę Granger. Jutro sobota, więc postanowiłem, że teleportuję się i spędzę z nią trochę czasu - mówił dalej patrząc w sufit.
- Dobry pomysł...- zamyśliła się, ale po chwili postanowiła zmienić temat - ten chłopak, któremu pomogłeś był ze Slytherinu, tak ?
- Z Gryffindoru - powiedział spoglądając na nią ze satysfakcją, a ona zrobiła zaskoczoną minę. W tym momencie usłyszeli pukanie do drzwi.
- Proszę ! - krzyknęła, a do środka wszedł Harry.
- Gotowa ? - zapytał, a ona pokiwała twierdząco głową i razem udali się do wyjścia. Kiedy wychodziła usłyszała głos dochodzący z kanapy:
- Baw się dobrze, Granger !
Gryfoni, kiedy tylko przekroczyli próg, złapali się za ręce. Oboje poczuli ukłócie w okolicy pępka, by po chwili znaleźć się w salonie swojego domu przy Privet Drive 4.
- Nie wiedziałem, że kiedyś to powiem, ale tęskniłem za tym miejscem - powiedział Harry chodząc i oglądając każdy element, jakby był po raz pierwszy w tym miejscu. Na ścianach pojawiło się kilka zdjęć, które ruszały się i uśmiechały. Przedstawiały one ich najbliższych przyjaciół. Były zrobione jeszcze przed wojną.
- Powiesiłam je, kiedy byłam tutaj ostatnio - dodała i usiadła w fotelu.
- Trochę się pozmieniało od tamtego czasu. Szczególnie to zdjęcie jest już nieaktualne - wskazał palcem na fotografię z lewej strony. Był tam on przytulający Ginny oraz ona obejmowana przez Rona. Co jakiś czas dziewczyny otrzymywała całusa w polik.
- To prawda. Jeśli chcesz, możesz je wyjąć - powiedziała, kiedy zobaczyła jego minę.
- Tak zrobię - wziął ramkę do ręki i zaczął ją otwierać z tyłu - wiesz, w sumie cieszę się, że dyrektorka wprowadziła taki punkt. W końcu możemy spokojnie porozmawiać bez dodatkowych świadków - dodał i usiadł obok niej.
- To samo chciałam powiedzieć - powiedziała i położyła mu głowę na ramieniu.
- Ej, co się dzieję ? Widzę, że od pewnego czasu chodzisz taka zamyślona.
- Może pójdziemy na spacer po okolicy, wpadniemy do kilku sklepów i wtedy na spokojnie porozmawiamy ? - zaproponowała, a on pokiwał głową. Kilka minut później szli już długą alejką rozglądając się po okolicy.
- Zauważyłeś coś w zmianie zachowania u Malfoy'a ? - spytała niepewnie.
- Tak i nie tylko ja. Wszyscy plotkują po kątach, tylko nikt nie wie, że to wszystko dzięki Tobie - odpowiedział i uśmiechnął się do niej.
-No właśnie. Dzisiaj na obiedzie spytałeś mnie, czy rzeczywiście udawałam tą sympatię do niego i po dłuższym zastanawianiu muszę stwierdzić, że chyba nie. Co prawda mam nadal do niego żal za te wszystkie lata, ale ja chyba zaczynam go lubić...- ostatnie zdanie powiedziała ciszej.
- Czym się więc martwisz ? To, że go lubisz, nie jest przecież niczym złym, prawda ?
- Niby tak, ale mam przeczucie, że jeśli ja się zaangażuję w tą znajomość, w dalszą pracę nad nim to wydarzy się coś złego i wszystko zniknie jak bańka mydlana - dodała Hermiona.
- W sensie, że ponownie będziecie wrogami ? - dopytał Harry.
- Tak. Obawiam się, że ponownie będę cierpieć - powiedział i skręcili w małą uliczkę, gdzie znajdowały się przeróżne sklepy.
- To tylko złe przeczucia. Malfoy wie, że zmiana jaka w nim zachodzi jest dzięki Tobie i mimo tego co by się wydarzyło, będziesz ostatnią osobą, do której będzie miał pretensję - pocieszył ją i weszli do ich ulubionej cukierni, aby zakupić trochę słodyczy. Wyszli po dwudziestu minutach z dwoma torbami.
- Chyba przesadziliśmy - zaśmiała się Hermiona.
- Tak sądzisz ? Obawiam się, że jak wrócimy do Hogwartu, to wystarczy niecała godzina i tego nie będzie - zażartował Harry.
- Tęsknisz za Ginny ? - zapytała wprost, kiedy szli już dalej.
- Znasz mnie jak nikt inny - stwierdził - może odeślemy te torby, abyśmy mogli swobodnie dalej kupować ?
- Ok, może w tej uliczce ? - spytała i pokazała palcem. Obejrzeli się, czy nikogo nie ma i machnęli różdżkami.
- Od razu lepiej. Wracając do Ginny. To ona zadecydowała o zakończeniu związku. W święta chciałem jej się oświadczyć. Nawet pierścionek już kupiłem...ale znam już powód, dlaczego tak postąpiła - dopowiedział Harry.
- Ja się domyślałam, ale nie byłam pewna dopóki nie powiedziała mi o swoich wątpliwościach - stwierdziła Hermiona.
- Mówisz o Zabinim, tak ? - spytał, a ona pokiwała głową - kryją się po kątach, chodzą na spacery. Czasami wydaję mi się, że ona jest bardziej z nim szczęśliwa niż ze mną - powiedział smutno, a gryfonka złapała go za rękę.
- To nie to. Obawiam się, że Ginny przechodzi tymczasowe zauroczenie. Jeśli Ci na niej zależy, to walcz o nią.
- Tak myślisz ? - zdziwił się Harry.
- Oczywiście. Miłość Ginny do Ciebie trwa kilka lat, a do Blaise'a kilka tygodni - powiedziała stanowczo.
- Tak zrobię. Nie oddam jej ślizgonowi. A wiesz, że ostatnio jak rozmawiałem z Ron'em to mówił mi, że nie odpuści tak łatwo sprawy z Tobą ? Wie, że zrobił źle, bardzo tego żałuję, tylko szkoda, że tak późno - dodał Harry, ale nadal trzymał jej rękę.
- Tak szczerze, dla mnie nadal jest to świeża sprawa i jeśli zdecyduję się ponownie na związek z nim to na pewno nie w najbliższej przyszłości - stwierdziła i weszli do kolejnego sklepu. Tym razem z ubraniami. Gryfonka kupiła sobie nowe spodnie i buty, a Harry nową koszulę. Po nie całej godzinie wrócili ponownie do domu, włączyli sobie film i nałożyli po sporej porcji lodów.
- Mam propozycję - stwierdził nagle -jeśli żadne z nas przed ukończeniem trzydziestu lat nie znajdzie sobie odpowiedniego partnera, to razem weźmiemy ślub i stworzymy rodzinę.
- Wow, zaskoczyłeś mnie...ale znam Cię już na tyle długo, że mogę się zgodzić. Dobrze mi się z Tobą mieszka i wiem, że zawsze możemy na siebie liczyć oraz, że nie skrzywdzimy się wzajemnie - odpowiedziała szczerze i resztę popołudnia spędzili w przyjemnej atmosferze. Spakowali potrzebne rzeczy i teleportowali się do zamku krótko przed kolacją.
Draco nie mógł się skupić na popołudniowych lekcjach. Zastanawiał się nad ostatnim czasem, kiedy to jego współlokatorka leżała w skrzydle szpitalnym. Nie rozumiał dlaczego odwiedzał ją codziennie i martwił się, czy z tego wyjdzie. Przecież to jego wróg numer jeden. Bardzo chciał tak nadal myśleć, ale nie potrafił. Myślał co było powodem do zmiany jej zachowania i dlaczego nagle stała się miła i opiekuńcza. Po chwili jednak stwierdził, że co by to nie było bardzo się z tego powodu cieszy. Był zły strasznie na swojego ojca, że nigdy nie okazywał mu współczucia i miłości. Zawsze tylko stanowczość i wrogie nastawienie. Po lekcjach udał się do dormitorium z nadzieją, że gryfonka już wróciła i chwilę z nią porozmawia. Doszedł do takiego stanu, w którym jeśli się kogoś nie widzi, to zaczyna się za nim tęsknić. Zrezygnowany pustką w pomieszczeniu, podszedł do barku i nalał sobie soku z dyni. Zauważył też, że ostatnio jakoś nie ma ochoty na swoją ulubioną ognistą. Kiedy siedział na fotelu i przyglądał się płomieniom w kominku, drzwi się otworzyły i weszła ona.
- Malfoy, wróciłam. Tęskniłeś, prawda? - powiedziała uśmiechnięta i usiadła na kanapie. Nie czekając na jego odpowiedź położyła na stoliku małą paczuszkę - to dla Ciebie. Masz tu zbiór moich ulubionych słodkości. Mam nadzieję, że i Tobie posmakują - dodała. On sięgnął po nią i rozwinął różową wstążkę, którą było zawiązane.
- Granger, aż tyle ? - zdziwił się, kiedy zobaczył pełne opakowanie.
- Należało Ci się. Potraktuj to jako nagrodę - dodała i również nalała sobie soku - tylko nie jedz przed kolacją. Zostaw sobie na później - zaproponowała.
- Myślę, że to dobry pomysł. Zjemy na dyżurze - odpowiedział cały czas się uśmiechając.
- Ponownie chcesz razem patrolować ? A myślałam, że masz mnie już dosyć, bo jestem gadatliwa, marudna i...- chciała dalej wymieniać, ale jej przerwał.
- Granger, nie rozkręcaj się. Skoro już ze sobą normalnie rozmawiamy, to myślę, że jakoś to wytrzymam, a poza tym, kiedy będę wszystkiego próbował, to musisz mi opisywać co to jest - dodał, a wtedy zegar wybił godzinę pokazującą porę na kolację.
- Kolacja, idziemy ? - spytał i odłożył białe pudełeczko ponownie na stół.
- Razem ? - zdziwiła się tą propozycją.
- Jesteśmy prefektami, więc warto dawać innym przykład, że trzeba pokonywać uprzedzenia między domami - odpowiedział ze satysfakcją.
- Malfoy, zaczynam się Ciebie obawiać. Coraz bardziej zaczynasz mi się podobać - stwierdziła, a on się na nią dziwnie spojrzał.
- To znaczy Twoje zachowanie - sprostowała, ale on zaczął się śmiać.
- Jasne Granger...przecież wiem, że ci się podobam. Widziałem jak ostatnio na mnie patrzyłaś, kiedy byłem bez koszulki - przypomniał jej, a ona się zarumieniła.
- Chyba Ci się przyśniło. Raczej to było zdziwienie, że mimo tylu ćwiczeń jakie wykonujesz, osiągnąłeś tak niewiele - zaśmiała się idąc obok niego. Całą drogę do Wielkiej Sali droczyli się ze sobą nie zważając uwagi na dziwne spojrzenia innych uczniów. Kiedy weszli do środka każde poszło w stronę swojego stolika z uśmiechem na twarzy.
- Hermiona, co się dzieje z Malfoy'em ? - zaciekawił się Nevill - ostatnio jest taki miły dla wszystkich. Nawet mi odpuścił głupie żarty.
- Postanowił stać się dobrym człowiekiem - odpowiedziała i nalała sobie soku.
- Ciekawe jak długo wytrzyma w tym stanie - zastanawiał się Seamus.
- Oby jak najdłużej - dodał Harry.
- Daję mu najwyżej tydzień - skomentował Finnigan biorąc kęs tosta - potem wszystko wróci do normy.
- Oh dajcie spokój. Malfoy się zmienia i nie prędko wróci do tamtego, złego wcielenia - próbowała bronić swojego współlokatora.
- Hermiona ma rację. Skoro nawet ją zaczął traktować normalnie, to wątpię, aby wrócił stary Malfoy - powiedział Nevill.
- To może mały zakład ? Jeśli w ciągu kilku dni nie zrobi nikomu nic złego, to ja stawiam Wam piwo, a jeśli kogoś obrazi, to wy mi stawiacie. Stoi ? - zaproponował dokładając sobie pieczonych ziemniaków. Reszta popatrzyła na siebie i wzruszyli ramionami.
- Niech będzie - odpowiedział Nevill i podał mu rękę. Ten odwzajemnił uścisk, a Harry go przeciął. Reszta kolacji upłynęła w spokojnej atmosferze. Następnie Hermiona wróciła do siebie, aby pouczyć się zaległych notatek. Rozłożyła książki i wzięła się do pracy.
Draco podczas kolacji dostrzegł, że wiele osób chętnie zadałoby mu kilka pytań na temat jego stosunków z gryfonką. I przede wszystkim co się wydarzyło, że to uległo zmianie. Sporo uczniów wzorowało się na nim, więc w wielu ślizgońskich głowach powstawał już plan przełamania niechęci do innych domów.
- Blaise, przyjacielu, kiedy umawiamy się na wspólny trening ? - zapytał Draco, kiedy wychodzili z Wielkiej Sali.
- Może teraz skoczymy ? Mamy prawie trzy godziny, zanim rozpoczniesz dyżur - zaproponował Blaise.
- Świetny pomysł. Idziemy - odpowiedział mu i poklepał po ramieniu - może od razu do pokoju życzeń? Pomyślimy też o łazience i jakiś strojach do przebrania.
- Niech będzie - dodał Blaise i ruszyli prosto do ściany, pod którą najczęściej otwierają się drzwi do tego magicznego pomieszczenia. Kiedy weszli do środka, rozejrzeli się dookoła i zaczęli się przebierać.
- Dlaczego masz taki dobry humor ? - zaciekawił się Zabini.
- Sam nie wiem. Po prostu nie mam powodów do smutku - odpowiedział Draco.
- A ja myślę, że to przez pewną, kasztanowłosą gryfonkę. Co wy tam wyprawiacie jak jesteście sami ? - zażartował Blaise.
- W sumie to nic szczególnego. Uczymy się, trochę rozmawiamy i odprowadzamy się wzajemnie...to znaczy najczęściej ona mnie odprowadza - wyjaśnił.
- Co robicie ? Odprowadzacie ? W jakim sensie ? - zaciekawił się ślizgon.
- Ona odprowadza mnie do drzwi sypialni, całuję w policzek i idzie do siebie - powiedział i ruszył do pierwszej maszyny, aby zacząć ćwiczenia.
- Nie skomentuję tego - dodał Blaise, uśmiechnął się i również podszedł do innego urządzenia. Chłopaki po skończonym treningu, poszli prosto do łazienki, która znajdowała się w tym samym pomieszczeniu. Wzięli orzeźwiającą kąpiel i wyszli na korytarz.
- Dobra, dzięki za dziś. Idę, bo zaraz zaczynam patrol. A Ty ? Jakie masz plany ? - zapytał Draco lekko zmęczonym głosem.
- Pewna rudowłosa dziewczyna czeka na mnie dwa korytarze stąd - odpowiedział Blaise.
- Tylko idźcie gdzieś, bo jak Was spotkamy, to niestety będziemy musieli odjąć punkty - powiedział poważnie i pogroził mu palcem.
- Ma się rozumieć - dodał Zabini, a po chwili obaj poszli w swoją stronę. Draco, kiedy przekroczył próg dormitorium od razu skierował się do jej sypialni oraz zapukał w drzwi.
- Już idę - krzyknęła głośno i po kilku sekundach wyszła do salonu.
- Czas zacząć dyżur - upomniał ją i podszedł do stolika, aby zabrać z niego paczuszkę.
- Tak, wiem. Po kolacji usiadłam do nauki i trochę mi zeszło - odpowiedziała spokojnie.
- Dobra Granger, mam nadzieję, że nie masz zamiaru mnie tym otruć - powiedział , kiedy ruszyli długimi korytarzami.
- Nie, oczywiście, że nie - upewniła go gryfonka, a on wyjął pierwszy smakołyk - to są banany w czekoladzie.
- Mmm, dobre. A co to są te barany ? - jadł i mówił jednocześnie.
- Nie barany, tylko banany. Takie owoce. W połączeniu z czekoladą dają super smak - zaśmiała się, kiedy przekręcił nazwę.
- No częstuj się - ponaglił, a ona pokręciła przecząco głową.
- Nie, dziękuję. Dzisiaj popołudniu zjadłam tyle, że nie mogę już na to patrzeć.
- A to ? - spytał, kiedy wyjął inny kształt przekąski.
- To są żelki. Trochę gumowate, ale zasmakują Ci - dodała i spoglądała na niego ukradkiem.
- Też dobre - odpowiedział i wziął kilka na raz. Minęło kilka chwil zanim ponownie wyjął coś innego do spróbowania. Tym razem był to mały, prostokątny, brązowy kwadracik.
- To jest toffi. Musisz uważać, bo łatwo przykleja się do zębów i trudno będzie Ci coś powiedzieć - skomentowała, ale było za późno, bo właśnie dostrzegła, że siłuje się ze smakołykiem, aby jak najszybciej go połknąć. Kiedy w końcu się z tym uporał rzekł:
- Granger, uprzedzam Cię. Jeśli będziesz za dużo gadać to włożę Ci kilka na raz - zażartował, ale gryfonka wiedziała, że jest do tego zdolny - już nie mogę, zostawię sobie resztę na kiedy indziej - dodał i zamknął z powrotem pudełeczko.
- Cieszę się, że Ci smakowało - powiedziała szczerze.
- Dziękuję Granger. A co robiliście dzisiaj popołudniu ? - zaciekawił się Draco.
- Byliśmy u siebie w domu, zajrzeliśmy do kilku sklepów, obejrzeliśmy sobie film, a na koniec Harry mi się oświadczył - wymieniała, a kiedy skończyła, ślizgon zrobił zaskoczoną minę.
- Co ?! - krzyknął - jak to ?
- No może oświadczył to za duże słowo. Po prostu stwierdziliśmy, że jeśli przed trzydziestką nie znajdziemy sobie partnerów, to weżniemy ślub i stworzymy rodzinę - wyjaśniła.
- Dziwny pomysł - odparł krótko.
- Bardziej szalony. A co z Twoją matką ? Mówiłeś, że wyzdrowiała - zmieniła temat.
- Tak. Ojciec rzucił na nią klątwę, ale lekarze ze św. Munga ją wyleczyli i podobno czuję się dobrze. Wróciła do domu i w końcu zaczęła pracę nad zmianą wnętrza. Poprosiłem dyrektorkę o wolne popołudnie i bez problemu się zgodziła. Powinien wrócić przed dyżurem, więc spokojnie, Twój boski współlokator wróci na czas - zażartował.
- Malfoy, Ty i Twoja skromność - pokręciła głową. Patrol okazał się spokojny. Nie zobaczyli nikogo, kto łamałby regulamin. Kiedy wrócili do dormitorium pierwsza odezwała się gryfonka.
- Idę się wykąpać, a potem spać - powiedziała cichym głosem.
- Granger, czekaj. Mam propozycję. Może wykąpiemy się razem ? - zaproponował.
- Słucham ? Malfoy, w Twoich snach - odpowiedziała krótko.
- Myślałem raczej o kąpieli w łazience prefektów - sprostował.
- Nie tym razem, ale może kiedyś....W sumie to nawet nie będę się kąpać. Przebiorę się w piżamkę i prosto do łóżka - stwierdziła i skierowała się prosto do siebie. Jednak po chwili się odwróciła - mam Cię odprowadzić ? - spytała.
- Granger, już myślałem, że zapomniałaś - odpowiedział z uśmiechem. Ona podeszła do niego i złapała go za rękę. Kiedy znaleźli się w jego sypialni on stanął na przeciwko niej.
- Dobranoc Malfoy - stanęła na palcach, aby pocałować go w policzek.
- Granger, pomożesz mi się przebrać ? - zapytał śmiało.
- Przebrać ? - spytała, ale on złapał ją za dwie ręce i przyłożył do dolnej krawędzi swojej koszulki. Ta bez wahania zaczęła ją powoli z niego ściągać. Następnie odłożyła ją na krzesło obok. Wtedy dostrzegła, że na brzuchu ma sporą ranę, która nie do końca się jeszcze zagoiła. Nie chciała go pytać skąd ja ma, ale postanowiła pomóc.
- Zaraz wrócę - powiedziała krótko i wyszła z pokoju. Po kilku sekundach wróciła z małym słoiczkiem z pomarańczową maścią.
- Połóż się proszę na plecach - poleciła, a on posłusznie to wykonał. Usiadła obok niego na skraju łóżka, odkręciła zakrętkę i zanurzyła w nim dwa palce . W dalszej kolejności zaczęła smarować powolnymi ruchami bliznę. Draco skrzywił się z bólu.
- Wiem, że to boli, ale wytrzymaj - powiedziała i kiedy skończyła, pochyliła się, aby podmuchać zaczerwienione miejsce. Poczuł wtedy przyjemny chłód.
- Dziękuję Granger - powiedział po chwili, a ona nachyliła się i pocałowała go w czoło.
- Nie ma za co. Śpij dobrze - po czym wyszła i poszła prosto do siebie. Draco zanim usnął obiecał sobie, że tak łatwo nie odda jej Potter'owi.
Hermiona obudziła się z samego rana w dobrym humorze. Była sobota i zapowiedziała sobie, że ten dzień spędzi na nauce. Mianowicie nie zdążyła nadrobić jeszcze wszystkich zaległości. Szykując sobie ubrania, wspominała wczorajszy wieczór. Wiedziała, że cała złość na współlokatora za wszystkie lata zniknęła i już nie wróci. Zdziwiła się, że ten ślizgon miał także drugą, dobrą stronę, która czekała, aby ją odkryć. I ona tego dokonała. Jednak wiedziała, że to jeszcze nie koniec pracy nad jego charakterem. Z taką myślą wyszła do salonu. Na stole dostrzegła pergamin zapisany ładnym, znajomym charakterem pisma.
"Granger, rana się zagoiła do końca. Z racji, że mam jeszcze kilka spraw do załatwienia, musiałem teleportować się wcześniej. Wiem, że będzie Ci mnie brakowało, ale wrócę już po kolacji. Malfoy. Współlokator i obiekt Twoich westchnień" Po przeczytaniu uśmiechnęła się i poszła do łazienki, aby wziąć prysznic. Następnie zeszła na śniadanie. Spotkała tam tylko kilka osób, gdyż reszta przychodziła później w weekendy. Zjadła szybko, zamieniła kilka zdań z Seamus'em i wróciła do siebie. Spojrzała przez okno. Pojawiły się pierwsze płatki śniegu. Pomyślała, że jak co roku o tej porze, czyli pierwszego grudnia zima daje o sobie znać. Naszykowała sobie książki, kilka pergaminów i rozsiadła się z nim w salonie blisko kominka.
Spędziła tak kilka godzin. Kiedy zegar pokazał czas na obiad stwierdziła, że w sumie nie jest głodna, więc zejdzie dopiero na kolację. Chwilę usłyszała dźwięk teleportacji i na środku pojawił się jej współlokator.
- Dobrze się bawiłaś ? - spytał, choć od razu wyczuła, że to nie jest troska.
- Uczyłam się cały czas. Coś się stało ? - spytała niepewnym głosem.
- Nie spodziewałem się tego po Tobie ! - krzyczał, trzymając w ręku różdżkę.
- Ale czego ? - ponownie zapytała i odłożyła książkę.
- Matka powiedziała mi na czym polegała klątwa, którą rzucił na nią ojciec. Mówiła też, że to McGonagall poprosiła Cię o pomoc. Wiedziałem, że to Twoje zachowanie względem mnie jest udawane ! - nadal krzyczał i chodził nerwowo po salonie.
- To nie tak - próbowała się wytłumaczyć. Obawiała się, że ten moment musi kiedyś nadejść. Była zła na siebie, że kiedy tylko dowiedziała się o wyzdrowieniu Narcyzy nie porozmawiała z nim szczerze i wszystkiego nie wyjaśniła.
- To była zemsta za te wszystkie lata, tak ? Chciałaś się mną zabawić i upokorzyć? Dobrze się bawiłaś widząc jak zaczynam Tobie ulegać?!
- Nie mogłam Ci powiedzieć, że jeśli chcesz, aby Narcyza wyzdrowiała masz przestać innym dokuczać i...- chciała mówić dalej, ale przerwał jej.
- Tyle wiem Granger, ale żeby bawić się moimi uczuciami ?! To było podłe ! Nie mogę na Ciebie patrzeć ! - wykrzyczał, podszedł do barku, wyjął dwie butelki ognistej - mój ojciec miał rację. Miłość i dobroć robią z Ciebie słabego człowieka - dodał i poszedł do swojej sypialni trzaskając drzwiami. Jej przypuszczenia okazały się właściwe. Wszystko prysło jak bańka mydlana i to, co było dobre w zachowaniu ślizgona zniknęło i nie wiadomo, czy powróci...
*Witajcie ! :) W to popołudnie przychodzę do Was z nowym rozdziałem :) Hermiona i Draco byli na dobrej drodze do odnowienia relacji, jednak ślizgon jest zbyt emocjonalnym i honorowym człowiekiem, aby ktoś z niego kpił i stąd jego reakcja. Po prostu poczuł się urażony, Jak wasze wrażenia po rozdziale ? Jesteście zaskoczeni takim obrotem sprawy ? Piszcie i komentujcie ! Miłego popołudnia :)