czwartek, 4 lutego 2016

Rozdział I

Dwa tygodnie później

Malfoy Manor
Szedł długim, ciemnym korytarzem. Nie potrafił podjąć decyzji. Praktycznie nigdy sam ich nie podejmował. Zawsze w cieniu ojca. Zawsze pod dyktaturą. Jednego był pewny. Teraz wszystko ma się zmienić. Kilka godzin wcześniej zabrali jest ojca. No własnie, a co z nim?  W końcu też był Śmierciożercą. Z zadumy wyrwał go głos skrzata domowego, który pojawił się tuż pod jego nogami. Ukłonił się nisko i powiedział:
- Przepraszam sir, ale Pańska matka oczekuję panicza w swoim pokoju - ukłonił się ponownie i zniknął.
Chciał się przejść po okolicy, po ogrodzie, aby zapamiętać każdy szczegół. Nie był pewny ile będzie mu dane tu przebywać. Jednak musiał te plany odłożyć na pózniej. Zawrócił. Aby dostać się do pokoju Narcyzy Malfoy musiał przejść przez salon. Dokładnie przez ten sam, kiedy niedawno odgrywała się scena tortur i walki. Na posadzce nadal była zaschnięta krew. Krew Granger. Wiele razy pojawiał się ten widok w jego snach. Prześladował go. Ona, leżąca na środku, jej twarz pełna łez i napis na jej przedramieniu "Szlama". Przecież nią była, więc w sumie co go to obchodzi? Po prostu została podpisana. Szybko pozbył się tych myśli. Stanął przed czarnymi drzwiami, zapukał. Po chwili usłyszał krótkie "Proszę" i wszedł. 
- Chciałaś mnie widzieć. O co chodzi matko? - powiedział i usiadł na skraju łóżka, na którym leżała. Na jej twarzy można było dostrzec zmęczenie. Z jednej strony cieszyła się, że Lucjusza zabrali. Cała ta wojna wykończyła zarówno ją jak i jego. Natomiast z drugiej martwiła się o syna. Został jej tylko on. 
- Draco, kiedy spałeś sowa przyniosła poranną pocztę. Było kilka listów, w tym jeden do Ciebie. Nie otwierałam, jedynie zobaczyłam kto był nadawcą. - otworzyła mała szufladę i podała mu list. Odwrócił i przeczytał. 
"Harry Potter".
Popatrzył na matkę, po czym szybko rozdarł kopertę i przeczytał:
"Malfoy
Mam dla Ciebie propozycję. Będę czekał dzisiaj w godzinach wieczornych na ulicy Pokątnej, przy sklepie z różdżkami. Będę sam i liczę na to również  z Twojej strony. 
Harry Potter"
Pokazał wiadomość matce, kiedy ją przeczytała, siedziała chwilę w ciszy, popatrzyła w okno po czym zwróciła się do syna:
- Co zamierzasz?
- Zignorować. Nie sądzę , że Potter ma mi coś ciekawego do zaoferowania.
- Draco, zrobisz co uważasz za słuszne, jednak ja na Twoim miejscu poszłabym na to spotkanie. Pamiętaj, że raz Cię już uratował. Pokój życzeń, pamiętasz? 
-A co jeśli to jakaś zasadzka?- zapytał poddenerwowany.
- Co Ty mówisz? Dobrze wiesz, że gdyby chcieli Cię już zabrać, to zrobiliby to dzisiaj.
- Nie jestem przekonany co do spotkania, ale pójdę tam z czystej ciekawości. Phi, "złoty chłopak" ma propozycję do Śmierciożercy. Idealny tytuł na pierwszą stronę "Proroka codziennego". - odłożył list na szafkę, pocałował matkę w czoło, kierując się do wyjścia odwrócił się jeszcze i powiedział: 
- Odpoczywaj matko, myślę, że najgorsze już za nami. 
Kobieta jedynie uśmiechnęła się delikatnie. Był to widok tak rzadko dla niego spotykany, nawet przez chwilę pomyślał, że mu się to przewidziało. Wyszedł w końcu na spacer, na który wybierał się przed wizytą u matki.

Hogwart
Kiedy wtedy całą grupą weszliśmy do Wielkiej Sali było tam o wiele więcej osób niż podczas roku szkolnego. Byłam w szoku, że mino tego, co tu się tak niedawno wydarzyło, mimo zmęczenia nadal można liczyć na ludzi dobrej woli. Ustaliliśmy, że warto podzielić się na grupy i każda zajmie się odbudową innej części zamku.
I tak też się stało. Pracowaliśmy codziennie już od dwóch tygodni. Pani Weasley zaproponowała mi i Harry'emu, że dopóki się nie urządzimy możemy mieszkać w Norze.
Na chwilę obecną to rozwiązanie było najlepsze. Po kilkugodzinnej pracy zrobiliśmy sobie przerwę na posiłek. Szliśmy do Wielkiej Sali, kiedy po drodze podeszła do nas dyrektorka i zwróciła się do Harry'ego:
- Panie Potter, czy wysłał Pan sowę, w miejsce , o którym rozmawialiśmy?
- Oczywiście Pani dyrektor.
- Sądzisz, że się pojawi? - powiedziała z delikatnym zawahaniem.
- Pani dyrektor, mam taką nadzieję, chociaż niczego nie obiecuję.
- Potter, w Tobie ostatnia nadzieja. - po czym ruszyła dalej.
Popatrzyliśmy z Ronem wyczekująco na Harry'ego, licząc , że opowie nam o co chodziło McGonagall. Jedyne co usłyszeliśmy to:
- Potem Wam wszystko opowiem. 
Nawet nie wiedzieliśmy kiedy ten dzień się zakończył. Zaczęło się zciemiać. Mieliśmy się już teleportować, kiedy usłyszeliśmy:
- Przepraszam, zupełnie zapomniałem. Muszę coś załatwić. Postaram się jak najszybciej. - powiedział Harrry, pocałował Ginny i juz go nie było.
Nawet nie było czasu porozmawiać. Poczuliśmy dziwne ukłucie w pępku i po chwili wylądowaliśmy w Norze. Pan Weasley zaproponował , że przygotuje kolację , a reszta w tym czasie ma się wykąpać. Ron zabrał mnie na górę do siebie. Usiedliśmy na jego łóżku. Przytulił mnie, pocałował w czoło. Czułam się tak bezpieczna w jego ramionach. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam w głęboki sen. 

Ulica Pokątna
Harry kiedy dotarł na miejsce udał się szybko po sklep Olivandera. Było zupełnie pusto niż podczas ostatnich dni wakacji, kiedy to wszyscy uczniowie robią zakupy potrzebne na nowy rok szkolny. Na wszelki wypadek za paskiem miał schowaną różdżkę , gdyż nie wiadomo było, czego można się spodziewać po Malfoy'u. Po chwili dostrzegł postać w czarnym płaszczu, która szła w jego stronę. Po chodzie domyślił się kim była.
- Jednak przyszedłeś, gdzie wolisz rozmawiać? - spytał Harry.
- Przyszedłem Potter z czystej ciekawości, okolica jest pusta , więc mów o co chodzi, bo nie mam zbyt dużo czasu, aby go marnować w Twoim towarzystwie.
- Zabrano Twojego ojca, kwestia czasu, kiedy i po Ciebie przyjdą. 
-Tylko po to mnie wezwałeś? Żałosny jesteś. - uśmiechnął się złośliwie i już miał odchodzić, kiedy usłyszał:
- Nie tak szybko Malfoy. Z racji tego, że zaraz po zakończeniu szkoły mam zapewnioną pracę w Ministerstwie, już teraz ze mną współpracują. Jeśli wstawię się za Tobą, to unikniesz Azkabanu i będziesz mógł w spokoju ukończyć ostatni rok nauki -powiedział to do pleców Malfoya, gdyż ten nie raczył się nawet odwrócić, jednak wysłuchał go do końca.
- A skąd ta pewność, że chcę ukończyć szkołę?- odwrócił sie i stali teraz twarzą w twarz. 
- Daj spokój Malfoy, dobrze wiem, że na nauce zawsze Ci zależało, bez tego nie znajdziesz pracy - powiedział pewnie Harry i oczekiwał na odpowiedz.
- Coś mi tu nie pasuję Potter. Gdzie jest ten haczyk? 
- Nie ma. Może jeden mały. - powiedział z uśmiechem na ustach.
- Wiedziałem Potter. No dawaj.
- Nie trafisz do Azkabanu tak długo, aż nikogo nie zabijesz ani nie skrzywdzisz. Czyli jak się postarasz to nie zaszczycisz obecnością swoich krewnych do końca życia.
- Nie bądź taki zabawny Potter. Coś jeszcze?
- Myślałem, że ten warunek to i tak dużo jak na Ciebie. 
- Czemu mi pomagasz Potter? - zapytał z zaciekawieniem.
- To nie tylko moja decyzja. Podjęliśmy ją razem z McGonagall. Szkoda Nam było Ciebie i Twojej matki. Myślimy, że jeszcze nie jest na Was za późno i warto Wam dać jeszcze jedną szansę. 
- Kto o tym wie? - zapytał Mafoy.
- W szkole nikt nie dowie się o tym warunku. Sam zadecydujesz komu o tym powiesz. Oznacza to, że się zgadzasz?
- Nie spieszy mi się do Azkabanu. Jednak nie licz na naszą przyjaźń szkolną.
- Dla mnie ważne jest to, że się zgodziłeś. - wyciągnął do niego rękę.
- Dzięki Potter. - odwzajemnił uścisk i po chwili słychać było dźwięk teleportacji. Każdy w swoją stronę. 
Kiedy Malfoy wrócił do domu, poszedł odrazu do matki opowiedzieć o propozycji , którą otrzymał. Ucieszyła się bardzo, bo wiedziała, że jest jeszcze ratunek dla jej syna. 

Kiedy Harry wrócił do Nory była już późna godzina. Wszedł po cichu do pokoju Ginny. Spała już , tak jak  reszta lokatorów. Położył się obok, przytulił i zapadł w sen.
Obudziły go poranne promienie słoneczne wpadające przez niewielkie okno. Ginny jeszcze słodko spała. Spojrzał na zegarek, było przed siódmą, więc postanowił wstać i przygotować śniadanie dla wszystkich. Wziął szybki prysznic i poszedł do kuchni. W okno zapukała sowa, odebrał list, dał zapłatę i usiadł przy stole, aby przeczytać . Był zaadresowany do wszystkich.
"Witam. 
Z racji tego, że pracę w Hogwardzie idą nam tak szybko, postanowiłam dać Wam dzień wolnego. Wykorzystajcie go jak najlepiej , odpocznijcie i widzimy się dopiero jutro.
Z poważaniem
Minevra McGonagall 
Dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwardzie"
Idealnie - pomyślał. Wrócił do śniadania i nakładania do stołu. Kiedy wszyscy juz siedzieli, pokazał list i każdy z uśmiechem na twarzy planował co mogą robić. 
- Chciałbym po śniadaniu zabrać Hermionę na spacer. - powiedział Ron i uścisnął rękę swojej dziewczyny. 
- Ja z Ginny też pójdziemy się przejść po okolicy. W ostatnim czasie brakowało nam takich chwil. - dodał Harry. Jak powiedzieli tak zrobili. Posprzątali po śniadaniu i poszli. 
Hermiona z Ronem poszli na niewielkie wzgórze. Usiedli pod drzewem. 
- Hermiona, chyba musimy porozmawiać. 
- O czym? Coś się stało? - zapytała z zaciekawieniem. 
- Nie, spokojnie. Jesteśmy razem od niedawna, ale tak naprawdę moja miłość do Ciebie jest dłuższa. Myślałaś o tym, aby może jakoś zapieczętować naszą miłość? 
- Ron, ale...ja...to znaczy...ja chyba nie jestem jeszcze gotowa - powiedziała delikatnie się rumieniąc.
- Głuptasie, nie o to mi chodziło. Powiedziałem, że w tej kwestii poczekamy tyle, ile będzie trzeba i naciskać nie będę. Chodziło mi o ślub. 
- Oh, przepraszam. Ślub, tak? Myślę, że to dobry pomysł, ale dopiero po ukończeniu szkoły. 
Warto skupić się teraz na nauce, to ostatni, ale i najtrudniejszy rok. Zgodzisz się ze mną? 
- Tak, może to by była pochopna decyzja. Czasami najpierw powiem , potem pomyślę, ale jestem taki w Tobie zakochany. - mówią to wszystko przytulił ją jeszcze mocniej.
- Kocham Cię Ronaldzie. 
- Ja Ciebie mocniej. Dlatego wytrzymam ten rok. 

Dwa miesiące później

Szkoła została odbudowana. Była gotowa na przyjęcie uczniów. W gabinecie dyrektora zostały powieszone dwa nowe portrety. Dyrektora Dumbeldora i Snape'a.  W wolnych chwilach Harry i Hermiona urządzali swoje mieszaknie w Londynie. Zdążyli przed rozpoczęciem roku szkolnego, zależało im na tym, gdyż w święta chceli zaprosić wszystkich do siebie i jednocześnie urządzić małą parapetówkę. Kiedy nastał pierwszy dzień września wszyscy udali się na peron 9 i 3/4. Do odjazdu zostało piętnaście minut. Kiedy Harry, Hermiona , Ron i Ginny szli powoli do pociągu zderzyli się z pewną grupą osób. Był to nie kto inny jak Malfoy i Blaise Zabini. To nie mogło się spokojnie zakończyć. Kłótnia wisiała w powietrzu..

12 komentarzy:

  1. Rozdział ciekawy i mi się podoba. Draco jak to Draco zawsze nieufny wobec Harry'ego. Oczywiście to nic złego ;) Ron i Hermiona cóż ślub to chyba zbyt pochopna decyzja, ale skoro to ma być dramione to pewnie do ślubu nie dojdzie :D
    Generalnie jest ok, ale mam jedno ale: piszesz w pierwszej i trzeciej osobie, wydaje mi się, że powinnaś zdecydować się na jedną, bo w pewnym momencie możesz się pogubić :)
    Błędy: Hogwart a nie Hogward; Kłótnia wisiała w powietrzu, a nie kłótnia była w powietrzu
    Życzę weny na kolejne rozdziały :)
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. Jest dla mnie bardzo ważny. Oczywiście dziękuję za wskazanie błędów. Postaram się, aby następnym razem było ich mniej :)

      Usuń
  2. Jest sporo błędów (najbardziej rażący jest "Hogward"), dodatkowo wydaje mi się, że ta kłótnia bez powodu to trochę bez sensu po tym, jak Potter zaoferował Malfoyowi pomoc, a ten ją przyjął. Kulturalne ignorowanie się wydaje mi się bardziej wiarygodne niż wszczynanie kłótni, no ale to tylko moja wizja rzeczywistości ;)
    Poza tym rozdział całkiem ciekawy i zachęcający do dalszego czytania.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. To mój pierwszy blog, więc będę się starać, aby poprawić styl i błędy. Co do tej kłótni,to wszystko wyjaśni się w następnym rozdziale. Mogę zdradzić, że Draco i Harry będą się ignorować, ale za to Ginny i Blaise oraz Draco i Ron nie darzą się nadal sympatią :)

      Usuń
  3. Rozdział ciekawy i zachęcający do dalszego czytania. Myślę, że poprawisz delikatnie stylistykę i będzie super. Czekam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć! Jak na razie, twój blog zapowiada się bardzo dobrze! Draco, jak to on nie ufa Potterowi, Ron i Hermiona, ślub, mam nadzieję, że jak najszybciej wybiją go sobie z głowy. W zasadzie początkowe rozdziały są super i oczywiście nie mogę się doczekać kolejnych, znalazłam jeden mały błąd, mianowicie "Hogwarcie", a nie "Hogwardzie", ale prócz tego, nie znalazłam innych błędów. Teraz już kończę, pisać ten nudny komentarz, co mogę zrobić? Życzyć weny i czekać na kolejny rozdział! Pozdrawiam
    ~Juna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nudny? Proszę Cię , dla mnie bardzo ważny :) Liczę na Twoje wsparcie dalej :) Pracuję już nad kolejnym rozdziałem :)

      Usuń
  5. Właśnie zostałaś nominowana do Liebster Blog Award, o co chodzi? Więcej dowiesz się klikając w link poniżej!http://coichlaczy.blogspot.com/2016/02/liebster-blog-award.html
    ~Juna Snape
    Ps Przepraszam, że dopiero teraz, ale wcześniej gdzieś mi umknął link do twojego bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Sowy raczej nie pukały ale spoko i nie brały zapłaty :) jak źle przeczytalem to sorry ogólnie fajne bardzo ale za mało akcji :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To moje moje opowiadanie i sowy stukają w okna i biorą zapłaty :) dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej. Znalazłam link na jakiejś grupie potterhead i z ciekawości zajrzałam, bo lubię dramione. Historia zapowiada się ciekawie (pomysł wspólnego mieszkania) i na pewno będę kontynuowała czytanie, ale naprawdę potrzebna jest Ci beta. Ktoś kto popraw błędy. Zdarzają się interpunkcyjne, składniowe, logiczne, literówki... Niepotrzebne słowa czasem, edytorskie (złe użyte spacje). Znacznie lepiej by się czytało bez tych błędów. Płynniej :) żeby nie zgrzytało, pomyśl o tym. Ktoś kto czytając całość poprawi umiejętnie to co trzeba. Treść jest twoja, tego się nie czepiam. :* Pozdrawiam, Ava.

    OdpowiedzUsuń