piątek, 19 lutego 2016

Rozdział 8

"Mecz Quiddicha"

Obudził się z samego rana. Spojrzał na zegarek, dopiero szósta. Wiedział, że już nie uśnie, bo za bardzo przejmował się dzisiejszym dniem. Była pierwsza sobota października, a to oznaczało jedno. Mecz z Gryffindorem. Zrobili sporo treningów, wymienili cały skład, zastosowali nową technikę... nie ma szans, aby przegrali. Z taką myślą szedł do łazienki. Będąc w salonie zauważył, że drzwi do sypialni jego współlokatorki są otwarte, a to nowość. Z ciekawości postanowił sprawdzić dlaczego. Nie chciał przyznać się przed samym sobą, że po prostu chciał zobaczyć czy wszystko jest w porządku. Podszedł bliżej i wtedy usłyszał zciszone głosy:
"- Hermiona, musisz coś z tym zrobić.
- Spokojnie Harry, zajmę się tym jak tylko będzie bardziej bolało.
- To wygląda coraz gorzej i nie sądzę, że samo się poprawi.
- Obiecuję Ci, że jak uznam, że jest źle, to sama się zgłoszę.
- Dobrze, ale zmieniając temat, to Ron znowu późno wrócił. Wiesz co wszyscy plotkują?
- Wiem, bo Nevill się wygadał. Co o tym sądzisz?
- Uważam tak samo. On po prostu znika, bo szykuję oświadczyny dla Ciebie."
Po tych słowach poszedł prosto pod prysznic, bo uważał, że jak dalej posłucha tych bzdur, to zacznie się głośno śmiać. To się zdziwi jaką niespodziankę szykuje dla niej Weasley. A tak poza tym, to co Potter robi tu tak wcześnie? I czym ma się zająć Granger? Nie zauważył, żeby źle się czuła albo wyglądała, bo jak on twierdzi , to gorzej być nie może. Skierował zimny strumień wody na twarz, aby się orzeźwić i pomyśleć.
Minął pierwszy miesiąc w szkole. Do tej pory nic złego nie zrobił, nie dostał też żadnego upomnienia od dyrektorki.  Myślał o matce, bo jak na razie dostał tylko jeden list, z którego niewiele wynikało. Wiedział, że nie może jej zawieść, bo wtedy zupełnie się załamie, a tego by nie chciał. Szybko pozbył się tej myśli. Dzisiaj nie może zajmować się innymi problemami, musi skupić się na wygranej. W końcu jest kapitanem i od niego wiele zależy.

Kilka chwil wcześniej
Hermiona od kilku dni miała niespokojne sny. Prześladował ją koszmar, w którym Belatrix wycina napis "Szlama" na jej przedramieniu. Czuła ponownie okropnie piekący ból. Niestety był to sen, który w przeszłości się wydarzył, tylko czemu to wspomnienie powraca? Nagle poczuła, jak ktoś klepie ją delikatnie w rękę. Otworzyła oczy, aby sprawdzić czy dzieje się to naprawdę.
- Harry? - zdziwiła się jego wizytą. Spojrzała na zegarek, było przed szóstą. - co tu robisz, o tak wczesnej godzinie?
- Przyszedłem do Ciebie, bo nie mogę spać. Chyba jesteś jedyną osobą, którą jak obudzę o każdej porze, to nie będzie zła, a jeszcze ze mną porozmawia. - uśmiechnął się do niej.
- To prawda - podniosła się do pozycji siedzącej - ale co Cię martwi? - zapytała lekko zaspanym głosem.
- Przeżywam dzisiejszy mecz - wyznał szczerze przecierając oczy.
- Ty też? Malfoy wczoraj pół wieczoru przesiedział przed kominkiem z kartkami i wszystko rozpisywał. Ja rozumiem, że punkty są ważne, ale żeby tak bardzo się martwić, żeby nie spać? To chyba przesada.
- I kto to mówi ? Przypomnę Ci te słowa przed egzaminami - zaczęli się śmiać.
-  To co innego, bo od ocen zależy bardzo wiele, ale cóż, mamy inne systemy wartości. - nagle na jej twarzy pojawił się grymas i złapała się za przedramię.
- Hermiona, musisz coś z tym zrobić - popatrzył na nią z ogromną troską.
- Spokojnie Harry, zajmę się tym jak tylko będzie bardziej bolało.
- To wygląda coraz gorzej i nie sądzę, że samo się poprawi.
- Obiecuję Ci, jak uznam, że jest źle, to sama się zgłoszę.
- Dobrze, ale zmieniając temat, to Ron znowu późno wrócił. Wiesz co wszyscy plotkują?
- Wiem, bo Nevill się wygadał. Co o tym sądzisz? - interesowało ją jego zdanie, bo w sumie to najbliższy przyjaciel i powinien wiedzieć więcej.
- Uważam tak samo. On po prostu znika, bo szykuję oświadczyny dla Ciebie - złapał ją za rękę - bardzo zależało mu na jej szczęściu. Zaraz po Ginny była drugą najważniejszą kobietą w jego życiu. Zawsze mu pomagała i wspierała. Nigdy się na niej nie zawiódł.
- Bardzo się cieszę, ale niech się pospieszy, bo nie wytrzymam - w tym momencie usłyszeli jak ktoś puszcza wodę w łazience.
- Oho, chyba Twój przeciwnik też nie może spać - zauważyła Hermiona.
-Zdziwi się, jak mnie tu zobaczy - dodał Harry zciszonym głosem.
- Nawet tu nie zajrzy, traktuję mnie jak powietrze - wytłumaczyła.
- Ale wiesz...człowiek bez powietrza nie może żyć - po tym stwierdzeniu dostał poduszką w głowę i to podwójnie. Siedzieli tak i rozmawiali do samego śniadania. Harry postanowił, że zostanie u niej i razem udadzą się do Wielkiej Sali na posiłek. W momencie kiedy ona się kąpała i szykowała, on przeglądał jej notatki i referaty, bo wiedział, że każde zapamiętane zdanie z jej pracy przyniesie mu wyższą ocenę. Nie była na niego o to zła, nawet sama mu czasami sugerowała, co powinien spisać. O godzinie ósmej pojawili się na śniadaniu.

Draco, kiedy wyszedł z łazienki postanowił zabrać potrzebne rzeczy i udać się do swojego przyjaciela. Nie miał zamiaru psuć sobie od rana humoru towarzystwem Pottera. Jeszcze się go dzisiaj naogląda. Przed siódmą wszedł do lochów i zrobił pobudkę pewnemu ślizgonowi.
- Blaise ! Wstawaj ! Dzisiaj ważny dzień - krzyczał do poduszki, pod którą znajdowała się schowana głowa. Co jak co, ale pospać to on lubił. Zawsze do ostatniej chwili.
- Stary, mamy godzinę do śniadania, zlituj się - prosił zaspanym głosem.
- Nie ma mowy. Idź pod prysznic, bo musimy pogadać. Mam dla Ciebie plan, dotyczącej rudej Weasley - Draco zawsze wiedział, jak dobierać argumenty, które go przekonają.
- Co? - nagle Zabini się ożywił - jaki ? - dociekał.
- Jak się zbierzesz i będziesz gotowy, to wtedy pogadamy. - nie odpuszczał mu dalej.
- Ej, a w ogóle dlaczego tu przyszedłeś tak z samego rana ? Zawsze widzieliśmy się na śniadaniu - dopiero teraz do niego dotarło, żeby o to zapytać.
- Potter jest u Granger i nie miałem ochoty go oglądać - wyjaśnił mu powód dlaczego zjawił się  o tak wczesnej porze.
- A co on u niej robił ? Może spał ?
- Nie, musiał przyjść rano, bo ja po dyżurze siedziałem jeszcze nad taktyką w salonie i nikogo nie było. Dobra, koniec gadania, idź się wykąp i jak wrócisz to przedstawię Ci cały plan - Zabini niechętnie zszedł z łóżka, zabrał rzeczy i poszedł do łazienki. Jednak był się w stanie poświęcić, jeśli w grę wchodziła pewna gryfonka. Gdy był już gotowy usiedli na łóżku i zaczęli rozmawiać. Pierwszy zaczął Draco :
- Wiesz, że nie przepadam za tą wiewiórką, ale jesteś moim kumplem i chcę Ci pomóc. Może na początku spróbuj ją gdzieś zaprosić.
- To nie wchodzi w grę. Ona mnie unika, a jak już się spotykamy na korytarzu to przytula się i całuje z Potterem, aby mi pokazać, że mam się odczepić - odpowiedział załamany.
- W takim razie zagramy to inaczej. Wyślij jej sowę, że chcesz porozmawiać. Wtedy zaproponuj jej kawę, a jeśli odmówi, to powiedz, że to tylko jedno spotkanie i chyba nie chce, aby Potter się dowiedział o wydarzeniach na urodzinach Granger.
- Mam ją szantażować ? - oburzył się ślizgon wstając z łóżka.
- A masz inny pomysł? Przynajmniej masz pewność, że się z Tobą umówi, bo będzie chciała chronić swój związek, a Ty małymi kroczkami będziesz ją zdobywać, aż w końcu ją odbijesz i po problemie - uśmiechnął się do Blaise'a, bo był dumny ze swojego planu.
- Jaki z Ciebie optymista. To nie będzie takie łatwe jak Ci się wydaję, ale ok, spróbuję. - podszedł do szuflady, wyciągnął małą karteczkę, wziął pióro i napisał:
"Ginny, proszę Cię o spotkanie. Będę czekał po śniadaniu na piątym piętrze. Blaise".
Przywołał i wysłał sowę.
- To teraz trzeba czekać. Mam nadzieję, że się pojawi. - dodał Zabini.
Po chwili wyszli z lochów i udali się na śniadanie.

W Wielkiej Sali od rana było wielkie poruszenie. Każdy rozmawiał tylko na jeden temat.
Nawet wśród profesorów. Mecz miał odbyć się dopiero o piętnastej, ale już od rana każdy miał wymalowane na policzkach barwy drużyny, której kibicuje. Przy stole gryfonów trwały zacięte rozmowy.
- Posłuchajcie, nie możemy dać się im sprowokować na boisku, bo oni na to liczą i proszę, bądźcie ostrożni, bo lubią agresywną grę - instruował ich kapitan.
- Mamy podzielonych kibiców. Po dwa domy na drużynę - powiedział Ron rozglądając się po całej sali. Stresował się meczem, mimo tego,iż ostatnio pokazał, że potrafi sobie świetnie poradzić, nawet bez eliksiru szczęścia.
- Seamus, my dzisiaj pokażemy, że nie warto z nami zadzierać, nie? - Ginny poklepała po plecach swojego kompana w grze. Zostali wybrani ścigającymi, czyli oprócz szukającego najważniejsze osoby na boisku.
- Jasne, rozwalimy ślizgonów. Tylko wiecie co mnie martwi ? Malfoy podobno wykupił pół rzeczy z tego nowego sklepu z gadżetami do quiddicha - powiedział Finnigan. Kiedy szedł na śniadanie usłyszał rozmowę przeciwników na ten temat.
- Spokojnie, już raz mieli lepsze miotły niż my i to im niezbyt pomogło, więc teraz też tak będzie - uspokajał ich Harry - o godzinie czternastej wszyscy muszą być na boisku, więc nie spóźnijcie się - dodał.
- Nie masz się co martwić, masz najlepszych ludzi w zespole - zapewnił go Seamus.
W tym momencie wleciały sowy z poranną pocztą. Było ich całkiem sporo niż zazwyczaj, bo rodzice wysyłali listy, aby dodać otuchy graczom. Do Harry'ego jak zwykle dotarł nowy numer "Proroka codziennego",  którym dzielił się z Hermioną. Zauważył także małą, dodatkową paczuszkę. Natychmiast ją otworzył. W środku było kilka kolorowych kulek i list:
"Drogi panie Potter, jako opiekunka Waszego domu postanowiłam wesprzeć drużynę drobiazgiem, który się przyda w dzisiejszym meczu. Proszę rozdać każdemu zawodnikowi po jednej i wetrzeć ją w trzonek miotły. Uchroni ona przed zniszczeniami i atakami tłuczków. Z poważaniem. Minevra McGonagall, dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Zaskoczyło go to i natychmiast zerknął na stół nauczycielski. Zobaczył dyrektorkę i delikatnie kiwnął głową, a ona odpowiedziała mu uśmiechem. Ginny również dostała niespodziewaną przesyłkę. Był to mały, zwinięty rulonik z wiadomością od czarnoskórego ślizgona. Nie wiedziała co ma o tym sądzić, ale stwierdziła, że pójdzie na to spotkanie, bo inaczej nie da jej spokoju.

Ginny zaraz po śniadaniu udała się na piąte piętro. Chciała mieć to już za sobą. Zastanawiała się, po co to spotkanie, skoro ostatnio sobie wszystko wyjaśnili. Gdy dotarła na miejsce on już czekał. Podeszła do niego na bezpieczną odległość.
- Po co chciałeś się spotkać ? - zapytała poważnym tonem.
- Nie musisz się niczego obawiać, chciałem tylko porozmawiać, a dokładnie zaprosić na kawę - śmiało odpowiedział, choć ręce mu się trzęsły.
- Co ?! Zabini , Ty już do reszty oszalałeś. My się nie lubimy ! Mało tego, dla Ciebie jestem zdrajczynią krwi ! - wykrzykiwała chodząc w tą i z powrotem.
- Już nie, kiedyś  może tak, ale teraz nie. Zmieniłem się, a przynajmniej się staram. Chcę naprawić kontakty...- próbował ją uspokoić.
- Mowy nie ma ! Zacznij od kogoś innego, a mi daj spokój - chciała odejść, ale złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie, ta od razu się odsunęła.
- Chodzi mi tylko o jedną kawę... No chyba, że chcesz, aby Potter dowiedział się, że ze mną spałaś w jednym łóżku - nie chciał używać tego argumentu, ale musiał.
-  Nie uwierzy Ci ! - zaprotestowała.
- Może i nie, ale jeśli dam mu swoje wspomnienie w fiolce i poproszę, aby je obejrzał w myślodsiewni u Granger... - kombinował dalej, bo wiedział, że więcej może nie nadarzyć się szansa do takiej rozmowy.
- Wiesz co Zabini, jedyna okazja,kiedy zgodziłabym się iść z Tobą na kawę, to wasza wygrana w dzisiejszym meczu - zaśmiała się i odwróciła się, aby odejść.
- Zgoda ! - krzyknął - niech będzie.
- Chyba nie wiesz o co chcesz się założyć. Nigdy z nami nie wygracie - odpowiedziała z pełną satysfakcją.
- Zobaczymy. To jak ? Jeśli wygramy, to idziesz ze mną na kawę, a jeśli Wy wygracie, to co wtedy?
- Nic. Nie będzie kawy - powiedziała i odeszła w stronę pokoju wspólnego gryfonów. Szła i zastanawiała się czy dobrze zrobiła.

Hermiona zaraz po śniadaniu poszła do siebie na siódme piętro. Stwierdziła, że do czasu obiadu pouczy się swojego referatu, który muszą wygłosić za tydzień. Usiadła w salonie na kanapie z nadzieją, że w ciszy będzie mogła się skupić.
Jak bardzo się pomyliła. Zdążyła przeczytać kilka zdań, kiedy do salonu wpadł Draco.
- Malfoy? Co Ty tu robisz ? -zapytała, kiedy tylko przekroczył próg dormitorium.
- Mieszkam - złośliwie odpowiedział, chociaż dobrze wiedział o co pyta.
- Od kiedy Ty się taki dowcipny zrobiłeś? Myślałam, że siedzisz ze śizgonami i opracowujecie technikę - próbowała poznać prawdziwy powód.
- Ty myślisz Granger? To coś nowego. - lubił ją denerwować. Sprawiało mu to przyjemność.
- Oh, jesteś tak żałosny, że musisz używać moich tekstów...z resztą nie ważne po co przyszedłeś, bądź cicho, bo chce się uczyć - zakomunikowała i ponownie zwróciła wzrok na swoją pracę. Draco nie miał określonej rzeczy do zrobienia. Po prostu przyszedł, żeby odpocząć i się zrelaksować. Miał ochotę na szklaneczkę ognistej, ale zrezygnował z niej w dniu dzisiejszym, bo musi mieć dobrą orientację i refleks.
- Wiem, że pewnie gryfoni siedzą teraz i ustalają taktykę na mecz, ale my ślizgoni już dawno to przepracowaliśmy, więc mamy do popołudnia wolne - wytłumaczył i rozsiadł się w fotelu.
- My również, więc możesz się śmiało szykować na przegraną - odłożyła kartkę na stół, bo wiedziała, że w jego towarzystwie nie nauczy się za wiele.
- Nie bądź tego taka pewna Granger, myślę, że to będzie Wasza porażka - odpowiedział pewnie kładąc nogi na stole.
- Po pierwsze Malfoy, zabieraj nogi ze stołu, nie mieszkasz tu sam, a po drugie mogę się założyć o to, że wygramy - chyba sama nie wierzyła, że to powiedziała.
- Pouczasz mnie, jakbyś była moją żoną - mówiąc to zdjął posłusznie nogi na podłogę - zakład Granger ? Kusząca propozycja - na jego twarzy pojawił się duży uśmiech.
- Żoną ? Chyba w Twoich snach...- zakpiła - nie zakładam się z ludźmi, którzy go nie dotrzymują.
- A skąd ta pewność ? Mam swój honor i jak coś obiecam, to się z tego wywiązuję - wyjaśnił, bo zaciekawił go ten pomysł z zakładem.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł...- zastanawiała się czy dobrze postępuje.
- Ok Granger, widzę, że wymiękasz. Zawsze tylko dużo gadasz, a jak masz coś zrobić, to się wycofujesz...- siedział pewnie i obserwował jej reakcję. Trzeba było przyznać, że Draco był mistrzem w przekonywaniu innych do swoich racji.
- Słucham? Ja wymiękam? Dobra Malfoy, możemy się założyć. - założyła ręcę na piersi i czekała na jego propozycję.
- Tylko o co ? - musiał się chwilę zastanowić. Wiedział, że taka sytuacja szybko się nie powtórzy.
- Jeszcze nie wiem, dajmy sobie czas na zastanowienie. Najpóźniej przed meczem się znajdziemy i powiemy czego od siebie oczekujemy, stoi ? - zaproponowała.
- Niech będzie. Nie wycofasz się ? - zawahał się, bo tak dobrze jej nie znał.
- Możesz być pewny, że nie. - wstała i skierowała się do wyjścia. Po chwili odwróciła się i dodała :
- Malfoy, tylko żadnych sprośnych i zboczonych nagród, jasne? - spytała.
- Mam swój honor - odpowiedział z uśmiechem. Hermiona nic nie odpowiedziała tylko po prostu wyszła. Postanowiła pilnie porozmawiać z Ginny i przyznać się do tego, że dała się tak łatwo podpuścić, ale słowo się rzekło i odwrotu nie ma.

Był z siebie bardzo zadowolony. Nie planował tego, jakoś tak samo wyszło. Zastanawiał się, czego może zażądać od Granger. Na pewno musi być to coś ,co ją ośmieszy albo upokorzy. A może będzie mu pisać referaty przez miesiąc ? Nie, z tym sobie radzi i to całkiem nieźle.
Ewentualnie może sprzątać całe dormitorium. Chociaż to za słaba prośba. To musi być coś wyjątkowego, bo prawdopodobnie to jedyna taka okazja.  Z zamyśleń wyrwał go Zabini, który przyszedł streścić swoje spotkanie z młodą Weasley. Usiadł w drugim fotelu.
- Przyszła na spotkanie, oczywiście trochę się denerwowała na tą propozycję, wypomniała mi to, że nazywałem ją zdrajczynią krwi, a na koniec stwierdziła, że pójdzie ze mną na kawę, jak wygrają ślizgoni - opowiadał Blaise, a Draco w między czasie czytał wypracowanie, które Hermiona zostawiła na stole.
- Czyli musisz się dziś bardzo postarać , masz motywację. W sumie ja też..- zaśmiał się nie odrywając wzroku od pergaminu.
- Wszystko zależy od...zaraz, co? Co to znaczy "w sumie ja też"? - zdziwił się bardzo, na to co usłyszał. Musiał od razu to wyjaśnić.
- Też się założyłem kto wygra, w sumie to przez przypadek.
- Z kim ? I przede wszystkim o co? - dopytywał.
- Z Granger. Była bardzo przekonana o wygranej swoich przyjaciół, a poza tym to ona pierwsza zaczęła temat zakładu, ja tylko pociągnąłem go dalej - tłumaczył Draco.
- Widzę, że teraz nie mamy wyjścia. A co jest stawką ?
- Mamy się wspólnie zastanowić i przed meczem powiedzieć czego chcemy - odpowiedział przyjacielowi, po czym poszedł po dwie szklanki i sok z dyni.
- A już miałem nadzieję, że może podasz ognistą...- zasmucił się Blaise.
- Wiem, że na jednej by się nie skończyło, a ja mam zamiar dzisiaj wygrać. Będziemy świętować wieczorem - pocieszał go podając mu szklankę do ręki.
- A wiesz już czego będziesz chciał od Granger ? - interesowało go to bardzo, bo wiedział na co może stać swojego przyjaciela, a szczególnie w stosunku do tej gryfonki.
- Jeszcze nie, ale wiem jedno. Zapamięta to na długo - po czym zaczęli się śmiać.

Hermiona długo szukała swojej najbliższej przyjaciółki. Nie było jej w pokoju wspólnym , w jadalni, na błoniach, obeszła prawie cały zamek. Już miała się poddać, ale przypadkowo natknęła się na nią na schodach.
- Gdzie byłaś ? Wszędzie Cię szukałam - zapytała lekko poddenerwowanym głosem.
- U Hagrida. Musiałam się odprężyć i pozbierać myśli - wyjaśniła, choć po niej również było widać, że coś przeżywa.
- Musimy porozmawiać. Zrobiłam straszną głupotę - nagle usiadła na jednym ze schodków.
- Ty też ? - odpowiedziała siadając obok niej - to, która pierwsza mówi ?
- Może ja. Założyłam się z Malfoy'em o dzisiejszą wygraną w meczu. Stawki jeszcze nie ustaliliśmy, mamy się zdecydować i przed meczem powiedzieć - bała się jej reakcji, spodziewała się krzyków, ale doznała zaskoczenia.
- Ja założyłam się z Blaise'em o to samo. Chciał zaprosić mnie na kawę, a ja w nerwach powiedziałam, że jak wygrają, to się zgodzę - przez chwilę obie siedziały w ciszy.
- Ginny, proszę Cię, postaraj się i zrób co w Twojej mocy. Wierzę w Ciebie i Twoje zdolności - powiedziała Hermiona łapiąc ją za rękę.
- A jak to się stało, że Ty z Malfoy'em ?
- Podszedł mnie. Był przekonany o ich wygranej, a ja powiedziałam,że mogę się założyć, że przegrają, jakoś samo tak wyszło..- odpowiedziała i położyła jej głowę na ramieniu.
- Ja chyba Harry'emu o tym nie powiem, nie chcę, żeby przed meczem się denerwował i Ty Ronowi też nie mów- zakomunikowała Ginny, a Hermiona tylko pokiwała głową, że się zgadza.

Dziewczyny posiedziały chwilę w ciszy, a następnie poszły do pokoju wspólnego. Chciały sprawdzić jak reszta radzi sobie przed meczem.  Wszyscy byli w doskonałych humorach.
- Jak wygramy ten mecz, to wieczorem organizujemy imprezę - zaproponował Nevill.
- Nie poznaję Cię. Ty wychodzisz z taką inicjatywą ? - zdziwił się Seamus.
- No oczywiście ! W końcu kiedyś trzeba zacząć życie pełne wrażeń - odpowiedział siedząc przed małym lustrem i poprawiając barwy na policzkach.
- Dobra, dobra, będziemy świętować jak ogramy ślizgonów. Teraz macie myśleć o technice i skupieniu...O Ginny, dobrze , że jesteś, bo już się martwiłem - Harry podszedł i się przywitał. Po chwili zobaczył Hermionę, która weszła zaraz za nią - o, to teraz rozumiem, że byłaś bezpieczna.
- Hermiona, chodź na chwilę ze mną - poprosił Nevill i podał jej rękę. Wyszli na korytarz - zaraz do nich wrócimy, ale chciałem Ci tylko powiedzieć o Lunie.
- Oh, no tak, zupełnie zapomniałam o tej sprawie. To słucham. - ożywiła się nagle. Było jej głupio, bo to jej zaufał i opowiedział, a ona nawet nie zapytała jak sobie poradził.
- Unikałem jej przez tydzień, choć łatwo nie było. Ona też jakoś nie szukała ze mną kontaktu, więc sam się przekonałem, że nic z tego nie będzie.
- Nie jest Ci przykro ? - zdziwiła się, bo jak to mówił uśmiechał się cały czas.
- W ogóle. Uświadomiłem sobie, że to było tylko zauroczenie i minęło mi szybciej niż myślałem. Gdyby nie Ty, pewnie dalej bym za nią ganiał z przyzwyczajenia.
- Nie masz za co, przecież sam do tego wniosku doszedłeś, więc koniec sprawy - przytuliła się do niego. Wtedy zauważyła, że zaczął używać ładniejszych perfum niż dotychczas.
- Wiesz co Nevill ? Myślę, że znajdziesz sobie dziewczynę szybciej niż myślisz - uśmiechnęli się i wrócili z powrotem do gryfonów. Hermiona od razu podeszła do Rona, który siedział samotnie w kącie. Położyła mu głowę na ramieniu, a ten objął ją w pasie.
- Czym się tak bardzo martwisz ? - zapytała zatroskana.
- Meczem. Ostatnio myślałem, że wypiłem ten eliksir, a teraz...
- Cii - położyła mu palec na ustach - musisz uwierzyć w siebie, w swoje możliwości, jesteś na prawdę świetny jako obrońca - chciała mu dodać otuchy.
- Dziękuję Ci, zawsze mnie wspierasz - zbliżył się do niej jeszcze bardziej.
- Pamiętaj, że bardzo mocno Cię kocham i możesz na mnie liczyć w każdej sytuacji - po tych słowach uśmiechnął się i delikatnie ją pocałował. Ona mu zezwoliła, a nawet zaczęła się bardziej wczuwać i przejmować inicjatywę. Zdziwił się bardzo. Zaczął się zastanawiać, czy dobrze robi będąc z dwoma jednocześnie, ale taki układ mu bardzo odpowiadał. Po chwili usłyszeli ciche "uuu" i oderwali się od siebie. Byli zawstydzeni tą sytuacją.
- Czułości będą wieczorem, a teraz chciałem Wam wszystkim coś powiedzieć - powiedział kapitan i wszyscy podeszli bliżej do kominka, przy którym stał.
- Rano dostałem list od McGonagall. Postanowiła nas wesprzeć i zakupiła dla nas te kulki - wyciągnął z kieszeni mały woreczek i zaczął rozdawać każdemu z graczy - przed meczem rozgniećcie je w trzon miotły. Mają one służyć jako ochrona przed tłuczkami.
- Super - krzyknęli jednocześnie Ron i Seamus.
- Od zawsze wiedziałem, że ona tylko udaję taką sztywną - dodał Nevill.

Zbliżała się pora obiadu. Wszyscy ruszyli w stronę Wielkiej Sali, aby się porządnie najeść.
Hermiona przeżywała ten mecz nie mniej niż gracze. Założyła się o wygraną. Była zła na siebie, że mam za długi język i łatwo daje się sprowokować. Obiecała sobie, że nad tym popracuje. Z zamyśleń wyrwał ją głos Draco tuż za plecami.
- Granger, chodź na chwilę - nie czekał na jej reakcję, tylko zszedł na boczny korytarz. Wiedziała o co mu chodzi, więc posłusznie za nim poszła.
- Dobra, załatwmy to szybko. Jeśli wygramy, to do końca szkoły mnie nie zabijesz, nie uderzysz, nie będziesz przezywał, stoi? - szybko zaczęła, bo chciała mieć to już za sobą.
- Nie za dużo wymagasz ? - spytał, bo raczej spodziewał się czegoś innego. Myślał,że zażąda jakiejś rzeczy albo zaproszenia.
- Malfoy, przecież jesteś pewny swojej wygranej, więc o co Ci chodzi ? - oburzyła się.
- W sumie, to mogę się na to zgodzić - pomyślał chwilę i pokiwał głową.
- A Ty czego chcesz jeśli jakimś cudem wygracie? - bała się zadać to pytanie.
- I tu jest problem Granger, bo jeszcze nie wiem,ale najpóźniej przed samym meczem Ci powiem, jeśli nie będę mógł osobiście, to wyślę sowę - mówił szybko, bo nie chciał, aby mu przerwała.
- Niech będzie, ale jeśli nie otrzymam żadnej wieści, to uznam, że jednak stchórzyłeś - stwierdziła i nie czekając na jego odpowiedź po prostu poszła w stronę Wielkiej Sali.

Stał przez chwilę w szoku. Tak szybko zakończyła, że nie zdążył jej o czymś powiedzieć, ale stwierdził, że napisze jej to razem z tym, co ma zrobić, jeśli wygrają. Po chwili podszedł do niego Blaise.
- Idziesz ? - zapytał, bo widział już z daleka, że stoi i nad czymś myśli.
- Tak, tak - odpowiedział i ruszył za przyjacielem.
- Czego sobie zażyczyła Granger ? Szpilki, kiecka czy biżuteria ? - zaśmiał się.
- I tu się Stary zdziwisz. Do końca szkoły mam jej nie zabić, nie uderzyć, nie przezywać.
- Co? - na chwilę zamilkł, bo nie wiedział, co ma powiedzieć - jestem w szoku.
- A nie mówiłem Ci, że ona jest jakaś dziwna ? - zaśmiał się Draco.
- No dobra, a wymyśliłeś czego Ty zażądasz ? - zapytał, bo wiedział,że długo myślał nad tym jak ją upokorzyć.
- Jeszcze nie, a czasu coraz mniej. Zastanawiałem się nad tym, aby pisała mi pracę przez miesiąc. Wiesz..dzięki temu miałbym sporo czasu dla siebie - odpowiedział zastanawiając się czy to dobry pomysł.
- Referaty możesz pisać sam, bo jesteś z tego niezły. Lepiej pomyśl o czymś mocniejszym, bo taka akcja może się więcej nie powtórzyć - radził, bo nie chciał, aby Draco stracił jedyną szansę.
- No może masz rację, pomyślę jeszcze o tym, a teraz zjedz porządną porcję, bo musisz mieć dużo siły - powiedział zasiadając do stołu obok innych ślizgonów.

Godzina piętnasta zbliżała się wielkimi krokami. Uczniowie powoli zajmowali najlepsze miejsca na trybunach. Loża nauczycielska również się wypełniała. Oprócz profesorów siedział tam główny komentator czyli Lee Jordan. Co prawda ukończył już Hogwart, ale dostał zaproszenie i zgodził się w nim uczestniczyć. Zawodnicy obu drużyn nadal znajdowali się w swoich szatniach i czekali na oficjalną zapowiedź. Hermiona wraz z Nevillem zmierzali na boisko, kiedy podleciała do nich sowa i usiadła na jej ramieniu. Gryfonka odwinęła szybko rulonik, bo wiedziała od kogo i w jakiej sprawie.
"Granger, jeśli myślałaś, że się rozmyślę, to byłaś w błędzie. Zastanawiałem się trochę, co mogę chcieć w zamian. Gdybyś nie była szlamą moim wrogiem, to kazałbym Ci zaprosić mnie na kolację, ale skoro nim jesteś...Jeśli wygramy to do świąt wykonujesz za mnie wszystkie szlabany, jakie otrzymam. Żadnych sprzeciwów. Ty postawiłaś swój warunek do końca roku, więc ciesz się, że ja tak nie zrobiłem. Podczas naszej ostatniej rozmowy szybko uciekłaś, a chciałem Ci coś jeszcze powiedzieć. Na stole zostawiłaś swój referat, więc z ciekawości przeczytałem. Chciałem sprawdzić, jak swoje wypracowania pisze największy kujon szkoły. W trzeciej i dwudziestej linijce masz małe błędy, popraw je jeśli nie chcesz kompromitacji. Z poważaniem. Draco Malfoy. Najlepszy współlokator i obiekt westchnień żeńskiej części uczniów w Hogwarcie." Hermiona po przeczytaniu tego małego liściku powiedziała krótkie "Dupek".
- Słucham ? - zapytał zdziwiony Longbottom.
- Nie do Ciebie, spokojnie - odpowiedziała i dostrzegła, że pod koniec jest jeszcze coś napisane drobnym druczkiem. "P.S. Pewnie po przeczytaniu nazwałaś mnie dupkiem. Ahh, jak żałuję, że nie mogę tego usłyszeć osobiście." Był jedyną osobą, która tak szybko wyprowadzała ją z równowagi. Jak śmiał ruszać jej prace? Nie lubiła jak ktoś wytyka jej błędy, a szczególnie, jeśli robi to Malfoy. Szybko poprawił jej się humor, kiedy przekroczyli próg boiska. Dominowały dwa kolory : Czerwień i zieleń. Znaleźli wolne miejsca i czekali na rozpoczęcie widowiska. Nagle poczuła, że ktoś z tyłu zasłania jej oczy rękoma. Próbowała wyczuć po dotyku kim jest ta osoba, ale bezskutecznie.
- George Weasley ! Jak dobrze Cię widzieć. Co tu robisz ? - pytała zaskoczona Hermiona.
- Przyjechałem zobaczyć, jak mój młodszy braciszek kompromituje się na boisku - jak zwykle dobry humor go nie opuszczał. Przywitał się z nią i Nevillem.
- Nie mów tak, poradzi sobie świetnie, zobaczysz - próbowała bronić Rona.
- Ten to miał szczęście do dziewczyny, ale idę do Jordana. Zobaczymy się później - dodał i już po chwili zniknął im w tłumie. Nagle na trybunach zapanowała cisza. Na środku boiska stała skrzynia, a obok niej profesor Rolanda Hooch, sędzia w dzisiejszym meczu.
- Dzień dobry wszystkich zgromadzonych. Na początku powitajmy obie drużyny. Gryffindor, Slytherin zapraszam - w tym momencie wylecieli ze swoich szatni i pofrunęli w powietrze.
Każda z drużyn zatoczyła kółko wokół kibiców, co tylko zachęciło do głośnych wiwatów.
- Kapitanem drużyny Lwa jest Harry Potter, a drużyny Węża Draco Malfoy. Tak się złożyło, że oboje są szukającymi, więc od nich zależy, kiedy ten mecz się zakończy. To ma być czysta i ładna rozgrywka. Nie życzę sobie żadnych fauli i złośliwości. Uwaga ! - krzyknęła i otworzyła górną pokrywę skrzyni, w której znajdowały się cztery piłki.
- I zaczęło się. Kafel, tłuczki i znicz poszybowały w górę. Gracze od razu ruszyli do boju - zaczął komentować Jordan - widzę, że w obu drużynach zaszły zmiany. Zaraz się przekonamy, czy wyszły im na dobre... Widać, że Seamus wraz z Ginny ruszyli prosto na przeciwników, podają sobie często kafla, co wychodzi im na dobre, ponieważ gracze Slytherinu czują się zagubieni i...proszę państwa mamy pierwszy gol dla Gryffindoru - cała czerwona strefa na trybunach zaczęła klaskać, a Lee wbił punkty na tablicę.
Teraz Blaise strzelił gola. Z końca trybun zajętego przez kibiców Ślizgonów wzbił się w powietrze ryk radości, a Lee zaklął tak brzydko, że profesor McGonagall spróbowała odebrać mu magiczny megafon. Obiecał jednak, że postara się powstrzymywać.  Dziesięć do dziesięciu.
- Ginny, Słoneczko szykuj się na kawę - krzyknął Zabini w stronę młodej Weasley.
- To dopiero początek - odpowiedziała i ruszyła dalej do boju. Poczuła, że jeden z tłuczków przez nieuwagę trafił w jej miotle, ale nic się nie stało. Kulki jednak działają. Harry i Draco na razie trzymali się wysoko nad boiskiem obserwując swoje drużyny. Czekali, aż pojawi się znicz i będą mogli wkroczyć do akcji i pokazać na co ich stać.
- Gryfoni znowu przy kaflu. Ruszają do przodu...ślizgoni wychodzą im na przeciw i...stracili ją, Zabini rusza do ataku z kaflem pod pachą. Wychodzi na to, że będzie to atak jeden na jednego. Atakujący-obrońca. Uwaga, wszyscy wstrzymali oddech. Tak! Ron obronił ! - komentował Jordan. Hermiona, która siedziała na trybunach razem z innymi kibicami bardzo przeżywała każdy moment meczu. Chyba po raz pierwszy od tylu lat. Przeszło jej kilka razy przez myśl, aby użyć zaklęcia, które wspomoże drużynę, ale jej uczciwość nie pozwoliła na to. Zdawała sobie sprawę, że źle by się z tym czuła i nie mogłaby sobie darować. Zostało jej tylko wierzyć w nową technikę opracowaną przez Harry'ego.
- Ślizoni nie wyglądają na zadowolonych, widać to po ich determinacji i szybkości w pogoni za kaflem. Nie poddają się...Utworzyli trójkąt. Środkowy trzyma kafel, a pozostali go ochraniają , co przeszkadza gryfonom w ataku...okiwali Rona i mamy kolejny punkt dla Slytherinu - krzyczał Jordan i ponownie wbił punkty na tablice. "Ginny, proszę, postaraj się" - myślała Hermiona łapiąc co jakiś czas Nevill'a za rękę.
- Spokojnie, wygramy to. Nie wiedziałem, że tak bardzo lubisz quiddicha - zaśmiał się Longbottom, bo nawet on tak tego nie przeżywał.
- Tak, od kilku godzin to mój ulubiony sport - próbowała powiedzieć to ze spokojem w głosie. W tym czasie ślizgoni ponownie wbili punkt.
- Trzydzieści do dziesięciu ! Gryfoni ! Apeluję do Was ! Weźcie się do pracy, bo inaczej wygrają te ...- nie dokończył, bo McGonagall wyrwała mu mikrofon.
- Jordan, nie potrafisz zachować bezstronności, tak nie zachowuje się komentator - i oddała mu go z powrotem.
- Przepraszam, jakieś zakucenia przerwały mi transmisję. Już jestem. - kontynouwał dalej - a cóż ja widzę? Czyżby nasi kapitanowie się ożywili ? Tak ! Zobaczyli złoty znicz i wkraczają do gry. Lęcą równocześnie. Oboje przecież dosiadają najszybszych "błyskawic"...Zniknęli gdzieś za polem widzenia, więc wróćmy do tego co się dzieje tu bliżej. Seamus  z Ginny jako ścigający przechodzą samych siebie. Dzięki temu, że tak często go sobie podają, ślizoni nie mają szans...uwaga , po raz kolejny zbliżają się do przeciwników i...wbiją kafla ! tak ! Trzydzieści i do dwudziestu ! - ożywił się Lee. Jeden z tłuczków trafił jednego ze śizgonów. Leciał w dół z ogromną szybkością. Profesorowie akurat patrzyli w niebo w poszukiwaniu kapitanów. To był moment. Hermiona wyciągnęła różdżkę i wypowiedziała zaklęcie, które spowolniło upadek.
- Uwaga ! Hermiona Granger uratowała życie jednemu z przeciwników. Trafił go tłuczek i stracił przytomność. Drodzy profesorowie, proszę następnym razem uważać, a teraz sędzia ustanowiła pięć minut przerwy - natychmiast pojawiła się pielęgniarka i zabrała rannego do skrzydła szpitalnego. Gracze mieli chwilę, aby odpocząć i zastanowić się nad dalszą grą.
- Dobra, oni gdzieś latają za zniczem, więc musimy sobie sami radzić. Myślę, że taktyka z częstym podawaniem wychodzi świetnie. Rozwalmy ich ! - krzyknęła Ginny , a po chwili usłyszeli gwizdek wznawiający grę. Zarówno Gryfoni jak i ślizgoni nie odpuszczali. Punkty na tablicy pojawiały się szybko. Wynik był wyrównany. Siedemdziesiąt do siedemdziesięciu.
- Uwaga , widzę naszych kapitanów, wrócili. Świetnie ! - krzyknął komentator, a całą widownia automatycznie wzbiła wzrok w górę. Dwóch zmęczonych szukających i mały, szybki punkcik, za którym podążali. Złoty znicz widocznie miał dzisiaj dobry dzień i postanowił porobić z nich żarty. Przepychali się, jeden wyprzedzał drugiego i odwrotnie.
- Dobrze dobrze, niech kapitanowie sobie latają, a my zwróćmy uwagę na innch graczy, którzy również pokazują, że są w świetnej formie. Seamus zdobył już dwa gole. Dziewięćdziesiąt do siedemdzie...o przepraszam, kolejny gol. Czyli obecnie mamy sto do siedemdziesięciu. Brawo Gryfoni ! Jednak nie zapominajmy, że wygrywa drużyna, której kapitan złapię złoty znicz - powiedział komentator i przerwał na chwilę.
Dochodziła godzina szesnasta, a kibice nadal byli tak ożywieni jak na początku. Hermiona obiecała sobie, że nigdy więcej nie da się wrobić w jakiś głupi zakład, przez który musi się tak denerwować. Nawet przez chwilę pomyślała, że jest jej wszysto jedno kto wygra. Jednak stwierdziła, że Malfoy będzie robił wszystko , aby dostawać jak najwięcej szlabanów, a ona będzie musiała dobrowolnie się zgłaszać za niego. O nie ! Nigdy w życiu. Nagle z zamyśleń wyrwał ją głos komentatora.

- Patrzcie ! Zza trybun powoli wyłania się ręka. Tak ! Złoty znicz złapał...


*Dziękuję Ci, że czytasz mojego bloga :) Napisz, co o tym rozdziale sądzisz poniżej :) Będzie mi bardzo miło :)

10 komentarzy:

  1. Czekałam na ten rozdział :) wszystko super, tylko dlaczego w takim momencie ? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. NIE!
    ZNOWU NIE PIERWSZA :--:
    Ale cóż klepię miejsce i lecę czytać! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moze następnym razem się uda :) czekam :)

      Usuń
    2. Jak mogłaś przerwać w takim momencie?!
      Ogółem rozdział bardzo mi się podoba, w zasadzie jak zazwyczaj xd
      Mecz! Chcę, aby był remis normalnie :D
      Bo po pierwsze:
      -kawa Ginny-Blaise, jest okej, ale
      -szlaban Hermiona-Draco nie jest, w tym pierwszym chcę, aby wygrali ślizgoni, zaś u drugich gryfoni ;__;
      I gdzie tu sprawiedliwość?!
      Ciekawe co z ronsiom Mionki...
      Kiedy w końcu ta biedna dziewczyna dowie się, jakim jej chłopak jest idiotą?!
      Nevielle, boję się, iż zakocha się w Granger! :c
      Kto złapał znicza?!
      Wydaje mi się, iż jest to Malfoy, ale mogę się mylić
      Hm.. Nie mam pojęcia jakie jeszcze pytanka pozadawać, więc musisz zadowolić się tym.. czymś? xd
      Więc żegnam, życzę weny i czekam na nexta! :D
      Pozdrawiam
      ~Juna

      Usuń
    3. Chyba już to pisałam, ale Cię kocham :) dziekuję za komentarz :) mam motywację do dalszej pracy :) Mogę zdradzić, że Nevill nie zakocha się w Hermionie ani ona w nim :)

      Usuń
  3. Ugh... w takim momencie przerwać? Mam nadzieje, ze Gryffoni wygrają 😊
    www.crazy-in-love-dramione.blogspot.com
    Pozdrawiam cieplutko #Hedwiga ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :) musiałam tak zakończyć , aby zachęcić do dalszego śledzenia :)

      Usuń
  4. Ale sobie wybrałaś moment na przerwanie -.-
    Ogólnie rozdział bardzo fajny najbardziej podobał mi się list Draco do Hermiony :D
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Jestem ciekawa kto wygrał
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :) Mam motywację do dalszej pracy :) Pracuję już nad kolejnym :)

      Usuń