sobota, 9 kwietnia 2016

Rozdział 18

"Zmiana zachowania ?"

Wszyscy popatrzyli na siebie ze zdziwioną miną. Zastanawiali się, co mogło się wydarzyć w tak krótkim czasie. Harry posłusznie wstał od stołu i poszedł prosto za dyrektorką i profesorem na korytarz. Kiedy wyszli Ginny natychmiast  się odezwała:
- Wiesz o co może chodzić ? - spytała po cichu.
- Nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że nie chodzi o jakąś kolejną ofiarę Śmierciożerców - odpowiedziała, a wtedy do gabinetu powrócił Slughorn.
- Przepraszam was, ale niestety musimy odwołać nasze dzisiejsze spotkanie. Nadrobimy sobie przy następnej okazji - powiedział krótko i wyszedł. Wszyscy popatrzyli na siebie porozumiewawczo, a kilka chwil później każdy zmierzał już do swoich pokoi.
- Powiedz mi, jak się czuje Malfoy ? - spytała Ginny, kiedy zostały same.
- A od kiedy martwisz się jego losem ? - żaśmiała się Hermiona.
- Nie o troskę mi chodzi. Pytam z ciekawości, bo jak byłam dzisiaj w bibliotece, to Blaise siedział załamany - odpowiedziała spokojnie.
- Blaise ? To już nie Zabini ? - zaśmiała się, ale zaraz dodała - Malfoy też kiepsko. Wcale im się nie dziwię. Stracili osobę ze swojej paczki. 
- To prawda. Pomyśl, jak chłopaki by się załamali, gdyby Tobie się coś stało - machnęła ręką.
- Nawet tak nie mów...Dobrze, idę do siebie, poczekam tam na Rona. Jak go spotkasz, to powiedz mu, że może już przyjść - powiedziała i skierowała się w stronę swojego dormitorium. Kiedy weszła, w salonie nikogo nie zastała, więc odrazu poszła do siebie.

Draco nie miał ochoty na żadne zabawy i spotkania. Leżał na swoim łóżku i zastanawiał się, dlaczego akurat Pansy musiała zginąć oraz czy rzeczywiście nie mógł jakoś temu zapobiec.  Z drugiej jednak strony nie miał przecież juz żadnych kontaktów ze śmierciożercami, więc nie znał ich planów i postanowień. Przyglądał się napisowi na suficie, kiedy usłyszał pukanie do drzwi. Wstał więc i otworzył, ale nikogo nie było. Domyślił się, że ktoś pewnie stoi za drzwiami głównymi. Kiedy je otworzył ujrzał rudego gryfona.
- Weasley? Czego tu chcesz ? - spytał kpiąco.
- Przyszedłem do Hermiony - powiedział i nie zwracając na niego uwagi wszedł do środka szturchając go w ramię.
- Nie nauczono Cię kultury ?  - zapytał i zamknął drzwi. 
- Odezwał się ten, który mógłby otrzymać medal kulturalnego człowieka - odpowiedział odwracając się do niego.
 - A Ty lepszy ? Może Tobie powinni wręczyć medal za wierność, co !? - krzyknął Draco, a wtedy do salonu weszła Hermiona.
- Co tu się dzieje ? - spytała, ale gdy zobaczyła ich wrogie miny, nie czekała na żadną odpowiedź - Ron, chodź do mnie.
- Granger, po tym wszystkim masz zamiar się jeszcze z nim zadawać ? - zapytał Draco, ale nie uzyskał odpowiedzi, bo oni weszli już do jej pokoju.
- Jak Ty z nim wytrzymujesz ?  -zapytał Ron siadając na jej łóżku. 
 - Z Malfoy'em ? W rzeczywistości nie jest wcale taki zły - zaśmiała się nalewając im soku.
- Dziękuję Ci, że mi pomożesz - powiedział i wręczył jej swoje wypracowania.
- Nie ma sprawy, chociaż powinieneś się w końcu nauczyć systematyczności - odpowiedziała i wzięła swoje pióro.
- A dlaczego tak szybko skończyliście spotkanie ? - spytał i wziął łyk soku.
- Wpadła McGonagall i powiedziała, że potrzebuje Slughorna... Zabrali też Harry'ego.... Nie wiem o co chodzi. Jedynie mam nadzieję, że nie chodzi o kolejną śmierć - mówiła jednocześnie kreśląc.
- Myślałem, że po wojnie wszystko się uspokoi, a oni zaczynają mordować siebie nawzajem. Przecież ta cała Parkinson z nimi trzymała, a oni ją zabili - mówił Ron.
- Zabili ją dlatego, ponieważ przeszła na naszą stronę - odpowiedziała nie przerywając pracy.
- A tak, chyba coś mówiłaś o jej przemianie...A właśnie ! Oliver wrócił do szkoły i prosił, abym Ci przekazał, że jak znajdziesz chwilę, to żebyś do niego przyszła - dodał. 
Rozmawiali jeszcze długo, ale kiedy Ron zorientował się, że Hermionę pochłonęły wypracowania, wziął z jej biurka egzemplarze "Proroka codziennego" i zaczął przeglądać. 
- Skończyłam - powiedziała, kiedy zegar wybił godzinę drugą w nocy - poprawiłeś się trochę w pisaniu. Nie było aż tak dużo błędów jak kiedyś.
- Dziękuję Ci jeszcze raz - powiedział i wstał z podłogi, aby ją przytulić. Nie odrzuciła go, ale czuła się nieswojo. 
- Wiesz, że zawsze Ci pomogę, ale myślę, że oboje jesteśmy zmęczeni i pora iść spać - odpowiedziała i razem wyszli do salonu, gdzie na kanapie siedział Draco z zamknięty oczami i z różdżką w ręku. 
- To mam propozycję. Może zostanę tutaj ? - zaproponował, biorąc od niej plik pergaminów.
- Po moim trupie Weasley. I tak za długo tu byłeś - odpowiedział mu Draco, otwierając oczy.
- Nie wracaj się Malfoy ! - krzyknął rudzielec.
- Ron, chyba będzie lepiej jeśli pójdziesz do siebie. Nie chcę tutaj żadnej awantury, a obawiam się, że jeśli byś został, nie byłaby to spokojna noc - powiedziała szczerze Hermiona i odprowadziła go do drzwi. Ten bez słowa wyszedł, a ona przysiadła się do swojego współlokatora.
- Po co tutaj tak długo siedziałeś ? - zaciekawiła się jego zachowaniem.
- Granger, tłumaczyłem Ci to wiele razy. Gdyby coś Ci się stało, wszystko zostaje na mojej głowie. Nigdy nie wiadomo, co temu rudzielcowi wpadłoby do głowy. Wolałem wszystkiego dopilnować - odpowiedział, chowając różdżkę do kieszeni.
- Czyli mogę Cię nazywać od dzisiaj moim ochroniarzem ? - zażartowała.
- Zapomnij - odpowiedział - idę spać - wstał z kanapy, a ona również to zrobiła. Kiedy skierował się do swojej sypialni, ona zaczęła iść za nim. Po chwili odwrócił się od niej. 
- Granger, zdajesz sobie sprawę z tego, że Twoja sypialnia jest tam ? - spytał pokazując palcem, a ona pokiwała głową - więc o co chodzi ?
- Chcę Cię odprowadzić  - zaśmiała się, a on pokręcił głową i dotknął jej czoła.
- Nie masz gorączki...Granger, jesteś niemożliwa - odpowiedział i podszedł do swoich drzwi, a ona za nim - odprowadziłaś. Mogę już iść spokojnie spać ?
- Za chwilę - powiedziała i po chwili pocałowała go w policzek - to za to, że się o mnie martwisz. Dobranoc - dodała i nie czekając na żadną jego reakcję po prostu poszła do siebie. Cieszyła się, że jej współlokator się zmienia. Obiecała sobie, że nauczy go czym jest przyjaźń, pomoc i miłość. Zadowolona z siebie usnęła w ciągu kilku minut. Draco stał jeszcze chwilę w szoku i też wszedł do swojej sypialni. Dziwiło go jej zachowanie. Przecież przez tyle lat się wzajemnie nienawidzili, on ją obrażał i poniżał. Sam nie wiedział, dlaczego postanowił jej bronić przed niebezpieczeństwem i dlaczego zaczął obchodzić go jej los. Z tymi myślami bił się długo, aż zasnął dopiero nad ranem. 

Hermiona obudziła się nad ranem, jak zwykle pół godziny przed budzikiem swojego współlokatora. Oczywiście była nie wyspana, z powodu pomocy Ronowi. Naszykowała sobie ubrania i poszła się wykąpać. W salonie panowała cisza, a przez okna przebijały się promienie jesiennego słońca. W kominku napalony był już ognień, zapewne robota skrzatów. Udała się do łazienki, wzięła pobudzający prysznic, ubrała się i poszła do swojego pokoju, aby w szufladce znaleźć odpowiedni eliksir. Wyjęła dwa, znalazła kawałek pergaminu i zanim wyszła, zostawiła coś na stoliku. Postanowiła, że przed śniadaniem kogoś odwiedzi.
- Hermiona? Co tu robisz o tak wczesnej godzinie ? - spytał.
- Przyszłam zobaczyć jak się miewasz. Twoja nieobecność się trochę przedłużyła - podeszła do niego i przytuliła na powitanie.
- Rzeczywiście, trochę nowych przypadków przybyło do szpitala św. Munga. Śmierciżercy, którzy nie zostali jeszcze złapani, robią co mogą, aby pokazać, na co ich stać - odpowiedział i odwzajemnił uścisk - może napijesz się herbaty?
- Chętnie. A do kiedy zostajesz u nas w szkole ? - spytała i usiadła na jednym z foteli.
- Do końca listopada. Jeśli pani Pomfrey wystawi mi pozytywną opinię, to od grudnia zaczynam pracę w św. Mungu - odpowiedział szykując dwie filiżanki i nastawiając wodę.
- Cieszę się, że jeszcze trochę z nami będziesz.  A powiedz mi, czy wiesz coś na temat Narcyzy Malfoy ? - spytała niepewnie.
- Tak, wiedziałem, że się nią interesujesz, dlatego powiedziałem Ronowi, aby Cię do mnie poprosił. Wczoraj rano magomedycy mówili, że jej stan się delikatnie poprawił i sami tego nie potrafią wytłumaczyć - odpowiedział podając jej herbatę.
- Na prawdę ? - zaciekawiła się i upiła łyk gorącego napoju.
- Tak. Poprosiłem, aby mnie na bierząco informowali, jeśli jej stan zdrowia ulegnie zmianie, więc będziesz miała stałe źródło wiedzy - zaśmiał się i poklepał po ramieniu. 
- Dziękuję Ci bardzo. Jak ja Ci się odwdzięczę ? - spytała zadowolona, że będzie wiedziała czy jej praca nie idzie na marne.
- Myślę, że spacer popołudniu po błoniach załatwi sprawę - zaproponował. 
- Nie ma problemu. W końcu jest niedziela, więc mamy wolne - odpowiedziała upijając łyk.
- A powiedz mi, czy Malfoy nadal Ci dokucza ? - zaciekawił się, bo ostatnio sytuacja niemiała się za dobrze.
- Wiesz co, już mniej. Zachodzi w nim pewna zmiana i...- nie dokończyła, bo zegar w jego pokoju pokazał, że czas na śniadanie.
- Może dokończysz mi popołudniu - zaproponował i ruszyli razem w stronę Wielkiej Sali.

W tym samym czasie w dormitorium na siódmym piętrze dźwięk budzika obudził pewnego ślizgona. Wstał z bolącą głową i niewyspaniem. Chcąc nie chcąc, musiał przyznać, że na własną odpowiedzialność. Zanim usnął obiecał sobie, że przestanie przejmować się swoją współlokatorką. Wiedział, że z tego nie może wyjść nic dobrego. Naszykował sobie ubrania i wyszedł do salonu. W drodze do łazienki zobaczył, że na stole leży mały flakonik i karteczka.
"Malfoy, wypij to proszę. Pomoże Ci zapomnieć o nieprzespanej nocy i doda energii." Pierwszy raz widział ten odcień eliksiru, ale postanowił go wypić. Rzeczywiście po kilku sekundach poczuł ulgę. Wykąpał się, ubrał i wyruszył na śniadanie. Kiedy wszedł do Wielkiej Sali podszedł od razu do swojego stołu. Siedział tam już jego przyjaciel.
- Jak się masz ? - spytał i nalewając sobie soku.
- W miarę. Pansy na pewno by nie chciała, abyśmy się zamartwiali - odpowiedział - podobno Wood wrócił do szkoły i ma zostać do końca miesiąca.
- Właśnie widzę - dodał, kiedy zobaczył jak Hermiona wchodzi roześmiana z Oliver'em. 
- Chyba mają się ku sobie. Przygotuj się, bo może nie długo będzie częstym gościem na siódmym piętrze - zażartował Blaise.
- Jeszcze jeden ? - spytał nakładając sobie tosty. 
- Jak to jeszcze jeden ? - zaciekawił się.
- Wczoraj Weasley siedział u niej do drugiej. Chyba mu sprawdzała wypracowania - odpowiedział nadal patrząc na stół Gryffindoru.
- A skąd wiesz, że do drugiej ? - dopytywał dalej.
- Bo nie spałem. Dobra, koniec tego tematu. Lepiej powiedz mi, co słychać między Tobą a tą młodą Wealey - zapytał zmieniając temat, bo na razie nie chciał mu o niczym mówić.
- Myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Dzisiaj rano dostałem od niej sowę z propozycją spaceru - powiedział z zadowoloną miną.
- Tylko nie zepsuj tego i nie rób nic za szybko - pouczył go Draco.
- Słuchaj, Ty też powinieneś sobie kogoś wypatrzeć - zaśmiał się i wziął łyk soku.
- Jasne...słuchać marudzenia i scen zazdrości - odpowiedział.
- Bez przesady. Za to one potrafią okazywać czułość...te drobne pocałunki...ahh - rozmarzył się Blaise, a Draco przypomniały się dwie sytuacje, w których pewna gryfonka pocałowała go raz w czoło, a ostatniej nocy w policzek i musiał przyznać, że było to całkiem przyjemne.

Po śniadaniu Hermiona udała się ze wszystkimi do pokoju wspólnego Gryffindoru, aby spędzić z nimi miło czas. Oliver niestety musiał wracać do pracy, bo kilku uczniów poważnie chorowało, a pani Pomfrey już nie dawała sobie sama rady. Ron poszedł do dyrektorki, aby oddać zaległe wypracowania i miał wygłosić jedno z nich. Ginny razem z Seamusem i Nevill'em siedzieli teraz przy kominku, aby się ogrzać. Hermiona postanowiła podejść do Harry'ego, który stał samotnie pod oknem i wyglądał przez nie. 
- Wszystko w porządku ? - spytała cicho i stanęła obok niego.
- Tak. Po prostu się zamyśliłem - odpowiedział i się uśmiechnął.
- Przed śniadaniem rozmawiałam z Oliver'em. Powiedział mi, że poprosił, aby przesyłanu mu informacje na temat Narcyzy, jeśli tylko jej stan się zmieni - powiedział, kiedy upewniła się, że nikogo nie ma w pobliżu.
- A jak się ona teraz czuje ? - zaciekawił się.
- Podobno jej stan się delikatnie polepszył, a wiesz co to oznacza? - zapytała podekscytowana.
- Tak, że Malfoy robi drobne uczynki - opowiedział Harry.
- Będę nadal nad nim pracować i...-  nie dokończyła , bo przerwał jej Seamus.
- Nad kim będziesz pracować ? - zaciekawił się, bo Hermiona ostatnie zdanie przypadkowo powiedziała trochę za głośno.
- Nad Malfoy'em. Na razie udało mi się go nauczyć, że brudne ubrania należy wyrzucać do specjalnego kosza w łazience, a nie po całym salonie - odpowiedziała szybko, a wszyscy w pokoju zaczęli się śmiać. W tym momencie wszedł Ron.
- Zaliczyłem na poowyżej oczekiwań ! - krzyknął i podbiegł do Hermiony. Złapał ją i zaczął okręcać - Dziękuję Ci. Gdyby nie Ty, to byłoby kiepsko.
- Ronaldzie stop ! - krzyknęła, bo poczuła, że zaczyna jej się kręcić w głowie. Ten po chwili ją postawił i uśmiechnął się przepraszająco - gratuluję, ale przecież większość to Twoja zasługa. Ja tylko naprowadziłam pewne poprawki - dodała.
- No tak, ale dzięki Tobie ruszyłem tyłek do pracy. Mogę Ci obiecać, że teraz będę się starał robić wszystko systematycznie - odpowiedział i usiadł na jednym z foteli.
- Jakie macie plany na popołudnie ? - zapytał Nevill.
- Ja idę na spacer - powiedziała Ginny.
- Ja też - dodała Hermiona.
- A czemu pytasz ? Masz jakąś propozycję ? - spytał Semus.
- Myślełem, że możemy wyskoczyć na jakieś piwo - odpowiedział.
- Przecież możemy sobie zrobić męskie wyjście - powiedział Harry poprawiając sobie okulary.
- Świetny pomysł - pochwalił go Ron, przegryzając czekoladowe żaby.
- To idziemy w czwórkę, tak ? - spytał Nevill.
- Może zabierzemy Olivera ? 
- Raczej Wam odmówi. Ma sporo pracy, a poza tym nie wolno mu pić, bo odbywa praktyki i w każdej chwili może być potrzebny - wtrąciła się Hermiona, choć nie podała im prawdziwego powodu, dla którego Oliver będzie miał zajęte popołudnie. Chciała uniknąć zbędnych komentarzy i żartów. Rozmawiali jeszcze na różne tematy, aż zegar wskazał godzinę obiadową, więc wspólnie udali się na kolejny posiłek.

Mimo chłodnego powietrza, sporo uczniów skorzystało z możliwości wybrania się do miasteczka. Hermiona, kiedy wyszła z Wielkiej Sali poszła do siebie na górę, aby przebrać się w cieplejsze ubrania. W salonie zastała swojego współlokatora. Leżał na kanapie i patrzył się w kominek. Poszła od razu do siebie, wzięła potrzebne rzeczy i przebrała się w łazience. Założyła zwykle jeansy i kremowy, gruby sweter zakładany przez głowę. Kiedy wyszła, postanowiła chwilę z nim porozmawiać. Usiadła na jednym z foteli.
- Wszystko w porządku ? - spytała splatając sobie warkocza.
- Granger, daj mi spokój - odpowiedział krótko.
- Czemu nie masz humoru ? Eliksir Ci rano nie pomógł ? 
- Wybierasz się gdzieś ? - zapytał zmieniając temat. 
- Na spacer po Błoniach. Spokojnie, nie musisz się o mnie martwić - zażartowała.
- Granger, jesteś ostatnią osobą,o którą bym się martwił - odpowiedział całkiem nieszczerze.
- Tak mówisz ? - spytała, kiedy doplotła już całego warkocza i związała gumką - wczoraj pilnowałeś, żeby Ron mi nic nie zrobił i powiem Ci, że było to całkiem miłe. Jednak skoro uważasz, że to nieprawda, to chyba już sobie pójdę, aby Cię więcej nie denerwować - wstała z fotela i skierowała się w stronę drzwi. Zanim wyszła dodała jeszcze :
- Dobrego popołudnia Malfoy - a następnie pobiegła na dół, bo przy wyjściu z zamku czekał na nią już jej towarzysz. 
- Gotowa ? - spytał i wystawił jej swoje przedramię.
- Oczywiście - uśmiechnęła się do niego i ujęła jego rękę. Ruszyli w dół w stronę jeziora.
- To teraz na spokojnie możesz mi opowiedzieć o Malfoy'u - zaczął, bo rano nie zdążyła mu dokończyć tego tematu.
- Ah tak...No właśnie. Postawiłam sobie cel, że go wychowam - odpowiedziała krótko.
- Słucham ? - zdziwił się Oliver.
- Dobrze słyszałeś. Malfoy wcale nie jest taki zły na jakiego wygląda. Po prostu zgrywa twardego, bo tak go wychował ojciec. Ja mu chcę pokazać czym jest dobro. I wiesz co ? Widzę pierwsze efekty. Zaczął wrzucać brudne ubrania do kosza w łazience, a nie jak zawsze po całym salonie - zaśmiała się i jego również to rozśmieszyło.
- A dokucza Ci jeszcze ? 
- Szczerze mówiąc, to nie. Nadal jest trochę opryskliwy, ale przyjamniej już mnie nie przezywa - powiedziała i skręcili w bok, aby dojść do ulubionego drzewa gryfonki. W pewnym momencie dostrzegli drugą parę. Z daleka było widać, że to czarnoskóry ślizgon i i rudowłosa gryfonka.
- Czy Ty widzisz to samo, co ja ? - zapytał Oliver, kiedy ujrzał ich siedzących na brzegu jeziora. Z daleka było widać, że Blaise zdejmuję bluzę i daję Ginny.
- Tak. Wiesz co, Ginny mówiła mi przy obiedzie, że chce go wyciągnąć na spacer, aby nie myślał już o śmierci Pansy - wyjaśniła.
- Słyszałem o tym. Może pójdziemy w drugą stronę i nie będziemy im przeszkadzać ? - zaproponował, a Hermiona pokiwała głową - swoją drogę, kilka lat temu nie do pomyślenia było, żeby nawiązała się jakaś nić porozumienia między ślizgonami a gryfoni.
- To prawda - przyznała rację i poszli dalej brzegiem Zakazanego Lasu. Spacerowali tak, aż do kolacji. Rozmawiali i planowali swoją przyszłą pracę. 

Podczas kolacji brakowało kilka osób przy stole gryfonów. Nie uszło to uwadze dyrektorki, która popatrzyła na puste miejsca ze zdziwioną miną.
- Ładna bluza - zaśmiała się Hermiona, kiedy usiadła obok swojej przyjaciółki.
- Blaise mi ją dał, kiedy było mi zimno. Byliśmy nad jeziorem i...- przerwała swoją wypowiedź, bo zobaczyła, że zaczyna się z niej śmiać.
- Oh Ginny, widziałam Was. Byłam na spacerze z Oliver'em. To nic złego, że zaczynacie się spotykać - dodała po chwili.
- A Ty coś z Wood'em ? - zaciekawiła się Ginny.
- Nie, oczywiście, że nie. Nawet dzisiaj mi mówił, że poznał kogoś w szpitalu św. Munga i wkrótce chce się jej oświadczyć - wyjaśniła.
- A szkoda, bo pasujecie do siebie - powiedziała i nałożyła sobie pieczeń na talerz.
- Wiesz gdzie są chłopaki ? - zapytała Hermiona biorąc łyk soku z dyni.
- Nie mam pojęcia. Ostatni raz ich widziałam na obiedzie. Planowali, co będą robić - wyjaśniła.
- Pewnie najedli się na mieście i teraz siedzą w pokoju wspólnym, grając w eksplodującego durnia - zaśmiała się Hermiona.
- To wielce prawdopodobne - dodała Ginny. Kiedy skończyły posiłek każda poszła w swoją stronę, ponieważ chciały się przygotować do jutrzejszych zajęć. Hermiona postanowiła się trochę ogrzać przy kominku w salonie. Sięgnęła z biblioteczki kilka książek i usiadła na jednym z foteli. Jej współlokator leżał nadal na kanapie, w ogóle się do niej nie odzywając.
- Wiesz co Ci Malfoy powiem ? - zaczęła i na chwilę odłożyła książkę.
- No powiedz, skoro już musisz - odpowiedział znudzonym głosem.
- Mój mąż będzie miał bardzo mądrą i opiekuńczą żonę - zaśmiała się.
- Już mu zazdroszczę - zakpił -  zapomniałaś dodać, że ten Twój mąż, o ile się znajdzie jakiś naiwny - w tym momencie Hermiona rzuciła w niego poduszką - będzie miał też bardzo gadatliwą i marudzącą żonę.
- Cieszę się, że wraca Ci dobry humor. Oczywiście to dlatego, że ja jestem w pobliżu - zaśmiała się, a w tym momencie do salonu wleciała sowa. Upuściła list, ale ten natychmiast uniósł się w górę i sam otworzył. Po chwili przemówił głosem Harry'ego:
" Hermiona...słuchaaaj, muuusisz namm pomóccc. Nie maaamy siłyyy na powróóótt. Możeszzz po naass przyjść i jakoś przetraaaansportować do zaamku ? Jesteśmy w "Trzeeech mioootłach". List opadł na ziemię.
- Zawsze mówiłem, że gryfoni nie mają mocnych głów do picia - zaśmiał się Draco.
- Ani słowa Malfoy - odpowiedziała mu Hermiona. Była zła na swoich przyjaciół, że oderwali ją od nauki. Odłożyła książki i poszła do swojego pokoju, aby spakować do swojej małej torebki różdżkę i kilka eliksirów. Po kilku minutach wróciła do salonu. Zaczęła zakładać płaszcz, szalik i czapkę, kiedy usłyszała:
- Czekaj Granger, pójdę z Tobą - powiedział i wstał z kanapy, aby się ubrać.
- Nadal uważasz, że się o mnie nie matrwisz ? - spytała.
- Granger, jest ciemno i pełno o tej porze dziwnych typów w knajpie. A jak Ci się coś stanie, to dyrektorka zwali na mnie całą winę - wyjaśnił i wystawił jej swoją rękę. Poczuli dziwne ukłucie w okolicach pępka i znaleźli się dokładnie przed drzwiami knajpy. Bez wahania weszli do środka i wcale nie musieli długo szukać. W rytm muzyki Gryfoni tańczyli na stołach, rozbijając przy tym kilka szklanek.
- Jak to Potter mówił ? Nie mają siły na powrót, tak ? - zaśmiał się oglądając ich z boku. Hermiona nic nie odpowiedziała, tylko podeszła do nich, jednym zaklęciem zciągnęła ich na ziemię i podała każdemu "eliksir trzeźwiący". Kiedy Hermiona przeprosiła właściciela i wszyscy wyszli na zewnątrz postanowiła dać im nauczkę.
- Dlaczego nie użyjemy teleportacji ? - zapytał Harry.
- A dlatego, że niezwłocznie po wypiciu eliksiru trzeźwości nie można. Poza tym jak mogliście być tak lekkomyślni ?! Co wy sobie myśleliście ?! Impreza w niedzielę ?! - szła i krzyczała, a oni słuchali ze spuszczonymi głowami.
- Granger, myślę, że dziś już sporo przemarzłaś. Może się teleportujesz ? -zaproponował Draco, a Hermiona wyczarowała im dodatkowe kurtki, po czym złapała  go za rękę. Chwilę później siedziała już w fotelu, okryta kocem i z ksiżżką w ręku. Draco nalał sobie szklankę ognistej i usiadł na drugim. Po pięciu minutach ktoś zaczął pukać do ich drzwi.
- Nie ma mnie - powiedziała cicho i schowała głowę pod koc.
- Granger mówi, że jej nie ma ! - krzyknął, a ona spojrzała na niego ze złością. Drzwi się otworzyły i weszła przez nie dyrektorka.
- Panno Granger już czas. Zabierz ze sobą różdżkę, eliksir wzmacniający i odpowiednią książkę do obrony - powiedziała, a gryfonka posłusznie wstała i poszła do swojego pokoju.
- O co chodzi ? - zapytał zaciekawiony Draco.
- Panna Granger ma do wykonania pewną misję. Uprzedzę pana kolejne pytanie. Powinna wrócić nad ranem, więc nie będzie musiał pan wykonywać żadnych prac za nią - odpowiedziała.
- A z kim wyrusza ? Bo obawiam się, że Potter nie będzie w stanie jej pomóc - dopytywał dalej popijając ze swojej szklanki.
- To misja dla jednej osoby. Jestem pewna, że sama sobie da radę ze wszystkimi przeszkodami - upewniła go, a w tym momencie do salonu weszła gryfonka.
- Pani dyrektor, przyjdę do pani gabinetu za pięć minut - powiedziała, a dyrektorka posłusznie pokiwała głową i wyszła.
- Co jest Granger ? - zapytał, bo zrozumiał, że chciała z nim porozmawiać. 
- Posłuchaj mnie teraz bardzo uważnie - zaczęła poważnie - gdyby coś mi się stało, Harry zastąpi mnie w moich obowiązkach. Jest o wszystkim poinformowany. Poczekaj - położyła mu palec na ustach - to nie wszystko. Zrób kilka dobrych uczynków, bardzo Cię o to proszę, dobrze ? Kiedyś zrozumiesz, dlaczego Cię o to prosiłam. Teraz już muszę iść. Trzymaj się Malfoy - powiedziała i pocałowała go w czoło. Wstała i skierowała się do drzwi.
- Granger, gdzie Ty jedziesz ? O co chodzi ? - zapytał zaskoczony, ale nie uzyskał odpowiedzi, bo ona już wyszła z dormitorium. Był zaskoczony tym, co tu przed chwilą się stało. Jeszcze kilka minut wcześniej nabijał się z pijanych gryfonów i z tego, jak jego współlokatorka robi im wyrzuty, a teraz prawdopodobnie ostatni raz widział tą lokowaną głowę. Wypił do końca ognistą ze szklanki i poszedł do gabinetu dyrektorki. Nie pukając, wszedł do środka.
- Jadę z Granger - powiedział i stanął na przeciwko jej biurka.
- Panie Malfoy to niemożliwe. Po pierwsze panna Granger jest już daleko stąd, a po drugie tylko w niej jest ostatnia nadzieja - odpowiedziała mu spokojnie.
- To co ja mam zrobić ? - spytał zawiedziony.
- Najlepiej jak wróci pan do siebie i położy się spać - wstała i wyjęła z biurka mały flakonik, a następnie mu go podała - to eliksir słodkiego snu. Wypij to proszę przed snem. Rano powinno być już po wszystkim - dodała i otworzyła mu drzwi. Ten nie mając innego wyboru po prostu wyszedł bez słowa i wrócił z powrotem do swojej sypialni. Wypił od razu cały eliksir i położył się spać. Kiedy rano się obudził, poszedł się wykąpać i szybko zszedł na śniadanie, by tam upewnić się, że gryfonka wróciła cała i zdrowa. W Wielkiej Sali natomiast uczniowie dopiero się zbierali. Usiadł przy swoim stole i po chwili przyszedł jego przyjaciel.
- Widziałeś może gdzieś Granger ? - zapytał od razu, kiedy tylko się pojawił. 
- Wiesz co, nie. A coś się stało ? - zaciekawił się ślizgon.
- Dyrektorka wysłała ją wczoraj wieczorem na jakąś misję i miała wrócić nad ranem - wyjaśnił i nalał sobie soku z dyni. W tym momencie wleciały sowy z poranną pocztą. Spojrzał na drzwi wejściowe i zobaczył wchodzących gryfonów. Jednak nie dojrzał wśród nich swojej współlokatorki. Odwiązał więc od nogi sowy "Proroka codziennego".
- Mogę przejrzeć ? - zapytał Blaise. 
- Jasne, ja zawsze przeglądam na nudnych lekcjach - odpowiedział i podał mu egzemplarz.
- Popatrz ! - krzyknął Blaise i położył mu gazetę przed talerzem. Na pierwszej stronie było ogromne zdjęcie czterech gryfonów, którzy pod wpływem alkoholu tańczyli na stołach, a tytuł głosił: "Wielcy bohaterowie nadal świętują zwycięstwo?"
- Stary, nie musisz mi tego pokazywać - odsunął z powrotem w jego stronę - wczoraj z Granger ich stamtąd zabieraliśmy - wyjaśnił i upił łyk. 
- To może to Cię zainteresuję. Piszą tu o Hermionie - powiedział Blaise i pokazał mu ponownie kolejny artykuł. Zaraz pod głównym temat widniało małe zdjęcie Hermiony, a pod nim było napisane: "Hermiona Granger nie żyje? Więcej na stronie 5".Draco szybko otworzył gazetę i zaczął czytać. "Wczoraj w godzinach wieczornych najpilniejsza uczennica Hogwartu, Hermiona Granger została wysłana na tajemniczą misję. O jej wyprawie zadecydowała dyrektorka Minevra McGonagall. Ze swoich źródeł wiemy, że chodziło o pomoc w schwytaniu kilku groźnych śmierciożerców. Ministerstwo otrzymało z samego rana informacje, iż kilka osób jest rannych oraz jedna nie żyje.Czy to właśnie o nią chodzi ? Nasi wysłannicy już zbierają informację i myślę, że w jutrzejszym wydaniu dowiecie się więcej". Draco spojrzał na stół profesorów, ale nie dojrzał dyrektorki. Rzucił gazetę na stół i poszedł w kierunku gabinetu McGonagall...


*Witajcie kochani ! :) Znowu mam wrażenie, że ten rozdział jest słaby..., ale nie mnie to oceniać :) Proszę, abyście zostawili po sobie ślad w postaci komentarza, bo wtedy mam motywację do dalszej pracy :) 

12 komentarzy:

  1. Co się stało z Hermioną? Dlaczego przerwałaś w takim momencie??
    Ogólnie rozdział fajny, najbardziej podobała mi się zazdrość Draco. Tak był zazdrosny, nawet jeśli się do tego nie przyznaje ;)
    Nie lubię Rona ale w tym rozdziale nie był taki denerwujący :)
    Oliver i Herm? Niee to chyba nie ma racji bytu ;)
    Fajnie, że Narcyza dochodzi do zdrowia. Cieszę się z tego powodu :)
    Oczywiście czekam na next i życzę weny!
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    zapraszam na nowy rozdział
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci kochana za komentarz :) Oliver i Hermiona zostaną tylko przyjaciółmi :) Narcyza powoli będzie zdrowieć, a to wszystko dzięki odpowiedniemu zachowaniu Draco :) Oczywiście wpadnę do Ciebie i skomentuję :) Pozdrawiam !

      Usuń
  2. Co ty kombinujesz? niech wena będzie z tobą

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde uduszę za przerwanie w takim momencie! Rozdział genialny!

    Zapraszam do siebie :)
    http://dramionejakkochacwroga.blogspot.com/?m=0
    ~Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :) Po prostu chciałam zachęcić do dalszego śledzenia mojego opowiadania :) Pozdrawiam !

      Usuń
  4. Rozdział meega ! Cieszę się , że Narcyza zdrowieje, a Draco się zmienia. Szkoda tylko , że urwałaś w takim momencie :) czekam na kolejny rozdział :) pozdrawiam. Martyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :) Mam motywację do dalszej pracy :) Pozdrawiam !

      Usuń
  5. Nareszcie, nie mogłam się doczekać tego rozdziału 😍, kolejnego też nie mogę się doczekać ☺ mój ulubiony blog 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, bardzo mi miło :) Bardzo dziękuję i już pracuję nad kolejnym ! :) Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Oh no! Znowu.. Lecz tym razem spóźniłam się, aż o 2 dni? Chyba tak...
    Dlaczego? Bo chcę reanimować mój blog z dramione, lecz nie za bardzo mi to idzie...
    Dobra... Wood.. Spacery jeszcze są oky.. JESZCZE
    Blaise i Ginny wreszcie zaczynajo trochę gaduć.
    Aww.. Hermiona taka miła dla Dracona, mam nadzieję, że jak Narcyza wyzdrowieje, to oni będą mieli już szóstkę dzieci!
    Pijani Gryfoni! "Nie mamy siły", a w pubie robią dzikie denzy na stole...
    Ogółem tleniony jest zazdrosny o Ronalda?! I opiekuje się gryfonką! Najlepsze co może być!
    Weź mnie zabij... Powiedz, że nie... Ona nie może umrzeć, prawda?! We wszystkich dramione ostatnio umiera Herm, albo Malfoy... Nie zabijesz jej prawda?! Jeśli tak, to przyjadę do Ciebie, gdziekolwiek mieszkasz i zrobię Ci krzywdę...
    Dobra.. Już się nie unoszę, lecz życzę wiele weny oraz z niecierpliwością czekam na nexta!
    Pozdrawiam
    ~Juna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana ! Czekałam na Twój komentarz :) szóstka dzieci...przesadziłaś ! :P Obiecuję, że nie uśmiercę ani Draco ani Hermiony ! :) Draco odczuwa jakąś zmianę u siebie...:) No wszystko w następnym rozdziale :) Pozdrawiam ! Buziaki ! :)

      Usuń