czwartek, 24 marca 2016

Rozdział 16

"Misja"

Całą drogę szli w ciszy, co jakiś czas na siebie spoglądając. Kiedy weszli do gabinetu zajęli dwa fotele na przeciwko biurka. Dojrzeli na nim nową rzecz. Było to ludzkie oko na małym pasku zanurzone w szklance wody. Gałka oczna co jakiś czas obracała się wokół własnej osi.
- Czy to oko profesora Moody'ego ? - zapytał niepewnie Harry.
- Tak. Alastor zapisał mi je w testamencie. Jakby podejrzewał, że zostanę dyrektorem i może okazać się przydatne. Był dobrym aurorem...- zamyśliła się na chwilę - ale nie po to tu teraz jesteście, aby go wspominać. Wezwałam Was w zupełnie innej sprawie - odpowiedziała i postawiła przed nimi dwie filiżanki gotowej już herbaty i po kawałku ciasta na talerzach.
- Czy to ma związek z tymi pani częstymi wizytami w Ministerstwie ? - zapytała Hermiona biorąc łyk gorącego napoju. Dyrektorka chciała odpowiedzieć, ale oko w szklance zaczęło się szybciej okręcać, a woda z niej wylewać.
- Chwileczkę - powiedziała ciszej i podeszła do drzwi wejściowych swojego gabinetu. Otworzyła je gwałtownie, a wtedy Draco upadł tuż pod jej nogami.
- Panie Malfoy, czy nie nauczono pana, że nie wolno podsłuchiwać ? - oburzyła się i gniewnie na niego spojrzała. Ten się powoli podniósł.
- Dlaczego akurat ich we dwójkę pani wezwała ? Jeśli chodzi o sprawy szkolne, to powinno się omawiać je z prefektami naczelnymi. No chyba, że postanowiła pani zdjąć mnie z tego stanowiska, a zamian dać Potter'a . Ja rozumiem, że z Granger się nie...- ale nie dokończył, bo dyrektorka podniosła rękę w celu jego uciszenia.
- Panie Malfoy stop - powiedziała spokojnie - nadal jest pan prefektem naczelnym, nic się nie zmieniło. Mam pewną misję dla nich, dlatego ich wezwałam. Niestety nie mogę nic więcej powiedzieć - wyjaśniła.
- Ahh, rozumiem. To może ja już pójdę na kolację, ale jeśli się okaże, że Granger ma gdzieś wyjechać, a ja mam za nią odwalać całą robotę, to się nie zgadzam. Chcę, żeby to pani wiedziała - odpowiedział i nie czekając na jej reakcję odszedł w kierunku schodów. Hermiona pokręciła głową i spojrzała na Harry'ego, który się tylko delikatnie do niej uśmiechnął.
- Teraz rozumiecie, dlaczego to oko stoi u mnie na biurko - powiedziała krótko siadając ponownie na swoim fotelu.
- Skoro nie mam zastąpić Malfoy'a w roli prefekta naczelnego, to o co chodzi ? - dociekał Harry, bo idąc tutaj właśnie taką miał myśl.
- Moje wizyty w Ministerstwie nie były przypadkowe. Nowy minister bardzo dba o swoich podopiecznych czarodziei. Na początku roku zostały podjęte pewne decyzje. Między innymi, aby pan Malfoy razem z matką zostali oczyszczeni z zarzutów, oczywiście pod warunkiem resocjalizacji. Podczas składania zeznań przez Lucjusza, wyszło na jaw, że rzucił on klątwę na swoją żonę. Magomedycy doszli w końcu na czym ona dokładnie polega. Mianowicie wyzdrowieje ona w momencie, kiedy Draco stanie się dobrym człowiekiem i przestanie naśmiewać się z innych osób. Każdy jego dobry uczynek to kawałek zdjętej klątwy - mówiła powoli, a oni uważnie jej słuchali.
- Pani profesor, to niemożliwe. Od małego były mu wpajane pewne zasady segregowania ludzi. Tych gorszych zawsze ma traktować z pogardą - odpowiedziała Hermiona.
- A nie można mu powiedzieć prawdy, że jego matka wyzdrowieje, jeśli w końcu zrozumie, że źle postępuje ? - zapytał Harry biorąc łyk herbaty.
- Tu jest problem panie Potter. Ta klątwa jest bardzo stara i została wymyślona za czasów Merlina. Wtedy mieli takie właśnie sposoby, aby pomagać zagubionym. On musi sam zrozumieć, co robi źle - wyjaśniła ze smutkiem.
- No dobrze, ale co my mamy z tą sprawą wspólnego ? - dociekała Hermiona.
- Panno Granger, bo to własnie w panience jest ostatnia nadzieja. Musisz pokazać mu jak bardzo rani innych ludzi swoim zachowaniem i postarać się udowodnić, że bycie dobrym i życzliwym nie jest takie trudne - powiedziała szybko dyrektorka.
- Słucham ? Dlaczego ja ? Przecież my się nawet nie lubimy - oburzyła się, bo i tak miała już dosyć współpracy z nim.
- Myślę, że jesteś najlepszą do tego osobą. Tylko Ty masz odwagę mu się przeciwstawiać i dasz sobie radę z jego humorkami...To Ty możesz przyczynić się do uratowania tej biednej kobiety doświadczanej przez życie. Ona ma jeszcze szansę żyć normalnie - próbowała ją dalej przekonywać. Zapadła chwilowa, niezręczna cisza, którą postanowiła przerwać gryfonka.
- Przykro mi, ale obawiam się, że nie mogę tym razem pomóc. Przepraszam, ale mam jeszcze trochę nauki na ten wieczór, więc pozwoli pani profesor, że udam się już do siebie - odpowiedziała i nie czekając na żadną reakcję po prostu wyszła z gabinetu.
- Spokojnie. Sumienie nie pozwoli jej, aby nie pomogła. Będzie sama ze sobą walczyć, aż w końcu stwierdzi, że może spróbować - uspokajał Harry.
- Nie zdążyłam przekazać jej jeszcze jednej informacji. Narcyza Malfoy chciałaby się z nią spotkać na krótką rozmowę. Proszę, abyś udał się tam razem z nią - poprosiła.
- Nie ma problemu pani profesor. Kiedy mamy się teleportować ? - zapytał.
- Jutro rano po śniadaniu - wstała, wzięła małą kartkę i zapisała na niej: "Szpital św. Munga, Urazy pozaklęciowe, 4 piętro, pokój nr 2", a następnie mu ją podała - Oczywiście z pierwszej lekcji jesteście zwolnieni - dodała.
- Czyli z wróżbiarstwa. Hermiona się ucieszy. To wszystko ? - spytał, chowając kartkę do kieszeni.
- Tak, możesz iść. Jednak wszystko musi zostać w tajemnicy. Wiem o klątwie tylko ja, Ty i panna Granger - odpowiedziała i podeszła do drzwi, aby mu je otworzyć.
- Oczywiście. Dobranoc - powiedział Harry i wyszedł, ale za chwilę usłyszał jej głos.
- Potter, wspieraj ją w tym wszystkim - dodała i zamknęła drzwi. Harry zszedł do Wielkiej Sali z nadzieją, że jeszcze może uda mu się coś zjeść.

Hermiona szła korytarzem prosto do swojego dormitorium. W jednej chwili straciła ochotę na wszystko. Jak dyrektorka mogła pomyśleć, że jest odpowiednią osobą, aby uczyć Malfoy'a dobrego zachowania wzgledem innych. Przecież on nawet brudne rzeczy rozwala po salonie. Chociaż nie, ostatnio swoją szatę wyjściową wrzucił do kosza na pranie. Zastanawiał się, co było tego przyczyną. Przeciez to niemożliwe, że zmienił ten nawyk tylko dlatego, że kilka razy zwróciła mu uwagę. Przemyślenia przerwał jej odgłos dochodzący z korytarza obok. Postanowiła wychylić głowę i podsłuchać.
- Posłuchaj, jeśli jeszcze raz odwiniesz taki numer, to inaczej się policzymy. Przypomnij mi jakiego jesteś statusu krwi ? - krzyczał Draco na jakiegoś młodszego ucznia. Prawdopodobnie był z pierwszego albo drugiego roku.
- Jestem półkrwi. Przepraszam, to na prawdę przez przypadek zrobiłem - odpowiedział chłopiec cały czas płacząc.
- I do tego mieszaniec. Zejdź mi z oczu, dopóki mam jeszcze cierpliwość - krzyknął po raz kolejny na niego, a chłopiec zaczął szybko biec. Wtedy Hermiona postanowiła wyjść.
- Malfoy czekaj ! - krzyknęła i zrównała z nim krok - co mu zrobiłeś ?
- Ja jemu ? Chyba on mi. Wylał na mnie cały sok - wskazał na swoją zalaną szatę.
- I to był powód, aby na niego krzyczeć ? - spytała zdenerwowanym głosem.
- Chyba musiałem mu udowodnić, komu należy się szacunek - odpowiedział.
- Szacunek ? Bo co ? Bo jesteś czystej krwi ? I co Ci po tym, skoro Twój ojciec to śmierciożerca siedzący  w Azkabanie, a Twoja matka leży przez niego ciężko chora. Rodzina godna wzoru. Sam niczego nie osiągnąłeś, jedynie umiesz znęcać się nad młodszymi i słabszymi. Zaraz pewnie wrócisz do siebie i zaczniesz pić tą ognistą. Dlatego ludzie mają Ci okazywać szacunek ? Wiesz co Malfoy, wal się ! - krzyknęła i odwróciła się kierując w stronę siódmego piętra, aby się uspokoić. Wtedy do Draco podszedł Blaise.
- Co jej się stało ? Jeszcze chwilę, a by Ci walnęła - zaśmiał się i poklepał go po ramieniu.
- Musiałem wytłumaczyć temu małemu, że należy mi się szacunek i lepiej niech następnym razem uważa jak chodzi - wyjaśnił.
- To co, idziemy do mnie ? Mam nową dostawę ognistej - zaproponował z uśmiechem.
- Wiesz co, może jutro. Teraz idę do siebie, bo muszę odpocząć przed dyżurem z tą histeryczką - zaśmiał się, podał rękę przyjacielowi i poszedł do siebie. Kiedy dotarł na miejsce, zdjął poplamioną szatę i wrzucił do kosza na pranie. Następnie jednym machnięciem różdżki zapalił ogień w kominku. Do dyżuru zostały jeszcze dwie godziny. Położył się na łóżku i zamknął oczy. Po kilku minutach usłyszał ciche pukanie do jego sypialni.
- Tak ? - powiedział i usiadł na łóżku. To była jego współlokatorka. Zdziwił się bardzo tą wizytą. Wzięła krzesło, podeszła do niego bliżej i usiadła.
- Przyszłam Cię przeprosić - powiedziała cicho, a on przetarł oczy. Położył swoją rękę na jej czoło - nie ma gorączki.
- Granger, zaczynam się Ciebie bać. Przed chwilą mnie opieprzasz, a potem przepraszasz. O co chodzi ? - zapytał coraz bardziej zdziwiony.
- Nie powinnam wypowiadać się w taki sposób na temat Twoich rodziców. To nie moja sprawa, więc za to przepraszam - powiedziała jeszcze ciszej.
- Granger, ale...- nie dokończył, bo położyła mu swój palec na jego ustach. Poczuł dziwnie przyjemne ciepło, którego nie rozumiał.
- Przyszłam tutaj też z propozycją. Wezmę na siebie dyżury przez cały miesiąc, jeśli spełnisz moją prośbę - dodała i założyła kosmyk włosów za ucho.
- Prośbę ? Jaką ? Sama będzie patrolować ?- powoli zaczynał obawiać się jej zachowania.
- Nie, Harry'ego poproszę o pomoc - wyjęła różdżkę ze swojej kieszeni i wyczarowała małe pudełeczko - chcę, abyś za każdym razem, kiedyś kogoś przezwiesz, zranisz lub ktoś przez Ciebie będzie płakał wbijał w ścianę ten jeden kolorowy punkcik - odpowiedziała i podała pudełko. Otworzył je, a w środku znajdowały się małe w różnych odcieniach pinezki.
- Powiedz mi, czy dobrze się czujesz ? - zapytał, kiedy odłożył je na szafkę obok.
- Tak. Zgodzisz się na ten układ ? - spytała patrząc mu prosto w oczy.
- Przez jaki czas mam je wbijać ?
- Przez miesiąc i chcę, żeby to zostało między nami. Więc ? - dociekała, bo zależało jej, aby się zgodził. Miała względem niego pewien plan.
- Niech będzie Granger - wstał, wyjął jeden kolorowy punkcik i wbił w ścianę naprzeciwko łóżka - to za tego pierwszoroczniaka. Tylko po co to wszystko ?
- Wkrótce się dowiesz, obiecuję.
- Czy jeśli Ciebie obrażę lub będziesz ryczeć przeze mnie, to też mam wbić to coś ? - zapytał.
- Nie Malfoy, ściany by Ci brakło. Od dzisiaj masz już wolne na miesiąc z dyżurami - wstała i wyszła bez słowa. Draco popatrzył się jeszcze na drzwi, po czym położył się z powrotem zastanawiając się, co tu przed chwilą się wydarzyło.

Kiedy Hermiona była w salonie usłyszała pukanie do drzwi. Otworzyła je i do środka wszedł  przyjaciel. Od razu skierowali się do jej sypialni. Harry usiadł na łóżku i zaczął rozmowę.
- Słuchaj, jak wyszłaś, dyrektorka mi powiedziała, że Narcyza chcę się z Tobą zobaczyć na krótką rozmowę. Poprosiła mnie, abym pojechał tam z Tobą.
- W jakiej sprawie ? - zapytała siadając obok niego.
- Tego niestety nie wiem. Oczywiście do niczego Cię nie będę namawiał - odpowiedział.
- Słuchaj, przemyślałam całą sprawę. Nie będę go uczyć dobrego zachowania, bo na to jest już za późno, ale mam pewien plan względem niego. Jak będę widziała efekty, to opowiem Ci o nim - dodała.
- Rozumiem. Wiedziałem, że tak łatwo się nie poddasz - uśmiechnął się do niej.
- Spotkam się z Narcyzą, choć trochę niechętnie. Kiedy mamy się teleportować i gdzie ? - spytała, a Harry wyjął kartkę z adresem i jej podał.
- Jutro rano po śniadaniu. Jesteśmy zwolnieni z wróżbiarstwa - dodał.
- Świetnie. Chociaż raz nie będę musiała jej oglądać...Harry posłuchaj, bo mam do Ciebie prośbę...wiem, że i tak masz już dużo na głowie...oczywiście zrozumiem, jeśli odmówisz - kłopotała się z wypowiedzią.
- Hermiona, wprost - powiedział i złapał ją za rękę.
- Dobrze. Czy zgodzisz się patrolować ze mną korytarze przez cały miesiąc ? - zapytała szybko nawet na niego nie patrząc. Harry zaczął się śmiać.
- To o to chodzi ? Myślałem, że chcesz mi się oświadczyć...Jasne, nie ma problemu. Tyle razy, co Ty mi pomogłaś, to teraz mogę w pewien sposób to spłacać.  A co wtedy będzie robił Malfoy ? - zaciekawił się.
- Weszłam z nim w pewien układ związany z moją pracą nad nim - odpowiedziała  - i dyżur ze mną zaczynasz już od dzisiaj - poklepała go po ramieniu.
- Niech będzie, ale pomożesz mi dokończyć ten referat  na transmutację - zaproponował i z drugiej kieszeni wyjął złożony na kilka części zapisany do połowy referat.
- Harry ! - krzyknęła - czy w końcu nauczysz się szanować swoje wypracowania ?
- Spokojnie, przecież można je wygładzić zaklęciem - odpowiedział, a wtedy do salonu wleciały dwie sowy. Obie miały koperty w dziobach. Każda podleciała do swojego adresata i nie czekając na żadną odpowiedź, z powrotem wyleciały. Gryfoni popatrzyli się na siebie i zaczęli otwierać zalakowane koperty.
" Mój drogi, zdolny uczniu ! Mam zaszczyt zaprosić Cię na małe spotkanie z poczęstunkiem  w moim gabinecie. Odbędzie się ono w tą sobotę o godzinie dwudziestej. Liczę na Twoją obecność. Z poważaniem. Profesor Horacy Slughorn. Nauczyciel Eliksirów w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hograwcie."
- Świetnie. Już dostaliśmy zaproszenia - powiedział Harry.
- Ciekawe, kto jeszcze ma być ? - zaciekawiła się Hermiona i po chwili zabrała się z poprawianie pracy Harry'ego. Kiedy skończyła oddała mu ją, a zegar wybił godzinę dwudziestą drugą, co oznaczało, że czas zacząć dyżur. Podzielili się korytarzami i każde ruszyło w swoją stronę. Nie wydarzyło się nic szczególnego, więc póżniej udali się do swoich sypialni, bo zmęczenie dawało im się we znaki.

Następnego dnia rano w Wielkiej Sali trwało śniadanie. Wszyscy cieszyli się, że dyrektorka wróciła już do Hogwartu. Jej obecność pomagała niektórych czuć się bezpieczniej. Uwagę kilku osób zwrócił Neviil, który spóźniony wszedł do sali trzymając na rękę pewną dziewczynę. Nie od razu poznali kim ona jest.
- Patrzcie - zaczął Seamus - wiecie kim ona jest ?
- Nie, kojarzę ją tylko z widzenia - odpowiedział Ron.
- Przecież to Juliet - powiedziała Ginny - jest z mojego roku. Wtedy Nevill zostawił ją przy swoich koleżankach, a sam podszedł do swoich przyjaciół.
- Cześć wszystkim. Piękny dzień, prawda ? - przywitał się i nałożył sobie kilka tostów. Zapadła cisza. Harry spojrzał na zegarek.
- Hermiona, już czas. Musimy iść - zwrócił się do niej, a ona pokiwała głową, zabrała swoją torebkę i wstała od stołu.
- A wy dokąd ? - zaciekawił się Ron.
- Dyrektorka nas wysyła w jedno miejsce, ale nie możemy nic więcej powiedzieć. Nie będzie nas też na wróżbiarstwie - wyjaśnił Harry i skierowali się do wyjścia.
- Na prawdę nie wiesz, o co chodzi ? - spytała Ginny, kiedy już odeszli.
- Tym razem nie - odparł krótko i wrócił do jedzenia.

W szpitalu św. Munga na korytarzu czwartego piętra słychać było dźwięk teleportacji, po czym pojawiły się dwie osoby.
- Poczekam tutaj na Ciebie. Lepiej jak sama tam wejdziesz - powiedział Harry i złapał ją za rękę w celu dodania otuchy.
- Myślę, że tak będzie najlepiej - po czym uśmiechnęła się smutno i zapukała do drzwi. Nie czekając weszła do środka. Pokój szpitalny był bardzo skromny. Ściany białe, niewielkie okno, które było zasłonięte, stolik i łóżko, na którym leżała wychudzona kobieta.
- Dzień dobry - przywitała się niepewnie i usiadła na krześle obok.
- Witaj Hermiono. Dziękuję Ci, że zgodziłaś się ze mną porozmawiać - odpowiedziała zciszonym głosem i wskazałam palcem na stojak w rogu pokoju. Znajdowały się tam magiczno-ochronne fartuchy. Gryfonka zrozumiała o co chodzi i wstała, aby założyć jeden z nich.
- Czemu chciała się pani ze mną zobaczyć ? - zapytała, kiedy ponownie usiadła.
- Hermiono, przede wszystkim chciałam Cię przeprosić za wszystkie krzywdy wyrządzone w Malfoy Manor. Ja..- dziewczyna złapała jej kościstą, wychudzoną dłoń.
- Tak, wiem. Pani nie miała wtedy za dużo do powiedzenia. Nie wracajmy już do tego. To przeszłość. Wiem o klątwie, którą rzucił pani mąż... - odpowiedziała.
- Hermiono, wiem o co poprosiła Cię Minevra. Jednak ja jestem innego zdania. Za dużo zła wyrządziła Ci moja rodzina, żebyś jeszcze nam pomagała. Myślę, że będzie lepiej, jeśli klątwa zrobi swoje...- powiedziała i spojrzała w zasłonięte okno.
- Proszę tak nie mówić - zaczęła -  pomyślała pani chociaż przez chwilę o swoim synu ? Co się z nim stanie, jeśli pani zabraknie ? On dla pani chce skończyć szkołę, to dla pani się stara - próbowała ją przekonać  - i dla tego podejmę się tego wyzwania i postaram się go zmienić i pokazać mu, co jest w życiu najważniejsze.
- Jesteś bardzo dobrą dziewczyną Hermiono...- powiedziała Narcyza nadal trzymając ją za rękę.
- Mam swoje wady - zaśmiała się - tak szczerze mówiąc, to czasami mam dość pani syna, lubi mi dokuczać i zawsze robi mi na złość...ale wiem, że gdzieś tam w środku ma dobre serce i jeszcze to pokaże - dodała i podeszła do okna. Rozsunęła zasłony, a wtedy do środka wpadło kilka jesiennych promieni słonecznych. Kobieta zmrużyła lekko oczy, ale na ustach pojawił się delikatny uśmiech.
- Dziękuję Ci za wszystko Hermiono. Czy mogę czasami do Ciebie napisać, abyś mi powiedziała, jak idą sprawy ? Oczywiście, jeśli mi zdrowie pozwoli - spytała.
- Nie ma problemu. Przepraszam, ale na mnie już pora. Mam nadzieję, że do zobaczenia - powiedziała i skierowała się do drzwi.
- Nigdy nie myślałam, że to powiesz - odpowiedziała Narcyza.
- Ja też nie - dodała i wyszła na korytarz, gdzie czekał na nią Harry. Podeszła do niego, a on ją przytulił i stali tak chwilę w ciszy. Wiedział, że to była dla niej trudne spotkanie. Rozumieli się bez słów. Zaraz jednak usiedli i opowiedziała mu całą rozmowę. Cieszył się, że tak postąpiła. Powiedział jej kilka słów otuchy, po czym teleportowali się z powrotem do szkoły.

Gryfoni zdążyli wrócić na zielarstwo. Pani Sprout przekazała wszystkim informację, że prawdopodobnie jej następcą zostanie Nevill Longbottom. Jedynym warunkiem jest to, aby zdał wzorowo egzamin końcowy. Po tej lekcji wszyscy udali się na obiad. W wejściu do Wielkiej Sali Hermiona zderzyła się z Draco.
- Kutwa Granger, uważaj jak łazisz - oburzył się ślizgon.
- Myślisz, że wszystko Ci wolno ? Gdzie Twoja kultura osobista? - odpowiedziała, otrzepując się z niewidzialnego kurzu.
- Jest przeznaczona dla osób z wyższych sfer - dodał i stanął na przeciwko niej. Przyglądali się temu Blaise i Harry.
- Wyższych stref ? Co to według Ciebie oznacza ? - zaciekawiła się, bo od teraz chciała wiedzieć o nim jak najwięcej.
- Granger, to proste. Czystej krwi - zaśmiał się i założył ręce na piersi.
- Tak ? W czym według jestem gorsza od Ciebie ? - spytała i również założyła ręce na piersi.
- Za dużo gadasz, wszędzie Cię pełno i ciągle się wymądrzasz i pyskujesz - odpowiedział i złośliwie się uśmiechnął.
- Słucham ? To ja od rana byłam w...- chciała mu wykrzyczeć, że chce zrobić wszystko, aby ratować jego matkę, a on jej się tak odwdzięcza, ale ktoś przerwał jej wypowiedź.
- Hermiona - wtrącił się Harry - to nie może wyjść na jaw, bo może się nie udać, a nie wiadomo jakie będą tego skutki. Hermiona popatrzyła na niego i przyznała mu rację.
- Ahh, no tak. Dziękuję. A Ty Malfoy wiedz, że dla mnie jesteś dupkiem ! - krzyknęła i pociągnęła przyjaciela za rękę, aby razem poszli w stronę stołu Gryffinodru.

Ślizgoni popatrzyli ze zdziwieniem na siebie i również poszli w stronę swoje stołu. Kiedy usiedli, przed nimi pojawiły się różne potrawy.
- Ciekawe o czym mówiła Granger ? - zaczął Draco nakładając sobie kawałek pieczeni.
- Mówisz o tym, kiedy Potter jej przerwał ? - zapytał Blaise wlewając sobie soku.
- Tak - odpowiedział krótko biorąc kęs.
- Może to ma związek z tym, co wtedy dyrektorka ich wezwała. Sam mówiłeś, że miała jakąś misję dla nich. Pewnie nie mogą nikomu o tym powiedzieć - zastanawiał się Blaise.
- Tylko dlaczego chciała mi o tym powiedzieć podczas tej sprzeczki ? - dociekał dalej. Wtedy Blaise przyłożył swój palec do ust i wskazał dyskretnie na swoich kolegów, którzy siedzieli niedaleko nich i głośno o czymś dyskutowali.
"- Jesteś pewny ? Mogą wywalić Cię ze szkoły- zapytał jeden ślizgon.
- Tak. Od dawna o tym marzyłem. Dzięki niej wsadzili mi ojca do Azkabanu - odpowiedział drugi.
- Słuchaj, nie tylko przez nią. Musiałbyś się jeszcze zemścić na Weasley'u i Potter'rze - powiedział ten pierwszy.
- Jeśli ta szlama ucierpi, oni też. Zarówno rudzielec jak i bliznowaty się w niej ciągle bujają - zaśmiał się drugi.
- No co Ty ? Bliznowaty też ? Dobra, a pozostali już są ?
- Tak, czekają w sali od OPCM. Patrz, szlama wstała od stołu. Idę. Zaciągnę ją tam, dopóki korytarze są puste,a Ty przypilnuj, żeby nikt się tam nie kręcił - odpowiedział ślizgon i wstał szybko od stołu."
- Robią zasadzkę na Hermionę - powiedział Blaise do swojego przyjaciela.
- Ostrzegę Potter'a ,a Ty idź do stołu profesorów i powiedz McGonagall - powiedział Draco i wstał od stołu.
- Od kiedy Ty jej bronisz ? - zapytał Blaise i również wstał.
- Nie bronię, ale jak on jej coś zrobi, to wszystkie obowiązki znowu spadną na mnie - dodał i po chwili doszedł do stołu Gryffindoru, aby zabrać Potter'a i opowiedzieć mu o tym co usłyszał.

Hermiona zjadła tylko mały kawałek pieczeni. Kiedy była zdenerwowana, nie mogła zbyt dużo zjeść. Postanowiła, że uda się do biblioteki i poszuka trochę informacji o klątwie rzuconej na Narcyzę. Usłyszała, że ktoś wyszedł z Wielkiej Sali. Nagle ta osoba przyspieszyła i poczuła, że łapie ją od tyłu i zakrywa usta. Serce zaczęło szybciej bić. Strach nie pozwalał  racjonalnie myśleć. Wiedziała jedno. Napastnik jest wyższy i silniejszy. Czuła, że ciągnie ją w dół, a dokładnie do lochów. Próbowała się wyrywać, ale na darmo. Po kilku sekundach została wepchnięta do zaciemnionej sali. Napastnik brutalnie rzucił ją na podłogę, przez co krzyknęła z bólu. Usłyszała wtedy śmiech kilku osób. Rozejrzała się dookoła. Okrążyli ją. Prawdopodobnie to byli ślizgoni. Odwróciła się do napastnika.
- Nott ?! - krzyknęła zdziwiona.
- Nott. A kogo się spodziewałaś ? Malfoy'a? - zaśmiał się, tak jak reszta.
- Czego ode mnie chcesz ? - odpowiedziała ze złością i próbowała się podnieść, ale wtedy on popchnął ją z powrotem na podłogę.
- Zapłacisz mi teraz za to, że wsadziłaś naszych ojców do Azkabanu ! - krzyknął i kopnął ją w brzuch, a ona ponowie krzyknęła z bólu. Wtedy drzwi do sali gwałtownie się otworzyły i wbiegli Draco z Harry'm.
- O Malfoy ! Dobrze, że jesteś. Pomożesz nam, ale po co przyprowadziłeś Potter'a ? - zapytał zaskoczony, kiedy ich zobaczył.
- Drętwota ! - krzyknęli w odpowiedzi i Nott upadł na ziemi. Ślizgoni, którzy tam byli, wyjęli swoje różdżki i zaczęli się pojedynkować. Hermiona, która leżała na ziemi, skuliła się w kulkę i modliła, aby nic w nią nie uderzyło. W tym momencie usłyszała głos dyrektorki, która jednym zaklęciem obezwładniła przeciwników. Kiedy podniosła głowę ujrzała, że napastnicy leżą związani w kącie.
- Na Merlina ! Panno Granger, wszystko w porządku ? Coś Cię boli ? - spytała zatroskanym głosem McGonagall.
 - Wszystko jest dobrze. Boli mnie trochę brzuch i nadgarstek - odpowiedziała i zaczęła podnosić się z ziemi.
- Panie Potter, proszę iść z panną Granger do skrzydła szpitalnego - zwróciła się do Harry'ego, a ten pokiwał głową.
- Nie trzeba. W pokoju mam eliksir na takie dolegliwości. Jeśli pani pozwoli, to udam się do siebie - odpowiedziała i delikatnie się uśmiechnęła. Wtedy z podłogi zaczął podnosić się Nott. Wszyscy obserwowali jak obolały patrzy z wrogością na Hermionę, która zmierzała powolnym krokiem do drzwi.
- To jeszcze nie koniec wredna, brudna szlamo ! - krzyknął, a ona się zatrzymała, odwróciła do niego i spojrzała mu prosto w oczy. Nastała chwilowa cisza, po czym zamierzyła się i z pięści uderzyła go w nos. Następnie wyszła, nie zwracając już na nic uwagi.
- Panie Potter, proszę udać się do mojego gabinetu i wysłać sowę do Azkabanu, aby kogoś przysłali.
- Azkaban ?! - krzyknął jeden z nich.
- Tak chłopcze. Dobrze wiecie, że byliście tutaj na pewnych warunkach. Złamaliście zasady, więc muszę podjąć odpowiednie kroki - odpowiedziała i otworzyła drzwi Harry'emu.
- Proszę jednego z Was, aby ze mną został i pomógł popilnować przyszłych więźniów - dodała dyrektorka.
- Ja mogę zostać - powiedział Blaise i mrugnął do Draco.
- W takim razie panie Malfoy, jest pan wolny - kiwnęła na niego głową, a ten zmierzył wszystkim związanych wzrokiem i wyszedł w kierunku siódmego piętra.

Hermiona, kiedy szła w górę schodami była cała obolała. Zmierzała powolnym krokiem i cieszyła się, że nikogo akurat nie było na korytarzu. Od początku roku ciągle się coś przydarza. Nagle poczuła, że zaczyna jej się kręcić w głowie i traci grunt pod nogami. Wiedziała, że zaraz upadnie na twardą posadzkę. Jednak nic takiego się nie wydarzyło. Ktoś wziął ją na ręce i zaczął nieść do dormitorium.
- Malfoy ? - zapytała zciszonym głosem.
- Tak. Granger, to już drugi raz, kiedy muszę dźwigać Twoje ciężkie ciało - odpowiedział z sarkazmem w głosie.
- Au ! - krzyknęła i złapała się za zgięty w tej pozycji brzuch.
 - Co się dzieje ? - zapytał, ale nie przestając iść.
- Brzuch. Ten dupek mnie w niego kopnął - odpowiedziała powoli.
- Za to Ty nieźle mu oddałaś - zaśmiał się i nogą otworzył drzwi. Bez wahania zaniósł ją prosto do swojej sypialni. Położył na swoim łóżku i sięgnął po niezbędne eliksiry. Podał jej, a ona szybko je wypiła i poczuła, że dopiero teraz zaczyna odczuwać cały ból.
- Malfoy, dlaczego zaniosłeś mnie do swojego łóżka ? - zapytała sennym głosem.
- Tu będziesz bezpieczna. Tylko Blaise może tu wchodzić. Nie wiadomo, czy któryś im nie ucieknie - odpowiedział, ale ona już wtedy odleciała w krainę snu. Wyjął kawałek pergaminu i napisał wiadomość do niej, aby przeczytała, kiedy się obudzi. Następnie zabrał torbę i poszedł na popołudniowe zajęcia. Kiedy był już pod salą podszedł do niego Harry. Ukryli się w bocznym korytarzu, aby nikt ich nie widział.
- Co z nią ? - zaczął gryfon.
- Podałem jej eliksiry i usnęła. Jak się obudzi powinno już być z nią lepiej. A co z tamtymi ? - zapytał.
- Dzięki Malfoy. Są już w Azkabanie i prędko stamtąd nie wyjdą - odpowiedział,a wtedy nauczyciel wezwał ich na lekcje.

Hermiona zaczęła się powoli budzić. Pierwsze co zrobiła, to spojrzała na zegarek, który stał na stoliku obok. Zdziwiła się, bo ten był inny. Był cały czarny, a jej był różowy. Podniosła się gwałtownie i przed sobą ujrzała ścianę, na której były wbite cztery kolorowe pinezki. Oznaczało to jedno. Ona jest w sypialni Malfoya. Dopiero po chwili dostrzegła małą kartkę.
"Granger obok masz szklankę soku z dyni. Wypij go. Następnie posprzątaj po sobie i wiedz, że nie jedna Ci teraz zazdrości. Malfoy. Osoba, która przyniosła Twoje CIĘŻKIE ciało tutaj."
Wstała, wypiła sok i wyjęła różdżkę, aby jednym ruchem pościelić łóżko. Przypomniała sobie popołudniowe wydarzenie. Była zła na siebie, że tak łatwo dała się podejść. Wiedziała, że następnym musi być ostrożniejsza. Kiedy wychodziła z jego sypialni wpadła na jeszcze jeden pomysł. Ostatni raz machnęła różdżką i udała się do siebie, aby się przebrać i pójść na kolację. Kilka minut później weszła już do Wielkiej Sali.
- Hermiona ! - krzyknęła zmartwiona Ginny, a ona usiadła między Harry'm a Ronem.
- Spokojnie, już czuję się lepiej - odpowiedziała i zaczęła sobie nakładać kilka tostów.
- Na pewno ? Chcesz, to mogę Cię dzisiaj zastąpić na dyżurze ? - zapytał Ron nalewając jej soku do szklanki.
- Ron, czuję się dobrze, ale dziękuję za propozycję - dodała i zaczęła jeść.
- Już jesteś bezpieczna. Wszyscy są w Azkabanie - dopowiedział Harry.
- A Malfoy zrobił dobry uczynek, czyli...- mówiła z uśmiechem.
- Tak, wiem co to oznacza - przerwał jej Harry, kiedy zobaczył, że wszyscy się przysłuchują.
- Hermiona, dostałem nie dawno list od matki. Kazała Cię serdecznie pozdrowić - wtrącił Seamus popijając sok.
- Ahh, dziękuję. Również ją pozdrów i obiecaj, że kiedyś wpadnę na kawę - odpowiedziała mu, a ten pokiwał twierdząco głową.
- Nie wiem, co mi podał Malfoy, ale te eliksiry działają cuda - dodała Hermiona.
- Pytałem go, ale powiedział, że podał kilka. Wypytał bym go o więcej, ale już zaczynała się lekcja i...- chciał dokończyć, ale gryfonka mu przerwała.
- No nie ! Znowu opuściłam kilka lekcji ! - krzyknęła, a wszyscy zaczęli się z niej śmiać. Wiedzieli, że nauka jest dla niej ważna, ale żeby ważniejsza niż własne zdrowie.

Przy stole ślizgonów opustoszało kilka miejsc. Dyrektorka poinformowała wszystkich uczniów, co się wydarzyło dzisiejszego popołudnia. Niektórzy byli zdumieni, że mimo zakończenia wojny nadal są osoby, ze złymi zamiarami.
- Hermiona już wróciła - zwrócił uwagę Blaise, kiedy gryfonka weszła do sali.
- Gdybyś dostał tyle eliksirów co ona, to też by Cię to postawiło na nogi - odpowiedział przegryzając pieczeń.
- W sumie, nie zdążyli zrobić jej większej krzywdy. Zdążyliśmy w samą porę. A w ogóle czemu położyłeś ją w swoim łóżku ? - zaciekawił się Zabini.
- Słuchaj, już Ci to tłumaczyłem. Wiesz, że tylko Ty masz tam wejście, dzięki temu zaklęciu. Gdyby któryś z nich uciekł i chciał ją dorwać, to szukałby jej w na siódmym piętrze, ale nie mógłby wejść do mnie - wyjaśnił mu po raz kolejny.
- Już nie tylko ja. Ona już też ma tam dostęp. No to rozumiem, ale dlaczego ją cały czas chronisz ? - dopytywał dalej.
- To też Ci mówiłem. Jeśli jej się coś stanie, to wszystkie obowiązki spadną na mnie - dodał.
- W sumie to rozumiem. Może jednak poznasz ją bliżej i stwierdzisz, że można nią normalnie traktować - zaproponował Zabini.
- Na to nie licz. Dobra, ja teraz idę do siebie. Jak skończysz jeść, to przyjdź - powiedział Draco i wstał od stołu kierując się do wyjścia. Kiedy był już na siódmym piętrze od razu poszedł zobaczyć w jakim stanie zostawiła sypialnie. Otworzył drzwi i spostrzegł porządek. Dokładnie taki sam, kiedy ją tu przyniósł. Postanowił, że położy się i chwilę odpocznie zanim przyjdzie jego przyjaciel. Cieszył się, że ma spokój z dyżurami przez miesiąc. Leżał na plecach, założył ręce na głowę i wtedy dostrzegł napis na suficie. Był napisany ładnym charakterem pisma. "Dziękuję, że po raz kolejny mi pomogłeś. Granger". Uśmiechnął się do siebie i sięgnął po różdżkę, aby  go usunąć. Po chwili odłożył ją z powrotem i stwierdził, że zostawi go sobie.
Wtedy do pokoju wszedł Blaise.
- Już jestem. To jaki plan na dzisiejszy wieczór? - zapytał i rozsiadł się na krześle.
- Zaraz coś wymyślimy, tylko skoczę jeszcze do łazienki - odpowiedział i wyszedł. Najpierw upewnił się, że jej nie ma, a następnie wszedł do jej pokoju i również zostawił napis na jej suficie.

Kiedy zegar wybił północ, Harry odprowadził swoją przyjaciółkę pod drzwi siódmego piętra.
Hermiona po kolacji poszła do pokoju wspólnego Gryffindoru, aby spędzić czas ze swoimi znajomymi. Była bardzo zmęczona, więc kiedy weszła do pokoju, to w słoiku wyczarowała sobie mały płomyk, który oświetlał całą sypialnię. Przebrała się w piżamę i położyła na łóżku. Leżała na plecach i już chciała zamknąć oczy, kiedy dostrzegła, że coś jest napisane na suficie. "Tylko się nie przyzwyczajaj. Malfoy". Uśmiechnęła się, zgasiła światło w słoiczku i usnęła. Następne dni mijały już w spokojnej atmosferze. Nic złego jej się nie przydarzyło. Nastała sobota, czyli dzień, w którym ma się odbyć pierwsze przyjęcie u profesora Slughorna.


*Dziękuję, że nadal śledzisz moją opowieść. Relacja między Draco a Hermioną zaczyna się powoli klarować. Mówiąc szczerze, to nie jestem zbytnio zadowolona z tego rozdziału, ale chciałam go wstawić jeszcze przed świętami. Mam nadzieję, że zostawisz niżej swoją opinię. A tymczasem życzę wszystkim Wesołych Świąt Wielkiej Nocy ! Buziaki :)

sobota, 19 marca 2016

Rozdział 15

"Dzień po"

- To czego się napijesz Granger?
Hermiona była zmęczona całym dzisiejszym dniem. Z jednej strony marzyła tylko o prysznicu i swoim łóżku, ale z drugiej strony współlokator zaproponował jej drinka. Chyba szybciej spodziewałaby się zmartwychwstania Albusa Dumbedore'a i Severusa Snape'a, co przecież było niemożliwe. Gdyby nie skorzystała z takiej okazji, na drugi dzień mogłaby tego żałować. W końcu nigdy nie rozmawiali ze sobą normalnie. Zawsze się kłócili lub wyzywali. Zastanawiała się, skąd taka zmiana w jego zachowaniu. Może to przez to, że zostali zmuszeni do wspólnego mieszkania i organizowania wszelkich imprez? Szybko przerwała te przemyślenia, ponieważ sam jej dzisiaj powiedział, że od jutra wszystko wraca do normy.
- Piwo kremowe - odpowiedziała mu po chwili zastanowienia.
- Serio ? Jak Ty możesz pić te siki ? - zakpił nalewając sobie ognistą.
- A skoro mowa już o sikach, to skąd wziąłeś mocz Goblina do tej konkurencji ? - spytała, bo to właśnie on załatwiał produkty do degustacji z zamkniętymi oczami.
- Zabrałem ze składziku Slughorna. Miał tego cały dzbanek. To czego się w końcu napijesz ? Piwa kremowego nie mam. Szkoda marnować miejsce dla niego w barku - wyjaśnił. Hermiona podniosła się i podeszła do barku, aby zobaczyć jego zawartość.
- Skoro mam do wybory ognistą - przesunęła przednie butelki na bok - ognistą i...ognistą, to poproszę o szklankę ognistej - skomentowała i z powrotem usiadła na kanapie.
- Jakaś Ty zabawna - podsumował i nalał jej pół szklanki. Następnie podszedł do niej i podał, a sam rozsiadł się na jednym z foteli.
- Słuchaj, nie moja wina, że masz tam tylko jeden rodzaj alkoholu - ucięła krótko.
- Granger, a gdzie Twoje maniery ? Nogi na stole ? - zażartował zmieniając temat, bo w sumie miała z tym trochę racji.
- Od czasu do czasu mogę sobie pozwolić. Szczególnie, jeśli jestem zmęczona - odpowiedziała i pociągnęła łyk ze szklanki. Zaczęło ją delikatnie palić w gardle.
 - Co? Nie smakuje Ci ? - zapytał, a wtedy do salonu wleciała sowa.
- Trochę piecze mnie w gardle, ale w smaku nawet nawet - dodała i odwiązała mały, zwinięty rulonik pergaminu.
" Mam nadzieję, że świętowanie "Nocy Duchów" się udało i wszystko poszło zgodnie z Waszym planem. Niestety moja wizyta tutaj trochę się wydłuży i nie będę mogła poprowadzić jutrzejszych, popołudniowych zajęć z transmutacji. Postaram się wrócić dopiero na kolację. Z racji, że jesteście prefektami, proszę ogłosić na śniadaniu, że jeśli jutro ktoś po obiedzie wyrazi chęć odwiedzenia Hogsmeade, to nie widzę sprzeciwu. Z poważaniem. Minevra McGonagall. Dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie."
- Idealnie. Po raz pierwszy od kiedy jestem w tej szkole wyjście na miasto jest w poniedziałek - ucieszył się Draco.
- A ja będę mogła napić się piwa kremowego - dodała Hermiona opróżniając szklankę.
- Widzę, że moja ognista Ci jednak smakowała. Chcesz dolewkę ? - zapytał i podniósł się po dodatkową butelkę.
- Obawiam się, że taki wieczór jak ten i nasza rozmowa bez kłótni więcej się nie powtórzy, więc nalej. Najwyżej jutro uratuje mnie eliksir na kaca - odpowiedziała i podała mu szkło. Ten wlał jej do pełna - odpowiesz mi na jedno pytanie ?
- No dawaj Granger, ale znając Ciebie, to zaczynam się bać Twojej wścibskości - zaśmiał się Draco również kładąc nogi na stole.
- Dlaczego się tak zachowujesz ? - popatrzył na nią i zrobił zdziwioną minę - no w sposób niegrzeczny i lekceważący do innych osób.
- Oho, Granger się upija i zaczyna swoje mądre powiedzenia...Od początku musiałem pokazać, kto tu rządzi i komu należy się szacunek. Nie mogłem pozwolić na to, że ktoś podobny do Ciebie mógł równać się ze mną - wyjaśnił i znowu pociągnął sporego łyka.
- Podobny do mnie ? Aaa..znaczy szlamy. No tyle to wiedziałam, ale skąd Ci się uroiły te uprzedzenia ? - dopytywała dalej, choć powoli czuła, że zaczyna jej się powoli kręcić w głowie.
- A czy Ty nie miałaś zadać jednego pytania ? - dodał i bez pytania dolał jej kolejną porcję.
- No miałam, ale nadal nie znam odpowiedzi...To Twój ojciec, prawda ? To pewnie on od małego wmawiał Ci, że mając pieniądze można wszystko i tylko czarodzieje czystej krwi są coś na prawdę warci...- mówiła powoli.
- A czego nauczyli Cię Twoi rodzice ? - spytał, bo wiedział, że to co przed chwilą usłyszał było bardzo zbliżone do prawdy.
- Moi ? Przede wszystkim szacunku do innych...pomocy...szczerości oraz... to co jest moim zdaniem najważniejsze...miłości do drugiego człowieka...ale cóż z tego, skoro nawet mnie nie pamiętają - odpowiedziała i posmutniała.
- Jak to ? - zaciekawił się, bo pamiętał, że Blaise i Pansy mówili coś o tym w pociągu, kiedy jechali do Hogwartu, ale wtedy go to w ogóle nie obchodziło.
- Kiedy zaczynała się wojna, wiedziałam, że skoro są mugolami, nie będą bezpieczni wśród panujących wtedy śmierciożerców, szczególnie, kiedy ich córka jest czarodziejką. Zanim wyruszyłam z chłopakami w poszukiwaniu horkruksów usunęłam im pamięć...- wtedy opróżniła szklankę do końca, ale nie skrzywiła się. Prawdopodobnie organizm przyzwyczaił się już do tego smaku. Chwilę siedzieli w ciszy, bo nie wiedzieli co dalej mają powiedzieć.
- Granger, a skąd wzięłaś tą kieckę ? I co do cholery, co zrobiłaś z tymi włosami ?- zapytał nagle, bo w sumie dopiero teraz przyjrzał się jej dokładnie.
- Tak wiem Malfoy, że zrobiłam z siebie niezłą laskę, od której nie można oderwać wzroku... Pytasz skąd wzięłam sukienkę odsłaniającą zgrabne nogi i ramiona oraz delikatnie eksponując biust ? Z małego butiku blisko mojego domu. A włosy ? Łatwe zaklęcie prostujące - mówiła popijąc co jakiś czas ognistą.
- Ha ha Granger...powinni Cię tam zatrudnić jako żywą reklamę ubrań - rozśmieszyła go ta jej odpowiedź - a czy wspomniałem, że bredzisz, jak jesteś pijana?
- Yyy...Tak, chyba tak...Ostatni raz podczas moich urodzin...jejku, jak mi się kręci w głowie...dobra Malfoy..idę spać, bo czuję, że przesadziłam z tym Twoim trunkiem...- podniosła się na chwilę, ale zaraz się zachwiała i usiadła z powrotem. Zrobiła jeszcze jedną próbę, z której również nic nie wyszło.
- Pijana Granger...no po prostu nie ma równie uroczego i śmiesznego widoku - powiedział po cichu i podszedł do niej, aby podać jej rękę - no chodź kaleko, pomogę Ci.
- Malfoy, ale ja jeszcze muszę siusiu...- odpowiedziała, kiedy ujęła jego dłoń - pomożesz mi dojść do łazienki ?
- Granger, jedno mogę Ci obiecać - pokręcił głową i skierowali się do łazienki - nigdy więcej z Tobą nie piję...- mimo tego stwierdzenia, posłusznie pomógł jej wejść i postanowił poczekać pod drzwiami opierając się o nie plecami. Po kilku sekundach usłyszał cichy huk.
- Granger, wszystko ok ? - krzyknął i czekał na jakąkolwiek reakcję z jej strony.
- Yyy...tak...po prroostu spaadłam z ubikacji, alee już jessst dobrrze - odpowiedziała.
Draco złapał się za głowę i pomyślał, że ona chyba nigdy nie przestanie go zaskakiwać. Minęło parę minut zanim drzwi od łazienki się otworzyły. Wyszła niej blada i z podkrążonymi oczami słaniająca się na nogach Hermiona. Wiedziała, że sama już nie pójdzie o własnych siłach. Draco widząc tą sytuację postanowił, że ten ostatni raz przełamie barierę wrogości. W jednej chwili złapał ją i wziął na ręce. Ona tylko kiwnęła wdzięcnie głową i dodała :
- Dzięki Maaalfoy, ale...- nie dokończyła zdania, bo jej przerwał.
- Na Merlina, Granger, jest jeszcze jakieś "ale" ? - spytał układając ją na łóżko.
- Po prostuuu jaaak spaadłam z ubikacji, to nasiusiałam na podłooogę...sprzątniesz ? Bo rano będzieee brzydki zaaapach i...- ponownie jej przerwał przykrywając już szczelnie kocem. Stwierdził, że lepiej nie będzie zciągał jej sukienki, bo rano mogłaby dostać szoku.
- Cicho Granger. Posprzątam, a Ty śpij -  uciął krótko i już miał wychodzić, kiedy usłyszał :
- Maaalfoy...
- Co znowu ? - zapytał już lekko zdenerwowany.
- Dooobraanoc.
Wyszedł bez słowa z jej sypialni i poszedł prosto do łazienki, aby uprzątnąć bałagan po współlokatorce. Na podłodze była mała kałuża żółtej cieczy. Wystarczyło jedno machnięcie różdżki. Następnie rozebrał się  do samej bielizny z szaty wyjściowej i wrzucił ją do kosza na pranie. Uprzątnął również puste butelki i szklanki. Poszedł na chwilę do siebie, z szuflady wyjął małą buteleczkę i kawałek pergaminu. Napisał krótką wiadomość i zostawił na stole. Potem położył się na swoim łóżku i po kilku minutach odpłynął w głęboki sen.

Z samego rana zadzwonił budzik. Z trudem go wyłączyła. Wiedziała, że jeśli teraz nie wstanie, to kilka minut później może odbyć się nieprzyjemna kłótnia ze współlokatorem o łazienkę, a tego by nie chciała. Podniosła się, ale towarzyszył jej silny ból głowy. Dostrzegła, że nadal jest w sukience. Szykując ubrania przypominała sobie wczorajszy wieczór. Na swoje nieszczęście i ku wielkiemu zdziwieniu wszystko pamiętała. Próbowała też znaleźć eliksir na kaca, ale bezskutecznie. Dopiero po chwili pomyślała, że przecież ostatnio oddała wszystko Blaise'owi. Wyszła więc do salonu,a tam dostrzegła porządek i mały flakonik na stoliku. Od razu rozpoznała jego zawartość. Szybko podbiegła i wypiła całość. Ujrzała też mały skrawek pergaminu. Poznała ten charakter pisma.
"Granger, z racji, że wstajesz pół godziny przede mną to masz tu eliksir na kaca, bo z tego co ostatnio mówił Blaise, to oddałaś mu cały swój zapas. Wiedz jedno. Ostatni raz sprzątałem po Tobie obsikaną podłogę w łazience. Lepiej schodź mi dzisiaj z drogi. Tak dla własnego bezpieczeństwa. Mayfoy. Współlokator i osoba, która na prawdę potrafi pić alkohol."
Odłożyła ją z powrotem i zamknęła się w łazience. Sukienkę wrzuciła do kosza na pranie i weszła pod prysznic. Skierowała strumień letniej wody na twarz i zaczęła zastanawiać się nad wczorajszym wieczorem. Nie mogła uwierzyć, że to wydarzyło się na prawdę. Piła ognistą ze znienawidzonym współlokatorem, zaprowadził ją do łazienki, potem, kiedy jej ciało odmówiło posłuszeństwa zaniósł ją do łóżka, a na koniec poprosiła go, żeby posprzątał po niej podłogę w łazience, na którą nasikała. Nie, to przecież niemożliwe. Na samo to wspomnienie policzki zaczęły się jej czerwienić. Wstydziła się swojego zachowania. Szybko się ubrała, spakowała torbę na zajęcia i postanowiła z kimś o tym porozmawiać. Musiała to być osoba zaufana i przede wszystkim taka, która zachowa to tylko dla siebie. Mimo wczesnej pory poszła do pokoju wspólnego Gryffindoru. Cieszyła się, że hasło nie zostało zmienione, bo inaczej musiała by czekać, aż ktoś wyjdzie i otworzy jej drzwi. Weszła do salonu i zobaczyła postać siedzącą przy stoliku, która szybko coś pisała.
- Harry ! - krzyknęła - jak dobrze, że Cię zastałam. Musimy porozmawiać. Możemy teraz ?
- Hermiona ? A co Ty tu robisz o tej porze ? Wiesz co, piszę zaległy referat na transmutację - odpowiedział trochę zdziwiony głosem.
- Nie musisz. Wczoraj McGonagall przysłała nam wiadomość, że nie ma popołudniowych zajęć, bo wizyta w Ministerstwie jej się przedłuży. Możesz spokojnie dokończyć później - wyjaśniła i usiadła na przeciwko niego.
- To dobrze, więc co Cię do mnie sprowadza ? - spytał i odłożył pergamin na bok. Wtedy Hermiona opowiedziała mu wszystko, co pamiętała z wczorajszego wieczoru. Kiedy skończyła Harry siedział i nie mógł powstrzymać śmiechu.
- Słuchaj, to wcale nie jest śmieszne. Obawiam się, że pół szkoły będzie mnie dzisiaj pokazywać palcami, a on będzie miał z tego satysfakcje - oburzyła się gryfonka.
- Ładnie się załatwiłaś...Nie, raczej wątpię, że Malfoy rozpowie tą historię. Wyszło by na to, że z własnej woli zaczął z Tobą pić, a innym mówi, że Cię nienawidzi. Stracił by przez to reputację - uspokajał ją - ale serio nasikałaś na podłogę ?
- Tego akurat tak dokładnie nie pamiętam. Boli mnie pupa, więc prawdopodobnie spadłam z ubikacji i trochę poleciało na bok - tłumaczyła, gestykulując rękami.
- Wiesz co, aż trudno mi w to wszystko uwierzyć. Ty, taka poważna, zawsze z najlepszymi pomysłami i najlepsza uczennica...Widać każdemu może się zdarzyć. Nie przejmuj się już - poklepał ją po ramieniu - po prostu nie pij już nigdy tej ognistej, bo Ci szkodzi.
- Harry, może ta rozmowa zostać między nami ? Nawet Ronowi nic nie mów, dobrze ? - zapytała, kiedy trochę jej ulżyło, że komuś o tym powiedziała.
- Oczywiście. Możesz na mnie liczyć - odpowiedział, a w tym momencie zszedł do nich Ron.
- Harry, słuchaj, skończyłem już pisać, możesz zerknąć ? O ! Hermiona ? A co Ty tu robisz ? - zapytał Ron, kiedy zobaczył ich przy stoliku.
- A przyszłam Wam powiedzieć, że dyrektorka wraca dopiero na kolację i nie mamy zajęć popołudniowych. Daj, ja Ci sprawdzę - odpowiedziała i wzięła od niego rolkę pergaminu.
- Dziękuję, jesteś wspaniała - dodał i dosiadł się do nich.
- To co McGonagall nam wymyśliła na zastępstwo ? - zaciekawił się Weasley spoglądając na czytającą Hermionę.
- Niespodzianka, dowiecie się na śniadaniu, bo mamy to ogłosić z Malfoy'em - odpowiedziała i wróciła do sprawdzania. W tym momencie Harry zaczął zbierać ze stolika swoje książki i pakować do torby. W ciągu kilku minut gryfonka skończyła.
- Proszę Ron. Znalazłam tylko trzy małe błędy. Coraz lepiej Ci to idzie - powiedziała i podała mu zwinięty w rulon pergamin.
- Dziękuję Ci. Wiesz co, muszę przyznać, że wczoraj wyglądałaś zjawiskowo - odpowiedział jej z uśmiechem, a wtedy zegar ogłosił, że pora wychodzić na śniadanie.

Tymczasem na siódmym piętrze zadzwonił drugi budzik. Przetarł oczy i sięgnął ręką po małą buteleczkę, która stała na półce obok łóżka. Wypił zawartość i od razu poczuł się lepiej. Wstał, naszykował mundurek i wyszedł do salonu. Zobaczył pustą buteleczkę po eliksirze na kaca, który wczoraj tu zostawił. Oznaczało to, że jego współlokatorka skorzystała z jego pomocy. Wszedł do łazienki, aby się wykąpać. Miał już wchodzić do kabiny, kiedy ujrzał jakiś drobny napis na lustrze. Podszedł bliżej i dostrzegł, że został napisany czerwoną szminką. W lewym górnym rogu widniało krótkie: "Dziękuję". Pomyślał, że jej zachowanie nigdy nie przestanie go zadziwiać. Pokiwał głową, a następnie odkręcił kurek z chłodną wodą, aby się pobudzić. Kilka minut później był już gotowy do wyjścia. Zabrał spakowaną torbę i wyszedł z dormitorium. Po drodze spotkał swojego najlepszego przyjaciela.
- Gdzieś Ty wczoraj zniknął ? Mieliście się iść przebrać i zaraz wrócić - zaczął Draco i podał mu rękę na przywitanie.
- Taki był plan, ale uległ zmianie w momencie, kiedy zaczęła się ze mnie nabijać. Wziąłem ją wtedy na ręce i zaniosłem do łazienki prefektów. Tam odkręciłem wszystkie kurki i wrzuciłem ją do wody - odpowiedział i wzruszył ramionami.
- I ? - dociekał dalej rozwoju sytuacji.
- Pocałowałem, ale ona po chwili uciekła i stwierdziła, że nie możemy. Tak łatwo jej nie odpuszczę...Słuchaj, jej zachowania i humorków nikt nie przebije - podsumował  i skręcili w kolejny korytarz.
- Nie wiesz co mówisz. To co wczoraj odwalała Granger...- machnął ręką.
- No rzeczywiście. Kto by pomyślał, że tak się wyszykuje. Wyglądała nawet seksownie...- rozmarzył się Blaise.
- Po pierwsze Granger i seksownie to dwie sprzeczności, a po drugie to chodzi mi o to, co zrobiła, kiedy byliśmy już u siebie. Zaproponowałem jej drinka...- ale nie dokończył, bo Blaise mu przerwał.
- Co zrobiłeś ? To chyba ostatnia rzecz, o jaką bym Cię podejrzewał. Co Cię do tego skłoniło ? - zapytał, kiedy weszli do Wielkiej Sali.
- Nie wiem. Samo jakoś tak wyszło, ale do rzeczy. Wypiła kilka szklanek ognistej, więc to normalne z jej słabą głową, że się upiła. Chciała do łazienki, więc ją zaprowadziłem. Kiedy już tam była, to nasikała na podłogę, a do tego wszystkiego potem musiałem zanieść ją do łóżka. Stary...więcej z nią nie piję - opowiedział mu zciszonym głosem i zasiedli za swoim stołem.
- No co Ty ? - zaśmiał się Blaise - no tego bym się nigdy po niej nie spodziewał. A tak w ogóle, to od kiedy ona pije ognistą ?
- Nie pije, ale nie miałem nic innego - odparł i nałożył sobie na talerz kilka tostów.
- Ja nie wiem co...- ale nie dokończył zdania, bo wtedy przy stole profesor głos zabrał Dumbledore.
- Proszę o chwilę uwagi - zaczął, a w całej sali momentalnie zapanowała cisza - jak zdążyliście zauważyć, pani dyrektor nadal z nami nie ma, bo przedłużyła jej się wizyta w Ministerstwie. Prefekt Hermiona Granger ma dla Was pewną informację. Oddaję panience głos - dodał i wskazał na nią palcem. Gryfonka podniosła się z miejsca przy swoim stole.
- Profesor McGonagall poprosiła, abym przekazała wszystkim uczniom, że popołudniowe lekcje z transmutacji zostają odwołane. W zamian jeśli ktoś wyrazi chęć wybrania się do Hogsmeade, dyrektorka nie widzi żadnego sprzeciwu. To wszystko, możecie wracać do śniadania - po czym usiadła i ponownie ugryzła tosta.
 - To o tym nie chciałaś nam rano powiedzieć...ale super ! - krzyknął Ron.
- To co ? Wybieramy się ? - zapytał Harry popijając sok.
- Jeszcze pytasz ? Taka okazja szybko się nie powtórzy - skomentował Weasley.
- Hermiona, idziesz z nami ? Zaproszę Cię na piwo kremowe - proponował Harry przegryzając tosta.
- Jasne. Nawet nie wiesz jak bardzo mam na nie ochotę - odpowiedziała i popatrzyła na stół ślizonów.
- Oj, chyba wiem - zaśmiał się i też popatrzył w tamtą stronę.
- O czym wy mówicie ? - zaciekawił się Ron, kiedy ich słuchał.
- Nic takiego. Po prostu Hermiona ma dosyć swojego współlokatora i musi odreagować- dodał Harry i uśmiechnął się w jej stronę.

 Pierwszą lekcją tego dnia były eliksiry. Uczniowie posłusznie weszli do sali za nauczycielem, ale myślami byli już w zupełnie innym miejscu. A dokładniej zastanawiali się dokąd wybiorą się po obiedzie i jakie sklepy odwiedzą.
- Witam wszystkim bardzo serdecznie. Tak jak Wam już kiedyś wspomniałem, tydzień po uroczystości "Nocy Duchów" wyprawiam pierwsze małe przyjęcie w moim gabinecie. Dokładnie odbędzie się ono w tą sobotę o godzinie dwudziestej. Wybranym uczniom wyślę jeszcze sowy. Oczywiście każdy ma szansę, a teraz przejdźmy do tematu lekcji - przywitał się i podszedł do tablicy - ostatnio zajęliśmy się eliksirem wiggenowym. Może pan Potter przypomni nam do czego służy ?
- Eliksir regenerujący zdrowie i leczący rany - odpowiedział spokojnie.
- Dobrze. Pozwoliłem Wam też zabrać go ze sobą. Czy ktoś już miał okazję z niego skorzystać ? - zapytał nauczyciel, ale uczniowie pokiwali przecząco głowami.
- Bardzo mnie to cieszy. Na dzisiejszej lekcji postanowiłem, że pozwolę Wam wybrać spośród trzech eliksirów jeden, którym się zajmiemy - wyjął swoją różdżkę i zrobił kilka ruchów nadgarstkiem. Na tablicy zaczęły pojawiać się napisy: "1. Eliksir upiększający 2. Eliksir niewidzialności 3. Eliksir spokoju."
- Granger, Ty to chyba pierwszy wybierzesz, prawda ? - zaśmiał się Draco, a reszta ślizgonów powtórzyła za nim.
- Szkoda, że nie ma do wyboru eliksiru na wzrost mięśni, bo cały czas ćwiczysz i ćwiczysz, a efektów wcale nie widać - odgryzła się, a gryfoni powtórzyli chórem "Uuuu".
- Dosyć - przerwał profesor, podnosząc rękę w górę - nie życzę sobie żadnych złośliwości na moich lekcjach. Jeśli sytuacja się powtórzy, będę zmuszony dać państwu wspólny i miesięczny szlaban u pana Filcha bądź w Zakazanym Lesie - oburzył się profesor - w takim razie proszę zapisać na małym pergaminie eliksir, którego chcecie się nauczyć na dzisiejszej lekcji, a ja za chwilę przejdę się po sali i zbiorę - zaproponował i jak powiedział, tak zrobił. Po upływie dwóch minut liczył już małe karteczki.
- Padło na eliksir niewidzialności - poinformował uczniów.
- Szkoda, że nie uspokajający, bardziej by mi się przydał - skomentowała po cichu Hermiona do Harry'ego, a ten tylko się uśmiechnął.
- Panna Granger chce coś powiedzieć ? - zapytał Slughorn, kiedy zobaczył, że rozmawia.
- Yyy...tłumaczyłam Harry'emu na czym on polega - próbowała się bronić.
- W takim razie proszę uświadomić całą grupę - zachęcił ją i usiadł za swoim biurkiem.
- Eliksir uspokajający łagodzi niepokój i pobudzenie. Jego składniki to sproszkowany kamień księżycowy, syrop z ciemiernika, sproszkowane kolce jeżozwierza i róg jednorożca. Eliksir powinien mieć turkusowy kolor i być gotowany na wolnym ogniu, zanim się go wypije. Jest bardzo trudny do uwarzenia. Wydziela kłęby srebrnej pary. Należy odmierzać składniki pewnie, ponieważ gdy ręka zadrży przy wykonywaniu tej czynności, wywar spowoduje głęboki sen, z którego można się nie wybudzić - odpowiedziała dumnie i w sumie była z siebie zadowolona, że w wolnych chwilach czyta tyle książek.
- Świetnie panno Granger. Nie mam nic więcej do dodania. Gryffindor zyskuje dziesięć punktów - powiedział z uśmiechem - a teraz drodzy państwo dobieramy się w trójki i zaczynamy go wytwarzać zgodnie ze wskazówkami zawartych w Waszych książkach.
Hermiona popatrzyła na Rona i kiwnęła mu twierdząco głową, na znak, że może do nich dołączyć. Sama poszła po niezbędne składniki, a chłopakom kazała napełnić kociołek. Całą grupą pracowali w ciszy i skupieniu.
- Malfoy rzeczywiście tak dużo ćwiczy ? - zapytał Ron, kiedy dorzucali już ostatni składnik.
- Prawie codziennie i wiem, że ma tym punkcie niezłego hopla - odpowiedziała i zamieszała chochlą w kociołku, z którego zaczęły wydobywać się kłębki dymu.
- Trochę jesteś niesprawiedliwa mówiąc, że nie widać u niego efektów - dodał Harry.
- Bronisz go ? - oburzyła się gryfonka, a on pokiwał przecząco głową - no właśnie. Nawet jeśli coś widać, to to jest najlepszy temat, aby mu dokuczyć - wyjaśniła i podniosła rękę do góry.
Slughorn podszedł do nich i sprawdził dokładnie eliksir, który okazał się poprawnie wykonany.

Czas do obiadu minął im szybko. Przyszykowali torby, pieniądze i o godzinie czternastej ruszyli w kierunku miasteczka Hogsmeade. Z racje tego, że był początek listopada, chłodne powietrze dawało o sobie znać. Jednak nie zniechęciło to innych uczniów do skorzystania z okazji odwiedzenia sklepów.
- To od czego zaczynamy ? - zaczął Ron, kiedy byli już na miejscu.
- Może od sklepu Scrivenshafta ? Potrzebuję kupić nowe pióro - odpowiedziała Hermiona.
- Ja sumie też muszę swoje wymienić, bo ostatnio robi za dużo kleksów - dodał Harry i udali się do małego, schowanego sklepiku. Nigdy nie było w nim dużych tłumów, ze względu na asortyment. Dookoła rozstawione były półki z różnorodnymi piórami. Między innymi samo odpowiadające, któych Hermiona nie lubiła. Twierdziła, że jest to nieuczciwe, jesli któś ich używa. Samomaczające, samosprawdzające i wiele wiele innych. Harry miał swój ulubiony model. Było to pióro z ogona Fenixa zakończone cienką końcówką. Od razu po wejściu o nie poprosił. Hermiona natomiast zawsze lubiła oglądać nowe egzemplarze. Szczególnie spodobało jej się to, które było podświetlone na wystawie. Całe białe z możliwością dopasowania do ręki ze złotą końcówką. Istniała również możliwość graweracji na nim. Niestety, wiedziała, że nigdy go nie będzie mieć, bo było strasznie drogie. Poprosiła o pióro, którego zawsze używa i wyszli na zewnątrz.
- Macie coś do załatwienia ? - zapytała chłopaków.
- Ja nie - odpowiedział Harry.
- Ja bym chciał odwiedzić sklep Zonka - dodał Ron.
- To może ja z Hermioną pójdziemy do "Trzech mioteł" zamówić już piwa, a Ty do nas dołączysz. Może tak być ? - zaproponował Harry, a Weasley pokiwał głową i każdy poszedł w swoją stronę.
- Jak myślisz, Malfoy powiedział już komuś o wczorajszym wieczorze ? - zapytała Hermiona, kiedy zostali już sami.
- Jeszcze się tym martwisz ? Mówiłem Ci, że nikomu nie powie. Poza tym inni i tak już plotkują na Twój temat - odpowiedział Harry i przepuścił ją w drzwiach do gospody.
- Słucham ?! - krzyknęła , a kilka osób spojrzało się w jej stronę.
- No na temat Twojego wyglądu. Na prawdę wyglądałaś pięknie i męska część widownie była zachwycona. Wiesz...na co dzień widzą Cię w szkolnym mundurku, więc jak założyłaś sukienkę, to wrażenie było zupełnie inne - wyjaśniał w drodze do baru.
 - Ahh, o tym mówisz. To trochę mnie uspokoiłeś. Idę zająć miejsca,a Ty zamów, dobrze ? - zaproponowała gryfonka i poszła szukać stolika. W kącie przy małym okienku był wolny stolik z trzema krzesłami. Usiadła tam i po chwili zjawił się jej przyjaciel.
- Proszę. Twoje wyczekiwane od rana piwo kremowe - zaśmiał się Harry.
- Nie naśmiewaj się... O Ron ! - krzyknęła i pomachała do niego ręką. W sumie każde z nich wypiło po trzy piwa. Rozmowy toczyły się na temat "Nocy Duchów" i zastanawiania się nad pilnym wyjazdem dyrektorki do Ministerstwa.

W tym samym czasie w drugiej części gospody dwóch ślizgonów dopijało kolejną szklankę swojej ulubionej whiskey.
- Blaise, dopij to, bo musimy zajrzeć jeszcze w jedno miejsce - upomniał go po raz kolejny Draco, kończąc swoją szklankę.
- Powtarzasz się - zażartował Zabini i tym razem wypił już do końca. Draco wyjął kilka monet i zostawił na stoliku. Założyli kurtki i skierowali się do wyjścia.
- O patrz. Hermiona z kolegami - wskazał Blaise na stolik gryfonów.
- Ciekawe co "święta trójka" tym razem knuje. Idziemy, bo nie mogę patrzeć na tego lokowanego pudla - zaśmiał się Draco wychodząc na zewnątrz.
- Stary, zauważyłem, że Ty jej bardziej nie lubisz po kilku szklankach ognistej...- dodał Blaise chowając ręce do kieszeni - to gdzie idziemy?
- Muszę uzupełnić zapasy w barku - powiedział z uśmiechem na ustach. Szli kilka minut, aż trafili w końcu w ulubione miejsce ślizgonów. Sklep ten znajdował się na samym końcu drogi. Weszli do środka i od razu skierowali się po koszyk, do którego klienci wkładali swoje zakupy, a następnie płacili u czarownicy siedzącej przy wyjściu. Chodzili długimi alejkami i oglądali to różne nowości. Kiedy minęli półkę z ognistą, Blaise się zdziwił.
- Słuchaj, chyba przeszliśmy. Gdzie Ty idziesz ? - zapytał, kiedy zobaczył, że Draco szedł dalej. Zatrzymał się dopiero przy kolorowych alkoholach.
- Przecież to są wina. Od kiedy je pijesz ? - zaciekawił się Zabini.
- Wiesz, czasem przychodzą do mnie ślizgonki i nie mam ich czym poczęstować. Moja matka zawsze piła wina, więc postanowiłem kilka kupić do mojego barku - wyjaśnił i zaczął wkładać do koszyka czerwone i białe. Tak na prawdę chodziło o to, że jedna kasztanowłosa gryfonka wytknęła mu, że ma w barku tylko jeden rozdział alkoholu. Zabini od siebie dołożył jeszcze jasnoróżowe, a Draco tylko kiwnął głową. Zapłacili i wrócili do zamku. Zbliżała się pora kolacji, więc większość uczniów kierowała się już w stronę Wielkiej Sali. Hermiona szła razem z Harry'm, ale ktoś ich zatrzymał. Była to profesor McGonagall.
- Panno Granger, panie Potter zapraszam do swojego gabinetu. To pilne - powiedziała krótko i ruszyła w jego stronę. Gryfoni popatrzyli na siebie zdziwieni i poszli za nią. Całemu zdarzeniu przyglądał się Malfoy z Zabinim.
- Dlaczego ich wezwała ? Nie powinna Ciebie też zawołać ? Może to Potter'owi chce zaproponować funkcję prefekta ? - zastanawiał się Blaise na głos.
- Co ? Niemożliwe. Idę się dowiedzieć, o co chodzi...

*Dziękuję Ci za przeczytanie kolejnego rozdziału :) Mam nadzieję, że nie zawiodłam oczekiwań. Obiecuję, że akcja między Draco i Hermioną zacznie powoli iść do przodu :) Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) Dla mnie to motywator do dalszej pracy :)

wtorek, 15 marca 2016

Rozdział 14

"Noc Duchów"

Hermionie było przykro, przecież nie zrobiła  nic złego, a on bez powodu zaczął ją obrażać. Idąc korytarzem łzy spływały jej po policzkach.Nie wiedziała dokąd iść, aby się uspokoić. Początkowo pomyślała o Hagridzie, ale szybko odrzuciła tą myśl, wiedziała bowiem, że ma dużo pracy i nie chciała mu już dzisiaj przeszkadzać. Stanęła na moment przy jednym z okien, słońce prawie zaszło za góry otaczające zamek. Nagle poczuła, że ktoś kładzie rękę na jej ramieniu.
 - Oliver ? A co Ty tutaj robisz ? - odwróciła się do niego.
 - Mogę o oto samo spytać Ciebie. Co się stało ? - zapytał, wyjmując chusteczkę ze swojej kieszeni i podając jej, aby otarła łzy.
 - Pokłóciłam się z Malfoy'em, a mówiąc dokładniej , to on zaczął się ze mnie naśmiewać - odpowiedziała nieco spokojniejszym głosem.
 - Spokojnie, chodź pójdziemy do pokoju, w którym pracuję - odpowiedział, widząc jej zniechęconą minę. Usiądziemy , zrobię Ci gorącą czekoladę i wszystko mi opowiesz, dobrze ? - zapytał, czekając na jej reakcję.
 - A Ty nie jesteś teraz zajęty ? - spytała, nie chcąc, aby zmieniał przez nią swoje plany.
 - Gdybym miał coś do zrobienia , nie proponowałbym Ci w ogóle rozmowy. Idziemy - zachęcił ją i poszli w kierunku skrzydła szpitalnego. Wchodząc do sali zobaczyli puste łóżka, co oznaczało, że wszyscy uczniowie byli zdrowi. Aby przejść do  "gabinetu" musieli minąć panią Pomfrey, która uśmiechała się już na sam ich widok. Otworzyli klapę w podłodze i zeszli w dół po stromych schodach. Pokój był dość spory, ale nie różnił się zbytnio od innych, poza jedną różnicą- zamiast biblioteczki stała wysoka szafka z różnymi eliksirami i przyrządami.
 - Usiądź proszę, a ja wstawię wodę - wskazał palcem na jeden z foteli. Teraz na spokojnie możesz opowiedzieć co się wydarzyło.
 - Dobrze...Jak pewnie się domyślasz niedługo jest Noc Duchów, a przez wyjazd Hanny i Terry'ego patrolowanie korytarzy i organizowanie imprez zostaje na naszej głowie. Umówiliśmy się więc, że dzisiaj przed patrolem to omówimy. Napisałam  wcześniej kilka pomysłów i chciałam przedstawić je Malfoy'owi...wtedy on zaczął się naśmiewać ze mnie i Rona, a na dodatek nazwał mnie szlamą...  musiałam wyjść z dormitorium, aby się uspokoić – opowiadała cichym i zgaszonym głosem.
 - On się chyba nigdy nie zmieni...musisz być silna i nie pokazywać mu, że jego słowa Cię ranią i sprawiają ból – mówił Oliver, próbując ją pocieszyć.
 - Posłuchaj, ja naprawdę tak robię, ale czasami po prostu nie wytrzymuję, to mnie przerasta – mówiła, biorąc od niego kubek z gorącą czekoladą.
- Może chcesz, abym ja Cię dzisiaj zastąpił na dyżurze ? - spytał, siadając obok niej na fotelu.
- Nie, wtedy pokaże mu, że się nim przejmuję, pójdę, wyzwę go od dupków i od razu mi się humor poprawi - odpowiedziała śmiejąc się po raz pierwszy tego wieczoru. Wtedy do gabinetu weszła pani Pomfrey.
 - Przepraszam Was serdecznie, ale dostałam pilną sowę z Ministerstwa, niestety Oliver, ale musisz się tam udać razem ze mną. Chodzi o wpisanie Cię do rejestru.
- Oczywiście Pani Pomfrey, nie ma problemu, za pięć minut będę gotowy - odpowiedział, a ona wyszła, aby poczekać na zewnątrz.
- Hermiona, wrócimy do tej rozmowy, a tymczasem bądź silna, a czekoladę zabierz ze sobą, kubek oddasz mi przy najbliższej okazji - powiedział do Hermiony i zaczął szykować odpowiednie dokumenty do torby.
- Dziękuję, że mnie wysłuchałeś,  do zobaczenia – odpowiedziała, żegnając się. Mimo kilku chwil spędzonych w towarzystwie Olivera, humor Hermiony stanowczo się poprawił.

Kiedy wszedł do swojej sypialni, pierwsze co zrobił, to przeszukał swój kuferek z eliksirami. Wyjął małą, różową buteleczkę z napisem "eliksir trzeźwiący". Wystarczyło kilka sekund, aby pozbyć się zawrotów głowy i senności. Naszła go myśl, że może za ostro potraktował swoją współlokatorkę, ale nie chciał się do tego przyznać. Stwierdził, że od czasu do czasu może sobie na to pozwolić, aby przypomnieć jej, kto tu rządzi. Wyczarował sobie dzbanek soku z dyni, wziął pióro do ręki i usiadł na łóżku przeglądając kartki, które zabrał z salonu.
Znajdowała się tam propozycja organizacji całego dnia i wieczoru w Dzień Duchów. Czytał uważnie,co jakiś czas nanosząc obok swoje poprawki. Kiedy zegar wybił godzinę dwudziestą pierwszą trzydzieści w okno zapukała sowa. Podszedł i odwiązał mały rulonik z wiadomością.
"Proszę, abyście zjawili się w moim gabinecie jeszcze przed rozpoczęciem dyżuru. Jest kilka spraw do omówienia. Z poważaniem. Minevra McGonagall. Dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie." Nie lubił tego, że każdą informację kończyła taki długim podpisem. Na szczęście skończył już przeglądanie, schował plan imprezy do kieszeni i postanowił od razu przekazać wezwanie swojej współlokatorce. Wyszedł z sypialni i zobaczył ją siedzącą przed kominkiem i czytającą książkę. Bez słowa podał jej kawałek pergaminu i po chwili wyszli z dormitorium kierując się w ciszy wprost do gabinetu dyrektorki.
- Dziękuję, że tak szybko przyszliście - przywitała ich wskazując dwa fotele.
- Zanim zaczniemy, to mogę zadać jedno pytanie ? - powiedział Draco siadając.
- Oczywiście, słucham.
- Dlaczego każda pani wiadomość jest zakończona takim długim podpisem ? Z całym szacunkiem, ale wiemy jakie pani zajmuje stanowisko w tej szkole - spytał, a jego towarzyszka spojrzała się na niego ze złością.
- Panie Malfoy, to wymóg Ministerstwa. Nowe przepisy, którym muszę się podporządkować. Jeśli zaspokoiłam pańską ciekawość, to zajmijmy się teraz ważniejszymi sprawami. Po wyjeździe Waszych kolegów zostaliście we dwójkę jako prefekci naczelni. Poradzicie sobie czy może jednak potrzebujecie kogoś do pomocy? - spytała stawiając przed nimi dwie filiżanki herbaty i dwa talerze, na których znajdowały się po trzy kawałki ciasta czekoladowego z orzechami na wierzchu. Tego samego, którym częstował ją Hagrid.
- Jeśli chce ją pani wykończyć i zostanę sam, to wtedy na pewno poproszę o kogoś do pomocy - zaśmiał się Draco, kiedy zobaczył poczęstunek.
- Panie Malfoy, co to ma znaczyć !? - oburzyła się dyrektorka.
- Granger ma uczulenie na orzechy, jeśli je zje, może się udusić - wyjaśnił biorąc sobie kawałek do ust.
- Ahh, najmocniej przepraszam, nie wiedziałam. Zaraz poproszę skrzaty o inne - powiedziała ze skruchą w głosie.
- Nie trzeba, wystarczy mi herbata - odpowiedziała trochę zdziwionym głosem, bo nie przypuszczała, że Draco wie o niej takie rzeczy.
- Dobrze, więc przejdźmy do pierwszej sprawy. Czy macie już jakiś plan albo pomysł na Dzień Duchów ? - zapytała dyrektorka siadając za biurkiem.
- To znaczy...bo my...właśnie - kłopotała się Hermiona.
- Ależ naturalnie - odpowiedział pewnie Malfoy wyjmując z kieszeni zwinięty pergamin - tutaj jest kilka pomysłów - podał jej kartki. Hermiona dostrzegła, że to te same, które rzuciła na stół, ale teraz mają dopisane kilka zdań. Dyrektorka przejrzała i co jakiś czas kiwała twierdząco głową.
- Myślę, że to bardzo dobry pomysł. Jestem pod wrażeniem, bo dotąd nigdy tego w szkole nie było. Spokojnie zdobędziecie uwagę i chętnych do wspólnej zabawy. Jednakże nie mogę się zgodzić, aby w tym dniu nie odbywały się zajęcia. Oczywiście Wy jak i wasi pomocnicy, których sobie dobierzecie, ten dzień macie wolny - mówiła popijając herbatę z filiżanki.
- Czy istnieje możliwość, abym teleportował się po potrzebne materiały np te tuby ? - spytał, a Hermiona w miedzy czasie czytała poprawki, które wprowadził, aby być na bieżąco w rozmowie, którą prowadzili.
- Naturalnie. Proszę zamówić wszystko co potrzebne, a transport biorę na siebie. Jedynie poproszę później o listę sklepów - dodała.
- A o której mamy zakończyć zabawę ? - włączyła się do rozmowy Hermiona.
- Najpóźniej o północy - odpowiedziała krótko.
- Przecież to "Noc Duchów". Jak sama nazwa wskazuję powinna trwać całą noc, prawda ? - powiedział Draco przegryzając ciasto.
- Warto zwrócić uwagę na to, że w zabawie biorą udział wszystkie roczniki. Pomyślę nad wydłużeniem balu Bożonarodzeniowego. Proszę pamiętać, że siódmy rok będzie miał swoją imprezę na zakończenie roku i  ona właśnie potrwa całą noc  - odpowiedziała spokojnie - wyprzedzając pana następne pytanie to nie zgadzam się na żaden alkohol.
- Tak wiem, młodsze roczniki...- odparł cicho Draco.
- Dobrze, to tutaj wstępnie już coś wiem. Drugą sprawą jest patrolowanie. Jak to teraz widzicie ? - zapytała upijając łyk z filiżanki.
- Myślę, że jeśli podzielimy się między sobą korytarzami, to powinniśmy dać sobie radę - odpowiedziała Hermiona.
- A pan Malfoy, co o tym myśli ? - zwróciła się bezpośrednio do niego.
- Też tak uważam.
- Teraz trzecia sprawa. Korepetycje z uczniami roku pierwszego przestają być obowiązkowe. Dojdzie Wam teraz sporo pracy, więc z jednej funkcji postanowiłam Was zwolnić. Oczywiście, jeśli nadal wyrażacie chęć pomocy, to nie widzę sprzeciwu - dodała, kiedy zobaczyła smutną minę gryfonki - Cieszę się, że tak szybko nam poszło. Za pięć minut powinien rozpocząć się patrol, ale dzisiejszego wieczoru zajmie się tym profesor Dumbledore i pan Filch.
- A jest jakiś konkretny powód ? - zaciekawiła się Hermiona.
- Tak panno Granger. Muszę porozmawiać na osobności z panem Malfoy'em, a nie pozwolę, żeby panienka sama patrolowała - uśmiechnęła się do niej - a teraz jesteś już wolna.
- Dobranoc pani profesor i dziękuję - pożegnała się i wyszła z gabinetu. Po drodze zastanawiała się, co się stało, że Malfoy jednak przyjął jej pomysły i skąd wiedział o orzechach ? W pewnym momencie pomyślała, że czasami ma wahania nastrojów takie same jak kobieta w ciąży...Była zmęczona, więc od razu po wejściu do swojej sypialni przebrała się w piżamę i usnęła.

Draco zastanawiał się, o co może chodzić. W pierwszej chwili pomyślał, że może Granger poskarżyła się na niego i teraz będzie wysłuchiwał, że nie potrafi docenić szansy jaką dostał i jeśli nie zmieni postępowania względem swojej współlokatorki, to podzieli los swojego ojca.
Jednak się pomylił. Dyrektorka poczekała, aż Hermiona zamknie za sobą drzwi i dopiero wtedy zaczęła rozmowę.
- Zapewne zastanawiasz się, dlaczego chciałam z Tobą porozmawiać - Draco pokiwał twierdząco głową, a dyrektorka wstała z fotela, podeszła do jednej z szuflad i wyjęła czarną kopertę. Wysunęła z niej kawałek zapisanego pergaminu i podała mu, aby przeczytał.
"W odpowiedzi na pani prośbę dotyczącą przesyłania na bieżąco informacji na temat zdrowia Narcyzy Malfoy, postanowiliśmy dostarczyć pierwsze stosowne zawiadomienie. Odkryliśmy, że klątwa rzucona na ową osobę jest do wyleczenia i obecnie nad tym pracujemy. Regularnie podajemy pacjentce eliksir słodkiego snu, bo organizm jest bardzo wymęczony. Wkrótce będziemy potrzebowali pomocy ucznia z Waszej szkoły, bo właśnie tam klątwa została rzucona. Musimy się jeszcze upewnić, który będzie najbardziej odpowiedni. Możemy liczyć na wsparcie? Proszę o odpowiedź. Z poważaniem. Janus Thickey. Klinika Magicznych Chorób i Urazów Szpitala Świętego Munga."
- To ona jednak leży w św. Mungu ? - zapytał Draco zaraz po przeczytaniu.
- Tak, została tam przeniesiona z tej kliniki, bo tu mają lepszych specjalistów. Niestety możliwość odwiedzin odpada, bo leży na oddziale urazów pozaklęciowych - wyjaśniła odbierając list.
- A ten uczeń, którego będą potrzebować ? Chodzi o mnie ? - spytał z ciekawością.
- Panie Malfoy, jeśli mamy być szczerzy to nie. Bardzo rzadko zdarza się, że do wyleczenia wszelkich klątw wzywana jest rodzina.  Najczęściej to osoby obce, nie mający styczności z chorym. Domyśla się pan, o co chcę prosić ? - zapytała zdejmując swoje okulary.
- Chyba tak. Jeśli chcę, aby wyleczono matkę mam sobie nie szukać wrogów w szkole - powiedział zakładając ręce na piersi.
- Otóż to panie Malfoy, otóż to - powtórzyła wstając z fotela - a teraz idź już do siebie. Przemyśl swoje postępowanie i zastanów się na czym Ci tak na prawdę zależy. Dobrej nocy - otworzyła mu drzwi. Draco wstał z fotela i skierował się do drzwi. Wyszedł bez słowa. Postanowił przynajmniej na razie się tym nie przejmować. Stwierdził,że poczekać, aż dyrektorka dostanie kolejny list. Kiedy wszedł do swojej sypialni, zwrócił uwagę, na łańcuszek, który mu oddała. Schował go do szuflady, a następnie położył się spać.

Rano jak zwykle zadzwonił budzik. Walnął w niego poduszką, po czym wstał, zabrał szkolny mundurek i wyszedł z sypialni. W salonie przed kominkiem siedziała jego współlokatorka. Postanowił się do niej dosiąść.
- Granger, musimy porozmawiać - zaczął poważnym tonem, a ona odłożyła książkę na bok i spojrzała na niego.
- Na temat ? - spytała niepewnie.
- Wczoraj przegiąłem. Przyszłaś do mnie z gotowym planem i chęcią współpracy, a ja bez powodu zacząłem Cię obrażać. Przyjaźni między nami nie będzie, więc proponuję zawieszenie broni. Przynajmniej na najbliższy czas - odpowiedział spokojnie.
- Powtórz to Malfoy, bo chyba się przesłyszałam. Zawieszenie broni? Słuchaj, nie wiem, co Ci wczoraj powiedziała dyrektorka, ale wiedz , że ja jej nic nie mówiłam na temat naszej wrogiej relacji - powiedziała lekko zdenerwowanym głosem.
- Nie o to chodzi. Na naszej głowie zostaje organizacja wszystkiego do końca roku szkolnego. Jeśli będziemy się wyzywać, to nic z tego nie będzie - dodał, a ona położyła mu swoją rękę na czole. Po raz pierwszy od tylu lat dotknęła go dobrowolnie. Draco zrobił zdziwioną minę.
- Sprawdzałam tylko, czy nie masz gorączki, ale wszystko z Tobą w porządku - zaśmiała się, a on zrobił to samo.
- Granger, przed śniadaniem musimy ustalić kilka spraw. Masz coś teraz konkretnego do roboty ? - zapytał podnosząc się z kanapy,a ona pokiwała przecząco głową - więc ja pójdę się  wykąpać, a Ty w tym czasie zrób listę zakupów. Wszystko, co będzie potrzebne do "Nocy Duchów". Dekorację, przyrządy i tak dalej, ok? - spytał, stojąc przed drzwiami do łazienki.
- Nie ma problemu - krótko odpowiedziała i poszła do swojego pokoju po kawałek pergaminu i pióro. Zastanawiała się na powodem zmiany jego zachowania. Pomyślała, że cokolwiek to było, to cieszyła się, że tak na niego wpłynęło i wolałaby, aby już taki pozostał.
Po piętnastu minutach wyszedł wykapany i ubrany. Podszedł do barku, ale tym razem nalał sobie tylko soku z dyni.
- Słuchaj Granger, dlaczego teraz nie ma już porannych wyścigów do łazienki ? - zapytał, bo z jednej strony zaczęło mu ich brakować.
- Wstaję pół godziny wcześniej niż dzwoni Twój budzik. Znudziło mi się codzienne krzyczenie do drzwi - odpowiedziała i podała mu gotową listę. Przeczytał ją i odłożył na stół.
- Myślę, że niczego nie brakuje - dodała.
- Dzisiaj po zajęciach teleportuję się do kilku sklepów, aby to wszystko zamówić. Mam nadzieję, że zdążymy ze wszystkim. Wiesz już kogo weźmiesz sobie do pomocy ? - zapytał biorąc łyk soku.
- Tak. Będzie to Harry - odpowiedziała krótko.
- Ja wezmę Blaise'a. Będzie nas czworo. Damy sobie radę ? - spytał niepewnym głosem.
- Mogę jeszcze kogoś dobrać. Na przykład...- nie dokończyła, bo jej przerwał.
- Nie, tylko nie Weasley'a. Boję się, że przy nim stracę cierpliwość.
- Spokojnie, myślałam o Ginny. Chociaż nie wiem, czy to dobry pomysł...- zastanawiała się na głos.
- A dlaczego? - zaciekawił się Draco.
- Ona i Harry nie są już razem. Postanowili zostać tylko przyjaciółmi. Pomyślą, że skoro ich razem biorę do pomocy, to chcę, aby ponownie się zeszli - wyjaśniła.
- To weź tylko wiewiórę. Myślę, że ona lepiej przystroi salę niż Potter - zaproponował to z myślą o swoim przyjacielu.
- Może masz rację. On i tak ma sporo pracy w Ministerstwie. Dobra, czas się zbierać na śniadanie. To kto wychodzi pierwszy ? - spytała podnosząc się i zakładając torbę na ramię.
- Idziemy razem - popatrzyła na niego po raz kolejny ze zdziwieniem - Granger, trzeba dać ludziom temat do plotek, bo ostatnio przestałem być jakoś popularny. A szczególnie, od kiedy ślizgonki myślą, że wysyłam je do pracy w Azkabanie...

Dni mijały im szybko. Para prefektów naczelnych nie kłóciła się prawie wcale. Głównie z tego powodu, że albo się omijali albo rozmawiali tylko na tematy związane z imprezą. Nowych wieści na temat stanu zdrowia Narcyzy nie było. Nadal badali wszystkie możliwości. Oliver wyjechał do św. Munga tydzień temu i jeszcze nie wrócił. Blaise był zadowolony, że będzie pracował z Ginny. Już nie mógł doczekać się tego dnia, aż w końcu on nastał. Noc Duchów. W Wielkiej Sali trwało właśnie śniadanie. Przy stole Gryffindoru trwały ożywione dyskusje.
- Hermiona, kiedy zaczynamy dekorację ? - zapytała Ginny, ucieszona faktem, że będzie zwolniona z lekcji.
- Zaraz po tym, jak wszyscy stąd wyjdą. Ja z Malfoy'em mamy udać się jeszcze na chwilę do gabinetu dyrektorki. Pudła z ozdobami leżą przy wyjściu. Poradzicie sobie bez nas ? - zapytała, bo obawiała się o ich wspólną współpracę.
- Słuchaj, Zabini jest we mnie wpatrzony. Zrobi wszystko, co mu każe - odpowiedziała zciszonym głosem - ale dlaczego my nie możemy znać przebiegu całej imprezy i do czego są te tuby ? - dodała Ginny przegryzając tosta.
- To niespodzianka. Konkurencje są tajemnicą i nic ode mnie nie wyciągniesz - zaśmiała się kończąc talerz owsianki.
- Hermiona, o której mam u Ciebie być ? - włączył się do rozmowy Harry.
- Myślę, że o szesnastej będzie w sam raz. Odpowiada Ci ? - zapytała.
- Jak najbardziej. W takim razie do zobaczenia - odpowiedział jej i skierował się do wyjścia razem z Ronem.
- O co chodzi ? - zapytała Ginny.
- Harry pomoże mi się przyszykować  i mam dla niego jedną funkcję na wieczór. Chyba nie jesteś na mnie zła, prawda? - spytała niepewnie.
- Oczywiście, że nie. Z resztą z perspektywy czasu widzę, że Ty lepiej do niego pasujesz - zaśmiała się Ginny popijając sok.
- Słucham ? Przecież Harry, to tylko mój...- nie dokończyła, bo do ich stolika doszło właśnie dwóch ślizgonów.
- Granger, skończyłaś już? Idziemy ? - zaczął Draco stojąc na przeciwko niej.
- Tak, możemy iść - po czym wstała i wyszli z Wielkiej Sali.
- A my Ginny, bierzemy się do pracy ? - spytał Blaise.
- Tak, skoro wszyscy już wyszli, to możemy zacząć. Przyniesiesz te pudła spod wejścia ? - zapytała kończąc tosta. Blaise wyciągnął różdżkę i skierował ją wprost na drzwi.
- Accio dekoracje ! - krzyknął, a pudła ruszyły się z miejsca i po chwili znalazła się tuż obok stołu. Ginny wyciągnęła z kieszeni kartkę i mu podała.
- Tu Hermiona rozrysowała cały projekt, jak ma wyglądać sala. Wszystko musi się zgadzać - dodała i zaczęli wyjmować wszystko na ziemię.

W gabinecie dyrektorki trwały ostatnie rozmowy i ustalenia dotyczące planu całej zabawy.
- Wszystko macie już gotowe ? - spytała siadając za swoim biurkiem.
- Prawie tak. W Wielkiej Sali zaczęły się właśnie przygotowania dekoracji - odpowiedziała krótko Hermiona.
- Ja niestety nie będę mogła w tym uczestniczyć, bo dostałam pilną sowę z Ministerstwa. Wyjeżdżam za godzinę i wrócę dopiero jutro na obiad. Moim zastępcą jest profesor Dumbledore, więc w razie jakichkolwiek problemów, proszę się zgłaszać do niego. O której mam ogłosić uczniom, aby zjawili się w Wielkiej Sali ? - zapytała przeglądając dokumenty na stoliku.
- O siedemnastej. Czy może pani również dodać, żeby wszyscy uczestniczyli w zabawie ? Chodzi głównie o konkurencje oraz, żeby każdy przyniósł kawałek pergaminu ze swoim imieniem i nazwiskiem  - odpowiedział Draco.
- Ależ naturalnie. Jeśli ktoś odmówi dostanie szlaban u pana Filcha - odparła stanowczo - w taki razie ja udaję się teraz do wszystkich klas to ogłosić, a państwo idą do Wielkiej Sali pomóc swoim przyjaciołom.
- Tak jest - odpowiedziała Hermiona i po chwili wyszli z jej gabinetu.
- Granger, z racji tego, że jesteśmy prowadzącymi, to chyba masz jakąś odpowiednią kreację, prawda? - zapytał, kiedy już wyszli na korytarz.
- Oczywiście - odpowiedziała krótko.
- Granger muszę wiedzieć coś więcej o niej, bo potrzebuję dobrać strój - zirytował się.
- Jest czarno-biała, więc standardowa szata wyjściowa będzie najlepsza - dodała z uśmiechem na ustach.
- Tylko nie przynieś mi wstydu - zażartował.
- Ja? Chyba raczej Ty nie przesadź z żelem do włosów - odgryzła się i trochę go tym zdenerwowała. Złapał ją za nadgarstki i przyciągnął do ściany.
- Powtórz to Granger - powiedział, ale nie potrafił ukryć uśmiechu, którym po chwili się pojawił i nie mógł nad nim zapanować.
- Nic Malfoy, nic. Puść mnie już, bo trzeba im pomóc - dodała i uwolniła się z jego uścisku.
Będąc już pod Wielką Salą, Hermiona odwróciła się na chwilę do niego i rzekła:
- Nie przesadź z żelem do włosów i moim zdaniem powinieneś zacząć częściej ćwiczyć, bo jakoś Ci te Twoje mięśnie zmalały - po czym weszła do środka, a on obiecał, że wkrótce się na niej za to zemści.

Po kilku godzinach sala była już gotowa. Sufitem było zagnieżdżone niebo, dookoła rozstawione były dynie, które w środku miały małe płomyki wyczarowane przez Hermione. Obok stołu nauczycielskiego znajdował się podest przeznaczony dla prowadzących.
Na środku stały dwie wysokie, przezroczyste tuby z  krzesłami wewnątrz. Zaraz przy wejściu były stoły z różnymi potrawami przygotowanymi specjalnie na tą uroczystość.
- Skończyliśmy...nareszcie - powiedział Blaise wieszając ostatniego nietoperza przy oknie.
- Dobra, dochodzi szesnasta - stwierdził Draco patrząc na zegarek - razem z Granger idziemy się szykować. Wy wychodzicie z nami, bo musimy zamknąć drzwi.
- Jasne, widzimy się za godzinę - odpowiedział Blaise i wszyscy wyszli na korytarz. Uczniowie z młodszych klas już powoli zaczęli zbierać się pod salą, ale Draco szybko zamknął im szczelnie drzwi przed nosem i kazał czekać do siedemnastej. Kiedy znaleźli się na siódmym piętrze, w dormitorium ktoś czekał.
- Harry, już jesteś ? - zapytała zaskoczona Hermiona.
- Tak, przyszedłem trochę wcześniej. Idziemy do Ciebie ? Bo sam muszę się przebrać - pokazał palcem na specjalny strój, który będzie mu potrzebny do zabawy.
- Ooo Potter, będziesz podglądał Granger...aż Ci zazdroszczę - powiedział, a oni się na niego dziwnie spojrzeli - przecież żartuję. To chyba jedyna dziewczyna, która na mnie nie działa - po czym schylił się w dół, bo inaczej dostałby poduszką w głowę. Weszli do jej pokoju.
- Jemu się chyba nigdy nie znudzi - skomentował Harry i zaczął się przebierać.
- To prawda. Na szczęście to już ostatni rok i więcej go nie będę musiała oglądać. A zmieniając temat. Wiesz co ostatnio odkryłam ? - spytała wyciągając z szafy swoja sukienkę.
- No słucham - zaciekawił się Harry.
- Zaklęcie prostujące włosy. Patrz - wyciągnęła różdżkę i dotknęła nią włosów. Te momentalnie się wygładziły i okazało się, że sięgają do połowy pleców.
- Kobiety...- skomentował zapinając swój kombinezon. Hermiona zaczęła się przebierać w swoją kreację. Nie krępowała się przed nim, ponieważ znali się już wiele lat i nie raz było im dane żyć w trudnych warunkach. Sukienka składała się z dwóch części. Góra była czarna, koronkowa na ramiączka, a dół delikatnie rozkloszowany w kolorze beżu sięgający jej przed kolana. Do tego dobrała czarne szpilki na niewysokim obcasie.
- I jak ? - zapytała swojego przyjaciela o opinie. Wiedziała, że pod tym względem może liczyć na szczerą opinię.
- Skąd masz tą kreacje ? - zapytał poważnym głosem spoglądając na nią od góry do dołu.
- Kupiłam ją we wakacje w jednym małym butiku. A coś z nią nie tak ? - zmartwiła się.
-Słucham ? Z nią nie tak ? Wyglądasz...pięknie - odpowiedział trochę zszokowany. Podszedł do niej, złapał za rękę i okręcił.
- Dziękuję - przytuliła go i wyszli do salonu. Usiedli na kanapie i czekali na Draco. Po chwili wyszedł. Miał na sobie standardową szatę wyjściową, włosy zostawił w delikatnym nieładzie.
- Matko Malfoy, otwórz tu okna zanim wyjdziemy, bo inaczej to pół butelki perfum jakie na siebie wylałeś może nas udusić - zażartowała i wzięła ze stołu kilka kartek pomocniczych.
- Nie bądź taka zabawna Granger - odpowiedział i zmierzył ją wzrokiem.
- I co Malfoy ? Nadal twierdzisz, że na Ciebie nie działa ? - zapytał Harry spoglądając na swoją przyjaciółkę i puszczając do niej oczko.
- Granger, to, że wyprostowałaś tą lokowaną głowę i założyłaś sukienkę nie oznacza, że zaraz ktoś na Ciebie zwróci uwagę - odpowiedział, chociaż tak na prawdę nie myślał. Był pod wrażeniem. Dostrzegł jej zgrabne nogi, które zawsze ukrywa oraz szczupłą i drobną figurę.  Postanowił jednak, że się do tego nie przyzna. Honor mu na to nie pozwalał - idziemy?
- Tak - odpowiedzieli razem gryfoni i w trójkę zeszli na dół, aby zacząć świętowanie.

Zegar wybił godzinę siedemnastą. Hermiona ruszyła przodem, aby otworzyć drzwi do Wielkiej Sali. Było jej trudno przejść przez tłum, więc Draco wystawił jej swoje ramię, aby go złapała i teraz szli obok siebie, a reszta odsuwała się na boki. Zanim wpuścili wszystkich do środka, Draco przyłożył różdżkę do gardła, aby było go lepiej słychać.
- Witamy wszystkich zgromadzonych. Plan na dziś jest następujący. Po kolacji, którą zaraz spożyjecie, zostaniecie na swoich miejscach. Dzięki pomocy profesora Dumbledore'a jednym ruchem znikną stoły, a wy spokojnie będziecie mogli obserwować, to, co dla Was przygotowaliśmy. Zaraz po prawej stronie jak wejdziecie stoi wielka, przezroczysta kula. Wrzućcie tam swoje kartki z imionami i nazwiskami. Na ten moment to tyle ogłoszeń. Zapraszam ! - krzyknął. Razem ze współlokatorką otworzyli drzwi i weszli pierwsi. Jako para prowadzących mieli możliwość zjedzenia wieczerzy wspólnie z nauczycielami przy ich stole.
Uczniowie zaraz po wejściu na Wielką Salę byli w szoku. Podczas kolacji dyskutowali na temat dekoracji, tajemniczych tub i wyglądu Hermiony. Po upływie trzydziestu minut profesor upewnił się, czy może już usunąć stoły, a oni pokiwali mu twierdząco głowami. Prowadzący weszli na swój podest, aby było ich lepiej słychać.
- Mam nadzieję, że wszystko Wam smakowało. Poprosimy do nas naszego pomocnika. Harry...- zaczęła Hermiona, a jej przyjaciel posłusznie zmierzał przez salę w czerwonym kombinezonie, a różdżką lewitował kulę z małymi karteczkami w środku - wylosuj teraz osoby, które będą brać udział w ten konkurencji - Harry zanurzył swoją ręke i wylosował złożony na pół kawałek pergaminu, który podał gryfonce.
- Ginny Weasley ! - krzyknęła ,a ona zdziwiona podeszła bliżej. Obawiała się z kim przyjdzie jej się zmierzyć. Harry ponownie zanurzył dłoń.
- Blaise Zabini ! - a Ginny spojrzała na nią ze zmartwieniem.
- Uwaga. Każde z Was wejdzie teraz do środka jednej tuby i usiądzie na krześle, które się w niej znajduję - Harry pomógł im wejść. Otworzył, a następnie zamknął za nimi. Sam wszedł na ogromną drabinę, która stała pomiędzy tubami.
- Zadanie polega na tym, że na zmianę odpowiadacie na pytania. Jeśli okażą się błędne Potter będzie z góry lał na Was wodę. Spokojnie, będzie jej przybywać nie wielka ilość - dodał Draco i przekazał głos Hermionie. Na sali było słychać głosy podniecenia i zadowolenia.
- Ginny, zaczniemy od Ciebie. Na początek coś prostszego. Czym dla mugoli jest telefon komórkowy ?
- Jest to urządzenie do porozumiewania się pomiędzy sobą. Zastępuje sowy - odpowiedziała i czekała na reakcję prowadzących.
- Zgadza się. Teraz Blaise. Czym dla mugoli jest komputer? - spytała Hermiona. Zabini chwilę się zastanawiał.
- To taki kwadrat, który używają do zdobywania wiedzy. Ma podłączony prostokąt, w który ciągle uderzają - odpowiedział niepewnie. Tą odpowiedź również uznali. Teraz głos zabrał Draco. Przełożył jedną kartkę na tył i zaczął.
- Panno Weasly, wymień co najmniej pięć zaklęć obronnych - ta przez chwilę się zawahała, ale po chwili zabrała głos.
- Protego, Riddikulus, Exspulso, Salvio Hexia i Expelliarmus - wyliczała na palcach.
Draco spojrzał na Hermionę, a ta pokiwała twierdząco głową.
 - Zgadza się. Na razie zostajesz sucha, ale już niedługo - zażartował i przeszedł do przepytania swojego przyjaciela.
- Blaise, wybacz, ale Twoim zadaniem jest wytłumaczyć do czego te zaklęcia służą - powiedział krótko i spuścił głowę. Zabini nie był zadowolony, ale przecież to tylko zabawa.
- Protego - niewidzialna tarcza chroniącą przed urokami i zaklęciami. Riddikulus - zamienia bogina w coś śmiesznego, Expelliarmus - zaklęcie rozbrajające, a...tych dwóch niestety nie znam - odpowiedział już ciszej.
- Przykro mi, ale Potter, czyń swoją powinność - skomentował Draco, a Harry krzyknął : "Aquamenti". Z jego różdżki wyleciał strumień wody wprost na ślizona. Został zalany do kolan. Cała sala łącznie z nauczycielami wybuchnęła śmiechem.
- Trzeci zestaw pytań. Teraz zaklęcia atakujące. Tym razem zaczniemy od Blaise'a. Wymień ich pięć - powiedziała Hermiona, a ten pewnie zaczął wymieniać.
- Confundus, Drętwota, Rictusempra, Conjunctivitus, Tarantallegra.
- Dobrze, odpowiedź prawidłowa. Ginny, musisz wytłumaczyć, na czym one polegają - skierowała się do niej Hermiona.
- Yyy, to confundus - zaklęcie omamienia, drętwota - wywołuje zesztywnienie całego ciała, yyy...tarantallegra - wywołuje taniec u przeciwnika, wbrew jego woli...dwóch niestety nie mam pojęcia - odpowiedziała grygonka zmartwionym głosem. Harry od razu wlał do jej tuby wodę i ona również była zalana po kolana. Rund w tym zadaniu było pięć. Zabini niestety nie odpowiedział już więcej poprawnie, dlatego wyszedł cały mokry. Ginny natomiast wykazała się wiedzą i jedynie miała mokre spodnie po połowy. Pozwolono im wyjść, aby poszli się przebrać. Wylosowano kolejnych uczniów to zabawy w pytania i zalewania wodą. W tym samym czasie na korytarzu rudowłosa gryfonka nie mogła wytrzymać ze śmiechu patrząc na czarnoskórego ślizgona.
- I co Cię tak śmieszy, co ? - zapytał oburzony Zabini, zdejmując z siebie mokrą koszulkę.
- Mnie ? Absolutnie nic. No może poza wyjątkiem Ciebie. Ha ha - odpowiedziała, trzymając się za brzuch.
- Myślisz, że jesteś taka cwana ? No to teraz zobaczysz - podszedł do niej, złapał ją i przerzucił sobie przez ramię, zanim zdążyła zareagować.
- Zibini, Ty kretynie, puść mnie natychmiast ! - krzyczała i w jednej chwili przestała się śmiać.
- Nie mam takiego zamiaru. Następnym razem będziesz wiedziała, że nie ładnie się naśmiewać ze starszych i mądrzejszych - odpowiedział ciągle wspinając się na górę.
- Mądrzejszych ? No nie rozśmieszaj mnie - zakpiła ponownie z niego. Wtedy on otworzył drzwi kopnięciem. Zaniósł ją do łazienki prefektów. Odkręcił kurki i w ciągu kilku sekund woda nalała się go ogromnego zbiornika, przypominającego mały basen.
- Nie odważysz się ! - krzyknęła, kiedy domyśliła się, co zamierza.
 - Czyżby ? - zapytał i razem z nią wskoczył do środka. Zanurzyli się na chwilę, ale zaraz wypłynęli. Ginny jakoś nie potrafiła być na niego zła. Znowu zaczęła się śmiać, a wtedy on podpłynął bliżej i delikatnie ją pocałował. Ona go odwzajemniła, ale zaraz się odsunęła i wyszła na płytki. Skierowała się do wyjścia, złapała za klamkę, ale odwróciła się jeszcze do niego.
- Przepraszam, ale nie możemy - powiedziała smutno i zniknęła. Blaise będąc w szoku obiecał sobie, że tak łatwo się nie podda.
W tym samym czasie w Wielkiej Sali skończyła się wodna zabawa. Mimo tego, że niektórzy mieli wszystkie ubrania mokre, uśmiech nie schodził im z ust. Prefekci ponownie poprosili o pomoc Dumbledore'a, aby tym razem usunął tuby.
- Teraz przejdziemy do kolejnej konkurencji. Najpierw wylosujemy kolejne osoby. Ci, którzy usłyszą swoje nazwisko mają podejść do nas i zająć jedno z pięciu tu krzeseł - powiedział Draco. Harry ponownie włożył rękę do ogromnej kuli i podawał wyjęte kawałki pergaminu.
- Seamus Finnigan, Ronald Weasley, Nevill Longbottom, Astoria Greengrass i profesor Dumbledore, który sam zgłosił się do zabawy - mówiła przechodząc między krzesłami - na początku zawiążemy Wam oczy czarnymi przepaskami - Harry natychmiast się tym zajął.
- Teraz będziecie próbować pewnych potraw i musicie powiedzieć ich nazwę. Zaczniemy od Seamusa, reszta otrzyma zatyczki do uszu, aby nie podsłuchiwali - dodała Hermiona i podeszła do stolika, aby odkryć srebrną pokrywę z talerzami. Harry wziął ją do rąk i podał małe spodki do spróbowania.
- Owsianka...karaluch w syropie...mus dyniowy....czekoladowa żaba...i ostatniego niestety nie wiem - odpowiedział Finnigan.
- Brawo ! Zgadłeś cztery na pięć , możesz wrócić na widownie - dodała Hermiona i przeszła do następnej osoby.
- Owsianka....mucha w syropie...mus dyniowy....czekoladowa żaba...i ostatnie skądś kojarzę, ale nie pamiętam - mówił Ron.
- Oj Wealsey, myślałem, że zgadniesz wszystko. Niestety, trzy na pięć potraw, wracaj na miejsce - skomentował Draco. Hermiona wzięła już kolejną porcję.
- Owsianka....karaluch w syropie...mus dyniowy...czekoladowa żaba...i tego płynu nie znam - zgadywał Nevill.
- Cztery na pięć ! Dobry wynik, nie martw się. Nie tylko Ty nie wiedziałeś ostatniej potrawy. Możesz iść do gryfonów - pocieszyła go Hermiona.
- Owsianka....coś w czekoladzie...surowa dynia...czekoladowa pałka...i słodko-gorzki płyn - mówiła Astoria ze skrzywioną miną za każdym razem.
- Nie wiem dziewczyno , co Ty najczęściej masz w ustach, ale niestety nie zgadłaś niczego. Wracaj do ślizgonów - ośmiała się Hermiona i cała sala razem z nią.
- Owsianka...karaluch w syropie...mus dyniowy...czekoladowa żaba...siki goblina - pewnie odpowiedał profesor, a wszyscy byli w szoku.
- Wow ! Jako jedyny zgadł pan każdą potrawę. Nie zazdroszczę doświadczeń kulinarnych - zaśmiał się Draco. Uczniowie byli zachwyceni atrakcjami jakie zostały dla nich przygotowane. Chętnie brali we wszystkim udział. Kiedy zegar wybił godzinę dwudziestą drugą, prefekci weszli na podium i po raz ostatni zabrali głos tego wieczoru.
- Mam nadzieję, że nie zawiedliśmy Waszych oczekiwań. Dziękujemy za wspólną zabawę. Niestety musimy kończyć, gdyż taką dostaliśmy predyspozycję. Zapraszamy do swoich pokoi. Dobrej nocy - pożegnała wszystkich gryfonka, a sala powoli zaczęła się opróżniać. Hermiona zciągnęła buty i usiadła na chwilę na jednym z krzeseł.
- Co jest Granger ? - spytał Draco, zciągając marynarkę.
- A nic, trochę jestem zmęczona - odpowiedziała, zakładając pasmo jeszcze prostych włosów za ucho.
- Chodź, zrobię Ci drinka - Hermiona spojrzała się na niego dziwnie - spokojnie, od jutra znowu będziesz dla mnie za dużo gadającą pudlem.
- Niech będzie. Skoro dopiero od jutra, to może zaniesiesz mnie na górę ? - zażartowała.
- Nie przeginaj Granger. Dopiero po ślubie...- odgryzł się.
- Malfoy, po Twoim trupie - odpowiedziała i dostrzegła, że kiedy zamykali drzwi do Wielkiej Sali, skrzaty zaczęły już tam sprzątać. Po drodze minęli Harry'ego, któremu Hermiona podziękowała za pomoc. Kiedy dotarli na siódme piętro, gryfonka od razu usiadła na kanapie, prostując nogi na stół,  a Draco podszedł do barku.
- To czego się napijesz Granger?


* Dziękuję Ci za przeczytanie. Liczę na komentarz z Twojej strony :) Dzięki temu mam motywację do dalszej pracy :)



czwartek, 10 marca 2016

Rozdział 13

"Powrót"

Zdziwiła się, kto to mógł być o tej porze. Kiedy otworzyła, była ogromnie zaskoczona.
- Co Ty tu robisz? - zapytała z uśmiechem na twarzy.
- Też się cieszę, że Cię widzę... - odpowiedział, a ona go przytuliła i zaprosiła do środka. To był Oliver Wood. Dawny uczeń Hogwartu. W szkole głównie znany z tego, że był wymagającym kapitanem drużyny quiddicha. Bliższa znajomość między nimi rozpoczęła się w momencie, kiedy podczas jednego z meczu, Hermiona rzuciła zaklęcie chroniące od deszczu i gradu na okulary Harry'ego. Od tego czasu częściej rozmawiali.
- To znaczy... ja też się cieszę, ale jestem zaskoczona. Co Cię sprowadza? - zapytała nalewając mu soku z dyni.
- Poprosiłem dyrektorkę, żebym mógł odbyć tu miesięczne praktyki w skrzydle szpitalnym. Wiesz...quiddich to tylko dobra zabawa. Musiałem pomyśleć o czymś ambitniejszym - powiedział siadając przed kominkiem.
- Nie wierzę, że to powiedziałeś. Quiddich-dobra zabawa. No kilka lat temu, gdyby ktoś z Twojej drużyny to powiedział, nie chciałabym być w jego skórze - zaśmiała się.
- To prawda, ale trochę się zmieniło od tamtego czasu. Postanowiłem zrobić kurs na magomedyka. Nauki sporo, ale jakoś się udało. Jak odbędę miesiąc pracy tutaj, to przyjmą mnie w św. Mungu - opowiadał rozglądając się po pomieszczeniu.
- To wspaniale. Też myślałam, aby się tam starać, jednak zastanawiam się nad praca w
ministerstwie. Czemu przestałeś mi odpowiadać na listy od września? - spytała, wyczarowując tacę z ciastkami i owocami.
- To dłuższa historia, zdążę Ci ją jeszcze opowiedzieć podczas mojego pobytu tutaj, ale dość o mnie. Opowiadaj teraz co u Ciebie - ciekawił się, co zmieniło się w życiu przyjaciółki.
- Jak pewnie się domyśliłeś, zostałam prefektem. Niestety Malfoy też nim jest i muszę z nim dzielić dormitorium. Ciągle mnie denerwuję, drażni i mi dokucza - odpowiedziała biorąc łyk soku.
- Jak to Malfoy... Pewnie doszło Ci też trochę obowiązków - gryfonka pokiwała głową - a powiedz mi, jakim nauczycielem jest brat Dumbledore'a ? - zapytał, bo przeczytał artykuł w "Proroku codziennym", że znowu pojawił się nowy nauczyciel od OPCM.
- Jest w porządku. Uczy nas całkiem przydatnych rzeczy. Od razu dał też do zrozumienia ślizgonom, że ich nie lubi. I za każdym, kiedy rozpoczyna lekcję, rzuca zaklęcie na drzwi, które je blokuje i nie pozwala nikomu opuszczać sali przed zakończaniem - zaśmiała się, a w tym czasie zegar wybił godzinę dwudziestą drugą.
- Przykro mi, ale chyba musimy przełożyć rozmowę na jutro, bo właśnie muszę wychodzić na dyżur - poinformowała go, wstając z kanapy.
- A Malfoy nie powinien iść z Tobą ? - spytał, również się podnosząc.
- Oczywiście, ze powinien, ale dzisiaj go zastepuję. Wiesz...czasami się zamieniamy - wyjaśniła.
- A może ja mogę Ci towarzyszyć ? - zaproponował.
- Nie mogę Cię tak wykorzystywać, to mój obowiązek - odpowiedziała poklepując go po ramieniu.
- Oh daj spokój, żaden problem. Będziemy mieć okazję jeszcze porozmawiać i powspominać, a Ty przynajmniej nie będziesz się nudzić - uśmiechnął się i po chwili wyszli z dormitorium, aby rozpocząć patrolowanie zamku.

W tym samym czasie w lochach trwała istna libacja alkoholowa. Ślizgoni postanowili urządzić sobie nielegalną imprezę. Stwierdzili, że od czasu do czasu muszą odreagować od nauki.
Na środku szmaragdowego salonu grała muzyka, do której tańczyło kilka par. Na stolikach ustawione były talerze z przekąskami, a obok nich stały dwa duże barki z butelkami ognistej.
Dla bezpieczeństwa zablokowali drzwi i wyciszyli ściany.
- Słuchaj, miałeś świetny pomysł z tą imprezką. Tyle laseczek chętnych do zabawy - powiedział Blaise dolewając sobie trunku.
- Ja zawsze mam najlepsze, a już szczególnie dla swoich - odpowiedział Draco. Siedzieli razem w jednym kącie i obserwowali całe towarzystwo.
- Słuchaj, dochodzi dwudziesta druga. Czy Ty nie powinieneś się powoli zbierać na dyżur ? - spytał Zabini spoglądając na zegar w rogu.
- Zostawiłem Granger wiadomość, że dzisiaj idzie sama, ponieważ ja uratowałem jej życie i ma okazję się odwdzięczyć - zaśmiał się biorąc kolejny łyk ulubionego alkoholu.
- Z tego co wiem, to Ty ją tylko zaniosłeś do skrzydła, a uratował ją Dumbledore - poprawił przyjaciela
- Niby tak, ale to ja ją znalazłem i zaniosłem. Podobno w ostatniej chwili podał jej eliksiry. A poza tym, wiesz ile ona waży...- machnął ręka.
- Nie miałem okazji się przekonać - szczerze odpowiedział przyjacielowi.
- To się ciesz, nic nie straciłeś. A co z tą Twoją Weasley ? - Draco zmienił temat, bo nie chciał całego wieczoru marnować na rozmowy o swojej współlokatorce.
- Wprowadziłem w życie trochę inny plan. Postanowiłem ją unikać. Wiesz...idę obok niej korytarzem i udaję, że jej nie widzę - tłumaczył Blaise.
- A co ona na to ? - zaciekawił się planem przyjaciela.
- Robi zdenerwowaną minę i idzie dalej udając obrażoną - dodał, biorąc ciastko ze stolika.
- I Ty myślisz, że dzięki temu będzie zwracać na Ciebie uwagę ? - zdziwił się Draco.
- No oczywiście. Kwestia czasu, a pierwsza się do mnie odezwie lub zaproponuje spotkanie - zapewniał Zabini.
- Jasne...ale Ty jesteś naiwny. Oczywiście, że Ty pierwszy do niej zagadasz, bo nie wytrzymasz - zaśmiał się Draco opróżniając szklankę do końca.
- A chcesz się założyć ?
- Zakład? Czemu nie. Jeśli ja wygram, to będziesz mi usługiwał przez jeden dzień,a Ty czego chcesz, jeśli zdarzy się cud i wygrasz? - zapytał, bo wizja wygranej mu się bardzo podobała.
- Nad tym muszę się poważnie zastanowić... Zrobiło się tu jakoś duszno. Może pójdziemy się gdzieś przejść ? - zaproponował Zabini powoli się podnosząc.
- Mi też się trochę zaczęło kręcić w głowie. Mała runda korytarzem i wracamy - odpowiedział Draco, a w tym momencie podeszły do nich dwie ładne blondynki szeroko się do nich uśmiechając.
- Chłopaki, możemy się do Was dołączyć ? - zapytała niepewnie jedna z nich.
- Kochanie, obiecuję Ci, że jak wrócimy, to chętnie się Tobą zajmę - odpowiedział Draco, głaszcząc jej zaczerwieniony policzek. Dziewczyny cicho się zaśmiały i odeszły. Chłopaki przez chwilę postali, aby popatrzeć na zgrabne nogi, po czym wyszli z salonu i znaleźli się na ciemnym korytarzu.
- Stary, co Ty wyprawiasz ? - zaciekawił się Blaise.
- Jak to co ? Mam zamiar się dobrze zabawić - odpowiedział z uśmiechem.
- A kiedy się w końcu zdecydujesz na tą jedyną ? - zapytał idąc powolnym krokiem.
- Jak znajdę tą jedyną. Musi być mądra, ładna, inteligentna, opiekuńcza...-wyliczał Draco.
- Hermiona ?
- Czy Ciebie już do reszty poje...- ale na szczęście nie dokończył, bo Blaise mu przerwał.
- Tam - wskazał palcem - patroluje, ale nie jest sama - zaciekawił się.
- Co Ty gadasz? Ognista już Ci nawet na oczy szkodzi? - zakpił Draco.
- Tak ? To sam popatrz - wypchnął mu głowę za róg ściany. Rzeczywiście. Gryfonka chodziła z jakimś chłopakiem wzrostem podobnym do nich.
- Dobra, wracamy na imprezę, bo Granger nas zobaczy i odejmie nam punkty,a jeszcze jak wyczuje alkohol, to pójdzie do dyrektorki i wszystko się wyda - powiedział Malfoy i pociągnął za sobą przyjaciela.
- Skoro tak sądzisz - odpowiedział i skierowali się z powrotem w stronę lochów.

W tym samym czasie trwało patrolowanie korytarzy. Hermiona opowiedziała mu wszystko, co ostatnio wydarzyło się w jej życiu. O Ronie, o truciźnie, o kłótniach z Malfoy'em. Szli wolnym tempem, aby przybyły gość mógł dokładnie obejrzeć zamek po odbudowie.
- Jak dobrze tu wrócić, chociaż na miesiąc - powiedział Oliver oglądając dostawione obrazy na ścianach. Niektóre zostały odnowione, a innych przybyło.
- Też się cieszę, że zostajesz na trochę. Byłeś już u chłopaków? - spytała.
- Jeszcze nie. Zeszło mi trochę u dyrektorki z wypełnianiem papierów. Potem obowiązkowo musiałem jej opowiedzieć co się u mnie działo, a następnie to ona mi trochę opowiadała. W trakcie dowiedziałem się, że zostałaś prefektem, więc postanowiłem najpierw zobaczyć się z Tobą  - odpowiedział, a Hermiona się zarumieniła.
- Bardzo mi miło, ale to nie usprawiedliwia Cię, dlaczego nie odpisywałeś na moje listy - oburzyła się, choć tak na prawdę tylko żartowała.
- Prawdziwy powód to nauka. Serio. Siedziałem i się uczyłem. Dałem mojej sowie urlop, żeby mnie nie kusiło pisanie do znajomych i marnowanie czasu - odpowiedział jej szczerze. Zawsze był ambitny i jeśli miał jakiś cel, to do niego dążył.
- Jeśli nauka, to jestem w stanie Ci wybaczyć - zaśmiała się, ale po chwili coś usłyszeli.
- Cii, słyszałaś? Tam za rogiem. Chyba ktoś tam chodzi - powiedział zciszonym głosem.
- Idziemy - dodała, ale kiedy dotarli na miejsce, nikogo już nie było.
- Wiesz co, wpadłem na pewien pomysł. Może zrobimy jakiś kawał chłopakom ? - zaproponował z nadzieją, że uda mu się ją namówić.
- Czemu nie. Jestem ciekawa ich reakcji. Tylko co z patrolem ? - zapytała, bo z jednej strony chciała zrobić żart przyjaciołom, a z drugiej obawiała się konsekwencji z braku jej obecności na patrolu, gdyby coś się stało.
- A powiedz mi, czy od początku roku wydarzyło się coś złego w trakcie ciszy nocnej ?
- W sumie nie. Dobra, idziemy. Masz już pomysł ?
- Oczywiście, więc zrobimy tak...

U ślizgonów impreza trwała na dobre. Nikomu nie chciało się spać. Alkohol dodawał im sił i chęci do zabawy. Chłopaki zaraz po powrocie do lochów udali się na chwilę do sypialni, aby jeszcze przez moment porozmawiać w spokoju.
- Draco, ale dlaczego ona by Tobie odjęła punkty, co ? Przecież jesteś prefektem. Najwyżej mi by się oberwało i tyle - posumował sytuację sprzed kilku minut.
- To jest Granger. Pewnie była wkurzona, że musi sama iść na dyżur, więc chęć zemsty na mojej osobie poprawiłaby jej humor - wytłumaczył.
- Jednak sama nie była...Ciekawe z kim szła ? - zastanawiał się Blaise.
- Nie wiem. Próbuję sobie przypomnieć wszystkich ze szkoły, ale jakoś nie wydaję mi się, że widuję go na korytarzu. Trochę z postury podobny do nas...- mówił Draco nalewając sobie ponownie ognistej do szklanki.
- Problem w tym, że my jesteśmy jedyni w swoim rodzaju i nie ma nikogo podobnego - odpowiedział Blaise.
- W sumie widzieliśmy z daleka, trochę jesteśmy wypici, więc może z Bott'em chodziła...
- Może masz rację. Dobra, wracamy na dół ? - zaproponował Zabini podnosząc się z podłogi.
- No jasne, w końcu obiecałem pewnej pannie, że się nią dziś zaopiekuję - dodał Draco odkładając pustą szklankę na stolik i kierując się do wyjścia. Kiedy ponownie znaleźli się w salonie, dwie blondynki czekały już na nich z uśmiechem na ustach.

Weszli po cichu do salonu wspólnego Gryffindoru. Z racji późnej godziny nikogo już w nim nie było. W kominku dogasał ognień. Skierowali się prosto do sypialni chłopaków. Otworzyli cichutko drzwi i weszli. Wypatrzyli, na którym łóżku leży Harry. Odsłonili kotarę i :
- Harry ! Wstawaj ! Jutro mecz ze ślizgonami , ja jako Twój kapitan mam prawo budzić Cię o każdej porze. No już , słyszysz ? - krzyczał Oliver, Seamus z Nevill'em natychiast się obudzili, a Hermiona położyła swój palec na ustach, żeby jeszcze przez chwilę byli cicho, oni pokiwali twierdzącą głowami. Harry nie otworzył oczu, tylko zaczął mówić przez sen.
- Oliver ? Wiesz która jest godzina ? Mecz dopiero jutro. Zlituj się - prosił zaspanym głosem.
- Żadne zlituj. Musimy przećwiczyć Twoją taktykę. Halo ! Tu Twój kapitan ! Oliver Wood ! - nadal stał nad jego łóżkiem i próbował utrzymywać powagę.
- Oliver, moment - sięgnął ręką po okulary, założył je i wtedy do niego dotarło, że przecież to on jest kapitanem, a Wood ukończył szkołę kilka lat temu. Klepnął ręką w czoło - no tak, wrobiliście mnie - w tym momencie wszyscy zaczęli się śmiać. Chłopaki przywitali się z nim, on wyjaśnił im powód swojego pobytu w zamku i wtedy dostrzegli, że Ron nadal śpi i nic nie słyszał, co tu się działo.
- No tak, tego to zawsze trudno obudzić - zaśmiał się Seamus.
- Mam pomysł - Harry podszedł do łóżka przyjaciela, przyłożył sobie różdżkę do gardła i po chwili zaczął przemawiać głosem jego matki, Molly. Zaklęcia zmieniania głosu nauczyła go Hermiona. Trzeba było trochę nad nim popracować, by wykształcić dokładnie taki głos, jaki się w danej chwili chce. Postanowił, że będzie je ćwiczył, bo kiedyś może mu się przydać. I właśnie teraz nadszedł taki moment.
- Ronaldzie Weasly ! Co Ty sobie wyobrażasz ? Żeby spać do tej godziny ? Przynosisz wstyd naszej rodzinie - Ron natychmiast się obudził i podniósł do pozycji siedzącej.
- Mama, a co Ty tu rob...a, rozumiem, bardzo śmieszne - odpowiedział i przetarł zaspane oczy. Wtedy dostrzegł całe towarzystwo w pokoju. Okazało się, że Oliver na czas swojego pobytu będzie spał u nich w sypialni. Przy jednym z wolnych łóżek stała jego walizka. Postanowili, że tej nocy już nie będą spali. Rozmawiali i wspominali bardzo długo. W między czasie Harry z Hermioną poszli na siódme piętro, aby zabrać potrzebne książki i ubrania na dzień jutrzejszy. Stwierdziła, że jeden raz może złamać regulamin i spędzić noc z chłopakami.

Następnego dnia o godzinie siódmej zadzwonił budzik. Z trudem podniósł się z łóżka, aby go wyłączyć. Stwierdził, że impreza w środku tygodnia to stanowczo zły pomysł. Na szczęście w szafce uchowała się jeszcze jedna mała buteleczka eliksiru na kaca. Natychmiast go wypił. Po kilku sekundach czuł się o wiele lepiej. Zabrał ubrania i wyszedł z sypialni. Spodziewał się konfrontacji albo małej kłótni ze współlokatorką, ale w salonie panowała idealna cisza. Drzwi do jej pokoju były uchylone, więc z ciekawości tam zajrzał. Nie było jej, a łóżko stało nienaruszone od wczoraj. Stwierdził, że nic go to nie obchodzi i poszedł się wykąpać. Następnie naszykował torbę z książkami i wyszedł z dormitorium, aby udać się na śniadanie.
Uczniowie powoli zaczęli się schodzić do Wielkiej Sali. Przy wejściu spotkał swojego przyjaciela, który był w kiepskim stanie.
- Stary, łep mi pęka. Czy oni wszyscy muszą tak głośno rozmawiać ? - zaczął czarnoskóry ślizgon.
- A nie masz już eliksiru na kaca? - zapytał Draco nakładając sobie tosty na talerz.
- No właśnie nie. Skończyły mi się składniki i nie mogłem sobie zrobić - odpowiedział nalewając sobie soku z dyni.
- Ja ostatnią fiolkę wykorzystałem rano. Nie mogę Ci pomóc. Powinieneś coś porządnego zjeść - doradził mu pokazując na pieczone kiełbaski.
- A i tak się będę męczył przez kilka godzin zanim mi przejdzie. Muszę coś wymyślić przed lekcjami - odpowiedział przegryzając tosta.
- Tylko nie zrób nic głupiego - zaśmiał się Draco.
- Czy to nie z nim Hermiona wczoraj patrolowała ? - zmienił temat, kiedy zobaczył ją wchodzącą na śniadanie.
- Chyba tak. Ty, przecież to jest Oliver Wood. Co on tu robi ? - zdziwił się Malfoy, przyglądając się całej grupce, w której przyszli.
- Nie mam pojęcia. Może przyjechał w odwiedziny...Hermiona nic rano nie mówiła ? - zapytał Blaise dolewając sobie soku.
- Nie było jej. Chyba nawet nie nocowała u siebie - skomentował Draco.
- No proszę, tego się po niej nie spodziewałem. Postaram się czegoś dowiedzieć, a teraz uciekam, bo idę do kibelka i załatwić sobie coś na ten ból. Spotkamy się na lekcji - po czym wstał i skierował się do wyjścia.

W tym samym czasie od stołu wstała również kasztanowłosa gryfonka. Nie była głodna, pojawiła się w Wielkiej Sali tylko po to, aby odprowadzić chłopaków i podać Ginny sprawdzone wypracowanie. Przed zajęciami chciała jeszcze wpaść na siódme piętro, bo zapomniała zabrać notatek, o które prosił ją Seamus. Zaraz przy schodach prowadzących na górę usłyszała, że ktoś ją woła.
- Hermiona, poczekaj chwilkę - to był Zabini. Odwróciła się i uśmiechnęła do niego.
- Co tam ? - odpowiedziała z ciekawością.
- Posłuchaj, czy nie masz może w zapasie małej buteleczki eliksiru na kaca ? Ja ostatnio wykorzystałem swój zapas, a jeśli zaraz czegoś nie wymyślę, nie wytrzymam minuty na zajęciach - powiedział, trzymając się za głowę.
- Ahh, faceci...powinnam mieć jeszcze jakiś u siebie w pokoju. Pójdziesz ze mną czy mam Ci na zajęcia przynieść ? - zapytała, bo lubiła pomagać innym w potrzebie.
- Wolę to załatwić od razu, bo chyba idziesz teraz na górę, tak?  - spytał z nadzieją, że za chwilę będzie się czuł jak nowo narodzony.
- Jasne, chodź - machnęła ręką i ruszyli w stronę dormitorium.
- Powiedz mi, czy dobrze widziałem, że na śniadaniu był Wood ? - chciał ją wypytać o więcej szczegółów z nim związanych.
- Tak, wczoraj przyjechał i zostaje na miesiąc - odpowiedziała idąc pierwsza.
- Odwiedziny czy dyrektorka go wezwała ?
- Wiesz co, ani jedno ani drugie. Będzie odbywał przez miesiąc praktyki w skrzydle szpitalnym, a potem zaczyna prace w św. Mungu, a czemu pytasz ? - spytała otwierając drzwi i wchodząc do salonu.
- Z czystej ciekawości - odpowiedział i wszedł za nią.
- Zaraz Ci przyniosę - powiedziała i zniknęła w swojej sypialni. Blaise usiadł na kanapie i patrzył w zagaszony kominek. Po niecałej minucie wróciła z powrotem podając mu kilka buteleczek niebieskiego płynu.
- Aż cztery ? Jejku, ratujesz mi życie, będę miał na zapas. A Ty nie chcesz sobie jednego zostawić ? Wiesz, nawet nie wiesz, kiedy może się przydać - zaśmiał się odbierając od niej eliksiry na kaca.
- Spokojnie, mam składniki, w wolnej chwili sobie zrobię, a poza tym w najbliższym czasie nie szykuje mi się żadna impreza - odpowiedziała zerkając na zegarek.
- Dobra, idziemy na zajęcia ? - spytał podnosząc się do wyjścia.
- Wiesz co, ja dojdę za chwilę, bo muszę jeszcze coś znaleźć - odpowiedziała szukając  przy biblioteczce.
- W takim razie ja idę i jeszcze raz dziękuję - podszedł, dał jej buziaka w policzek i zniknął.
Hermiona po chwili odnalazła zapisany pergamin i udała się na pierwsze tego dnia zajęcia.

Wszyscy uczniowie czekali już pod salą na zajęcia. Obrona przed czarną magią była jednym z lubianych przedmiotów w tym roku. Cenili sobie nauczyciela za poczucie humoru i treści jakie im przekazywał. Drzwi się otworzyły i zaprosił ich do środka. Kiedy oni się rozpakowywali, postanowił ich powitać i przedstawić temat dzisiejszej lekcji.
- Witam wszystkich serdecznie. Dzisiaj postanowiłem pokazać Wam tajniki magicznej hipnozy. Czy ktoś może wie czym ona jest ?  - w sali powstały szepty i miny zdziwienia. Hermiona podniosła rękę do góry, a profesor udzielił jej głosu.
- To Magia Umysłu, która daje szerokie pole do popisu. To zdolność tylko dla wybranych, jednakże podstaw może nauczyć się każdy. Wielu czarodziei studiuje to latami. Chodzi o przejęcie umysłu drugiego człowieka. Voldemort również się nią interesował. Dzięki niej zdobywał władzę nad innymi.
- Świetnie panno Granger, pięć punktów dla Gryffindoru. Dodam tylko, że człowiek, który ulegnie wpływom hipnozy, nie wiem co się w danej chwili z nim dzieje, a po całym zdarzeniu, czyli po wybudzeniu niczego nie pamięta - wyjaśniał.
- Jasne... przecież to nie możliwe, że niczego się nie pamięta. Nawet pod imperiusem ma się świadomość - skomentował Draco.
- Taki jest pan pewny? A chcę się pan przekonać, że nie ? - zaproponował Dumbledore.
- Co to oznacza ?
- Podejdzie pan do mojego biurka, a ja poddam umysł hipnozie. Po wszystkim opowie pan całej grupie co z tego pamięta, dobrze?
- Nie widzę w tym żadnego problemu. Jeśli opowiem, ze szczegółami, to zwolni mnie pan z zajęć do końca roku, może tak być ? - zapytał Draco zakładając sobie ręce na piersi.
- Niech będzie panie Malfoy,ale skoro pan oczekuję czegoś w zamian, to ja też mam takie prawo. Zastanowię się nad tym do następnego tygodnia,  tymczasem zapraszam do biurka - Draco wstał i podszedł do nauczyciela. Stanęli na przeciwko siebie. Wystarczyło kilka sekund, aby ślizgon stał nieruchomo i miał zamyślony wzrok.
- W jego umyśle teraz nie ma nic, żadnej myśli, pustka - mówił profesor.
- Czyli jak na co dzień, normalnie - przerwała mu Hermiona, a kilka osób zaczęło się śmiać.
- Cenna uwaga panno Granger. Teraz musimy wymyślić jakąś prostą czynność, aby wykonał. Będziecie tego świadkami, aby mu później udowodnić mu, że to zrobił. To, że niczego nie będzie pamiętał, jestem pewny. No dobrze, jakieś pomysły? - zachęcał uczniów.
- Może niech wyskoczy przez okno ? - ponownie odezwała się Hermiona.
- Panno Granger...to przecież siódme piętro. Mam nadzieję, że to był tylko żart - ostrzegł ją, ale można było dostrzec na jego twarzy delikatny uśmiech.
- To może niech zatańczy ? - zaproponował Seamus.
- Mam trochę inny pomysł - odpowiedział profesor i podszedł do niego i szepnął mu kilka słów na ucho. Wszyscy czekali zniecierpliwieni. Draco podszedł do najbliższej szafy z głębokimi szufladami. Zaczął się po niej wspinać, a następnie usiadł na samej jej górze. Wtedy profesor popatrzył na niego i cicho wypowiedział zaklęcie wybudzenia.
Ten natychmiast się ocknął i o mało nie spadł. Po chwili przypomniał sobie początek lekcji i cały eksperyment. Zaczął powoli schodzić i zajął miejsce obok swojego przyjaciela.
- Dobrze, teraz posłuchamy co pan Malfoy zapamiętał z hipnozy - powiedział Dumbledore, kiedy ten już siedział na krześle.
- Niestety nic nie pamiętam. Tylko jak to możliwe skoro, ja pod zaklęciem impe...- ale nie dokończył, bo profesor mu przerwał.
- Imperiusa wszystko pamiętałem, tylko nie mogłem nic zrobić, tak ? - Draco pokiwał głową - ponieważ hipnoza jest silniejsza. Człowiek się w niej zatraca w całości. I własnie od następnej lekcji będę Was uczył jak się przed tym bronić.
- Oklumencję mamy już wyuczoną. Pomoże nam to w jakiś sposób ? - zaciekawił się Nevill.
- W pewnej części tak, bo jeśli umiemy się już bronić , aby nikt nam nie wtargnął do umysłu,  można powiedzieć, że w połowie mamy już to opanowane - odpowiedział podchodząc do tablicy i zapisując kilka zagadnięć dotyczących tematu hipnozy. Wszyscy uważnie notowali. Lekcja minęła szybciej niż się spodziewali, tak jak i reszta do południa. Głównym tematem rozmów gryfonów był występ Draco na lekcji. Naśmiewali się i pokazywali między sobą jak wtedy wyglądał.

Nastała pora obiadowa. W Wielkiej Sali na stołach pojawiło się kilkanaście różnych potraw. Hermiona właśnie kończyła opowiadać Oliver'owi o lekcji OPCM.
- I wtedy ocknął się na tej szafie. Żebyś widział jego minę... - zaczęła się śmiać i nałożyła sobie pieczeń z indyka.
- No nieźle, szkoda, że tego nie widziałem - odpowiedział i podał jej ziemniaki.
- A jak tam pierwszy dzień u pani Pomfrey ? - zapytała nalewając sobie soku.
- Ogólnie to dobrze. Wprowadza mnie, gdzie co się znajduję i od czasu do czasu przepytuje z różnych dziwnych przypadków. Tyle lat uczyłem się w tej szkole i nie wiedziałem, że pod jej pokojem jest tajne przejście do innego pokoju, który trzymany  jest dla jakiś ważnych osobistości. Mówię Ci, jest super urządzony - opowiadał, a tym momencie wleciało kilka sów z pocztą i różnymi paczkami. Jedna była Hermiony. Odwiązała mały rulonik i rozwinęła.
"Panno Granger, przypominam, że za dziesięć dni odbywa się Noc Duchów. Razem z panem Malfoy'em jesteście zobowiązani, aby przygotować atrakcje na ten wieczór. Liczę, że niedługo otrzymam na swoje biurko cały plan sporządzony w punktach. Z poważaniem. Minevra McGonagall. Dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie."
- O matko ! Zupełnie o tym zapomniałam ! - krzyknęła, a kilka osób się na nią spojrzało.
- Co się stało ? - spytał Harry, kiedy zobaczył jej reakcję, po przeczytaniu wiadomości.
- Noc Duchów się zbliża, a my jeszcze nic nie mamy. Żadnego planu, pomysłu, zupełnie nic..., a jak pomyślę, że muszę współpracować z Malfoy'em, to chyba wolę pomagać Filtch'owi w sprzątaniu zamku - dodała załamanym głosem.
- Spokojnie, przecież mówiłaś, że na początku roku dostałaś listę praw i obowiązków prefektów, a tam było napisane, abyś wybrała sobie pomocników do szykowania imprez, więc możesz na mnie liczyć - uspokajał ją Harry.
- Na mnie również - dodała Ginny klepiąc ją delikatnie po ramieniu.
- I na nas ! - krzyknęli razem Seamus i Nevill. Hermionie momentalnie poprawił się humor. Spojrzała na Rona, który jak zwykle miał pełne usta jedzenia, a ten tylko pokiwał głową, co oznaczało, że również przyłączy się do pomocy.
- Posłuchaj, jak coś, ja też będę do Twojej dyspozycji. Przecież wiesz, gdzie mnie szukać - dodał Wood, a Hermiona się do niego uśmiechnęła.

Draco dostał taką samą wiadomość od dyrektorki, jak jego współlokatorka. Brał właśnie kolejny kawałek mięsa, kiedy sowa upuściła mu wiadomość prosto w talerz.
- Opruję kiedyś tego puchacza ze wszystkich piór - skomentował i wyjął zwinięty rulonik z sosu, a następnie wytarł chusteczką i przeczytał.
- Od kogo to ? - zaciekawił się Blaise biorąc sobie dokładkę ziemniaków.
- Od dyrektorki. Przypomina, że powinienem zabrać się za przygotowanie Nocy Duchów - odpowiedział i odłożył ją na bok.
- Wiesz, na mnie zawsze możesz liczyć - poklepał go po ramieniu - sądząc po minie Hermiony, chyba dostała taką samą wiadomość i też nie jest z tego zadowolona - skomentował, kiedy popatrzył przez chwilę na stół gryfonów. Od dłuższego czasu tam spoglądał, z powodu pewnej rudowłosej dziewczyny.
- Ona nigdy nie jest zadowolona. Ciągle tylko marudzi, krzyczy i wszędzie wciska ten swój ciekawy nos - oburzył się Draco.
- Oh, daj spokój. W końcu jesteście zmuszeni ze sobą współpracować i jakoś musisz to wytrzymać - próbował go pocieszać.
- Granger i współpraca ? To nie jest dobre połączenie. Mieszkam z nią niecałe dwa miesiące i sam się sobie dziwię, że jeszcze jej nie zabiłem - odpowiedział biorąc łyk soku.
- Z tego co wiem, to na urodziny podarowałeś jej łańcuszek, który nadal nosi. Z jej powodu dałeś w ryj Weasley'owi, próbowałeś ją chronić, jak siedziała załamana...Stary, takich rzeczy nie robi się osobie, której się nienawidzi, co nie ? - wymieniał Blaise. Był ciekawy reakcji swojego przyjaciela. Ten chwilę pomyślał i odpowiedział.
- Posłuchaj. Potter kilka razy uratował mi tyłek. To była spłata długu wdzięczności względem niego. Teraz nie jestem mu już nic winien, więc pora wracać do starych układów. Idziemy - spytał, bo widział, że Blaise już nie je.
- Tak, do mnie ? - zaproponował.
- Niech będzie - kiedy wyszli z Wielkiej Sali, usłyszeli damski głos.
- Malfoy ! Czekaj ! - to była Hermiona. Wybiegła za nimi - widziałam, że dostałeś wiadomość, co...- chciała mówić dalej, ale Draco jej przerwał.
- Tak Granger. Dzisiaj o dwudziestej w salonie ustalamy cały przebieg imprezy. Masz ze mną współpracować, bo nie będę go z Tobą omawiać drugi raz. Nikogo nie przyprowadzaj, jak będzie wszystko gotowe, weźmiemy ich do dekoracji. Jeśli to wszystko, to ja spadam. I tak Cię muszę codziennie po przebudzeniu i jak idę spać oglądać, to chyba mogę w ciągu dnia mieć od Ciebie spokój - powiedział jednym tchem i odwrócił się, aby odejść. Gryfonka założyła ręce na piersi.
- Du...- tym razem też nie dał jej dokończyć.
- Tak, to też wiem. Jestem dupkiem. Miałaś wymyślić coś ambitniejszego, ale widocznie jesteś na to za słaba - tym razem nie czekał już za żadną jej reakcję. Pociągnął Blaise'a za rękę i skierowali się w stronę lochów.
- Nie za ostro ? Co ona Ci zrobiła ? - spytał zdziwiony Zabini.
- Żyje - odpowiedział krótko, ale dalej już nie ciągnęli tego tematu, tylko zajęli się ognistą.

Hermiona postała jeszcze chwilę na korytarzu, a następnie wróciła do swoich przyjaciół. Opowiedziała im o sytuacji, która miała przed chwilą miejsce. Z jej dobrego humoru nie zostało dosłownie nic.
- Co za dupek ! Czy ja zrobiłam mu coś złego, żeby mnie tak traktował ? Oczywiście, że nie - denerwowała się gryfonka.
- Ależ skąd. Gdyby mnie ktoś zamknął na godzinę w łazience, albo podstawił skrzynie do pokoju z dementorem to bym tą osobę bardzo lubił - zaśmiał się Harry, kończąc posiłek.
- Dobrze wiesz, że sam sobie na to zasłużył. Ja pierwsza z nim wojny nie zaczynałam - oburzyła się na niego.
- Przecież żartuję. Soczku się napij - podał jej swoją szklankę i złośliwie się uśmiechnął.
- A tak poza tym to chodzi taki zdenerwowany od kilku dni - wtrąciła się Ginny.
- To prawda. Przedwczoraj widziałem, jak krzyczy na jakiegoś pierwszaka o to, że się na niego spojrzał, kiedy przechodził. Głupi jakiś czy co ? - dodał Nevill.
- Dobra, powiem Wam, ale nie rozpowiadajcie tego dalej - powiedział Harry już poważnym i zciszonym głosem - po pierwsze jego ojciec niedawno składał dodatkowe zeznania i zwymyślał kłamstwa na jego temat, po drugie Lucjusz prawdopodobnie rzucił na swoją żonę jakąś klątwę, przez którą ona teraz umiera, a Malfoy miał do niej jechać, to się okazało, że wyjechała na jakieś leczenie i nie będzie miał z nią w ogóle kontaktu - wszyscy siedzieli przez moment w zupełnej ciszy. Zastanawiali się nad tym, co powiedział.
- Rozumiem Harry, ale to go nie usprawiedliwia to takiego zachowania - powiedziała już spokojniej Hermiona.
- Wiecie co, ja spróbuję się czegoś dowiedzieć na temat jego matki. Wyślę kilka sów do różnych szpitali, może udzielą mi jakiś informacji - odezwał się Oliver.
- Dobry pomysł. Dzięki - dodał Harry. Kiedy każdy najadł się do syta wyszli z Wielkiej Sali. Do zajęć popołudniowych została jeszcze godzina.
- Może odwiedzimy Hagrida? - zaproponowała Hermiona.
- Ja nie mogę, pani Pomfrey kazała mi zaraz po obiedzie wracać. Może innym razem - powiedział Wood i po chwili zniknął na korytarzu prowadzącym do skrzydła szpitalnego.
- Ja też bym chętnie z Wami poszła, ale ten wolny czas chciałabym poświęcić na dopracowanie referatu, który mam przedstawiać z Juliet, a od niego wiele zależy - Ginny zwróciła się do swojego chłopaka, ucałowała w policzek i pomknęła do biblioteki.
- Na mnie chyba też nie macie co liczyć, idę do pani Sprout omówić kilka kwestii. Umówiłem się z nią już wcześniej i teraz głupio mi odmówić - powiedział Nevill.
- Ja też się umówiłem, ale nie z żadnym profesorem - dodał Seamus, a oni spojrzeli się na niego, licząc,że może powiem im coś więcej o tajemniczej osobie - nic Wam nie powiem, bo zapeszę i nie wyjdzie. Widzimy się na zajęciach.
- To zostaliśmy w trójkę - skomentowała Hermiona.
- Jak za starych, dobrych czasów. Idziemy - dodał Harry i udali się na błonia do chatki gajowego, ich dobrego przyjaciela. Kiedy zapukali, nie uzyskali od razu odpowiedzi. Tylko Kieł zaczął głośno szczekać. Postanowili obejść dookoła, by sprawdzić, czy czasami nie zajmuje się teraz swoim małym ogródkiem. Nie pomylili się.
- Witaj Hagrid - pierwsza odezwała się Hermiona.
- O jak miło Was widzieć. Już myślałem, że się na mnie pogniewaliście - odpowiedział ucieszony, kiedy ich zobaczył.
- Mamy teraz godzinę wolną, więc postanowiliśmy Cię odwiedzić. Co robisz? - spytał Harry, kiedy zobaczył czym zajmuje się jego przyjaciel.
- Aaa o to pytasz. Muszę zabezpieczyć te drzewka i krzaki przed mrozem. Dlatego owijam je starymi szmatami - odpowiedział otrzepując piach z rąk.
- Może możemy Ci pomóc ? - zapytał Ron przyglądając się uważnie gałązkom, z których już zleciało większość liści.
- Oh no coś Ty ! Nie pozwolę, żebyście się brudzili. Zapraszam do środka - zdjął ogromne rękawice, rzucił na ziemi i otworzył im drzwi do chatki. Rozsiedli się w jednym dużym fotelu.
Hagrid wstawił wodę na herbatę i wyjął filiżanki.
- Czy Ty, aby czasem nie wymieniłeś sobie całej zastawy ? - zaciekawiła się Hermiona, kiedy spostrzegła przed sobą o wiele ładniejszy spodek.
- Nie miałem Wam okazji o tym opowiedzieć. Zaraz po rozpoczęciu roku szkolnego przyszła do mnie profesor McGonagall. Powiedziała, że wie o tym, iż czasami uczniowie do mnie przychodzą w odwiedziny, więc powymieniała mi kilka rzeczy, abym się jakoś prezentował.
Co tydzień podsyła mi skrzata z różnymi ciastami. Stwierdziła, że tym co zawsze częstowałem można było się otruć. Nie miałem nic do gadania - opowiadał i obok nich położył tacę z czekoladowym ciastem posypanym orzechami.
- Wygląda smakowicie - odparł Ron i wziął sobie kawałek. Harry zrobił to samo.
- Dobrze słyszałem, że Oliver Wood jest w Hogwarcie ? - spytał Hagrid nalewając wrzątku do filiżanek.
- Tak, to prawda. Stara się o miejsce w św. Mungu, więc musi odbyć miesięczne praktyki w Skrzydle Szpitalnym - odpowiedziała Hermiona i podeszła do niego, aby pomóc mu przynieść herbatę na stół.
- Ah, przekaż mu, żeby wpadł do mnie w wolnej chwili. A jak tam przygotowania do Nocy Duchów ? - zapytał, siadając obok Kła.
- Nic mi nie mów. Zupełnie o tym zapomniałam. Dzisiaj wieczorem mam ustalać cały plan z Malfoy'em. Straszne, prawda ? Rano przed śniadanie spotkałam jeszcze Terry'ego i Hanne, oni przecież też są prefektami i zgodzili się przyjść po kolacji - powiedziała i wzięła łyk gorącego napoju.
- To jest Was już czworo, dacie sobie radę, spokojnie. Jakbyś czegoś potrzebowała, to zawsze możesz do mnie przyjść, a ja postaram się pomóc - pocieszał ją i podsunął jej talerz.
- Dziękuję, ale ja nie mogę jeść orzechów. Trudno by mi się po tym oddychało - odmówiła grzecznie.
- Ah, chyba kiedyś już o tym wspominałaś. Wybacz, ale mam już swój wiek i coraz częściej zapominam, o niektórych rzeczach - uśmiechnął się i podał chłopakom, którzy nie odmówili i zjedli mu prawie wszystko, mimo tego, że nie dawno był obiad.
Posiedzieli jeszcze u niego, a następnie wybrali się na popołudniowe lekcje, które minęły im bardzo szybko.

Nastała pora kolacji. Po szkole rozniosła się wieść, że przybył sam Minister Magii Kingsley Shacklebolt  w celu sprawdzenia, czy wszystko dzieje się tak, jak należy. Uczniowie, którzy wchodzili do Wielkiej Sali, zobaczyli go siedzącego przy stole profesorów obok dyrektorki i uśmiechającego się do wszystkich.
- Proszę o chwilę ciszy - McGonagall wstała - jak już pewnie zdążyliście zauważyć, odwiedził nas Minister Magii - wskazała na niego ręką, a on się delikatnie ukłonił.
- Witajcie - powiedział krótko i ponownie zasiadł za stołem.
- Mam dla Was kilka wiadomości i chcę je ogłosić zanim zaczniecie jeść. Po pierwsze okazało się, że ze szkołą jest wszystko dobrze i nie ma żadnych nieprawidłowości. Po drugie Ministerstwo postanowiło wprowadzić pewną zmianę. Dotyczy ona prefektów. Dwóch z nich jutro z samego rana wyjedzie do innego kraju i zostanie już tam do ukończenia nauki.
Okazało się, że brakuje tam odpowiednich osób, które mogłyby zapanować nad innymi. Sprawa jest bardzo pilna. Wspólnie z profesorami zdecydowaliśmy, że będzie to Terry Boot i Hanna Abboot - w sali wszyscy zaczęli szeptać - doszliśmy również do wniosku, że dwóch prefektów naczelnych wystarczy i nie będziemy ponownie wybierać nikogo z Ravenclaw i Hufflepuff. Proszę, aby po kolacji do mojego gabinetu zgłosili się Terry i Hanna. Tam wszystkiego się dowiecie.  A tymczasem...smacznego - dodała i również zasiadła z powrotem do stołu.
- Świetnie ! Jak oni mogli pomyśleć, że ja z Malfoy'em damy sobie radę tylko we dwójkę ?! Przecież prędzej my się pozabijamy - denerwowała się Hermiona.
- Do tej pory jakoś oboje żyjecie, a przypominam Ci,że razem mieszkacie - skomentował Ron.
- Chodzi mi o to, że na naszej głowie zostaje organizowanie wszystkich imprez i dochodzą nam jeszcze cztery dodatkowe korytarze do patrolowania - dodała.
- Chyba nie wolałabyś wyjechać z nim do obcego kraju, do ludzi , których nie znasz, prawda ? A tu przynajmniej masz nas i zawsze możesz na nas liczyć - pocieszał ją Harry.
- Może macie rację...a tak się cieszyłam, że oni przyjdą wieczorem i nie będę musiała z Malfoy'em sama tego wszystkiego ustalać - odpowiedziała Hermiona i nalała sobie tylko soku z dyni. Jakoś straciła apetyt.
- Jakby się coś działo to wyślij mi sowę - dodał Harry.
- Tak zrobię. Szkoda tylko, że zamiast Terry'ego nie wysłali Malfoy'a. Cała szkoła by na tym skorzystała - zastanawiała się na głos.
- Ministerstwo by się na to nie zgodziło. I tak wrócił tu na pewnych warunkach - odpowiedział jej Harry biorąc do ust kolejny kęs kiełbasy.
- No tak, były śmierciożerca...- dodała i machnęła ręką.

Zegar właśnie wybił godzinę dwudziestą. Siedział przed kominkiem i popijał ulubioną ognistą. Po chwili ze swojej sypialni wyszła jego współlokatorka z plikiem pergaminu.
- Dobra Malfoy, wiadomo, że nasza sytuacja od dzisiaj jest kiepska, więc chociaż spróbujmy współpracować. Mam ze sobą kilka pomysłów i...- chciała zacząć wymieniać.
- Granger, stop ! Bo widzę, że się rozgadujesz, a nie mam zamiaru spędzić tu z Tobą całego wieczoru. Myślę, że najpierw trzeba ustalić kwestię dyżurów. Ja wezmę piętra od siódmego do piątego, a Ty od czwartego do pierwszego, stoi ? - spytał i dolał sobie alkoholu.
- Niech będzie. Dobra, ja proponuję urządzić jakieś konkurencje pomiędzy uczniami. Najlepiej po uczcie - powiedziała i zaczęła przeglądać swoje notatki.
- Granger, konkurencje? To dobre dla dzieci. Lepiej zróbmy porządną imprezę i każdy będzie zadowolony - odpowiedział wzruszając ramionami.
- Zawsze tak podchodzisz do swoich obowiązków ? Wszystko masz gdzieś ? - oburzyła się, rzucając pergaminem na stół.
- Tylko jak pracuje ze szlamami - zaśmiał się i upił kolejny łyk.
- Słucham ? Przychodzę do Ciebie nastawiona ze spokojem, a Ty chcesz mnie wyzywać i jest Ci wszystko jedno ?! - wstała i zaczęła wymachiwać rękoma.
- Granger, wyluzuj. Rozumiem, że nie wiesz co oznacza słowo impreza, bo życie z Weasley'em jest nudne i zero atrakcji...a nie, czekaj. Ostatnio zapewnił Ci sporo atrakcji, prawda? Z resztą nie wiem, co on w Tobie widział - ponownie się zaśmiał.
Hermiona popłynęła łza po policzku. W jednej chwili zdjęła łańcuszek, który od niego dostała i położyła obok niego.
- Nie będę nosić prezentu od osoby, która mnie nienawidzi i obraża. Nie wiem dlaczego mi go wtedy podarowałeś, ale wiedz, że z kulturą osobistą i wychowaniem nie masz nic wspólnego ! - powiedziała i wyszła z dormitorium. Draco rzucił szklanką w kominek, z którego buchnął duży płomień. Nie chciał doprowadzić jej do takiego stanu. Zebrał kartki ze stołu i zatrzasnął się w swojej sypialni....


*Dziękuję, że ze mną jesteś :) Zostaw po sobie ślad w postaci komentarza, będzie mi bardzo miło :)