Gryfonka siedziała samotnie przy stole i zdejmowała wysokie szpilki, które dawały o sobie znać. W tym samym czasie podbiegł do niej mały ślizgon.
— Proszę, niech pani ze mną pójdzie, chodzi o pana Malfoy'a! — krzyknął, i nie czekając na żadną jej reakcję, złapał za rękę i pociągnął w tylko sobie znanym kierunku.
— Powoli, poczekaj chwileczkę! — Próbowała go zmusić do zwolnienia tempa. — Po pierwsze: dlaczego ty jeszcze nie jesteś w łóżku? Po drugie: co się stało?
— Już mówiłem, chodzi o pana Malfoy'a. Proszę nie dawać mi szlabanu, bo to przez niego nie śpię. Coś się dzieje z nim niedobrego. Wbiegł do naszej sypialni i zaczął krzyczeć dziwne rzeczy, a potem się przewrócił i teraz się nie rusza. Są z nim jego koledzy i kazali mi sprowadzić pomoc — odpowiadał szybko, nie zwalniając. Kilka sekund później znajdowali się już w lochach, w jednej z sypialni dla rocznika drugiego.
— Kogoś ty przyprowadził?! — oburzył się Theodore. —- Kazałem ci przyprowadzić kogoś zaufanego, a nie tę szlamę!
— Ej, licz się ze słowami! — zaprotestowała Hermiona.
— Przecież miałem zawołać kogoś, kto mu pomoże, ale żeby nie był to nauczyciel — odpowiedział skruszonym głosem najmłodszy ślizgon i odszedł na kilka kroków. Gryfonka przykucnęła przy swoim współlokatorze, zaczęła mu się przyglądać.
— Co wyście mu zrobili? — spytała, nie patrząc na nich.
— My? Hermiono, absolutnie nic. Chcieliśmy się trochę zabawić i wypróbowaliśmy takie nowe proszki ze sklepu "Magicznych dowcipów Weasley'ów". Każdy z nas je brał, tylko jemu zaszkodziły — tłumaczył Blaise, trzymając się jednego z łóżek, gdyż alkohol, który wypił dawał mu się porządnie we znaki.
— Nic jej nie mów, na pewno wszystko powie dyrektorce i dopiero będziemy mieli przesrane — upierał się Nott.
— Jakie proszki ? — pytała dalej, nie zwracając uwagi na kąśliwe uwagi.
— Dokładnie te. — Zabini wyjął puste opakowanie z kieszeni i podał je Ggryfonce. Ta szybko obejrzała i zaczęła czytać etykietę. — Tylko, że on wziął ich trochę więcej niż my – dodał.
— Posłuchajcie. "Proszek znakomitej zabawy" przydaje się w momencie nudnej imprezy czy zabawy. Wystarczy trochę nabrać na palec i wsadzić pod język. Efekt natychmiastowy. Lekkie mrowienie świadczy o początkowym działaniu tego specyfiku. Rzeczywistość staje się kolorowa, a osoby wokół, których nie lubimy, nie będą nam przeszkadzać. Produkuje dużo endorfin.".
— Czytaliśmy to! Albo pomożesz, albo możesz stąd iść! — Zdenerwował się Nott.
— Słuchaj, nie życzę sobie takiego traktowania. Skoro jesteś taki mądry, to mam nadzieję, że to drobnym druczkiem też przeczytałeś? — spytała i wróciła do tekstu. —"Uwaga, przedawkowanie może powodować nagłe wybuchy śmiechu albo doprowadzić do natychmiastowej śpiączki. Osoba ta obudzi się za kilka godzin, nie pamiętając tego, co robiła" – rzuciła zdezorientowanemu chłopakowi spojrzenie pełne wyższości, a następnie wyszła oburzona, kierując się do Wielkiej Sali. Nie rozumiała, dlaczego jej nie lubi. Myślała, że skoro poświęcił tyle i zapłacił sporą cenę za to, że przeszedł na dobrą stronę, to zmienił też zdanie na temat jej i reszty Gryfonów. Okay, na początku nikt z tego domu jej nie lubił, ale po bliższym spotkaniu stosunki się ocieplały. Nigdy nie miała nic do Notta, ale teraz stwierdziła, że będzie go omijać szerokim łukiem. Obawiała się tylko, że może on mieć zły wpływ na Malfoy'a, którego w końcu mogła tolerować. Zaśmiała się na tę myśl i, stwierdzając, że ten mały incydent nie popsuje jej humoru, ruszyła na parkiet, gdzie bawiła się do białego rana ze swoimi przyjaciółmi.
Draco następnego dnia obudził się z ogromnym bólem głowy. Nie pamiętał za wiele z poprzedniego wieczoru i to go mocno niepokoiło. Mimo wcześniejszych, licznych imprez alkoholowych, przy których nie żałował sobie trunku, zawsze w głowie zostawała jakaś cząstka wspomnień, dzięki której mógł sobie ułożyć, co się działo, a teraz? Ostatnie co pamiętał, to to, że razem z kolegami poszedł do lochów, bo tam Zabini miał schowany jakiś dziwny proszek i od tamtej chwili pamięć zaczęła zawodzić.
Przekręcił się na bok, aby uniknąć promieni słonecznych , które raziły go przez zaspane oczy. Spojrzał odruchowo na stolik, na którym zawsze leży jego różdżka. Podniósł się na łokciach , aby się temu dokładnie przyjrzeć. Szklanka z lekko różowym płynem z karteczką: "WYPIJ MNIE" oraz małe pastylki z karteczką: "ZJEDZ MNIE". Poznał ten charakter pisma i bez zastanowienia wykonał polecenia. Chwilę później czuł się jak nowonarodzony. Zabrał ubrania i wyszedł do salonu. Na kanapie siedziała jego współlokatorka, więc postanowił się do niej dosiąść.
— Dzień dobry, Granger — zaczął radośnie. — Nie wiem, co mi podałaś, ale dziękuję, bo uratowałaś mi życie. O której wróciłaś?
— Godzinę temu. Wzięłam prysznic, który mnie rozbudził, więc sobie tak tu siedzę i popijam wodę, aby poczuć ulgę — odpowiedziała i bardziej owinęła się puchatym szlafrokiem.
— A nie możesz wziąć tego, co mi podałaś? — zapytał zdziwiony, zerkając na nią. Dopiero teraz dostrzegł, że również nie stroniła wczorajszego wieczoru od alkoholu i ją także dopadł kac.
— Nie sądzę. To co ci podałam, było na pozbycie się wszelkich objaw dziwnych środków niedozwolonych — oznajmiła i prychnęła z wyższością.
— Środków niedozwolonych? Granger, co ty pleciesz? — zakpił i pokręcił głową.
— Ty naprawdę nic nie pamiętasz. Posłuchaj, wczoraj koło północy drugoroczniak przybiegł do mnie i poprosił o pomoc, bo leżałeś i się nie ruszałeś, więc pobiegłam za nim. Tam już był Nott z Zabinim. Pokazali mi jakiś proszek ze sklepu Wealseyów, a kiedy chciałam cię dokładnie zbadać, to Nott wyzwał mnie od szlam, więc poszłam sobie, a co było dalej, to już pytaj swoich kolegów — zakończyła swoją wypowiedź, po czym wstała i zamknęła się w swojej sypialni, aby przemyśleć sobie kilka spraw.
— Zabini! —- krzyknął Draco i obiecał sobie, że jak tylko weźmie prysznic, uda się do niego, aby się z nim rozliczyć.
Miesiąc później
Nastał w końcu wyczekiwany dzień -14 lutego, powszechnie znanego jako dzień zakochanych. Wśród uczniów od samego rana panowała atmosfera przyjemna, wręcz przesłodzona, co niektórym nie za bardzo odpowiadało. W Wielkiej Sali odbywało się właśnie śniadanie.
— Ginny, powiedz z kim w końcu spędzasz ten dzień? — zapytała Gryfonka.
— Z Harry'm — odparła krótko, ale po chwili zastanowienia stwierdziła, że chcąc być do końca uczciwą i wszystkiego mówić, dodała —A później z Zabinim. O nie...! Tylko nie patrz na mnie takim wzrokiem. Postaraj się mnie zrozumieć. Przy Harry'm czuje się bezpieczna. On jest dla mnie opiekuńczy. Natomiast przy Blaise'ie totalny luz i beztroskę. Nie umiem wybrać pomiędzy nimi.
— A pomyślałaś chociaż przez moment, że ich ranisz? Co się stanie jak to się wyda? O ile Zabini się z tego "podniesie" to o Harry'ego zaczynam się martwić. Ginny, musisz zadecydować, najlepiej jeszcze dziś — podsumowała Hermiona z lekkim oburzeniem. Nie umiała zrozumieć takiego zachowania. Co prawda ona nigdy nie znalazła się w podobnej sytuacji, że podoba jej się dwóch chłopaków na raz, ale to wcale niczego nie tłumaczy.
— Obiecuję, że dziś porozmawiam szczerze i przyznam się do tego, że spotykałam się z nimi w tym samym czasie. A teraz przejdźmy do Ciebie. Stresujesz się dzisiejszą randką? — zapytała Ginny sprawnie zmieniając temat.
— Bardzo! W końcu dziś się dowiem kim był ten tajemniczy Mikołaj — odparła z zachwytem i zaklaskała w dłonie. Od trzech tygodni regularnie z nim korespondowała i musiała przyznać, że coraz bardziej była do niego przekonana. Pisali poruszając wiele tematów. Czasami opisywała wszystkie swoje konflikty ze współlokatorem, a ten zawsze ją pocieszał. Wzajemnie opisywali, czym chcieliby się zająć w przyszłości, co lubią, a czego nie.
— To przy okazji strzel mu w potylicę ode mnie za tą książkę, którą mi podarował na święta. Czekaj, czekaj, jak to było? Ahh tak: "Nerwica - jak nad nią panować?". I nie śmiej się bo tu nie ma powodów do śmiechu. Ja wcale nie jestem nerwowa! — dodała kiedy widziała, jak jej przyjaciółka śmieje się z niej powstrzymując łzy.
Nastał wieczór, a z nim przygotowania do wieczornych spotkań. Dyrektorka zgodziła się , aby cisza nocna wydłużyła się do północy. Gryfonka wyszła właśnie z łazienki owinięta w szlafrok i usiadła przed kominkiem, aby osuszyć włosy. Draco siedział na kanapie i udawał, że czyta "Proroka", a w rzeczywistości obserwował poczynania swojej współlokatorki, zastanawiając się jak tu zacząć rozmowę.
— Granger, tylko mi nie mów, że ktoś cię na randkę zaprosił? — spytał i pokręcił głową z niedowierzenia, jednocześnie odkładając gazetę na bok.— Chyba to jakiś desperat.
— Żal ci Malfoy, że będziesz siedział sam? Aż trudno w to uwierzyć, że ty, arystokrata, a nie ma żadnej partnerki na wieczór. Musisz dać wywiad do "Proroka". To będzie rozmowa roku — zaśmiała się i zerknęła na zegarek. Miała jeszcze trochę czasu, więc postanowiła się z nim podroczyć. Skoro to zawsze on się z niej śmiał, to dlaczego sytuacja nie mogła się odwrócić — wiesz, chętnie bym z tobą posiedziała, dotrzymała towarzystwa, ale mam już plany na wieczór.
— Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz. Poza tym nie wierzę Ci w ani jedno słowo. Ty dobrowolne spędziłabyś ze mną wieczór? — nie dowierzał Ślizgon.
— Słuchaj, jeśli miałabym wybrać czy spędzić ten wieczór samotnie albo z Tobą i móc ci podokuczać, to oczywiste, że wybrałabym opcję numer 2 — sama nie wiedziała, dlaczego akurat mu to powiedziała, ale nie żałowała. Polubiła go, mimo tego, że czasem miała go serdecznie dosyć. Prawdopodobnie było to spowodowane dobrym humorem i oczekiwaniem na dzisiejsze spotkanie.
— Niemożliwe. Coś Ty brała? Słuchaj, jeśli jednak ta randka ci nie wyjdzie, to napisz do mnie i spędzimy ten wieczór razem — zaproponował i puścił do niej oczko.
— Zrezygnujesz dla mnie ze swojej wybranki serca? A czymże to sobie zasłużyłam na takie traktowanie? Inteligencją? Wrodzonym wdziękiem? — mówiła zbyt przesłodzonym głosem, jednocześnie przybliżając się do niego — To może ja jednak zostanę? Kominek daje nam nastrój, barek mamy pełny, przekąski doniosą nam skarzty...Co ty na to?
— Granger, no co ty? Mówisz poważnie? — spytał zszkowany wyznaniem współlokatorki. Nie wiedział jak ma się zachować. Siedział na kanapie w totalnym bezruchu, jakby właśnie trafiło go zaklęcie "drętwota". Kiedy ich twarze dzieliło tylko kilka centymetrów, Hermiona zbliżyła usta do jego ucha i wyszeptała:
— W twoich snach Malfoy — po czym wstała i udała się w kierunku swojej sypialni. Zanim jednak weszła odwróciła się do niego — szkoda, że teraz nie widzisz swojej zszokowanej miny — po czym zamknęła drzwi i kontynuowała przygotowania. Ślizgon kiedy doszedł do siebie mruknął pod nosem:
— Zobaczymy, kto dzisiaj będzie w większym szoku.
Hermionie podczas ostatniego listu z nieznajomym udało się uzgodnić, że jest uczniem szkoły toteż postanowili, że spotkają się na Błoniach pod konarem największego drzewa. Okazało się, że na miejscu była pierwsza, więc usiadła na ławce, która musiała pojawić się tutaj niedawno, ponieważ nie pamiętała, aby była tutaj wcześniej. Zerknęła na zegarek i stwierdziła, że nieznajomy ma jeszcze trochę czasu na przybycie. Zaczęła się zastanawiać, dlaczego tak bardzo mu zależało na tym, aby nie uciekła, kiedy on się tylko pojawi. Tłumaczyła sobie, że pewnie nie należy do najprzystojniejszych uczniów szkoły, ale przecież nie to jest najważniejsze. Nigdy nie zwracała uwagi tylko na wygląd, dla niej zawsze liczył się charakter i zachowanie względem innych. Chłodny powiew wiatru przypomniał, że jest środek zimy, toteż otuliła się szczelniej szalikiem wypatrując osoby, która zaczęła się zbliżać w jej kierunku. Serce zaczęło jej mocniej bić, a stres wzmagał ciepło, które zaczęło się rozpływać stopniowo po całym ciele.
— Zdziwiona? — spytał i usiadł niepewnie na ławce. Zapanowała niezręczna cisza, której o dziwo nikt nie odważył się przerwać. Siedzieli i wpatrywali się w dal. — proszę, odezwij się do mnie.
— Dobrze się bawiłeś?! — oburzyła się Hermiona — dlaczego się nie śmiejesz? Po co to wszystko było? Te tajemnice, podchody. Chodziło o jakiś zakład? — mówiła, a kilka gorących łez poleciało po jej chłodnych policzkach.
— Granger, uwierz mi, że nie miałem złych zamiarów — chciała wstać, ale on złapał ją za rękę i pociągnął z powrotem — dzięki temu mogłaś poznać mnie od innej strony. Chciałem ci udowodnić, że się zmieniłem. Wszystko zaczęło się od tego, że chciałem się z was pośmiać, kiedy przebrałem się za Mikołaja i zjawiłem na kolacji wigilijnej. Jednak potem naszła mnie myśl, aby napisać do Ciebie i ponabijać się, jednak z każdym listem odkrywałem, że te nasze listy są wartościowe. Wszystkie korespondencje działają na mnie jak lekarstwo. Zwykłe rozmowy o codzienności pozwalały mi zapominać o przeszłości i tego, jaką krzywdę wyrządziłem. Nawet nie wiesz jaką radość miałem z tego, kiedy zwierzałaś się na temat swojego uporczywego współlokatora. Granger, byłaś niemożliwa. Bywały momenty, że chciałem to przerwać, ale kiedy przychodziła od ciebie odpowiedź, cieszyłem się jak dziecko...Sam nie wiem dlaczego. I uprzedzając twoje pytanie, to nie zakochałem się w tobie. Jedynie przekonałem się, jakie Potter i Wealsey mieli szczęście, że przez całą szkołę mieli w tobie wsparcie. I niczego nie oczekuje...może jedynie tego, abyś nie zmieniała swojego stosunku do mnie. Lubię te nasze kłótnie i wzajemne dokuczanie. Nikt nie wiedział o tym, że pisałem do ciebie i chciałbym, aby tak zostało. Po prostu tylko ty wiesz jaki jestem na prawdę, tam w środku. Traktowałem cię, jako moją terapię, dzięki której na nowo uczę się traktować ludzi z szacunkiem, nie reagować na każdą zaczepkę agresją. Nigdy nie sądziłem, że to powiem, ale cieszę się, że dyrektorka zmusiła nas do wspólnego mieszkania. Polubiłem cię Granger i chciałbym, abyś ty też mnie trochę lubiła — Hermiona siedziała i słuchała wszystkiego, co mówił ślizgon. Była w szoku, gdyż nie sądziła, że tak potoczy się jej randka. Kilka łez ponownie poleciało po policzkach, ale nie były one spowodowane smutkiem czy żalem. Nie była na niego zła, po prostu zaskoczył ją swoim nagłym wyznaniem uczuć. Nie mogła uwierzyć w to, że była dla niego terapią oraz oazą, dzięki której stał się spokojny. Musiała przyznać, że te walentynki były dla niej najlepsze niż każde inne poprzedniego roku. Czuła się dumna z siebie, że wytrzymywała każde jego humorki i złośliwości, aby teraz usłyszeć takie słowa z ust dawnego już wroga.
Nagle jej się coś przypomniało — odezwij się w końcu. Cokolwiek zrób, aby wiedział, że mnie słuchałaś — wtedy Hermiona uderzyła go dość mocno w potylicę.
— To podziękowanie od Ginny za książkę o nerwicy. — zaśmiała się, wzięła głęboki oddech i teraz ona postanowiła coś powiedzieć — Malfoy, ty dupku! To pierwsze, co chciałam ci przekazać. Pewnie świetnie się bawiłeś, kiedy widziałeś jak czekam na pocztę. Nigdy bym cię nie posądziła o takie wyznanie, ale wiedz, że jestem z ciebie dumna. Nie jestem zła, bardziej zaskoczona, że ty potrafisz pisać takie rzeczy. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że pocieszałeś mnie, kiedy pisałam jak bardzo nienawidzę swojego współlokatora. Niezły kombinator z ciebie...Okay, korespondencja ta zostaje między nami i nie ujawnię kim okazał się tajemniczy Mikołaj. Najwyżej stwierdzę, że się nie pojawił, jednak wiedz, że należy mi się za to wszystko porządna kolacja, na którą mnie kiedyś zaprosisz — powiedziała i wstała — a teraz wracajmy do zamku, bo przez to zimno prawie tyłek przymarzł mi do tej ławki.
— Granger, gdzie twoja kultura, ja nie wiem, przy kim ty się tego nauczyłaś? — zakpił i masował sobie tył głowy.
— Przy pewnym arystokratycznym dupku — odparła krótko i skierowali się w kierunku zamku, wiedząc, że ten wieczór zapadnie im na długo w pamięci. To dziś pękła jakaś granica, którą już dawno chcieli pokonać.
Kilka minut później siedzieli przy kominku na dywanie i ogrzewali dłonie. Hermiona nie mogła nadal wyjść z podziwu do czego zdolny może być jej współlokator. W życiu by nie pomyślała, że można z nim porozmawiać na każdy temat. Co prawda w formie listów, ale zawsze to jednak konwersacja.
— Powiedz mi, kogo się spodziewałaś? Podejrzewałaś, że to mogę być ja? — spytał po chwili Draco i potarł dłonie kilka razy. Nie spodziewał się, że Hermiona tak łatwo wybaczy mu ten podstęp. Ogromnie się bał tego spotkania, ale jak się okazało, niepotrzebnie. Trudno mu było wyznać przed nią, że to ona jest odpowiedzialna na pozytywne zmiany, jakie w nim zachodzą.
— Oczywiście, że nie. Na początku myślałam, że to może Oliver, ale zaprzeczył, kiedy go zapytałam. Po tym podejrzewałam jakiegoś Gryfona, ale nadal nikt nie wydawał mi się zbyt odpowiedni - odpowiedziała i uśmiechnęła się do niego.
— Granger, tylko niech to zostanie między nami — przypomniał jej cicho.
— Obawiasz się, że twoja reputacja się obniży? Przestaną cię szanować? Czy może jednak opinia twoich kolegów jest najważniejsza? — zakpiła po raz kolejny tego dnia.
— Powiedzmy, że wszystkiego po trochu. A teraz wybacz, ale muszę skorzystać z toalety — przeprosił i podniósł się, aby udać się to łazienki. Uszedł kilka kroków i poczuł, że dzieje się z nim coś niedobrego. Zaczęło mu się kręcić w głowie i nawet nie wiedział, w którym momencie upadł.
— Dobra, Malfoy, nie udawaj...wstawaj! To twój jakiś kolejny podstęp? — mówiła, kiedy zobaczyła, jak jej współlokator upada. Jednak po dłuższej chwili zaryzykowała i podeszła do niego. Ruszyła go kilka razy, ale to nic nie dało, panika owładnęła jej ciało. Czym prędzej wybiegła po pomoc. Kilka minut później zjawiła się w dormitorium z panią Pomfrey.
— Musimy go przenieść do Skrzydła szpitalnego, muszę go dokładniej obejrzeć. Jak do tego doszło? — spytała pielęgniarka, wyjmując różdżkę i unosząc go w powietrzu jednocześnie lewitując jego bezwładne ciało.
— Na początku byliśmy na Błoniach, zmarzliśmy tam porządnie, więc przyszliśmy się ogrzać. Potem on stwierdził, że musi iść do łazienki i nagle upadł. Myślałam, że udaje, ale jak do niego podeszłam to się w ogóle nie ruszał, więc od razu pobiegłam po panią — opowiadała szybko. Nie mogła się na niczym skupić. Myślała, że tego wieczoru nic już jej nie zaskoczy, nie wiedziała, jak bardzo się pomyliła z tym stwierdzeniem. Na szczęście korytarze o tej porze były puste, więc mogły na spokojnie i bez większych zainteresowań przenieść go do Skrzydła. Minęła godzina zanim pani Pomfrey wykonała wszystkie niezbędne badania. Gryfonka przez ten czas siedziała przy jego łóżku i popijała ziółka na uspokojenie. Nie sądziła, że jej troska o współlokatora osiągnie taki poziom. Wiedziała, że dzisiejszzego wieczoru zostali przyjaciółmi. Tłumaczyła sobie, że gdyby ją coś takiego spotkało, on postąpiłby tak samo. Nie umiała teraz wrócić do dormitorum i udawać, że nic takiego się nie stało. Obiecała, że będzie czekać tu tak długo, aż w końcu się dowie co mu dolega. Kiedy zobaczyła, jak w jej stronę zmierza pielęgniarka, wiedziała, że to coś poważnego.
— Przykro mi Hermiono, ale mam złe wieści. Pan Malfoy najprawdopodobniej w ciągu kilku dni straci wzrok...
*Przepraszam za późnią porę i mam nadzieję, że nie rozczarowałam Was tym rozdziałem :)
Cieszę się, że już jest ten rozdział! 😍 nareszcie wiadomo, kim jest tajemniczy Mikołaj ☺ dobrze, że wszystko sobie wyjaśnili 👌 jak to Draco może stracić wzrok?! Nie zgadzam się ;-;
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy:)
~Łucja
Dziękuję Ci kochana za komentarz :) To dla mnie bardzo ważne :) Mogę Ci zdradzić, że ten wzrok straci tylko na miesiąc:) Potem go odzyska :) pozdrawiam!
UsuńHejo hejooo :D
OdpowiedzUsuńPrzybyłam (jak obiecałam), przeczytałam (jak obiecałam), a teraz komentuję (jak obiecałam). Ale ze mnie słowna dziewczyna, prawda? ;D
Na początek muszę Ci bardzo pogratulować wytrwałości i konsekwencji - tak, to dobre słowo- bo Twoja historia nie jest przypadkowa. Mam wrażenie, że wszystko miałaś doskonale zaplanowane, a teraz tylko krok po kroczku realizujesz zamysł. Bawisz się z czytelnikiem, nakłaniasz do myślenia, czasami wprowadzasz elementy humoru, a czasami wręcz przeciwnie, zmuszasz do zamartwiania się (tak, jak teraz, gdy Draco ma stracić wzrok! Nie no nie rób mu tego! No chyba, że planujesz zwrócić mu wzrok, gdy już się przekona, co do tej pory tracił, tak jak to w mojej ostatniej miniaturce, to wtedy jestem Ci gotowa wybaczyć ;D )
Niewidomy Draco to niezadowolony Draco. Więc strzeżmy się tego ;D
Masz fajny, lekki styl pisania, a Twoja historia nie wypada z utartego kanonu, za co jestem Ci dozgonnie wdzięczna. Opisujesz wszystko z lekkością, jakby samo pisanie i wymyślanie nie sprawiało Ci żadnej trudności. Szacun. Ja zwykle głowię się, by sklecić choć jedno zdanie.
A co najważniejsze, nie rzucasz bohaterów w ich wlasne, wyimaginowane ramiona od razu, przez co całe opowiadanie nabiera głębszego sensu i pozwala docenić to, co na pierwszy rzut oka jest niewidoczne.
Życzę Ci weny i wolnego czasu, byś w spokoju mogła doprowadzić wszystko do ostateczności :D
pozdrawiam, Iva Nerda
kiedyjestesprzymniedramione.blogspot.com
Dziękuję serdecznie za komentarz ! :) Tak, bardzo słowna! :) Obiecuję, że ja też do Ciebie zajrzę, a szczególnie do miniaturki, w której Draco traci wzrok, aby nie wyszło, że coś od Ciebie ściągnęłam albo zapożyczyłam :) Draco straci wzrok na ok miesiąc, potem go odzyska :) Jednak to nie będzie koniec jego problemów :D Pozdrawiam serdecznie! :)
UsuńBroń Boże, nic niczego nie ściągniesz (niby z czego :P )! Pisz smiało, bo to naprawdę fajny pomysł. A jeśli chcesz zajrzeć, o Kochana, moje... z braku lepszego slowa, powiem: teksty, wręcz zapraszają Cię z otwartymi rękami. Wbijaj! ;D
UsuńTo w takim razie taka miesięczna kuracja może być dla niego pożyteczna, pod warunkiem, że wykorzysta ten czas na zastanowienie się, co tak właściwie jest dla niego ważne If U know what I mean ;D
Pozdrawiam!
wspaniale, ze w koncu mogłam przeczytać 2 rozdziały pod rząd po dlugiej przerwie:)
OdpowiedzUsuńtak trochę podejrzewałam pozniej ze to Malfoy:D.
Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów:)
Witaj!
OdpowiedzUsuńZ ogromną chęcią, radością i zachęcającym uśmiechem pragnę zaprosić cię do Katalogu Świat według bohaterów.
Mimo początkowych trudności, jakie zawsze czekają na nas w świecie blogosfery, mam nadzieję, że zechcesz do nas dołączyć ;)
Z niecierpliwością oczekujemy właśnie Ciebie!
swiat-wedlug-bohaterow.blogspot.com
Kiedy pojawi się kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuń