Rozmowę pierwszy zaczął Finnigan. Patrzył w dal, bo widocznie tak było mu łatwiej.
- Mam nadzieję, że Ron nie będzie miał mi za złe, że zabrałem Cię o tak później porze. Widziałaś jego minę, jak wychodziliśmy? - zaśmiał się.
- Nie, spokojnie. Ronald zawsze jest zazdrosny, chociaż dobrze wie, że nie ma do tego powodu.
- Ok, może przejdę do rzeczy, bo im dłużej będę to odkładał, tym zabraknie mi odwagi.
- Seamus, czy Ty się we mnie zakochałeś? - zapytała niepewnie.
- Oh nie, to znaczy..jesteś świetną dziewczyną, mądrą, śliczną, ale traktuję Cię tylko jako przyjaciółkę. - zapewnił.
- To dobrze, bo nie wiedziałabym jak się zachować w takiej sytuacji.
- Hermiono, ufasz mi?
- Tak, oczywiście, że tak. Znamy się już tyle lat, zawsze mieliśmy dobry kontakt, nigdy się na Tobie nie zawiodłam - wyliczała.
- To o co Cię poproszę... jak to powiedzieć, może być dla Ciebie trudne...oczywiście zrozumiem jeśli się nie zgodzisz...
- Dopóki nie wiem o co chodzi, nie mogę Ci pomóc. Odwagi Seamus - poklepała go po ramieniu.
- Potrzebuję, abyś teleportowała się teraz ze mną do mojego domu. To bardzo ważne. Wiesz, McGonagall powiedziała, że można się wybrać poza teren Hogwartu raz na rok szkolny i tylko wtedy kiedy jest to nagły wypadek, a ten własnie taki jest. Jesteś jedyną osobą, która może mi pomóc i jedyną, której ufam na tyle, żeby prosić o pomoc w tej sprawie. - powiedział szybko i pierwszy raz podczas tej rozmowy spojrzał na nią. Siedzieli chwilę w ciszy , po czym mu odpowiedziała:
- Seamus, zanim Ci pomogę muszę wiedzieć więcej. Nie chodzi o to, że Ci nie ufam , tylko muszę stworzyć sobie plan działania , rozumiesz mnie? - spytała.
-Tak. Wiesz , że jestem półkrwi. Ojciec jest mugolakiem. Nigdy nie był zadowolony z tego, że nie chodzę do normalnej szkoły. Robił o to mamie awantury. Cały problem zaczął się we wakacje, to znaczy dowiedziałem się w wakacje. Poszedłem z kumplami pograć na boisko, a jak wróciłem do domu , to mama siedziała w kuchni zapłakana, miała podbite oko, i rozszarpane ubrania. Opowiedziała mi, że ma dosyć, że nie potrfi sobie juz z tym poradzić i, że to nie jest pierwszy raz. Nie mówiła mi o tym , bo nie chciała mnie martwić. Podobno trwa to już dwa lata, a ja nic nie zauważyłem.
Ojca wtedy nie było, zniknął i wrócił dopiero po tygodniu. Kiedy robiłem zakupy na nowy rok, to on ponownie pobił mamę. Zaproponowałem jej wtedy, że nie wrócę na ostatni rok,że będę jej bronił, ale nie zgodziła się na to, bo chcę, abym w życiu coś osiągnął. W ostatni dzień przed wyjazdem, powiedziała, że chcę ze mną porozmawiać. Zwierzyła mi się, że najchętniej pozbyła by się go ze swojego życia. Cieszyłaby się , gdyby stracił pamięć i nigdy nie pamiętał, że istniejemy. Obiecałem jej , że coś wymyślę. Domyślasz się o co chcę Cię prosić? - opowiedział jej całą historię. Ona mu nie przerywała, tylko słuchała i co jakiś czas trzymała jego rękę, aby dodać mu otuchy.
- Seamus, tak mi przykro. To straszne, co Was spotkało. Twoja mama i tak długo to znosiła. Oczywiście, chętnie pomogę. Tylko czy nie mogła już dawno rzucić tego zaklęcia albo Ty sam? - spytała cicho, będąc nadal w szoku.
- Mama zaraz po ukończeniu szkoły zniszczyła swoją różdżkę, chciała zacząć żyć w świecie mugoli, wtedy poznała ojca i już nie myślała, aby kupić nową. A moja zginęła podczas bitwy i jeszcze nie nabyłem nowej, ponieważ Ollivander nadal leży w św. Mungu i do sklepu ma wrócić dopiero za trzy tygodnie, więc wtedy kupię nową. A ja nie pozwolę , aby dłużej ją ranił. Nawet jednego dnia. Poza tym to zaklęcie może rzucić osoba, która naprawdę zna się na magii. Myślę, że jesteś odpowiednia. Ufam Ci bardzo i wiem, że ta sprawa zostanie tylko między nami, prawda? - popatrzył na nią i czekał, aż się odezwie.
- Tak, możesz być pewny, że nikt się o tym nie dowie. Pomogę Ci, to oczywiste. -
po czym wstała i podała mu rękę. Po chwili dodała :
- Na co czekamy? Czas zakończyć męki Twojej mamy. - uśmiechnęła się, a po chwili było słychać dźwięk teleportacji.
Wylądowali prosto przed domem Finnigana. Była noc, więc nikogo na ulicach nie było. Kiedy podeszli pod drzwi usłyszeli krzyki. Jego ojciec ponownie robił awanturę.
- Czy jesteś pewny ? Tego zaklęcia nie da się cofnąć. Może trzeba go oddać na jakieś leczenie ? - zapytała kasztanowłosa.
- Nigdy nam nie pomagał, mama zawsze pracowała , a on tylko siedział w domu i narzekał.
Jest to przemyślana decyzja. Lepiej nam będzie bez niego. Z resztą sama słyszysz - odpowiedział. Weszli po cicho domu. Szli korytarzem do salonu skąd było słychać krzyki.
Stanęli pod drzwiami i czekali na odpowiedni moment. Po chwili postanowili, że wchodzą.
Hermiona w ostatniej chwili krzyknęła:
- Drętwota - krzyknęła, kiedy jego ojciec podnosił rękę na bezbronną kobietę stojącą przy kominku. Po chwili dodała:
- Obliviate...Co mam z nim zrobić? Gdzie go przenieść? - spytała. Kobieta wyjęła z szuflady kartkę i długopis. Zapisała tam adres i podała kartkę synowi. Ten podszedł do Hermiony i spytał:
- Poradzisz sobie sama ?
- Tak, bez problemu. Trzeba działać szybko, dopóki się nie obudzi. Zostań z mamą ,wracam za 5 min. - odpowiedziała i po chwili już jej nie było. Seamus przytulił matkę i rzekł:
- Już po wszystkim. Teraz już będzie dobrze.
- Synku, proszę , podziękuj tej dziewczynie ode mnie. Ja muszę iść na nocny dyżur do pracy. Mam co prawda jeszcze trochę czasu, ale pójdę pieszo, bo chcę się uspokoić po drodze. Kocham Cię bardzo mocno, pamiętaj o tym. - po czym ubrała się w płaszcz i wyszła z domu.
W tym czasie wróciła Hermiona.
- Zostawiłam go w tym domku na wsi. Jeszcze spał jak wychodziłam. Gdzie jest Twoja mama?
- Musiała iść do pracy. Hermiono, jesteśmy Ci bardzo wdzięczni. Jak ja Ci się odwdzięczę?
- Myślę, że kolacja załatwi sprawę. Wiesz, w sumie od rana nic nie jadłam, nie miałam apetytu.
- Oczywiście, chodź do kuchni, w piekarniku widziałem pieczeń.
Kiedy zjedli, sprzątnęli po sobie i teleportowali się z powrotem do Hogwartu. Była już pierwsza w nocy, więc odrazu udali się do pokoju wspólnego. Kiedy już mieli udać się do swoich sypialni Finnigan złapał Hermionę za rękę, przytulił i powiedział:
- Jeszcze raz bardzo dziękuję Ci za pomoc. Nigdy Ci tego nie zapomnę.
- Cieszę się, że mogłam pomóc. Zostanie to tylko między nami. Śpij dobrze. - odpowiedziała.
Ten dzień był pełen emocji i wrażeń dla niej, więc nawet sama nie wiedziała kiedy usnęła.
Kiedy się rano obudziła, przy biurko znalazła nowy plan zajęć na ten semestr. Przeczytała go i poszła się wykąpać. Zimny prysznic pomógł się jej orzeźwić. Kiedy wróciła do pokoju Ginny już nie spała.
- Chyba późno wczoraj wróciłaś, gdzie byliście? - zaciekawiła się ruda.
- Wybacz, ale obiecałam Seamusowi, że to zostanie między nami. Musiałam mu w czymś pomóc. - odpowiedziała.
- Ale się chyba w Tobie nie zakochał, co?
-Nie, tego możesz być pewna - zaśmiała się.
- O nie ! Zostało nam 20 minut do śniadania, a potem odrazu są lekcje. Hermiona, pomóż - błagała.
- Idz się wykąp, a ja nas spakuję - odpowiedziała.
- Dzięki - odpowiedziała krótko Ginny i po chwili zniknęła za drzwiami łazienki.
Kiedy książki i pióra były już w torbach , a dziewczyny ubrane w szkolne mundurki postanowiły iść na śniadanie. Po drodze spotkały Rona i Harry'ego.
- O której wczoraj wróciłaś? Gdzie byliście? Co od Ciebie chciał ? - pytał szybko Weasley, nadal zazdrosny o swoją dziewczynę.
- To Ty nic nie wiesz ? Wróciła dopiero nad ranem, Seamus zabrał ją na romantyczną kolację, rozmawiali baaardzo długo o ich wspólnej przyszłości. Wiesz, ślub, dzieci i podczas śniadania właśnie chciała Ci o tym powiedzieć , ale się bała, więc mówię to za nią - odpowiedziała mu Ginny. Ten się zatrzymał i jedyne na co go było stać to :
- Co?!
- Przecież ona żartuję. Stary, ogarnij się w końcu. Ta zazdrość Cię wykończy - dodał Harry.
- Właśnie Ron, proszę Cię o więcej zaufania - powiedziała Hermiona łapiąc go za rękę.
- To jakie mamy pierwsze zajęcia ? - spytał Ron, chcąc zmienić temat rozmowy, w której i tak był przegrany.
-My mamy obronę przed czarną magią z Aberforth'em, swoją drogą ciekawe jaki będzie jako nauczyciel, a Ty Ginny?- zwrócił się do swojej dziewczyny Harry.
- Eliksiry.
- To ostatni rok ,a my nadal mamy lekcję ze Ślizgonami. Nie rozumiem dlaczego Nas łączą z nimi - denerwował się Ron. Po chwili ktoś idący za nami postanowił mu odpowiedzieć.
W tym samym czasie
Poranek w lochach był trudny. Obudzili się pół godziny przed śniadaniem.
-Zabini, obudź się. Zaspaliśmy. - rzekł Malfoy szturchając kompana wczorajszego picia.
- Co Ty bredzisz? Mamy jeszcze pół godziny. Wiesz ile to czasu? Całe mnóstwo - odparł.
- Idę się wykąpać, jak wrócę mają być posprzątane te butelki i pościelone łóżka. - po chwili juz go nie było. Zabini z trudem wstał i wykonał polecenia. Przejrzał plan, spakował książki i wyjął dwie malutkie buteleczki z niebieskim płynem. Na każdej z nich naklejona była kartka : "Na kaca". Kiedy Mafoy wrócił z łazienki, wziął jedną i opróżnił. Wystarczyło kilka sekund, aby po wczorajszej libacji nie było śladu. Kiedy Zabini się wykąpał udali się na śniadanie.
Po drodzę Malfoy musiał przestraszać kilku pierwszaków, aby pokazać im od początku kto tu rządzi. Gdy dochodzili do Wielkiej Sali dostrzegli, kto przed nimi idzie.
- Patrz Blaise - wskazał palcem - dwa rudzielce, jeden lokowany pudel i wybraniec.
- Chodź, podsłuchamy o czym gadają - zaproponiwał Zabini. Podeszli bliżej, ale trzymali się w odpowiedniej odległości. Wtedy usłyszeli :
- To ostatni rok ,a my nadal mamy lekcję ze Ślizgonami. Nie rozumiem dlaczego Nas łączą z nimi. - takiej okazji Malfoy nie mógł przegapić.
- Chętnie Ci odpowiem Weasley. Połączyli Nas dlatego, żebyście się mogli uczyć od najlepszych - zakpił.
- Chyba nie mówisz o sobie Malfoy! - opowiedział Ron.
- A co, uważasz, że jest inaczej? - dążył dalej.
- Z tego co wiem, to ostatnio wy przegraliście i okazaliście się największymi tchórzami ! - oburzył się Ron. Własnie o to mu chodziło , aby wyprowadzić go z równowagi.
- Daj spokój Ron, to nie ma sensu, chodźmy na śniadanie. - powiedziała Hermiona.
- No własnie, posłuchaj swojej dziewczyny i spędz z nią jak najwięcej czasu ,dopóki jeszcze możesz - zbliżył się do niego, po czym szepnął mu na ucho - bo potem wiesz, będzie moja - po tych słowach Ron nie wytrzymał i rzucił się na niego. Harry i Blaise musieli ich rozdzielać.
- Uważaj na słowa Malfoy ! - krzyknął jeszcze Ron, kiedy Harry i Ginny ciągnęli go do sali.
Na korytarzu został Blaise , Malfoy i Hermiona.
- Zostaw nas na chwilę Zabini - poprosiła Hermiona.
- Idz Blaise, zaraz przyjdę - powiedział. Po chwili zostali sami. Zaczęła Hermiona :
- Wyjaśnijmy coś sobie Malfoy. Nie jestem niczyją własnością.Po drugie zostaw nas w spokoju, a szczególnie Rona, bo pożałujesz ! a po trzecie mi też się nie podoba, że będziemy mieszkać razem, więc zacznijmy się unikać - i już chciała odejść, jednak Malfoy złapał ją za rękę i rzekł :
- To Ty posłuchaj Granger. Nikt nie będzie mi rozkazywał co mam robić , szczególnie taka Szlama jak Ty ! - puścił ją, odszedł bez słowa w stronę swojego stoliku, przy którym czekał na niego Zabini. Hermiona także dołączyła do swoich.
- Wredna, tleniona fretka ! - powiedziała siadając do stołu.
- Spokojnie Hermi, o to im chodzi, aby nas prowokować, żeby nam odejmowali punkty. Wiem, że to będzie trudne, ale starajmy się ignorować ich zaczepki, w końcu się znudzą - zaproponował Harry.
- Masz rację, może niepotrzebnie dałem się sprowokować. - dodał Ron.
Dalsze rozmowy toczyły się już na czysto szkolne tematy.
Po śniadaniu każdy wybrał się na zajęcia. Obrona przed czarną magia odbywała się jak zawsze w lochach. Nowy profesor już na nich czekał w sali. Zaprosił wszystkich do środka. Malfoy próbował jeszcze zaczepić Rona, jednak ten poszedł za radą Harry'ego i go po prostu zignorował. Kiedy zajęli miejsca, nauczyciel wstał i zaczął mówić :
- Witam wszystkich. Nazywam się Aberforth Dumbledore i będę Was uczyć obrony przed czarną magią. Co prawda największa Łajza tego świata została zniszczona przez obecnego tu Harry'ego , oczywiście przy pomocy przyjaciół. Jest jednak kilku parszywych gości, którzy nadal uważają , że jeszcze mogą wygrać, więc ten przedmiot Wam się przyda. Na początek mały sprawdzian waszych umiejętności. Proszę , aby każdy wyczarował patronusa. - na tablicy zapisał zaklęcie, każdy gryfon poradził sobie bez problemu, natomiast ślizgoni go nie znali. Nie uszło to uwadze nauczyciela, więc musiał to skomentować :
- A cóż to, czyżby Czarny Pan, to znaczy się ta Łajza, której już nie ma , nie nauczył Was jak obronić się w Azkabanie, jakby przypadkiem odwiedzili Was dementorzy? Szkoda. Wybaczcie drodzy gryfoni, muszę nadrobić u nich te braki - uśmiechnął się do Harry'ego i Rona. Malfoy aż się gotował na te słowa.
- Jaki Pan profesor zabawny. Czy przypadkiem nie jest zabronione obrażanie uczniów? - zaczął konwersację z nauczycielem. , jego honor nie pozwolił mu nie bronić swoich.
- Chłopcze, przypomnij mi swoje nazwisko - opowiedział.
- Draco Malfoy.
- Ah no tak. Oczywiście, że jest zabronione. Jednak warto rozróżnić naśmiewanie a stwierdzenie faktu. W tym przypadku to raczej to drugie. Z tego co wiem, to Ciebie jeszcze nie wyrzucili, a regularnie obrażasz innych uczniów. Chłopcze, nie wiem czego nauczył Cię Twój ojciec, ale zobacz gdzie on jest teraz i gdzie go doprowadziły te jego teorie. - powiedział już stojąc przy jego ławce.
- Nic Pan nie wiem na ten temat ! - wykrzyczał.
- Jak to nie ? Teoria pana Lucjusza Malfoya: Tylko czarodzieje czystej krwi są coś warci ,a jak to wy mówicie "szlamy'? są gorsze od Was. Serio? Nie sądzę. Taka panienka Granger. Patronus to dla niej pikuś. A Ty, czarodzieju czystej krwi , wyczaruj swojego. No proszę. - naśmiewał się profesor.
- Nie będę siedział na tych zajęciach. Są nic nie warte. A Pan zamiast nas uczyć , tylko się z nas wyśmiewa. - Malfoy wstał i zaczął kierować się do drzwi.
- Zobacz jak się czują inni, z których się naśmiewasz. Co ? Zabolało? - powiedział profesor, jednak nie był pewny czy Draco to usłyszał. Po czym dodał :
- Kto się ze mną założy, że Pan Malfoy wróci na swoje miejsce w ciągu 15 sekund? - zapytał.
- Nie sądzę panie profesorze, jest zbyt dumny. W sumie mogę się założyć - zgłosiła się Hermiona.
- W takim razie, jeśli Pan Malfoy w ciągu 10 sekund wróci na swoje miejsce , to panienka nauczy go na następną lekcję zaklęcia patronusa, dobrze?
- Niech będzie, chociaż jestem pewna swojej wygranej. Co będzie moją nagrodą? - mówiła Hermiona , kiedy Aberforth patrzył na zegarek i odliczał.
- Trzy , dwa , jeden i...- w tym momencie do klasy wszedł Malfoy , usiadł na swoje miejsce i patrzył wrogo na nauczyciela.
- Mam nadzieję, że Pani dotrzyma zakładu. - zaśmiał się profesor.
- Ale...jak? - spytała niepewnie.
- Jak to możliwe, że Draco wrócił do klasy? Bardzo prosto. Zabezpieczyłem siebie i tą klasę zaklęciem, że nikt z niej nie wyjdzie dopóki nie dokończę zajęć. Cwane, prawda? - dumnie odpowiedział. Po chwili kontynuował - Natomiast jeśli ktoś opuści salę, to magiczna siła ciągnie go z powrotem. - po czym wrócił do biurka.
- Ani słowa Zabini - zwrócił się Malfoy do kumpla, kiedy ten się zaczął śmiać.
- Wpadłem na pewnien pomysł przez ten zakład. Mianowicie zwolnię dzisiaj wszystkich wcześniej, jednak połączę Was w pary. Gryfon- Ślizgon. Następne zajęcia dopiero za tydzień, więc do czasu liczę , że wszyscy zaliczą patronusa na następnej lekcji. Nie przyjmuję żadnych sprzeciwów.
- Coś mi się wydaję, że"Nie przyjmuję żadnych sprzeciwów" to hasło tego roku szkolnego. - zakpił Malfoy.
- Całkiem prawdopodobne panie Malfoy. U mnie na zajęciach będzie to stale używane zdanie. Pierwszą parę już mamy. Granger-Malfoy. Dalej proszę. Potter- Zabini. Weasley- Parkinson - wymieniał tak nauczyciel , aż wszyscy byli już połączeni.
- Na dziś to wszystko. Możecie iść. - pożegnał ich i zdjął jednym machnięciem różdżki zaklęcie z drzwi.
Każdy uczeń wyszedł z sali w ciszy z niezadowoloną miną. Do następnych zajęć zostało jeszcze kilka minut. Kiedy wszyscy z lochów zmierzali schodami na górę Malfoy zaczepił Hermionę. Puknął ją delikatnie , jak na niego, w ramię i powiedział:
- Granger , wiem , że się unikamy, jednak masz mnie nauczyć tego patronusa. Kiedy masz zamiar ? - spytał.
- Mamy tydzień Malfoy. Jutro wprowadzamy się na siódme piętro, więc myślę, że wtedy.
- Niech będzie. - powiedział krótko i się odwrócił.
- Coś Ty mu zrobiła, że taki milutki się zrobił? - zaciekawił się Harry.
- Mieliśmy krótką wymianę zdań przed śniadaniem, a poza tym, ma się ten urok osobisty - zaśmiała się poprawiając włosy. Na jej nieszczęście słyszał to Malfoy i dodał:
- Nie rozśmieszaj mnie Granger - po czym zniknął za rogiem.
- Dupek - stwierdziła krótko, po czym oboje zaczęli się śmiać.
Reszta lekcji minęła im szybko, więc nastał wieczór. Po kolacji w pokoju wspólnym gryfonów toczyły się głośne rozmowy.
- Dobrze, że nie zdążyłam się rozpakować. Przynajmniej zostanie mi tylko przeniesienie rzeczy na górę. Mogę liczyć na Waszą pomoc chłopaki? - zwróciła się do Harry'ego , Rona i Seamusa.
- Oczywiście - powiedzieli chórem.
- Współczuję Ci , mieszkać z takim gburem. Wiesz , jak Cię będzie denerwował, to nam powiedz. Zrobimy z nim porządek - rzekł Ron.
- Myślę, że sobie sama da radę. Dzisiaj po porannej lekcji Malfoy grzecznie do niej podszedł i zapytał kiedy go nauczy Patronusa - powiedział Harry.
- No co Ty? I nie szarpał Cię, nie przezywał? Nic? Co Ty mu zrobiłaś? - zaciekawił się Seamus.
- Ja tylko przed śniadaniem powiedziałam mu, że mamy się unikać. - stwierdziła Hermiona.
- I tak Cię posłuchał? - drążył Finnigan.
- Wiesz , urok osobisty - mówiąc to, spojrzała na Pottera.
Wszyscy zaczęli się śmiać. Po chwili dołączyła do nich Ginny i zaczęli grać w Ekspodującego Durnia.
Tymczasem w lochach
Siedzieli w swojej sypialni popijając swoją ulubioną ognistą.
- To jak Smoku, od jutra zostanę tu sam?
- Gdyby to ode mnie zależało, to zostałbym nadal tutaj - odpowiedział mu Malfoy.
- Dobrze, że chociaż nie będziesz tam sam - próbował go pocieszać Zabini.
- Wolałbym sam niż z tą Granger. Będzie ciągle chodzić, zrzędzić, gadać, marudzić.. - wyliczał Malfoy.
- Kusić i prowokować.- dodał Zabini.
- Kusić i pro... co? Blaise oddaj tą szklankę, Tobie na dziś wystarczy.
- No co? Widziałeś jej tyłek ? Zmieniła się. Nabrała w końcu kobiecych kształtów. - dodał.
- Stary, czy my mówimy o tej samej dziewczynie? Haalo, mówimy o Granger. Szlama. Pudel. - pomachał mu ręką przed twarzą.
- No tak, tak , wiem, że o Granger. Przyjrzałem jej się dzisiaj. Co ona robi z tym tłustym Weasley'em? Może się za nią wezmę. - zastanawiał się.
- Dobra Blaise, widzę, że sensowna rozmowa na dzisiaj się zakończyła. Idę spać. Nara.
- No ta, ja też. - dodał. Zanim usnął pomyślał jeszcze o Granger, a następnie odpłynął.
Następny dzień minął Hermionie za szybko. Nie chciała się wyprowadzać od swoich przyjaciół. To tu miała najwięcej wspomnień z Harrym i Ronem. Tu tworzyli wszystkie misje ratowania świata. A teraz? Siódme piętro z tą tlenioną fretką. Po kolacji jej rzeczy zostały przeniesione na górę. Teraz jej przygoda miała zacząć się na nowo.
Następny dzień minął Draco za szybko. Nie chciał się wyprowadzać od Blaise'a. To tu miał najwięcej wspomnień z nim i wszystkimi laskami, które za nim latały. Tu obmyślał plan , jak tępić szlamy albo rudzielców. A teraz? Siódme piętro z Granger. Po kolacji jego rzeczy zostały przeniesione na górę. Teraz jego przygoda miała zacząć się na nowo.
*Cieszę się, że śledzisz mojego bloga, proszę Cię, abyś zostawił/a po sobie ślad w postaci komentarza :) Dla mnie to motywacja do dalszego pisania :) Mogę liczyć chociaż na 6 pod tym rozdziałem? :)
Wowowow pierwsza! Dobra, ale do rzeczy, ogółem rozdział bardzo ciekawy
OdpowiedzUsuńProf. Aberforth zachowuje się tak fajnie! Jest wredny, a ja lubię takich nauczycieli.
Mam nadzieję, że będzie jeszcze dużo więcej scenek z jego osobą i konfrontacją ze ślizgonami.
Blaise, będzie się starał przelecieć Hermionę?
A miałam nadzieję, że na tym blogu również będzie Blinny.
Zauważyłam, że czasami dajesz spację przed znakiem zapytania, lub nie stawiasz spacji po kropce, ale to są już tylko drobne błędy, więcej ich nie znalazłam.
Ogółem rozdział fajny jak zawsze!
Oczywiście jest nadzieja, że Draco nie będzie od razu uwielbiał Hermiony i nie zrobiłaś z niej sexbomby, jak w połowie blogasków.
Teraz, ja spadam, życzę weny i czekam na nexta!
Pozdrawiam
~Juna
Przede wszystkim dziękuję za komentarz :) Mam motywację do dalszej pracy :) Spokojnie, Draco i Hermiona nie polubią się tak szybko :) Blinny mam w planach, ale co z tego wyjdzie, zobaczymy :)
OdpowiedzUsuńFajnie , że tak szybko dodajesz rozdziały. Historia wciąga , czekam już na kolejny .
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz :)
UsuńBardzo fajny rozdział :) podoba mi się profesor od OPCM i te jego docinki w stronę Ślizgonów :D
OdpowiedzUsuńŻyczę weny na kolejne rozdziały :)
Pozdrawiam
Arcanum Felis
http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
Dziękuję za komentarz :) Mam motywację, idę tworzyć dalej :P
UsuńHej Fajny rozdział, lecz trochę odbiega od zachowania bohaterów w książce, ale jest spk i przyjemnie się czyta.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
Usuń��
OdpowiedzUsuń