Całą drogę szli w ciszy, co jakiś czas na siebie spoglądając. Kiedy weszli do gabinetu zajęli dwa fotele na przeciwko biurka. Dojrzeli na nim nową rzecz. Było to ludzkie oko na małym pasku zanurzone w szklance wody. Gałka oczna co jakiś czas obracała się wokół własnej osi.
- Czy to oko profesora Moody'ego ? - zapytał niepewnie Harry.
- Tak. Alastor zapisał mi je w testamencie. Jakby podejrzewał, że zostanę dyrektorem i może okazać się przydatne. Był dobrym aurorem...- zamyśliła się na chwilę - ale nie po to tu teraz jesteście, aby go wspominać. Wezwałam Was w zupełnie innej sprawie - odpowiedziała i postawiła przed nimi dwie filiżanki gotowej już herbaty i po kawałku ciasta na talerzach.
- Czy to ma związek z tymi pani częstymi wizytami w Ministerstwie ? - zapytała Hermiona biorąc łyk gorącego napoju. Dyrektorka chciała odpowiedzieć, ale oko w szklance zaczęło się szybciej okręcać, a woda z niej wylewać.
- Chwileczkę - powiedziała ciszej i podeszła do drzwi wejściowych swojego gabinetu. Otworzyła je gwałtownie, a wtedy Draco upadł tuż pod jej nogami.
- Panie Malfoy, czy nie nauczono pana, że nie wolno podsłuchiwać ? - oburzyła się i gniewnie na niego spojrzała. Ten się powoli podniósł.
- Dlaczego akurat ich we dwójkę pani wezwała ? Jeśli chodzi o sprawy szkolne, to powinno się omawiać je z prefektami naczelnymi. No chyba, że postanowiła pani zdjąć mnie z tego stanowiska, a zamian dać Potter'a . Ja rozumiem, że z Granger się nie...- ale nie dokończył, bo dyrektorka podniosła rękę w celu jego uciszenia.
- Panie Malfoy stop - powiedziała spokojnie - nadal jest pan prefektem naczelnym, nic się nie zmieniło. Mam pewną misję dla nich, dlatego ich wezwałam. Niestety nie mogę nic więcej powiedzieć - wyjaśniła.
- Ahh, rozumiem. To może ja już pójdę na kolację, ale jeśli się okaże, że Granger ma gdzieś wyjechać, a ja mam za nią odwalać całą robotę, to się nie zgadzam. Chcę, żeby to pani wiedziała - odpowiedział i nie czekając na jej reakcję odszedł w kierunku schodów. Hermiona pokręciła głową i spojrzała na Harry'ego, który się tylko delikatnie do niej uśmiechnął.
- Teraz rozumiecie, dlaczego to oko stoi u mnie na biurko - powiedziała krótko siadając ponownie na swoim fotelu.
- Skoro nie mam zastąpić Malfoy'a w roli prefekta naczelnego, to o co chodzi ? - dociekał Harry, bo idąc tutaj właśnie taką miał myśl.
- Moje wizyty w Ministerstwie nie były przypadkowe. Nowy minister bardzo dba o swoich podopiecznych czarodziei. Na początku roku zostały podjęte pewne decyzje. Między innymi, aby pan Malfoy razem z matką zostali oczyszczeni z zarzutów, oczywiście pod warunkiem resocjalizacji. Podczas składania zeznań przez Lucjusza, wyszło na jaw, że rzucił on klątwę na swoją żonę. Magomedycy doszli w końcu na czym ona dokładnie polega. Mianowicie wyzdrowieje ona w momencie, kiedy Draco stanie się dobrym człowiekiem i przestanie naśmiewać się z innych osób. Każdy jego dobry uczynek to kawałek zdjętej klątwy - mówiła powoli, a oni uważnie jej słuchali.
- Pani profesor, to niemożliwe. Od małego były mu wpajane pewne zasady segregowania ludzi. Tych gorszych zawsze ma traktować z pogardą - odpowiedziała Hermiona.
- A nie można mu powiedzieć prawdy, że jego matka wyzdrowieje, jeśli w końcu zrozumie, że źle postępuje ? - zapytał Harry biorąc łyk herbaty.
- Tu jest problem panie Potter. Ta klątwa jest bardzo stara i została wymyślona za czasów Merlina. Wtedy mieli takie właśnie sposoby, aby pomagać zagubionym. On musi sam zrozumieć, co robi źle - wyjaśniła ze smutkiem.
- No dobrze, ale co my mamy z tą sprawą wspólnego ? - dociekała Hermiona.
- Panno Granger, bo to własnie w panience jest ostatnia nadzieja. Musisz pokazać mu jak bardzo rani innych ludzi swoim zachowaniem i postarać się udowodnić, że bycie dobrym i życzliwym nie jest takie trudne - powiedziała szybko dyrektorka.
- Słucham ? Dlaczego ja ? Przecież my się nawet nie lubimy - oburzyła się, bo i tak miała już dosyć współpracy z nim.
- Myślę, że jesteś najlepszą do tego osobą. Tylko Ty masz odwagę mu się przeciwstawiać i dasz sobie radę z jego humorkami...To Ty możesz przyczynić się do uratowania tej biednej kobiety doświadczanej przez życie. Ona ma jeszcze szansę żyć normalnie - próbowała ją dalej przekonywać. Zapadła chwilowa, niezręczna cisza, którą postanowiła przerwać gryfonka.
- Przykro mi, ale obawiam się, że nie mogę tym razem pomóc. Przepraszam, ale mam jeszcze trochę nauki na ten wieczór, więc pozwoli pani profesor, że udam się już do siebie - odpowiedziała i nie czekając na żadną reakcję po prostu wyszła z gabinetu.
- Spokojnie. Sumienie nie pozwoli jej, aby nie pomogła. Będzie sama ze sobą walczyć, aż w końcu stwierdzi, że może spróbować - uspokajał Harry.
- Nie zdążyłam przekazać jej jeszcze jednej informacji. Narcyza Malfoy chciałaby się z nią spotkać na krótką rozmowę. Proszę, abyś udał się tam razem z nią - poprosiła.
- Nie ma problemu pani profesor. Kiedy mamy się teleportować ? - zapytał.
- Jutro rano po śniadaniu - wstała, wzięła małą kartkę i zapisała na niej: "Szpital św. Munga, Urazy pozaklęciowe, 4 piętro, pokój nr 2", a następnie mu ją podała - Oczywiście z pierwszej lekcji jesteście zwolnieni - dodała.
- Czyli z wróżbiarstwa. Hermiona się ucieszy. To wszystko ? - spytał, chowając kartkę do kieszeni.
- Tak, możesz iść. Jednak wszystko musi zostać w tajemnicy. Wiem o klątwie tylko ja, Ty i panna Granger - odpowiedziała i podeszła do drzwi, aby mu je otworzyć.
- Oczywiście. Dobranoc - powiedział Harry i wyszedł, ale za chwilę usłyszał jej głos.
- Potter, wspieraj ją w tym wszystkim - dodała i zamknęła drzwi. Harry zszedł do Wielkiej Sali z nadzieją, że jeszcze może uda mu się coś zjeść.
Hermiona szła korytarzem prosto do swojego dormitorium. W jednej chwili straciła ochotę na wszystko. Jak dyrektorka mogła pomyśleć, że jest odpowiednią osobą, aby uczyć Malfoy'a dobrego zachowania wzgledem innych. Przecież on nawet brudne rzeczy rozwala po salonie. Chociaż nie, ostatnio swoją szatę wyjściową wrzucił do kosza na pranie. Zastanawiał się, co było tego przyczyną. Przeciez to niemożliwe, że zmienił ten nawyk tylko dlatego, że kilka razy zwróciła mu uwagę. Przemyślenia przerwał jej odgłos dochodzący z korytarza obok. Postanowiła wychylić głowę i podsłuchać.
- Posłuchaj, jeśli jeszcze raz odwiniesz taki numer, to inaczej się policzymy. Przypomnij mi jakiego jesteś statusu krwi ? - krzyczał Draco na jakiegoś młodszego ucznia. Prawdopodobnie był z pierwszego albo drugiego roku.
- Jestem półkrwi. Przepraszam, to na prawdę przez przypadek zrobiłem - odpowiedział chłopiec cały czas płacząc.
- I do tego mieszaniec. Zejdź mi z oczu, dopóki mam jeszcze cierpliwość - krzyknął po raz kolejny na niego, a chłopiec zaczął szybko biec. Wtedy Hermiona postanowiła wyjść.
- Malfoy czekaj ! - krzyknęła i zrównała z nim krok - co mu zrobiłeś ?
- Ja jemu ? Chyba on mi. Wylał na mnie cały sok - wskazał na swoją zalaną szatę.
- I to był powód, aby na niego krzyczeć ? - spytała zdenerwowanym głosem.
- Chyba musiałem mu udowodnić, komu należy się szacunek - odpowiedział.
- Szacunek ? Bo co ? Bo jesteś czystej krwi ? I co Ci po tym, skoro Twój ojciec to śmierciożerca siedzący w Azkabanie, a Twoja matka leży przez niego ciężko chora. Rodzina godna wzoru. Sam niczego nie osiągnąłeś, jedynie umiesz znęcać się nad młodszymi i słabszymi. Zaraz pewnie wrócisz do siebie i zaczniesz pić tą ognistą. Dlatego ludzie mają Ci okazywać szacunek ? Wiesz co Malfoy, wal się ! - krzyknęła i odwróciła się kierując w stronę siódmego piętra, aby się uspokoić. Wtedy do Draco podszedł Blaise.
- Co jej się stało ? Jeszcze chwilę, a by Ci walnęła - zaśmiał się i poklepał go po ramieniu.
- Musiałem wytłumaczyć temu małemu, że należy mi się szacunek i lepiej niech następnym razem uważa jak chodzi - wyjaśnił.
- To co, idziemy do mnie ? Mam nową dostawę ognistej - zaproponował z uśmiechem.
- Wiesz co, może jutro. Teraz idę do siebie, bo muszę odpocząć przed dyżurem z tą histeryczką - zaśmiał się, podał rękę przyjacielowi i poszedł do siebie. Kiedy dotarł na miejsce, zdjął poplamioną szatę i wrzucił do kosza na pranie. Następnie jednym machnięciem różdżki zapalił ogień w kominku. Do dyżuru zostały jeszcze dwie godziny. Położył się na łóżku i zamknął oczy. Po kilku minutach usłyszał ciche pukanie do jego sypialni.
- Tak ? - powiedział i usiadł na łóżku. To była jego współlokatorka. Zdziwił się bardzo tą wizytą. Wzięła krzesło, podeszła do niego bliżej i usiadła.
- Przyszłam Cię przeprosić - powiedziała cicho, a on przetarł oczy. Położył swoją rękę na jej czoło - nie ma gorączki.
- Granger, zaczynam się Ciebie bać. Przed chwilą mnie opieprzasz, a potem przepraszasz. O co chodzi ? - zapytał coraz bardziej zdziwiony.
- Nie powinnam wypowiadać się w taki sposób na temat Twoich rodziców. To nie moja sprawa, więc za to przepraszam - powiedziała jeszcze ciszej.
- Granger, ale...- nie dokończył, bo położyła mu swój palec na jego ustach. Poczuł dziwnie przyjemne ciepło, którego nie rozumiał.
- Przyszłam tutaj też z propozycją. Wezmę na siebie dyżury przez cały miesiąc, jeśli spełnisz moją prośbę - dodała i założyła kosmyk włosów za ucho.
- Prośbę ? Jaką ? Sama będzie patrolować ?- powoli zaczynał obawiać się jej zachowania.
- Nie, Harry'ego poproszę o pomoc - wyjęła różdżkę ze swojej kieszeni i wyczarowała małe pudełeczko - chcę, abyś za każdym razem, kiedyś kogoś przezwiesz, zranisz lub ktoś przez Ciebie będzie płakał wbijał w ścianę ten jeden kolorowy punkcik - odpowiedziała i podała pudełko. Otworzył je, a w środku znajdowały się małe w różnych odcieniach pinezki.
- Powiedz mi, czy dobrze się czujesz ? - zapytał, kiedy odłożył je na szafkę obok.
- Tak. Zgodzisz się na ten układ ? - spytała patrząc mu prosto w oczy.
- Przez jaki czas mam je wbijać ?
- Przez miesiąc i chcę, żeby to zostało między nami. Więc ? - dociekała, bo zależało jej, aby się zgodził. Miała względem niego pewien plan.
- Niech będzie Granger - wstał, wyjął jeden kolorowy punkcik i wbił w ścianę naprzeciwko łóżka - to za tego pierwszoroczniaka. Tylko po co to wszystko ?
- Wkrótce się dowiesz, obiecuję.
- Czy jeśli Ciebie obrażę lub będziesz ryczeć przeze mnie, to też mam wbić to coś ? - zapytał.
- Nie Malfoy, ściany by Ci brakło. Od dzisiaj masz już wolne na miesiąc z dyżurami - wstała i wyszła bez słowa. Draco popatrzył się jeszcze na drzwi, po czym położył się z powrotem zastanawiając się, co tu przed chwilą się wydarzyło.
Kiedy Hermiona była w salonie usłyszała pukanie do drzwi. Otworzyła je i do środka wszedł przyjaciel. Od razu skierowali się do jej sypialni. Harry usiadł na łóżku i zaczął rozmowę.
- Słuchaj, jak wyszłaś, dyrektorka mi powiedziała, że Narcyza chcę się z Tobą zobaczyć na krótką rozmowę. Poprosiła mnie, abym pojechał tam z Tobą.
- W jakiej sprawie ? - zapytała siadając obok niego.
- Tego niestety nie wiem. Oczywiście do niczego Cię nie będę namawiał - odpowiedział.
- Słuchaj, przemyślałam całą sprawę. Nie będę go uczyć dobrego zachowania, bo na to jest już za późno, ale mam pewien plan względem niego. Jak będę widziała efekty, to opowiem Ci o nim - dodała.
- Rozumiem. Wiedziałem, że tak łatwo się nie poddasz - uśmiechnął się do niej.
- Spotkam się z Narcyzą, choć trochę niechętnie. Kiedy mamy się teleportować i gdzie ? - spytała, a Harry wyjął kartkę z adresem i jej podał.
- Jutro rano po śniadaniu. Jesteśmy zwolnieni z wróżbiarstwa - dodał.
- Świetnie. Chociaż raz nie będę musiała jej oglądać...Harry posłuchaj, bo mam do Ciebie prośbę...wiem, że i tak masz już dużo na głowie...oczywiście zrozumiem, jeśli odmówisz - kłopotała się z wypowiedzią.
- Hermiona, wprost - powiedział i złapał ją za rękę.
- Dobrze. Czy zgodzisz się patrolować ze mną korytarze przez cały miesiąc ? - zapytała szybko nawet na niego nie patrząc. Harry zaczął się śmiać.
- To o to chodzi ? Myślałem, że chcesz mi się oświadczyć...Jasne, nie ma problemu. Tyle razy, co Ty mi pomogłaś, to teraz mogę w pewien sposób to spłacać. A co wtedy będzie robił Malfoy ? - zaciekawił się.
- Weszłam z nim w pewien układ związany z moją pracą nad nim - odpowiedziała - i dyżur ze mną zaczynasz już od dzisiaj - poklepała go po ramieniu.
- Niech będzie, ale pomożesz mi dokończyć ten referat na transmutację - zaproponował i z drugiej kieszeni wyjął złożony na kilka części zapisany do połowy referat.
- Harry ! - krzyknęła - czy w końcu nauczysz się szanować swoje wypracowania ?
- Spokojnie, przecież można je wygładzić zaklęciem - odpowiedział, a wtedy do salonu wleciały dwie sowy. Obie miały koperty w dziobach. Każda podleciała do swojego adresata i nie czekając na żadną odpowiedź, z powrotem wyleciały. Gryfoni popatrzyli się na siebie i zaczęli otwierać zalakowane koperty.
" Mój drogi, zdolny uczniu ! Mam zaszczyt zaprosić Cię na małe spotkanie z poczęstunkiem w moim gabinecie. Odbędzie się ono w tą sobotę o godzinie dwudziestej. Liczę na Twoją obecność. Z poważaniem. Profesor Horacy Slughorn. Nauczyciel Eliksirów w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hograwcie."
- Świetnie. Już dostaliśmy zaproszenia - powiedział Harry.
- Ciekawe, kto jeszcze ma być ? - zaciekawiła się Hermiona i po chwili zabrała się z poprawianie pracy Harry'ego. Kiedy skończyła oddała mu ją, a zegar wybił godzinę dwudziestą drugą, co oznaczało, że czas zacząć dyżur. Podzielili się korytarzami i każde ruszyło w swoją stronę. Nie wydarzyło się nic szczególnego, więc póżniej udali się do swoich sypialni, bo zmęczenie dawało im się we znaki.
Następnego dnia rano w Wielkiej Sali trwało śniadanie. Wszyscy cieszyli się, że dyrektorka wróciła już do Hogwartu. Jej obecność pomagała niektórych czuć się bezpieczniej. Uwagę kilku osób zwrócił Neviil, który spóźniony wszedł do sali trzymając na rękę pewną dziewczynę. Nie od razu poznali kim ona jest.
- Patrzcie - zaczął Seamus - wiecie kim ona jest ?
- Nie, kojarzę ją tylko z widzenia - odpowiedział Ron.
- Przecież to Juliet - powiedziała Ginny - jest z mojego roku. Wtedy Nevill zostawił ją przy swoich koleżankach, a sam podszedł do swoich przyjaciół.
- Cześć wszystkim. Piękny dzień, prawda ? - przywitał się i nałożył sobie kilka tostów. Zapadła cisza. Harry spojrzał na zegarek.
- Hermiona, już czas. Musimy iść - zwrócił się do niej, a ona pokiwała głową, zabrała swoją torebkę i wstała od stołu.
- A wy dokąd ? - zaciekawił się Ron.
- Dyrektorka nas wysyła w jedno miejsce, ale nie możemy nic więcej powiedzieć. Nie będzie nas też na wróżbiarstwie - wyjaśnił Harry i skierowali się do wyjścia.
- Na prawdę nie wiesz, o co chodzi ? - spytała Ginny, kiedy już odeszli.
- Tym razem nie - odparł krótko i wrócił do jedzenia.
W szpitalu św. Munga na korytarzu czwartego piętra słychać było dźwięk teleportacji, po czym pojawiły się dwie osoby.
- Poczekam tutaj na Ciebie. Lepiej jak sama tam wejdziesz - powiedział Harry i złapał ją za rękę w celu dodania otuchy.
- Myślę, że tak będzie najlepiej - po czym uśmiechnęła się smutno i zapukała do drzwi. Nie czekając weszła do środka. Pokój szpitalny był bardzo skromny. Ściany białe, niewielkie okno, które było zasłonięte, stolik i łóżko, na którym leżała wychudzona kobieta.
- Dzień dobry - przywitała się niepewnie i usiadła na krześle obok.
- Witaj Hermiono. Dziękuję Ci, że zgodziłaś się ze mną porozmawiać - odpowiedziała zciszonym głosem i wskazałam palcem na stojak w rogu pokoju. Znajdowały się tam magiczno-ochronne fartuchy. Gryfonka zrozumiała o co chodzi i wstała, aby założyć jeden z nich.
- Czemu chciała się pani ze mną zobaczyć ? - zapytała, kiedy ponownie usiadła.
- Hermiono, przede wszystkim chciałam Cię przeprosić za wszystkie krzywdy wyrządzone w Malfoy Manor. Ja..- dziewczyna złapała jej kościstą, wychudzoną dłoń.
- Tak, wiem. Pani nie miała wtedy za dużo do powiedzenia. Nie wracajmy już do tego. To przeszłość. Wiem o klątwie, którą rzucił pani mąż... - odpowiedziała.
- Hermiono, wiem o co poprosiła Cię Minevra. Jednak ja jestem innego zdania. Za dużo zła wyrządziła Ci moja rodzina, żebyś jeszcze nam pomagała. Myślę, że będzie lepiej, jeśli klątwa zrobi swoje...- powiedziała i spojrzała w zasłonięte okno.
- Proszę tak nie mówić - zaczęła - pomyślała pani chociaż przez chwilę o swoim synu ? Co się z nim stanie, jeśli pani zabraknie ? On dla pani chce skończyć szkołę, to dla pani się stara - próbowała ją przekonać - i dla tego podejmę się tego wyzwania i postaram się go zmienić i pokazać mu, co jest w życiu najważniejsze.
- Jesteś bardzo dobrą dziewczyną Hermiono...- powiedziała Narcyza nadal trzymając ją za rękę.
- Mam swoje wady - zaśmiała się - tak szczerze mówiąc, to czasami mam dość pani syna, lubi mi dokuczać i zawsze robi mi na złość...ale wiem, że gdzieś tam w środku ma dobre serce i jeszcze to pokaże - dodała i podeszła do okna. Rozsunęła zasłony, a wtedy do środka wpadło kilka jesiennych promieni słonecznych. Kobieta zmrużyła lekko oczy, ale na ustach pojawił się delikatny uśmiech.
- Dziękuję Ci za wszystko Hermiono. Czy mogę czasami do Ciebie napisać, abyś mi powiedziała, jak idą sprawy ? Oczywiście, jeśli mi zdrowie pozwoli - spytała.
- Nie ma problemu. Przepraszam, ale na mnie już pora. Mam nadzieję, że do zobaczenia - powiedziała i skierowała się do drzwi.
- Nigdy nie myślałam, że to powiesz - odpowiedziała Narcyza.
- Ja też nie - dodała i wyszła na korytarz, gdzie czekał na nią Harry. Podeszła do niego, a on ją przytulił i stali tak chwilę w ciszy. Wiedział, że to była dla niej trudne spotkanie. Rozumieli się bez słów. Zaraz jednak usiedli i opowiedziała mu całą rozmowę. Cieszył się, że tak postąpiła. Powiedział jej kilka słów otuchy, po czym teleportowali się z powrotem do szkoły.
Gryfoni zdążyli wrócić na zielarstwo. Pani Sprout przekazała wszystkim informację, że prawdopodobnie jej następcą zostanie Nevill Longbottom. Jedynym warunkiem jest to, aby zdał wzorowo egzamin końcowy. Po tej lekcji wszyscy udali się na obiad. W wejściu do Wielkiej Sali Hermiona zderzyła się z Draco.
- Kutwa Granger, uważaj jak łazisz - oburzył się ślizgon.
- Myślisz, że wszystko Ci wolno ? Gdzie Twoja kultura osobista? - odpowiedziała, otrzepując się z niewidzialnego kurzu.
- Jest przeznaczona dla osób z wyższych sfer - dodał i stanął na przeciwko niej. Przyglądali się temu Blaise i Harry.
- Wyższych stref ? Co to według Ciebie oznacza ? - zaciekawiła się, bo od teraz chciała wiedzieć o nim jak najwięcej.
- Granger, to proste. Czystej krwi - zaśmiał się i założył ręce na piersi.
- Tak ? W czym według jestem gorsza od Ciebie ? - spytała i również założyła ręce na piersi.
- Za dużo gadasz, wszędzie Cię pełno i ciągle się wymądrzasz i pyskujesz - odpowiedział i złośliwie się uśmiechnął.
- Słucham ? To ja od rana byłam w...- chciała mu wykrzyczeć, że chce zrobić wszystko, aby ratować jego matkę, a on jej się tak odwdzięcza, ale ktoś przerwał jej wypowiedź.
- Hermiona - wtrącił się Harry - to nie może wyjść na jaw, bo może się nie udać, a nie wiadomo jakie będą tego skutki. Hermiona popatrzyła na niego i przyznała mu rację.
- Ahh, no tak. Dziękuję. A Ty Malfoy wiedz, że dla mnie jesteś dupkiem ! - krzyknęła i pociągnęła przyjaciela za rękę, aby razem poszli w stronę stołu Gryffinodru.
Ślizgoni popatrzyli ze zdziwieniem na siebie i również poszli w stronę swoje stołu. Kiedy usiedli, przed nimi pojawiły się różne potrawy.
- Ciekawe o czym mówiła Granger ? - zaczął Draco nakładając sobie kawałek pieczeni.
- Mówisz o tym, kiedy Potter jej przerwał ? - zapytał Blaise wlewając sobie soku.
- Tak - odpowiedział krótko biorąc kęs.
- Może to ma związek z tym, co wtedy dyrektorka ich wezwała. Sam mówiłeś, że miała jakąś misję dla nich. Pewnie nie mogą nikomu o tym powiedzieć - zastanawiał się Blaise.
- Tylko dlaczego chciała mi o tym powiedzieć podczas tej sprzeczki ? - dociekał dalej. Wtedy Blaise przyłożył swój palec do ust i wskazał dyskretnie na swoich kolegów, którzy siedzieli niedaleko nich i głośno o czymś dyskutowali.
"- Jesteś pewny ? Mogą wywalić Cię ze szkoły- zapytał jeden ślizgon.
- Tak. Od dawna o tym marzyłem. Dzięki niej wsadzili mi ojca do Azkabanu - odpowiedział drugi.
- Słuchaj, nie tylko przez nią. Musiałbyś się jeszcze zemścić na Weasley'u i Potter'rze - powiedział ten pierwszy.
- Jeśli ta szlama ucierpi, oni też. Zarówno rudzielec jak i bliznowaty się w niej ciągle bujają - zaśmiał się drugi.
- No co Ty ? Bliznowaty też ? Dobra, a pozostali już są ?
- Tak, czekają w sali od OPCM. Patrz, szlama wstała od stołu. Idę. Zaciągnę ją tam, dopóki korytarze są puste,a Ty przypilnuj, żeby nikt się tam nie kręcił - odpowiedział ślizgon i wstał szybko od stołu."
- Robią zasadzkę na Hermionę - powiedział Blaise do swojego przyjaciela.
- Ostrzegę Potter'a ,a Ty idź do stołu profesorów i powiedz McGonagall - powiedział Draco i wstał od stołu.
- Od kiedy Ty jej bronisz ? - zapytał Blaise i również wstał.
- Nie bronię, ale jak on jej coś zrobi, to wszystkie obowiązki znowu spadną na mnie - dodał i po chwili doszedł do stołu Gryffindoru, aby zabrać Potter'a i opowiedzieć mu o tym co usłyszał.
Hermiona zjadła tylko mały kawałek pieczeni. Kiedy była zdenerwowana, nie mogła zbyt dużo zjeść. Postanowiła, że uda się do biblioteki i poszuka trochę informacji o klątwie rzuconej na Narcyzę. Usłyszała, że ktoś wyszedł z Wielkiej Sali. Nagle ta osoba przyspieszyła i poczuła, że łapie ją od tyłu i zakrywa usta. Serce zaczęło szybciej bić. Strach nie pozwalał racjonalnie myśleć. Wiedziała jedno. Napastnik jest wyższy i silniejszy. Czuła, że ciągnie ją w dół, a dokładnie do lochów. Próbowała się wyrywać, ale na darmo. Po kilku sekundach została wepchnięta do zaciemnionej sali. Napastnik brutalnie rzucił ją na podłogę, przez co krzyknęła z bólu. Usłyszała wtedy śmiech kilku osób. Rozejrzała się dookoła. Okrążyli ją. Prawdopodobnie to byli ślizgoni. Odwróciła się do napastnika.
- Nott ?! - krzyknęła zdziwiona.
- Nott. A kogo się spodziewałaś ? Malfoy'a? - zaśmiał się, tak jak reszta.
- Czego ode mnie chcesz ? - odpowiedziała ze złością i próbowała się podnieść, ale wtedy on popchnął ją z powrotem na podłogę.
- Zapłacisz mi teraz za to, że wsadziłaś naszych ojców do Azkabanu ! - krzyknął i kopnął ją w brzuch, a ona ponowie krzyknęła z bólu. Wtedy drzwi do sali gwałtownie się otworzyły i wbiegli Draco z Harry'm.
- O Malfoy ! Dobrze, że jesteś. Pomożesz nam, ale po co przyprowadziłeś Potter'a ? - zapytał zaskoczony, kiedy ich zobaczył.
- Drętwota ! - krzyknęli w odpowiedzi i Nott upadł na ziemi. Ślizgoni, którzy tam byli, wyjęli swoje różdżki i zaczęli się pojedynkować. Hermiona, która leżała na ziemi, skuliła się w kulkę i modliła, aby nic w nią nie uderzyło. W tym momencie usłyszała głos dyrektorki, która jednym zaklęciem obezwładniła przeciwników. Kiedy podniosła głowę ujrzała, że napastnicy leżą związani w kącie.
- Na Merlina ! Panno Granger, wszystko w porządku ? Coś Cię boli ? - spytała zatroskanym głosem McGonagall.
- Wszystko jest dobrze. Boli mnie trochę brzuch i nadgarstek - odpowiedziała i zaczęła podnosić się z ziemi.
- Panie Potter, proszę iść z panną Granger do skrzydła szpitalnego - zwróciła się do Harry'ego, a ten pokiwał głową.
- Nie trzeba. W pokoju mam eliksir na takie dolegliwości. Jeśli pani pozwoli, to udam się do siebie - odpowiedziała i delikatnie się uśmiechnęła. Wtedy z podłogi zaczął podnosić się Nott. Wszyscy obserwowali jak obolały patrzy z wrogością na Hermionę, która zmierzała powolnym krokiem do drzwi.
- To jeszcze nie koniec wredna, brudna szlamo ! - krzyknął, a ona się zatrzymała, odwróciła do niego i spojrzała mu prosto w oczy. Nastała chwilowa cisza, po czym zamierzyła się i z pięści uderzyła go w nos. Następnie wyszła, nie zwracając już na nic uwagi.
- Panie Potter, proszę udać się do mojego gabinetu i wysłać sowę do Azkabanu, aby kogoś przysłali.
- Azkaban ?! - krzyknął jeden z nich.
- Tak chłopcze. Dobrze wiecie, że byliście tutaj na pewnych warunkach. Złamaliście zasady, więc muszę podjąć odpowiednie kroki - odpowiedziała i otworzyła drzwi Harry'emu.
- Proszę jednego z Was, aby ze mną został i pomógł popilnować przyszłych więźniów - dodała dyrektorka.
- Ja mogę zostać - powiedział Blaise i mrugnął do Draco.
- W takim razie panie Malfoy, jest pan wolny - kiwnęła na niego głową, a ten zmierzył wszystkim związanych wzrokiem i wyszedł w kierunku siódmego piętra.
Hermiona, kiedy szła w górę schodami była cała obolała. Zmierzała powolnym krokiem i cieszyła się, że nikogo akurat nie było na korytarzu. Od początku roku ciągle się coś przydarza. Nagle poczuła, że zaczyna jej się kręcić w głowie i traci grunt pod nogami. Wiedziała, że zaraz upadnie na twardą posadzkę. Jednak nic takiego się nie wydarzyło. Ktoś wziął ją na ręce i zaczął nieść do dormitorium.
- Malfoy ? - zapytała zciszonym głosem.
- Tak. Granger, to już drugi raz, kiedy muszę dźwigać Twoje ciężkie ciało - odpowiedział z sarkazmem w głosie.
- Au ! - krzyknęła i złapała się za zgięty w tej pozycji brzuch.
- Co się dzieje ? - zapytał, ale nie przestając iść.
- Brzuch. Ten dupek mnie w niego kopnął - odpowiedziała powoli.
- Za to Ty nieźle mu oddałaś - zaśmiał się i nogą otworzył drzwi. Bez wahania zaniósł ją prosto do swojej sypialni. Położył na swoim łóżku i sięgnął po niezbędne eliksiry. Podał jej, a ona szybko je wypiła i poczuła, że dopiero teraz zaczyna odczuwać cały ból.
- Malfoy, dlaczego zaniosłeś mnie do swojego łóżka ? - zapytała sennym głosem.
- Tu będziesz bezpieczna. Tylko Blaise może tu wchodzić. Nie wiadomo, czy któryś im nie ucieknie - odpowiedział, ale ona już wtedy odleciała w krainę snu. Wyjął kawałek pergaminu i napisał wiadomość do niej, aby przeczytała, kiedy się obudzi. Następnie zabrał torbę i poszedł na popołudniowe zajęcia. Kiedy był już pod salą podszedł do niego Harry. Ukryli się w bocznym korytarzu, aby nikt ich nie widział.
- Co z nią ? - zaczął gryfon.
- Podałem jej eliksiry i usnęła. Jak się obudzi powinno już być z nią lepiej. A co z tamtymi ? - zapytał.
- Dzięki Malfoy. Są już w Azkabanie i prędko stamtąd nie wyjdą - odpowiedział,a wtedy nauczyciel wezwał ich na lekcje.
Hermiona zaczęła się powoli budzić. Pierwsze co zrobiła, to spojrzała na zegarek, który stał na stoliku obok. Zdziwiła się, bo ten był inny. Był cały czarny, a jej był różowy. Podniosła się gwałtownie i przed sobą ujrzała ścianę, na której były wbite cztery kolorowe pinezki. Oznaczało to jedno. Ona jest w sypialni Malfoya. Dopiero po chwili dostrzegła małą kartkę.
"Granger obok masz szklankę soku z dyni. Wypij go. Następnie posprzątaj po sobie i wiedz, że nie jedna Ci teraz zazdrości. Malfoy. Osoba, która przyniosła Twoje CIĘŻKIE ciało tutaj."
Wstała, wypiła sok i wyjęła różdżkę, aby jednym ruchem pościelić łóżko. Przypomniała sobie popołudniowe wydarzenie. Była zła na siebie, że tak łatwo dała się podejść. Wiedziała, że następnym musi być ostrożniejsza. Kiedy wychodziła z jego sypialni wpadła na jeszcze jeden pomysł. Ostatni raz machnęła różdżką i udała się do siebie, aby się przebrać i pójść na kolację. Kilka minut później weszła już do Wielkiej Sali.
- Hermiona ! - krzyknęła zmartwiona Ginny, a ona usiadła między Harry'm a Ronem.
- Spokojnie, już czuję się lepiej - odpowiedziała i zaczęła sobie nakładać kilka tostów.
- Na pewno ? Chcesz, to mogę Cię dzisiaj zastąpić na dyżurze ? - zapytał Ron nalewając jej soku do szklanki.
- Ron, czuję się dobrze, ale dziękuję za propozycję - dodała i zaczęła jeść.
- Już jesteś bezpieczna. Wszyscy są w Azkabanie - dopowiedział Harry.
- A Malfoy zrobił dobry uczynek, czyli...- mówiła z uśmiechem.
- Tak, wiem co to oznacza - przerwał jej Harry, kiedy zobaczył, że wszyscy się przysłuchują.
- Hermiona, dostałem nie dawno list od matki. Kazała Cię serdecznie pozdrowić - wtrącił Seamus popijając sok.
- Ahh, dziękuję. Również ją pozdrów i obiecaj, że kiedyś wpadnę na kawę - odpowiedziała mu, a ten pokiwał twierdząco głową.
- Nie wiem, co mi podał Malfoy, ale te eliksiry działają cuda - dodała Hermiona.
- Pytałem go, ale powiedział, że podał kilka. Wypytał bym go o więcej, ale już zaczynała się lekcja i...- chciał dokończyć, ale gryfonka mu przerwała.
- No nie ! Znowu opuściłam kilka lekcji ! - krzyknęła, a wszyscy zaczęli się z niej śmiać. Wiedzieli, że nauka jest dla niej ważna, ale żeby ważniejsza niż własne zdrowie.
Przy stole ślizgonów opustoszało kilka miejsc. Dyrektorka poinformowała wszystkich uczniów, co się wydarzyło dzisiejszego popołudnia. Niektórzy byli zdumieni, że mimo zakończenia wojny nadal są osoby, ze złymi zamiarami.
- Hermiona już wróciła - zwrócił uwagę Blaise, kiedy gryfonka weszła do sali.
- Gdybyś dostał tyle eliksirów co ona, to też by Cię to postawiło na nogi - odpowiedział przegryzając pieczeń.
- W sumie, nie zdążyli zrobić jej większej krzywdy. Zdążyliśmy w samą porę. A w ogóle czemu położyłeś ją w swoim łóżku ? - zaciekawił się Zabini.
- Słuchaj, już Ci to tłumaczyłem. Wiesz, że tylko Ty masz tam wejście, dzięki temu zaklęciu. Gdyby któryś z nich uciekł i chciał ją dorwać, to szukałby jej w na siódmym piętrze, ale nie mógłby wejść do mnie - wyjaśnił mu po raz kolejny.
- Już nie tylko ja. Ona już też ma tam dostęp. No to rozumiem, ale dlaczego ją cały czas chronisz ? - dopytywał dalej.
- To też Ci mówiłem. Jeśli jej się coś stanie, to wszystkie obowiązki spadną na mnie - dodał.
- W sumie to rozumiem. Może jednak poznasz ją bliżej i stwierdzisz, że można nią normalnie traktować - zaproponował Zabini.
- Na to nie licz. Dobra, ja teraz idę do siebie. Jak skończysz jeść, to przyjdź - powiedział Draco i wstał od stołu kierując się do wyjścia. Kiedy był już na siódmym piętrze od razu poszedł zobaczyć w jakim stanie zostawiła sypialnie. Otworzył drzwi i spostrzegł porządek. Dokładnie taki sam, kiedy ją tu przyniósł. Postanowił, że położy się i chwilę odpocznie zanim przyjdzie jego przyjaciel. Cieszył się, że ma spokój z dyżurami przez miesiąc. Leżał na plecach, założył ręce na głowę i wtedy dostrzegł napis na suficie. Był napisany ładnym charakterem pisma. "Dziękuję, że po raz kolejny mi pomogłeś. Granger". Uśmiechnął się do siebie i sięgnął po różdżkę, aby go usunąć. Po chwili odłożył ją z powrotem i stwierdził, że zostawi go sobie.
Wtedy do pokoju wszedł Blaise.
- Już jestem. To jaki plan na dzisiejszy wieczór? - zapytał i rozsiadł się na krześle.
- Zaraz coś wymyślimy, tylko skoczę jeszcze do łazienki - odpowiedział i wyszedł. Najpierw upewnił się, że jej nie ma, a następnie wszedł do jej pokoju i również zostawił napis na jej suficie.
Kiedy zegar wybił północ, Harry odprowadził swoją przyjaciółkę pod drzwi siódmego piętra.
Hermiona po kolacji poszła do pokoju wspólnego Gryffindoru, aby spędzić czas ze swoimi znajomymi. Była bardzo zmęczona, więc kiedy weszła do pokoju, to w słoiku wyczarowała sobie mały płomyk, który oświetlał całą sypialnię. Przebrała się w piżamę i położyła na łóżku. Leżała na plecach i już chciała zamknąć oczy, kiedy dostrzegła, że coś jest napisane na suficie. "Tylko się nie przyzwyczajaj. Malfoy". Uśmiechnęła się, zgasiła światło w słoiczku i usnęła. Następne dni mijały już w spokojnej atmosferze. Nic złego jej się nie przydarzyło. Nastała sobota, czyli dzień, w którym ma się odbyć pierwsze przyjęcie u profesora Slughorna.
*Dziękuję, że nadal śledzisz moją opowieść. Relacja między Draco a Hermioną zaczyna się powoli klarować. Mówiąc szczerze, to nie jestem zbytnio zadowolona z tego rozdziału, ale chciałam go wstawić jeszcze przed świętami. Mam nadzieję, że zostawisz niżej swoją opinię. A tymczasem życzę wszystkim Wesołych Świąt Wielkiej Nocy ! Buziaki :)