środa, 2 marca 2016

Rozdział 11

"Powrót"

Nie było jej w pokoju, salonie ani nawet w jego sypialni. Pierwsze co mu przyszło do głowy to "Jeśli jej się coś stanie, to Potter mnie zabije". Szybko wyjął kawałek pergaminu, pióro i napisał: "Potter, pilne. Przyjdź szybko na siódme piętro. Malfoy", otworzył okno i wysłał sowę. Nie musiał długo czekać. Po kilku minutach ten zjawił się już ze spakowaną torbą na zajęcia.
- Co się stało ? - zapytał Harry wbiegając zdyszany do dormitorium.
- Granger zniknęła - odpowiedział zdenerwowanym głosem.
- Co?! - krzyknął - jak to się stało? zrobiłeś jej coś ?
- Ja nie, ale Weasley był u niej rano. Widziałem, że płakała i się trzęsła, to go wywaliłem. Potem poszedłem się kąpać, a kiedy wróciłem, jej już nie było - tłumaczył się Draco. Harry usiadł na kanapie i zaczął szukać czegoś w torbie. Po chwili wyjął stary, złożony na kilka części pergamin. Dotknął go różdżką i powiedział :
- Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego - wtedy zaczęły pojawiać się na nim  napisy i szlaki.
- Co to jest ? - zapytał Draco przyglądając się z ciekawością.
- To mapa Hogwartu, którą stworzył mój ojciec z kolegami. Dzięki niej możesz zobaczyć, gdzie ktoś w danej chwili się znajduje - wytłumaczył, a ślizgon usiadł obok niego.
-  Niezłe... O  dyrektorka w swoim gabinecie i Zabini w lochach...- mówił z zaciekawieniem obserwując małe, ruchome punkciki.
- Szukaj napisu Hermiona Granger,to jest teraz najważniejsze - pouczył go Harry. Patrzyli kawałek po kawałku, ale nigdzie jej nie znaleźli.
- Nawaliłem - krótko skomentował Malfoy.
- To prawda. Widocznie się gdzieś teleportowała. Dobra, ja idę na śniadanie. Pomyślę, gdzie jej szukać. Jeśli do wieczora nie będę niczego wiedział, powiadomię McGonagall. Na razie - odpowiedział i wyszedł z dormitorium.
Draco posiedział jeszcze chwilę i dostrzegł, że na stole leży jakieś wypracowanie. Na górze w lewym rogu widniał napis: Blaise Zabini. Pomyślał, że jego przyjaciel pewnie wczoraj zapomniał zabrać, więc postanowił mu je oddać.

Harry, idąc w stronę Wielkiej Sali spotkał po drodze Rona, ale postanowił, że nic mu nie powie, że dziewczyna zniknęła. Wzbudziłby niepotrzebną panikę i zaczął się obwiniać,a to by w niczym nie pomogło.
- Gdzie tak szybko wybiegłeś ? - zapytał Weasley.
- Musiałem coś załatwić z McGonagall. Sprawy Ministerstwa - skłamał, choć bardzo tego nie lubił - A ty ? Też Cię rano nie było, kiedy się obudziłem.
- Byłem u Hermiony. Chciałem, żeby wysłuchała, co mam jej do powiedzenia i wybaczyła, ale wtedy Malfoy mnie wywalił, bo go obudziłem - odpowiedział załamanym głosem.
- Mówiłem Ci, że ona potrzebuje czasu, nadal czuje się zraniona. A w ogóle to myślałem, że Malfoy zamyka drzwi na noc. Tak po prostu były otwarte ? - zapytał Harry, bo chciał wiedzieć, czy Draco przykładał się do swojego zadania ochrony gryfonki.
- Bo były zamknięte, ale Hermiona nauczyła mnie kilku mocniejszych zaklęć otwierających, więc z nich skorzystałem - wytłumaczył Ron.
- Hej, o czym tak rozmawiacie od rana ? - podeszła do nich i przywitała się Ginny.
- Nic ważnego - odpowiedział Harry i machnął ręką.
- Kochanie, McGonagall mnie rano zaczepiła i przekazuje Ci, że po śniadaniu masz się do niej zgłosić. Chciała wysłać sowę, ale podobno zachorowała - po tych słowach Ron spojrzał się na przyjaciela, a ten szybko odparł:
- Widocznie zapomniała mi jeszcze coś powiedzieć.

W wielkiej Sali właśnie zaczynało się śniadanie. Kilka sów wleciało z poranną pocztą.
- Słuchaj, wczoraj jak u mnie byłeś, zostawiłeś swój referat. Przyniosłem Ci go - zaczął Draco, podając mu zwój pergaminu.
- O dzięki - popatrzył na niego i zauważył, że kilka zdań zostało podkreślonych, a obok była napisana poprawiona wersja - ale ja specjalnie go zostawiłem.
- A po co? - zaciekawił się Malfoy.
- Jak byłeś na patrolu, to poszedłem do Hermiony. Chciałem zobaczyć jak sobie radzi i przy okazji zostawiłem jej moją pracę do sprawdzenia,wiesz... McGonagall odrzuca ją już trzeci raz, a poza tym na chwilę nie myślała o tym rudzielcu. Widocznie nie spała w nocy, skoro tak szybko sprawdziła - wytłumaczył.
- I co, odezwała się do Ciebie ? - dopytywał dalej.
- Nie, tylko kiwała głową. A w ogóle co u niej ? - spytał Blaise.
- Zniknęła gdzieś, nie ma jej w Hogwarcie - odpowiedział biorąc kolejny kęs tosta.
- Co? A co na to Potter ?
- Ma pomyśleć, gdzie mogła się teleportować.
- Ładnie się spisałeś. Czy Ty aby czasem nie miałeś jej pilnować ? - śmiał się Zabini.
- Daj spokój. Jestem wściekły, bo miałem się odwdzięczyć Potter'owi, a nawaliłem. Nie mam zamiaru się z nim przyjaźnić, ale jednak mi i matce bardzo pomógł -  odpowiedział Malfoy.
- Może jeszcze będziesz miał okazję. Znam Cię, jeśli coś obiecasz, to zawsze tego dotrzymujesz - pocieszał go przyjaciel.
- Jak widać nie zawsze - dodał Draco.

Pierwszą lekcją tego dnia było zielarstwo, więc wszyscy udali się do szklarni. W środku naszykowane już były stoliki z dwoma krzesłami każdy.
- Dzień dobry uczniowie. Dzisiaj będziemy pracować w parach, które ja wybiorę. Myślę, że najlepiej będzie, jeśli gryfona połączę ze ślizgonem. Zacznijmy od... Potter-Malfoy, Zabini-Weasley...- nie dokończyła, bo przerwał jej Blaise.
- Przepraszam, ale ja nie będę z tym rudzielcem. Po tym co ostatnio zrobił, to chyba mu łep urwę. Mogę być z każdym innym gryfonem, ale nie z nim.
- Dobrze, to może sam pan sobie wybierze ? Nie chcę rozlewu krwi na moich lekcjach - zaproponowała nauczycielka.
- Mogę nawet z Longbottom'em - odpowiedział i podszedł do niego.
- W takim razie dalej proszę się samemu dobrać, ale by nasz partner był z przeciwnego domu - dodała i zaczęła rozkładać doniczki i sakiewki z ziarnami. Kiedy już każdy był podzielony ponownie zabrała głos.
- Wasze zadanie na dziś jest proste. Wystarczy wsiać te ziarenka w pewnej kolejności. Najpierw wsypujemy trochę ziemi,potem robicie w niej kilka otworów,następnie wciskacie w każdy trzy ziarna i przysypujecie ziemią, jednocześnie podlewając wodą. I tak robimy, aż doniczka będzie pełna po sam brzeg. Do roboty ! - krzyknęła. Uczniowie posłusznie zabrali się do pracy.
- Potter, wiesz już coś ? - zaczął zciszonym głosem Draco.
- Myślę, że mogła się schować u nas w domu - odpowiedział nasypując ziemi.
- U was? Mieszkacie razem ? - zaciekawił się ślizgon robiąc małe otwory.
- Tak, ale jako przyjaciele. A interesuje Cię to w ogóle ? - zapytał Harry.
- Absolutnie. I co zamierzasz ? - interesował się dalej Malfoy.
- Teleportuję się tam, tylko chyba dopiero jutro, bo dzisiaj z McGonagall lecę do Ministerstwa - powiedział wlewając wodę do doniczki.
- A gdybym ja sprowadził Granger? - zapytał, a Potter spojrzał się na niego ze zdziwieniem - nie patrz się tak. Ją trzeba porządnie ogarnąć, a nie się z nią bawić. Poza tym naprawię to, co zawaliłem. Mogę Ci obiecać, że nie zrobię jej nic złego.
- No nie wiem Malfoy... Ona Cię nienawidzi, z resztą Ty ją też...dlaczego chcesz pomóc? - kłopotał się z tą propozycją Harry.
- Wstawiłeś się za mną i za matką w Ministerstwie, jesteśmy uniewinnieni. Poprosiłeś o pomoc przy Granger, a ja zawaliłem. Teraz chcę to naprawić - szczerze odpowiedział wciskając kolejne ziarenka do małych otworów.
- Jestem zdziwiony Twoją postawą... - dodał podlewając resztę pozostałą wodą.
- Przyjaźnić się nie będziemy. Tu masz pewność. Chcę tylko dokończyć to, co zacząłem, więc...- nie dokończył zdania, bo przerwała mu profesor Sprout.
- Widzę, że pan Potter i pan Malfoy juz skończyli. Praca wykonana bezbłędnie, więc każdy z was otrzymuję po dziesięć punktów dla swojego domu, a teraz poproszę pana Pottera ze mną. Reszta jak skończy możecie wrócić do zamku. Do widzenia - pociągnęła gryfona za rękaw i wyszli ze szklarni na spacer po błoniach.

Nastała pora obiadowa. Stół Gryffonów był jak zwykle bardzo ożywiony.
- Co chciała od Ciebie dyrektorka rano ? - spytała Ginny siadając obok swojego chłopaka.
- Mam się z nią udać do Ministerstwa w sprawie Lucjusza Malfoya. Podobno chce składać dodatkowe zeznania, a ja niestety muszę przy tym być - powiedział nakładając sobie porcję ziemniaków.
- Jeszcze nie zostałeś aurorem, a już Cię męczą - zażartowała.
- A pani Sprout ? - zapytał Ron zdenerwowany podziałem na lekcji zielarstwa.
- Mówiła mi, że w przyszłym roku odchodzi na emeryturę. Ma pewnego kandydata na swoje miejsce i chciała się mnie doradzić, co o tym sądzę - wytłumaczył zajadając się pieczenią - a Ty Ron, czemu taki wkurzony ?
- Mam dość prac ze ślizgonami. Oni nie potrafią współpracować - mówił odkładając sztućce na bok, co było dziwne jak na Rona.
- No co Ty mówisz ? Ja z Malfoy'em daliśmy radę - powiedział i zaczął poklepywać Ginny w plecy, bo się zakrztusiła.
- Słucham? - zapytała, kiedy już doszła do siebie.
- Po prostu wykonywał swoje zadanie bez żadnych złośliwości - odpowiedział Harry, bo nie chciał im nic wspominać o układach, które ich łączą. Przynajmniej na razie.
- Ron, gdzie idziesz ? - spytała go siostra.
- Jakoś straciłem apetyt, idę do siebie - dodał rudzielec i skierował się do wyjścia.
- On chyba na prawdę to wszystko bardzo przeżywa - skomentował Harry widząc postawę przyjaciela.

W tym samym czasie przy stole ślizgonów również odbywały się dyskusje.
- Wiesz co, jak możesz, nie mów nikomu o tym, że Granger zniknęła, dobra ? - poprosił Draco nakładając sobie solidną porcję ziemniaków.
- Nie ma sprawy. Wiesz, że mi możesz ufać - zapewnił go Blaise.
- Powiedz mi, dlaczego wybrałeś Longbottom'a do zadania ? - zapytał przyjaciela, bo zdziwiła go ta jego postawa na zielarstwie.
- Wiadomo, że to jedyny przedmiot, z którego jest dobry, więc wszystko robił za mnie - zaśmiał się biorąc kęs pieczeni do ust .
- A już się bałem, że się z nim zaprzyjaźniasz...- powiedział Draco - o patrz, rudzielec czymś się zdenerwował i wychodzi.
- Twoja sowa właśnie leci w jego kierunku - dodał Zabini wskazując na nią palcem.
Wtedy zobaczyli jak ptak wydalił swoje odchody na szatę gryfona, a cała sala zaczęła się głośno śmiać na to zdarzenie.
- Chyba zaczynam lubić tego puchacza - śmiał się Malfoy, odwiązując mały rulonik.
Przeczytał na nim: "Privet Drive 4, Little Whinging, Surrey. Harry Potter".
- Wiesz co Blaise, muszę coś załatwić. Możesz mnie jakoś usprawiedliwić u profesorów? - zapytał dolewając sobie soku.
- No jasne, coś wymyślę. Widziałeś minę rudzielca? - mówił, próbując opanować śmiech.

Po obiedzie rozpoczęła się popołudniowa pora lekcyjna. Wszyscy niechętnie udali się na wróżbiarstwo. Niestety okazało się, że każdy musi w niej uczestniczyć. Profesor Trelawney zaczęła sprawdzać listę obecności.
- O widzę, że panienka Granger nie ma zamiaru uczestniczyć na moich zajęciach...
- Ona jest chora, na pewno jak dojdzie do siebie z chęci pojawi się na lekcji - bronił ją Harry.
- Zobaczymy. Dalej, kogo tu nie ma ? - krążyła dalej palcem po kartce.
- Pana Malfoy'a, mam rację ?
- Tak, ale on...- Blaise chciał coś powiedzieć, ale nauczycielka mu przerwała.
- Spokojnie, rozumiem, nie ma problemu - odpowiedziała mu z uśmiechem na ustach.
- Hermiona chyba miała rację, z tym, że ona się w nim buja - skomentował Seamus.
- Dobrze, reszta grupy się odliczyła. Przejdźmy do tematu lekcji. Dzisiaj powtórzymy sobie temat mglistych kul przewidujących przyszłość - powiedziała i odłożyła kartkę.
- Znowu godzina nudy...- powiedział Harry i ułożył się na swoich książkach.
- Panie Potter, może od pana zaczniemy - podeszła do niego, stawiając przed nim okrągły przedmiot - co pan tu widzi?
- Yyy...Widzę tu...siebie zaczynającego pracę w Ministerstwie jako auror...i - tak na prawdę widział tylko obłoki mgły, ale postanowił zmyślać, żeby tylko się odczepiła.
- Świetnie, bardzo dobrze. Pięć punktów dla Gryffindoru - dodała i przeszła dalej do następnej osoby. W tym momencie do sali weszła dyrektorka.
- Bardzo przepraszam, ale muszę zabrać pana Potter'a w pilnej sprawie. Mogę ? - zapytała.
- Oczywiście, bardzo proszę - i ponownie wróciła do przepytywania innych.

Draco zaraz po obiedzie poszedł do swojej sypialni, aby się przebrać i naszykować do podróży. Jedyne, co zabrał ze sobą to różdżka. Wiedział, że to idealna pora do działania, bo w zamku nie będzie dyrektorki. Przeczytał kartkę z adresem , aby dokładnie i wyraźnie wypowiedzieć każde słowo. Po kilku sekundach poczuł dziwne ukłucie w pępku i znalazł się przed drzwiami piętrowego domu. Postanowił nie pukać, tylko od razu wejść.
Zdziwił się wystrojem wnętrza. Musiał przyznać, że wygląda dość schludnie. Wszędzie panował porządek i harmonia. Kiedy wszedł do salonu zobaczył kasztanowe loki wystające znad oparcia kanapy. Gryfonka siedziała przed telewizorem i jadła słodycze różnego rodzaju, które były w dość dużej misce. Podszedł bliżej, stanął za kanapą i powiedział :
- Granger, Granger staczasz się coraz bardziej...- Hermiona natychmiast podskoczyła i wyrzuciła zawartość na ziemię.
- Malfoy ?! A co Ty tu robisz ? - spytała zbierając wszystko z podłogi.
- Przyszedłem po Ciebie, bo ile można użalać się nad sobą? Co Ty sobie dodatkowe wakacje zrobiłaś, w momencie, kiedy inni ciężko pracują? - powiedział i podszedł, aby usiąść na kanapie. Gryfonka posprzątała już resztę i stała przed nim z założonymi rękoma.
- A kto Cię o to prosił, co ? - odpowiedziała wyłączając przy okazji telewizor.
- Granger, czy to ważne ? Chowasz się po kątach, beczysz, bo co ? Zobaczyłaś rudzielca z inną panną ? Kiedy w końcu przejrzysz na oczy? On był tylko z Tobą, bo pisałaś za niego pracę. Swoim zachowaniem dajesz mu satysfakcję do tego, że byłaś naiwna.
- Taki jesteś mądry? Myślisz, że to takie łatwe udawać, że nic się nie stało ? Nie mam zamiaru iść korytarzem i spotykać osoby, które się ze mnie śmieją i pokazują palcami.
- Ślizgoni się z Ciebie śmieją  od momentu, kiedy przekroczyłaś próg szkoły i jakoś Ci to nie przeszkadza. A poza tym, tylko kilka osób wie, co zrobił Weasley. Wszyscy myślą, że jesteś chora. Potter Cię kryje. - wyjaśniał.
- Co ? A skąd to wiesz? - zapytała zdziwiona i również usiadła, oczywiście w bezpiecznej odległości.
- Ja wiem wszystko, co się dzieje w tej szkole. Zbieraj się Granger, bo nie mam czasu, na marnowanie go w Twoim towarzystwie - zaśmiał się, rozglądając dookoła. Ona tylko pokręciła przecząco głową.
- Granger, pójdziesz albo wezmę Cię siłą - już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, ale on był szybszy - tak, odważę się to zrobić.
- Dlaczego to robisz ?
- Granger, po pierwsze jesteś prefektem i powinnaś dawać przykład innym, po drugie opuszczasz lekcje, bo masz focha, po trzecie obowiązują Cię dyżury, po czwarte...- chciał wymieniać dalej, ale mu przerwała.
- Wystarczy. Dla świętego spokoju wrócę z Tobą, ale to będzie nasza jedyna, wspólna podróż - wstała, wzięła ze stołu swoją różdżkę i małą torebkę, a następnie podała mu dłoń. Wiedziała, że ta jej ucieczka była bez sensu. Dwa dni bez udziału na lekcjach to przesada i pewnie już ma spore zaległości, ale potrzebowała czasu, aby wszystko przemyśleć.
- No mam taką nadzieję - złapał ją za rękę i po chwili znaleźli się z powrotem w swoim dormitorium. Draco pierwsze co zrobił, to poszedł do łazienki i umył ręce. Zrozumiała aluzję.
- Dupek ! - krzyknęła gryfonka i zatrzasnęła się w swojej sypialni. Draco był z siebie zadowolony. Nawet nie myślał, że tak łatwo mu pójdzie.

W tym samym czasie w bibliotece siedział Blaise. Pracował nad nowym referatem na OPCM.
Zajmował  stolik, który oświetlała mała lampka. Kiedy otwierał już kolejną książkę, aby wyszukać odpowiedni fragment usłyszał :
- No proszę, proszę. Kogo my tu mamy ? - zapytała Ginny siadając na krześle na przeciw niego.
- Jak to kogo? Obiekt Twoich westchnień - zażartował odkładając pióro na bok.
- Chciałbyś - odpowiedziała z uśmiechem na ustach.
- Co się stało, że pierwsza do mnie podeszłaś i zagadałaś ? - spytał, bo przecież na ostatnim ich spotkaniu dostał w twarz.
- Postanowiłam Cię przeprosić za moje ostatnie zachowanie. Zrobiłam Ci scenę zazdrości, a nie powinnam - wytłumaczyła zakładając kosmyk włosów za ucho.
- Spokojnie, przecież nic się nie stało. Ja też przepraszam, za to, że Cię pocałowałem - odpowiedział patrząc jej prosto w oczy.
- Przy okazji chcę wyjaśnić naszą relację. Bardzo kocham Harry'ego i to z nim chcę być, a my możemy się jedynie kolegować.
- Ginny, ale ja to rozumiem. Po prostu wszystko sobie przemyślałem i sądzę, że my nie stworzymy żadnego związku. Nie pasujemy do siebie. Widocznie to było chwilowe zauroczenie Twoją osobą - odpowiedział jej całkiem nieszczerze.To była jego gra zdobywania gryfonki małymi krokami. Udawać brak zainteresowania. Chciał doprowadzić ją do to takiego stanu, żeby to ona starała się o jego względy.
- Ahh, to dobrze...znaczy...to ja już pójdę. Na razie - zakłopotana wstała od stolika i skierowała się w stronę wyjścia. Nie spodziewała się takiej odpowiedzi z jego strony. Czuła się trochę zawiedziona. Sama nie rozumiała dlaczego. Blaise odprowadził ją wzrokiem a następnie wrócił do dalszej pracy.

Słońce powoli zachodziło. Zbliżała się pora kolacji. Harry, kiedy tylko wrócił z Ministerstwa poszedł na siódme piętro, aby sprawdzić, czy jego przyjaciółka już wróciła. Zapukał i usłyszał krótkie "Proszę". Ucieszył się, gdy wszedł i zobaczył ją siedzącą przy kominku z książkami.
- Wróciłaś ? To bardzo dobrze - podszedł i przytulił ją do siebie.
- Tak, ale chyba musimy porozmawiać. Dlaczego nasłałeś na mnie Malfoy'a ? - oburzyła się patrząc na niego z poważną miną.
- Musiałem to zrobić. On jest jedyną osobą, której nie znosisz i pewnie użył odpowiednich argumentów, mam rację ? - zapytał siadając na kanapie.
- Tak w skrócie, to według niego jestem nieodpowiedzialna. I chyba miał trochę racji. Zaniedbałam kilka spraw - powiedziała i popatrzyła na stolik, gdzie leżały księgi.
- A co z Ron'em ? Wybacz, że o to pytam, ale jednak będziecie się widywać - spytał Harry.
- Postanowiłam z nim porozmawiać po kolacji. Muszę wyjaśnić kilka rzeczy. A co Ty robiłeś całe popołudnie ?
- Byłem z McGonagall w Ministerstwie w sprawie...- wskazał palce na zamknięte drzwi do sypialni Draco.
- Spokojnie, nie ma go. Wyszedł godzinę temu i jeszcze nie wrócił. Możesz mówić - upewniła go Hermiona i sama była ciekawa o co dokładnie chodzi.
- W sprawie Lucjusza Malfoya. Składał dodatkowe zeznania i powiedział kilka nowych faktów w jego sprawie, ale nie mogę nic więcej powiedzieć - dodał zerkając przy okazji na oba zegary wskazujące punkty.
- Rozumiem. Też zwróciłam na nie uwagę. 90 do 65, słabo, prawda? - spytała, choć dobrze wiedziała, że po części, to jej wina.
- Jesteś nam potrzebna. Nikt inny oprócz Ciebie nie zgłosi się na lekcjach. Pomożesz?
- Oczywiście. Od jutra zgłaszam się regularnie. Chyba pora na kolację. Idziemy? - zapytała, podając mu rękę.
- Z Tobą wszędzie - odpowiedział i ujął jej dłoń. Po drodze dołączyła do nich Ginny, różwnież zadowolona, że jej przyjaciółka wróciła do szkolnego życia. Kiedy weszli do Wielkiej Sali kilku najbliższych znajomych przywitało się z gryfonką, ciesząc się , że "wyzdrowiała". Dostrzegła Rona, który siedział przy stole. Podeszła i wtedy ją dostrzegł.
- Hermiona...słuchaj, bo...ja - kłopotał się, bo nie wiedział od czego ma zacząć.
- Ronald, posłuchaj. Przyjdź do mnie o 21, wtedy na spokojnie porozmawiamy, dobrze ? - zapytała, ale nie uśmiechnęła się, tak jak to robiła do tej pory.
- Będę na pewno - odpowiedział, z nadzieją, że może nie wszystko jeszcze stracone.

W tym samym czasie przy stole Slytherinu całą sytuację bacznie obserwowało dwóch ślizgonów.
- No proszę, Hermiona wróciła do świata żywych i to dzięki Tobie - zaśmiał się Blaise i poklepał przyjaciela po ramieniu.
- Daj spokój. Wróciła i znowu będzie mnie denerwować. Już chyba wolałem, jak siedziała u siebie i w ogóle się nie odzywała. Nawet nie wyobrażasz sobie ile ona potrafi gadać...- powiedział i machnął rękę.
- Widzisz ? Chyba tylko Ty masz o niej złe zdanie. Reszta się bardzo cieszy - pokazał palcem w stronę stołu Gryffindoru.
- Zabini, czy my nie mamy innych tematów do rozmowy ? - spytał powoli się denerwując.
- Mamy, ale wiesz...Ginny. Muszę się trochę nimi interesować. Ej, to Hermiona już rozmawia z tym rudzielcem ? - zaciekawił się nie odrywając nadal od nich wzroku.
- Co? - zakrztusił się Draco, gdy to usłyszał.
- A nie, w sumie tylko mu coś powiedziała i usiadła obok Potter'a - wyjaśnił.
- Wiesz co, idę się odlać, a potem do siebie, bo straciłem apetyt - odpowiedział mu i skierował się w stronę wyjścia. Nie miał zamiaru dalej słuchać relacji swojego przyjaciela.
Poszedł prosto do łazienki znajdującej się tuż przy Wielkiej Sali. Zdążył otworzyć drzwi, kiedy poczuł, że ktoś go wpycha głębiej. Odwrócił się i :
- Potter ? Co Ty wyprawiasz ?! - krzyknął z oburzenia.
- Nie ma na to czasu. To pilne, posłuchaj...- jednak Draco mu przerwał.
- Potter, myślałem, że nie jestem Ci już nic winien, przecież sprowadziłem Granger - odpowiedział zakładając ręce na klatkę.
- Chodzi o Twojego ojca.  Jeśli Cię to interesuje, to spotkajmy się tu ponownie o dwudziestej pierwszej. Teraz nie mam na to czasu, a chyba nie chcesz żeby nas razem widziano - Draco pokiwał głową - no właśnie - dodał Harry i wyszedł z łazienki.


Hermiona zaraz po kolacji wracała prosto do siebie. Cieszyła się, że tak miło została powitana po swojej krótkiej nieobecności. Idąc, obmyślała, co ma powiedzieć Ron'owi. Dla niej nadal to była świeża sprawa i bała się, że może się ponownie rozpłakać. Kiedy weszła do dormitorium zobaczyła swojego współlokatora siedzącego na kanapie. Chcąc, nie chcąc musiała się do niego odezwać.
- Malfoy, mam do Ciebie sprawę. Możesz na chwilę odłożyć tą gazetę i mnie posłuchać ? - zapytała stojąc tuż przed nim.
- No mów Granger, bo jestem zajęty - odpowiedział, ale nie odłożył gazety, jedynie skierował na nią wzrok.
- Chodzi o to, żebyś zwolnił mi dormitorium o dwudziestej pierwszej - powiedziała szybko, bo nie chciała go o nic prosić, ale to była wyjątkowa sytuacja.
- A w jakim celu ? - spytał z drwiącym uśmiechem.
- Chcę porozmawiać z Ron...nie powinno Cię to obchodzić. Wezmę na siebie dzisiejszy i jutrzejszy dyżur - zaproponowała, bo wiedziała, że on nie zrobi nic bezinteresownie.
- I teraz gadasz do rzeczy. Niech będzie. Wrócę na dwudziestą drugą i chcę Cię widzieć wychodzącą na patrol - odpowiedział i ponownie wrócił do czytania gazety. Co prawda, był już umówiony, więc i tak go nie będzie w tych godzinach, ale skoro Granger wyszła z inicjatywą i weźmie na siebie dyżur przez dwa dni, to czemu nie miał z tego skorzystać.

Hermiona siedziała w swojej sypialni próbując nadrobić zaległości. Lubiła się uczyć, więc nie sprawiało jej to najmniejszego problemu. Kiedy zegar wybił godzinę dwudziestą pierwszą postanowiła na dziś skończyć. Wyszła do salonu i wtedy usłyszała pukanie. Poszła otworzyć.
- Hej, mogę wejść ? - zapytał Weasley.
- Jasne, przecież byliśmy umówieni - zaprosiła go do środka.
- Jesteś pewna, że tu chcesz rozmawiać ? Wiesz Malfoy...-pokazał na jego drzwi.
- Spokojnie, nie ma go, wyszedł - uspokoiła go i podała szklankę z sokiem z dyni.
- Dzięki. Może Ty pierwsza zaczniesz ? - zaproponował upijając łyk.
- Tak chyba będzie lepiej. Ronald, to co się ostatnio wydarzyło zmienia wszystko. Zraniłeś mnie i na chwilę obecną nie potrafię Ci ponownie zaufać. Przykro mi, że nam nie wyszło. Jednak łączy nas wieloletnia przyjaźń i nie mogę Cię tak po prostu skreślić z mojego życia. Potrzebuję jeszcze trochę czasu, aby przestać się na Ciebie gniewać - mówiła powoli i ze spokojem w głosie.
- Hermiono, ja nadal Cię kocham. Zrozumiałem to niedawno i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Będę o nas walczył - odpowiedział patrząc jej prosto w oczy.
- Ron, możemy tworzyć nadal zgraną paczkę przyjaciół...- ale nie pozwolił jej mówić dalej.
- Ja nie chcę się z Tobą tylko przyjaźnić, czy Ty tego nie rozumiesz ? Chcę z Tobą tworzyć związek - odpowiedział i wstał z kanapy.
- To wszystko jest jeszcze za świeże. Ja nie potrafię tak od razu ponownie się z Tobą związać - powiedziała nie spuszczając z niego wzroku.
- Ja nigdy nie przestałem o Tobie myśleć, nie było chwili, abyś nie była w mojej głowie - próbował się bronić, jednocześnie chodząc w tą i z powrotem.
- Nawet wtedy, gdy całowałeś się z tą Bell?

W tym samym czasie trwało spotkanie w łazience przy Wielkiej Sali. Harry pojawił się na nim jako pierwszy.
- To po co chciałeś się spotkać ? - zapytał Draco, zaraz po wejściu do niej.
- Jak wiesz popołudniu wezwano mnie i McGonagall do Ministerstwa. Twój ojciec chciał składać dodatkowe zeznania. Powiedział wszystkim zgromadzonym, że jego syn nadal działa jako śmierciożerca i może wskazać osoby, które z nim współpracują.
- Co? Chyba oszalał - oburzył się ślizgon.
- Dlatego nas wezwano, żebyśmy powiedzieli jak jest na prawdę. To jeszcze nic. Stwierdził, że Twoja matka będzie już chorowała do końca jej życia, bo rzucił na nią klątwę. Stąd moje pytanie. Czy Twoja matka dobrze się czuje ? Co się z nią dzieje ? - zapytał Harry, bo czuł, że szykuję się kolejna zagadka do rozwiązania.
- Z tym akurat nie kłamał. Jest z nią źle od początku września, praktycznie cały czas leży w łóżku i skrzaty jej we wszystkim pomagają - odpowiedział, bo nie nie był w stanie nic na to poradzić.
- Dlatego poprosiłem dyrektorkę, aby pozwoliła Ci w weekend jechać do domu i wszystko wybadać - dodał i czekał na jego reakcję.
- Potter, a gdzie jest haczyk? - podejrzliwie zapytał opierając się o ścianę.
- Malfoy, nie ma. Zrozum, że chcemy Ci pomóc, bo wierzymy, że jeszcze wyjdziesz na porządnego i dobrego człowieka - odpowiedział  i uśmiechnął się w jego stronę.
- Potter, czyli wychodzi na to, że znowu jestem Ci winny przysługę - zaśmiał się i wyszedł na korytarz. Postanowił jeszcze chwilę pochodzić i pomyśleć w spokoju. Zastanawiał się, dlaczego jego ojciec próbuje zepsuć mu życie. Zawsze taki był, że lubił rządzić i mieć nad wszystkim kontrolę. Żałował tylko matki, która nie była niczemu winna. Myślał, czy to możliwe, aby istniała taka klątwa. Poczuł się zmęczony i stwierdził, że wejdzie i prosto uda się do swojej sypialni, mimo krzyków swojej współlokatorki , że miało go nie być. Będąc już pod drzwiami przystawił ucho, aby się upewnić, czy ktoś tam jeszcze jest. Cisza. Wszedł i zobaczył, że Hermiona leży na podłodze,a obok niej znajduje się duża kałuża krwi...


*Dziękuję, że czytasz moje opowiadanie. Przepraszam, że dzisiaj ten rozdział nie jest zachwycający, ale jednak studiuję i czasami muszę się też skupić na rzeczach ważniejszych. Zostaw po sobie ślad w postaci komentarza :) Ewentualnie możesz też dodać się do obserwatorów :) Miłego wieczoru !

11 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy rozdział :) Cieszy mnie fakt, że Draco tak się przejął zniknięciem Hermiony i postawa Harry'ego, który chce pomagać blondasowi. Fajnie, że Hermi wróciła do Hogwartu i powoli wraca do normy...
    Rozmowa z Ronem jakoś mi się nie podobała, a końcówka to pełny kosmos. Hermiona w kałuży krwi? Co jej się stało?
    Oczywiście czekam na następny rozdział i życzę weny!
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :) Przepraszam za ten rozdział, jest trochę chaotyczny, postaram się popracować, aby następny był lepszy :)

      Usuń
  2. Ohh... Hermiona znowu w kłopotach... Jestem ciekawa co tym razem się stało i czy była to wina Rona!
    Między Ginny, a Blaisem zaczyna się dziać, ale ja nadal cicho (a może głośno, ponieważ o tym pisze) kibicuje hinny :D
    Między Potterem, a Malfoyem tworzy się coś ns kształt... przyjaźni? A może to tylko zwyzajna tolerancja...
    Czekam na więcej ♡
    www.crazy-in-love-dramione.blogspot.com
    Pozdrawiam #Hedwiga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda, że ten rok dla Hermiony jest pełen wrażeń. Mogę zdradzić, że Draco zacznie się przekonywać do Harry'ego :) Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  3. Mam nadzieję, że to nie wina Rona ... Kurcze dlaczego w takim momencie ? Mogłaś chociaż napisać jeszcze zdanie wyjaśnienia , a tak muszę czekać. Ginny chyba zaczyna czuć coś do Blaise'a , ale kurcze co z Harrym? No nic, czekam na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wstawisz trochę wcześniej. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :) Lubię tak w ten sposób kończyć każdy rozdział :) W ten sposób próbuję zachęcić czytelnika do dalszego śledzenia mojego opowiadania :)

      Usuń
  4. Przepraszam, iż piszę dopiero teraz, lecz byłam na wycieczce i dopiero wróciłam!
    Więc tak, Draco można powiedzieć, że na swój sposób przejął się zniknięciem Hermiony
    Harry, pomaga bardzo Draconowi i jest spoko! :D
    Blaise i ta jego obojętność wobec Ginny, oraz wybranie Nevielle, dobry wybór ;)
    Ginny, ma okres czy co? Czemu nie może się zdecydować?!
    Ronald, Ronald, Ronald, ciekawe co zrobił naszej Mionce,zgwałcił jo? Torturował? Wiem, że piszę czarne scenariusze, ale czemu nie?
    Lucjusz, czemu oczernia Dracona? Oraz Narcyza, może nie umrze? Mam taką nadzieję, ale teraz już serio nie wiem co napisać, a raczej jakie pytania retoryczne zadać, a więc chebe nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć weny oraz czekać na nexta! :D
    Pozdrawiam
    ~Juna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :) Mam nadzieję, że wycieczka się udała :) Odpowiedź na wszystkie Twoje pytanie w następnym rozdziale :)

      Usuń
  5. Witaj,
    Przeczytałam Twoje rozdziały od początku i chciałabym Cię pochwalić za duże pozytywne emocje, jakie u mnie wywołałaś. Mimo że nie przepadam za Dramione - bardzo mi się podobała Twoje opowiadanie. Akcja jest świetnie zbudowana, a dialogi dobrze opisane. Czytając jednym tchem, oderwałam się od rzeczywistości. Dzięki tobie przeniosłam się do innego świata. Dziękuję! Cieszę się, że tutaj trafiłam. Czekam na kolejny rozdział.
    Życzę dużo weny i zapraszam do mnie.
    www.opowiesci-sovbedlly.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za ten komentarz :) Jest mi bardzo miło :) Mam teraz sporo motywacji do dalszej pracy :) Mam nadzieję, że nadal ze mną będziesz :)

      Usuń
  6. Będę, na pewno :) Będzie mi też miło, jak zajrzysz do mnie. :)

    OdpowiedzUsuń